Seriale

Andor (sezon 1)

W trzeciej części „Ojca Chrzestnego”, Michael Corleone wypowiada zapadające w pamięć słowa, które doskonale oddają moje odczucia co do uniwersum Gwiezdnych Wojen. „Kiedy już myślałem, że udało mi się odejść… wciągnęli mnie z powrotem”. Ja sam, po absolutnym nieporozumieniu, jakim był film „Skywalker. Odrodzenie”, byłem przekonany, że moja przygoda z uniwersum Star Wars – rozpoczęta w 1997 roku, gdy jako dzieciak obejrzałem w kinach edycję specjalną Trylogii – dobiegła końca.  Nie dlatego, że coś mnie zdenerwowało, w tej decyzji nie było nic z emocjonalnej reakcji na niszczenie moich wyobrażeń o tym jak powinny wyglądać „Gwiezdne Wojny”. Po prostu nie widziałem już niczego, co „Gwiezdne Wojny” mogą mi zaoferować. W swych najlepszych momentach nowe filmy i seriale były po prostu poprawnymi akcyjniakami. W najgorszych – żałosnymi próbami eksploatacji nostalgii bez grama kreatywności („Przebudzenie Mocy”), produkcjami gwałcącymi logikę i spójność przedstawionego świata („Ostatni Jedi”), czy w końcu prawdziwym – nomen omen – tour de force w nieumiejętnym kleceniu bezwartościowej narracji (wspomniany wcześniej „Skywalker. Odrodzenie.”). I nie, „Mandalorianin” mojego poglądu nie zmienił, bo znów – w swych najlepszych momentach był tylko poprawnym serialem akcji z miłą posypką nostalgii.

I kiedy już myślałem, że udało mi się odejść… wypuścili „Andora”. Szczerze mówiąc, nie miałem wobec tego serialu wielkich oczekiwań, bo nie miałem oczekiwań żadnych. Nie zamierzałem go oglądać, był mi wręcz idealnie obojętny. Nie żebym jakoś nie trawił filmu „Łotr 1”. Przeciwnie, uważam, że spośród wszystkich disneyowskich produkcji gwiezdnowojennych, akurat opowieść o wykradnięciu planów Gwiazdy Śmierci była – relatywnie – najlepsza. Obraz miał swoje wady, ale oglądało się go przyjemnie, i to nawet ze świadomością, że ta historyjka pogrzebała ciekawsze opowieści z przeddisneyowskiego Expanded Universe Gwiezdnych Wojen. No, ale akurat ciekawe osobowości nie były najmocniejszą stroną filmu – może wyjąwszy zabawnego droida K-2SO. Kiedy więc usłyszałem, że Cassian Andor doczeka się własnego serialu opowiadającego o tym jak stał się jednym z najważniejszych speców od czarnej roboty dla Rebelii, było mi wszystko jedno do tego stopnia, że nawet nie marnowałem energii na wzruszanie ramionami.

Deedra Meero, bezwzględna oficer kontrwywiadu. Jakże przyjemnie oglądać imperialnych służbistów, którzy nie są głupcami.

A potem zacząłem słyszeć dziwne plotki. Wygłaszane półgębkiem pogłoski. Tajemnice szeptane pomiędzy zaufanymi osobami. Wszystkie one prowadziły do konkluzji trudnej do zaakceptowania. Mówiły bowiem, że „Andor” to coś więcej niż dobry serial. Mówiły, że to serial niesamowity. A we mnie ciekawość wzmogła się na tyle, by odpalić pierwszy odcinek. „Kiedy już myślałem, że udało mi się odejść… wciągnęli mnie z powrotem”.

Od dawna twierdziłem, że jedynym sposobem na tchnięcie ducha w „Gwiezdne Wojny” jest eksploracja nowych gatunków filmowych. Klasyczna formuła serii, którą nazywam zwykle „filmem religijnym, który udaje film przygodowy dla dzieci, który udaje film science-fiction” została zrealizowana przez pierwszą trylogię i trudno liczyć na powtórne schwytanie tej samej magii. Próba wtłoczenia „Gwiezdnych Wojen” w formę „seriali filmowych” z pierwszej połowy XX wieku, dokonana przez Lucasa na użytek trylogii prequelów miała swoje problemy i do końca nie wypaliła. Ale już szersze zapożyczanie elementów westernu (jak w „Mandalorianinie”) czy filmu wojennego („Łotr 1”) było przynajmniej minimalnie obiecujące. „Gwiezdne Wojny” potrzebowały mniej Jedi, a więcej odwagi. I taką odwagę znalazł „Andor”, całkowicie zmieniając sposób ukazania konfliktów, zarówno tych galaktycznych, jak i wewnętrznych. Bo „Andor” to po prostu szpiegowski thriller. Do tego znakomity – nawet gdyby odrzeć go ze starwarsowej fasady.

Niesamowity Andy Serkis jako Kino Loy.

Akcja serialu rozgrywa się pięć lat przed wydarzeniami z „Rogue One” i przedstawia wewnętrzną podróż Cassiana Andora od człowieka bez celu (a może raczej – człowieka skupionego wyłącznie na przetrwaniu) do obdarzonego prawdziwym powołaniem rebelianta. Nie ma na tej drodze fałszywych nut, niewiarygodnych wydarzeń, trudnych do zrozumienia postaci. Są za to korytarze imperialnej władzy, niewinna ludność i jej cierpienie, są emocje – czasem gorące, ale częściej ukrywane we wnętrzu. Jest dylemat moralny, jest pytanie o używanie narzędzi wroga dla dobrego celu. I jest namacalny oddech potężnego Imperium, tym silniejszego, że nie może się mu przeciwstawić żaden prosty chłopak z laserowym mieczem.

W swoim serialu Cassian Andor (w tej roli oczywiście Diego Luna znany z „Łotr 1”) pełni właściwie rolę drugoplanową. Jest niedokończonym płótnem, na którym odciskają się działania innych sił. Cassian jest przytłoczony lękiem o swoją matkę – Maarvę Andor (Fiona Shaw) i swych przyjaciół, ścigany przez oficer Imperialnej Służby Bezpieczeństwa Dedrę Meero (Denis Gough), cynicznie wykorzystywany przez jednego z architektów Rebelii – Luthena Raela (Stellan Skarsgård), łamany przez bezlitosny imperialny system. Wszystko to, wszystkie doświadczenia, które nabędzie w swej pełnej cierpienia drodze, ostatecznie go ukształtują. A widz w tę przemianę uwierzy.

I do diaska, jakże to jest fenomenalnie napisane! Żadna z dotychczasowych produkcji z uniwersum (a ujmuję tu również pierwszą trylogię), nie miała jednocześnie tak brawurowych i tak wycyzelowanych dialogów. W żadnym słowie nie usłyszymy tu grama fałszu i sztuczności. A w połączeniu ze znakomitą grą aktorską, niektóre dialogi i monologi stają się wręcz ikoniczne – jak apel Kino Loya (genialny Andy Serkis) podczas ucieczki z więzienia, mowa pogrzebowa czy rozmowa Luthena Raela ze szpiegiem próbującym porzucić swe zadanie. Dla takich scen ogląda się „Andora” z zapartym tchem. Jakość intrygi, bezbłędne ukazanie postaci wraz z ich wszystkimi przywrami i właśnie te znakomite dialogi czynią „Andora” jednym z najlepiej napisanych seriali ostatnich lat. I nie, nie mam tu na myśli wyłącznie seriali gwiezdnowojennych.

https://www.youtube.com/watch?v=GANo-qV__Rw

Trzeba tu wszakże zaznaczyć, że nie znaczy to, iż w „Andorze” wypaliło po prostu wszystko, i nie można znaleźć na tym obrazie żadnej rysy. Na pewno w pierwszej połowie serialu – a już zwłaszcza podczas przygotowań do skoku – mocno cierpi tempo opowieści. Intryga związana z finansowaniem Rebelii jeszcze się nie rozwinęła, imperialne śledztwo nadal jest w powijakach, a serial już daje nam trochę wytchnienia, pozwalając poznać nowe postaci i dać nurka w wątek zupełnie poboczny. Nie czyni tego wszakże bezzasadnie, po prostu robi to trochę zbyt wolno, a tempo i dramatyzm wracają dopiero w trójodcinkowym wątku o imperialnym więzieniu. Ale, prawdę mówiąc, to przyjąłbym bez wahania nawet i dwie dodatkowe godziny dłużyzny, jeśli byłoby to ceną stworzenia postaci, których ekranowy los nie jest mi obojętny.

Cóż jeszcze można dodać? Może wspomnieć o świetnych rolach drugoplanowych – na czele z Mon Mothmą i żałosnym Syrilem Karnem? Może dodać słów kilka o tym, że scenografia w serialu jest wyśmienita? Może zachęcić wspominając o aktorze, który w „Grze o tron” odtwarzał rolę Qyburna? Nie, chyba nie trzeba. Chyba wystarczy powiedzieć, że „Andor” to prawdopodobnie najlepsze co się przydarzyło „Gwiezdnym Wojnom” od czasu „Powrotu Jedi”. Gorąco polecam.

  • Ocena DaeLa - 9/10
    9/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 13

  1. DaeL w obliczu problemów ekonomicznych w końcu wyjął z szuflady i otworzył tę kopertę z Disneya. Rozciął. Nożykiem.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. To teraz pytanie kto z redakcji przyniósł tę kopertę i kiedy to było 🙂

      Mnie się Andorze podobnie jak Mandalorian podobają, ale nie mam do nich większego zapału. Andor jest na pewno bardziej dynamiczny i przez swoje oderwanie od idiotycznych głównych wątków 3ciej trylogii znacznie lepiej wykorzystuje potencjał drzemiący w uniwersum.
      Andy Serkis to wyrzut sumienia branży filmowej z ten gość powinien mieć na koncie dziesiątki ról i być na topie od dekad. Przecież on jest w zasadzie głównie aktorem teatralnym.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Disney raczej nie jest teraz w kondycji finansowej odpowiedniej do tego, by do koperty włożyć cokolwiek bardziej wartościowego niż paczkę naklejek 🙂

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Piszecie, że warto. Tylko ja szczerze nie mam już na to siły. Nie mówiąc o czasie. To zapewne tylko wyjątek potwierdzający regułę. Jak widziałem urywki 3 sezonu Mando to się za głowę złapałem i uznałem, że dam sobie z tym spokój.
    Nie wiem czy Disney Star Wars jest czymś w co warto już inwestować.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Moim zdaniem można obejrzeć. Nie łączy się to w żaden sposób z innymi produkcjami Disneya (nawet z Obi-Wanem), więc możesz to potraktować jako jednorazowy wybryk, a resztę nowych Star Wars odpuścić.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Miałeś rację. Po Ashoce z rozpędu zacząłem i po 3 odcinkach jestem zadowolony. Szkoda że to wyjątek od reguły.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  3. Mnie zaś Andor trochę zawiódł. Nie to, żebym twierdził, że to zły serial. Zgadzam się z autorem recenzji niemal w każdym punkcie. Jednak mam do niego sporo zastrzeżeń, które mocno obniżają moją ocenę, a które autor recenzji, jako entuzjasta, przemilczał. Przede wszystkim serial ma ślamazarne tempo, akcja rozkręca się w nieskończoność, wciąż wchodzą jakieś dłużyzny, a fabuła przeskakuje na jakieś poboczne wątki, z których nic istotnego potem nie wynika. No bo co niby ważnego dla fabuły wynikło z tych odcinków więziennych? Że Imperium jest złe? To już wiemy przynajmniej od 1979 roku. No i może jeszcze, że młody Andor, który wpakował się do więzienia jak ostatni frajer, to dupek oraz idiota. Ale to już podejrzewałem od pierwszego odcinka. Mimo iż grana przez tego samego aktora, to jednak zupełnie inna postać niż w Rogue One. Tam mamy nieprzejednanego i zdecydowanego na wszystko agenta Sojuszu, a tutaj? Ktoś taki musiałby mieć pewne predestynujące cechy już wcześniej, nie wierzę w nagłe przemiany. To kolejna wada serialu. Brak bohatera (lub grupy bohaterów), która prowadziłaby nas przez to wszystko. Przez co serial ogląda się trochę jak te filmy składające się z niezwiązanych ze sobą nowelek z życia różnych ludzi, których łączy ze sobą jedynie miejsce i czas. No cóż, może się jeszcze rozkręci, bo potencjał jest zdecydowanie. Ktoś zadbał nawet o takie szczegóły urealniające uniwersum, jak ten randomowy chłopak od bomby, toczący bez konsultacji z nikim z bohaterów swoją własną wojenkę z Imperium w zemście za śmierć innego randoma. To był majstersztyk.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  4. Uniwersum Gwiezdnych Wojen jest już martwe. Recenzja najlepszego (według autora recenzji) serialu w świecie Star Wars zebrała 6 komentarzy. Ta marka interesuje już coraz mniej ludzi. Zabito zainteresowanie światem Jedi, a najgorzej, że zabito magię. Zresztą wyniki oglądalności to pokazują. Andor i 3 sezon Mandaloriana miały słabe oglądalności. Teraz jeszcze dobiją markę jakimś filmem. Choć pewnie skończy się jedynie na projektach. Dinsey nie zaryzykuje znów milionów.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Bez przesady. Może słabe wyniki spowodują, że będzie mniej StarWarsowych produkcji, ale marka nie zginie. Disney musi tworzyć nowe produkcje, więc nawet jeśli jakiś świat chwilowo osłabnie, to i tak kiedyś wróci

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  5. Andor to NEP: musieli zamiast silnej dzielnej niezależnej wprowadzić Golluma, Andora i Luthiena. Dodatkowo afera z kałachem.
    2. Mando jest spoko.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  6. Doskonały serial. Jestem zachwycony. Dobrze że się skusiłem. Ashoka wygląda blado przy tym.
    W zasadzie wszystko zostało napisane w recenzji.
    Ten serial pokazuje jak wielką wartością są świetni aktorzy w świetnie napisanych rolach. Kino i Luthen błyszczeli najmocniej.
    Jakbym miał się czepiać, to drugoplanowe postacie kobiece były zbędne, jak np. Bix czy Cinta. Nie pasowały i były sztuczne. Jednak nie były regułą, więc nie zepsuły serialu, tak jak w innych.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Może to głupie pytanie, ale tak z ciekawości – Rogue One oglądałeś? Bo jeżeli Andor ci się podoba to tamten film też powinieneś obejrzeć. To coś zupełnie innego niż nowa trylogia.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button