Święta za nami, sylwestrowy Tomb Raider ograny, Nowy Rok za pasem, a tymczasem w styczniu do kin trafi kilka ciekawych filmów. Zapraszamy na kolejny przegląd filmowych zapowiedzi. Na co czekacie? Podzielcie się swoimi typami w komentarzach.
Little Women – Greta Gerwig dwa lata temu filmem Lady Bird niemal rozbiła bank i otarła się o największe nagrody świata filmowego. Małe kobietki wydają się być drugim podejściem do podobnego tematu, z podobną ekipą i jasnym celem udowodnienia, że panie też potrafią robić filmy. Ponoć jest dobrze, ale czy to tylko kurtuazja, czy autentyczny podziw, dowiemy się na początku roku.
Razorblade: powiem tak – trzymam kciuki żeby to właśnie takie filmy tworzone przez kobiety i traktujące o kobietach szukających swojego miejsca ale również i siły przebicia w „męskim” społeczeństwie, gdzie w trailerach nic nie czuje się wrzucone „na siłę”, robiły furorę. Jakoś nie słyszałem tutaj przedpremierowych utyskiwań w stylu „komu się ten film nie spodoba jest jedną wielką szowinistyczną świnią”. A sam trailer zachęca a nie odpycha, mimo że to przecież kolejne podejście do ekranizacji. Chętnie obejrzę.
Crowley: A widziałeś Lady Bird? Bo słyszałem wiele dobrego, ale przyznam bez bicia, że nie oglądałem. Chyba trochę z takiego irracjonalnego przeczucia, że to właśnie film, który na osłodę paniom wciśnięto w oscarowe nominacje, bo nie było akurat nic lepszego. To oczywiście podejrzenie niczym nie uzasadnione i naprawdę mam ochotę go obejrzeć. Greta Gerwig jest dla mnie postacią raczej anonimową, ale współpraca z Noah Baumbachem to bardzo dobra rekomendacja.
SithFrog: Tematyka, obsada i Greta Gerwig? Biorę w ciemno. Takie historie o kobietach chcę oglądać, w taki – obcy mi kompletnie – świat się zanurzyć i poznać żeński punkt widzenia bez tandetnego okładania mnie po głowie dechą z napisem “mizoginia, patriarchat, seksizm”. Na zachodzie film robi furorę więc spodziewam się pewniaka.
Razorblade: No właśnie „Lady Bird” od dawna na celowniku i od dawna „tym razem obejrzę coś innego”. Tym bardziej jestem ciekaw co tutaj upichcono.
Dolittle – O ile się nie mylę będzie to trzecie podejście do ekranizacji przygód faceta gadającego ze zwierzętami (serię z Eddiem Murphym traktuję jako jedno). Wygląda na to, że ktoś próbuje sprawdzić, czy magia nazwiska Roberta Downeya jest w stanie samodzielnie pociągnąć taką produkcję.
DaeL: Pamiętam, że jako dziecko czytałem książkę “Doktor Dolittle i jego zwierzęta”… i jakoś mimo najszczerszych chęci nie mogę sobie przypomnieć ani jednej sceny z tego filmu. Ale po prawdzie to tych książek o gadającym ze zwierzętami weterynarzu były tuziny, więc pewnie coś przeoczyłem. W każdym razie wygląda mi to na kino familijno-przygodowe, raczej nie w moim guście. A Downey jr., coś mi tu bardziej trąci Sherlockiem Starkiem, niż XIX-wiecznym lekarzem.
Razorblade: mam dokładnie takie same odczucia jak DaeL po trailerze… widzę jakąś dziwną manierę u Roberta, w tych scenach które pokazują, mocno przypominająca raczej Sherloka niż Dolittle. Pewnie kiedyś obejrzę jak już będzie na netflixie. Do kina mnie nie ciągnie.
Crowley: Gdzieniegdzie ludzie przebąkiwali o nominacji do oscara dla Tony’ego Starka za całokształt marvelowej twórczości, ale ja jakoś tego nie widzę. Myślę, że produkcje w rodzaju Dr. Dolittle raczej nie zmienią mojej opinii o Downeyu, którego fenomenu trochę nie rozumiem. Lubię go, tak samo jak na przykład Keanu Reevesa, ale wybitnymi aktorami to oni nie są.
Natomiast sam film pewnie będzie miłym rodzinnym patrzadłem, ale to już nie te czasy, żeby gadające zwierzęta zwróciły czyjąkolwiek uwagę. Nie takie rzeczy się w kinach teraz pokazuje. Wieszczę klapę finansową.
SithFrog: Wybaczcie Crowleyowi, bo nie wie co mówi. Ja mam słabość do Keanu, bo wszyscy mamy, ale porównanie jednak trochę z czapki. Jak powiedzieć, że nie rozumie się fenomenu popu tak, jak nie rozumie się fenomenu disco polo. Downey Jr. to żaden Marlon Brando, ale na pewno nie jest aktorem jednej miny. Sam film zapowiada się nieźle chociaż trailer niczego nie urywa. CGI wygląda trochę zbyt sztucznie, a sama rola – sam nie wiem. Mam nadzieję, że Robert nie podda się johnnydeppizacji.
Psy 3. W imię zasad – Co ty wiesz o zabijaniu po raz trzeci. Chyba najbardziej nieoczekiwany sequel w historii kina. Dla miłośników Pasikowskiego i polskiej kinematografii fantastyczna niespodzianka, ale czy pan Bogusław jest w stanie to zagrać bez popadania w autoparodię?
DaeL: Mam poważne wątpliwości, czy uda się powtórzyć sukces pierwszej części. Psy to był solidny kryminał sensacyjny, ale jego kultowa pozycja wynika w dużej mierze ze świetnego tematu i przesyconej nihilizmem atmosfery czasów, o jakich opowiadał. Część druga nie miała już tego samego klimatu. Trzecie podejście może być niewypałem.
Crowley: Zabijcie mnie, ale nigdy nie dałem rady obejrzeć pierwszej ani drugiej części w całości. Koszmarny montaż, zwłaszcza dźwięku oraz dziwaczne, przestylizowane aktorstwo – zwłaszcza Lindy – odrzucały mnie za każdym razem. Pewnie teraz będzie lepiej, ale skoro magia tytułu na mnie nie działa, a do postaci nie czuję żadnego sentymentu, to i tym razem odpuszczę. Polskie kino to nie na moje nerwy.
SithFrog: Możemy sobie przybić piątkę, bo mam podobnie. Rozumiem kultowość Psów 1-2 i dialogów z tychże, ale nie działa na mnie magia samych filmów. Fajnie, że mieliśmy swoje produkcje o SB i mrocznych sferach transformacji, ale to se ne verati. Zwiastun napakowany odniesieniami do poprzednich części. Oby to był tylko marketing, a nie cała oś fabularna. Może się przejdę, bo to jednak nie jest poziom dna i Vegi, ale nie czekam z wypiekami na twarzy (ani nigdzie indziej).
Razorblade: Ha! Jest nas nawet 3. Też „Psy” nie wywołują u mnie najmniejszych emocji… gdzie myśmy się uchowali.
The Peanut Butter Falcon – Film drogi o upośledzonym chłopaku, który ucieka z placówki opiekuńczej, żeby z pomocą napotkanego dziwaka dotrzeć do szkoły dla wrestlerów. Brzmi wystarczająco ciekawie, żeby dać mu szansę, chociaż główną rolę gra Shia LaBeouf.
Razorblade: Trailer mnie chwycił, więc zdecydowanie tak… czekam na polską premierę z utęsknieniem i ogromnymi nadziejami.
Crowley: Gdyby nie hasło rzucone przez Razora, pewnie bym o tym filmie usłyszał kilka lat po premierze albo wcale. LaBeouf to jeden z kilku aktorów, którzy wzbudzają we mnie wszelkie najgorsze odczucia. Ani go nie widziałem w dobrej roli, ani on swoim wyglądem nie pasuje do niczego poważnego. No wkurza mnie. Dlatego liczę na dobry film. Trailer wygląda trochę pretensjonalnie, ale może to tylko wrażenie, bo historia jest na tyle absurdalna, że może się udać. Pattison skutecznie uciekł od bycia wampirem, Radcliffe od bycia Harrym (inna sprawa czy zwłoki puszczające bąki to szczyt aktorskich marzeń), więc może i Shia ucieknie od Sama Witwicky’ego.
SithFrog: W kinach przez chwilę mignął w Polsce “Słodziak”. LaBeouf tam gra i napisał scenariusz. Jeśli chcesz się nauczyć lubić tego gościa to szczerze polecam seans. A Masłoorzechowy Sokół wygląda jak ciepła, wzruszająca przygoda i nie mogę się doczekać premiery. Wygląda jak produkcja, która ma wszystko, żeby mnie chwycić za gardło i wycisnąć z łez jak cytrynę, a na koniec zostawić z ciepłem na sercu i wiarą w ludzi.
Bad Boys for Life – Strzelałeś kiedyś z dwóch pistoletów jednocześnie? A strzelałeś kiedyś z dwóch pistoletów jednocześnie lecąc w powietrzu? W tym filmie na pewno będą tak robić. Powroty do tytułów popularnych przed laty są raczej ryzykowne – stara publiczność już dawno dorosła, a młoda ma nowych bohaterów.
Crowley: Nikt nie chce nic napisać, więc ja zacznę… To będzie porażka. Will Smith już nie sprzedaje swoim nazwiskiem wszystkiego, Martin Lawrence wygląda jakby zjadł Martina Lawrence’a i połowę jego rodziny, a ludzie, których bawiły poprzednie filmy z serii mają ciekawsze rzeczy do roboty niż oglądanie filmów. Nastolatki na to nie pójdą, bo nie będą w ogóle tych dwóch gości kojarzyć, a coś mi się wydaje, że będzie raczej efekciarsko niż efektownie.
SithFrog: Akurat wróciłem z kina i po raz trzeci widziałem ten zwiastun. Wywołuje we mnie podobne emocje jak mijający mnie tramwaj, ale ja jestem anty od dawna. Ubóstwiam pierwszą część, a odpadłem na drugiej, która już była przekombinowana i przesadzona. Kompletnie mnie nie grzeje.
1917 – Sam Mendes za kamerą operowaną przez Rogera Deakinsa w filmie wojennym kręconym jednym ujęciem. Będzie hicior? Wizualnie na pewno.
DaeL: Z jednej strony trailer jest jakiś dziwnie efekciarski. Z drugiej strony to Sam Mendes, który zna się na robieniu filmów. Z trzeciej strony jego ostatnie produkcje (szczególnie Spectre) nie przypadły mi do gustu. A z czwartej strony film zbiera świetne recenzje. Więc nie wiem co o tym myśleć. Ale na pewno wybiorę się do kina.
Crowley: No właśnie mam wrażenie, że nie przyłożono się przy tworzeniu zwiastunów. Ten film na papierze ma wszystko, co mieć powinien, żeby być komercyjnym i artystycznym sukcesem, a z tych fragmentów kompletnie tego nie widać. Nie pokazano w żaden sposób maestrii operatorskiej, a podobno pod tym względem Deakins znowu przeszedł sam siebie. Niby jestem spokojny o rezultat, a trochę jednak z tyłu głowy mam wątpliwość, czy aby magia uznanych nazwisk nie rozdmuchała moich oczekiwań ponad miarę.
SithFrog: Na dużym ekranie zwiastun robi wrażenie, ale miałem to nieznośne poczucie, że właśnie obejrzałem telegraficzny skrót całego filmu. Poza tym w moich oczach slogan “film twórców Skyfall” to jest raczej strzał w stopę niż w dziesiątkę. Z drugiej strony nie mówię “nie”. Obsada i temat obiecujące.
Gentlemen – Guy Ritchie po raz kolejny wraca do gatunku, w którym czuje się najlepiej – kina gangsterskiego. Czy będzie to powrót do do formy Porachunku i Przekrętu, czy może raczej Revolver i Rock’N’Rolla?
DaeL: Ritchie to najbardziej nierówny reżyser w historii brytyjskiej kinematografii, więc naprawdę nie wiem czego się spodziewać. Najlepsze filmy ma już chyba za sobą (i to 20 lat za sobą), ale gdyby utrzymał formę z Sherlocków albo Kryptonim U.N.C.L.E. to byłbym ukontentowany.
Crowley: Dwa pierwsze filmy Ritchiego uwielbiam i traktuję jako taki europejski odpowiednik Tarantino – łobuzerskie, luzackie, precyzyjnie zrobione kino sensacyjne z ogromną dawką czarnego humoru. Proste i szalenie efektowne. Potem facet się całkowicie pogubił, a kiedy dostał drugą szansę, zaczął tworzyć kompletnie nijakie hollywoodzkie przeciętniaki. Brakuje mi tego zawadiackiego, zadziornego i niepoprawnego Ritchiego. Chciałem, żeby jego Aladyn był fajny, szybki i efektowny, a wyszło jak wyszło. Czy w końcu się uda? Wątpię, ale Hugh Grant w zwiastunach kupił mnie całkowicie. W Paddingtonie pokazał się w zupełnie nowej roli i wyszło znakomicie. Kibicuję mocno, żeby tym razem było jeszcze lepiej.
SithFrog: A ja mam tak, że najgorsze filmy Ritchiego oceniam na 6. On nawet jak się pogubi i przekombinuje to zapewnia w wariancie minimum świetną rozrywkę, gęsty klimat i taki cockney, że boki zrywać nawet jeśli bohater po prostu czyta przepis na zupę. Dopóki Guy trzyma się kina gangsterskiego, dopóty zawsze będę optymistą aż do napisów końcowych.
Crowley: Nawet Revolver tobą nie wstrząsnął? Ja tego bełkotu nie dałem rady zdzierżyć. Zresztą Rock’N’Rolla wcale lepszy nie był. Dla mnie to były filmy koszmarne, ze strasznie bałaganiarskim i niezrozumiałym scenariuszem oraz przede wszystkim absolutnie nie śmieszne. Niby miały być podobne do Przekrętu i Porachunków, a wyszły beznadziejnie. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
Color out of space – Lovecraft, Richard Stanley w roli reżysera i Nicholas Cage w roli Nicholasa Cage’a. Wygląda to wszystko podejrzanie mocno podobnie do Mandy, a ponieważ każdy romans z Samotnikiem z Providence jest czymś dobrym, to wypada po prostu trzymać kciuki.
DaeL: “Kolor z przestworzy” (albo “Kolor z innego wszechświata” jak to niezbyt zgrabnie przetłumaczono w najnowszym – skądinąd niezłym – przekładzie Lovecrafta) to zdecydowanie opowiadanie, które pasuje do stylu Cage’a. Psychodeliczne barwy, zmieniająca się fauna i flora oraz rodzina powoli trawiona przez tajemniczą chorobę ciała i umysłu – to pozwoli Cage’owi rozwinąć skrzydła jeszcze bardziej niż Mandy. Bardzo liczyłem na to, że Guillermo del Toro zekranizuje “W górach szaleństwa”, ale póki co ten projekt jest martwy (czy może raczej “spoczywa wiekami”). Więc z radością przyjmuję uderzenie z innego lovecraftowskiego frontu. No i prawdę powiedziawszy bardzo mocno trzymam kciuki za tę ekranizację, bo Samotnik z Providence ma trochę pecha do adaptacji. Wielu mistrzów horroru czerpie z niego pełnymi garściami, ale takiej autentycznie dobrej ekranizacji jego książek jeszcze nie było.
Razorblade: Dokładnie tak jak DaeL. Ja chcę dobrze zrobionego Lovecrafta na ekranie. Z drugiej strony rozumiem że ciężko może być sfilmować i zagrać takie czysto lovecraftowe szaleństwo i przerażenie.
Crowley: To jest trochę zastanawiające, czemu nikomu nie chce się iść na całość jeśli chodzi o Lovecrafta. Przecież w popkulturze narosło wokół jego twórczości tyle różnych naśladowców i rozwinięć, że w zasadzie nie trzeba nic nowego wymyślać. Trochę macek, trochę szaleństwa, trochę dziwactw i obrzydliwości i voila. Mam nadzieję, że tym razem się uda. Zwiastuny wyglądają całkiem obiecująco. Oby tylko było odpowiednio dużo Lovecrafta w Lovecrafcie. Cage faktycznie pasuje tu jak ulał.
SithFrog: Prawdziwi mężczyźni nie boją się różowego! Podobno. Nie znam tego opowiadania, a zwiastun wygląda jak nieudana ekranizacja Kinga z lat 90tych. Mam nadzieję, że się mylę, ale po tym co zobaczyłem raczej nie wybrałbym się do kina. Może obejrzę jak trafi na Netflixa.
Ja jak zwykle nie w temacie, bo prawie wszystko zostało już powiedziane, a tak naprawdę styczeń nie zachwyca jeśli chodzi o filmy. Chciałem się zapytać o sprawę czysto techniczną, bo się nie orientuje. Gdzie puszczają Mandalorianina z dubbingiem, bo wiem, że jest, a tej całej platformy Disnay plus chyba nie ma. Ja sobie cały sezon obejrzałem z napisami, ale widziałem, że jest dubbing czyli powinno gdzieś to w Polsce lecieć, chyba, że zrobili dubbing już na wszelki wypadek jak platforma wejdzie do Polski, albo dla licznej Polonii w Stanach. Co do samego serialu odcinki 1 i 8 najsłabsze, a poza tym bardzo przyzwoity film i aż szkoda, że Favreau, nie dostał do zrobienia chociaż jednego (najlepiej pierwszego) filmu z tej trylogii Rey, ale patrząc na sukces serialu może dadzą mu jakiś naprawdę duży Star Warsowi projekt.
Polski dubbing jest na Disney+ – zrobili pewnie pod wejście do Polski.
Dokładnie tak – Mandarynian po polsku jest na Disney+, którego w Polsce nie ma. Because Disney.
Jeśli nie chcesz zakładać konta przez VPN, można ją sobie jedynie nielegalnie pobrać, pewnie ze świnkomorskuj.pl albo podobnego serwisu.
Chodzi mi tylko o to, że dubbing jest, ale platformy w Polsce nie ma, ale czy można w takim razie oglądac ten serial z dubbingiem legalnie? Chyba nie. Bo na przykład na stronie disney plus jest napisane – zostań abonentem. Aj nic z tego nie rozumiem, dobrze, ze jeszcze niektóre strony z filmami i serialami działają, bo niektóre rozwiązania tych wszystkich stacji i tym podobnych są cięzkie do ogarnięcia. Np to Apple TV+, czy to w ogóle cokolwiek warte, na razie szczerze wątpię.
Mandalorian legalnie i oficjalnie jest dostępny jedynie na platformie Disney+. Na ten moment nie da się zostać abonentem tego serwisu w Polsce. Rejestrując się np. z USA (jeśli się tam mieszka, lub przez VPN), można Disney+ mieć i oglądać, w tym dubbingowaną wersję Mandalorianina. W przyszłości na pewno serwis trafi i do nas, ale na razie jest jak jest.