KsiążkiPieśń Lodu i Ognia

Czytamy Nawałnicę Mieczy #70: Jon IX

Czarny Zamek wciąż się broni, ale sytuacja garnizonu jest coraz bardziej dramatyczna.

Streszczenie

Po północnej stronie Muru praca wre.

Odgłosy siekier i pił słychać wyraźnie w znajdującej się na szczycie Muru szopie, do której obrońcy udają się, by odpocząć. Wszyscy zdolni dzierżyć broń praktycznie z niego nie schodzą, gdyż podróż żelazną klatką trwa zbyt długo. Mimo potwornego zmęczenia Jon bardzo mało sypia, a nawet gdy udaje mu się zasnąć, śni o walce.

Wychodząc z szopy widzi, że znajdujący się w dole obóz Dzikich budzi się do życia, a ich łucznicy, skryci za manteletami, zbliżają się do Muru. Pypa, mimo ich marnej sytuacji, nie opuszcza dobry humor, co pozytywnie wpływa na morale obrońców. To on ponazywał słomiane kukły odziane w czarne płaszcze imionami braci nieobecnych w Czarnym Zamku. Obrońcy zakładali się, która przyciągnie najwięcej pocisków. Póki co prowadzi kukła przezwana Eddem Cierpiętnikiem.

Jon przez dalekowidz maestera Aemona przygląda się obozowi Dzikich. Pod namiotem Mance’a Raydera widzi Val oraz będącą w bardzo zaawansowanej ciąży Dallę. Poród musi być kwestią dni. Spostrzega też Varamyra Sześć Skór i jego cieniokota. Rozgląda się dalej i dostrzega budowanego przez Wolnych Ludzi żółwia – oblekają go właśnie skórą zdjętą z mamuta, pracami zaś zawiaduje Tormund Zabójca Olbrzyma. Sama machina przypomina odwróconą do góry dnem łódź z przyczepionymi do niej ośmioma drewnianymi kołami. Jon zakłada, że użyją jej do ataku jeszcze dzisiaj i upewnia się u Grenna czy beczki zostały wypełnione. Ten potwierdza, po czym Jon każe mu pójść się zdrzemnąć. Musi mieć siłę, bo tylko on jest w stanie ruszyć je z miejsca. Odkąd poznał Grenna, ten zmężniał i wyraźnie wyrósł. Zaczął faktycznie przypominać tura, którym przezywał go Alliser Thorne, czy też żubra, jak określił go polski tłumacz.

Jon ponuro zapatruje się na perspektywy obrońców: skończyła im się smoła, na wyczerpaniu był olej, strzał również zaczynało brakować. Co gorsze: wczoraj w nocy otrzymali wiadomość od dowódcy Wieży Cieni – Denysa Mallistera – że Bowen Marsh w pościgu za Dzikimi zapuścił się aż do Rozpadliny, gdzie na Moście Czaszek stoczył z nimi krwawą bitwę. Wygrał, ale stracił stu ludzi, samemu odnosząc ciężkie rany. Jon wiedział, że w tej sytuacji nie doczekają się szybko odsieczy.

Zgodnie z oczekiwaniami, jeszcze tego samego dnia dochodzi do ataku pod osłoną żółwia. Machina jest niezwykle powolna – porusza się pchana przez znajdujących się pod nią ludzi – stanowi więc łatwy cel dla łuczników. Niestety, obłożona wilgotnymi skórami, nie chce się zapalić. Nie zatrzymują jej również wystrzeliwane ze skorpionów bełty ani miotane przez katapulty kamienie. Jon wie, że gdy dotrą do bramy, ustawią żółwia równolegle do Muru i zaczną toporami rozbijać naprawione pośpiesznie wrota. Z tymi rozprawią się szybko, dłużej zajmie usunięcie gruzu, którym zasypali część tunelu. Gdy uporają się i z tym, zostaną im już do pokonania dwie kraty oraz ludzie, których do obrony pośle Jon.

Straży pozostała broń ostatniej szansy – wypełnione tłuczniem, żwirem oraz zamarzniętą wodą dwanaście beczek. Zużywają cztery, nim udaje im się roztrzaskać przednią część żółwia i znajdujących się pod nim ludzi. Tym razem znów udało się powstrzymać Dzikich. Ale co będzie jutro?

Jon jest wykończony, doskwiera mu też rana w nodze, postanawia zatem udać się do zamku po senne wino. Mur należy do Pypa.

Wino rzeczywiście pomaga – w końcu zasypia. Gdy się budzi, stoi nad nim czterech obcych ludzi. Zdumiony Jon zastanawia się, czy w czasie gdy spał Mur padł, ale po chwili zauważa, że wszyscy intruzi ubrani są na czarno. To ludzie z Nocnej Straży. Gdy chce się dowiedzieć, co tu się właściwie dzieje, dwaj z obcych wywlekają go z łóżka i prowadzą do samotni Mormonta. Ze znajdujących się tam ludzi zna maestera Aemona, septona Celladora oraz Wyntona Stouta, przy czym ten drugi jest pijany, a trzeci drzemie. Oraz Allisera Thorne’a, który prezentuje go nieznanemu mężczyźnie zasiadającemu w fotelu lorda dowódcy. Ser Alliser jest równie czarujący, jak Jon go zapamiętał, przedstawia zatem Snowa jako bękarta Neda Starka i „sprzedawczyka”.

Obecność Thorne’a, który ostatnio przebywał we Wschodniej Strażnicy, świadczy, że pozostali bracia również przybyli stamtąd. Jon zakłada, że to Cotter Pyke przysłał im posiłki. Chce wiedzieć, ilu ich przybyło, ale rozwalony w fotelu nieznajomy zimno stwierdza, że to on tu jest od zadawania pytań. A tych ma sporo w kontekście oskarżeń wobec Jona o dezercję. Czy zaprzecza, że porzucił zaprzysiężonych braci, którzy zginęli na Pięści Pierwszych Ludzi i przyłączył się do Mance’a Raydera?

Wtrąca się Aemon, stwierdzając, że zbadali już tę sprawę z Donalem Noye’em i wyjaśnienia Snowa ich usatysfakcjonowały. Nieznajomy chce jednak wysłuchać ich osobiście. Wściekły Jon odpowiada, że nikogo nie porzucił, lecz wyruszył z Qhorinem Półrękim na rekonesans do Wąwozu Pisków. Tam przyłączył się do Dzikich na wyraźny rozkaz Półrękiego, który obawiał się, że Rayder odnalazł Róg Zimy.

Wzmianka o artefakcie wyraźnie rozbawia Thorne’a. Z kolei nieznajomy mężczyzna okazuje się przeczulony w kwestii tytulatury. Przedstawia się też w końcu jako Janos Slynt, lord Harrenhal. Do czasu powrotu Bowena Marsha objął dowodzenie Czarnym Zamkiem. Nakazuje Jonowi, by zwracał się do lepszych od siebie z należytym szacunkiem. Chce wiedzieć, czy Snow dzielił łoże z Dziką. Gdy Jon potwierdza, Slynt z satysfakcją zauważa, że tym samym złamał przysięgę. Snow nie chce używać argumentu o tym, że z połowa załogi Czarnego Zamku regularnie odwiedza burdel w Mole’s Town, bo takie porównanie byłoby obelżywe dla Ygritte. Doprecyzowuje więc, że złamał przysięgę z kobietą. Nie jest natomiast renegatem i uciekł od Dzikich przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Slynt w odpowiedzi na to nakazuje przyprowadzić drugiego więźnia – użycie tego sformułowania jasno wskazuje, że za takiego uważa też Jona. Mężczyzna jest niskim człowieczkiem, noszącym na twarzy ślady brutalnego pobicia. Snow z trudem rozpoznaje w nim Grzechoczącą Koszulę. Slynt wskazuje na Jona i pyta Lorda Kości, czy to człowiek, o którym mówił. Ten potwierdza, dodając, że Snow zabił Półrękiego, po czym błagał, by Grzechocząca Koszula darował mu życie.

Slynt triumfuje. Pyta Jona, czy Półręki kazał mu, by go zabił. Snow odpowiada, że nakazał mu spełniać wszystkie polecenia Dzikich. Wiedział, że wpadną w ich ręce i to, że Grzechocząca Koszula i tak nie daruje mu życia. Slynt, patrząc na żałosne widowisko, jakim obecnie jest Lord Kości, nie wierzy, by kogoś takiego bał się legendarny Qhorin Półręki. Ma też dość sprecyzowane zdanie na temat Jona oraz własnych zdolności.

– Wysłuchałem cię! Wygląda na to, że ser Alliser trafnie cię ocenił. Kłamiesz jak bezczelny bękart. Nie będę tego tolerował. Nie będę! Może udało ci się oszukać tego kalekiego kowala, ale nie Janosa Slynta. O nie. Janos Slynt nie da się łatwo wziąć na lep. Czy myślisz, że mam czaszkę wypchaną kapustą?
– Nie wiem, czym masz wypchaną czaszkę. Wasza lordowska mość.

Thorne zakłada foliową czapeczkę i wiąże zamordowanie Półrękiego ze śmiercią Mormonta. Spisek mógł obejmować również Benjena Starka – kto wie, czy nie przeszedł na stronę Raydera i teraz nie przebywa w jego obozie. Starkowie już tacy są. Slynt zgadza się. Poznał ich zbyt dobrze.

Jon nie ma zamiaru spokojnie wysłuchiwać obelg pod adresem stryja i swoim. Pokazuje dłoń, którą poparzył broniąc lorda dowódcę przed upiorem. Jego stryj zaś był człowiekiem honoru i nigdy by nie złamał przysięgi. Thorne kpi, czy tak samo jak Snow.

Włącza się Cellador, usłużnie przypominając, że Jon nie złożył przysięgi w sepcie, lecz przed czardrzewem. Utrzymywał, że to bogowie jego ojca, ale są przecież również bogami Dzikich. Aemon spokojnie przypomina, że to bogowie Północy. A Jon Snow po śmierci Noye’a przejął dowodzenie w Czarnym Zamku i obronił go przed całą potęgą Dzikich. Okazał się człowiekiem wiernym i odważnym. Gdyby nie on, Slynt w twierdzy nie zastałby ich, lecz Mance’a Raydera. To obiecujący i zdolny młodzieniec, co dostrzegł już lord dowódca Mormont.

Slynt jest innego zdania: bękart ma na rękach krew Półrękiego. Może i Mormont mu ufał, ale jakie ma to teraz znaczenie? Slynta też zdradzili ludzie, którym ufał. A ojciec Snowa zginął śmiercią zdrajcy tyle że jako wysoko urodzony dał pod miecz szyję. Na Snowa starczy stryczek. Każe Thorne’owi zaprowadzić renegata do celi. Gdy Alliser kładzie mu rękę na ramieniu, Jon wyrywa się i chwyta go za gardło z taką siłą, iż unosi w powietrze. Gdyby go nie odciągnięto, wydusiłby z rycerza życie. Dla Thorne’a to kolejny dowód na to, że Snow jest w rzeczywistości Dzikim.

Postaci występujące w rozdziale

  • Jon Snow
  • maester Aemon
  • Janos Slynt
  • Alliser Thorne
  • Glendon Hewett
  • septon Cellador
  • Pypar
  • Grenn
  • Owen Przygłup
  • Hareth, zwany Koniem
  • Atłas
  • Baryła
  • Tim Splątany Język
  • Mully
  • Zapasowy But
  • Hobb
  • Dalla
  • Val
  • Tormund Zabójca Olbrzyma
  • Varamyr Sześć Skór
  • Lord Kości, zwany Grzechoczącą Koszulą
  • Wynton Stout

Wspomniani

  • Mance Rayder
  • Robert Baratheon
  • Eddard Stark
  • Jeor Mormont
  • Denys Mallister
  • Cotter Pyke
  • Benjen Stark
  • Bowen Marsh
  • Otthen Yarwyck
  • Qhorin Półręki
  • Endrew Tarth
  • Aladale Wynch
  • Wynton Stout
  • Eddison Tollett
  • Tumberjon
  • Watt z Długiego Jeziora
  • Czerwony Alyn z Różanego Lasu
  • maester Mullin
  • Zei
  • Ygritte
  • Donal Noye

Ważne informacje

  • Zapasy broni w Czarnym Zamku są na wyczerpaniu.
  • Mieszkańcy Mole’s Town uciekli na południe.
  • Dzicy coraz lepiej radzą sobie w szturmowaniu Muru – z pomocą osłon i żółwia są w stanie podejść pod samą bramę, mogą już też razić obrońców na szczycie, chociaż na ten moment wiemy o zaledwie jednym strażniku, którego zdołali w ten sposób zabić.
  • Praktycznie wszyscy zdolni do walki nie schodzą z Muru, odpoczywając w drewnianej szopie na jego szczycie. Po zniszczeniu schodów jedynym sposobem, by dostać się na górę, jest powolna podróż żelazną klatką. W Czarnym Zamku zostali tylko ci, którzy nie są w stanie dzierżyć broni z powodu wieku lub stanu zdrowia.
  • Bowen Marsh, który na czas nieobecności Mormonta przejął dowodzenie w Czarnym Zamku, postąpił dokładnie tak, jak założył Mance Ryder – uganiał się za Dzikimi, dając się odciągnąć od miejsca, gdzie miało nastąpić główne uderzenie. W swym pościgu dotarł aż do znajdującego się na zachód od Muru Mostu Czaszek, gdzie starł się z dowodzonymi przez Płaczkę Dzikimi. Mimo zwycięstwa, stracił aż stu ludzi i sam odniósł poważne rany.
  • Janos Slynt i Alliser Thorne przybyli ze Wschodniej Strażnicy. Thorne jest tam zbrojmistrzem. Wcześniej to samo stanowisko piastował w Czarnym Zamku, ale Jeor Mormont wysłał go do Królewskiej Przystani. Liczył, że ten jako rycerz mający znajomości na dworze, zdoła stanąć przed obliczem króla i przedstawić mu petycję Nocnej Straży. Przy okazji mógł odsunąć go daleko od Jona, który w napadzie szału groził zbrojmistrzowi sztyletem. Thorne zabrał ze sobą wciąż ruszającą się dłoń Jafera Flowersa – jednego z dwóch upiorów, które ożyły po przeniesieniu ich na południową stronę Muru. Miała ona stanowić spektakularny dowód na to, że umarli zagrażają Królestwu. Na nieszczęście Straży pełniącym obowiązki namiestnika był wtedy Tyrion Lannister, który nie lubił Thorne’a: kazał umieścić go w nędznej komnacie i odwlekał jak mógł audiencję. Podczas jednej z nich rycerz w końcu zdołał zabrać głos, tyle że do tego czasu ręka zdążyła zgnić i Thorne nie miał żadnego dowodu na potwierdzenie swoich słów. Tyrion zbył go, pozwalając zabrać więźniów z lochów, wykpiwając jednocześnie rewelacje zbrojmistrza o upiorach.

Komentarz

Starzy znajomi powracają! Grzechocząca Koszula pojawił się jeszcze na początku tego tomu, ale Slynta i Thorne’a widzieliśmy po raz ostatni Starciu królów. Na nieszczęście Jona cała trójka szczerze go nie znosi. Przy czym dawnego dowódcę Złotych Płaszczy spotyka po raz pierwszy w życiu, zatem jego niechęć może się wydawać najmniej zrozumiała. Tak jak w ogóle negatywne nastawienie lorda Janosa do Starków, którzy akurat jemu nic złego nie zrobili. Było raczej na odwrót: to w końcu opowiedzenie się Slynta po stronie Lannisterów w dużej mierze zadecydowało o porażce pałacowego przewrotu, jakiego próbował dokonać Eddard Stark. Wykazał się też sporą gorliwością, gdy Joffrey nakazał zgładzić Neda.

Skąd więc jego nienawiść do Starków? W mojej ocenie można tłumaczyć ją na trzy sposoby. Może być ona wynikiem autentycznego przekonania, iż namiestnik był zdrajcą i zamierzał obalić króla, z którym Slynt związał swoją fortunę. Równie dobrze Janos po prostu konsekwentnie i cynicznie trzyma się wersji o zdradzie Starka, bo ta była i dalej jest dla niego wygodna. Może wreszcie jej źródłem jest gorycz wynikająca z trafienia na Mur, gdzie co prawda zesłał go Tyrion Lannister, ale głównym tego powodem była rola, jaką Slynt odegrał w upadku Starka, który niejako zemścił się na nim zza grobu.

Możliwe również, że nie należy tu doszukiwać się autentycznej niechęci do Starków, lecz zwykłego cynizmu i chęci przypodobania się Thorne’owi, który dla Slynta wydaje się cennym sojusznikiem. Z pewnością rola ser Allisera w aresztowaniu Jona jest nie do przecenienia. Już choćby poprzez to, co zdążył wcześniej Janosowi o nim naopowiadać. Thorne ma przynajmniej rzeczywisty powód, by Snowa nienawidzić. To przecież po zatargu z nim został wysłany do stolicy, by wrócić z niej już nie na stanowisko zbrojmistrza w Czarnym Zamku, lecz mniejszej i przez to niezbyt perspektywicznej dla dalszej kariery Wschodniej Strażnicy. Ktoś może co prawda powiedzieć, że Thorne prześladował Jona, odkąd ten tylko pojawił się na Murze, nie potrzebując ku temu żadnych powodów. Tyle że one były. Ser Alliser w czasie Rebelii Roberta walczył po stronie lojalistów i choć to Tywinowi Lannisterowi powinien „podziękować” za zesłanie na Mur, można zakładać, że za swój los wini również Starków, którzy od początku byli wśród buntowników. Nienawiść do tego rodu jest jak dla mnie jedynym sensownym wytłumaczeniem dla absurdalnych oraz obrzydliwych oskarżeń Thorne’a pod adresem Benjena Starka – jakby nie było jego zaprzysiężonego brata, który zaginął pełniąc służbę za Murem.

Grzechocząca Koszula również Snowa nie kocha, nie dziwi więc, że poddany brutalnemu przesłuchaniu, ochoczo go pogrąża. Zresztą z jego perspektywy niewiele minął się z prawdą, a co najwyżej lekko ją podkoloryzował: Jon przecież zabił Qhorina, a wyjaśnienia, że zrobił to niejako na jego rozkaz, z boku trudno uznać za szczególnie przekonujące. Tej egzotycznej koalicji, wspartej jeszcze przez wiedzącego – mimo swego zapijaczenia – skąd wieje wiatr septona Celladora, próbuje przeciwstawić się maester Aemon. Jest w tym jednak osamotniony.

Trzeba oddać Martinowi, że chociaż – co niezwykle trafnie w poprzednim rozdziale Jona punktował BT – same zmagania o Mur są mocno wydumane, mechanizm walki o władzę jak zwykle opisuje w sposób realistyczny. Slynt może i jest podły, a także groteskowy w swym samozadowoleniu, ale też sprytny. Ktoś inny nigdy nie dochrapałby się objęcia komendy nad Złotymi Płaszczami, nie mówiąc już o tytule lorda Harrenhal. To ostatnie co prawda niezbyt mu się przysłużyło, ale najwyraźniej nie zmniejszyło jego apetytu na zaszczyty. Póki co idzie mu nieźle: działając metodą faktów dokonanych przejmuje komendę nad Czarnym Zamkiem i pozbywa się niewygodnego bohatera, który zdołał utrzymać twierdzę mając szczątkowy garnizon. Dzięki temu nie dość, że zyskuje wpływowego sojusznika w postaci Thorne’a, jednocześnie otwiera sobie drogę do ostatecznego pozbycia się Jona. Jeśli to mu się uda, będzie mógł próbować przypisać sobie część jego zasług i pokazać się w nadchodzących wyborach na lorda dowódcę jako człowiek, który ocalił Czarny Zamek, Nocną Straż, a może i całe Królestwo.

Ten rozdział w formie skondensowanej prezentuje to, co jest jednym z głównych wątków Pieśni: walka o władzę przykrywa cel, dla którego władzę w ogóle się sprawuje. Dla Slynta ważniejsze od szturmujących Mur Dzikich jest korzystne ustawienie się przed zbliżającymi wyborami. Zwalczając wrogów wewnętrznych, kompletnie lekceważy zewnętrznych. Działaniem swym nie różni się niczym od lordów Siedmiu Królestw, tak zajętych grą o tron, że nie dostrzegają śmiertelnego zagrożenia, które mogą przynieść zimowe wichry.

To mi się podoba 4
To mi się nie podoba 0

Dżądżen

Fan twórczości Martina i dobrego wina. Lubię historię i suchary. Wolny czas spędzam w ogrodzie przeklinając Matkę Naturę za jej hojność.

Polecamy także

Komentarzy: 8

  1. Ten plan Dzikich z podejściem pod Mur pod „żółwiem” wygląda na trochę naiwny, musieli przewidywać, że Nocna Straż będzie miała jakieś beczki, czy głazy na szczycie Muru, które na nich zrzuci. Jeden żółw nie mógł nic zdziałać. Z drugiej strony Dzicy nie mieli wyszkolonej armii, sam Mance Rayder też pewnie nie znał się do końca na strategii.

    Co do Slynta i jego nienawiści do Snowa. Myślę, że przejął ją od tych, którzy kazali mu pozbyć się Jona, jak już przybędzie do Nocnej Straży. Slynt jest absolutnie wyrachowanym cwaniaczkiem i przydupasem. Jak trzeba się podlizać Thorne’owi i jego spółce, to nie ma problemu w odegraniu nienawiści, czy nawet jej wzbudzeniu w sobie.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Zgadzam się, że mógł ją autentycznie w sobie wzbudzić 🙂 aczkolwiek w rozmowie Bluetiger zwrócił mi uwagę, że Slynt o tyle mógł szczerze nienawidzić Neda, bo ten chciał osadzić na tronie Stannisa, który z kolei był realnym zagrożeniem dla Slynta, bo wiedział o jego machinacjach i korupcji.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  2. Można powiedzieć, że Tyrion kierował się szlachetnymi pobudkami albo przynajmniej poczuciem sprawiedliwości wysyłając Slynta na Mur, ale jednocześnie wyświadczył tym niedźwiedzią przysługę Jonowi, którego przecież bardzo polubił. Ot kolejny przykład Martinowskiej złośliwości losu 😉
    Tyle dobrego, że tym razem to Stark (a właściwie pół-Stark) ostatecznie wyszedł z tej konfrontacji zwycięsko 🙂

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Tyrion pewnie nie przypuszczał, że sytuacja na Murze zmieni się tak szybko. Myślał pewnie, że Mormont jeszcze pożyje i wymusi posłuch. Swoją drogą, jestem ciekawa pewnej sprawy. Tyrion wysłał oprócz Slynta jeszcze kilku ludzi na Mur, w tym Allara Deema. Deem pewnie został wypchnięty za burtę, jak tego chciał Tyrion. Co z resztą?

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Teraz nie mam dostępu do książki, więc musiałbym sprawdzić, aczkolwiek nie wiem czy tam coś jest. Jeśli już to w dodatkach, ale nie pamiętam, czy w ogóle pozostali zesłani zostali wymienieni z imienia. Jak coś pomyliłem, to proszę poprawcie mnie.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Moim zdaniem chciał przede wszystkim pozbyć się nielojalnego wobec siebie Slynta i osadzić lojalnego wobec siebie Bywatera. A tak naprawdę zamienił człowieka Littlefingera na człowieka Varysa (bo to on zaproponował jego kandydaturę) przy czym Bywater był jednak człowiekiem ulepionym z lepszej gliny niż Slynt.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Swoją drogą to pokazuje, że Tyrion był jedynie trochę lepszy w tę grę od Neda Starka, ale nie tak wybitny jak chciałby wierzyć.

        Nie mówię, żeby od razu powinien przewidzieć, że Varys chce osadzić innego pretendenta na tronie, ale chyba jasne jest, że skoro Varys poleca tego człowieka, to znaczy, że ten człowiek ma już u Varysa dług wdzięczności i może nie być całkowicie lojalny. A jeśli już powołujesz kogoś z powodu przysługi to musisz osadzić szpiega koło tej osoby – asystenta, który będzie ci donosił.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      2. Dżądżen, ja mam jeszcze pytanie o ten rzekomy zamach na Trystane’a. Myślisz, że to prawda czy może Doran kłamie, aby utemperować córki Oberyna? A może to plan Varysa, aby skłócić Dorne i stolicę?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button