FilmyRecenzje Filmowe

Nikt 2 (2025)

Pierwsza część „Nobody” wzięła mnie z zaskoczenia. Trochę jak „Taken” z Liamem Neesonem wcześniej. Bob Odenkirk jako twardziel? Nie brzmiało jak dobry pomysł. Potem obejrzałem, a potem znów obejrzałem, a potem znów. „Nikt” stał się dla mnie genialnym filmem o zemście, porównywalnym albo nawet lepszym niż „John Wick„. Główną zaletą była prostota fabularna, wiarygodny bohater i całkiem zgrabnie pokazana przemiana, która się w nim dokonała. Do tego świetne sceny akcji i konkretna zadyma w finale. Ta ostatnia już była na pograniczu kreskówki, ale nadal wspominam bardzo dobrze i wracam co jakiś czas.

W tym roku na ekrany kin trafił sequel. Obejrzałem raz i… raczej nie wrócę. Obraz można pokazywać studentom filmówki jako przykład na produkcję, której ktoś dał zielone światło z chęci zysku i przy braku jakichkolwiek pomysłów na to, co i jak nakręcić. „Nobody” kończy się happy endem. Hutch Mansell (Bob Odenkirk) godzi się z żoną, postanawiają znów być rodziną, kupują wielki dom i jest naprawdę pięknie. Z tym że wcale nie, bo Hutch musi spłacać „obszak” czyli kasę rosyjskiej mafii, którą spalił. Spędza więc zero czasu z rodziną i szast-prast, mamy identyczny punkt wyjścia jak ostatnio. Familia w rozkładzie, nikt nikomu nie poświęca czasu i wszystko wisi na włosku.

Hutch postanawia wziąć wolne od brudnej roboty i zabrać rodzinę na wakacje w miejsce gdzie spędził jedyne i najfajniejsze chwile, jak był młody. Prócz żony i dzieci na wypoczynek wybiera się też znany z poprzedniej odsłony ojciec głównego bohatera – w tej roli ponownie bardzo leciwy ale nadal pełen energii Christopher Lloyd.  Wraca też Connie Nielsen jako żona oraz Gage Munroe i Paisley Cadorath jako Brady i Sammy, dzieciaki Mansellów. Oczywiście na miejscu okazuje się, że nie jest tak różowo, a Hutch nie byłby sobą, gdyby nie uwikłał się w jakieś porachunki z lokalną mafią.

Dostajemy serię kilku całkiem nieźle nakręconych bójek z naprawdę dobrą choreografią i dynamiką, zupełnie jak w jedynce. Problem jest taki, że wszystko fabularnie posklejane jest na słowo honoru. Jakieś porwanie syna lokalnego watażki, jakaś bardzo brutalna i niesamowicie niebezpieczna szefowa zorganizowanej grupy przestępczej Lendina (w tej roli Sharon Stone) i znów zniszczenie lewej kasy oraz kontrabandy (żeby miał co spłacać w 3 części?). Nie ma to za bardzo sensu. W pewnym momencie Hutch musi pokonać paru przeciwników na łodzi wycieczkowej, która ma wielką kaczkę na dachu, a turyści ze słuchawkami nie wiedzą, że za ich plecami trwa mordercza walka. Wygląda to (w zamierzony sposób) groteskowo i zabawnie. Problem w tym, że cała reszta też.

Rozumiem, że w wielu momentach twórcy mrugają do nas okiem i dają do zrozumienia, że film jest czystą rozrywką i nic tu nie jest do końca na serio, ale… no właśnie. Jedynka nie była komedią, tylko filmem akcji. Z prostą i zgrabnie opowiedzianą historią. Tu mamy serię scen, które udają historię, ale są tylko pretekstem do okładania się po gębach albo strzelania do członków mafii, którzy giną masowo. Nie czuć żadnej stawki, główny czarny charakter (a może „czarna charakterka”?) jest śmieszny, a nie straszny. Sharon Stone mniej lub bardziej świadomie przeszarżowała swoją kreacją. Młody (Colin) Hanks w roli skorumpowanego policjanta próbował ratować sytuację i grać choć trochę serio, ale jedna rola to za mało.

Na koniec dostajemy podobnie przerysowaną zadymę co w jedynce, tym razem w małym parku rozrywki. Znów mamy specjalnie przygotowane – wzorem pewnego Kevina – pułapki i atrakcje dla napastników, znów strzelaniny, wybuchy i rzeźnia. Nie będę ukrywał, oglądało się to całkiem przyjemnie i zapewniło rozrywkę na wieczór, ale dosłownie po godzinie wyparowało z głowy. Taki trochę film o niczym, ale sceny akcji i bijatyki na niezłym poziomie. Z wad dorzucę jeszcze recycling aktorów. Daniel Bernhardt, który grał w poprzedniej części pomagiera rosyjskiej mafii, tu nazywa się Kartoush i gra… pomagiera nowej mafii. Nie lubię takich zabiegów w filmach z jednej serii.

„Nikt 2” obejrzeć można i nawet można się przy tym nieźle bawić. Jeśli jednak lubicie spójną historię i rozwój bohaterów nawet w mniej ambitnych filmach, to tu nie macie czego szukać. Początek filmu resetuje to, co już wiemy, a końcówka zostawia naszych bohaterów tam, gdzie byli na koniec pierwszej części. Do jedynki wrócę jeszcze nie raz, a o dwójce… dosłownie zapomniałem. Ten tekst powstał tylko dzięki liście rzeczy do zrobienia, bo tam sobie zapisałem kilka uwag i adnotację, że mam napisać recenzję. Poza niezłymi scenami akcji, „Nikt 2” nie ma nic do zaoferowania.

Nikt 2 (2025)
  • Ocena SithFroga - 5/10
    5/10
To mi się podoba 2
To mi się nie podoba 0

Polecamy także

Jeden komentarz

  1. Trailery streszczające film, na które tak często narzekamy, mają jednak pewną zaletę – po ich obejrzeniu od razu wiadomo, że film będzie kiepski. Czyli niby tracimy jakieś ewentualne zaskoczenia ale ratujemy 2 godziny przed zmarnowaniem.
    Nobody 2 jest tu świetnym przykładem.
    Oczywiście zawsze miło gdy za nas dodatkowo skatuje się jakiś recenzent 🙂

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button