FilmyRecenzje Filmowe

The Outrun (2024)

Jest pewien rodzaj kina, który niezwykle mnie urzeka. Pozwoliłem sobie nazwać go” kinem wiatru”. Zaliczam do niego szeroko rozumiane produkcje krążące wokół Irlandii, ale także Szkocji czy niektóre historie dziejące się na ziemi angielskiej (jeszcze nie trafiłem na akcję rozgrywającą się w Walii). O co chodzi? Mniej więcej o surowy, wietrzny krajobraz, otwarte przestrzenie i widoki pól i pastwisk przedzielonych niewielkimi kamiennymi murkami, a wśród tego – ludzi niemal równie surowych jak ziemia, na której żyją. W tym “gatunku” są rzeczy weselsze, jak “Oświadczyny po irlandzku”, są rzeczy zmuszające do refleksji, jak chociażby “Cicha dziewczyna”, jest wreszcie nowa klasyka tego gatunku, czyli “Duchy Inisherin”.

A teraz, w tej samej kategorii, ląduje coś z 2024 roku – film The Outrun, który skupia się na problemie ludzkiego uzależnienia. Główną rolę gra tu w zasadzie Saoirse Ronan, ale nie ona jest najważniejsza i nie tylko jej ucieczkę oraz walkę z uzależnieniem ukazuje ta produkcja. Natknąłem się na opinie, że The Outrun jest zbudowany z klisz, że to wszystko już było. Absolutnie nie mogę się z tym zgadzić. Uważam – mało skromnie – że tego typu uwagi piszą ludzie, którzy tego filmu nie zrozumieli bądź nieuważnie go oglądali. Może nie spodobać się forma przekazu czy rozkład akcentów, ale nie mogę zgodzić się z dyskredytowaniem istoty przedstawionego problemu. Nie ma tutaj trywializacji ani stereotypizacji, a na końcu nie znajdziemy grama oszustwa czy fałszywej nadziei, że z uzależnieniem można sobie łatwo poradzić. Jeśli to jest klisza, to daj Boże zdrowie – chcę oglądać więcej tego typu klisz.

Linia życia

Na początek pewna kwestia, która może być zarówno wadą, jak i zaletą tego filmu. Otóż jego zamysł polega na tym, że nie ma on początku, środka ani końca. Każde wydarzenie widziane na ekranie mogło wydarzyć się w dowolnym momencie życia głównej bohaterki. Żyje ona bowiem w pewnym specyficznym, zamkniętym kręgu. Jej istnienie sprowadza się do grawitacji, odpychania i przyciągania, a w centrum jej galaktyki znajduje się alkoholizm.

Tego typu sposób opowiedzenia historii może zmęczyć i sprawić, że widz nie wyłapie tych ważnych szczegółów, tych uniwersalnych prawd, które film chce przekazać. A chce przekazać ich kilka. Na pierwszy ogień idzie oczywista oczywistość, czyli problem alkoholizmu głównej bohaterki. I choć rzeczywiście w kilku przypadkach temat wydaje się nie wybrzmiewać w pełni, to jednak w najważniejszych momentach absolutnie dowozi.

Chodzi mi przede wszystkim o dwie sceny. Z pierwszej możemy dowiedzieć się, że naprawdę nie da się walczyć z nałogiem na pół gwizdka. Trzeba odciąć się od niego w stu procentach – dziewięćdziesiąt dziewięć to już o jeden procent za mało. Tu jest to pokazane na przykładzie alkoholu, ale tak jest z każdym uzależnieniem. Jeśli pomyślisz sobie: „A, tylko powącham, jak to pachnie, tylko sprawdzę” – już w tym momencie nie wygrasz. Wpadłeś i ciężko ci będzie wrócić. Wystarczy kropelka, by zburzyć wszystko, co budowało się przez długi, długi czas. Szkoda, że po tej scenie następuje reset. Niemniej jest to element filmu, na który naprawdę warto zwrócić uwagę.

Jest jeszcze druga scena, która może umknąć w zalewie twórczej zabawy czasem. Chodzi o słowa jednego ze staruszków. Cytat: „Nigdy nie będzie łatwo, co najwyżej odrobinę mniej trudno”. Nie napawa optymizmem, bo świadczy o tym, że nawet po ponad 12 latach nie ma kogoś takiego jak „były alkoholik”.

Tło pierwszoplanowe

Pozwoliłem sobie użyczyć tytułu obrazu abstrakcyjnego namalowanego przez Kusego w serialu Ranczo, by opisać to, co występuje w tym filmie. Głównym bohaterem tej historii można bowiem spokojnie nazwać Orkady – szkockie wyspy na północy kraju. Wietrzne, puste, zimne, ale niezwykle intrygujące i piękne w swej surowości. To, jak udało się wpleść historię głównej bohaterki w cykl życia wysp, jest niezwykle urocze. Tak samo jak pokazanie niby oczywistego, a jednak poruszającego kontrastu między orkadzkimi osadami a Londynem. Na uwagę zasługuje obłędny akcent mieszkańców wysp. Ach, jak wspaniale się tego słucha – jak najlepszej muzyki.

Umiejscowienie akcji w takim miejscu sprawia, że film zaczyna stawiać przed widzem poważne pytania. Jaki właściwie jest sens życia? Co jest w nim najważniejsze? Gdzie tak naprawdę można odnaleźć upragnione szczęście i czy jest ono tym samym, co wewnętrzny spokój? Czy da się odnaleźć radość w miejscu, które wydaje się być esencją depresyjności? Czy hulający z niezwykłą mocą wiatr, niezmieniające się ani o milimetr otoczenie i przerażająco otwarta przestrzeń sprzyjają odcięciu się od niezwykle poważnych problemów?

To, co jest siłą tego filmu, może dla niektórych być jego największą wadą. Otóż “The Outrun” nie odpowiada na pytania, nie daje rad, nie wskazuje drogi. To indywidualna podróż bohaterki, jej opowieść, jej wzloty i jej upadki. To nie jest recepta na walkę z uzależnieniem – to psychodeliczna podróż, w którą główna bohaterka chce nas ze sobą zabrać.

Niejedna ucieczka

Wspomniałem, że alkoholizm nie jest jedynym problemem ukazanym w filmie. Kolejny to dziwna choroba (mam wrażenie, że to schizofrenia) ojca głównej bohaterki. Otrzymujemy tylko kilka krótkich scenek, a jednak można z nich stworzyć pełen obraz: tragiczny obraz patologicznego przywiązania do osoby, która nas krzywdzi, obraz toksycznej miłości dziecka do rodzica. Smutny i niezwykle prawdziwy pokaz tego, że więzy rodzinne są silniejsze niż racjonalizm i zdrowy rozsądek.

Główna bohaterka – mimo własnych problemów – ma do swojego ojca niezwykłą słabość, zrobiłaby dla niego niemal wszystko, poświęciłaby dla niego samą siebie, mimo iż on zwyczajnie na to nie zasłużył, a ona nie jest mu winna żadnej wdzięczności. Wręcz przeciwnie, bo on co i rusz sprowadza ją na samo dno, z którego z takim trudem się podnosiła.

I ta scena rozmowy telefonicznej, w której ojciec żąda, by córka po niego przyjechała, w której wielokrotnie ją obraża, a mimo to wymaga od niej posłuszeństwa. Ta roszczeniowość uderza, ale nie jest czymś nieautentycznym. Ojciec przyzwyczaił się do poddańczej postawy wszystkich, którzy się wokół niego znajdują. Uważa więc za naturalne, że może sobie pozwolić na takie zachowanie. Wie, że wierna, oddana mu bezgranicznie córka i tak stanie u jego boku, cokolwiek by jej nie powiedział. Ona i tak będzie go kochać, choć naprawdę nie wiem, czy powinna.

Jak trwoga, to do Boga

Kolejna ucieczka. Matka głównej bohaterki, nie radząc sobie z atakami męża, nie potrafiąc wychować córki, ucieka w modlitwę. Znów można mieć do tego filmu pretensje, że nie pokazuje całego obrazka i zmusza oglądającego do intensywnego użycia wyobraźni. Ale przecież nie trzeba dosłowności we wszystkim, co chce się przekazać, nie trzeba widza walić łopatą po głowie. Można zmusić go do refleksji i zastanowienia. Dla odmiany można dać mu coś ambitnego do przeanalizowania. Można w krótkich migawkach przekazać prawdę o ludziach przetrąconych przez życie, którzy stają się nagle oderwani od rzeczywistości, za życia decydują się poświęcić wszystko Bogu bez oglądania się na otaczających ich ludzi.

To właśnie uczyniła matka głównej bohaterki – uciekła w żarliwą modlitwę i fałszywe życie bez życia. Na dodatek zupełnie odcina się od jakiejkolwiek rzeczywistej pomocy córce, zostawiając to wszystko Najwyższemu. Znów twórcy trafiają w czuły punkt i ukazują rzeczywisty problem – załamania nerwowego. Problem zwieńczony stwierdzeniem kobiety, że opieka nad chorym, niedobrym byłym mężem jest jej obowiązkiem. Sama sobie narzuca tę niezrozumiałą narrację, robiąc z siebie męczennicę.

Bolesne rozstania

W tym, mimo wszystko, dość krótkim filmie starano się upchnąć wiele treści i jednocześnie pozostawić szerokie pole do interpretacji. Widz niczego nie może być pewny, nic nie jest wyjaśnione do końca. Jakby w tym chaosie nie było żadnej metody ani myśli przewodniej. Świadczy o tym na przykład fakt relacji głównej bohaterki z (wydawać by się mogło) miłością jej życia. Przez to, że nie mamy opowieści liniowej, nie wiemy, co wynika z czego, kiedy i z jakiego powodu to się zepsuło ani jak główna bohaterka starała się związek naprawić. Jest tylko krąg, a na tym kręgu pozycja nazwana rozstaniem.

Jest to słowo uniwersalne dla głównej bohaterki, zwiastujące pewien etap obrotu koła. Tym razem był to ten czarnoskóry mężczyzna, innym razem będzie to ktoś inny. Zaangażowanie zamieni się w rozczarowanie, złość, rezygnację i powrót w mroczne szpony nałogu. A może nie, może ten obrót będzie inny, może na nim główna bohaterka spotka kogoś z kim jej się uda? Tego nie wiadomo i to jest kolejny mocny przekaz „The Outrun”. Nie ma w nim frazy „i żyła długo i szczęśliwie”. Bohaterka opuszcza chwilowo Orkady, by spróbować żyć dalej.

Zakończenie i podsumowanie

Film na pozór kończy się pozytywnym akcentem. Na twarzy bohaterki widzimy uśmiech. A jednak trzeba przyznać, że jest to zakończenie do bólu gorzkie i pozostawiające widza z jakimś nieprzyjemnym uczuciem w środku. No bo jak to? To wszystko? Nie będzie nagrody? Nie będzie tchnienia nadziei ani pewności, że los się odwrócił? Zamiast tego tylko ta mała, malusieńka rzecz – metafora tego, że znajdziemy coś dopiero w momencie kiedy przestaniemy tego szukać?

Czy mogę ten film polecić z czystym sumieniem? Absolutnie nie. Ma on swoje wady, jest skomplikowany na niezwykle wielu poziomach, na których można się zgubić. Dotyka ważnych prawd, ale nie chce zbyt wiele wyjaśniać, nie chce zbyt wiele pokazywać. Nie wiem, czy znajdzie się wiele osób, które będą czerpać jakąś ciężką do zdefiniowania przyjemność z oglądania tego przygnębiającego bądź co bądź filmu. Mogę natomiast napisać, że jeśli obejrzycie go uważnie, z otwartą głową, to jest szansa, że odkryjecie w nim coś dla siebie. Może tylko jakiś drobiazg, ale z rodzaju tych ważnych.

The Outrun (2024)
  • Ocena kuby - 8/10
    8/10
To mi się podoba 3
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Polityka prywatności/Regulamin zamieszczania komentarzy

Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button