FilmyPromowaneRecenzje Filmowe

Napoleon (2023)

Nie wiem, jaki pomysł przyświecał sir Ridleyowi Scottowi, kiedy postanowił wpuścić do kin zaledwie połowę swojego filmu. Uwielbiam tego reżysera i co najmniej dwa jego obrazy są w moim prywatnym TOP 10., jednak w ostatnim czasie mam wrażenie, jakby zupełnie stracił swoje wyczucie. Bo to na pewno nie był dobry pomysł. Oczywiście oczekiwania dotyczące superprodukcji o najsłynniejszym francuskim przywódcy były ogromne, sam je zresztą miałem, zwiastuny – jak zwykle w takich przypadkach – jeszcze bardziej mnie nakręcały. Usiadłem podekscytowany przed kinowym ekranem, zobaczyłem logo Scott Free, usłyszałem charakterystyczną linię melodyczną i poczułem, że to musi być wielki film. Tylko że jak na złość – nie był. Już jakiś czas temu Scott zapowiedział, że wersja reżyserka, która trafi na Apple TV+ będzie miała ponad cztery godziny. To, co trafiło do kin to 150-minutowe streszczenie, odarte z głębi.

Akcja filmu rozpoczyna się w roku 1793, Rewolucja francuska szaleje, królowa Maria Antonina za chwilę spotka się z gilotyną. Temu wydarzeniu przygląda się niejaki Napoleon Bonaparte. I od razu zaczynają wychodzić na wierzch największe wady filmu. Sceny są krótkie i rwane. Przeskoki czasowe nie pozwalają zrozumieć co się dzieje. Ważne wydarzenia są traktowane po macoszemu, samo przejęcie władzy przez Napoleona jest troszeczkę absurdalne, do wszystkiego dochodzi za kulisami, a nam pokazywane są resztki, obserwujemy to praktycznie post factum. Cierpi na tym nie tylko spójność fabuły, ale również budowanie postaci Bonapartego, o którego charakterze na razie wiemy po prostu za mało. A gdyby tego było mało, to kompletnie nie trafiono z muzyką. Piosenki są źle dobrane i raczej przeszkadzają, niż dodają cokolwiek do scen.

Ale żeby nie było tylko o minusach, to warto wspomnieć – chronologicznie – że po tym kiepskim początku dostaliśmy pierwszą świetną sekwencję batalistyczną. Bitwa o Tulon daje dużą satysfakcję, a podczas wystrzałów z armat na sali kinowej czuć było wstrząsy. Jedno jest pewne, Ridley Scott nie zapomniał, jak robi się tego typu sceny.

Starczy tych pozytywów, niestety muszę wrócić do narzekania, bo oto na ekranie pojawia się Józefina. Nie potrafię dostrzec w tej postaci głębi, którą próbuje pokazać film. W natłoku pędzących na łeb na szyję wydarzeń gdzieś tam pojawia się wątek wielkiej miłości kobiety i Napoleona, dowiadujemy się o ich burzliwym, bardzo dziwnym związku, ale to jest zlepek mniej lub bardziej udanych wrzutek. Te wrzutki jednak zabierają czas (a przecież w wersji kinowej nie ma za wiele) i w sumie to pokazują, że Napoleon był bardziej kochankiem i melancholikiem aniżeli wojskowym. Kampania Egipska i słynna bitwa pod piramidami ogranicza się do dwóch wystrzałów z armaty i jednego upadku z konia. I pewnie tak właśnie miało to wyglądać, ważniejsze dla reżysera są listy wysyłane do Józefiny aniżeli zwycięstwa na froncie albo uwiarygodnienie budowanie geniuszu strategicznego tytułowego bohatera. Po powrocie z Egiptu akcja wciąż pędzi, fakty mieszają się ze sobą, wszystko zlewa się w kolejnych pociętych krótkich scenach. Trochę śmieszne jest to jak potraktowano Maximiliena de Robespierre’a. A doniosła scena koronacji przechodzi praktycznie bez echa i poniekąd obraża widza, który oczekuje widowiska, emocji i monumentalności tego wydarzenia. Nie rozumiem zabiegu z zatrudnieniem jednego z najwybitniejszych obecnie aktorów, a potem marnowaniem jego potencjału na krótkie ujęcia i niewiele wnoszące, słabo rozwinięte dialogi. Oczywiście w końcu widz daje się przekonać, że Bonaparte jest maminsynkiem i człowiekiem zwyczajnie małym, nie tylko fizycznie (choć tego akurat na ekranie nie widzimy), ale także mentalnie. Gdzieś uciekają kolejne minuty, kolejne etapy życia Napoleona i znów zakulisowo, w kilku krótkich zdaniach, przedstawione jest tło historyczne. Francuzi ruszają na wojnę. Reżyser pokazuje swoje spojrzenie na „bitwę trzech cesarzy”. Znów jest widowiskowo, do aspektów wizualnych nie można przyczepić się nawet w najmniejszym stopniu, ale nie pierwszy raz w obrazie sir Ridleya ogromnie spłycono ogrom starcia.

Praktycznie w żadnym momencie filmu nie widać geniuszu polityczno – strategicznego Napoleona, nie widać jego doradców, jego generałów i współpracowników. Nie ma wielkich przemów wielkiego wodza, nie ma jego dość bliskich relacji ze swoimi żołnierzami. Kolejne minuty filmu wyglądają jakby był on ekranizacją niezbyt ciekawego pamiętnika. Znów gdzieś za kulisami dochodzi do niezwykle ważnych, lecz zamiast je przedstawić lepiej pokazać mało wciągające dialogi. Nie wiedzieć kiedy dochodzi do drugiego ślubu Napoleona, który przechodzi całkowicie bez echa, bo przecież nie jest to zbyt ważne wydarzenie, prawda? Wyprawa przeciw Rosji to jawna groteska. Ogromna kampania, największa armia, jaka kiedykolwiek istniała (600-700 tysięcy żołnierzy). W filmie cały watek sprowadza się do 15 minut i kilku znów tragicznie pociętych scen. Obserwujemy karykaturę wojny partyzanckiej, a potem absurdalnie kartonową Moskwę.

Ridley Scott postanowił pominąć fakt istnienia największej bitwy okresu wojen napoleońskich. Starcie pod Lipskiem, „bitwa narodów”, wedle filmowej narracji w ogóle nie istniało. I paradoksalnie po powrocie z Rosji zaczyna się najlepszy okres filmu. Czas spędzony na Elbie, a potem powrót i „sto dni” wreszcie pokazuje nieco inną twarz Napoleona, choć znów jest to mocno zepsute przez motywacje, które nim kierują. Nie będę pisał co, według reżysera, spowodowało, że Bonaparte zdecydował się wrócić, ale jest to dość śmieszne. Tak czy inaczej dochodzi do wielkiego powrotu i doskonałem – choć moim zdaniem zbyt kameralnej – sceny z francuskimi żołnierzami. A potem… Bitwa pod Waterloo. I to jest to kino, którego oczekiwałem, to jest ta forma Ridleya Scotta, na którą liczyłem. Tylko że pojawia się pod koniec seansu. W niewoli brytyjskiej, poczas rozmów z kadetami, zaczynamy wreszcie poznawać Napoleona. Słowa: „jestem człowiekiem, który zawsze przyznaje się do swoich błędów, ale po prostu ich nie popełniam” mówią o jego charakterze więcej, niż wszystko, co do tej pory widzieliśmy w filmie.

Podsumowując, wersja kinowa „Napoleona” jest co najmniej rozczarowująca. Nadal nie rozumiem dlaczego Ridley Scott zdecydował się wpuścić do kin produkt, który jest pozbawiony niemal połowy treści. Czy nie lepiej było podzielić historię na dwie części i zaserwować nam dwa 150-minutowe filmy, które nie będą zlepkiem przyciętych do granic możliwości scen. Nie uważam też by największym problemem filmu było nie trzymanie się stricte podręcznika od historii. Moim zdaniem najlepszy film sir Ridleya Scotta, czyli Królestwo Niebieskie także nie do końca zgadza się ze znanymi z przeszłości faktami, a jednak nie ma tam praktycznie ani jednej fałszywej nuty. Napoleon najbardziej ucierpiał z powodu braku czasu, materiał jest zbyt obszerny, a w maleńkiej pigułce trudno zmieścić nawet najistotniejsze wydarzenia z barwnego życia niewysokiego generała.

W ten sposób zmarnowano potencjał Joaquina Phoenixa, oraz postaci Napoleona jako takiej. Fantastyczne sceny batalistyczne nie rekompensują dezorientacji, jaka nam towarzyszy podczas beztroskiego skakania po wydarzeniach z życia francuskiego cesarza. Sir Ridley zdecydował, że położy nacisk na coś zupełnie nieoczywistego jeśli chodzi o przedstawienie życia Bonapartego, chciał przedstawić go praktycznie wyłącznie przez pryzmat jego relacji z żoną Józefiną. Ale przez ten nieszczęsny czas wersji kinowej nie udało się osiągnąć zamierzanego celu. Poprzez niezbyt udolne lawirowanie między pokazaniem romansu, a istotnymi wydarzeniami historycznymi cała opowieść nie wybrzmiewa zbyt dobrze w ani jednej, ani drugiej kwestii. Wersja reżyserska „Napoleona” to wciąż może być wielki film, ale niestety decyzja o wypuszczeniu 150-minutowej wersji kinowej była według mnie karygodnym błędem.

  • Ocena Kuby - 3/10
    3/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 33

  1. 3? Grubo pojechałeś. 🙂 No cóż, filmu jeszcze nie widziałem, więc być może masz rację. Nie zgodzę się tylko z opinią, że Królestwo Niebieskie to najlepszy obraz Scotta. A Obcy? A Blade Runner? Dla mnie Królestwo Niebieskie to jeden ze słabszych filmów Scotta i dość słaby w ogóle.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. U mnie Królestwo Niebieskie jest na pierwszym miejscu w ogóle. Drugim filmem który jest u mnie w topce to „Dobry rok”, Blade Runner to nie moje klimaty, film doceniam, zwłaszcza za efekty wizualne, ale s-f to nie jest bajka dla mnie. Jest jeszcze Gladiator, którego lubię, ale w ścisłej czołówce by się u mnie nie znalazł.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    2. Wersja kinowa była bardzo słaba, za to reżyserka według mnie wspaniała. Wszystko tam się spinało jak trzeba. Nawet Orlando nie przeszkadzał aż tak bardzo.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Czyli sprostowanie, wersja reżyserska Królestwa Niebieskiego to mój ulubiony film ever. Chciałem wymazać z pamięci, że była wersja kinowa, która pomijała kilka naprawdę ważnych wątków i sprawiała, że w pewnym momencie czułem dużą dezorientację. Czyli w sumie Scott zrobił to już wcześniej a teraz powtórzył na niewiarygodnie większą skalę w Napoleonie.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
      1. Bo ten film fabularnie nie jest wcale wybitny. Nie mówiąc już o tych wszystkich cyrkach z wersjami reżyserskimi i ostatecznymi, o głosie Deckarda zza kadru, zmienianiu zakończeń, itd. Ale wizualnie to jeden z najlepszych filmów w historii. Pieczołowitość, z jaką stworzono świat i genialne zdjęcia plus muzyka Vangelisa robią z tego dzieło sztuki. Chociaż film jest dość nudny, to ta duszna atmosfera, niesamowite oświetlenie, te neony, latające samochody nadrabiają wszystkie braki. Ja ten film doceniłem gdzieś dopiero po trzecim obejrzeniu, po pierwszym seansie bardzo mnie zmęczył.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Owszem, fabuła nie jest jakoś bardzo wymyślna czy nawet oryginalna. Ale Blade Runner to przede wszystkim klimat. Niepowtórzony w żadnym filmie SF do tej pory. Wydobywa w nas skrywany gdzieś głęboko humanizm i sprawia, że szkoda każdej postaci, która ginie w tym filmie (może poza tym Leonem, czy jak mu tam było).

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    3. Królestwo niebieskie to przeciętny film R.Scotta (6/10), który najlepsze filmy nakręcił dawno temu. Dopiero wersja reżyserska wiele naprawiła i mógłbym skusić się, by ocenić ją na mocno naciągane 8/10. Zdecydowanie najlepszymi filmami reżysera są Obcy 1979 i Łowca androidów 1982. Dwa wybitne arcydzieła gatunkowe. Na trzecim miejscu postawiłbym na Gladiator 2000, bo to najlepszy film kostiumowy nakręcony przez Ridleya. Niewiele mamy produkcji o Cesarstwie Rzymskim, które mogą rzucić mu wyzwanie poza Ben hur 1959, Spartacus 1960, Kleopatra 1963, Upadek Cesarstwa Rzymskiego 1964 i serialami Ja, Klaudiusz 1976 i Rzym 2005-2007.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Zgadzam się, choć Gladiator jakoś specjalnie nigdy mnie nie zachwycił. Może dlatego, że nie lubię głównego aktora, ale myślę, że znalazłbym parę filmów „rzymskich” – może nie tak sławnych, jak wymienione – które podobały mi się równie, albo i bardziej niż film Scotta.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  2. > Oczywiście w końcu widz daje się przekonać, że Bonaparte jest maminsynkiem i człowiekiem zwyczajnie małym, nie tylko fizycznie (choć tego akurat na ekranie nie widzimy),

    Były dwie sceny które chyba to miały akcentować. Napoleon miał taboret(?) na którym stanął aby popatrzeć sobie na mumię. Oraz przy niektórych scenach używał schodków aby wejść na konia.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  3. Mnie najbardziej zabolało zakończenie. Napoleon umiera kładąc się na bok, co wygląda śmiesznie i po chwili widzimy planszę z bitwami i informacją ile „przez Napoleona” zginęło ludzi. Odczułem wtedy że reżyser próbował mi tym zakończeniem pokazać że „Napoleon to zły człowiek, więc nie żałuj widzu że go pokazaliśmy w taki żałosny sposób”.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Generalnie w świecie anglosaskim Napoleon to taki proto-Hitler. Niestety Anglicy nie bardzo przyjmują do wiadomości, że owszem, Napoleon był tyranem zdolnym do największych draństw, ale jednocześnie znacznie łagodniejszym i bardziej oświeconym od swych wrogów. Jemu tam na serio coś zostało w głowie z rewolucyjnych ideałów, a jego porażka oznaczała zakonserwowanie resztek feudalizmu na kontynencie. Anglia w tym konkretnym konflikcie była – jak to się teraz często mówi – po złej stronie historii. A Amerykanie też w końcu przejęli ten sposób patrzenia, mimo, że w czasie samych wojen napoleońskich zdanie na jego temat mieli bardziej zniuansowane.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Armia napoleona gwałciła i mordowała, napadała na Domy Boże od Portugali po Moskwę gwałcąc mniszki, mordując kapłanów i kradnąc sprzęty. Ludność cywilna nienawidziła Napoleona za opłaty i gwałty. Nawet w Polsce palono wsie gdy chłopi stawiali opór przeciw bandytom francuskim gwałcącym i kradnącym co popadnie.

        Zostało mu coś z rewolucyjnych ideałów – oczywiście gwałty i morderstwa dokonywane na ludziach przez rewolucyjną hołotę co później uskuteczniała jego armia w Egipcie, Hiszpanii i Rosji.

        „porażka oznaczała zakonserwowanie resztek feudalizmu” – Szkoda że tak późno udało się ukrócić rewolucyjną hołotę i przywrócić porządek. Na szczęście dzięki Hiszpanom i Rosjanom udało się pokonać Antychrysta.

        Anglia była po dobrej stronie zwalczając francuskich bandytów.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. +1 🙂
          Wiem, że w Polsce Napoleon ma niezasłużenie dobrą opinię, ale naprawdę nie ma kogo bronić. Rewolucja Francuska była eksplozją barbarzyństwa, a Napoleon jej szczytowym „osiągnięciem”.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. +2
          Szkoda, że tak mało ludzi to rozumie. Ale taki jest efekt antykatolickiej propagandy, że wszystko co przed tzw. oświeceniem było złe. Już nie mówiąc o tym jak bardzo zakłamana jest sprawa rewolucji ANTYfrancuskiej…

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. Wybacz późną odpowiedź. W skrócie: Ile razy słyszałeś/czytałeś o tym, iż królowa Francja miałaby rzekomo drwić z głodującego plebsu, mówiąc im by jedli ciastka (oczyw. miast chleba którego brakło i ceny były szalone)? Po co taki zabieg? Dalej, często forsuje się tego szaleńca Woltera jako postać pozytywną i hmm… rozsądną? Obiektywną? Nonsens. Wystarczy chociażby znać, co ten intelektualista uważał na temat Bizancjum – tylko dlatego, że było imperium chrześcijańskim… albo to jak chciał 'zrobić’ z Dziewicy Orleańskiej lesbijkę. Robił wszystko by zaszkodzić wizerunkowi KRK i ogólnie chrześcijaństwu.
              Na lekcjach historii nie ma o tym, że wpływ na sytuację w owym czasie miał klimat i pogoda (zmarnowane plony) oraz fakt, że Ameryka Kolonistów wypięła się na Francję i nie zwróciła pożyczonych pieniędzy, natomiast wyolbrzymia się rzeczywisty wpływ Króla, kleru i całości szlachty, kiedy tak naprawdę winna była najbogatsza arystokracja (dodatkowo osłabiająca władzę Monarchii, co było zresztą typowe dla feudalizmu) i jakaś część skorumpowanych władz Kościoła.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Mówiąc o Wolterze warto też pamiętać co ten gnój wypisywał o Polakach. :/ Wyjątkowo szkodliwa kanalia.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
  4. Lepiej przeczytać sobie scenariusz kubricka. Sam czytałem, bardzo fajny , polecam. Albo od razu biografię ander robertsa „Napoleon wielki” też super

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  5. To co u Ciebie było plusem u mnie było minusem, dołożony do sterty minusów, zarówno tych, o których wspomniałeś, jak i tych niewymienionych. Reżyser skupił się na wątku Jozefiny i Napoleona, a mimo to i tak splycil go w fatalny sposób, zwłaszcza beznadziejnej scenie, gdzie Jozefina podciąga spódnice i sprowadza ja właściwie wyłącznie do scen intymnych, pomijając całkowicie jej wpływy polityczne, jakie miała na długo po Napoleonie. Trudno także zgodzić mi się z opinią o Królestwie Niebieskim, który to film zmasakrował dość mocno prawdziwa historie, choć oglądało się go dobrze. Są jednak dużo lepsze filmy ridleya. Wracając do Napoleona-takiej historii nie da się opowiedzieć w tak krótkim filmie, trzeba było z tego serie zrobić, ale biorąc pod uwagę wykonanie, to może i dobrze, że do tego nie doszło. Bitwy też były fatalne, Waterloo to tragedia, nie da się tego obronić. Polecam artykuły, gdzie historycy wypowiadali się o tym filmie i nie to, że byłem nastawiony pod tym kątem, ale skoro robisz film historyczny, to rób to z klasą, albo zrób to jak gladiatora, gdzie historia była tylko tłem dla opowieści.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Nie traktuję filmów fabularnych jako historyczne, od tego są dokumenty. Waterloo miało swój klimat i emocje, jako widowisko wizualne było dla mnie ok, i nie jest to duży plus, ale dla mnie warty odnotowania. Sam Scott odpowiadał krytykującym film za niezgodność z historią, że przecież ich tam nie było, nie wiedzą na pewno co się wydarzyło i każdy ma prawo do własnej interpretacji. Kontrowersyjne, ale jeszcze raz powtórzę póki film broni się jakością i wzbudza odpowiednio duże emocje tak jak Królestwo Niebieskie nie ma dla mnie aż tak wielkiego znaczenia czy jest zgodne z historią, patrz Breaveheart.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Tak, tylko taki braveheart czy inny tego rodzaju film broni się tym, że nie sposób uznać go za historyczny, tylko za fabularny w otoczce historycznej. Tam sama historia na tyle innych wydarzeń byłaby się w stanie obronić, bo jest ponadczasowa. Tutaj tego zupełnie zabrakło, a słabej jakości bitwy tylko dopelnily obrazy nędzy. I jeszcze jedno o ile oczywiście autor ma prawo do własnych interpretacji, tak jednak duża część ludzi nie rozumie celowych przeinaczen, bo nie zna tla historycznego, a traktuje wydarzenia na ekranie jak prawdę, przez co później będą gadać bzdury w stylu Napoleon strzelał do piramid, a to już może być niebezpieczne. Uważam, że autor takich dzieł powinirn mieć mimo wszystko to na uwadze. Ale już pomijając kwestie historyczne-po prostu główna postać filmu była przedstawiona tak nijako, jak bawidamek, że właściwie nie było wiadomo, o co chodzi, kompletnie nie zrozumialym było, jakim cudem ten człowiek poprowadził cały naród do takiej walki i dlaczego w ogóle mi się to udało. A to dla filmu względnie biograficznego tragedia.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. O tym jest cała ta recenzja i dlatego tak niska ocena. Tak jak napisałem jedyny moment, który pokazuje nam prawdziwego Napoleona to ta podczas „Stu dni” kiedy rozmawia z żołnierzami, a i ona jest zbyt kameralna i zbyt późna. Ten film to całkowita porażka. Wersja reżyserska może zrobić z niego film mniej chaotyczny, ale im dłużej o tym myślę to dochodzę do wniosku, że to może nie wystarczyć by nazwać ten film nawet średnim.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
            1. Pewnie powinien wtedy powstać jakiś osobny tekst jeżeli te wersje będą się znacząco różnić, ale kto go ewentualnie napisze? Nie wiem. Tutaj oceniłem produkt kinowy, który był moim zdaniem tragiczny.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
      2. „Sam Scott odpowiadał krytykującym film za niezgodność z historią, że przecież ich tam nie było, nie wiedzą na pewno co się wydarzyło i każdy ma prawo do własnej interpretacji.”

        Swoją drogą chyba najgłupszy wykręt, jaki kiedykolwiek usłyszałem z ust filmowca. Już widzę, jak używa go na usprawiedliwienie jakiejś swojej – mocno odbiegającej od obowiązującej – wersji historii niewolnictwa w USA. 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  6. Jeszcze filmu nie widziałam ale przyznam że ciekawi mnie Napoleon i oczekiwania względem niego miałam dość duże, bardzo lubię takie klimaty, filmy kostiumowe tak jak i seriale to jest coś co uwielbiam. Zwiastuny zapowiadały wybitne widowisko. Dlatego ocena 3 jak i recenzja są dość mocno rozczarowujące. Jestem zdania że powinny powstać dwie lub nawet trzy części tego filmu żeby móc dokładnie przedstawić losy Napoleona. Scott to wybitny reżyser z jego filmów najbardziej cenie Gladiatora, po prostu go uwielbiam, lubię też Królestwo Niebieskie. Myślałam że Napoleon będzie jego kolejnym wybitnym dziełem, wszystko za tym przemawiało. Czekam też bardzo na Gladiatora 2, liczę że chociaż w tym przypadku będzie bardzo dobrze.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  7. 3 nominacje do Oscara. Scenografia, kostiumy i efekty specjalne. Wielka porażka Scotta, ale chyba także ogromna porażka Phoenixa. Oscary już dawno nie są żadnym wyznacznikiem, ale w tym wypadku akurat chyba coś to znaczy. Napoleon to, patrząc na zapowiadany rozmach, nazwiska biorące udział w projekcie i ogólne zamieszanie wokół produkcji, niekwestionowane największa wtopa 2023 roku i jedna z największych w tej dekadzie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  8. Jeśli ten film naprawdę jest tak słaby to jest to hańba dla postaci Napoleona. Największy dowódca wojskowy Europy i jeden z największych przywódców politycznych który zmienił losy kontynentu na kolejne 200 lat a oni go przedstawili jako mazgaja i pantoflarza

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button