FilmyRecenzje Filmowe

Lego Ninjago: Film (2017)

„Lego Ninjago: Film” opowiada o chłopcu imieniem Lloyd, który mieszka sobie w malowniczym miasteczku Ninjago. Co jakiś czas lokalną społeczność napada Garmadon. Wielki, zły i okrutny lord, prywatnie… ojciec Lloyda. Przynajmniej genetycznie, bo w praktyce zostawił syna i jego matkę dawno temu. Jedyną siłą, która mu się przeciwstawia są wojownicy ninja, których przywódcą jest… tak właśnie, wspominany Lloyd. Jak zakończy się kolejne starcie? Jaką rolę odegra czynnik rodzinny?

Kadr z filmu "Lego Ninjago: Film"
Słabi protagoniści, słaba historia…

To są pytania, na które odpowie film. Kwestią otwartą pozostaje czy warto poznać te odpowiedzi. „Lego Ninjago: Film” to chaos w czystej postaci. Przede wszystkim na ekranie, bo mimo ładnej oprawy, ilekroć akcja przyśpiesza, ciężko nam zrozumieć co się dzieje. Obrazki migają, klocki fruwają, cięcia nadają niemal stroboskopowe tempo i widz po prostu gubi się w tym wszystkim raz po raz. Apogeum tego chaosu doświadczamy gdy mowa jest o „ultimate ultimate weapon”. W założeniu scena miała być zabawna, w praktyce jest prostą drogą do ataku epilepsji.

Kadr z filmu "Lego Ninjago: Film"
…słaby antagonista, słabe żarty i montaż…

Chaos obecny jest również w scenariuszu. Historia opowiedziana w filmie jest traktowana po macoszemu. Jej istnienie wydaje się być tylko pretekstem dla żartów. Bardzo nieśmiesznych żartów. I chyba wiem dlaczego. Otóż lista twórców jest imponująca. Aż za bardzo. Za scenariusz odpowiadają: Bob Logan, Paul Fisher, William Wheeler, Tom Wheeler, Jared Stern, John Whittington, a za reżyserię: Charlie Bean, Paul Fisher, Bob Logan. Sześciu scenarzystów, trzech reżyserów. „Gdzie kucharek scenarzystów sześć…”. Co więcej, zaczynam odnosić wrażenie, że podczas prac nad filmem panował jakiś dziwny podział obowiązków. Jedna osoba była odpowiedzialna za sceny akcji, druga za żarty, trzecia za szkielet historii, czwarta za bohaterów i tak dalej. Wszystko na koniec poklejono na ślinę i trochę taśmy, więc wyszedł z tego miszmasz bez ładu i składu. Humor nie śmieszy, fabuła jest niespójna i nie niesie ze sobą żadnego morału. Czyli ani to dla dzieci, ani dla dorosłych. Nie wiem w jakie audytorium celowali autorzy.

Kadr z filmu "Lego Przygoda"
…słabe… co? Tak, wzrok was nie myli. Lepiej znów obejrzeć Lego Przygoda (stąd jest powyższa grafika) niż męczyć się z Ninjago.

Skoro to już trzecia produkcja z duńskimi klockami w tytule, nie można uciec od porównań. A te są dla Ninjago miażdżące. „Lego Batman: Film” i „Lego Przygoda” (Czemu nie „Lego Przygoda: Film”? Jak robić coś głupio to na całego!) są o wiele, wiele lepsze. Samo stawianie ich obok przygód Lloyda to nieporozumienie i świętokradztwo. W nowym filmie nie ma niczego, co warto by polecić. Film zawodzi na każdym froncie. Ta produkcja jest wszystkim tym czego bałem się siadając do oglądania „Lego Przygody” – nudną, bezpłciową reklamą zabawek. Jeśli lubicie dwie poprzednie odsłony, trzymajcie się od Ninjago z daleka. Jeśli nie lubicie… to w sumie też omijajcie film szerokim łukiem.

Lego Ninjago: Film
  • Ocena SithFroga - 3/10
    3/10
To mi się podoba 0
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 10

  1. „Wszystko na koniec poklejono na ślinę i trochę taśmy” – rozumiem, że to nie była supertaśma Marsjanina? 😉

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
      1. Z praktyki powiem, że trochę taśmy klejącej potrafi zdziałać cuda, więc trochę bym się o to porównanie spierał 🙂

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
  2. Ten film należałoby rozpatrywać trochę inaczej niż pozostałe filmy Lego. Jest on poprzedzony kilkoma sezonami serialu, który rozwija całą historię. Moje dzieci, które obejrzały po kilka razy serial były zadowolone z filmu i dobrze go oceniają. Ja widziałem kilkanaście odcinków serialu zanim obejrzałem film i w sumie też pod tym kątem nie mogę powiedzieć, że film to porażka. Raczej film pasuje do specyfiki serialu i jest takim jakby dłuższym rozwinięciem tego co do tej pory pokazało się na małym ekranie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Nie mam ani trochę wiedzy o serialu więc ciężko mi się odnieść, aczkolwiek w recenzji gościa z filmwebu jest tak:

      „Film odcina się również od tego, co wypracował przez siedem sezonów emitowany w telewizji serial, nie będąc przy tym również rebootem czy prequelem – pokazuje po prostu wydarzenia z miasta Ninjago z zupełnie innej perspektywy. Nie spotka się to pewnie z zachwytem całkiem pokaźnej rzeszy fanów serialu, ale zupełnie niewtajemniczeni w świat Ninjago rodzice będą mogli zrozumieć, o co w nim z grubsza chodzi. ”

      Natomiast ja oceniam jako film, bo tylko to poznałem.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Ja oglądałem odcinki z trzech czy czterech sezonów i generalnie ten serial jest taki dziecięcy i na sam film też tak patrzę. I faktycznie nie jest to chyba kontynuacja bezpośrednia serialu, ale serial daje o wiele lepsze pojęcie kto jest kim i jaka jest rola danej postaci w świecie Ninjago. Jak szedłem do kina z dzieciakami to myślałem, że ten film to będzie raczej porażka, a okazało się, że jako film dla dzieci jest całkiem spoko. A kino było pełne dzieciaków od lat 5 do 12 i wszystkie wyglądały na zadowolone z filmu, a i rodzice specjalnie nie marudzili.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Może faktycznie jako dopełnienie serialu działa, ale tak na sucho to chyba bym dzieciakom nie pokazał. Dynamiczne, kolorowe, ale bez morału, bez spójnej historii, za to z dziwnymi wstawkami jak te animacje z ultimate, ultimate weapon. Nawet niby dorosłe Batman i Przygoda są pod tym kątem bardziej, nie wiem, prostolinijne?

          Chociaż jak mówisz, że serial spoko, to może zainteresuję dzieciaki. Na Paw Patrol już nie mogę patrzeć 😉

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  3. Ciężko mi się zgodzić z taką oceną, ponieważ byłem na filmie i nie mogę stwierdzić, że był to czas stracony. Mój młodszy brat, wielki fan Ninjago, też wydawał się zadowolony. To prawda, że parę rzeczy nie wyszło, natomiast 3 to troszkę okrutne. 😀

    A scena, w której mistrz Wu gra Lloydowi na flecie „Hard knock life” wywołała niesamowitego banana na twarzy! Szkoda, że pewnie większość dzieci nie zrozumiała żartu, ale jednak ten kto wyłapał na pewno docenił. 😀

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Scena z “Hard knock life” była najzabawniejsza w całym filmie, ale to właśnie dobry przykład na sześć kucharek: raz taki numer, a raz bajka dla naprawdę małych dzieci i to wszystko działa bez części wspólnej.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button