Stranger Things (sezon 3)

Łyżki w dłoń! Widelce w dłoń! Ręce umyte? Brzuchy gotowe? Na ucztę w ramach trzeciego sezonu “Stranger Things” zapraszają bracia Duffer, a zajadać będziemy – wzorem twórców – własny ogon.

W miasteczku znanym z poprzednich sezonów zapanował spokój. Dzieciaki chodzą do szkoły, jeżdżą na obozy naukowe, dojrzewają, łączą się w pary i spotykają z pierwszymi poważnymi problemami w relacjach damsko-męskich. Szeryf Hopper próbuje zmierzyć się z rolą ojca zakochanej nastolatki i przy okazji umówić się z panią Byers. Billy wciąż jest skończonym dupkiem, Steve pracuje w lodziarni, a miasteczko nawiedza seria dziwnych braków prądu, szczurza plaga, tajemnicze zniknięcia mieszkańców i… sowieci. Wiecie, typowe lato w Hawkings.

Kadr z serialu "Stranger Things" sezon 3
Billy tym razem weźmie większy udział w serialowych wydarzeniach.

Ekipa odpowiedzialna za serial już dwukrotnie udowodniła, że potrafi wyczarować cuda na ekranie i ponownie pokazują się z jak najlepszej strony. Miejsca, scenografie, rekwizyty – realizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Z uwagi na osadzenie akcji na przełomie czerwca i lipca zamiast ponurej jesieni mamy feerię barw, wszystkie kolory tęczy i to od strojów bohaterów poczynając, na otoczeniu kończąc. Po raz kolejny spece od zdjęć fantastycznie wykorzystują grę światłem w zależności od tego, co się dzieje z postaciami. Na przykład kiedy bywa strasznie i nieswojo – króluje kolor żółty. Kiedy natomiast pojawiają się elementy komediowe – jest jasno i kolorowo. Pod tym względem nie można produkcji nic zarzucić. Gorzej jest natomiast z dwiema składowymi, które stanowiły o sukcesie “Stranger Things”: horror i nostalgia.

Kadr z serialu "Stranger Things" sezon 3
Kolorowe lata osiemdziesiąte wylewają się z ekranu szerokim strumieniem. Momentami zbyt szerokim…

Wszyscy kochamy to, co już znamy, uwielbiamy wracać do “starych dobrych czasów”, powspominać, a czasem i ponarzekać, że “kiedyś to było lepiej”. Cecha do bólu ludzka i mało kto jest wolny od takich myśli. Problem w tym, że o ile pierwszy sezon delikatnie się odwoływał do “Goonies” czy “E.T.”, pożyczając czasem ujęcie, oświetlenie sceny, układ aktorów czy jakąś sekwencję, o tyle trzeci sezon przesadza i to mocno. Pojawia się postać pewnego zbira, który od początku do końca jest Terminatorem. Tzn. ma budzić takie skojarzenia. Twarz, fryzura, sposób ubierania się, chodzenia, teksty, ujęcia z nim w roli głównej, jazda na motocyklu. Wszystko ma nam mówić: EJ PATRZCIE! TERMINATOR! Pierwsze dwie-trzy sceny były pod tym kątem zabawne, ale po mniej więcej dwudziestej miałem ochotę odpuścić sobie dalsze oglądanie. Za grosz w tym subtelności, a zamiast nostalgii pojawiła się irytacja. A ów zbir to tylko czubek góry lodowej, bo jeszcze pojawia się mocno eksploatowany temat “Powrotu do przyszłości”, bo akcja dzieje się m.in 3 lipca 1985, czyli w dniu prawdziwej premiery filmu. Jakby tego było mało, zdarzają się też cytaty z klasyków kina wplecione bezpośrednio w dialogi.

Kadr z serialu "Stranger Things" sezon 3
Steve pozostaje moim ulubionym bohaterem, mimo że scenarzyści nie mają dla niego litości.

Nie mam problemu z używaniem nostalgii, żeby widza przyciągnąć. Wręcz przeciwnie, dobrze wykorzystana sprawia, że łatwiej widzowi wejść w świat przedstawiony. Tylko trzeba to zrobić ze smakiem, a nie po prostu żerować na czyichś wspomnieniach tak długo i mocno, aż przegrzeje się temat. W tym wypadku tak się stało. Tym dziwniejsze, że przecież to już trzeci sezon, serial ma świetnych bohaterów i własny charakter. Nie musi uciekać się do takich środków.

Elementy horroru także prezentują raczej zniżkę formy. Podobało mi się pójście w stronę elementów gore i body horroru, ale cała intryga wydała się wtórna, przekombinowana (żeby podać to samo jeszcze raz, ale dobrze zakamuflować) i kompletnie odarta z napięcia. Trzecia seria poszła pod kątem klimatu w komedię, momentami wręcz slapstickową i w absurd. Cierpi na tym ta straszniejsza (w zamierzeniu) część trzeciego sezonu. Najbardziej jaskrawym przykładem jest finał, gdzie naprawdę dramatyczne wydarzenia poprzedza pewna scena z pewną piosenką Limahla. Scena tak bardzo abstrakcyjna, na siłę zabawna i niepasująca do tego, co się wydarzyło potem, że zabiła całą imersję i zaangażowanie emocjonalne, jakie do tego momentu we mnie wzbudził serial. Generalnie im bliżej końca tym kruchy balans między komedią pomyłek a serialem dramatycznym całkowicie przechyla się w stronę tej pierwszej opcji, mimo że twórcy próbują kolejnymi zwrotami akcji utrzymać status quo. Nadaremno. Brakowało mi poczucia zagrożenia znanego z poprzednich serii.

Kadr z serialu "Stranger Things" sezon 3
Między Joyce i Hopperem pojawia się nowa, interesująca dynamika.

Tonalny rozgardiasz widać też w konsekwencji budowania pewnej ciągłości w rozwoju postaci. Steve Harrington zalicza kolejny zwrot i robi się coraz mniej wiarygodnie. W pierwszym sezonie był typowym najpopularniejszym chłopakiem w szkole i typowym dupkiem, żeby pod koniec okazać się całkiem sensownym gościem. Drugi sezon rozwijał go w podobnym kierunku, aż tu nagle w trzecim Steven okazuje się modelowym życiowym nieudacznikiem, który nie potrafi sensownie zagadać do dziewczyny, żeby nie wyjść na głupka. Trochę na mniejszą skalę, ale podobnie dzieje się z szeryfem Hopperem. Zachowuje się tak, jakby do jego osobowości dosypano sporą dawkę Boba z drugiego sezonu. Bywa rubaszny i nerwowy w taki słodki sposób, że z alkoholika naznaczonego traumą mamy tu nagle dobrego, trochę ciapowatego wujka. Dziwny kierunek. Podobała mi się za to Joyce Byers (Winona Ryder). Wcześniej znana głównie z bycia krzyczącą i zrozpaczoną matką, wreszcie daje się poznać z (powiedzmy) normalnej strony, jako zwykła kobieta i matka wychowująca dwóch synów.

Kadr z serialu "Stranger Things" sezon 3
Kolorowe centrum handlowe to w pewnym sensie jeden z nowych bohaterów opowieści.

Skoro jest tak źle, to czy w ogóle jest dobrze? No pewnie! Przede wszystkim dzięki postaciom, które znam i lubię, z którymi chętnie wybieram się na kolejne przygody, i które mają to szczęście, że trafiły się specom od castingu same idealne dzieciaki. Przecież nawet jeśli jakiś malec wypada przyzwoicie, to ciężko przewidzieć, czy talent będzie rósł razem z aktorem (ot, taki Ellar Coltrane z “Boyhood” Linklatera, im starszy tym bardziej drewniany). Nowe nabytki generalnie nie odstają. Świetnie wpasowała się w zastany świat Robin, koleżanka z pracy Steve’a, grana brawurowo przez Mayę Hawke (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, jest córką Ethana Hawke’a i Umy Thurman!). Rewelacyjnie zaprezentował się także Smirnoff aka Aleksiej, zakręcony i pyskaty naukowiec, w tej roli Alec Utgoff. Jedynym minusem jest Priah Ferguson jako Erica Sinclair, młodsza siostra Lucasa. Gra dokładnie tak, jak można spodziewać się po dziecku, które bardzo stara się zagrać, czyli sztucznie, mało zabawnie, za to w sposób bardzo egzaltowany.

Kadr z serialu "Stranger Things" sezon 3
Erica – pierwszy poważnie przestrzelony casting braci Duffer.

W porównaniu z poprzednim sezonem historia jest bardziej zwarta, nie znalazło się miejsce (na szczęście) na jakiś nowy, dziwaczny odcinek odstający od reszty jak ten (słynny już) z innymi ofiarami eksperymentów. Oglądałem całość podczas jednego posiedzenia ze znajomymi i żaden wątek ani etap fabularny nie wydał mi się niepasujący do reszty. Z ciekawostek: bracia Duffer, idąc z duchem czasu i rewolucją w Hollywood, wrzucili do serialu wątek związany z osobą homoseksualną. Tak jak często narzekam, że podobne motywy wrzuca się do wielu produkcji na siłę i tylko po to, żeby się nikt nie czepiał, tak tutaj zrobiono to subtelnie i z dużym wyczuciem. Bez cienia cynizmu. Wielki plus.

Kadr z serialu "Stranger Things" sezon 3
Sarkastyczna Robin (z lewej) to zdecydowanie najfajniejsza z nowych postaci.

Ciężko wydać ostateczny werdykt, bo mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony uwielbiam tę ekipę szalonych dzieciaków i ich zakręconych opiekunów. Miło było spędzić z nimi kolejne osiem godzin. Z drugiej, nie mogę przejść do porządku dziennego bez zauważania wad trzeciego sezonu, a tych jest nadzwyczaj sporo. Od naparzania widza nostalgicznym bejsbolem po łbie, przez nietrafione lub zbyt gwałtowne i niekonsekwentne przemiany bohaterów, aż po wybitne akrobacje scenarzystów, żeby wcisnąć trzeci raz to samo, ale tak, żeby widz się nie domyślił. Widać pierwsze oznaki zjadania własnego ogona i odcinania kuponów. Mam nadzieję, że czwarty sezon (a będzie na pewno) kilku bohaterów sobie odpuści (Jonathan? Nancy? Will?), wyjedzie z Hawkings, poluzuje nostalgiczne lejce i powróci do pierwotnego klimatu grozy rodem z powieści Kinga.

 

Komentarz Crowleya:

Udało mi się obejrzeć Stranger Things 3 kilka dni wcześniej niż SithFrogowi i przez ten czas knułem w myślach, gdzie i jak wetknąć szpilę braciom Duffer. Czytając recenzje w internecie, nie mogłem wyjść ze zdumienia, że nikt nie zauważa ewidentnych problemów, które trapią ten, fantastyczny skądinąd, serial. Obawiałem się, czy kolega Redaktor nie ulegnie tej masowej hipnozie, co by oznaczało, że muszę wjechać na białym koniu i zakrzyknąć: VETO! A potem w prywatnej rozmowie okazało się, że mamy niemal identyczne odczucia i cały misterny plan wziął w łeb.
Pozwolę więc sobie jedynie na krótkie uzupełnienie, głównie o tym, czego w trzecim sezonie zabrakło. Przede wszystkim uderzyła mnie zmiana tonu opowieści i zaniechanie kilku niezwykle ciekawych wątków. Zadziwiający jest niemal całkowity brak “Drugiej strony” (Upside Down). Pojawia się na momencik na początku i więcej jej nie widzimy. I wraz z przeniesieniem akcji całkowicie na “naszą” stronę świata, mocno ucierpiał nastrój całej opowieści. Z pełnego niepewności i niewypowiedzianej grozy horroru zostało niewiele, a zamiast tego otrzymaliśmy więcej elementów gore i kalkowanie z filmów o zombie i porywaczach ciał. Równie po macoszemu potraktowano wątek eksperymentów na dzieciach. Miało to oczywiście efekt pozytywny, w postaci braku cudaków z niesławnego odcinka nr 7 z poprzedniego sezonu, ale za to wszyscy w Hawkins przeszli do porządku dziennego nad nastolatką z mocami parapsychicznymi, porwaną i tresowaną przez tajną organizację.
Uwierali mnie mocno Rosjanie w środku amerykańskiego miasteczka, paradujący otwarcie z kałasznikowami w rękach oraz ich tajna baza, gdzie wszyscy noszą idealnie wyprasowane mundury. Ogromnym pozytywem było za to zatrudnienie Rosjan do grania Rosjan. Dzięki temu Rosjanie mówią po rosyjsku, a nie z pseudoradzieckim akcentem. Było to zresztą zabawne, bo w scenach, gdzie Amerykanie nie rozumieją ani słowa, polski widz wyłapuje pojedyncze, znajomo brzmiące słowa, czy wręcz sens całych zdań, nawet nie znając kompletnie mowy Puszkina.
Dobrze, że scenarzyści ograniczyli się do dodania ledwie 3 znaczących postaci (z czego jedną – siostrę Lucasa, już znaliśmy). I tak jest ich za dużo, przez co fabuła z początku cierpi na nadmiar mało znaczących wątków. Zarówno Robin, jak i fantastyczny Smirnoff to bardzo fajnie napisane postacie, których nie sposób nie polubić. Wprowadzają sporo humoru, a wyboru aktorów do tych ról dokonano bezbłędnie. Niestety z wspomnianym humorem trzeci sezon ma spory problem. Część żartów jest mocno przeszarżowana, co mocno odbija się na dramaturgii. Co gorsze, wydawało mi się, że im bardziej dramatyczne wydarzenia działy się na ekranie, z tym większą częstotliwością pojawiały się wysilane dowcipy i gagi. Szczytem była kuriozalna scena z wspomnianą piosenką Limahla, która całkowicie zabiła napięcie w finale (pomijam już fakt, że gdyby nie ona, pewnie byłoby o dwa trupy mniej…). Co z tego, że po świecie grasuje obrzydliwy stwór z wielkimi zębami, skoro można go pokonać petardami? Co z tego, że stwór ma ostre kły, skoro woli rzucać ludźmi o ścianę i czekać, aż 11 przybiegnie na ratunek? Co z tego, że Billy dostaje w końcu większą rolę, skoro na koniec przegazowuje swój sportowy samochód przez 15 minut (dosłownie!), żeby przypadkiem nikogo nie zranić? W Stranger Things nie chodzi o to, żeby było śmiertelnie poważnie, ale do tej pory po prostu czuło się zagrożenie, czyhające na bohaterów z każdej strony. W trzeciej serii tego nie ma.
Ale żeby nie było, że tylko narzekam. Po raz kolejny trzeba się skłonić w pas całej obsadzie tego serialu. Niezależenie od wieku, praktycznie wszyscy aktorzy (poza siostrą Erica, ale ona została wybrana do wcześniejszych sezonów do robienia comic relief, w czym sprawdzała się idealnie) grają REWELACYJNIE. Czapki z głów przed młodzieżą, która nakrywa czapką niejednego zawodowca z długim aktorskim stażem. Brawo dla dorosłej części obsady, bo widać, że angażują się w swoją pracę i dobrze bawią na planie. Także cała produkcja – zdjęcia, scenografie, kostiumy, to po prostu uczta dla oka. Stranger Things 3 na pewno warto zobaczyć, pomimo ewidentnych wad, ale jeśli tendencja spadkowa zostanie utrzymana, przyszłość nie maluje się w optymistycznych barwach.

-->

Kilka komentarzy do "Stranger Things (sezon 3)"

  • 16 lipca 2019 at 13:43
    Permalink

    z tymi serialami jest zazwyczaj tak, ze wczesniej czy pozniej poziom spada i trzeba wiedziec kiedy przestac ogladac, zeby przypadkiem nie ogladac czegos z przyzwyczajenia 🙂 stranger things juz mozna spisac na straty, ale polecam zamiast tego niemiecki serial dark, który bije na glowe stranger things

    Reply
    • SithFrog
      17 lipca 2019 at 08:45
      Permalink

      Jeszcze nie spisuję, ale jak w kolejnym sezonie nie będzie zmian i nowego efektu ‘wow’ to będzie się trzeba pożegnać.

      Reply
  • 16 lipca 2019 at 13:45
    Permalink

    Tu był długi komentarz, ale zapomniałam zaakceptować polityki przechowywania danych i szlag go trafił… Nie dałoby się jakoś zrobić by zachowywało tekst?

    W skrócie o serialu:
    Robin +, Aleksiej +, Billy +
    Erica —- (ale imo to wina scenariusza, a nie aktorki. Scenarzyści kazali jej wygłaszać kuriozalne kwestie)
    przeładowanie nostalgii i Limah —
    Steve + (król ogólniaka, który nie dostaje się na studia, traci dziewczynę i ojciec odcina go od kasy i ląduje na dnie drabiny popularności to dość mi się wydaje sensowna przemiana)
    cały wątek rosyjskiej bazy – koszmarny minus

    Reply
    • SithFrog
      17 lipca 2019 at 08:49
      Permalink

      “Nie dałoby się jakoś zrobić by zachowywało tekst?”

      A próbowałaś dać po prostu ‘wstecz’ w przeglądarce? Brzmi zbyt prosto, żeby działało, ale mi tak uratowało kilka długich komentarzy.

      Erica – teksty miała słabe, ale mimo to jej takie bardzo przegięte i dziecięce granie przeszkadzało, jak z “Pełnej Chaty” czy innego stricte komediowego show.

      Steve ląduje na dnie i to jest ok, ale nagle stracił nawet umiejętność takiego rozmawiania z ludźmi, żeby nie wyjść na przegrywa? Ja rozumiem jego drogę, tylko moim zdaniem poszli za daleko. Praktycznie nie ma żadnych punktów wspólnych z postacią z pierwszego sezonu.

      Reply
      • 17 lipca 2019 at 19:50
        Permalink

        Pewnie, że próbowałam “wstecz” to pierwszy odruch. Wraca mi niestety do pustego okna.

        Reply
        • SithFrog
          19 lipca 2019 at 10:18
          Permalink

          A jakiej przeglądarki używasz? U mnie w Chrome chyba treść zostaje.

          EDIT: przetestowałem, czy dam Wstecz czy kliknę Powrót na stronie z komunikatem – treść komentarza mam z powrotem w oknie. Z tym, że czasem tam gdzie był komentarz, a czasem jako ogólny czyli pojawia się na dole, a nie pod komentarzem, na który odpowiadam.

          Reply
  • 16 lipca 2019 at 18:13
    Permalink

    Widzę dużo marudzenia na trzeci sezon a mnie jak na złość przypadł do gustu i na ten przykład wolę go od dwójki. Oczywiście, wątek tajnej bazy Rosjan pod centrum handlowym jest absurdalny, ale taki właśnie miał być. Może zapomnieliście, ale ten serial to z założenia trawestacja popkultury lat 80-tych. A wtedy królował Scharzenegger, Stalone i James Bond. Także mimo wszystko pasuje. Zresztą, rozmawiamy o serialu gdzie eksperymenty z LSD skończyły się na wyrwie czasoprzestrzennej a fedsi na sekcji chcieli sprzedać matce kukłę 😛

    Reply
    • 16 lipca 2019 at 18:17
      Permalink

      Poprzednie sezony też były trawestacją popkultury i jawnie zrzynały czy to z E.T., czy z Obcego, ale jakoś tak mniej siermiężnie. Gdyby ten terminator pojawił się raz, czy dwa, byłoby super. A oni go pokazywali w kółko przez kilka odcinków. To trochę jak z kotem w Kapitan Marvel. Za pierwszym razem był śmiech i zaskok. Za drugim wzruszenie ramionami. Za trzecim i kolejnym przewracałem oczami z zażenowania.

      Reply
      • 17 lipca 2019 at 07:59
        Permalink

        Wiesz, nie mówię, że ten sezon był bez wad. Co to to nie. Tylko uważam, że mimo wszystko plusy przeważały nad minusami. To trochę jak z filmami Disneya. Czy to, że po ekranie latał dupowaty guziec ze swoim surykacim koleżką sprawiało, że śmierć Mufasy mniej bolała? Nie, chyba nie. A co do Kapitanki to całe MCU jest zrobione na pół poważnie i między innymi z tego wynika jego urok.

        Reply
        • SithFrog
          17 lipca 2019 at 08:50
          Permalink

          Ja się zgadzam z kolega Crowleyem. Tak jak pisałem w recenzji, zaczęli od subtelnej gry nostalgią w pierwszym sezonie, a teraz tą nostalgią atakują, biją i męczą na każdym kroku. A przecież mają tak fajnie skonstruowany świat i takich sympatycznych bohaterów, że nie muszą.

          Reply
        • 17 lipca 2019 at 09:03
          Permalink

          Też uważam, że plusy przeważają nad minusami. Obejrzałem całość w dwóch posiedzeniach i ciężko mi było się oderwać. Pewnie miałem zbyt duże oczekiwania, może trochę zbyt analitycznie podchodzę ostatnio do oglądanych filmów, ale uczciwie trzeba przyznać, że do ideału trzeciemu sezonowi trochę brakuje. Pewnie gdyby nie było poprzednich dwóch, klaskałbym uszami z zachwytu, ale po prostu widzę to powolne obniżanie lotu kolejnych serii i boję się o kolejne.
          Po drugim sezonie napisałem coś takiego: “W zasadzie to jak najlepsze książki Kinga: mamy znakomity początek, kumplujemy się z postaciami, zastanawiamy się, czym okaże się wielkie zło, a na koniec okazuje się, że wszystko załatwia deus ex machina, nikomu nic się nie stało i w ogóle o co ten krzyk. Ale za godzinę już do nich tęsknimy.” – i w zasadzie mogę to teraz powtórzyć, tylko teraz nawet nie było się co zastanawiać nad wielkim złem. Serial ma jeszcze ogromny potencjał, wierzę w braci Duffer (wyciągnęli wnioski z krytyki 7 odcinka 2 serii, czyli słuchają widzów), ale chciałbym, przeżyć jeszcze raz taką radość jak w pierwszym sezonie, który był po prostu rewelacyjny.

          Reply
  • 16 lipca 2019 at 19:11
    Permalink

    Mam zupełnie inne spojrzenie na ten sezon. 😉
    Po pierwsze – dla mnie odcinanie kuponów zaczęło się od sezonu drugiego, który podobał mi się o wiele mniej niż pierwszy. Trzeci był dla mnie nawet odrobinę lepszy od drugiego. I nie przeszkadza mi piosenka w ostatnim odcinku, bo ja i tak przez cały ten sezon, tak jak i poprzedni, nie czułem tego napięcia, który był w pierwszym sezonie. Nawet uważam, że ta piosenka to jeden z najlepszych momentów sezonu, a Suzie była idealną strzelbą Czechowa. 😀
    Zgadzam się też z Nadią, że przemiana Steve’a nie jest taka bezsensowna. Najpierw w 1 sezonie stracił swoją paczkę po bójce z Jonathanem, a w drugim sezonie BIlly oficjalnie zajął jego pozycję króla ogólniaka.
    Większe problem mam z innymi postaciami – chyba wszystkimi poza Joyce (i nowymi). Najbardziej z Hopperem, który na początku sezonu zachowuje się tak koszmarnie, że bardzo go znielubiłem. Do tego te kłótnie między nastolatkami – wydawały mi się strasznie nierealistyczne (Eleven – właśnie zerwałam z chłopakiem, czas się pośmiać z koleżanką), można odnieść wrażenie, że większość to w sumie wcale się nie lubi. No może Lucas pomagający Mike’owi to jakiś wyjątek. Zupełnie nie czuć tej przyjaźni, która była w 1 sezonie (ale jest przynajmniej przyjaźń Steve – Dustin). Zresztą już w drugim sezonie średnio było ją czuć (niby Mike latał wszędzie za Willem, ale i tak w porównaniu do pierwszego sezonu i tak zachowywał się mniej sympatycznie – np. w stosunku do Max, ale też że po poprzednim sezonie nie spodziewałem się, że będzie okradał siostrę z drobnych).
    Jeszcze takie słowo ogólne – sezon wydaje mi się bardziej przemyślany niż drugi, widać w nim, że większość postaci wprowadzono z sensem, każdy miał swoje sceny. Tylko zabrakło pomysłu na Willa w drugiej połowie sezonu, ale to i tak lepiej niż w 2 sezonie, gdzie Billy i Max byli wciśnięci nie wiadomo po co, a w sumie większość bohaterów nie zrobiła nic sensownego przez cały sezon aż nadeszła Eleven i ich uratowała. Tylko Bob wcześniej zrobił coś sensownego, i to 2 razy. Reszta postaci przy tej dwójce nie zrobiła nic sensownego.
    A na podobieństwo niektórych scen do terminatora nawet nie zwróciłem uwagi. 😀 Mimo, że oglądałem pierwsze 2 części kilka razy (następne już tylko po 1 razie). 😉

    Reply
    • 17 lipca 2019 at 08:35
      Permalink

      W ogólności to zgadzam się z Twoją opinią. S03 > S02, Trójka ma bardziej przemyślaną i konsekwentną fabułę. No bo co mieliśmy w poprzednim sezonie? Hopper zostający ojczymem Nastki, z którą wymienił może ze dwa zdania. Zakaz kontaktowania się ze światem zewnętrznym, bo tak. Filler z rodzeństwem Eleven. I Will daje się opętać Łupieżcy, bo jakiś Hobbit źle mu doradził.

      Tutaj wszystko było bardziej spójne i lepiej poprowadzone. Zagrożenie nie wróciło dlatego, że ktoś zapomniał zamknąć przejście a dlatego, że ktoś je otworzył. Łupieżca nie nasłał na Hopkins jeszcze raz to samo, ale zmienił strategię. Nowi bohaterowie są lubialni i sensownie ich prowadzono. I tak dalej, i tak dalej.

      Oczywiście, kilka rzeczy mi przeszkadza. Na przykład zrobienie ze Steva Johnego Bravo. Był królem ogólniaka, teraz jest ofiarą losu, któremu jak się w końcu trafi sympatyczna laska to okazuje się lesbijką. Wkurza mnie też to co się stało z chłopakami. W jedynce biegali po całym Hawkins żeby wyciągnąć Willa z Upside Down. A tutaj traktują jak g… Ja wiem, że jego przypał to running gag serii, ale bez przesady. No i elephant in the room, wątek miłosny. Ja wiem, że aktorzy dorastają i formuła powinna to odzwierciedlać, ale są jakieś granice. Ale nie, Mike z Nastką nie mają czasu na nic i dla nikogo, bo robią maratony w jamochłonie.

      Reply
      • 17 lipca 2019 at 09:06
        Permalink

        Trafne uwagi. Również ta, że trzeci sezon faktycznie jest bardziej przemyślany i skondensowany od drugiego. Według mnie wystarczyło trochę poprawić kilka detali w scenariuszu i odrobinę przemodelować parę scen, żeby efekt końcowy był znacznie lepszy.

        Reply
    • SithFrog
      20 lipca 2019 at 09:18
      Permalink

      “Mam zupełnie inne spojrzenie na ten sezon. 😉”

      Szanuję!

      Suzie była idealną strzelbą, ale ja bym wolał, żeby wystrzeliła od razu, a nie po musicalowym numerze 😉

      “Zgadzam się też z Nadią, że przemiana Steve’a nie jest taka bezsensowna. Najpierw w 1 sezonie stracił swoją paczkę po bójce z Jonathanem, a w drugim sezonie BIlly oficjalnie zajął jego pozycję króla ogólniaka.”

      Dla mnie jego zmiana jest ok w sensie tego, co go spotkało, ale już niekoniecznie tego jak się zachowuje. Na przykład jeśli ktoś był bawidamkiem i lowelasem w LO, raczej nie traci w 100% swojego uroku i gadki. A on tu zagaduje do dziewczyn jak typowy piwniczak, którym nigdy nie był 😛

      “Najbardziej z Hopperem, który na początku sezonu zachowuje się tak koszmarnie, że bardzo go znielubiłem.”

      Chyba o to chodziło. On jest w zupełnie nowej sytuacji plus nie jest przyzwyczajony do tracenia kontroli nad tym co się dzieje.

      “Eleven – właśnie zerwałam z chłopakiem, czas się pośmiać z koleżanką”

      Normalnie bym się zgodził, ale El to nie jest typowa nastolatka więc u niej takie dziwaczne zachowania nie dziwią.

      “Zupełnie nie czuć tej przyjaźni, która była w 1 sezonie”

      Tak, ale… to mi się podoba. Takie grupki rzadko trzymają się całe życie. Jeden odejdzie, bo zafiksuje się na dziewczynie, inny zmieni szkołę, ktoś następny wyjedzie. Życie 🙂

      “Mimo, że oglądałem pierwsze 2 części kilka razy (następne już tylko po 1 razie).”

      Ja 1 i 2 widziałem po dobre 20 razy jak nie więcej i kilka ujęć było żywcem wyjętych z filmów Camerona, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że normalni ludzie tego nie widzą 😉

      Poza tym dzięki za komentarz, zawsze miło poczytać jak ktoś jasno, merytorycznie i wyczerpująco przedstawia swój (kontra)punkt widzenia 😉

      Reply
  • 16 lipca 2019 at 20:26
    Permalink

    Właściwie podpisze się pod cała recenzja. Skoro jest tak złe to czemu się tak dobrze ogląda 😉 nie zgodzę się z jednym – wątek homo jest zupełnie na sile i tylko po to żeby serial się wpasował w ramy

    Reply
    • 17 lipca 2019 at 08:42
      Permalink

      Zacznijmy od tego, że wątek homo nie wyszedł od braci Duffer, tylko zostali o to poproszeni (czyt. “dostali polecenie służbowe”) i jeśli mam być szczery to średnio mi to trybi. Cały sezon relation development między Stevem i Robin by na końcu zrobić “jestem lesbijką, trolololo”.

      Reply
      • SithFrog
        17 lipca 2019 at 08:55
        Permalink

        “Zacznijmy od tego, że wątek homo nie wyszedł od braci Duffer, tylko zostali o to poproszeni (czyt. “dostali polecenie służbowe”) i jeśli mam być szczery to średnio mi to trybi. Cały sezon relation development między Stevem i Robin by na końcu zrobić “jestem lesbijką, trolololo”.”

        1. Jest na to jakieś potwierdzenie z sensownego, wiarygodnego źródła?
        2. Mi się to podobało, bo właśnie bardzo sztampowe by było gdyby się okazało, że ona wzdychała do niego na serio i w końcu po latach się odnaleźli mimo, że w liceum byli w tak odległych od siebie grupach. Przewróciłbym oczami z zażenowania.

        Reply
        • 17 lipca 2019 at 09:09
          Permalink

          Zwłaszcza że potem już tego tematu nie ciągnięto na siłę. Dialog w kiblu był fajny i mnie zaskoczył. Moim zdaniem ładnie wybrnęli, tym bardziej jeśli homotemat był narzucony przez ‘górę’.

          Reply
          • 17 lipca 2019 at 19:52
            Permalink

            Przy tym dialogu znakomicie klasę pokazał Steve, a teraz zamiast kolejnej relacji miłosnej mamy fenomenalną przyjaźń.

            Reply
            • SithFrog
              19 lipca 2019 at 10:32
              Permalink

              W pełni się zgadzam, rozwiązali to nieszablonowo, a ta dwójka plus ewentualnie Dustin (i koniecznie minus Erica) to może być centralna oś kolejnego sezonu jak dla mnie 🙂

              Reply
    • SithFrog
      17 lipca 2019 at 08:57
      Permalink

      Ja tak tego nie odebrałem. Jedna scena, bardzo subtelna i nastrojowa, lekkie zdziwienie Steve’a i tyle. Na siłę to by było gdyby co chwilę o tym wspominali, a na koniec okazałoby się, że tylko mocarna osoba o takiej orientacji może pokonać Mind Flyera. A homoseksualizm Robin ma tu charakter niejako przypadkowy. Przyznała się w specyficznym momencie i nie miałem poczucia, że wrzucono ten wątek na siłę.

      Reply
      • 17 lipca 2019 at 12:00
        Permalink

        Na sile – w sensie nie miało to żadnego uzasadnienia. Ot propaganda jaka jest obecnie w każdym filmie/serialu, w szczególności spod szyldu netflixa.

        Reply
        • SithFrog
          19 lipca 2019 at 10:34
          Permalink

          Ale jakie miałoby to mieć uzasadnienie? Jakie uzasadnienie ma cała pozostała hetero-obsada? 🙂

          Ludzie homoseksualni istnieją i w serialu się trafiła dziewczyna o takiej orientacji. Ani tym nie epatowali, ani nie zrobili z tego wielkiego halo. Ot, jedna naprawdę subtelna scena i tyle.

          Reply
    • SithFrog
      24 lipca 2019 at 10:23
      Permalink

      Na pewno jeden z lepszych obecnie, chociaż z braku czasu niewiele oglądam. Na pewno czekam na 4 sezon, mam nadzieję, że trochę zamieszają 😉

      Reply
        • SithFrog
          7 sierpnia 2019 at 12:24
          Permalink

          Wszystkie sezony trzymają poziom? Wiem, ze pierwszy podobno super. A dalsze?

          Reply
          • 7 sierpnia 2019 at 12:33
            Permalink

            na razie są tylko 2 i oba ogląda się równie dobrze 🙂

            Reply
  • 3 sierpnia 2019 at 11:51
    Permalink

    Mnie się 3 sezon podobał na równi z 1 i 2. Na pewno nie jest to mój ulubiony serial bo gustuje trochę w innych klimatach jednak jest fajny i dlatego go oglądam. Dla mnie 3 sezon był zarówno mroczny jak i kolorowy, był zdecydowanie najbardziej zabawny ze wszystkich, miał świetną muzykę. Moij ulubieńcy to Hopper i Steve, numer z Hopperem nie zbyt mi się podobał i mam nadzieję że wróci w 4 sezonie bo bez niego to nie był by ten sam serial. Cieszy mnie też że więcej czasu dostał Billy jako że w 2 sezonie było go mało. Co do minusów to Jonathan i Nancy ich wątek był nudny zresztą jej nie znoszę więc scen z jej udziałem po prostu nie toleruje, i Erica kolejna postać której nie znoszę, to co mówiła i robiła to było straszne, nie śmieszne i męczące. Ogólnie więcej plusów niż minusów więc sezon był dobry.

    Reply
    • SithFrog
      6 sierpnia 2019 at 09:24
      Permalink

      Zgadzam się i z minusami i z plusami tylko mi po prostu ten rozjazd JESZCZE zabawniej i JESZCZE mroczniej po prostu mniej się podobał 😉

      A z Hopperem to nie wiem. Może to on jest w tym rosyjskim więzieniu, a może jednak nie (doktorek z pierwszego sezonu?).

      Reply
  • 19 sierpnia 2019 at 22:27
    Permalink

    Taka obserwacja po obejrzeniu sezonu, że czwórka głównych bohaterów dorosła na tyle, że do gry przestał im wystarczać dziecięcy wdzięk. Tzn. jak kilka lat temu wybierano obsadę to sądzę, że jednak przede wszystkim chodziło o charakterystyczny wygląd wyrzutków z piwnicy ślęczących nad D&D a nie jakieś szczególne umiejętności aktorskie. O ile chłopak grający Dustina wciąż sobie świetnie radzi o tyle Will tylko wytrzeszcza oczy i łapie się za szyję a chudzielec grający Mike’a jako nastolatek okazuje się tak drewniany, że nie dziwi decyzja twórców, żeby przez większość sezonu trzymał język za zębami Nastki. Chłopak gra jedną miną, jednym tonem głosu i rozkładaniem chudych ramion na boki. W ogóle nie dziwi mnie, że chłopcy przestali być w centrum uwagi. Wypadałoby żeby coś grali ale chyba nie bardzo potrafią.
    Drugą obserwacją jest to, że zgrabnie przemycono krytykę konsumpcjonizmu. Mam na myśli oczywiście kolorowe, hałaśliwe a faktycznie złowrogie centrum handlowe. Za nim stoją Rosjanie i skorumpowany burmistrz, przez nie plajtują sklepy i zamiera życie towarzyskie w miasteczku a dzieciaki zamiast puszczać wodze fantazji snują się bez sensu i potrzeby po sklepach.
    Generalnie sezon o dziwo całkiem mi się podobał, choć ciągłe wysilone przekomarzanki między mamą Willa a szeryfem uważam za psujące klimat. Podobnie sceny między Nastką a Mikiem. Co do Harboura to chyba zwyczajnie dał nogę z serialu, coś tam się dzieje z jego filmową karierą ale jest opcja na ewentualny powrót stąd takie niejasne zakończenie w jego przypadku. Moment, w którym głowni aktorzy zaczynają odchodzić z serialu to w jakimś sensie początek końca, oby tak nie było w tym przypadku.

    Reply
    • SithFrog
      29 sierpnia 2019 at 18:54
      Permalink

      Może będzie, może nie. Na pewno muszą coś diametralnie zmienić przed czwartym sezonem. Kilku bohaterów należy pożegnać definitywnie, a historię oprzeć na barkach Steve’a, Robin i Dustina z jak najmniejszym udziałem Erici.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków