KsiążkiPieśń Lodu i Ognia

Czytamy Nawałnicę Mieczy #46: Catelyn V

Pozostajemy w Dorzeczu. Tylko zimno i pada, zimno i pada na to miejsce w środku Westeros.

Streszczenie

Jeyne robi Robbowi siarę. Cała armia stoi na deszczu i patrzy jak król pociesza swoją płaczącą młodą żonę, niechcącą się z nim rozstać. To już ich trzecie pożegnanie. Pierwsze odbyło się w bożym gaju w Riverrun. Było czułe i wzruszające. Drugie, tym razem pod zamkową bramą, okazało się jeszcze czulsze. Obecne, pod Kamiennym Mostem, gdzie królowa przycwałowała z twierdzy Tullych, wyraźnie krępuje króla. Catelyn zna swego syna: jest zły.

W końcu zapłakana królowa zawraca eskortowana przez dwunastu ludzi do Riverrun, zaś Robb na czele wojska rusza w dalszą drogę.

To Catelyn nalegała, by Jeyne została w Riverrun. Robb pragnął pozostawić ją u swego boku, ale daje się przekonać matce, że o ile on sam przyjmie spokojnie wszelkie zniewagi kierowane pod jego adresem, nie zdzierży, jeśli ich obiektem stanie się jego żona. Uznanie jej argumentów nie przeszkadza mu mieć do niej żalu o to, że musiał rozstać się z ukochaną.

Z sześciu Westerlingów, którzy przybyli z Robbem do Riverrun, obecnie przy jego boku pozostał jeden: ser Raynald, starszy z braci Jeyne. Ich wuja – Rolpha Spicera – Robb wysłał do Złotego Zęba, by odprowadził tam Martyna Lannistera w ramach wymiany jeńców. W Riverrun oprócz Jeyne została jej matka oraz młodsza siostra i brat Rollam, będący giermkiem Robba. Chłopak chciał jechać, ale uznano, że jego obecność może być kolejną obrazą dla Freyów, szczególnie dla Olyvara, który to wcześniej służył królowi Północy w tym charakterze.

Nieobecność Westerlinów oznacza, że u boku Robba znów mógł pojawić się Szary Wicher, co Catelyn odnotowuje z niekłamaną ulgą.

Innych powodów do radości nie miała. Jechała do Bliźniaków z duszą na ramieniu, pamiętając, że jej ojciec po bitwie nad Tridentem, na którą Walder Frey taktycznie się spóźnił, nigdy już mu nie zaufał. Królowa Jeyne była znacznie bezpieczniejsza zostając w Riverrun pod opieką Blackfisha. Robb stworzył dla Bryndena Tully’ego nowy tytuł: namiestnik południowego pogranicza. Jeśli ktoś w ogóle był w stanie obronić obecnie Dorzecze, był to właśnie Blackfish.

Wiedziała, że będzie im brakować jej stryja, który jako dowódca zwiadowców Robba miał udział w każdym jego zwycięstwie. Obecnie za rekonesans odpowiadał Galbart Glover: człowiek solidny, ale nie tak błyskotliwy jak Brynden Tully.

Kolumna, licząca około trzy tysiące pięciuset ludzi, ciągnie się na kilka mil, ale jest dobrze zorganizowana i zabezpieczona. Maszerują w niej prawie wyłącznie ludzie z Północy. Robb pozostawił lordów Dorzecza do obrony ich ziem. Będą musieli je utrzymać do czasu, aż odzyska Północ. Catelyn zastanawia się, co przyniesie przyszłość i jej przewidywania nie są szczególnie optymistyczne: mężczyzn czekają dalsze bitwy, ją zaś pusty zamek z duchami zmarłych bliskich. Zastanawia się, gdzie jest Brienne i modli się, by sprowadziła jej córki.

Kolejne dni to nużąca podróż pośród błota i deszczu. Catelyn jedzie w towarzystwie Maege i Dacey Mormont. Lubi je, między innymi za to, że wykazały wobec niej więcej zrozumienia niż inni, gdy wypuściła Królobójcę. Dacey z dumą wspomina, że walczyła u boku jej syna we wszystkich bitwach i ten żadnej z nich nie przegrał. Z tym nie sposób polemizować, ale mimo tego jej syn stracił wszystko inne. Zachowuje jednak tę myśl dla siebie. Ludziom jej syna nie brakuje odwagi, ale tak naprawdę jedynym, co podtrzymuje ich na duchu, jest niezachwiana wiara w Młodego Wilka. Nie może im jej odebrać.

Muszę być silniejsza – powtarzała sobie. Musze być silna dla Robba. Jeśli wpadnę w rozpacz, żałoba mnie zniszczy.

Wie, że obecnie wszystko zależy od ślubu Edmure’a i Roslin. Jeśli jakoś obłaskawią lorda Waldera, by ponownie się do nich przyłączył… Co to właściwie im da? Nadal będą uwięzieni między Lannisterami na południu i Greyjoyami na północy. Jakie mieli szansę? Bała się nad tym zastanawiać, chociaż wiedziała, że jej syn myśli o tym bez przerwy.

O ile oni martwili się wojną, jej młodszy brat przejmował się głównie wyglądem swojej przyszłej żony. Catelyn ma dość takich rozważań. Naskakuje na Edmure’a: Cersei Lannister jest urodziwa, tylko co z tego? Mądrzejszy człowiek powinien modlić się o to, by jego żona okazała się silna, zdrowa i miała pod kopułką lepiej poukładane niż złotowłosa królowa.

Na drugi dzień brat jej unika. Przygnębiona Catelyn dochodzi do wniosku, że zawsze była wobec niego zbyt surowa, a obecna żałoba tylko to wzmaga. Co w tym złego, że Edmure chce mieć ładną żonę? Przypomina sobie, jak sama była rozczarowana, gdy pierwszy raz ujrzała Neda. Myślała wtedy, że będzie to młodsza wersja Brandona, tymczasem jego brat okazał się niższy, mniej przystojny oraz niezwykle poważny. Wyczuwała w nim też chłód tak różny od Brandona, znanego z ataków niepohamowanego gniewu, jak i wesołości. Nawet w czasie ich nocy poślubnej brakowało namiętności. Ale spłodzili wtedy Robba, który teraz jest królem Północy. Miłość zaś odkryła, gdy poznała Neda lepiej. Liczyła, że to samo spotka jej brata.

Dalsza podróż prowadzi ich przez Szepczący Las, gdzie Robb odniósł swoje pierwsze zwycięstwo. Wciąż widoczne są ślady tamtej bitwy, od której tyle się zmieniło i tylu ludzi – w tym jej najbliższych – straciło życie. Myśli, co by się stało, gdyby to Greyjoy, nie Karstarkowie, skrzyżowali miecze z Królobójcą. Ile ludzi mogłoby żyć, gdyby to Theon wtedy poległ.

Patrząc na leżące gdzieniegdzie kości poległych, zastanawia się, co się stało ze szczątkami jej męża. Odesłali je  do Winterfell pod eskortą, którą dowodził Hallis Mollen. Czy zdołali dotrzeć do Fosy Cailin, nim zajęli ją Żelaźni Ludzie? A czy ona kiedykolwiek zdoła jeszcze wrócić do Riverrun? Mimo otaczającej jej armii czuje się niezwykle samotna.

Kilka dni później zwiadowcy Glovera raportują o zerwanych mostach w Fairmarket i Starych Kamieniach. Wody są zbyt wezbrane, by pokonać je w bród. Robb za radą Catelyn kieruje się na Siedem Strumieni i Bagno Jędzy – bezdroża, które jednak prędzej czy później doprowadzą ich do Bliźniaków. Król Północy liczy, że z zamku czekać będą już na niego oddziały pod dowództwem Roose’a Boltona. Catelyn pyta syna, co zamierza, gdy już połączy z nim siły, ale ten zbywa ją odpowiedzią, że ruszą na Północ. Jego matka bynajmniej nie jest urażona – mądry król nikomu nie zdradza swoich planów, jeśli nie musi.

Po kolejnych ośmiu dniach deszczy docierają do Starych Kamieni – ruin twierdzy dawnych Królów Rzek. Wojska rozbijają obóz. Catelyn odnajduje syna w jesionowym gaju przy wielkim kamiennym grobowcu. Czas, deszcz i wiatr zrobiły swoje – z wyrzeźbionego w nim człowieka zostało niewiele poza ogólnymi obrysami. Widać jednak koronę i brodę, a także młot na piersi, na którego rękojeści skrzyżował dłonie. Stopy króla porastają dzikie róże. Robbowi towarzyszy tylko Szary Wicher.

Syn pyta ją, co to za miejsce. Prawdziwa nazwa przepadła w mroku dziejów, dlatego miejscowi zwą je po prostu Starymi Kamieniami. Catelyn przypomina sobie, jak kiedyś obozowała tu z ojcem, gdy zmierzali do Seagardu. Był z nimi Petyr. Bawili się wtedy w Jenny i Księcia Ważek.

Robb pyta, czyj to grobowiec. Należy do Tristifera Czwartego, Króla Rzek i Wzgórz. Władał od Tridentu po Przesmyk i zwali go Młotem Sprawiedliwości. Długo stawiał opór Andalom, gdy inne królestwa Pierwszych Ludzi padały jedno po drugim. Miał stoczyć sto bitew i według pieśni wygrał dziewięćdziesiąt dziewięć z nich. Poległ w setnej, pobity przez przymierze siedmiu andalskich królów. Jego syn, tego samego imienia, nie utrzymał królestwa i na nim skończyła się dynastia Muddów, władających Dorzeczem przed Andalami.

Robb konstatuje, że Tristifera zawiódł dziedzic. Jego nie może zawieźć. Pewnie dlatego, że nie ma żadnego. Liczył, że zostawił Jeyne przy nadziei, ale nie jest tego pewien. Król musi mieć dziedzica, inaczej jego królestwo przepadnie, gdyby coś mu się stało. Teraz zgodnie z prawem następna w linii sukcesji jest Sansa, co oznacza, że wszystko przypadnie jej mężowi, Tyrionowi Lannisterowi. Nie pozwoli na to.

Catelyn zgadza się, że musi wskazać następcę. Po czym przechodzi do długiego wywodu genealogicznego. Skracając – pradziadek Robba miał siostrę, która wyszła za Royce’a z młodszej gałęzi rodu. Obecnie należy się doszukiwać jego krewnych w Dolinie Arrynów wśród Waynwoodów, Cobrayów i być może Templetonów.

Robb tym wywodem jest tak samo zmęczony jak my. Po co szukać zapomnianych krewnych po Dolinie, skoro jego ojciec miał jeszcze jednego syna, który w przeciwieństwie do tamtych zna Północ i Winterfell? Catelyn nie chce nawet o tym słyszeć. Zresztą: Jon jest bratem z Nocnej Straży, złożył przysięgę, że nie będzie miał ani żony, ani ziemi. Z przysięgi zwolni go tylko śmierć.

Robba to nie przekonuje: Gwardziści Królewscy również mają służyć dożywotnio, co nie przeszkodziło Lannisterom odebrać płaszczy Selmy’emu i Blountowi. Jest przekonany, że jeśli da za Snowa stu ludzi, Nocna Straż znajdzie jakiś sposób, by zwolnić go z przysięgi.

Catelyn z przerażeniem konstatuje, że jej syn naprawdę zamierza to zrobić. Wysuwa argument, że bękart nie może dziedziczyć, ale Robb łatwo go obala – jest królem, może zatem zalegitymizować Jona. Na to jest jeszcze więcej precedensów, niż na zwolnienie z dożywotniej służby.

Moja była miała na drugie: Precedens – zauważa gorzko Catelyn. Precedensem było zalegitymizowanie swoich bękartów przez Aegona Czwartego, co doprowadziło do szeregu wojen. Rozumie, że Robb ufa Jonowi, ale czy równe zaufanie pokłada wobec jego synów? Jeśli już raz uzna Snowa za Starka, nie będzie odwrotu. Gdy ten spłodzi dzieci, potomstwo Robba i Jeyne nigdy nie będzie bezpieczne. Jej syn nie odnosi się do tego zarzutu, odpowiada tylko, że Jon nigdy nie skrzywdziłby jego dzieci. Catelyn upewnia się, czy tak samo jak Theon Greyjoy nigdy nie skrzywdziłby Brana i Rickona?

Twarz Robba przybiera chłodny wyraz, ale jego prawdziwe emocje zdradza zachowanie wilkora – wskakuje na grobowiec i obnaża kły. Król Północy stwierdza, że Jon nie jest Theonem. Catelyn jednak zaszła już za daleko. Z pewnością Robb modli się, by tak nie było. Co jednak z jego siostrami, które ograbia z ich praw? Nie mogą oddać Północy Lannisterom, ale jest jeszcze Arya…

Robb jest teraz równie bezwzględny jak matka: Arya nie żyje, a Sansę Lannisterowie zgładzą, gdy tylko urodzi syna Karłowi. Nie żyją Bran i Rickon. Został mu tylko Jon i chce, by to on odziedziczył po nim Północ, jeśli umrze bezpotomnie. Liczył, że matka go poprze.

– Nie mogę – odparła. – We wszystkim innym, Robb. We wszystkim. Ale nie w tym… w tym szaleństwie. Nie proś mnie o to.
– Nie muszę prosić. Jestem królem.

Po odejściu syna Catelyn gorzko konstatuje, że zdołała zrazić do siebie pozostałą przy życiu rodzinę. Dlaczego mężczyźni nie potrafią znieść prawdy?

Powolny pochód w strugach deszczu trwa dalej. Robb jest wszędzie: raz jedzie z przednią strażą, innym razem z tylną, przeprowadza rekonesanse. Ludzie są dumni ze swego króla, który pierwszy wstaje i kładzie się ostatni. Catelyn jednak martwi się o syna. Zdaje się fizycznie upodobniać się do swego wilkora – jest tak samo chudy i głodny.

Gdy kolumna w strugach deszczu pokonuje Bagno Jędzy, dołączają do niej siły Jasona Mallistera. Robb natychmiast nakazuje rozbić obóz i zwołuje naradę. Gdy Catelyn dociera do królewskiego namiotu, oprócz syna i Szarego Wichra widzi tam swojego brata, Greatjona Umbera, Galbarta Glovera, Maege Mormont, Jasona Mallistera i nieznanego jej tłustego i łysiejącego mężczyznę o „służalczym wyrazie twarzy”. Od razu poznaje, że nie jest lordem ani wojownikiem.

Ma rację – mężczyzna to dobry znajomy Theona Greyjoya (choć nie aż tak, jak jego córka) – kapitan kupieckiej kogi Myraham, która właśnie przybyła do Seagardu z Pyke. Żelaźni Ludzie zatrzymali ją tam na pół roku, gdyż król Balon nie pozwalał żadnym statkom na opuszczenie Wysp. Tyle że król Balon nie żyje. Z tego co kapitan usłyszał w Lordsporcie, wichura porwała władcę Żelaznych Wysp razem ze sznurowo-drewnianą kładką, po której ten akurat szedł. Co więcej na wyspy powrócił jego brat Euron – najstraszniejszy z piratów przemierzających kiedykolwiek morza. Mimo że nie było go od dwóch lat, na pokładzie Ciszy wpłynął do Lordsportu na drugi dzień po śmierci brata. Ponoć wracał z długiego rejsu z Asshai. Od razu zasiadł na Tronie z Morskiego Kamienia, a lorda Botleya, który przeciw temu zaprotestował, kazał utopić w beczce. Wtedy właśnie kapitan postanowił wykorzystać zamieszanie i cichcem wymknął się z portu.

Robb dziękuje kapitanowi za wieści i obiecuje nagrodę. Gdy skończą, lord Mallister odprowadzi go z powrotem na jego statek, teraz jednak prosi, by ich opuścił. Po jego wyjściu Greatjon jest w wyśmienitym nastroju, ale Robb nie podziela jego wesołości. Jeśli chociaż połowa tego, co o swym stryju opowiadał mu Theon jest prawdą, Żelaźni Ludzie nie będą szczęśliwi mając takiego króla. Na dodatek to Theon – o ile pozostaje przy życiu – jest prawowitym spadkobiercą Balona. Z kolei jego drugi stryj – Victarion – dowodzi Żelazną Flotą. To właśnie on zdobył Fosę Cailin, ale Robb nie wierzy, by w takiej sytuacji wciąż tam pozostawał. Musi wrócić na Wyspy.

Glover przypomina również o córce Balona, która zdobyła Deepwood Motte. Zdaniem Robba ona również  wróci na Wyspy, jeśli chce zawalczyć o tron. Pyta Mallistera o flotę stacjonującą w Seagardzie. Według lorda Jasona trudno nazwać to flotą – ma całe sześć drakkarów i dwie galery – wystarczy, by bronić jego brzegów przed łupieżcami, ale z pewnością nie do starcia z Żelazną Flotą. Robb nie oczekuje tego. Pamięta, co Theon mówił o swoich rodakach – każdy kapitan jest tam królem na swoim pokładzie. Teraz wszyscy będą chcieli zabrać głos w sprawach sukcesji. Wrócą na Żelazne Wyspy. Chce, by dwa drakkary ruszyły do Strażnicy nad Szarą Wodą. Mallister nie bardzo wie, jak jego okręty mają odnaleźć przemieszczającą się pośród bagien i strumyczków twierdzę, ale Robb jest przekonany, że jeśli będą one pod jego sztandarami, Wyspiarze sami ich znajdą. Dwa okręty mają większe szanse na dotarcie do Howlanda Reeda. Jeden zabierze Maege Mormont, drugi Galbarta Glovera. Obu da listy do jego wasali z fałszywymi rozkazami, gdyby wpadli w ręce wrogów. Prawdziwą wiadomość muszą przekazać sami.

Robb przypomina, że kluczem do Północy jest Fosa Cailin. Victarion z pewnością pozostawił tam większość garnizonu, ale zabrał kapitanów, których poparcia potrzebuje, jeśli chce zasiąść na tronie. Król Północy zamierza uderzyć na twierdzę z trzech stron. Gdy połączy siły z Boltonem i Freyami, będzie miał dwanaście tysięcy ludzi. Podzieli swoje wojska na trzy korpusy pod dowództwem Greatjona, swoim i Boltona. Do Fosy od południa dotrą tylko Umber i lord Dreadfortu. Wojska pod dowództwem Robba rozproszą się na Przesmyku. I do tego właśnie potrzebuje Howlanda Reeda. Ma wysłać mu przewodników, którzy przeprowadzą jego siły znanymi tylko Wyspiarzom ścieżkami. Zbiorą się z powrotem na Gorączce. W dzień nowego roku na budzących się na kacu Żelaznych Ludzi ma spaść od południa uderzenie Umbera. Gdy ci będą zajęci obroną, on zaatakuje od północy.

Greatjonowi plan się podoba, ale Glover jest sceptyczny. Co jeśli Wyspiarze zawiodą? Robb odpowiada, że będą w takiej samej sytuacji, jak obecnie, ale wie, że do tego nie dojdzie – jego ojciec znał wartość Howlanda Reeda.

Po zaplanowaniu kampanii czas na rozdysponowanie pozostałych przy życiu członków rodziny. Robb informuje matkę, że resztę wojny ma spędzić w Seagardzie. Catelyn zastanawia się, czy jest to kara za to, że sprzeciwiła się mu w sprawie Jona Snowa. Jeśli nie może im towarzyszyć wolałaby wrócić do Riverrun. Robb się nie zgadza – tam zostawił żonę. Nie może wszystkich bliskich trzymać w jednym miejscu, gdyż stanowiłoby to zbyt kuszący cel dla jego wrogów. Ma udać się do Seagardu – to rozkaz.

Została ostatnia sprawa. Robb nie chce pozostawić po sobie podobnego chaosu co Balon Greyjoy. Jego bracia nie żyją, zaś najstarsza siostra wyszła za Lannistera. Teraz więc nakazuje im, jako swoim wasalom, by przystawili pieczęcie na dokumencie wskazującym jego następcę, jako świadkowie tej decyzji.

Pokonana Catelyn musi przyznać, że jej syn rzeczywiście jest królem. Ma nadzieję, że pułapka, jaką szykuje na Żelaznych Ludzi, okaże się równie skuteczna jak ta, którą zastawił na nią.

Postaci występujące w rozdziale

  • Catelyn Stark
  • Robb Stark
  • Jeyne Westerling
  • Edmure Tully
  • Jason Mallister
  • Jon Umber, zwany Greatjonem
  • Galbart Glover
  • Maege Mormont
  • Dacey Mormont
  • Lothar Frey
  • Marq Piper
  • Raynald Westerling
  • kapitan Myraham

Wspomniani

  • Aegon IV Targaryen
  • Tristifer IV Mudd
  • Tristifer V Mudd
  • Balon Greyjoy
  • Theon Greyjoy
  • Asha Greyjoy (nie wspomniana z imienia)
  • Euron Greyjoy
  • Victarion Greyjoy
  • Brandon Stark (brat Neda)
  • Eddard Stark
  • Sansa Stark
  • Arya Stark
  • Brandon Stark (brat Robba)
  • Rickon Stark
  • Jon Snow
  • Brynden Tully
  • Tywin Lannister
  • Jaime Lannister
  • Cersei Lannister
  • Tyrion Lannister
  • Martyn Lannister
  • Roose Bolton
  • Walder Frey
  • Roslin Frey
  • Olyvar Frey
  • Rollam Westerling
  • Eleyna Westerling
  • Sybell Spicer
  • Rolph Spicer
  • Howland Reed
  • Sawane Botley
  • Petyr Baelish
  • Brienne z Tarthu
  • Barristan Selmy
  • Boros Blount
  • Robett Glover
  • Hoster Tully
  • Wendel Manderly
  • Robin Flint
  • Roslin Frey
  • Patrek Mallister
  • Lymond Goodbrook
  • Marq Piper
  • młodzi Vance’owie (prawdopodobnie Ronald, Hugo, Ellery i Kirth)
  • Rickard Karstark
  • Eddard Karstark
  • Torrhen Karstark
  • Sybelle Glover
  • Gawen Glover
  • Erena Glover1Galbart wspomina, że Asha przetrzymuje dziecko Robetta, ale powinien powiedzieć, że dzieci, bo chodzi o Gawena i Erenę. – BT
  • Hallis Mollen
  • Jenny ze Starych Kamieni
  • Duncan Targaryen
  • Raymar Royce
  • Maelys Blackfyre
  • Jorah Mormont
  • Lynesse Hightower
  • Rickard Stark
  • Edwyle Stark
  • Jocelyn Stark
  • Benedict Royce2W pierwszym wydaniu Świata Lodu i Ognia błędnie zaznaczony na drzewie rodowym Starków jako „Benedict Rogers”. Ród o takim nazwisku rzeczywiście istnieje w Westeros, a jego członek, Harrold, wyszedł nawet za córkę Rodrika Starka, jednak w tym przypadku chodzi o Royce’a, bo jego żona Jocelyn Stark to właśnie siostra pradziadka Robba, o której opowiada tu Catelyn. Elio M. García – współautor ŚLiO – wyjaśnił już 28 października 2014 roku na A Forum of Ice and Fire, że ów „Benedict Rogers” z drzewa genealogicznego powstał jako literówka w nazwisku „Royce”. – BT]

Ważne informacje

  • Edmure’a perspektywa ślubu nie cieszy i daje o tym wszem i wobec znać.
  • Robb coraz bardziej upodabnia się do swojego wilkora.
  • Robb tworzy tytuł namiestnika południowego pogranicza (ang. Warden of the Southern Marches, czyli dosłownie „Strażnika Południowych Marchii”), który przyznaje Bryndenowi Tully’emu. Z kontekstu wynika, że jest to funkcja o charakterze wojskowym, ale nie znamy żadnych szczegółów odnośnie tego, czy podlega on bezpośrednio królowi, czy na przykład Riverrun. Stawiam na to pierwsze.
  • Cisza to okręt Eurona Greyjoya. Ma czarne żagle i czerwony kadłub, zaś załoga składa się z niemów.
  • Kobiety z Wyspy Niedźwiedziej są wojownicze. Zawsze musiały takie być, by bronić siebie i dzieci przed Żelaznymi Ludźmi, gdy ich mężowie wypływali na połów. Ostatnia żona Joraha Mormonta – Lynesse Hightower – nie wpisywała się w tę tradycję.
  • Zdaniem BT nieustający w rozdziale deszcz to aluzja do Deszczów Castamere, zaś stwierdzenie Dacey Mormont, że woli, żeby padał na nią deszcz niż strzały, jest ponurą zapowiedzią Krwawych Godów.

Kwestia tłumaczeniowa

  • [Pod koniec rozdziału, we fragmencie „Minęła chwila, nim zdała sobie sprawę, że wszyscy patrzą na nią. [Uświadomiła sobie, że wiedzieli. Catelyn nie powinna się temu dziwić]. Nie zyskała sobie przyjaciół, uwalniając Jaime’a Lannistera (…)”, brakuje odpowiednika zdań „They had known, she realized. Catelyn should not have been surprised”, które zostały tu dodane w nawiasach kwadratowych. – BT]

Poniżej znajdują się informacje pochodzące z dalszych rozdziałów Nawałnicy mieczy oraz z kolejnych tomów, a także z serialu Gra o tron.

Komentarz

Rozdział ze wszech miar ponury. Paskudna pogoda doskonale współgra z nastrojem Catelyn.

Nie widzi większych szans na wygranie przez Robba wojny, nawet gdyby ponownie połączył swe siły z Walderem Freyem. Jej osobiste perspektywy – niezależnie od jej wyniku – rysują się równie ponuro: samotne życie bez męża i dzieci. Pozostał jej Robb, z którym stosunki stają się coraz bardziej napięte, podobnie zresztą jak z jej bratem.

Prawda jest zaś taka, że sporo rad, których im udziela, jest dobra, nawet jeśli jej motywy nie są jednoznacznie czyste. Decyzja o pozostawieniu Jeyne w Riverrun bardzo możliwe, że ratuje dziewczynie życie. Nawet jeśli nie było intencją Freyów zabicie jej, wystarczy zobaczyć, co się z spotkało samą Catelyn czy Raynalda Westerlinga, których przecież również prawdopodobnie nie chciano zamordować, lecz w miarę możliwości – podobnie jak Edmure’a – pojmać.

Ma też rację, gdy upomina brata, który cały czas zdaje się nie rozumieć grozy sytuacji, w której się znaleźli.

Jej ostrzeżenia w stosunku do potomstwa Jona również zasadniczo są poprawne logiczne, przy czym proponowana przez nią alternatywa jest absurdalna. Tu niechęć, by nie powiedzieć – otwarta nienawiść do „bękarta” męża –  ewidentnie zaburza jej osąd, nawet jeśli same ostrzeżenia są – obiektywnie na to patrząc – słuszne.

Ostatecznie nie dowiadujemy się, kogo Robb faktycznie wskazuje na swego następcę, ale lektura rozdziału – co wskazał DaeL w linkowanym powyżej przeze mnie tekście – jednoznacznie wskazuje, że chodzi o Jona. DaeL spekuluje, jakie będzie to miało konsekwencje dla dalszych wydarzeń, jak i kto może być w posiadaniu dekretu Robba, potwierdzonego przez jego wasali. Ze swojej strony dodam, że o ile chyba nie ma większego sensu rozpatrywanie testamentu Robba w kontekście praw Brana, sprawa Rickona Starka pozostaje otwarta. Nie sądzę, by Martin rozwiązał jego wątek w tak brutalny i prymitywny sposób, jak zrobił to serial. Jednocześnie – biorąc pod uwagę spostrzeżenie Catelyn na temat upodabniania się jej najstarszego syna do swego wilkora – to samo można powiedzieć o jej najmłodszym dziecku. Zaś Kudłaczek to stwór dziki, przepełniony gniewem oraz szalenie niebezpieczny. Gdyby to Rickonowi ostatecznie przypadła Północ, raczej nie będzie się kierował dewizą Roose’a Boltona: spokojny kraj, cisi ludzie.

Rozdział kończy się iskierką nadziei dla Północy: na Żelaznych Wyspach zapanował chaos, co oznacza, że jeden z osaczających Robba rywali może obecnie zostać dość szybko pobity. Jego plan zdobycia Fosy Cailin jest śmiały i ryzykowny, ale jednocześnie bardzo sensowny i znając talenty wojskowe Młodego Wilka, ma spore szanse by się udać. Nie ma zresztą innego wyjścia: jeśli nie chce zawrzeć pokoju, musi postawić wszystko na jedną kartę.

Martin zwodzi młodego króla i nas – czytelników – że sprawa Północy jest jeszcze do uratowania. Trudniej oszukać samą Catelyn, która praktycznie straciła już nadzieję. Matka Robba ma też rację w jeszcze jednym: żałoba ją zniszczy.

To mi się podoba 16
To mi się nie podoba 0

Dżądżen

Fan twórczości Martina i dobrego wina. Lubię historię i suchary. Wolny czas spędzam w ogrodzie przeklinając Matkę Naturę za jej hojność.

Polecamy także

Komentarzy: 11

  1. Dzięki za materiał do kawki w poniedziałkowe przedpołudnie! 🙂

    Myślisz, że gdyby Robb ściął Królobójce, jak życzył sobie tego lord Karstark, to nie doszłoby do krwawych godów?

    Bo wydaje się, że zdrada Boltona była efektem złych wyborów Robba, a nie od początku zaplanowanym aktem.

    Przesyłam pozdrowienia i życzę udanego tygodnia wszystkim, którzy tutaj zajrzą 🙂

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Roose Bolton w Tańcu ze Smokami w czasie rozmowy z Theonem (wtedy Fetorem) mówi mu, że ma wobec niego dług. Informuje go, że sprawa Starków upadła w momencie upadku Winterfell. Dael w swoje Szalonej teorii moim zdaniem precyzyjnie wskazuje, kiedy Bolton postanowił zmienić strony: https://fsgk.pl/2017/04/szalone-teorie-zdrada-roosea-boltona/

      Śmierć Królobójcy nic by nie zmieniła w kwestii Krwawych Godów, mogłaby co najwyżej jeszcze pogorszyć sytuację Starków. Należy zauważyć, że gdy Jaime przybywa do Harrenhal jako jeniec Komediantów, spotyka tam Boltona i Freyów. Oni już wtedy musieli ostatecznie dopracowywać szczegóły masakry, a dla Boltona w tym momencie los Królobójcy był nieznany. Zaś odejście Karstarków co najwyżej osłabiło siły Północy, ale w porównaniu z innymi ciosami, jakie wciąż spadały na Robba, był to tylko jeden cios więcej.

      Catelyn zastanawiając się, co by się stało, gdyby to Theon zginął w Szepczącym Lesie zamiast Karstarków jest bliska prawdy – mnóstwo ludzi mogłoby przeżyć. Mało prawdopodobne by Winterfell wtedy padło, bo nikt inny z Żelaznych Ludzi nie zdecydowałby się na podobne ryzyko jakim było uderzenie tak daleko od morza. Gdyby nie padło Winterfell, sytuacja Północy byłaby zupełnie inna – nie zapanowałby chaos i Rodrick Cassel przy wsparciu pozostałych na Północy lordów mógłby zagrozić Fosie Cailin od północy. Robb nie musiałby wtedy żebrać o poparcie Freya tak rozpaczliwie, Catelyn nie miałaby powodów uwalniać Królobójcy, a zatem Karstark mógłby nie zdradzić, sfrustrowany uwolnieniem Królobójcy. A Roose Bolton prawdopodobnie wtedy nie odważyłby się dać wolnej ręki swojemu Bękartowi. Nie chcę twierdzić, że zdobycie Winterfell był jedyną przyczyną upadku Robba, ale z pewnością okazał się niezwykle dewastujący dla jego sprawy. Zatem tak: śmierć Theona mogła naprawdę dużo zmienić. Kolejny raz widać efekt motyla:)

      Do usług i również pozdrawiam:)

      To mi się podoba 10
      To mi się nie podoba 0
  2. Po przeczytaniu wypowiedzi Robba „nie muszę prosić, jestem krolem” zaczęłam się zastanawiać, czy on nie powinien mieć regenta tak jak Joffrey. Wiem, że był on starszy od niego, ale nadal był niepełnoletni. Nie mogę tego znaleźć, ale kojarzę, że krol miał regenta ukończenia 16 lat. Co się stało, że Robb mógł rządzić samodzielnie? Inne prawo na północy? Nie sądzę, że sprawa wojny, bo podczas wojny tym bardziej jest potrzebny doświadczony dowódca. Coś mi umknęło czy to niekonsekwencja fabuły?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Sytuacja wygląda tak:
      – gdy Ned opuszcza Winterfell i udaje się na południe, rządy w jego imieniu sprawować ma Catelyn;
      – w praktyce sprawuje je Robb z pomocą Luwina, gdyż Catelyn nie opuszcza łóżka nieprzytomnego Brana;
      – po zamachu na Brana Catelyn wyrusza do Królewskiej Przystani razem Rodrickiem Casselem pozostawiając na ten czas rządy Robbowi z pomocą Luwina
      – gdy Ned zostaje aresztowany, Catelyn wciąż nie ma w Winterfell, więc to Robb zwołuje chorągwie;
      – Robb na czele wojsk wyrusza na południe. W Fosie Cailin spotyka się z matką. Tam obawia się, że ta go odprawi do Winterfell właśnie dlatego, że jest nieletni. Catelyn nie decyduje się na to obawiając się, że na zawsze przylgnie do Robba łatka lorda, który co prawda wyprawił się na wojnę, ale mamusia odesłała go do domu. Pozwala mu więc nadal kierować armią, tak jak robił to dotychczas, przy czym widzimy wyraźnie, że wtedy radzi się matki;
      – dochodzi do bitwy w Szepcącym Lesie. Robb gromi Lannisterów i zostaje Młodym Wilkiem;
      – docierają do nich wieści o egzekucji Neda oraz o koronacji Renly’ego na króla. Północni oraz rzeczni lordowie radzą jak dalej postąpić, ale nie chcą uznać Jofreya, który dopiero co skazał na śmierć ich lorda za króla. W końcu odzywa się Gretjon Umber, mówiąc, że jedyny król, przed którym klęknie to król Północy. Podniecony zwycięstwami tłum lordów szybko obwołuje zaskoczonego obrotem sytuacji Robba na króla.

      W tej sytuacji dziwne by było wyznaczać regenta dla kogoś, kogo dopiero się obwołało królem, a który już dokonał znaczących czynów. Jak widać wszystko to działo się trochę z przypadku, bo to Catelyn miała władać Winterfell pod nieobecność Neda, ta jednak najpierw nie była do tego zdolna, a potem udała się na południe. Ostatnim momentem by traktować Robba jak niepełnoletniego, było Fosa Cailin, przed Szepcącym Lasem i Bitwą Obozów, później stało się to niemożliwe.

      To mi się podoba 10
      To mi się nie podoba 0
  3. Czyli jest iskierka nadziei dla Starków i Północy. Trzeba tylko udobruchać Freya i liczyć na spisanie się planu Robba.
    Ciekawe jakie rozwiązania przyniosą kolejne rozdziały :))))

    To mi się podoba 6
    To mi się nie podoba 0
  4. Dziękuję za świetny tekst!

    Ostatnie rozdziały Catelyn są tak smutne, że aż bolą. Według jej wiedzy z dzieci został jej tylko Robb, reszta nie żyje. Tymczasem my WIEMY, gdzie są jej pozostałe dzieci, może poza Rickonem. Wiemy, że mają się lepiej lub gorzej, ale żyją. Ba, niedługo ich sytuacja zacznie się poprawiać…

    „Catelyn upewnia się, czy tak samo jak Theon Greyjoy nigdy nie skrzywdziłby Brana i Rickona?” – no właśnie… Czasami zastanawiam się, co by było, gdyby Theon znalazł Brana i Rickona. Nie mógł przyprowadzić dzieci młynarza żywych i twierdzić, że to są mali Starkowie, bo nikt by się na to nie nabrał, to logiczne. Ale czy zabiłby prawdziwych Starków? Przecież to byli bardzo wartościowi zakładnicy. Ba, można by było ożenić któregoś z jakąś panną i przejąć Winterfell w ten sposób, chociaż to może być zbyt skomplikowane dla Żelaznych Ludzi i zbyt mało honorowe dla kogoś wychowanego przez Starków. Ale wracając – zabicie Brana i Rickona byłoby KRETYŃSKIM posunięciem, a Theon aż taki głupi nie jest.

    Z drugiej strony – co by było, gdyby Bran i Rickon byli w Winterfell (oficjalnie) podczas ataku Ramsaya? I czy wtedy atak by w ogóle nastąpił?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Dzięki!

      Moim zdaniem nie zabiłby ich, bo to byłoby faktycznie niezwykle głupie. Zresztą: wyruszając na poszukiwania nie miał takiego zamiaru. Skazałby raczej na śmierć Oshę, może Hodora, żeby mieć pewność, że Bran nie będzie mógł nigdzie dalej się wybrać i jednocześnie zniechęcić ich do dalszych prób ucieczki, które sprowadzają śmierć na ich poddanych i towarzyszy.

      Co do tego, czy atak by nastąpił – trudno powiedzieć, bo mając żywych Brana i Rickona można było z łatwością zmusić oblegających do odstąpienia spod murów, a Bękart przecież wykorzystał zamieszanie w czasie oblężenia Winterfell, by je zająć. Na dłuższą metę i tak nie dałoby się w mojej ocenie utrzymać zamku, ale może wtedy Theon byłby wstanie wymienić Starków w zamian za zgodę na bezpieczny powrót na Żelazne Wyspy. Podstępne zdobycie Winterfell oczywiście nastawiło całą Północ przeciwko niemu, ale to dopiero „zabicie” młodych Starków uczyniło go nie tylko obiektem pogardy, lecz najszczerszej nienawiści.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
  5. Oho, w dzisiejszym odcinku znowu Pinky i Mózg w akcji. 😀 Choć w jednym Robb miał słuszność. Testament czyniący Jona następcą był mądrym posunięciem. Argumenty Catelyn były z gatunku tych, którymi posługiwała się Alicent przeciw Rhaenyrze, tyle że jeszcze głupsze. Po pierwsze testament Robba miał się spełnić w przypadku jego bezpotomnej śmierci, a zatem przyszłe dzieci Jona nie mogłyby zabić przyszłych dzieci Roba, których by przecież nie było. Nie wiemy jaką procedurę planował Robb, ale zakładając nawet, że jeszcze za życia wyciągnąłby Jona ze Straży i mianował Starkiem, to Jon był jeszcze młodym chłopakiem. Zanim jego dzieci miałyby szansę coś zrobić przeciw dzieciom Robba, to te byłyby już brodatymi chłopami mającymi za sobą długie rządy, wygrane wojny i gromadę własnych dzieci. 🙂 Owszem, złe intencje można zakładać u każdego, w tym i u rodzonego brata czy siostry. Ale Alicent miała przynajmniej jakieś sensowne zastępstwo, a komu chciała zachować królestwo Catelyn? Waynwoodom?

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Lepszy Waynwood niż Snow 😆 Catelyn może sobie mówić, że to mądrość, ale faktycznie to zwykła kobieca duma, że mąż śmiał przywieźć do domu bękarta. Nie chodziło o to, że go miał. Tylko o to, że go przywiózł do jej domu, gdzie ona miała być panią.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button