
Zmarzliście w poprzednim rozdziale? To dobrze, bo w tym będzie Wam ciepło. A niektórym wręcz za gorąco…
Streszczenie
Warunki penitencjarne na Smoczej Skale nie należą do najgorszych. Jest ciepło, dobrze karmią, a nawet leczą. Davos fizycznie nie czuł się tak dobrze od czasu bitwy. Jeśli coś mu dokuczało, to ciemność, samotność i wyjątkowo liczna populacja szczurów.
Pilnujący celi strażnicy nie odpowiadają na pytania. Mimo to Davos uparcie je zadaje, licząc, że może za którymś razem usłyszy odpowiedź. Strażników jest dwóch. Młodszy i – na oko Davosa – sympatyczniejszy jest ten, którego nazwał Owsianką, gdyż głównie to dostarcza mu do jedzenia. Starszego i przerażająco obojętnego przezwał Minogiem, gdyż kiedyś dostarczył mu pasztet z niego.
Szybko zrozumiał, że nie pozwolą mu umrzeć. Tyle że nie bardzo wiedział, z jakiego powodu, i wolał też zbyt mocno się nad tym nie zastanawiać. Lordowi Sunglassowi i synom ser Hubarda Rambtona również pozwolono jakiś czas żyć, aż w końcu oddano ich płomieniom.
Dni mijały, a za kalendarz służyli mu zmieniający się strażnicy, przynoszący jedzenie i nowe pochodnie. Pewnej nocy po kolacji Davos poczuł, jak zalewa go fala gorąca. Jej przyczyną nie był jednak zbyt tłusty pasztet, lecz stojąca za kratami lady Melisandre.
Kapłanka była zainteresowana samopoczuciem Davosa i tym, czy niczego mu nie brakuje. On z kolei chciał się dowiedzieć, czy przyszła go spalić.
Powiedzmy sobie szczerze: Melisandre nie jest szczególnie sympatyczną osobą. Ma sporo wad. Pierwsza z brzegu: palenie ludzi. Kolejna, chyba jeszcze bardziej irytująca: ignorowanie pytań. Davos zatem nie otrzymuje odpowiedzi. Zamiast tego kapłanka skupia się na płonącej w korytarzu pochodni, będącej jedynym źródłem światła dla więźnia. Zarówno pochodnia jak i kapłanka są narzędziami Pana Światła powstrzymującymi ciemność.
Davos nie zgadza się. Kobieta w czerwieni jest matką ciemności. Widział to na własne oczy pod Końcem Burzy. Melisandre zaprzecza – cienie są dziećmi światła. Bez niego nie mogą istnieć. Cebulowy rycerz nie musi się jednak obawiać: nie odważy się sięgnąć ponownie po „płomień” Stannisa. Król jest zbyt osłabiony i mógłby tego nie przeżyć. Co innego Davos. W zamian za jego cebulowe nasienie da mu rozkosz, jakiej nigdy nie zaznał. Davos nie jest jednak zainteresowany spłodzeniem monstrum.
Od kwestii magiczno-rozrodczych płynnie przechodzą do teologicznych.
– Noc jest ciemna i pełna strachów, a dzień jasny, piękny i pełen nadziei. Jedno jest czarne, a drugie białe. Istnieją lód i ogień. Nienawiść i miłość. Gorycz i słodycz. Pierwiastek męski i żeński. Ból i przyjemność. Zima i lato. Dobro i zło. – Zbliżyła się o krok. – Śmierć i życie. Wszędzie napotkasz przeciwieństwa. Wszędzie toczy się wojna.
– Wojna? – zapytał Davos.
– Wojna – potwierdziła. – Jest dwóch bogów, cebulowy rycerzu. Nie siedmiu, nie jeden, nie stu i nie tysiąc. Dwóch! Sądzisz, że przemierzyłam pół świata po to, by posadzić jeszcze jednego próżnego króla na jeszcze jednym czczym tronie? Wojna toczy się od początku czasu i, nim się skończy, wszyscy ludzie będą musieli opowiedzieć się po którejś ze stron. Po jednej stronie jest R’hllor, Pan Światła, Serce Ognia, Bóg Płomieni i Cienia. Naprzeciwko niego stoi Wielki Inny, którego imienia nie wolno wymawiać, Pan Ciemności, Dusza Lodu, Bóg Nocy i Strachu.
Davos widzi jednak więcej stron niż dwie i nie ma ochoty grać według jej reguł. Melisandre pozornie zmienia więc temat i pyta, czemu próbował ją zabić. Davos wolałby najpierw wiedzieć, skąd wiedziała o jego planach.
Okazuje się, że doniosły na niego płomienie.
Cebulowy rycerz nie rozumie: skoro ogień jest tak dobrze poinformowany, dlaczego Melisandre nie ostrzegła Stannisa przed wyruszeniem na Królewską Przystań? Dlaczego tylu ludzi musiało spłonąć na Czarnym Nurcie?
Odpowiedź Melisandre jest prosta: bo jej tam nie było. Bitwa potoczyłaby się inaczej, gdyby Stannis schował dumę i nie słuchał złych rad ludzi, którzy nie wierzą w moc Pana Światła. Został za to surowo ukarany przez R’hllora i szczęśliwie wyciągnął z tego wnioski. A wojna trwa dalej. Widziała w płomieniach, jak Stannis dowodzi walką przeciw ciemności. Jest wybrańcem Pana. Płomienie nie kłamią.
– Napisano to również w proroctwie. Gdy popłynie krew czerwonej gwiazdy i zbiorą się ciemności, Azor Ahai narodzi się ponownie pośród dymu i soli, by obudzić śpiące w kamieniu smoki. Krwawiąca gwiazda pojawiła się i odeszła, a Smocza Skała jest wyspą dymu i soli. Stannis Baratheon jest ponownie narodzonym Azorem Ahai!.
Melisandre wie, że Davos jej nie wierzy, ale to nie szkodzi. Cebulowy rycerz, nawet nie uznając Pana Światła, dobrze mu służy i będzie mu służył nadal. Wielce z siebie zadowolona, odchodzi.
Davosowi bardzo nie podoba się to, co usłyszał. Nie da się zaprzeczyć mocy jej boga, widział ją zresztą na własne oczy pod Końcem Burzy. Przedtem był prawie pewien, że zdradził go Salladhor Saan, teraz jednak uwierzył kapłance, że dostrzegła jego zamiary w płomieniach.
Jako że i tak nie ma nic ciekawszego do roboty, zaczyna wpatrywać się w ogień pochodni, jednak jedyne, co dostrzega, to łzy, którymi zaszły mu od tego oczy.
Po trzech cyklach owsiankowo-minogowych z korytarza dochodzą do niego odgłosy szarpaniny i krzyki. Po chwili przed jego celą zjawiają się Owsianka z pękiem kluczy, ciągnięty przez dwóch strażników szarpiący się nieznajomy i zamykający pochód ser Axell Florent.
Nieznajomy zwraca się do tego ostatniego po imieniu. Błaga go, by przez wzgląd na miłość, którą jest mu winien, puścił go. Nie jest zdrajcą!
Jest wysoki, siwy i przerażony. Oraz mało przekonujący, bo wpakowują go do celi Davosa.
Nieznajomy wciąż krzyczy, gdy tamci już odchodzą. Nie mogą tego zrobić, jest przecież królewskim namiestnikiem! Dopiero wtedy Davos rozpoznaje w nim Alestera Florenta.
Przedstawia się mu. Reakcja Florenta wskazuje, że skoro już trafił do lochu, liczył na lepsze towarzystwo.
Rozmawiają o bitwie nad Czarnym Nurtem. Alester mówi, że tego dnia przegrali wojnę. Davos nie dziwi się, że z takim nastawieniem trafił do celi.
Davos tłumaczy jak komu dobremu: Stannis to Stannis. Nigdy się nie podda. Florent uważa to za szaleństwo. Stannis nie ma szans zasiąść na Żelaznym Tronie. Po jego stronie zostali tylko Florentowie, a cała flota to okręty niepewnego Salladhora Saana. Z tymi siłami nie pokona sojuszu Zachodu, Reach, Dorne i większości Krain Burzy. Utracił nawet wasali Smoczej Skały: Velaryon poległ, Celtigar trafił do niewoli i przeszedł na stronę Lannisterów, Sunglassa spaliła czerwona kapłanka, a Bar Emmon to chorowity niedorostek.
Davos pyta go, za co tu trafił. Okazuje się, że Florent wysłał do lorda Tywina propozycję zawarcia pokoju. Przewidywała, że Stannis zrzeknie się pretensji do tronu i wycofa się z wszystkiego, co pisał o pochodzeniu Jofreya. Królewska Przystań potwierdziłaby jego prawa do Smoczej Skały i Końca Burzy, zaś Jasną Wodę zwróciłaby Florentom. Gwarancją pokoju byłby ślub Tommena z Shireen. Zdaniem Florenta była to korzystna propozycja, którą lord Tywin, mający na głowie wojnę Północą i Żelaznymi Ludźmi, powinien przyjąć.
Davos z tym ostatnim się zgadza. Jeśli Stannis nie spłodzi dziedzica, Smocza Skała i Koniec Burzy przypadną Tommenowi, zaś Shireen będzie zakładniczką, gwarantującą, że nie dojdzie do kolejnego buntu. Jest ciekawy, jak zareagował na tę propozycję Stannis.
Okazuje się, że nie została mu przedstawiona. Florent jest królewskim namiestnikiem, a więc głosem króla. Króla, którego kobieta w czerwieni nie odstępuje na krok, i któremu jego zdaniem podziało się coś z głową. Opowieści o budzeniu kamiennych smoków są tego najlepszym przykładem. Najwyraźniej niczego nie nauczyły go losy Aeriona Jasnego Płomienia i tragedia Summerhall. Przestrzegał o tym Axella.
Davos tłumaczy oczywistości: Stannis nie podda się w sytuacji, w której uważa, że jego pretensje do tronu są słuszne. I nigdy nie wycofa się z tego, co pisał o pochodzeniu Jofreya, skoro wierzy, że to prawda. Jak też nie wyda córki za Tommena, który jego zdaniem również pochodzi z kazirodczego związku.
Florent uważa, że nie ma innego wyboru, ale Davos wyprowadza go z błędu: Stannis może zginąć jako król. Florent pyta, czy inni mają ginąć z nim? Cebulowy rycerz nie ma ochoty umierać, ale jako człowiek króla nigdy nie zawrze pokoju bez jego zgody.
Eks-namiestnik wpatruje się w eks-przemytnika jakiś czas, po czym wybucha płaczem.
Postaci występujące w rozdziale
- Davos Seaworth (POV)
- Melisandre z Asshai
- Alester Florent
- Axell Florent
Wspomniani
- Stannis Baratheon
- Shireen Baratheon
- Joffrey Baratheon
- Tommen Baratheon
- Tywin Lannister
- Aerion Targaryen
- Monford Velaryon
- Ardrian Celtigar
- Guncer Sunglass
- Duram Bar Emmon
- Hubard Rambton
- Maric Seaworth
- Salladhor Saan
- Imry Florent
Ważne informacje
- Lochy Smoczej Skały są wyjątkowo ciepłe.
- Ciepło, wręcz gorąco, jest też w obecności Melisandre.
- Zdaniem kapłanki jest dwóch bogów: Pan Światła i Wielki Inny, którego imienia nie wolno wymawiać.
- Bycie ojcem cieni, mimo przyjemnych okoliczności ich tworzenia, na dłuższą metę ma fatalne skutki. Może nawet doprowadzić do śmierci.
- [Opis Minoga, zawierający następujący fragment: „Ubierał się w dublet z białego aksamitu z wyszytym złotą nicią na piersi pierścieniem gwiazd. Ubiór nie pasował na niego. Był za krótki i zarazem zbyt luźny, a do tego brudny i rozdarty”, sugeruje, że strażnik nosi teraz dublet należący do wcześniejszego więźnia cel pod Smoczą Skałą, lorda Guncera Sunglassa. Ten znany z oddania Wierze Siedmiu możny trafił tam po tym, jak pod wpływem zniszczenia septu wypowiedział Stannisowi posłuszeństwo, co zostało wspomniane w pierwszym rozdziale Davosa w Starciu królów. Jak z kolei dowiedział się Davos w swoim drugim rozdziale w Nawałnicy mieczy, lorda Sunglassa i synów ser Hubarda Rambtona spaliły z własnej inicjatywy królowej Selyse i Melisandre pod nieobecność Stannisa. – BT]
- [„Napisałem list. Salladhor Saan przysięgał, że ma człowieka, który może go dostarczyć do Królewskiej Przystani, do lorda Tywina”. A jednak z planu lorda Alestera nic nie wyszło, a o wszystkim dowiedział się ser Axell. Być może Davos zbyt łatwo uwierzył w wersję Melisandre, że to z płomieni dowiedziała się, że Cebulowy Rycerz zamierza ją zgładzić i odrzucił swoje przypuszczenia, że wydał go Salladhor Saan. Jak to dokładnie mogło przebiegać, silnie sugerują informacje, które pojawiają się w czwartym rozdziale Davosa, więc oznaczę to jako spoiler. – BT]
Spoiler
Okazuje się potem, że Axell jest w zmowie z Saanem i wspólnie zamierzają najechać Szczypcową Wyspę, siedzibę Celtigarów, żeby wzbogacić się dzięki łupom. Poza tym Axell chce zostać namiestnikiem (co oczywiście pozwoli też na wprowadzenie w życie wspomnianego planu). Całkiem prawdopodobne jest więc, że Saan dostarczył Axellowi powierzone sobie w sekrecie listy Alestera do Tywina, a ten wykorzystał je jako dowody, które pozwoliły mu obalić dotychczasowego namiestnika. Z kolei Cebulowy Rycerz w zamian za uwolnienie i otrzymanie nowego okrętu miał przekonać Stannisa, że Axell Florent najlepiej nadaje się na namiestnika. Czy jednak Saan doniósł Axellowi o planach Davosa związanych z Melisandre tylko dlatego, że uwięziony Seaworth mógł być szantażowany przez Florenta? A może Salladhor naprawdę zrobił to też (przynajmniej częściowo) ze względu na dobro przyjaciela – w końcu gdyby Davos naprawdę zaatakował Melisandre, to chyba nic nie uchroniłoby go przed stosem albo posiekaniem przez wiernych Selyse strażników. – BT
[collapse]
Komentarz
Całe piękno Pieśni: w poprzednim rozdziale wędrowaliśmy po rozległych północnych pustkowiach, w tym tkwimy w ciasnej, ciemnej celi. Dowiadujemy się jednak znowu bardzo dużo.
Sytuacja Stannisa jest fatalna. Stracił większość sojuszników, a ci, którzy przy nim zostali, albo nie widzą jakichkolwiek szans na zwycięstwo i próbują dogadywać się na własną rękę, albo załatwiają prywatne porachunki. Sam król izoluje się od wszystkich polegając już tylko na Melisandre, której pozycja jeszcze nigdy nie była tak silna.
Rozmowa Davosa z kapłanką jest interesująca z kilku powodów. Po pierwsze: jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości odnośnie tego, czy relacja Stannisa z Melisandre ma charakter wyłącznie „służbowy”, ten rozdział ostatecznie je rozwiał.
Po drugie: widzimy stosunek Melisandre do Stannisa, który jest ściśle „użytkowy”. Łatwo przewidzieć, co się stanie, gdy Baratheon przestanie być dla kapłanki użyteczny. Doskonale pokazują to dwa cytaty, które umieściłem w streszczeniu.
Melisandre mówi wprost: wspiera Stannisa, ale nie interesują jej jego pretensje do korony. Gra o tron jest niczym wobec prawdziwej wojny, którą toczą Pan Światła i lord Voldemort. Stannis może być prawowitym królem, ale naprawdę istotne jest co innego: to w nim narodził się na nowo Azor Ahai.
Tyle że Melisandre się myli i Martin w tym rozdziale bardzo jasno nam to pokazuje. O tym jest drugi z cytatów:
Gdy popłynie krew czerwonej gwiazdy i zbiorą się ciemności, Azor Ahai narodzi się ponownie pośród dymu i soli, by obudzić śpiące w kamieniu smoki. Krwawiąca gwiazda pojawiła się i odeszła, a Smocza Skała jest wyspą dymu i soli. Stannis Baratheon jest ponownie narodzonym Azorem Ahai!.
Powierzchowność tej interpretacji aż bije po oczach. Jasne – Melisandre z pewnością musiała wiedzieć więcej, szczególnie że pojawiła się na Smoczej Skale przed pojawieniem się komety (a z pewnością znacznie wcześniej wyruszyła w długą podróż). Mówi zresztą o tym w rozmowie z Davosem, powołując się na wizje w płomieniach, gdzie widzi Stannisa walczącego z „ciemnością”. Ale gdy uzasadnia, że jest Azorem Ahai, powołuje się na dwie – niezbyt mocne – przesłanki. O ile jeszcze czerwona kometa faktycznie robi wrażenie i od biedy można podciągnąć ją pod krwawiącą gwiazdę, to przejście od dymu i soli do Smoczej Skały jest jednak mocno naciągane. Pod tym stwierdzeniem może się kryć naprawdę wszystko, ale Melisandre z jakiegoś powodu założyła, że chodzi o ponurą wyspę na Wąskim Morzu.
Po trzecie – i to jest w tej rozmowie najciekawsze – widzimy zderzenie dwóch skrajnych postaw. Davos to człowiek prosty, trzeźwo myślący i przede wszystkim – zdrowo wątpiący. Nie tylko w bogów, tajemne moce czy wielkie wizje, ale co ważniejsze: we własny osąd. Dopuszcza, że wie niewystarczająco wiele i zwyczajnie popełnia błędy.
Melisandre – w tym rozdziale szczególnie – jest tego zaprzeczeniem. Nie może się mylić, gdyż prowadzi ją Pan Światła, zsyłając wizje. Wszystko co robi, jest słuszne. Świat jest czarno-biały, ona zaś reprezentuje Dobro i może sięgnąć po każde środki, by zwalczać Zło.
Tyle że to ona stoi po stronie Zła. Nie chodzi tu o to, że R’hllor jest jakimś bogiem ciemności czy demonem. Martina bogowie w ogóle nie interesują. W centrum jego uwagi są ludzie oraz ich uczynki. I ustami prostolinijnego Davosa mówi to, co widać na pierwszy rzut oka, gdy nie ubiera się czynów w zawiłe uzasadnienia: to, co robi Melisandre, jest złe. Posługiwanie się mroczną magią wymagającą krwawych ofiar jest złe. Skrytobójcze mordowanie jest złe. Palenie ludzi jest złe.
Davos nie jest naiwnym człowiekiem. Rozumie świat, rozumie politykę. Podobnie jak Jorah dwa rozdziały wcześniej zdaje sobie sprawę, że aby zdobyć władzę, trzeba ubrudzić sobie ręce krwią. Ale – w przeciwieństwie do Melisandre – nie boi się nazywać rzeczy po imieniu.
Dlaczego Davos wygląda jak Chris Pine ?
Musiałem sprawdzić kto to. Nie wiem, może są spokrewnieni.
Ciut za przystojny jak na gościa o ksywie „cebulowy rycerz”
Poza tym im więcej tego AI w sieci, tym bardziej doceniam autorskie ilustracje.
Ja też. Ale że nie umiem kompletnie rysować, korzystam z czego się da😉
„Gdy popłynie krew czerwonej gwiazdy i zbiorą się ciemności, Azor Ahai narodzi się ponownie pośród dymu i soli, by obudzić śpiące w kamieniu smoki. Krwawiąca gwiazda pojawiła się i odeszła, a Smocza Skała jest wyspą dymu i soli.” Wypisz wymaluj Daenerys Targaryen.
Ale ona miała tam jakąś sól?
Nie wiem czy nie licząc morskiej wody i zawartości solniczki Stannisa była tam jakaś sól.
Bo tak sobie myślę, że np w Sadze jest ta miejscowość Saltpanes (Solanki?). Nie bardzo wierzę, że z tą solą chodzi o wodę morską.
Hmm… Tyko w Saltpans/Solankach sól właśnie pochodzi z wody morskiej.
Sól mogłaby też pochodzić z łez – a wtedy wszystkie cztery elementy przepowiedni spełniłyby się w scenie wyklucia smoków (pojawienie się czerwonej komety; smoki wykluwające się z jaj, o którch sądzono, że skamieniały; dym ze stosu pogrzebowego khala Drogo i sól z łez Daenerys).
Jeśli zaś proroctwo miałoby jednocześnie wskazywać na Smoczą Skałę, też pasowałoby to do Daenerys, bo to miejsce jej narodzin. Melisandre mogła po prostu dobrze odczytać o jakie miejsce chodzi, ale nie wiedziała o losach Daenerys, więc uznała, że musi chodzić o tego, kto obecnie włada wyspą, Stannisa.
Warto też wspomnieć, że tak samo jak abc777 wyżej w samej PLiO uważa pewna dość istotna w tym kontekście postać – to informacja z Tańca ze smokami, więc zakryję spoilerem, gdyby ktoś wolał przechodzić PLiO w serii Czytamy chronologicznie –
Benerro, czyli najwyższy kapłan R’hllora w Volantis.
Pozyskiwanie soli z wody morskiej polega na odparowywaniu jej. Stężenie soli w basenach temu służących jest o wiele większe niż w samym morzu. Dobrze to widać na zdjęciach.
Jeśli w Dragonstone sól byłaby czymś ważnym, to mielibyśmy opisy np krystalizowania jej na jakichś przedmiotach. Są takie?
Nie przypominam sobie, żeby na Smoczej Skale miało się osadzać jakoś nadzwyczaj dużo soli. Po prostu tyle co i w każdym innym miejscu nad morzem. Nie sądzę też, żeby GRRM miał na myśli coś tak przyziemnego jak miejsce, gdzie jest dosłownie sporo soli. Nawet gdyby Solanki miały mieć coś wspólnego z Azorem Ahai (w co raczej wątpię) to raczej przez to, co się tam wydarzyło –
Arya odpłynęła do Braavos (na statku, który był wykorzystywany do handlu solą, choć to pewnie akurat nie takie ważne)
– a nie przez samą nazwę i zajęcie części mieszkańców związane z pozyskiwaniem soli. Podobnie, nie sądzę, żeby za wiele pomogła tu nazwa jednego z regionów Dorne, Słonego Brzegu. Myślę, że to będzie coś nieoczywistego, ale mającego zupełny sens, gdy się to już dostrzeże – np. łzy w przypadku Daenerys (czy jakiejś innej postaci) lub w przypadku Jona np. sól z wody kapiącej z Muru (jeśli DaeL miał rację sugerując kiedyś, że Mur powstał z wody morskiej). Jeszcze tak sobie myślę nad tym, że Daenerys ciągle powtarza w myślach, że jeśli się obróci, to będzie zgubiona. To trochę przypomina mi żonę Lota obróconą w słup soli.
Tak, z tym murem też mogłoby być dobre. A gdyby jednak morze, to jeszcze mamy kawałek morza u Greyjoyów i co najmniej dwie postaci (Aeron i Theon) mocno naznaczone przez cierpienie. Ewentualnie jeszcze Skagos i Rickon, a może nawet i Davos mógłby się kwalifikować.
To co oznaczyłeś jako spoiler, też jest ciekawe.
I każde inny kto urodził się na Smoczej Skale.
Wydaje mi się, że na tamtym etapie pisania, kiedy pochodzenie Jona nie było oczywistym faktem dla każdego czytelnika, Martin celowo dawał takie znaczki, że to niby Daenerys jest Azorem Ahai, ale obecnie znając prawdziwych rodziców Jona i zdając sobie sprawę, że on ożyje obstawiałbym, iż Martin w oryginalnym pomyśle chciał zrobić Azorem Jona. Przepowiednia mówi o narodzeniu na nowo, o smokach w kamieniu ( nie wiem jak to brzmi w oryginale i czy nie można tego podciągnąć pod nieznaną tożsamość Jona) no a dym i sól to można zawsze gdzieś znaleźć, zakładając np. że Jon ożyje za sprawą spalenia Shireen, to mamy dym ze stosu oraz słone łzy matki, która rozpacza nad śmiercią córki
Mam przeczucie, że tego kto nim jest, nie dowiemy się nigdy, i nie chodzi mi tym razem o to, że nie będzie dalszych książek. Kilku bohaterów będzie spełniać te warunki, a my będziemy się zastanawiać czy wszyscy z nich byli nim zbiorowo, czy to był jednak ten konkretny. Chociaż równie dobrze to może być jakieś zjawisko, nie osoba.
O, ta koncepcja do mnie przemawia. Że ileś postaci będzie Azorami Ahai na swój sposób. Każdy w jakiś sposób „narodzony z cierpienia” i ponoszący jakąś dotkliwą stratę, czy wręcz robiący ją sobie „dla większego dobra”. W sumie tak powstają baśnie; jakiś powtarzalny archetyp zaczyna inspirować opowieści, które po latach zlewają się w jedną.
Dokładnie tak:)
Oczywiście z upływem lat i faktem, iż wszyscy obecnie wiedzą kim tak naprawdę jest Jon plany Martina mogły ulec małej zmianie. Azor Ahai może być jednocześnie i Jonem i Daenerys
Dokładnie! I kimś jeszcze jak dobrze pójdzie:) aczkolwiek Daenerys trzeba przynajmniej przyznać, że te smoki w kamieniu obudziła. Jon nie ma takich osiągnięć.
Poza tym smok ma mieć trzy głowy, więc od początku mogło chodzić o Jona, Daenerys i kogoś jeszcze.
„Azorem” wcale nie musi być człowiek:)
Ja zawsze liczę, że jakąś większą rolę odegra Kudłaczek, mój ulubieniec jeśli chodzi o wilkory😁
Te wszystkie artykuły „Czytamy…” sprawiły, że odwiedziłem blog Martina z nadzieją, że znajdę tam jakiś post w stylu „Wyskakujcie z kasy: Marzec 2025” albo chociaż „Nadchodzi zima, Grudzień 2025”. No niestety.. znowu trzeba przełknąć te „pigułkę”.
Trzeba mu oddać chociaż tyle, że jest szalenie konsekwentny w nie pisaniu.
Ja się czasem zastanawiam co mu stoi na przeszkodzie żeby wichry wydać w 2 tomach, skoro przekroczył polowe to przecież mógłby wydać np 1 cześć.
Może nie ma wszystkiego napisanego po kolei. Czytałem, że krwawe gody np. napisał już na samym końcu tomu, jak już miał resztę rozdziałów.
A jednak, pojawił się nowy post, gdzie jest coś o Wichrach… :))
And once I finish THE WINDS OF WINTER, I will need to get hopping on “The Village Hero,” and all the other tales that await the lads.
facet jest w sumie śmieszny. Przestałby tego bloga prowadzić bo jego wpisy są może i 30 razy częstsze niż postęp w pracach nad książka, ale po prostu przegina…
Ciekawie się czyta o tej pewności Mel w kontekście jej rozdziału z Tańca :). No, ale na ten moment to faktycznie prezentuje się ona jako fanatyczna wiedźma, pewna siebie jak wszyscy fanatycy.
A wizji i tak nie umie czytać, tak jak myślała, że widzi Renly’ego pokonującego Stannisa, a to był Garlan noszący jego zbroję
Szalenie jej nie lubię, jak wszystkich fanatyków, jeśli już miałbym wskazać swój stosunek emocjonalny do bohaterów, ale na swój sposób doceniam jej determinację, za którą przecież stoją dobre intencje. A że nimi piekło wybrukowane, to już inna sprawa. Kompletna postać w każdym razie, Martin jest doskonały w tym, że jego bohaterowie nie pozostawiają nas obojętnymi, tylko wywołują emocje.