FilmyRecenzje Filmowe

Gladiator II

Wiecie, dlaczego nie lubię „Przebudzenia mocy” i generalnie całej trylogii sequeli? Pomijając wszystkie problemy ze scenariuszem, brakiem planu na całość, brakiem ciągów przyczynowo skutkowych. Najbardziej nie lubię za to, że próbując opowiedzieć tę samą historię co oryginalna trylogia, depcze całą spuściznę i spuszcza ją w toalecie bez mrugnięcia okiem. Cała saga ujęta w filmach 1-6 nie ma znaczenia, nic się nie zmieniło. Minęło 30 lat i jest nowe Imperium, nowa Rebelia, nowa Łucja Skywalker i kij wam w oko, jeśli myśleliście, że Luke, Han i Leia cokolwiek zmienili swoim poświęceniem, nie mówiąc o ofiarach.

„Człowieku, co nas obchodzą Gwiezdne wojny? Miał być Gladiator II kurde bele!” Spokojnie, będzie.

Zacznę może od prywaty. Byłem na jedynce w kinie i nie podobało mi się. Miałem hopla na punkcie historii starożytnej, film reklamowano jako wielkie widowisko historyczne, a z historią wspólne ma głównie nazwy geograficzne i imiona. Drugie podejście odbyło się bez oczekiwań i „Gladiator” z miejsca trafił do absolutnego topu wszech czasów. Do dziś oglądam co najmniej raz w roku. Ostatnio tydzień temu w ramach przygotowań do premiery sequela. Oczywiście nic się nie zestarzał i dalej tak samo wzrusza, bawi („ARE YOU NOT ENTERTAINED???”) i emocjonuje. Natomiast dwójka…

Pierwsze sceny opowiadają nam w telegraficznym skrócie historię z jedynki. Taki zabieg zawsze budzi we mnie lekki niepokój, bo to trochę jakby twórcy na dzień dobry chcieli powiedzieć: „Ej, pamiętacie, jakie to było fajne? Na pewno pamiętacie? Spójrzcie jeszcze raz!”. Później pojawia się plansza (tu wracamy do „Gwiezdnych wojen”), że minęło 16 lat, a Rzym jest w jeszcze gorszym stanie niż za Kommodusa, jeszcze bardziej nie ma nadziei na zmiany, ale przecież pojawia się niewolnik, który stanie się gladiatorem i gladiator, który wyzwie… dość!

Nie dam rady, nie mogę, nie mam cierpliwości. Fabuła jest bezczelną kalką i nawet nie próbuje udawać choćby minimalnej inwencji. Wszystko jest takie samo, tylko gorsze. Paul Mescal gra Lucjusza, syna Lucilli z pierwszej odsłony, dla niepoznaki zwie się Hanno. Traci bliską osobę, trafia do niewoli, z niewoli na arenę, a tam musi stawić czoło władzy Rzymu.

Władzę reprezentują dwaj cesarze, bracia bliźniacy: Geta (Joseph Quinn) i Karakalla (Fred Hechinger). Groteskowe i dramatycznie przerysowane wersje Kommodusa albo innego Jokera. Mieli być przerażający, potworni i bezlitośni, a wyglądają (i zachowują się) jak dwóch przypadkowych klaunów. Kommodus bywał bezbronny i groteskowy w swoim gniewie, ale to wszystko było pod pełną kontrolą Phoenixa. Nawet niezamierzona śmieszność postaci była zamierzonym zabiegiem aktora. Tutaj mamy brak kontroli i jazdę bez trzymanki, nie ma chyba jednej sceny, w której cesarski duet można brać serio.

Wspomniany Mescal też zaczyna kiepsko pod kątem gry aktorskiej, w miarę trwania filmu trochę się rozkręca, ale nawet w najlepszych momentach ma ledwie procent tej charyzmy, którą miał Crowe. Zresztą nie wiadomo właściwie ani skąd u Hanno umiejętności walki, ani zdolności wojskowe. Ma, bo ma, bo w jedynce tytułowy gladiator też miał.

Hanno, czyli tak naprawdę Lucjusz, który musiał uciec sam (!) na pustynię (!!), bo Rzym po śmierci Kommodusa okazał się być bardziej niebezpieczny (!!!) niż przed i to dosłownie minuty (!!!!) po śmierci Maximusa. Tego ostatniego wkręcono zresztą w ojcostwo i dopełnia się obraz defekacji twórców na pierwszą część. Nasz generał, niewolnik i gladiator, prawdziwy, honorowy bohater z jedynki zdradził swoją żonę z Lucillą. Wiem wiem, pamiętam, że oni mieli jakąś przeszłość, ale dość wyraźnie było powiedziane, że to dawne czasy. Poza tym jego syn był w podobnym wieku co Lucjusz. Czemu więc nagle ten jest jego synem? Ano po to, żeby sztucznie skleić obie produkcje.

Na drugim planie wraca na ekran Connie Nielsen, ale poza tym, że jest, niewiele można powiedzieć. Rzuca dokładnie te same hasła, zawiązuje podobny spisek i znów (nie martwcie się, to żaden spoiler) nie wychodzi. Lucilla to prawdopodobnie najgorszy kombinator w historii świata. Od jej planów gorsze miał tylko Mózg wraz z Pinkim.

Nielsen partneruje widywany ostatnio dosłownie wszędzie Pedro Pascal. Gra on generała Marka Akacjusza, który jest lżejszą wersją Maximusa i ma podobne rozterki, więc musi przejść podobną drogę, ale… niestety jest na drugim planie, więc jak zbierzemy do kupy sceny z jego udziałem – wątek trwa 15 minut i nie ma sensu. Po prostu ktoś musiał symulować ten element z jedynki, skoro już główny bohater nie mógł.

Obok wspomnianych postaci swoje intrygi snuje Makrynus, odpowiednik Proximo z oryginału. Właściciel gladiatorów z własnym pomysłem na przyszłość Rzymu. Grający go Denzel Washington ewidentnie najlepiej wypadł z całej obsady. Widać, ile frajdy sprawiła mu rola. Problem w tym, że facet gra trochę nową inkarnację swojej postaci z „Dnia próby”, a trochę nowojorskiego gangusa, który pnie się po szczeblach mafijnej hierarchii. Na pewno bawi swoim występem, ale do realiów przestawionych w filmie pasuje… no tak, jak mógłby pasować gangster do starożytnego Rzymu.

Może chociaż warstwa audiowizualna jest warta wizyty w kinie? Chciałbym tak napisać, ale nie mogę. Muzyka składa się głównie z wariacji oryginalnych motywów, które delikatnie przerobił Harry Gregson-Williams, plus kilka innych utworów zupełnie niezapadających w pamięć.

Natomiast strona wizualna… o jejku, o jejku jej. „Gladiator II” jest dużo brzydszy od poprzednika praktycznie pod każdym względem. Kostiumy wyglądają bogato, ale już wiele dekoracji i elementów scenografii to tandeta wykonana z dykty i styropianu. Efekty specjalne są koszmarne.

Walka na arenie z małpami wygenerowanymi w całości w CGI to sceny żywcem wyjęte z niesławnej areny w „Ataku klonów” (znów te stare warsy!). Nie lepiej jest, kiedy w Koloseum pojawiają się cyfrowe rekiny, a gladiatorzy odgrywają bitwę morską. O komputerowo generowanym nosorożcu już żal wspominać. W oryginale walki na arenie i zachowania Maximusa były sposobem na opowiadanie historii. Tutaj sceny walk są, bo musiały być i tyle. Trwają krótko, nie są ani ciekawie, ani specjalnie widowiskowe. Wspomniany nosorożec jest doskonałym przykładem. Miał siać terror, po minucie wpadł w ścianę, po czym wstał i stał sobie smutny i jęczący obok, bo nie był już reżyserowi potrzebny…

Dobrze, było dużo marudzenia, czas na pochwały. Niewiele, ale zawsze coś, bo trzeba być uczciwym. Bardzo podobał mi się pojedynek Akacjusza z Hanno. Był zdecydowanie za krótki, ale – mimo braku sensownej podbudowy emocjonalnej – choreografia i sposób filmowania starcia przypominają oryginał i tylko żal, że nie ma tego więcej. Nie można też Scottowi odmówić rozmachu. Pierwsza bitwa wygląda nieźle. Nie tak dobrze i krwawo jak oryginalna, otwierająca jedynkę, ale nadal jest bardzo widowiskowo, a zderzenie dwóch armii może robić wrażenie. Pochwaliłbym jeszcze występ Denzela, ale – jak mówiłem – to jest fajnie zagrana rola z zupełnie innego filmu.

„Gladiator II” nie jest samodzielną produkcją i ani przez chwilę nie próbuje nawet udawać, że stoi na własnych nogach. Wrzuca bezczelnie sceny z jedynki zamiast retrospekcji, imię Maximusa odmienia przez wszystkie przypadki (serio, przez cały seans pada 20+ razy), cytuje bohaterów z poprzedniej części i próbuje na siłę sklejać motywację nowych postaci z tym, co znamy z oryginału. Sztucznie, bez pomysłu i bez sensu. Główny bohater odrzuca swoją przeszłość i pochodzenie, żeby nagle, bez powodu zmienić zdanie i wylać z siebie słowotok nadętych banałów.

Nie ma w filmie stawki, nie ma emocji, ciężko komukolwiek kibicować, bo nie ma bohaterów, nie ma ludzi z krwi i kości. Są papierowe awatary deklamujące co trochę jakieś patetyczne banialuki z obowiązkowym imieniem „Maximus”, albo coś związanego ze „snem/marzeniem o Rzymie” Marka Aureliusza. Byle przylepić cokolwiek z oryginału. Nawet tytuł dali przekomiczny, bo w czołówce nie pojawia się Gladiator II, ale ze środkowego I robią się dwa. GladIIator. Z drugiej strony, na co można było liczyć przy scenariuszu pisanym przez Davida Scarpę? Autora takich hitów jak „Napoleon” czy „Dzień, w którym zatrzymała się ziemia”…

Nie lubię (choć jest piękny) „Prometeusza”, ale tam Ridley Scott chociaż próbował czegoś nowego i oryginalnego. Nie robił na siłę remake’u „Obcego„. Tutaj poszedł jak smutni panowie w garniturach od tabelek w Excelu. Jeszcze raz to samo, tylko pozmieniajcie parę bajerów i może się sprzeda.

„Nazywam się Maximus Decimus Meridius, dowódca wojsk północnych, generał legionów Feliks, lojalny sługa prawdziwego cesarza, Marka Aureliusza. Ojciec zamordowanego syna, mąż zamordowanej żony, których pomszczę w tym życiu lub następnym”.

Pamiętacie tę scenę? No jasne, że tak! Sam znam ten monolog na pamięć. Przypomnijcie sobie emocje odczuwane, kiedy przeżywaliście ten moment po raz pierwszy. W całym sequelu nie ma nawet krzty tej emocjonalnej podbudowy, której kulminacją było ujawnienie prawdziwej tożsamości Kommodusowi. „Gladiator II” czy tam „GladIIator” nie jest godzien całować rzemyków w sandałach pierwszemu „Gladiatorowi”. Sequel jest po prostu – używając języka potocznego – prawdziwą dwójką.

Gladiator II
  • Ocena SithFroga - 3/10
    3/10
To mi się podoba 13
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 51

  1. Zastanawiam się co zachodzi w głowie twórcy przez lata, że w jakimś momencie swojego życia potrafi nakręcić np. Gladiatora a ileś lat doświadczeń i przeżyć później już tylko Gladiatora II. Przy czym w obu przypadkach uważając, że to co robi jest dobrym kinem. Czy traci w jakiś sposób kontakt z rzeczywistością, czy ma to tak naprawdę w dupie, czy źle odczytuje oczekiwania widzów i sądzi, że jak będzie „więcej wszystkiego” to będzie bardziej na czasie? Dla mnie to jest zagadka.

    To mi się podoba 7
    To mi się nie podoba 0
    1. Nie mam pojęcia. Niedawno mieliśmy to samo z Coppolą. I ja rozumiem argument hajsu, ale Scott ma chyba hajsu pod sufit to raz, dwa: ten film wygląda jak nieudana kopia, którą początkujący reżyser chce doskoczyć do poziomu legendy, a tu niespodzianka, twórca oryginału to popełnił. Też nie rozumiem. Chyba, że po prostu lubi robić filmy, być na planie, ale twórczo już ma wywalone.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. Ostatnie co widziałem dobre Ridleya to prw sezon raised by wolves. Szkoda że następne sezony dużo słabsze ale pierwszy był genialny. Chociaż on tam był chyba tylko producentem. Mam wrażenie że to odrobina przypadku że trafił dobre scenariusze wcześniej.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    2. Myślę że może być rzeczywiście nieco zaburzona ocena sytuacji, a też np gorszy stan zdrowia, powodujący że znany reżyser daje nazwisko, a niektóre decyzje w jego imieniu podejmują inni. Poza tym, patrząc ogólnie na filmy Ridleya Scotta, to on jest naprawdę dobry, dla mnie najlepszy, jeśli chodzi o sceny bitew i inne wielopostaciowe, w szerokich planach, oraz w ogóle wizualne rzeczy (zdaje się zresztą że zaczynał jako scenograf). Natomiast nie jest twórcą scenariuszy i nie udaje mu się nadrobić braków fabuły.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
  2. Generalnie szedłem z dużymi oczekiwaniami i finalnie mogę podpisać się pod recenzja w całości. Dodałbym jeszcze ze Hanno w 3 walki(bez sensowne na marginesie) nagle staje się legenda, w drugiej walce już cala szkoła gladiatorów traktuje go jako lidera, pomimo ze jak rozumiem scenę z ziarnem to do tej pory był rolnikiem. A już końcówka gdzie legion nagle staje po stronie niewolnika którego pierwszy raz widzi, powodowały ze zastanawiałem się czemu ktoś nie przeczytał tego scenariusza przed nakręceniem tego gniota. Mnie osobiście nie przypadła do gustu rola Denzela, która była jakoś zbyt przejaskrawiona, przypominał złe napisanego antagonistę z marvela.
    O tym kto zdradzi w spisku lucilli można bylo się dowiedzieć po facjacie członka senatu, ze on na pewno ich zdradzi ponownie.
    Z plusów przychodzi mi do głowy jedynie rola małpki.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Na dodatek ów niewolnik, który zaraz ma stanąć na czele maszerującego legionu jest przez pretorian przepuszczany, przejeżdża sobie obok nich jak gdyby nigdy nic. A sam Denzel mający za sobą armię, liczniejszą niż przybyły legion stawia cały swój misternie tkany plan na szali w walce przeciwko dużo młodszemu, sprawniejszemu i doskonale walczącemu mistrzowi areny gladiatorów, której nie mógł wygrać. Co nim kierowało w tym momencie? Ano nie wiadomo, po prostu trzeba było zmierzać do końca filmu i pieniądze były już pewnie na wyczerpaniu.

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. Macie obaj rację, ja dorzucę jeszcze groteskowy strzał z łuku w Lucillę. Po co to było? Poza sztucznym podkręceniem dramatyzmu, bo widzowie zapomnieli po 2 godzinach, że typ miał jakąś żonę.

        A teraz zestawcie sobie to z jedynką kiedy cały film żyjemy śmiercią syna i żony Maximusa…

        Albo to był akt łaski dla Connie Nielsen? Żeby już zeszła ze sceny zamiast kombinować trzeci nieudany spisek. 😛

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
  3. No to jeszcze obydwoje zapomnieliśmy że pretorianie z denzelem wpadli na pomysł rodem z gry o tron..Rzym ma mury widoczne na paru ujęciach ale jesteśmy liczniejsi więc wyjdźmy przed nie walczyć…

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Mury murami, ale z tą armią pretorian jest inny problem. Przypomnę, że w Rzymie wybuchło do ogromnych zamieszek i rebelii ludu, wiec po pierwsze utrzymać takie miasto w oblężenie byłoby ciężko. Zresztą pretoroanie byli zaangażowani w walkę z mieszkańcami Rzymu i raczej mało prawdopodobne, że na pstrykniecie zebrano 6 tys ludzi i od tak sobie wyszli z miasta

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
      1. A czy przypadkiem Acacius nie mówił ze jego legion z ostii może się do rzymu dostać w 10 dni, po czym po otrzymaniu magicznego pierścienia dostali się maks w ciągu dnia do Rzymu?

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Nie nie, tutaj było tak, że legion wróci do Ostii (z wyprawy) w 10 dni, a Ostia to takie dalsze przedmieścia Rzymu dziś czyli do ścisłego centrum stolicy mają 20-25km.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. No ok ale to znaczy że Hanno zostaje idolem ludu, pretorian, tego legionu w ciągu 8 dni i równocześnie pogodził się z matką, przekonał do siebie tego wolnego „lekarza” żeby zaryzykował i mu pomógł, uciekł z niewoli i doprowadził do zamieszek w Rzymie. Strach pomyśleć co by zrobił w miesiąc.

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
  4. Ja w odróżnieniu od autora do tej pory nie lubię „Gladiatora”, mimo iż oglądałem go już parę razy. I chyba z każdym obejrzeniem nie lubię coraz bardziej. 🙂 To mocno średni film, niemożliwie patetyczny, a Russella Crowe nie znoszę. Jednak jako remake „Upadku Cesarstwa Rzymskiego” z 1964 jeszcze się bronił. Na te nowe wypociny nie zamierzam się wybierać. :/

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 2
    1. Kurcze, Crowe w Gladiatorze to według mnie jeden z najlepszych castingów, jakie mogły być. Jak Hanks w Forrescie Gumpie, albo Willis w Szklanej pułapce.
      Zresztą uważam, że dobór aktorów w ostatnich latach jest katastrofalny i bardzo mocno przyczynia się do obniżania poziomu hollywoodzkich filmów w ogólności.

      To mi się podoba 4
      To mi się nie podoba 0
      1. „Crowe w Gladiatorze to według mnie jeden z najlepszych castingów”

        No weź, aktor, którego nie lubię, gra w filmie, który mi się nie podoba. Jak ja mam to ocenić? 😉

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 1
        1. Ale za co go nie lubisz?

          A film jest patetyczny momentami, bo próbuje wplatać wielkie idee w historię, którą opowiada, ale to są momenty. Cały jest o tym, że typowi zabili żonę i dziecko i się mści. Taki John Wick w sandałach 🙂

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
  5. Z kolei ja lubię Ridleya Scotta (mistrz monumentalnych scen), Crowe to wręcz jeden z moich ulubionych aktorów (np w L. A. Confidential), więc na jakimś etapie wyszło mi że trzeba obejrzeć Gladiatora. Męczyłem się bardzo, oglądałem na kilka podejść po kawałku, i przyznam, że jednak nie rozumiem fenomenu tego filmu. I nie rozumiem czemu nie rozumiem.

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Obejrzeć wypada, ale fenomenu też nie rozumiem. Tzn. rozumiem, dlaczego podobał się wtedy. To był w tym czasie pierwszy gigant historyczny od bardzo długiego czasu i otworzył drogę dla wielu kolejnych filmów tego gatunku. Ale dzisiaj?

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 1
      1. Pierwszy gigant historyczny? Mel Gibson chyba się na Ciebie obrazi Robert 😛 Cameron też i pewnie Costner, a już Stanley Kubrick z Anthonym Mannem to na 100% ;P

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 0
        1. „Pierwszy gigant historyczny od bardzo długiego czasu” – między Braveheartem a Gladiatorem jest pięć lat różnicy więc chyba dość sporo, Titanic jest molochem, ale nie ma tam scen batalistycznych i historia jest nie tak odległa. W międzyczasie jest jeszcze Szeregowiec Ryan, ale to film chyba bardziej „wojenny” niż „historyczny”. Nie wiem może dla ludzi w 2000 roku to był pierwszy gigant historyczny od „bardzo długiego czasu” ja nie pamiętam.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
          1. No właśnie, jeszcze Ryan.

            „pierwszy gigant historyczny od bardzo długiego czasu”

            Brzmi jakby od dwóch dekad nie było nic o zbliżonej skali 🙂

            To mi się podoba 0
            To mi się nie podoba 0
            1. Ja wiem, że nazwa „gigant historyczny” na określenie tego specyficznego gatunku filmowego jest już na wymarciu, wraz z takimi boomerami jak ja, więc wyjaśniam. Gigantem historycznym nazywano kiedyś filmy w rodzaju Cabiria, Dziesięcioro Przykazań, Ben Hur czy Kleopatra. Chwytacie? Absolutnie nie mieści się w tej kategorii żaden Robin Hood, Braveheart, nie wspominając już o Titanicu czy Szeregowcu Rayanie (LOL). Nie ma za co. 🙂

              To mi się podoba 2
              To mi się nie podoba 0
              1. Filmy miecza i sandałów, tak to się chyba zwykło określać. W latach 90tych praktycznie nic takiego nie nakręcono.

                To mi się podoba 1
                To mi się nie podoba 0
                1. Jak dla mnie, jako te giganty czy monumenty określano filmy które były łącznie:
                  1) cholernie długie (około 3 godzin)
                  2) osadzone w starożytności, głównie wokół Morza Śródziemnego
                  3) z bardzo wieloma aktorami i statystami, ubranymi w możliwie dobrze odtworzone starożytne stroje i robiącymi rzeczy kojarzone jako starożytne (np wyścigi rydwanów, walki na arenie)
                  4) nawiązujące do jakichś starożytnych znanych postaci
                  5) filmowane na tle zabytków (jak się domyślacie, starożytnych ;)) w szerokich planach

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                2. Tak, to inna nazwa. Choć myślę, że nie każdy film miecza i sandałów dałby się zakwalifikować jako gigant historyczny. Decyduje epickość i rozmach produkcji.

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                3. Hmm to gdzie mieści się skadnikąd inne dzieło Ridleya Scotta, 1492: Conquest of Paradise(z Depardieu w roli Columba) z roku 1992? To chyba też na swój sposób film monumentalny. Może go oglądałem dwie dekady temu, lecz nic zupełnie z niego niestety nie pamiętam.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                4. To po prostu film historyczny. Jak „Misja” dajmy na to. Kolega deszcz niepotrzebnie użył tego słowa „monumentalny” w kontekście giganta historycznego. Film monumentalny a gigant historyczny to zupełnie co innego. Monumentalnym może być film z każdego gatunku. Pamiętam jak za PRL-u leciał w telewizji taki cykl programów „Leksykon gatunków filmowych”. Jeden z odcinków dotyczył właśnie giganta historycznego. To był osobny gatunek filmowy. Kolega deszcz dobrze opisał w punktach jego najważniejsze cechy.

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                5. Prawdopodobnie też oglądałem Leksykon gatunków filmowych. Tylko nieco zatarł mi się w pamięci. Lubiłem oczywiście i W starym kinie.
                  Rzeczywiście „monumentalne” są i inne filmy niż te, które omawiamy, np nawet trylogia Władcy pierścieni byłaby w pewnym sensie monumentem, ale na pewno nie gigantem historycznym 🙂
                  „1492: Conquest of paradise” nie widziałem, ale z historycznych filmów Scotta podobnie mogę powiedzieć o „Królestwo niebieskie”: oglądałem, bardzo mi się podobało, ale jak zapytacie mnie o fabułę, cała odpowiedź brzmiałaby mniej więcej „Był taki koleś, przeżył tragedię, wyjechał na krucjatę. I była też taka kobieta.” Kurtyna.
                  Z „Robin Hooda” Ridleya Scotta opowiedziałbym więcej, bo wszyscy znamy legendę i zapamiętanie kolejnego jej wariantu jest łatwe. Plus jeszcze utkwiła mi świetna bitwa na plaży i animacje z czołówki i tyłówki.
                  Podejrzewam, że z „1492” zapamiętałbym statki.

                  To mi się podoba 0
                  To mi się nie podoba 0
                6. Statków akurat nie zapamiętałem. Zapamiętałem głównie perypetie Kolumba z założeniem kolonii w Nowym Świecie. W sumie to dobry film. Do dziś, gdy myślę o Kolumbie, to widzę go z facjatą Depardieu. 🙂

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
                7. @Robert Snow
                  Może kiedyś obejrzę i sprawdzę co zapamiętam. Faktografię wypraw Kolumba znam lepiej niż krucjat, więc jest szansa 😉

                  To mi się podoba 1
                  To mi się nie podoba 0
        2. @SithFrog

          Może faktycznie Braveheart trochę przetarł drogę kolejnym widowiskom historycznym i odbiega od definicji „giganta” głównie epoką. Niby to niewiele, jednak spowodowało mniejszą możliwość opowiadania o polityce. Titanic jak dla mnie dotyczy za krótkiego okresu, żeby go rozpatrywać. To takie skrzyżowanie filmu katastroficznego inspirowanego prawdziwymi wydarzeniami z melodramatem. W przypadku Costnera – chodziło Ci o Tańczącego z wilkami czy o Wyatta Earpa? I nie mam pojęcia o jakim filmie związanym z Kubrickiem i Mannem piszesz 😮

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
          1. Gigant historyczny to nie jest każdy film dziejący się w przeszłości, zrobiony z dużym rozmachem. To bardzo konkretny gatunek. Braveheart moim zdaniem nie należy do tego gatunku. Już bardziej Królestwo Niebieskie.

            To mi się podoba 1
            To mi się nie podoba 0
            1. Tak, o ile pamiętam Braveheart, to, oprócz rażących nieścisłości historycznych, większość dzieje się w plenerze i jest bardzo mało pokazane kultury epoki. No i oczywiście nie jest to starożytność. Natomiast mógł, hm, jakby to ująć, przekonać inwestorów że można nakręcić coś dużego osadzonego w dawnej epoce. Nawet jak się to zrobi nie najlepiej.

              To mi się podoba 0
              To mi się nie podoba 0
              1. Oczywiście, tego nie neguję. Ten film, wraz z kilkoma innymi, zrobił bardzo dobrą robotę dla szeroko rozumianego kina historycznego i fantasy.

                To mi się podoba 0
                To mi się nie podoba 0
  6. Gdybym wykonał topkę filmów, których kontynuacja jest zupełnie niepotrzebna, to Gladiator byłby wysoko na szczycie.

    Jak przeczytałem, że powstaje kontynuacja i to prawie bezpośrednia złapałem się za głowę. Na co to komu, po co? Jak robić to prequel, ale to nie mógłby być film o gladiatorach walczących o wolność, tylko film o Rzymie, koteriach cesarskiego dworu, młodym Maximusie, walkach z Markomanami i innymi barbarzyńcami. O ignorowanym przez ojca Kommodusie. Film o początkach zmierzchu Cesarstwa, bo wbrew pozorom już za tych dobrych cesarzy były ziarenka, które miały wykiełkować w późniejszą degrengoladę i upadek.

    Nigdy nie rozumiałem aż takiego zachwytu nad częścią pierwszą – film był dobry mniej więcej do ujawnienia tożsamości Maximusa. Potem już zaczeły się fikołki logiczne i totalne bzdury, choć nawet w nich było kilka scen perełek zwieńczonych pojedynkiem z Kommodusem. Ogólnie dobry film z zepsutym III aktem. Zakończenie Gladiatora było tak idiotyczne, że aby to wyprowadzić na prostą trzeba by dokonać co najmniej kilku fikołków logicznych. Za te końcowe, za przeproszeniem, pierdolenie Lucilli o powrocie do Republiki i tworzeniu jakiejś demokracji, zawsze będę miał urazę do Scotta. Mimo to i tak ocena Gladiatora wg mnie to takie 7,5/10

    Całościowo Spartakus Kubricka jest lepszym filmem. Upadek Cesarstwa Rzymskiego, na którym się wzorował, był nieznacznie gorszy(a na pewno za długi). Oba jednak oglądałem dawno temu.

    Do Scotta po zeszłorocznym katastrofalnym Napoleonie to już mam poważną awersję. To jest producent, który powinien mieć jednak kogoś wyżej, co przystopuje głupie pomysły jego i kolegów scenarzystów.

    Nie zamierzam iść na kontynuacje do kina, nie przekonał mnie angaż Pedro Pascala, tutejsza recenzja tym bardziej nie skłoniła mnie do zmiany zdania. Nie jestem zaskoczony, że Sithfrog dał filmowi 3/10.

    P.S. Niezłe były nawiązania w The Sopranos do Gladiatora
    https://youtu.be/2vJayvD8jPE

    To mi się podoba 1
    To mi się nie podoba 0
    1. Też mi przyszedł do głowy „Spartacus”, jako znacznie lepszy film o podobnej tematyce. „Upadek Cesarstwa Rzymskiego” jest na podobnym poziomie co „Gladiator”, jeżeli wziąć poprawkę na efekty specjalne i wizualne wodotryski, których wtedy być nie mogło. Mnie w „Gladiatorze” najbardziej irytuje główny bohater, który chwilami sprawia wrażenie upośledzonego. Chłopie, właśnie wymordowałeś całe niewinne plemię broniące swojej ziemi, a masz pretensje jak potraktowano ciebie?! Czy Rzym kiedykolwiek wcześniej zachował się sprawiedliwie? Kto chce spokojnie żyć z najbliższą rodziną i uprawiać ziemię, nie staje na czele armii najeźdźców. :/ Kommodus jest znacznie lepszą postacią. On zdaje się rozumieć jak działa świat i jaką cenę się płaci za pobyt na szczycie.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 1
      1. Mysle, ze ocena tego co robił Rzym 2 tysiace lat temu przez pryzmat naszych czasów jest po prostu niewłaściwa. To trochę tak jakby krytykować Rzym za traktowanie kobiet, albo za możliwość sprzedania dziecka w niewolę

        To mi się podoba 2
        To mi się nie podoba 0
        1. Można i trzeba oceniać, żeby nie ulegać tęsknocie za różnymi tzw starymi dobrymi czasami 😉
          Przypomina mi się, jak nasza wychowawczyni i historyczka, na dowolne narzekanie „proszę pani ale to niesprawiedliwe”, załamywała ręce i ekspresyjnie pytała „A gdzie niby widziałeś sprawiedliwość na tym świecie?” 😉

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
        2. Ja nie krytykuję Rzymu. Wiem jakie były czasy. Krytykuję faceta, który przed chwilą sam najechał cudzą ziemię mordując kobiety i dzieci tysiącami, a potem jest wielce zdziwiony i oburzony, że ktoś tak samo potraktował jego. Kto sieje wiatr ten zbiera burze.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
      2. „Kto chce spokojnie żyć z najbliższą rodziną i uprawiać ziemię, nie staje na czele armii najeźdźców.”

        Co za dziwaczne założenie, myślisz, że wojskowi współcześnie nie mają marzenia o zwykłym życiu poza armią? Szczególnie na starość…

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Marzenia marzeniami a realia realiami… Niejedna rodzina ucierpiała w wyniku zemsty za czyjąś zawodową aktywność, lub po to żeby go zaszantażować.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. Dobrze wiesz, że nie o tym mówiłem. To tak jakby powiedzieć, że ci generałowie Putina na Ukrainie też mają marzenia o zwykłym życiu poza armią. Może i mają, ale bardzo niewiele robią w kierunku ich spełnienia. :/ Prawdziwych psychopatów jest niewielu. Większość zbrodniarzy to zwykli hipokryci, właśnie tacy jak ten Maximus.

          To mi się podoba 1
          To mi się nie podoba 0
      3. Akurat to Markomanowie i inny Germanie zaatakowali wtedy Rzym. W odpowiedzi na to Marek Aureliusz postanowił stworzyć dwie nowy prowincje za Dunajem aż do Karpat. Więc w filmie Germanie nie bronili swojej ziemi. Zresztą sami byli najeźdźcami na tych terenach, bo wyparli plemiona, które wcześniej tam mieszkały.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Możesz mi w takim razie powiedzieć co Latynowie robili pod Wiedniem? Cholernie daleko od ich rodzinnych ziem, prawda? 🙂 Jedni i drudzy nie byli u siebie. Jednak Związek Markomanów powstał właśnie w odpowiedzi na rzymskie podboje w Germanii. Wprawdzie Markomanowie zostali wyparci przez Rzymian ze swoich ziem dużo wcześniej niż opiewa akcja Gladiatora, ale zarówno ich los, jak i wszystko co działo się na tych terenach było konsekwencją rzymskich podbojów i rzymskiego mieszania się w wewnętrzne sprawy innych narodów. To że akurat wtedy Rzymowi powinęła się na chwilę nóżka w niczym go nie usprawiedliwia.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
  7. Najlepsze pozycje o starożytnym Rzymie to filmy „Quo Vadis” 1951, „Ben Hur” 1959, „Spartacus” 1960, „Kleopatra”1963, „Upadek Cesarstwa Rzymskiego”1964, „Gladiator” 2000 oraz seriale „Ja, Klaudiusz” 1976 i „Rzym” 2005-2007. Sądzę, że z ośmiu wymienionych Gladiator zauważalnie gorzej wypada jedynie od Ben Hur, Ja, Klaudiusz oraz pierwszego sezonu Rzym. Pozostałym dorównuje. Aczkolwiek rozumiem czemu osoby kochające „Upadek Cesarstwa Rzymskiego” potrafią skrytykować pierwszego Gladiatora. Natomiast sequel Gladiator to typowy blockbuster skrojony pod pokolenia Z, którym nie przeszkadza powielanie w skali makro, poprawność polityczna, brak budowania klimatu, mało wyraziste charaktery oraz wciskanie ścierwa CGI przez które każdy film wygląda sztucznie, sterylnie i identycznie.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. No ja bym zdecydowanie dorzucił jeszcze „Juliusz Cezar” z 1953. A warto też obejrzeć „Cabirię” z 1914, „Hannibala” z 1959, „Barabasza” z 1961 i parę innych.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  8. 6/10. Cztery rzeczy niszczą ten film. 1. Fabuła jest za szybka. Wydarzenia dzieją się zbyt szybko, więc jest dużo dziur fabularnych. 2. Zniszczenie postaci Gety oraz Karakalli. Nie byli bliźniakami oraz Karakalla nie był upośledzony. 3. Zbyt dużo podobieństw do pierwszej części. Czasami miałem wrażenie, że mam deja vu. Zbyt dużo podobieństw do jedynki 4. Ojcostwo Maxmiusa. Ale film fajny

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button