Ze wszystkich historii, które się wydarzyły, ta jest jedną z najbardziej niesamowitych. Oto bowiem opowieść o misiu, który nafutrował się kokainy i zaczął zagryzać ludzi.*
Z przelatującego nad lasem w Georgii samolotu szmuglującego narkotyki wypadają torby z towarem. Paczki te przyciągnęły pewnego niedźwiedzia, który postanowił zgłębić ich zawartość – znaczy postanowił je mówiąc kolokwialnie zeżreć. Poskutkowało to tym, że misiek wpadł w napędzany kokainą szał mordu. Od tej pory chodzi albo naszprycowany, albo na głodzie, ale zawsze zły, więc zagryza wszystkich, którzy nieopatrznie mu się nawiną na kły. Jest brutalnie, krew się leje, latają kończyny, niedźwiedź atakuje kolejne ofiary i nikt nie może czuć się bezpiecznie. Żeby było zabawniej, do tego samego lasu postanowiły udać się także dzieciaki z okolicy, matka jednego z nich oraz grupa gangusów.
Film obserwujemy z trzech perspektyw. Dwójki dzieciaków, które postanawiają urwać się ze szkoły i pójść na spacer do lasu, matki jednego z nich, która zauważając nieobecność córki postanawia jej poszukać oraz grupy gangusów, ruszających tropem zagubionych paczek z białym proszkiem. Jak nietrudno wykoncypować, wszyscy prędzej czy później spotkają na swojej drodze niedźwiedzia, a wtedy zaczyna się walka o przeżycie.
Jest absurdalnie, śmiesznie, krwawo i groteskowo. Film utrzymany w konwencji pastiszu, w którym humor przenika się z komedią, zaskakuje pozytywną energią i totalną jazdą bez trzymanki. Chociażby scena w karetce, której urywki widzieliśmy na trailerze, jest świetna, ale nie tylko ona. „Kokainowy Miś” to napakowany akcją hołd dla taniego kina klasy B z lat ’80, który zapewnia około półtorej godzinki świetnej zabawy bez ani grama nudy.
Film okazał się sukcesem. Łącznie na świecie zarobił do tej pory ponad 80 mln. dolarów. Po tym, jak niedawno trafił do streamingu, można zakładać, że jeszcze ten wynik poprawi. A tymczasem czekamy na sequel, który został już potwierdzony. Na razie wiemy tylko, że dotychczasowa reżyserka, Elizabeth Banks, zostanie producentką. Niewykluczone jednak, że po raz drugi stanie za kamerą.
-
Ocena kr4wca - 6/10
6/10
*Historia opowiedziana w filmie zdarzyła się naprawdę. W 1985 roku w Chattahoochee National Forest znaleziono martwego niedźwiedzia brunatnego, którego żołądek był po brzegi wypełniony białym proszkiem. Zwierzę padło ofiarą przemytnika narkotyków Andrew Thorntona, który wyrzucił torbę z przelatującego nad lasem w Georgii samolotu. W środku znajdowało się ok. 40 kilogramów kokainy. Nieszczęsne zwierzę najwyraźniej z ciekawości otworzyło torbę i postanowiło zeżreć jej zawartość. Trip zwierzaka nie potrwał jednak długo. „Nie ma na tej planecie ssaka, który by to przeżył. Krwotok mózgowy, niewydolność oddechowa, hipertermia, niewydolność nerek, niewydolność serca, udar. Wymień cokolwiek, a ten niedźwiedź to miał” — mówił dr Kenneth Alonso, lekarz orzecznik, który przeprowadził sekcję zwłok.
Andrew Thorntona znaleziono martwego na prywatnej posesji. Po tym, jak chwilę wcześniej wyrzucił torbę z narkotykami, sam wyskoczył z Cesny, ale jego spadochron się nie otworzył. 11 września 1985 roku nad ranem jego ciało znalazł mieszkaniec Knoxville (w stanie Tennessee) na swoim podwórku. Thornton miał na sobie kamizelkę kuloodporną, noktowizor, dwa pistolety i nóż. Przy sobie miał torbę z 35 kilogramami kokainy o czarnorynkowej wartości 15 milionów dolarów oraz 4,5 tys. dolarów w gotówce.
Czlowiek to jednak nedzna istota… :/
Nie zgodzę się z recenzją. Do połowy racja, że jest fajna komedyjka z latającymi flakami i dużą dawką czarnego humoru. Ale po scenie z karetką, która jest jakoś w połowie, nic więcej specjalnie ciekawego nie ma miejsca. Miś przestaje być groźny, a scenariusz woli skupić się na osobistych problemach bohaterów, które są okropnie oklepane. Pomysł się wyczerpał i zabrakło czegoś na wielki finał. Według mnie zmarnowany dobry pomysł.
Prawda. Pierwsza połowa świetna, druga zdecydowanie słabsza. Widać, że skończyły się w pewnym momencie pomysły. Trochę szkoda, ale dostaniemy drugą część, która miejmy nadzieję pozwoli rozwinąć skrzydła autorom.
Andrew wsiadając do samolotu miał dwie torby z narkotykami. Na końcu historii w jednej było 40kg, a w drugiej 35kg. Coś mi się wydaję, że nie tylko misio zainteresował się białym proszkiem 😀