FilmyRecenzje Filmowe

Kaskader (2024)

David Leitch powraca z nowym filmem. Po kapitalnym Bullet Train ten niewątpliwie utalentowany reżyser tym razem bierze na tapet pracę filmowego kaskadera. Próbuje stworzyć coś na kształt komedii romantycznej połączonej z wybuchowym akcyjniakiem.

Aktorzy z górnej półki no tylko scenariusz nieco utrudnia im pracę

Pomysł jest prosty, prawdziwi kaskaderzy grają sceny, gdzie aktor gra kaskadera grającego aktora, który gra aktora. Prawda, że logiczne? No dobra, a teraz poważnie, bo technicznie film absolutnie dowozi. Efekty specjalne to jest top. Muzyka świetnie oddaje klimat i jest doskonałym dodatkiem do akcji. Do gry aktorskiej również nie można się przyczepić. Duet Blunt – Gosling jest gwarancją jakości. Aaron Taylor-Johnson (aktor jest obecnie na fali, o czym świadczą plotki o tym, że prawdopodobnie to on będzie nowym Bondem) gra mało, ale potwierdza swoje umiejętności i specyficzny talent komediowy. Hannah Waddingham (septa Unella z Gry o Tron), która przebiła się do mainstreamu po tym, jak poprowadziła w 2023 Eurowizję, w filmie wypada bardzo przekonująco jako bezwzględna producentka filmowa, zakulisowa manipulatorka z wiecznie przyklejonym do twarzy fałszywym uśmiechem.

Humor w Kaskaderze jest, ale w porównaniu ze wspomnianym na początku Bullet Trainem wypada to bardzo nierówno. Są tu komediowe perełki. Cały projekt tego tworzonego przez Blunt kosmicznego romansu wyśmiewający kino s-f to kopalnia świetnych żartów. A kiedy wleciał motyw udający muzykę z Diuny mało nie spadłem z siedzenia. Cameo Jasona Mamoy to już w ogóle cudo. Tyle że cały środek filmu jest praktycznie niezagospodarowany i roi się w nim od momentów zwykłej nudy. Wygląda to trochę tak, jakby scenarzyści nie mieli pomysłu na cały film. Na rozmowach z producentami pokazali początek i koniec scenariusza, a środek uzupełniali na bieżąco. Być może sceny gdzie Emily Blunt piszę scenariusz swojego filmu w trakcie jego kręcenia to wypisz wymaluj metafora tego, jak wyglądała praca przy „Kaskaderze”.

Miłość w czasach efektów specjalnych. Gdyby zabrać z tego filmu element romansu obraz nic by nie stracił

Dialogi w tym filmie totalnie leżą. Leitch umie w rozwałkę, umie w karykaturę, umie w dziwne rozmowy między bohaterami, ale na pewno nie jest specem od romansów. Kiedy bohaterowie mają dłuższą scenę rozmowy, to przeważnie nie wypada to dobrze. Nawet scena z dzielonym ekranem, która jest majstersztykiem pod względem wizualnym. Jest to małe dzieło sztuki, ale przeszkadza tutaj głos, bo Blunt i Gosling mogliby równie dobrze mówić absolutnie cokolwiek i nie zrobiłoby to różnicy. W tym dialogu nie ma żadnej treści.
Gosling i Blunt mocno się starają sprzedać swój romans, ale scenarzyści rzucają im pod nogi kłodę za kłodą. W ogóle nie wiadomo, o co chodzi w ich relacji. Co się między nimi wydarzyło, lecz ciężko stwierdzić co, bo wszystko jest takie miałkie. Jednak czy można spodziewać się dobrze pokazanej relacji kobieta-mężczyzna od człowieka, który do tej pory ma na koncie „Johna Wicka”, „Dedpoola 2”, jedną część „Szybkich i Wściekłych”, czy „Atomic Blond”. W żadnej z tych produkcji nie ma skomplikowanych starć płci.

Sceny kaskaderskie są wyjątkowo udane

Podsumowując, ten film jest ze wszech miar średni. Przez większą część jego trwania przeciętność scenariusza bije po oczach. Jest to letnia rozrywka za kupę kasy, która uważa, że dobra historia nie jest widzowi potrzebna. Że wystarczy dać mu kolorowe wodotryski, kilka efektownych wybuchów, małą rozróbę na mieście i to zaspokoi wszystkie jego filmowe potrzeby.

Nawet jeśli Kaskader nie będzie finansowym sukcesem (a póki co na to się zanosi), to Leitch pozostanie gorącym nazwiskiem w Hollywood. Producenci nie będą szczędzić grosza na jego kolejny film. Tylko może niech się zastanowi, czy na pewno chce iść w coś, czego nie rozumie, zamiast skupić się na swoich mocnych stronach. Bo kiedy trzeba rozbawić, wyśmiać jakąś filmową kliszę, albo gdy trzeba pięknie pokazać rozróbę, wtedy zjawia się David Leitch i robi swoje cuda.

Kaskader nie zostanie zapamiętany jako dzieło przełomowe. Za dwa miesiące wręcz nikt nie będzie o tym filmie w ogóle pamiętał. Bo taki to jest właśnie problem z tym Kaskaderem, że nie ma za co go pamiętać. Zwyczajnie zabrakło treści, a żarty, nawet jeśli miejscami super śmieszne, to zdecydowanie za mało.

Słowo od kr4wca

Zapowiadało się na dynamiczny film pełen wartkiej akcji i popisów kaskaderskich w iście rockowym stylu. Tak przynajmniej sugerował początek rozkręcany kawałkiem Kiss (I Was Made for Lovin’ You). Niestety zaraz potem Fall Guy wyhamowuje, początkowy klimat się gdzieś rozmywa i otrzymujemy nieco siermiężne lovestory przy popowo-elektronicznych miksach tytułowego kawałka. Sytuację nieco próbuje ratować kawałek Taylor Swift użyty gdzieś w połowie, ale to tylko na chwilę. Na szczęście końcówka wraca na pierwotne tory i zakończenie otrzymujemy z mocnym przytupem.

Jakby się tak zastanowić, to całą oprawę muzyczną stanowią raptem trzy utwory. I Was Made for Lovin’ You użyty na początku i końcu (którego motywy przeplatają się w różnych dziwnych aranżacjach przez cały film), kawałek Taylor Swift oraz Alanis Morissette – w wersji karaoke wykonanej przez bohaterów podczas biby w barze. Szału nie ma, a wręcz jest nawet ubogo – zupełnie jak ze scenariuszem. No, chyba że te scenariuszowe mielizny to taki zabieg artystyczny – zrobić bardzo płytki film, przerysowany, oparty o zdarte klisze – których jest tu pełno – drwiący z typowego amerykańskiego kina akcji. Tylko średnio to wyszło i ostatecznie otrzymaliśmy głupawą i przewidywalną komedyjkę.

Nie twierdzę, że Fall Guy to zły film, bo w sumie dobrze mi się go oglądało. W kilku momentach nawet przełamuje schematy – chociażby świetny motyw ze splitscreenem. Bardzo więc szkoda, że nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje. Czy czuję się zawiedziony? Po części tak. Spodziewałem się filmu przeplatającego popisy kaskaderskie spokojniejszymi tematami, a dostałem romantyczną komedyjkę (w dodatku głupawą) przeplataną stuntsami. Gdyby chociaż jeszcze to lovestory było od początku do końca utrzymane w rockowych klimatach, to może bym je zapamiętał na dłużej, a tak – pewnie po miesiącu zapomnę, co ja właściwie obejrzałem.

Kaskader (2024)
  • Ocena kuby - 6.5/10
    6.5/10
  • Ocena kr4wca - 6.5/10
    6.5/10

kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych. Kiedyś NaPograniczu, obecnie FGSK

Related Articles

Komentarzy: 6

  1. A ja bawilem się świetnie, ale nie spodziewałem się po tym filmie jakiegoś błyskotliwego scenariusza. Dla mnie solidne 7,5 i chciałbym ogladać więcej współpracy reżysera z goslingiem.

    1. Bo to jest niezły, zabawny film, tylko z długimi przestojami. Leich jest obecnie gorącym nazwiskiem w Hollywood i ta porażka finansowa w karierze na pewno mu nie zaszkodzi. Moja ocena trochę zaniżona trochę przez Bullet Train tego samego reżysera, do którego temu filmowi daleko.

  2. Czy jest sens publikować dwie recenzje, które są identyczne (praktycznie się od siebie nie różnią)? Rozumiem wrzucić dwie jeżeli autorzy analizują film pod innym kątem, zwracają uwagę na inne aspekty, lub chociaż.mają odmienny styl pisania. Teraz to wygląda trochę jak wierszówka.

  3. W mojej ocenie film jest świetny, jeśli chcemy zobaczyć niezobowiązujący seans bez głębokich przemyśleń nad życiem. Jeśli ktoś oczekuje od tego dzieła czegoś w stylu Anatomii Upadku czy Strefy Interesów to niech się walnie w głowę.
    Bardzo dobrze poprowadzony scenariusz, z idealną moim zdaniem równowagą między komedią, filmem akcji i historią miłosną. Żart był moim zdaniem w sam raz wyważony, zgodny z bieżącymi trendami, co warto docenić.
    Na uwagę zasługuje też muzyka! Wiele piosenek nawiązuje bezpośrednio do tego co widzimy na ekranie.
    Film nie nudzi, akcja idzie w bardzo fajnym tępię do przodu, daje też odetchnąć. W swojej kategorii, czyli filmów rozrywkowych, z puszczeniem oka do widza, jest to najlepszy film, jaki widziałem do tej pory w tym roku.

    Bardzo lubię kino pokazujące tworzenie filmów od kulis, tutaj mamy nawet do czynienia z pewnym paradoksem, bo Ryan Reynolds grający kaskadera sam potrzebował kaskaderów 🙂

    1. Oczekiwałem, że dostaniemy film w filmie, czyli właśnie dużo takich momentów zza kulis, w których pokazano by jak to działa od środka a ostatecznie tego właśnie najbardziej mi tu zabrakło. Dobrze chociaż, że scena końcowa – choć w sumie głupia, nieco to rekompensuje. Bardzo też szkoda, że momenty, które prowadzą do scen akcji są czysto pretekstowe, film niczego by nie stracił gdyby je wyciąć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button