Seriale

Arcane (sezon 1)

Bajka współczesna

Pole do popisu było ogromne – „League of Legends” to ponad 160 postaci, a każda z nich ma swoją oryginalną i dość mocno rozbudowaną historię. Są opowiadania, są biografie, lore całego uniwersum jest przeogromne i bardzo zróżnicowane. Są na przykład klasyczni rycerze, jak choćby Garen, dowódca wojsk Demacji, czy jego odpowiednik w Noxusie – Darius z wielkim bojowym toporem. Jest kilku samurajów, są demony, smoki, a nawet nieumarły centaur. Albo totalnie powalony psychol-morderca z super strzelbą, ukrywający swoją twarz pod maską. Jest kobieta z całą masą technologicznych implantów w ciele. Można by wymieniać tak wymieniać bez końca.

Netflix wchodząc w ten świat dostał niemal niewyczerpane źródło pomysłów i całe gotowe uniwersum, które jest uwielbiane przez ludzi na całym świecie. Mistrzostwa Świata w LoLa oglądają miliony osób, a kilkanaście tysięcy przychodzi na stadion, by oglądać zmagania najlepszych gamerów na żywo. To żyła złota, przy której nie trzeba się nawet namęczyć, bo gotowe historie czekają i nie ma potrzeby zbytnio przy nich majstrować.

Wiadomo, że „Arcane” zakończy się po drugim sezonie. Nie oznacza to jednak końca ekranizacji „Ligii Legend”. Kolejne seriale są w drodze i zapewne przeniosą opowieść do innego zakątka tego świata. Po tym przydługim wstępie czas odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie: czy serial „Arcane” jest w ogóle wart tego całego zamieszania?

Dzieci ulicy, dzieci salonów

„Arcane” w zasadzie skupia się na pokazaniu dwóch skrajnych stylów życia. Tego, który muszą „uprawiać” ludzie z dołu, miasta pod miastem – Zaun, oraz drugiego, pełnego przepychu, jakim beztrosko cieszą się ludzie z góry – Piltover. Pierwsze życie to egzystencja rynsztokowych szczurów karmiących się odpadkami, zdegenerowana przez wszechobecny brud, złodziejstwo i brak zasad. Drugie natomiast to „Olimp” pełen zblazowanych, upojonych ambrozją lekkoduchów, których jedyną rozrywką jest wybór stroju z przepastnej szafy czy kolejny bal. W tym pierwszym głównymi aktorkami są dwie siostry – starsza Vi i młodsza Jinx, których historię w głównej mierze będziemy śledzić. W tym drugim najważniejszy jest jeden bohater – rewolucjonista Jayce.

Tu trzeba wspomnieć o tym, że pierwszy sezon jest podzielony na trzy trzyodcinkowe akty. Pierwszy z tych aktów jest tylko wstępem, wprowadzeniem do świata. Nasze siostry są jeszcze młode, ale już teraz można powoli dostrzec, jakie to są charakterki. Vi to typowa twarda dziewczyna, która nie boi się walczyć z życiem na gołe pięści, nawet jeśli czasami dostanie mocno w kość. Ta postać jest po prostu nadzwyczajnie napisana i świetnie „zagrana”. Niektóre sceny z jej udziałem zwyczajnie powalają. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek na ekranie zobaczyłem coś takiego, twardą kobietę z krwi i kości, nie przerysowaną w żadnej kwestii. Z kolei Jinx w pierwszym akcie jest zagubioną, bardzo emocjonalną dziewczynką, zapatrzoną w siostrę. W tym momencie to jeszcze nie jest jej historia.

Jeszcze słówko o Jayce. Jest to postać najmniej ciekawa z całej masy głównych bohaterów. Młody chłopak, który nie grzeszy charyzmą, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Próbuje przeprowadzić rewolucję technologiczną wbrew swojemu mistrzowi. Akurat ten wątek nieco kuleje i ciężko jest w pełni się w niego zaangażować.

Dickensowskie porównania i trzewia wysokiego zamku

Zdałem sobie sprawę, że bardzo często używam „Opowieści o dwóch miastach” w kontekście tego typu historii. No cóż, każdy ma jakieś wady, ten tytuł i jego przesłanie po prostu totalnie mi leży i jakoś nigdy nie umiem się od tego powstrzymać. Szczególnie, że Arcane to jest właśnie typowa „Opowieść o dwóch miastach”. O różnicach je dzielących, o animozjach, o wzajemnym przenikaniu się, o ludziach, którzy wyjęci z jednego „miasta” nie potrafią odnaleźć się w tym drugim. Scenariusz jest doskonały, nie pędzi na łeb na szyję, tylko chce swoją historię opowiadać powoli. Tak, żeby nigdzie nie popełnić błędu.

Obok scenariusza jest też obłędna warstwa wizualna. Jaskrawe kolory Zaun obezwładniają, brutalność świata wylewa się z ekranu. Bieda jest jakby namacalna, jakby ktoś odnalazł jej personifikację i umieścił ją na cokole, by każdy mógł ją podziwiać. To jest artystyczne arcydzieło, piękno brzydoty, esencja turpizmu. Im Zaun jest brzydsze, tym bardziej chce się na na nie patrzeć i chłonąć tę historię.

Czego brakuje, by ta historia była pełna? No tak, złoczyńcy, adwersarza z prawdziwego zdarzenia. Zgadnijcie co? Mamy takiego w Arcane. Oto Silco – potężny boss półświatka, brutalny, bezwzględny, korumpujący policjantów i dorabiający się na handlu narkotykami. Obok tego potwora znajduje swoje miejsce Jinx, dziewczynka, której totalnie poprzestawiało się w głowie. Pod pewnymi względami jej historia przypomina mi Lolę z filmu „13 dzielnica”, siostrę głównego bohatera, oczywiście nie we wszystkim, ale jest kilka dużych podobieństw. Środkowy akt jest potężny, pionki przesuwają się po szachownicy. Jest coraz więcej dramatów, pojawiają się też nieoczywiste sojusze…

Arkana miłości

Pojawienie się w tej historii Caitlyn było nomen omen strzałem w dziesiątkę (bohaterka jest doskonałym snajperem). To, co ta postać wprowadza do świata, jest kolejnym cudownym elementem. Naiwna, dobroduszna, wychowana w cieplarnianych warunkach dziewczyna, która chce być stróżem prawa i zmierzyć się ze złem, choć nigdy tak naprawdę się z nim nie zetknęła. Mamy tu do czynienia z powolnym dostosowywaniem się do warunków. Z wewnętrzną walką oraz próbą zrozumienia, jak naprawdę wygląda świat, i że wcale nie jest on takim przyjemnym miejscem.

A na dodatek jest jeszcze jej relacja z Vi. Pisałem już, że ubóstwiam różowowłosą pięściarkę z dwuliterowym imieniem? Może i tak, ale tego nigdy dość. Nie spodziewałem się, że w tej bohaterce drzemie aż taki potencjał. W grze zupełnie tego nie widać. Jest mnóstwo postaci, które aż proszą się o ekranizację ich przygód, ale nigdy nie powiedziałbym, że Vi jest jedną z nich. Tymczasem ona jest obłędna, a zwiastuny drugiego sezonu sugerują, że dalej będzie jeszcze lepiej.

No i odpłynąłem, a miałem pisać o niesamowitej relacji Caitlyn i Vi. Jest ona wzruszająca i pełna bólu. Pierwsza dziewczyna jest zapatrzona w przyjaciółkę, zafascynowana nią (czemu absolutnie nie mogę się dziwić). Druga ma w sobie gen autodestrukcji i przeświadczenie, że na nic nie zasługuje. Skutecznie i niezwykle realistycznie wyrzuca z siebie emocje, które są sprzeczne z tym, co mówi jej serce. Pewnie większość z Was w tym momencie nazwie mnie naiwnym (albo jeszcze gorzej), ale trudno, niech tak będzie. Wątek romantyczny między Vi i Caitlyn to kawał pięknej, zniuansowanej, nieoczywistej, bardzo dobrze napisanej historii.

Kłopotliwy trzeci akt

To moje jedyne zastrzeżenie do tej produkcji. Serial nie ma dobrego pomysłu na trzeci akt. Może gdybyśmy dostali klasyczny podział na wstęp, rozwinięcie i zakończenie to tu nastąpiłoby zwieńczenie godne tego dzieła. Jednak skoro będzie drugi sezon, twórcy musieli coś dla siebie zostawić. Przy okazji nieco zapomnieli, że trzeba pewien etap spójnie zakończyć. Wychodzi coś pomiędzy zakończeniem ostatecznym i półśrodkiem mającym na celu wzbudzenie zainteresowania przed drugim sezonem. Dodatkowo oba sezony dzieli ogromna czasowa przepaść. Pierwszy zakończył się w listopadzie 2021 roku, drugi rozpocznie się w tym samym miesiącu roku 2024. Trzy lata oczekiwania.

Można więc było dać widzowi zdecydowanie więcej na koniec tej części historii. Jednak nie można tutaj mówić o rozczarowaniu, ani nawet delikatnym zawodzie. Twórcy wybrali taki sposób finalnych rozstrzygnięć i trzeba się z tym pogodzić. Nie ma tutaj bowiem grama oszustwa. Wszystko, co najważniejsze, wybrzmiewa po prostu trochę wcześniej. Zakończenie jest gorzkie i skomplikowane, zagmatwane i bolesne. Paradoksalnie jest jednocześnie kwintesencją całego Arcane i jego najsłabszą częścią. Akt trzeci wywołuje swego rodzaju rozdwojenie jaźni. A może wynika to po prostu z faktu, że sezon się kończy, a widz chce więcej? Pozostawienie niedosytu sprawdziłoby się doskonale, gdyby na kolejne przygody bohaterów nie trzeba było czekać tak długo.

Słówko o znajomości gry i podsumowanie

Jeśli ktoś nie sięgnął po ten serial, bo nigdy nie grał w League of Legends, to śpieszę z wyjaśnieniami, że to kompletnie nie przeszkadza. Można czerpać przyjemność z oglądania nie będąc fanem LoLa. Oczywiście nie wyłapie się wtedy kilku smaczków, niektóre sceny nie wywołają takiej ekscytacji, ale sama główna oś fabuły wciąż da tyle samo przyjemności. To nie jest ekranizacja gry. To cholernie dojrzała bajka o próbie akceptowania siebie, o braku wiary we własne zdolności, o upornym wierzeniu w bezsensowność życia i walce o marzenia.

W tym jednym animowanym serialu splata się tak wiele ukrytych obrazów, a historia jest tak spójna i tak bardzo przejmująca, że zwyczajnie nie da się jej nie polecać. To serial, który, mam wrażenie, mógłby połączyć różne pokolenia. Młodzi zobaczą w nim coś zupełnie innego, trochę starsi zachwycą się czymś innym, ale każdy znajdzie tu coś dla siebie, coś co sprawi, że o tym serialu szybko nie zapomni.

Nie mam pojęcia jak to się stało, ale na Netflixie powstał jeden z najlepszych sezonów seriali, jakie dane mi było oglądać. Żeby tylko teraz nie zmarnowano tego potencjału. Żeby sezon drugi poszedł dalej tą samą drogą, bez wydziwiania, bez egzaltacji, bez przesady z fajerwerkami i bez wciskania na siłę happy endu. Zwłaszcza na tym ostatnim bardzo mi zależy. Bo Arcane to nie jest film o zwycięstwie dobra nad złem. To film o brudzie i wszystkim, co brzydkie w ludzkim życiu. I niech tak zostanie.

Na koniec słówko o ostatnim trailerze drugiego sezonu, który wrzucam tu poniżej. Oglądając go miałem delikatny vibe „Fightclubu” i powiem szczerze, że przeraziło mnie, jak wielkie mam co do tego sezonu oczekiwania. Dajcie pierwszemu sezonowi szansę. Dotrwajcie chociaż do piątego odcinka, jeśli po nim nadal nie zaiskrzy, to zwyczajnie nie jest to serial dla was. Jednak wydaje mi się, że takich osób powinno być niezwykle mało.

Arcane (sezon 1)
  • Ocena kuby - 10/10
    10/10

Dwa słowa od Alexy

Zasadniczo zgadzam się z tym, co napisał kuba – to świetny kawał dojrzałej historii. Dodatkowo jakakolwiek znajomość gry nie jest wymagana, by w pełni cieszyć się serialem – broni się on jako samodzielny byt, a to też bardzo istotne. Serial robi jeszcze jedną ważną rzecz – pokazuje zamiast opowiadać, wiele rzeczy nie jest nam powiedziane wprost, po prostu widzimy je w zachowaniu postaci czy otoczeniu.

Chcę dorzucić kilka słów o stronie audiowizualnej, bo ta jest fenomenalna. Animacja ma swój charakterystyczny styl. Obejrzymy dwa światy – Piltover, z jego jasnymi, szerokimi ulicami i eleganckimi budynkami, oraz Zaun, dzielnicę mrocznych zaułków i szemranych interesów. Operowanie kolorami i światłem jest po prostu rewelacyjne, a każda scena to małe dzieło sztuki. Warto też też zwrócić uwagę na postacie – ich płynne animacje i mimikę twarzy, świetnie oddającą emocje (scena histerycznego płaczu Jinx to chyba najlepsza scena histerii, jaką widziałam). Naszej uwadze nie powinna ujść również wyśmienita choreografia walk czy momenty slow-motion.

To teraz udźwiękowienie produkcji, które jest – tak, zgadliście – również rewelacyjne. Mam tu na myśli zarówno stojący na wysokim poziomie voice acting, motywy muzyczne towarzyszące scenom (szczególnie walki), jak i pozostałe dźwięki (poruszanie się postaci, wszelakie akcesoria, otoczenie itp; podobne elementy zazwyczaj nie zwracają mojej uwagi, ale tu, z jakiegoś powodu, stało się inaczej). Warto również zwrócić uwagę na soundtrack, z wpadającym w ucho utworem otwierającym na czele („Enemy” od Imagine Dragons) oraz melancholijnym „What Could Have Been” Stinga.

Postaci do śledzenia jest sporo, ale wszystko jest tak ułożone, że widz dokładnie wie, kto jest kim i jakie ma motywacje. Teraźniejszość ładnie splata się z przeszłością, tworząc interesujące paralele. Niezmiernie mnie cieszy, że ktoś miał na ten serial konkretny pomysł, i że udało się go tak dobrze zrealizować. Z niecierpliwością czekam zarówno na sezon 2, jak i kolejne opowieści z tego świata.

To mi się podoba 4
To mi się nie podoba 0

Related Articles

Komentarzy: 3

  1. Ta gra to rak, ile życia zabrała xd. Jestem chyba jednym z nielicznych, których serial nie porwał. Animacja jest ciekawa, ale to tyle. Trochę mnie drażnił rozstrzał charakterów danej postaci. W grze X, a w serialu Y. No, ale te charaktery i historie postaci w samej grze też potrafiły zmieniać się co kilka sezonów.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  2. Kub baza, Aleksa baza
    Ogladalem po raz pierwszy zanim zaczalem grac w lige i bawilem sie swietnie
    Teraz gdy juz gram – w szczegolnosci scena Ekko vs Jinx czy koncowka z Jinx wybrzmiewa jeszcze lepiej

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
  3. Nigdy nie grałem w LoLa a przy serialu bardzo dobrze się bawiłem. Trochę dziwi, że kiedy wspomina się o udanych ekranizacjach gier mówi się o TLoU, czy Falloucie, a nie wspomina o Arcane, które według mnie jest bardzo dobrym serialem, również pod względem realizacji, bo kreska jest bardzo przyjemna dla oka, a muzyka też robi robotę. Może nie oceniłym na 10/10, ale takie 7.5-8.5 w zależności od odcinka.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button