Książki

Metoda Martina, czyli czego uczy nas opowieść o Rycerzu Roześmianego Drzewa

Opowieść o Rycerzu Roześmianego Drzewa fani Pieśni Lodu i Ognia znają na pamięć. Mimo tego w tym tekście postaram przedstawić ją w nowym świetle. Nie tyle jako historię, która jest kluczowa dla fabuły, ale właśnie jako opowieść. Ponieważ w tym przypadku sam sposób narracji jest równie ważny, co opowiadana przez nią historia.

Przeżyjmy to jeszcze raz

Czytaliśmy o tym po tysiąckroć, ale dla odświeżenia pamięci, wróćmy do opowieści snutej przez Meerę Reed.

Był raz ciekawski chłopak, który mieszkał na Przesmyku. Był niski, jak wszyscy wyspiarze, ale za to bystry, odważny i silny. […] Ten chłopak był jednak wyjątkowo śmiały i pewnego dnia, gdy już osiągnął wiek męski, postanowił, że opuści rodzinne strony i odwiedzi Wyspę Twarzy.

—Nawałnica mieczy—

Nasz bohater przebywa jakiś czas na Wyspie Twarzy, w końcu jednak postanawia wrócić do domu. Jego droga prowadzi przez Harrenhal, gdzie odbywa się wielki turniej. Niestety przydarza mu się paskudna przygoda:

Gdy mały wyspiarz szedł sobie spokojnie przez pole, ciesząc się ciepłym, wiosennym dniem i nie wadząc nikomu, napadło na niego trzech giermków. Mieli co najwyżej po piętnaście lat, lecz mimo to wszyscy byli wyżsi od niego. Uważali, że to ich świat i on nie ma prawa w nim przebywać. Zabrali mu trójząb, przewrócili na ziemię i zaczęli kopać, przeżywając go od żaboli.

—Nawałnica mieczy—

Szczęśliwie dla Wyspiarza, ratują go Dwunogie Wilki. Chociaż Brana nie interesują detale, czytelnicy wiedzą, że chodzi o Starków, a dokładnie o Lyannę i jej braci. W toku opowieści dowiadujemy się, że trójka napastników była giermkami występujących w turnieju rycerzy. Co ważniejsze – rycerzy, którzy odnosili w nim sukcesy. Do czasu:

Późnym popołudniem drugiego dnia, gdy cienie zrobiły się długie, w szrankach pojawił się jednak tajemniczy rycerz […] Pierwszy padł rycerz od jeżozwierza, po nim rycerz od wideł, a na koniec rycerz od dwóch wież.[…] Gdy pokonani przeciwnicy chcieli wykupić konie i zbroje, Rycerz Roześmianego Drzewa odpowiedział im grzmiącym głosem spod hełmu: „Nauczcie swych giermków honoru, to wystarczy”. Gdy tylko pokonani rycerze skarcili surowo giermków, odzyskali rumaki i zbroje.

—Nawałnica mieczy—

Kim był ów tajemniczy rycerz? Tego z opowieści się nie dowiemy.

Rankiem jednak, gdy heroldzi zadęli w trąby, a król zasiadł na swym miejscu, pojawiło się tylko dwóch zwycięzców. Rycerz Roześmianego Drzewa zniknął. Król bardzo się gniewał i wysłał nawet swojego syna, smoczego księcia, znaleziono jednak jedynie wiszącą na drzewie pomalowaną tarczę. W turnieju zwyciężył ostatecznie smoczy rycerz.

—Nawałnica mieczy—

Nienawidzę takiej szmiry!

Jest to jeden z najważniejszych fragmentów Pieśni Lodu i Ognia, tłumaczący wiele wydarzeń zarówno przeszłych jak i obecnych. Wiemy to jednak my: czytelnicy PLIO, a także Szalonych Teorii, które uniwersum Martina rozkładają nam na czynniki pierwsze. Bran nie ma jednak dostępu do FSGK. Trudno zatem dziwić się jego słowom.

– Och. – Bran zastanawiał się chwilę nad tym, co usłyszał. – To była dobra opowieść, ale to trzech złych rycerzy powinno go napaść, a nie ich giermkowie. Wtedy mały wyspiarz mógłby wszystkich zabić. Z tym okupem to było głupie. I tajemniczy rycerz powinien zwyciężyć w turnieju, pokonując wszystkich rywali, a potem uczynić wilczą dziewczynę królową miłości i piękna.

—Nawałnica mieczy—

Łatwo nam się naśmiewać z niewiedzy słodkiego, letniego dziecka. Ale skupmy się na opowieści Meery. Nie padają tam żadne nazwiska ani daty. Mamy króla, smoczego księcia, wilki, lorda burzy, rycerzy od wideł czy dwóch wież. Bran odgaduje niektóre nazwiska, ale nie potrafi odczytać kontekstu. Dla niego ta historia niczym nie różni się od bajań Starej Niani o Innych, mimo że tamte wydarzenia działy się tysiące lat temu, zaś relacjonowane przez Wyspiarkę, w młodości jego ojca. Opowieść jedna z wielu, do tego mocno niesatysfakcjonująca. Bo cóż takiego usłyszał Bran? Jakiś sympatyczny młodzieniec wyrusza w podróż, dociera do owianego legendami miejsca, po czym wraca do zwykłego świata tylko po to, by łomot spuściło mu kilku wyrostków. Potem pojawia się tajemniczy mściciel, być może to nasz młodzieniec, który pokonuje rycerzy, panów owych niedorostków, ale nie dość, że nic poważnego im nie robi, to na dodatek wymyśla śmieszną karę, która kończy spór. Na koniec, zamiast kulminacji historii, tajemniczy mściciel po prostu znika, jego tożsamość pozostaje nieznana, zaś turniej wygrywa trzeciorzędny w kontekście opowieści bohater.

Narracyjny dramat.

Co nam rzecze Martin?

Wiemy, że ze względów fabularnych Meera nie może powiedzieć Branowi zbyt dużo, zaś Martin rozwiązanie zagadki Rycerza Roześmianego Drzewa pozostawia domyślności czytelników. Moim zdaniem jednak tą „wybrakowaną” opowieścią GRRM próbuje dać nam do zrozumienia, jak wygląda jego metoda twórcza. I to na kilku poziomach.

1. Poziom bohaterów PLiO

Przez cały cykl spotykamy się z sytuacjami w których bohaterowie powtarzają, bądź słuchają niepotwierdzonych informacji, często plotek i na ich podstawie podejmują, zwykle błędne, decyzje. Tak jak Bran, który nie potrafi trafnie odczytać opowieści, biorąc tajemniczego rycerza za młodego Wyspiarza, nie znają szerszego kontekstu, przez co nawet prawdziwe informacje wydają im się niewiarygodne albo niepasujące do ich obrazu zdarzeń. Wszystkie wieści spływające do Westeros dotyczące Daenerys są albo wyolbrzymiane, albo lekceważone przez decydentów. Z Murem jest jeszcze gorzej: nikt w Królewskiej Przystani nawet nie podejrzewa, jakie niebezpieczeństwo czai się na Północy. Atak Dzikich zbywają wzruszeniem ramion, ciesząc się, że to problem Winterfell i Żelaznych Ludzi, nie zdając sobie sprawy, że został wywołany znacznie poważniejszym zagrożeniem. Przykłady podobnego podejścia można mnożyć.

2. Poziom czytelnika

Tu Martin groźnie kiwa nam palcem i mówi: czytajcie uważnie, wyłapujcie smaczki, zwracajcie uwagę na szczegóły i śledźcie Szalone Teorie. Inaczej zabłądzicie w meandrach fabuły, albo będziecie się frustrować, że książka jest pełna niepotrzebnych zapychaczy. Po kiego grzyba jest ten cały Plama? Dzięki teorii o jego wierszykach już wiemy po kiego. Co nas obchodzi, co jedzą i popijają bohaterowie, ileż o tym można pisać? Otóż i na ten temat można stworzyć kilka teorii. Kto to widział wyciągać po iluś już tomach cudownie ocalałego Targaryena? Tyle że to nie jest Targaryen i prawdopodobnie mocno popchnie fabułę do przodu. Idę o zakład, że inne wątki, które obecnie wydają się prowadzić donikąd, w przypadku ukończenia kolejnego tomu (a tym bardziej całego cyklu, hie, hie) okażą się nie tylko sensowne, ale wręcz niezbędne.

3. Poziom narratora

Przedtem było napomknięcie, teraz mamy wyraźne ostrzeżenie: jeśli oczekujecie, że wszystkie wątki będą miały satysfakcjonujące na sposób „hollywoodzki” zakończenia, to jesteście w błędzie. Nie będzie epickiego pojedynku antagonistów, zakochani bohaterowie nie zejdą się na koniec, zemsta nie będzie dopełniona, a sprawiedliwość wymierzona. To znaczy: czasami tak, ale to wyjątki, nie nastawiajcie się za bardzo. Pamiętacie pojedynek Neda i Jaimego z serialu? To fajnie, bo w książce takiego pojedynku nie było, Lannister sobie pojechał, każąc wybić ludzi Starka. Wydarzenia, które toczą się po omawianym rozdziale Brana są doskonałym przykładem metody Martina. Nie dochodzi do bitwy wybitnych strategów: Roba i Tywina. Młody Wilk przegrywa wojnę wygrywając wszystkie bitwy. Oberyn dopiero rozpędza się ze swoją zemstą na Lannisterach, a już Góra rozgniata mu głowę. Quentyn bohatersko chciał ujarzmić smoki, a skończył jako grzanka. Świat Lodu i Ognia jest brutalny: co dzisiaj źle się toczy, potoczy się gorzej, a każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw jego twardym regułom, niech będzie pewien, że mu tę rękę Martin odrąbie.

4. Poziom autora

Tutaj GRMM się asekuruje: hej, to ja jestem pisarzem i tworzę tak, jak chcę i tak, jak uważam, że jest najlepiej. Liczę się z tym, że nie wszystkim się może to podobać, ale zostaliście ostrzeżeni. (Jeśli Pan, Panie Martin, nie skończy cyklu, to wszystkim będzie się nie podobać. Proszę czuć się ostrzeżonym).

5. Poziom historiozofa

PLiO to fantasy, ale oprócz smoków, żywych trupów, martwych, ale chodzących trupów i całej reszty menażerii, to w dużej mierze rozważania nad procesami politycznymi, a nawet historycznymi. A procesami tymi według Martina rządzą często chaos, głupota, ludzka złość i małość. Wiele decyzji podejmowanych jest na podstawie informacji niepełnych, zaś podejmujący je nie potrafią oddzielić prawdy od fałszu. Wielkie, skomplikowane plany czasem się udają, ale zwykle kończą się tak, jak te snute przez Dorana Martella. Potężne dynastie upadają, bo gdzieś pojawia się niepozorny chłopak z bagien, który nieświadomie uruchamia cały ciąg wydarzeń, rozpoczynający się przepychankami giermków, kończący zaś wojną domową. W tym świecie historie mają puenty równie rozczarowujące, jak ta o Rycerzu Roześmianego Drzewa.

Ale zbaw mnie od nienawiści

Jest jeszcze jeden poziom odczytania tej opowieści. Taki, na którym Martin przedstawia nam swe przesłanie.

Zabrali mu trójząb, przewrócili na ziemię i zaczęli kopać, przezywając go od żaboli. […] Żaden z nich się mu się nie przedstawił, lecz zapamiętał sobie dobrze ich twarze, by móc później wywrzeć na nich zemstę.

—Nawałnica mieczy—

Pieśń Lodu i Ognia między innymi dlatego tak dobrze się czyta, że w żadnym miejscu nie lukruje ludzkiej natury. Zemsta to jeden z najsilniejszych popędów, równie stary, jak nasz gatunek.

– To nie za morderstwo przeklęli go bogowie – mówiła Stara Niania. – Ani nawet nie za to, że podał andalskiemu królowi jego własnego syna jako pasztet. Człowiek ma prawo do zemsty.

—Nawałnica mieczy—

Ale zemsta ma też swoją cenę.

Pani Kamienne Serce jest też kolejnym z wielu przykładów na to, jak dewastujące jest pragnienie zemsty. To przecież jedno z głównych przesłań książki, niestety w serialu nieobecne.

—Wieści z Cytadeli #70—

Tyle, że Meera Reed nie opowiada o zemście, lecz sprawiedliwości. Tajemniczy rycerz wymierza karę, być może zesłaną przez Starych Bogów, do których modli się Wyspiarz, a może po prostu dlatego, że nie potrafi przejść obojętnie obok niegodziwości i okrucieństwa. Karę precyzyjną i proporcjonalną. W morzu krwiożerczego szaleństwa, gdzie wrogów wydaje się na żer dzikim zwierzętom, składa w ofierze, obdziera ze skóry lub zjada, dostajemy opowieść o tym, że za występek należy się kara, ale w wymierzaniu sprawiedliwości nie można się zatracić. Czy taka wstrzemięźliwość jak w czasach pokoju jest równie realna, gdy toczy się wojna? Jon i Robb udowadniają, że tak, ale wymaga to wyjątkowej siły charakteru i odwagi, niedostępnej większości.

I o tym jest opowieść o Rycerzu Roześmianego Drzewa.

Postscriptum

Podziękowania należą się Redakcji za zwrócenie mi uwagi na kilka ciekawych wątków, z których skorzystałem w tekście, ale przede wszystkim skłoniły mnie one do pewnych przemyśleń, które być może przerodzą się w kolejne wystukane na klawiaturze spostrzeżenia. Przede wszystkim zaś za publikację.

Do napisania tekstu zainspirowała mnie kolejna lektura Pieśni Lodu i Ognia, tym razem pierwszy raz w formie audiobooka. Gdy przy czyszczeniu piekarnika usłyszałem opowieść o Rycerzu Roześmianego Drzewa, aż uderzyło mnie, jak Martin w tym miejscu wprost opisuje swoją metodę twórczą. Z pewnością myśl ta nie pojawiłaby się jednak, gdyby nie lektura tekstów fanów jego twórczości, w tym w przeważającej mierze tworzących na tej stronie (chociaż środki chemiczne do usuwania przypalonego tłuszczu też mogły odegrać pewną rolę).

Opowieść o Rycerzu Roześmianego Drzewa znajduje się w pierwszym tomie Nawałnicy Mieczy w II rozdziale Brana. Rozpoczyna się na 56% wersji kindlowej (minuty w audiobooku nie pomnę, wybaczcie).

To mi się podoba 31
To mi się nie podoba 2

Related Articles

Komentarzy: 26

  1. To ja skorzystam z okazji, i przywitam się po dłuższej nieobecności. A jednocześnie zapowiem, że od przyszłego tygodnia wracam do pisania. Buziaczki!

    To mi się podoba 32
    To mi się nie podoba 4
  2. To jest generalnie to, za co pokochaliśmy PLiO. Osobiście nie oczekuję, że wszystkie wątki zostaną doprowadzone do końca (o ile oczywiście powstanie Sen o Wiośnie). Bardziej zależy mi na dalszym eksplorowaiu świata, gdzie wszystko jest możliwe i nie ma żadnego plot armor. Gdzie żaden z bohaterów nie ma pełnej wiedzy i przez to każdy popełnia jakieś błędy, które z kolei mają często daleko idące konsekwencje.

    To mi się podoba 7
    To mi się nie podoba 0
      1. A, bo Littlefinger poświęca sporo wysiłku żeby zweryfikować informacje, które poznaje. Nie jest też pochopną osobą i starannie analizuje różne aspeky sytuacji. Znając duży kontekst, nawet jeśli nie wszystko wychodzi mu idealnie, ma jak wybrnąć. Nie jest tak sprytny nawet Varys, który owszem zbiera informacje, ale zaślepia go jakiś rodzaj skrywanych emocji rodzinno-dynastycznych, predefiniujących mu dostępne scenariusze. Littlefinger nie ma za sobą dynastii. Testuje system na okoliczność, w jakim zakresie on, koleś dyskryminowany w przeszłości przez „wielkie rody” mógłby cokolwiek wygrać. Taki brak „odpowiedzialności za trwałość rodu” daje wielką swobodę działania i tym samym przewagę nad innymi. Jeśli przegra, to zapewne przez pozwolenie sobie na słabość prawdziwych uczuć 🙁 Na razie jeszcze się trzyma i liczę na to że jak najdłużej 😉

        To mi się podoba 12
        To mi się nie podoba 0
        1. Dobrze powiedziane! Fajna, krótka i bardzo celna charakterystyka strategii Paluszka. I zgoda: trafnie opisałeś przyczynę sukcesów, która polega na testowaniu systemu, nie liczeniu się z konsekwencjami i znajomością szerokiego kontekstu. Natomiast szereg działań które podejmuje: kwestia sztyletu, rozpuszczanie plotek o córkach Hostera, zamordowanie Jofreya i Lisy: to jest jednak działanie kompletnie na rympał i każdemu innemu bohaterowi Martina za którymś razem, gdyby aż tak ryzykowali, powinęłaby się noga. Ale nie mu. Taki nadmiar szczęścia u Martina zwiastuje przerażający koniec wg mnie.

          To mi się podoba 5
          To mi się nie podoba 0
          1. Tak, tacy ludzie radzą sobie dobrze, dopóki ciąg sukcesów nie pozwoli im uwierzyć we własną nieomylność. Ciąg sukcesów już był, pora więc na konsekwencje 😉

            To mi się podoba 3
            To mi się nie podoba 0
  3. Fajnie wreszcie przeczytać coś innego niż „recenzja” kuby, ostatnio 75% artykułów to spam jego wypocin…

    To mi się podoba 11
    To mi się nie podoba 4
    1. Bardzo sobie cenię recenzje i inne teksty Kuby. Ponadto każdy kto cokolwiek kiedykolwiek pisał, wie jakiego nakładu pracy to wymaga, a Kuba pisze dużo i fajnie.

      To mi się podoba 6
      To mi się nie podoba 6
    2. Mega doceniam to, że teksty kuby nadały rytm i tempo pojawianiu się na fsgk nowych treści. Taki wytrwały pacemaker jest tu potrzebny!
      A kontrowersyjność niektórych artykułów mobilizuje do komentowania 😛 Można się np pomądrzyć, że „kiedyś to było” 😀

      To mi się podoba 6
      To mi się nie podoba 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button