![](https://fsgk.pl/wp-content/uploads/2024/12/Leonardo_Anime_XL_Create_a_picture_of_Craster_from_A_Song_of_I_2-780x470.jpg)
Ach ten Craster! Prawdziwy człowiek kompromisu, balansujący pomiędzy Nocną Strażą, dzikimi i Białymi Wędrowcami. Pomimo zamieszkiwania niebezpiecznej dziczy położonej na północ od Muru, potrafi łączyć role męża, ojca i dziadka.
Ale czy zastanawialiście się kiedyś, skąd Craster wziął się za Murem? Wiemy oczywiście, że jest bękartem któregoś z braci Nocnej Straży, a jego matka została w tę dzicz wygnana… Ale może istnieje sposób, by poznać więcej szczegółów tej historii?
Zacznijmy od bliższego przyjrzenia się temu, jak Craster wygląda. Otóż jest to człowiek dość barczysty, ale niewątpliwie już w podeszłym wieku. Ma siwe, wręcz białe włosy. No i ma też świadczące o jego wieku (i perwersji) wnuki.
W porównaniu z ich strojami baranica i płaszcz ze zszytych kawałków skóry, które miał na grzbiecie Craster, wyglądały ubogo, na jednym z grubych nadgarstków pan domu miał jednak bransoletę, która połyskiwała jak złoto. Był potężnie zbudowanym mężczyzną, choć nadeszła już zima jego żywota i długie, gęste włosy całkiem mu posiwiały, a gdzieniegdzie zrobiły się zupełnie białe. Płaski nos i opadające ku dołowi kąciki ust nadawały jego twarzy okrutny wyraz. Nie miał też jednego ucha.
—Starcie królów—
Pytanie o to, co jest podeszłym wiekiem w Westeros, nie dostarcza jednoznacznej odpowiedzi, ale fakt, iż Craster jest aktywny seksualnie, wciąż płodzi dzieci i (w porównaniu do innych starców, jakich widzieliśmy na kartach powieści) można go uznać za sprawnego fizycznie, każe jego wiek szacować na jakieś 60-65 lat.
Dlaczego to istotne? Bo w roku 233 o.P. (a więc na 66 lat przed śmiercią Crastera) na Mur przybyli Bloodraven oraz maester Aemon… Ale nie uprzedzajmy faktów.
Co jeszcze wiemy o najstarszej historii Crastera? Jego ojciec był bratem Nocnej Straży…
– Edd Cierpiętnik mówi, że Craster to okropny dzikus. Żeni się z własnymi córkami i nie uznaje żadnych praw poza tymi, które sam ustanowi. A Dywen powiedział Grennowi, że w jego żyłach płynie czarna krew. Jego matką była dzika, która spała ze zwiadowcą, jest więc bę…
Zdał sobie nagle sprawę, z kim rozmawia.
– Bękartem. – Jon parsknął śmiechem. – Możesz to powiedzieć, Sam. Słyszałem już to słowo.
—Starcie królów—
A jego matka pochodziła z Białegodrzewa. Kiedy urodził się jej syn, udała się z nim do Czarnego Zamku.
– W Crasterze jest więcej z was niż z nas. Jego ojciec był wroną. Ukradł kobietę z Białegodrzewa, ale potem uciekł z powrotem na Mur. Poszła kiedyś do Czarnego Zamku, żeby pokazać wronie syna, ale bracia zadęli w rogi i przepędzili ją. W żyłach Crastera płynie czarna krew. Wisi nad nim straszliwa klątwa.
—Nawałnica mieczy—
Do Czarnego Zamku, w którym rezydowali wówczas Bloodraven i maester Aemon… Ale nie uprzedzajmy faktów.
Spójrzmy teraz na zachowanie Crastera. Jak wiemy, jest on znany z przerażających praktyk. Mężem i ojcem bywa dla tych samych osób. Składa synów w ofierze Białym Wędrowcom. A jednak, pomimo swojego zepsucia, Craster jest tolerowany przez Nocną Straż. Dlaczego? Cóż, zapewnia im schronienie, czasem dzieli się informacjami… To na pewno odgrywa swoją rolę. Ale może znaczenie ma też to, iż Craster jest potomkiem kogoś ważnego dla kolejnych lordów dowódców Nocnej Straży? Na przykład synem byłego lorda dowódcy albo maestera? Ale nie uprzedzajmy… Przepraszam, porzućmy już tę manierę, zapewne wiecie, do czego zmierzam. Spróbujmy więc wskazać na kolejne poszlaki, które powinny nas kierować w stronę targaryeńskich korzeni Crastera.
Kazirodztwo? Jak najbardziej. Nie będę się nawet na ten temat rozpisywał.
A ofiary z własnych synów? Przyznam, że zawsze przyjmowałem za dobrą monetę tezę, że Inni po prostu potrzebują dzieci, bo zmieniają je w kolejnych Białych Wędrowców. Potwierdzał to serial, ta wersja była też zgodna z legendami o fey, elfach, które były przecież inspiracją dla tworzącego Innych Martina. Ale czy w takim wypadku owe praktyki nie byłyby częstsze? Czy nie słyszelibyśmy o podobnych ofiarach ze strony pozostałych dzikich? A może jednak dzieci Crastera mają coś, czego Biali Wędrowcy poszukują? Smoczą krew… albo krew smoka i zielonego jasnowidza w jednym…
– Nazwał mnie Goździk. To od kwiatu.
– Ładnie. – Sansa mu kiedyś tłumaczyła, że zawsze powinien tak odpowiadać, jeśli dama mu się przedstawi. Nie mógł pomóc tej dziewczynie, ale może ucieszy ją jego uprzejmość. – Czy to Crastera się boisz, Goździk?
– Chodzi mi o dziecko, nie o mnie. Jeśli to będzie dziewczynka, to nie tak źle. Dorośnie, a on za kilka lat się z nią ożeni. Ale Nella mówi, że będzie chłopiec, a ona urodziła sześcioro i zna się na tych sprawach. Chłopców oddaje bogom. Robi to, kiedy nadchodzi białe zimno, a ostatnio nadchodzi coraz częściej. Dlatego zaczął dawać im owce, chociaż lubi baraninę. Ale owiec też już zabrakło. Potem pójdą psy, aż do chwili…
Spuściła wzrok i pogłaskała się po brzuchu.
– Jakim bogom? – Jon przypomniał sobie, że nie widział w Twierdzy Crastera żadnych chłopców ani mężczyzn poza samym Crasterem.
– Zimnym – wyjaśniła. – Tym, którzy przychodzą nocą. Białym cieniom.
Jon nagle wrócił myślami do wieży lorda dowódcy. Odrąbana ręka wpełzała po jego łydce, a gdy oderwał ją sztychem miecza, spadła na podłogę i wiła się, rozwierając i zaciskając palce. Trup podniósł się z podłogi. W jego obrzmiałej, przeciętej blizną twarzy lśniły niebieskie oczy. Z wielkiej rany w brzuchu zwisały strzępy rozszarpanych trzewi, a mimo to nie krwawił.
– Jaki kolor mają ich oczy? – zapytał.
– Niebieski. Jaskrawy jak gwiazdy i równie zimny.
Widziała ich – pomyślał. Craster kłamał.
—Starcie królów—
Jeśli przyjąć tę tezę, nietrudno się domyślić, czemu Biali Wędrowcy respektują ugodę z Crasterem. On naprawdę dostarcza im potrzebnych zasobów. Być może nawet pomaga im przetrwać – to samo zresztą robi dla Nocnej Straży.
Z tuzina płonących w zagłębieniach ognisk biły ku niebu grube wstęgi niebieskoszarego dymu. Sam słyszał odległe echa toporów, które uderzały w głębi lasu. Oddział drwali zbierał opał, by ogniska mogły płonąć przez całą noc. Noce były straszne. Robiło się wtedy ciemno. I zimno.
Gdy przebywali u Crastera, nie atakowały ich upiory ani Inni. Gospodarz zapewniał, że nic im tu nie grozi.
– Bogobojny człowiek nie musi się obawiać takich jak oni. Powiedziałem to Mance’owi Rayderowi, kiedy przyszedł tu węszyć, ale nie chciał mnie słuchać, tak samo jak wy, wrony, z waszymi mieczami i cholernymi ogniskami. Kiedy nadejdzie białe zimno, w niczym wam one nie pomogą. Pomogą wam tylko bogowie. Lepiej wkupcie się w ich łaski.
Goździk również wspominała o białym zimnie. Powiedziała im też, jakie ofiary składa Craster swym bogom. Kiedy Sam o tym usłyszał, zapragnął go zabić. Za Murem prawa nie obowiązują – powtórzył sobie. A Craster jest przyjacielem Straży.
—Nawałnica mieczy—
Przyznam, że po raz pierwszy o tej teorii usłyszałem kilka lat temu i nie byłem do niej przekonany. Sporo tu spekulacji, wiele luk. Ba, nie wskazuje ona nawet ostatecznie na ojca. Czy jest nim Brynden Rivers? Jeśli przyjmiemy, że Innym zależy na krwi zielonego jasnowidza, to całkiem niezła opcja. Wydaje się też, że Bloodraven jest lepszym kandydatem na spłodzenie bękarta od poświęconego nauce maestera Aemona. Z drugiej strony, przekazując Jonowi lekcję na temat miłości i obowiązku, stary maester wydawał się powoływać na własne doświadczenia.
– Powiedz mi, Jon, gdyby nadszedł taki dzień, w którym twój ojciec pan musiałby wybrać między honorem a tymi, których kocha, co by zrobił?
Jon zawahał się. Chciał powiedzieć, że lord Eddard nigdy by się nie zhańbił, nawet dla miłości, a jednak jakiś podstępny głos szeptał mu do ucha: A gdzie był jego honor, kiedy płodził bękarta? A twoja matka, poczucie obowiązku wobec niej; nawet nie wyjawił jej imienia. – Zrobiłby to, co jest słuszne – powiedział głośno, jakby chciał zagłuszyć swoje wahanie. – Bez względu na to, cokolwiek by to było.
– A jednak mąż taki jak lord Eddard zdarza się jeden na dziesięć tysięcy. Większość z nas nie ma tyle siły. Czym jest honor wobec miłości do kobiety? Czym jest obowiązek wobec radości, kiedy trzyma się w ramiona nowo narodzonego syna…
—Gra o tron—
Bez względu na to, którą opcję przyjęlibyśmy, teoria ta wydawała mi się mieć liczne słabości, braki, niedociągnięcia… Do momentu, gdy doznałem olśnienia, rozważając tak często stosowaną przez Martina ironię. Bo tutaj jest ona wręcz kosmiczna. Co robi Jon Snow, próbując uratować syna Mance’a? Wszak Melisandre pragnie spalić go na stosie, nie przyjmując nawet do wiadomości, że syn króla w świecie dzikich wcale sam królem nie jest. Za Murem królowie pochodzą z wyboru. Więc dzielny Jon, by uratować dziecko, podmienia je… na syna Goździk i Crastera, bękarta, w którego żyłach płynie krew Targaryenów. Trudno sobie wymyślić bardziej Martinowski zwrot akcji.
Wróciłem! A jakby kto pytał, wysyłka ebooków będzie do końca roku. To taki świąteczny cud 😉
A jak tam kot?
Bąbel jest po drugim zabiegu. Ale wygląda na to, że tym razem udało się problem rozwiązać. Szwy już zdjęte, USG i badanie moczu wyszło dobrze. Jestem dobrej myśli.
Zdrówka dla kota.
Sam miałem na jesieni historie. Kot dostał zapalenia trzustki i prawie zdechł. Kosztowny tydzień w szpitalu i teraz trzeba niemal codziennie mierzyć szaleńca glukometrem, ale wrócił do dobrej formy. Niestety nie można się kiełbasą już podzielić 😄
Dzięki. I cieszę się, że odratowałeś swojego kota. Bąbel ma teraz dość ścisłą dietę – koniec ze świeżym mięsem, koniec z suchą karmą. Zostały wyłącznie specjalne puszki (bez zboża i ze specjalnymi dodatkami utrzymującymi właściwe ph w pęcherzu). Trochę grymasi, ale myślę, że się przyzwyczai.
Trzymamy kciuki! Dużo zdrowia.
Dzięki!
No cóż, drogi daelu, po raz kolejny ośmieszyłeś się swoimi deklaracjami odnośnie wysyłki.
Na Bloodravena może wskazywać też jeszcze jedna okoliczność – w rozdziale Mellisandre widzi w swojej wizji jego twarz (i Brana) interpretując go jako nieprzyjaciela (Wielkiego Innego). Wcześniej brałem to za błędną interpretację czerwonej kapłanki (jedną z wielu), teraz jednak nie jestem tak przekonany. Jeżeli nawet powiązanie Bloodravena z Innymi, czy też Wielkim Innym, byłoby prawdziwe, podejrzewam, że jak to u Martina Bogowie pozostaną raczej umowni, związani z rzeczywistymi postaciami, niż istotami nadprzyrodzonymi.
Ale masz na myśli, że śmierć wnuczka Crastera połączona z magią Melisandre mogłaby wykluć jakiegoś kolejnego smoka?
Myślę, że na smoka jest za późno. To znaczy Martin zostawiał wskazówki co do innych smoków, ale jakoś przestałem wierzyć, że może je wprowadzić na przestrzeni dwóch książek. Więc raczej spodziewałbym się spalenia dziecka w rytuale, który ma inny cel.
Cel to jedno, a rezultat coś zupełnie innego 😉
Aemon był niby trzy razy kuszony i trzy razy nie uległ, w przeciwieństwie do Jona. Wiec to wyklucza by to on był ojcem. Ja jakoś od początku czułam, że po śmierci Jona spala syna Goździk jak nie będzie komu go bronić i ta teoria to potwierdza, mi się wydaje bardzo logiczna, włączając tą złotą bransoletę 🙁
Zdecydowanie kupuję tę teorię.
Tylko nie pamiętam już, czy Aemon jest świadom podmianki.
Jest. Wymyślili to razem z Jonem.
Czy w tej serii każda postać której pochodzenie jest niejasne, musi na sam koniec okazać się Targaryenem?
Craster nie przypomina Targaryenów. Włosy mogły już utracić srebrny kolor, ale będąc synem Aemona miałby charakterystyczne fioletowe oczy, o oczach Bloodravena już nawet nie wspominając. Pewnie, można założyć, że Craster odziedziczył wygląd po matce, ale wszyscy wiemy jak działa martinowska genetyka. 🙂 Gdyby coś było na rzeczy Martin nie pominąłby takiej wskazówki.
Ta Martinowska genetyka ujawnia jednak swój trochę inny odcień w opowiadaniach z cyklu Rycerz Siedmiu Królestw. W skrócie – nie wykluczałbym 😉
Fioletowe oczy były zbyt oczywistą podpowiedzią.
Być może. Jednak nienadanie gościowi żadnej valyriańskiej cechy, a następnie wyskoczenie z taką rewelacją byłoby oznaką kiepskiego warsztatu. Takiego na miarę scenarzysty Netflixa. 🙂
W R7K były co najmniej dwa takie motywy. Jeden, którego nie tak dokładnie pamiętam, polegał na tym, że pojawiła się w jednej z linii Targaryenów cecha mutacyjna w postaci czarnych włosów. A drugi, gdzie oczy były w takim kolorze, że dla kogoś kto nie wiedział czego szukać, wydawały się czarne, choć realnie były ciemnofioletowe. Ale zgadzam się, że w przypadku Crastera podobne rozwiązanie jest mało prawdopodobne. Niestety.
To nie tyle cecha mutacyjna, co po prostu geny Martellów.
A z tym czarno-okim to nie pamiętam.
Tak, rzeczywiście! Czyli to geny Martellów okazały się w tym przypadku mocniejsze od targaryeńskich.
Z czarnookim to bym zaspoilerował za mocno pierwsze opowiadanie tym co nie czytali. I z samego tego już ci co czytali się na pewno domyślą 😉
Co masz na myśli? Czytałem, ale nie kojarzę wielkiego sekretu, poza pewnym miłośnikiem alkoholu.
Bodajże chodzi o syna pewnego bękarciego księcia.
Kompletnie nic nie pamiętam. Muszę chyba jeszcze raz przeczytać.
Gdyby zostawił taki ślad, to dowód byłby niepodważalny. Natomiast trzeba też zwrócić uwagę, że to nie jest tak, iż wygląd Targaryenów zawsze jest dziedziczny. Kurczę, no mamy przecież Jona, mamy Bena Plumma, no i w końcu mamy księcia Baelora. Pierwszy wygląda jak Stark, drugi jak mieszanka wszystkich grup etnicznych z Essos, trzeci jak Dornijczyk. O synach Rhaenyry nawet nie wspominam.
Ja wiem, że istnieli Targaryenowie nieposiadający typowo targaryeńskich cech wyglądu. Tyle, że do ich „targaryenskości” nigdy nie było zastrzeżeń. Znamy pochodzenie Bena Plumma, a nawet w pewnym sensie Jona. Po prostu sądzę, że gdyby Martin chciał wyciągnąć z kapelusza jakiegoś nowego zaginionego Targaryena to by go w taką cechę wyposażył. Jak fAegona. Ja bym tak zrobił.
Szanowny Panie,
Nie ma zadnego dowodu na to, ze Craster wspolpracuje z Bialymi Wedrowcami. Nikt takiego dowodu nie znalazl, bo go nie ma. Powiem wiecej: istnieje bardzo wiarygodna przeslanka na to, ze Biali Wedrowcy zabijaja wlasnie, aby oczyscic imie Crastera. Jest zeznanie jednego z dzikich, ze gdy ten uciekal przed horda Bialych Wedrowcow mial uslyszec: „robimy cos strasznego, ale imie Crastera pozostanie nieskalane”.
Pozdrawiam
Prawak
Był taki człowiek, który chciał aby dzieci za murem były szczęśliwe. Nazywał się Craster z Twierdzy
A po co im te owce w takim razie?
Bo brali od Crastera już synów i na córki nie chciał się już zgodzić, o białych wędrowczyniach nic nie wiemy, a za murem obowiązują stare zwyczaje i stare prawa i nie ma tam miejsca dla nowoczesnych związków, odpowiedź sama się nasuwa.
Ja zrozumiałem z tekstu, że znaczenie ma krew Targaryenow u tych dzieci. Owce raczej jej nie mialy? Pytam w kontekście teorii, a nie tego co oni robili z tymi owcami
Swoją drogą ciekawe czy Inni muszą coś jeść. Mimo wszystko to żywe istoty (chyba). Ciekawe czy te owce może po prostu zjadali, a może robią z nich lodowe pająki😁
A może to ma znaczenie symboliczne, bo o ile się nie mylę to Valyrianie przed ujarzmieniem smoków byli zwykłymi pasterzami owiec.
Oczywiście nie mam pojęcia jak to się ma przydać Innym, po prostu przyszło mi to do głowy
Ciekawe spostrzeżenie
Panie Minguerson, nie ! 😜
A już zaczynałam tracić nadzieję, że będą kolejne Szalone Teorie 😀 Jednak coś jeszcze się da wyłuskać.
Maester Aemon mówił o pokusach, którym nie uległ, naprawdę miałby być takim dwulicowym dupkiem, żeby faktycznie spłodzić syna i go olać? To już nie jest pokusa, to jest efekt ulegnięcia jej. Taką opcję mogłabym uznać tylko w sytuacji, gdyby Aemon faktycznie był ojcem Crastera, ale gdy jego kochanka pojawiła się na Murze, Bloodraven jako lord dowódca kazałby ją przepędzić, i zabroniłby mówić cokolwiek Aemonowi. I w takim przypadku Craster wie, że jego ojciec wciąż żyje, jest o krok, i ma go gdzieś, a Aemon nie ma pojęcia o łączących ich relacjach. Tylko czy naprawdę nie znalazłby się nikt, kompletnie nikt, kto by się wygadał? Zwłaszcza, że Bloodraven spędził na Murze znacząco mniej czasu niż Aemon, i dawno temu przepadł bez śladu?
Bloodraven z kolei trochę mi zgrzyta z innego powodu – otóż nie ma dowodu, by był babiarzem 🙂 Miał jedną kochankę, której ewidentnie był wierny, bo miał ważniejsze i ciekawsze rzeczy do roboty, zamiast szlajać się nie wiadomo gdzie i z kim. Jak już znalazł się na Murze, a wcale nie jest wykluczone, że chciał się tam znaleźć, czy naprawdę jest to postać, po której spodziewalibyśmy się lekkiego prowadzenia bez celowości, np. przekonania, że spłodzenie dziecka akurat w tym miejscu będzie miało ręce i nogi? Jeśli tak, to mocno naciągając, działania Crastera i działania Bloodravena wyglądają na jeszcze bardziej diaboliczne, gdy są połączone.
Także z tych dwóch opcji stawiałabym na Bloodravena – ale tylko w sytuacji, gdy poczęcie Crastera byłoby celowe, łącznie z przewidzeniem całej jego działalności. Oczywiście to tylko potwierdzałoby, że Bloodraven to prawdziwy Nocny Król, master manipulator i główny zły całej sagi, a Bran nie jest żadnym następcą, tylko narzędziem do kontynuacji złych drzewonetowych działań… i postać, którą widzieliśmy w serialu jako władcę Siedmiu Królestw (tzn. niektórzy z Was widzieli, bo ja do tej pory zapoznałam się jedynie z informacjami z drugiej ręki) to nie jest Bran Stark, tylko Bloodraven.
Nie sądzę, żeby Craster był synem Bloodravena, ale jeżeli chodzi o uznanie go za głównego złola całej sagi to mógłbym się zgodzić. 🙂 Dodatkowy smaczek to Bran służący samemu diabłu. Wiem, że serial o niczym nie świadczy, a ty nie oglądałaś, ale jest podczas bitwy o Winterfell scena, w której Bran spotyka się w bożym gaju z Nocnym Królem. Patrząc na wyraz twarzy Brana dosłownie miałem wrażenie, że zaraz się przywitają, jak starzy wspólnicy. Nie wiem czy to było zamierzone, ale wyszło fantastycznie. Koniecznie powinnaś zobaczyć tę scenę. 🙂
Ja też nie mówię, że był, tylko rozważam opcje 😀
Nie oglądałam tylko ostatniego sezonu, i bynajmniej nie żałuję, bo scenki, które mi gdzieś tam mignęły, tylko mnie utwierdziły w słuszności nie marnowania tych paru godzin z życia.
Tej sceny poszukam, choć wierzę na słowo, absolutnie mi się to zgadza z teorią, że Bran (albo ktoś sterujący jego ciałem) jest w tej historii końcowym bossem. Nie ciągnie mnie do innych prac Martina (nie zasłużył sobie), ale jeśli dobrze kojarzę, to w praktycznie każdej zło w postaci współdzielonego umysłu w jakiś sposób zwycięża. Także PLiO też mogłoby w tym kierunku podążyć – w alternatywnym wszechświecie, gdzie Martin by je ukończył.
Nie, nie w każdym dziele Martina zwycięża zło w postaci współdzielonego umysłu 🙂 I np ja lubię jego książki scifi. Bardziej niż PLIO. Ale osobom wolącym fantasy nie polecam bo sobie zaspoilerujecie 😉
Z dzieł SF Martina czytałem chyba tylko słynne „Piaseczniki”, ale średnio mnie zachwyciły. Wolę telewizyjną adaptację z serialu „The Outer Limits”.
Teorie o targaryeńskim pochodzeniu Crastera już gdzieś widziałam i zgadzam się z nią. Żaden inny lud północy nie składa Innym ofiar z dzieci a nie jest to trudne do wymyślenia, wszak mają niemal boskie moce. Skoro się nie upowszechniło znaczy nie działało, tylko Crasterowi się udaje. Jaki inny powód sprawia że przychodzą właśnie po jego dzieci?
Moją uwagę zwróciło jednak co innego. Dlaczego tylko synowie? Niby wydaje się oczywiste do czego Craster używa córki a synowie mogli stanowić zagrożenie w jego królestwie, ale czy na pewno? Wiemy z opowieści Goździk, że oddaje im już inwentarz ale dziewczyna jest pewna że jeśli dziecko będzie dziewczynką zostanie z nimi. Czyli nawet w najtrudniejszych sytuacjach nie odda dziewczynki, ma już ponad 60 lat, córka na żonę nada się najwcześniej za jakieś 12. Po co mu w takim wieku kolejna żona? Inni nie chcą dziewczynek czy nie wolno mu ich oddawać?
Tu przypomniała mi się pewna teoria Prestona Jacobsa o genetyce. Jakoby geny magiczne i te smocze i te wargów były sprzężone z płcią. Tylko u kobiet występowała para genów umożliwiająca wyklucie smoków. Preston ma to rozrysowane w krzyżówkach genetycznych i drzewach genealogicznych. Teoria przewrotnie feministyczna w patriarchalnym społeczeństwie i doskonale tłumacząca kazirodztwo jako niezbędne przy braku badań genetycznych do utrzymania linii czystych. Zgadnijcie kogo Preston podejrzewa o grzebanie przy genetyce Targów, zwalczanie jednych linii i wspieranie innych, odpowiednie małżeństwa? Bloodravena.
Krzyżowanie z własnymi córkami, przy takim dziedziczeniu jest najlepszym sposobem na wzmocnienie występowania tego genu, ale taki eksperyment można przeprowadzić tylko za murem gdzie prawa nie obowiązują. Zwiadowca Rivers ma dość czasu by znaleźć odpowiednią dziewczynę wśród dzikich, a potem dziewczyna przychodzi by pokazać mu syna-nie oddać, nie chce wsparcia pieniędzy, tylko pokazać chłopca.
Sorry, ale ta teoria to jeden wielki bełkot. Skąd ten Preston bierze dane? Skąd wie, kto wykluwał smoki z jaj wkładanych dzieciom Targaryenów do kołysek? Rodzice? Smocza Straż? Same dzieci? Martin ani słowem nie wspomina, żeby zajmowały się tym wyłącznie kobiety Targaryenów, zaś Smocza Straż to mężczyźni. Ludzie to naprawdę nie mają co robić… :/
Ta teoria o pochodzeniu Crastera też się kupy nie trzyma. To, że Craster obdarowuje Innych owcami, świniami lub niepotrzebnymi synami, świadczy jedynie o tym, że jest skur…synem, który traktuje swoje dzieci na równi z inwentarzem, ale niekoniecznie Targaryenem. Te ofiarowane owce odbierają bowiem ofiarom z synów wyjątkowość. Skoro Inni równie dobrze obywają się świniami i owcami Crastera, to i w jego synach nie ma niczego specjalnego. Kluczem jest tu sam fakt ofiary „bogom”, a nie to co zostaje złożone w ofierze. Prosta logika.
@Plowa
Walder Frey mógłby odpowiedzieć na pytanie po co w wieku nawet znacznie starszym od Crastera kolejne żony.
Zresztą i w realu bywa naprawdę różnie, zależnie od stanu organizmu a nie od wyłącznie kalendarza.
Ech, widać że GRRM się obija i parafrazując Tolkiena, przeżuwamy resztki zrujnowanych wątków. Teoria baaaardzo naciągana, oparta w zasadzie tylko na tym, że dwie ważne postaci były obecne na Murze w momencie narodzin Crastera. Równie dobrze można twierdzić, że nie wiem dajmy na to Oberyn jest ojcem Arianne i byłoby to nawet bardziej prawdopodobne, bo jest do niego podobniejsza z temperamentu niż do Dorana.
Fandomowi po prostu już odbija od braku książek 🙂