Ludzie zapomnieli, choć to Geralt miał amnezję
Na Facebooku natknąłem się nie tak dawno na dość ciekawą, choć dla mnie nieco przerażającą dyskusję. Mianowicie „fani” uniwersum wiedźmina autentycznie zastanawiali się nad faktem, „dlaczego ten Geralt ugania się za Yennefer zamiast związać się z Triss?”. Dopiero wtedy tak naprawdę dotarło do mnie, co Sapek miał na myśli rzucając niepochlebne słowa w kierunku gier z serii Wiedźmin.
Gry zdominowały całkowicie sposób postrzegania świata wykreowanego przez Sapkowskiego. Ostatnio czytałem wywiad z Liamem Hemsworthem, który ma się wcielić w postać Geralta. Aktor przyznał, że nie oglądał serialu ani nie czytał książek przed otrzymaniem roli, ale był fanem Wiedźmina dzięki grze wideo. Zanim zgodził się na angaż, postanowił jednak uzupełnić braki. Przeczytał książkę (trochę w to wątpię) i obejrzał poprzednie sezony serialu. Jednak najważniejsze jest to zdanie: „Aktor przyznał także, że od czasu do czasu wraca do gry, aby odświeżyć sobie wiedzę.”
To jest tragedia tego uniwersum. Ludzie czerpią o nim wiedzę głównie z gier zapominając, co było podstawą. Geralt w grach jest zupełnie inny niż ten w książkach. Co innego go motywuje, ma inne rozterki i podejmuje inne decyzje. Dodatkowo spotyka zupełnie innych ludzi i wchodzi z nimi w zupełnie inne interakcje. To właśnie dzieje się z postacią Triss. Ludzie postrzegają ją jako wielką miłość. A jaka jest prawda?
Brazylijska telenowela w świecie Wiedźmina
Motyw jest stary jak świat. Mężczyzna traci pamięć, kobieta zaczyna się wokół niego kręcić, opiekuje się nim, aż w pewnym momencie dochodzi między nimi do zbliżenia. Wykorzystanie amnezji do omamienia obiektu pożądania występuje w serialach całego świata od Brazylii, przez Turcję, Anglię, USA, aż po naszą Wielką Polskę.
Triss na kartach powieści ma na punkcie Geralta absolutną obsesję:
„Triss z uczuciem głębokiej przykrości oderwała wzrok od oczu białowłosego Wiedźmina. Oczu, które ewidentnie widziały zbyt wiele. Poza tym nie dostrzegła w tych oczach nic z tego, na co liczyła.”
Krew Elfów
Jest w Geralcie zakochana, pragnie go, atakuje go seksualnie. Tyle że wiedźmin nie odwzajemnia tych uczuć.
„Rzuciła mu się na szyję, od razu, bez zastanowienia. Chwyciła jego dłoń, gwałtownie wpakowała ją sobie na kark, pod włosy. Mrowienie spłynęło jej po plecach, przeszyło taką rozkoszą, że o mało nie krzyknęła. By powstrzymać i stłumić krzyk, znalazła ustami jego usta, przywarła do nich. Drżała, przyciskając się do niego silnie, budowała i potęgowała w sobie podniecenie, zapominając się coraz bardziej.
Geralt się nie zapomniał.”
Krew Elfów
Triss jest rozemocjonowana, wręcz szalona z miłości. Niemal na każdy kroku jej myśli uciekają tylko do jednego. Do dzielenia łóżka z obiektem swego pożądania:
„— Dziękuję — Triss uśmiechnęła się lekko. W wieży, pomyślała. Dobrze, Vesemir. Dziś może być w wieży, jeśli aż tak zależy ci na pozorach. Mogę spać w wieży, w najlepszym łóżku ze wszystkich łóżek w Kaer Morhen. Choć wolałabym z Geraltem w najgorszym.”
Krew Elfów
Triss jest cichą obserwatorką związku Geralta i Yennefer. Zazdrości parze i nawet decyduje się w tą relację wejść z butami. Uwodzi mężczyznę swojej przyjaciółki.
„Triss obserwowała oboje i była zazdrosna, choć wydawało się, że nie ma czego zazdrościć. Związek w oczywisty sposób unieszczęśliwiał obydwoje, wiódł prosto ku wyniszczeniu, bolał i wbrew wszelkiej logice… trwał. Triss nie rozumiała tego. I fascynowało ją to. Fascynowało do tego stopnia, że…
Uwiodła Wiedźmina, w niewielkim stopniu pomagając sobie magią. Trafiła na sprzyjający czas. Na moment, gdy on i Yennefer po raz kolejny skoczyli sobie do oczu i rozstali się gwałtownie. Geralt potrzebował ciepła i chciał zapomnieć.”
Krew Elfów
I choć zależy jej na przyjaciółce, to jednak na widok Geralta Triss traci rozum. Przestaje myśleć racjonalnie, kontrolę nad jej zachowaniami zaczyna przejmować zwierzęce wręcz pożądanie.
„Nie, Triss nie pragnęła odebrać go Yennefer. W gruncie rzeczy bardziej zależało jej na przyjaciółce niż na nim. Ale krótki związek z wiedźminem nie rozczarował jej. Znalazła to, czego szukała — emocję w postaci poczucia winy, lęku i bólu. Jego bólu. Przeżyła tę emocję, podnieciła się nią i nie mogła o niej zapomnieć, gdy się rozstali. A czym jest ból, zrozumiała niedawno. W momencie, gdy przemożnie zapragnęła być z nim znowu. Na krótko, na chwilę — ale być.”
Krew Elfów
Jak więc można nazwać fakt, że kiedy w grach Geralt traci pamięć, nagle przy jego boku jest właśnie Triss? Czarodziejka, która w sposób perfidny wykorzystuje sytuację, by spełnić swoje pragnienia, by wreszcie Geralt należał do niej, mógł ją zaspokajać, odwzajemniać jej uczucie i by wreszcie mogła zmaterializować swoje chore żądze.
W tym związku po pierwsze nie ma prawdy, po drugie nie ma ani grama prawdziwej miłości. Czarodziejka wykorzystuje Geralta. Jest podłą manipulatorką, a „fani” tej relacji opartej na kłamstwie przyklaskują. Nie widzą w niej drugiego, bardzo brzydkiego dna.
Geralt jak Bond, ale nie dla Triss
W całej sadze o Wiedźminie Geralt ma wiele kobiet. Wystarczy mu chwila, żeby wylądował z Shani w łóżku. Na całe miesiące zapamiętuje się w związku z Fringillą Vigo. Można powiedzieć, że w obecności wiedźmina żadna kobieta nie jest „bezpieczna”. Każda… poza Triss. Czarodziejka mimo swych starań jest przez Geralta traktowana w książkach bardzo chłodno.
„Dziewczynka zawahała się, spojrzała na Geralta. Geralt przyzwalająco kiwnął głową, uśmiechnął się. Ładnie. Tak jak potrafił uśmiechać się dawniej, wtedy, gdy… Triss odwróciła wzrok. Ten uśmiech nie był dla niej.”
Krew Elfów
I mimo wszelkich prób i starań to podejście się nie zmienia. Triss pragnie tego obsesyjnie:
„Geralt, ku wściekłości czarodziejki, przepadł gdzieś i pojawił się dopiero pod wieczór, dźwigając ustrzelonego koziołka. Triss pomogła mu oprawić zdobycz. Choć potwornie brzydziła się zapachem mięsa i krwi, chciała być blisko Wiedźmina. Blisko. Jak najbliżej. Rosło w niej zimne, zawzięte zdecydowanie. Nie miała ochoty dłużej spać sama.”
Krew Elfów
A Geralt delikatnie ją od siebie odsuwa. Jest jego przyjaciółką, kocha ją, ale raczej jak młodszą siostrę. Oczywiście kiedyś coś ich łączyło, więc to porównanie jest raczej dość koślawe, ale od czasu ich rozstania Geralt nie postrzega już Triss jako obiektu seksualnego i to mimo tego, że postrzega tak większość napotkanych przez siebie kobiet.
Odrzucona Triss, kilkukrotnie podkreśla, jak bardzo zazdrości Yennefer i pragnie zająć jej miejsce, by być przy Geralcie.
„Triss, pochylając głowę w jej stronę, objęła Wiedźmina. Zdaniem Ciri, zdecydowanie zbyt mocno.
– Och, Geralt – załkała. – Tak mi żal… Tak bardzo żałuję, że to, co było między nami…
– Triss, proszę cię.
– … to powinno stać się… teraz. Gdy wyzdrowieję… Byłoby zupełnie inaczej… Mogłabym… Mogłabym nawet…
– Triss.
– Zazdroszczę Yennefer… Zazdroszczę jej ciebie…”
Krew Elfów
Tyle tylko, że nie może tego uczynić, dopóki Geralt jest kim jest i zachowuje się jak się zachowuje. Musi przyjść jakaś zmiana. Może choroba? Na przykład zupełny zanik pamięci?
Triss w grach. Ideał skrywający mroczne sekrety
„Fani” znający to uniwersum tylko z gier, którzy dodatkowo dostali obraz Yennefer wykreowany przez Netflixa, rzeczywiście mogą zadawać sobie pytanie: „właściwie czemu Geralt wybrał kruczowłosą czarodziejkę?” W książkach ten wybór w ogóle nie istnieje. Triss jest podlotkiem, czarodziejką-nastolatką zafascynowaną dużo starszym, doświadczonym facetem, który nie chce angażować się w taki związek.
Pomijam już fakt, jak bardzo wizualnie zniszczono postać Triss w pierwszej części gry. Oto fragment, w którym czarodziejka zdradza swoje kompleksy, jakich nabawiła się po bitwie na Wzgórzach Sodden:
„— Nie pożałowano nam najsilniejszych czarów — podjęła głucho — zaklęć, eliksirów, amuletów i artefaktów. Niczego nie mogło zabraknąć dla okaleczonych bohaterów ze Wzgórza. Wyleczono nas, połatano, przywrócono dawny wygląd, oddano włosy i wzrok. Prawie nie widać… śladów. Ale ja już nigdy nie założę wydekoltowanej sukni, Geralt. Nigdy.„
Krew Elfów
Tymczasem właśnie w takim stroju niemal przez cały czas trwania fabuły pierwszej części gry paraduje nasza czarodziejka Merigold. Nie wiem, czemu ten ważny element psychiki bohaterki został zupełnie zmieniony. Jaki zamysł mieli twórcy, którzy przeczytawszy, że Triss brzydzi się swoim dekoltem, stwierdzilo, że w grach będzie go ochoczo eksponować. Jednak to problem tylko dla purystów wiedźmińskiego uniwersum. Większy zgrzyt towarzyszy temu, że Triss zwyczajnie Geralta omamiła.
Wreszcie na scenie nie ma Yennefer, a Geralt nie pamięta, że nie darzy Triss miłością. Można więc zacząć działać. Oczywiście nie posądzam twórców gier o to, że taki był ich zamysł, ale nieświadomie stworzyli z Merigold czarny charakter. Dopiero trzecia części gry ratuje delikatnie tę postać. Dopiero tam, po odcięciu się od Geralta, staje się tą czarodziejką, która znamy z kart książki. I tutaj nawet wątek trójkąta między bohaterami ma swoje podstawy w prozie Sapkowskiego:
„- Nie jedziesz na spotkanie z kochankiem, Triss – podjęła Yennefer. – Nie jestem ani tak szlachetna, ani tak głupia, by tobie dawać sposobność, a jemu pokusę. Tylko ten jeden raz, dzisiaj, później zadbam, byście oboje nie mieli pokus ni okazji. Ale dzisiaj nie odmówię sobie słodkiej i perwersyjnej przyjemności. On wie o roli, którą odegrałaś. I podziękuje ci za to swoim słynnym spojrzeniem. A ja będę patrzyła na twoje drżące wargi i dygoczące dłonie, będę słuchała twoich kulawych przeprosin i usprawiedliwień. I wiesz co, Triss? Będę omdlewała z rozkoszy.”
Pani Jeziora
Podsumowanie tematu
Gry całkowicie przekłamują relację Geralta z Triss. Relację, która jest w książkach praktycznie jednostronna. Dyskusja na temat tego, czy Geralt powinien być z Yenn, czy jednak z Merigold, są więc absurdalne. Młoda czarodziejka ochoczo i sprytnie wchodzi w „nowe” życie Geralta. I choć ma wiele sposobności by powiedzieć mu, jaka jest prawda, nie robi tego. Bo wreszcie ma to, czego chciała. Bo jej przyjaciółka „opuściła” ten świat i nic nie stoi jej na przeszkodzie, by spełnić swoje marzenie i beztrosko figlować z wiedźminem.
Nie ma żadnej wielkiej miłości Geralta do Triss. Jest tylko amnezja. Jednak „fani” bardzo lubią zapominać o podstawach tego uniwersum i klepać, że Merigold bardziej pasuje do wiedźmina. Nie, ona kompletnie do niego nie pasuje. A to kolejny przykład przekłamywania rzeczywistości stworzonej przez mistrza Sapkowskiego. Gry, choć wspaniałe, w wielu miejscach robią temu uniwersum autentyczną krzywdę.
Całe to zamieszanie w grach dotyczące wątku Yennefer, Triss i Ciri bierze się moim zdaniem z tego, że początkowo to nie Geralt miał być bohaterem, a wykreowany przez gracza nowy wiedźmin. Geralt, Yennefer i Ciri zgodnie z książkowym kanonem zniknęli. Potem jednak w trakcie prac koncepcja się zmieniła i (słusznie) protagonistą uczyniono Geralta. Wydaje mi się, że twórcy nie bardzo na tamtym etapie mieli pomysł, jak wpleść w historię Ciri i Yennefer, o których zresztą, jeśli dobrze pamiętam, nie było za bardzo mowy w pierwszej części gry. Zatem wymazali Geraltowi pamięć, a reszta przyjaciół wiedźmina za dużo się go o nie nie dopytywała.
Ostatecznie powrót Ciri i Yennefer wypadł moim zdaniem bardzo dobrze, był też przecież (szczególnie jeśli chodzi o tą drugą) dobrze podbudowany całą drugą częścią gry.
Jest zresztą książka o grze wiedźmin – mam w planach po nią sięgnąć, żeby zweryfikować swoje przypuszczenia.
Zgodzę się z tekstem, jak najbardziej, ale moim zdaniem nie tylko w niedoinformowaniu graczy leży problem. Dyskusja o Triss vs Yen toczy się od dawna i 90% jej uczestników jest całkowicie świadoma przytoczonych tu argumentów. Moim zdaniem gry zrobiły Yen krzywdę.
Triss może mieć na sumieniu kłamstwo i nieposzanowanie Geralta jako człowieka, który powinien móc decydować o swoich uczuciach, będąc świadomym własnej przeszłości. Triss jednak w grach przeprasza, przy spotkaniu w Novigradzie wydaje się odpokutowywać swoje błędy i wybaczenie otrzymuje. Przy tym wszystkim jest pokorna, miła, uroczo upija się na imprezie. (Co w sumie jest idealnym nawiązaniem do jej rzucania się w ramiona Geralta na siłę, bo ani się tak szybko nie mogła upić, ani wytrzeźwieć.) Nie podważa autorytetu Geralta, więc tym samym gracza.
Yen z drugiej strony jest kompletną i totalną zołzą w grze. Wiem, że książkowo nie jest dużo lepiej, często dogryza Geraltowi, ma swoje zdanie, ale jednak czuć ich przyciąganie podczas czytania. Yen zaskarbia sympatię czytelnia głównie za sprawą matkowania Ciri, poświęcenia dla młodej na torturach i oddania życia za Geralta. Growa Yen za to wyśmiewa Geralta przy każdej możliwej okazji (choć często niebezpodstawnie), pomimo, że gracz nie ma z nią jak zbudować więzi, która pozwalałby mu wybaczyć. To podburza człowieka przed ekranem, bo będzie odbierał to personalnie i ostatecznie się na nią nie zdecyduje. Już nawet pomijając to, że Triss jest na tym etapie zablokowana w romansie. Yen dostaje dużo mniejszego questa dużo później w grze. Znasz ją krócej jako gracz, a i tak Triss dostaje więcej czasu.
Yen w grach jest postacią asympatyczną i źle wprowadzoną, przedstawioną jako sojuszniczka Nilfgaardu, gotową poświęcić cały ogród na Skellige, nielubianą przez wszystkie postaci wokół. Jak masz czuć jako gracz sympatię do postaci, która sympatię okazuje tobie tylko w nielicznych przypadkach? Jak woleć Yen bez znajomości książek, gdy spokojniejsza, milsza i przystępniejsza Triss czeka na ciebie jeszcze zanim wymienisz czwarty dialog z Yen? Jak woleć Yen, która poświęca wszystko dla prywaty i Ciri, grzejąc przy tym dupe w Kaer Trolde, gdy szlachetnoserca poświęca się dla czarodziejów w Novigradzie, codziennie ryzykując własne życie?
Sapkowski powiedziałby, że gry narobiły Yen mnóstwo smrodu i gówna. I miałby rację.
Ja się tutaj nie zgodzę co do Yen. Ja uważam że gry ją dość mocno wygładziły. Dla mnie ona w książkach jest odpychająca (jesli idzie o relację z Geraltem, bo jej stosunek do Ciri to już inna broszka) i faktycznie dopiero pod sam koniec gdzieś się nawraca. Ja szczerze zupełnie nie rozumiałem dlaczego Geralt jest w nią tak wpatrzony, natomiast wersja z trzeciej gry jest już do strawienia.
Natomiast jeżeli chodzi o samą trzecią część i wątek romansowy to ja to odebrałem raczej na zasadzie „my twórcy chcemy żebyś wybrał Yen, dlatego Triss za każdym razem mówi że wspólna relacja nie ma sensu i tak naprawdę jeżeli bardzo chcesz się związać z rudą to rób jej na przekór i nie słuchaj co do Ciebie mówi. Niemniej będziemy ci sugerować byś wybrał Yen” 😀
Co do tego na górze to już imo osobiste odczucia, wiem, że Okruch lodu istnieje i mocno Yen obrzydza (ale Geralta też, to najgorsze opowiadanie Sapkowskiego z całej Sagi). Jednak od momentu poznania Ciri Yen się zmienia na lepsze.
A tu się nie zgodzę. Triss tak mówi, bo każda baba na jej miejscu by tak mówiła. Wie, że odwaliła to wszystko, co zostało opisane w tekście i Geralt ma pełne prawo być na nią zły. Jednak np. jest scena, w której ma pretensję do Geralta, że tak ochoczo zaprzecza ich związkowi do Djikstry albo coś w tym stylu (nie pamiętam już dokładnie). Triss ma te dziwne, zdesperowane sceny w ogrodzie i przy pożegnaniu jak ma wyruszyć do Koviru aż czeka, żeby ją zatrzymał. Plus, wszyscy wokół mówią ci, że Triss jest lepsza. Jaskier stwierdza, że nie wie co widzisz w Yen. Dijkstra wyśmiewa cię za niezatrzymanie Triss w dokach. Myszowór jasno mówi, jaka Yen to okropna baba. Tylko Ciri chyba woli cię z Yen.
Ciekawostką może być dla Was to, że gdy pierwszy raz opowiadano mi o „Wiedźminach”, a było to około roku 2000, jako jeden z dwóch głównych wątków (obok Ciri) osoba opowiadająca twierdziła, że Geralt jest rozdarty między miłością do dwóch czarodziejek, z których jedną miała być Triss a drugą Yennefer.
Także z pięć lat później, w emocjonalnej relacji kolejnej osoby, usłyszałem (między innymi), że woli Triss od Yennefer i kompletnie nie rozumie Geralta. Pamiętajmy, że to było przed wydaniem gry.
Ogólnie ja przeczytałem książki, wszystkie po kolei, dopiero około 2013-14 i nie wiedziałem o co im chodziło z tą Triss, bo wątek wydał mi się nieco poboczny, a opowieść główna dotyczyła zupełnie innych spraw, które mocno mnie poruszyły. Grę przechodziłem dopiero około 2018 i traktuję ją nieco jak rozbudowany fanfik 😉
Natomiast moim zdaniem temat „jaka Triss jest cudowna, a Yennefer zła” jest z nami od czasów daleko przed grą. I jeszcze nie wiem, dlaczego.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tekst pisany jest bardzo jednostronnie. Tak jak zauważono, o tym rozdarciu Geralta między Jennefer a Triss pisano już dawniej w kontekście sagi. I nie wydaje mi się żeby gry ukazywały Jennefer w gorszym świetle, warto sobie przypomnieć jak Jennefer traktowała Geralta chociażby zaraz po ich poznaniu się, w licznych opowiadaniach, a potem o jej wcale nie tak prostej i cukierkowej relacji z Ciri.
Trzeba też zauważyć ile czasu minęło od „Krwi Elfów” do gier z serii Wiedźmin, czasu oczywiście fabularnie. Ludzie się zmieniają, dojrzewają, a ten szmat czasu wystarczył na wiele zmian.
W dużej mierze zgadzam się z postawionymi tezami. Tak, Triss wykorzystała amnezję Geralta i zbyt mało to podkreślono, choć w Dzikim Gonie się do tego przyznaje,, wypada to raczej blado. Ktoś, kto nie czytał książek, będzie prawdopodobnie uprzedzony do Jennefer. Ale nie wydaje mi się, żeby Redzi przekroczyli tu granicę fabuły książkowej, raczej w pewien sposób ją zinterpretowali. I można dyskutować czy to dobrze, czy to źle, ale nie wydaje mi się żeby musiało to zniekształcić obraz literacki.
BARDZO dobry artykuł. Pamiętam jak wychodził pierwszy sezon serialu i jednej z rzeczy której broniłem w dyskusajch to pokazanie Triss.
Dziołcha w książkach nawet nie jest ruda, twórcy gry zrobili z niej bardzo ważną postać (mieli do tego prawo), ale jednocześnie mocno wypaczyli jej rolę przez co odbiorcy serialu nie znający książek byli oburzeni. A w serialu jak w książce Triss jest prawie że półrandomką, jedną z wielu kobiet które uganiają się dookoła Geralta. Ma odrobinę większy wątek na samym początki sagi i pod koniec jak rzuca gradobicie, ale koniec końców to jest ona jedną z wielu drugoplanowych kobiet dla Geralta, gdzie Yen (mimo wszystkich jej wad) jest bezsprzecznie numero uno. Właściwie zgadzam sie z każdym zdaniem artykułu, fajnie że tutaj wyciągnięto te wszystkie cytaty plus moja ulubiona fraza o wydekoltowanej sukni, gdyż ten element BARDZO mnie gryzł jak grałem w pierwszego wiedźmina.