Jest rok 52 p.n.e.. W bitwie pod Alezją wojska Gajusza Juliusza Cezara zwyciężyły galijskich powstańców Wercyngetoryksa. Ale dla ambitnego polityka to dopiero początek zmagań. W Rzymie czeka na niego nie bez przyczyny żądny krwi Senat oraz niedawny sojusznik, a obecnie zdeklarowany wróg – błyskotliwy generał Pompejusz Wielki. Cezar ma po swojej stronie pieniądze, legiony i miłość rzymskiego proletariatu. Wraz z przekroczeniem rzeki Rubikon, rozpoczyna się walka o Rzym.
Niewątpliwie jest to walka, która utrafi w gusta wszystkich fanów „Gry o Tron”, szczególnie tych nie mogących doczekać się na następny sezon. Zresztą Kevin McKidd, aktor odtwarzający w serialu „Rzym” rolę Lucjusza Worenusa zapytany o to co sądzi o „Grze o Tron”, nie próbował nawet owijać w bawełnę. „Ukradli nasz serial” – miał powiedzieć, dorzucając jeszcze kilka mało cenzuralnych słów.
I chyba jest coś na rzeczy. „Rzym” był pierwszą megaprodukcją HBO. Skala i rozmach tego serialu przerastały wszelkie wyobrażenia. Budżet pierwszego sezonu wyniósł astronomiczne 100 milionów dolarów. A widz, przyzwyczajony do ugłaskanych i uproszczonych widowisk historycznych dostał coś niespotykanego – skomplikowaną intrygę polityczną, fascynujące i żywe postaci, a nade wszystko prawdziwy obraz antycznego miasta, pełnego krwi, przemocy i seksu.
„Rzym” spotkał się z gorącym przyjęciem zarówno krytyków, jak i publiczności. Chwalono fenomenalny scenariusz, doskonałą grę aktorską i scenografię godną najlepszych hollywoodzkich produkcji. Widzowie wykupywali abonament HBO dla tego jednego serialu. Twórcy opowieści, na czele z pomysłodawcą – Bruno Hellerem – święcili triumfy. Ale były to triumfy krótkie. Szybko okazało się, że produkcja przynosi HBO straty. Rzymskie miliony można było – zdaniem szefostwa stacji – wydać znacznie lepiej. Drugi sezon „Rzymu” miał więc mocno okrojony budżet. Ale i to nie wystarczyło. Jeszcze przed zakończeniem zdjęć, ekipa dowiedziała się, że trzeciego sezonu nie będzie. Serial musiał przejść ostre modyfikacje, by pośpiesznie domknąć fabułę.
W pewnym sensie „Rzym” padł ofiarą błyskotliwości swoich twórców. Był serialem, jakiego łaknęła publiczność. Serialem, który miał zmienić oblicze telewizji. Serialem, który wyprzedzał swoje czasy. Ale pojawił się za wcześnie, w zupełnie innej erze konsumpcji mediów. W 2005 nie istniał cyfrowy model dystrybucji filmów i seriali. Szerokopasmowy internet nie dotarł jeszcze pod strzechy, a media społecznościowe były w powijakach. „Rzym” odniósł sukces krytyczny, ale odniesienie sukcesu komercyjnego uzasadniającego sięgający 100 milionów dolarów budżet było po prostu niemożliwe.
A raczej – było niemożliwe jeszcze przez pięć lat. Bo kiedy w 2010 ruszyła „Gra o Tron”, podobieństwo obu seriali było bezsprzeczne. Oczywiście „Rzym” jest serialem historycznym, pozbawionym elementów fantastycznych. Nie znaczy to jednak, że widowisko nas nie zadziwi i nie zaskoczy. Przeciwnie, sposób, w jaki opowiadana jest historia (której zakończenie przecież znamy), będzie nas trzymać w napięciu aż do ostatniej minuty.
Pierwszy sezon Rzymu pokaże nam historię Cezara od jego zwycięstwa w wojnach galijskich, aż po Idy Marcowe roku 44 p.n.e. (bez spoilerów wspomnę tylko, że nie był to dla Juliusza Cezara dzień szczególnie udany). W drugim, niestety znacznie bardziej chaotycznym sezonie śledzimy zmagania Gajusza Oktawiusza (późniejszego Oktawiana Augusta), począwszy od śmierci Cezara, aż po rok 30 p.n.e. i triumf w bitwie pod Akcjum.
Wydarzenia będziemy obserwować z perspektywy kilku postaci. Część z nich to najwięksi polityczni gracze tego okresu: Gajusz Juliusz Cezar, Marek Antoniusz, Pompejusz Wielki, Marek Juniusz Brutus, Katon Młodszy czy w końcu Marek Tuliusz Cyceron. Ale równie wiele uwagi poświęcimy machinacjom dwóch kobiet: Atii z rodu Juliuszów (matce Oktawiana) oraz Serwilii z rodu Juniuszów (matce Brutusa). Najczęściej zaś będziemy towarzyszyć dwóm postaciom z niższych warstw społecznych. To dwaj legioniści – reprezentujący tradycyjne rzymskie cnoty centurion Lucjusz Worenus oraz dziki i nieokrzesany Tytus Pullo. Worenus i Pullo dostarczą nam nie tylko kontekstu dla wielkiej polityki, ale też wciągną nas w swoje własne dramaty rodzinne. Co ciekawe, choć historia tych postaci jest niemal od początku do końca zmyślona, to obydwa nazwiska są historyczne i rzeczywiście należały do żołnierzy Cezara, wspomnianych przez niego w „O wojnie galijskiej” (choć we wspomnieniach obydwaj byli centurionami).
Jednym z zarzutów stawianych czasem serialowi jest jego bardzo lekkie podejście do chronologii poszczególnych wydarzeń, a także naginanie pewnych historycznych faktów. I rzeczywiście dostrzeżemy to już w pierwszym odcinku. Przykładowo – wbrew temu co pokazuje nam serial, Gajusz Juliusz Cezar i Gnejusz Pompejusz nigdy nie sprawowali równocześnie urzędu konsula. Pod koniec wojen galijskich Cezar dopiero zabiegał o ten urząd. Była to zresztą sprawa gardłowa, bo pozbawiony immunitetu związanego z namiestnictwem w Galii, Cezar popadł w poważne tarapaty. Ciążyły na nim zarzuty przekupstwa, zbrodni wojennych a nawet zdrady, jako że zdarzało mu się atakować plemiona będące oficjalnie sojusznikami Rzymu. Z kolei śmierć córki Cezara została przesunięta w czasie o dwa lata, aby zgrać się z galijskim zwycięstwem i dostarczyć powodu rozpadu sojuszu pomiędzy Cezarem a Pompejuszem. Również wizyta Oktawiana (a właściwie to jeszcze Gajusza Oktawiusza) w obozie Cezara w Galii jest anachroniczna. Wydarzenie to miało miejsce cztery lata później w Hiszpanii. No i sam Pompejusz Wielki jest w serialu mylnie nazywany plebejuszem i utożsamiany ze stronnictwem popularów. W rzeczywistości Gnejusz Pompejusz był optymatem i nobilem, którego ojciec przeszedł całą ścieżkę zaszczytów (cursus honoroum). Nawet jeśli jego rodzina nie wywodziła się z historycznego patrycjatu, ale z warstwy średniej (ekwitów), to jest cokolwiek wątpliwe, aby wytykano mu pochodzenie z „niższych sfer”.
Jeśli już pierwszy odcinek raczy nas taką ilością „błędów”, to czy serial nie wywoła napadów szału u miłośników historii? Myślę, że nie. Z kilku powodów. Przede wszystkim Istnieje bardzo poważna różnica pomiędzy luźnym podejściem do historii charakteryzującym „Rzym”, a odstępstwami od fabuły książek w „Grze o Tron”. Serial Bruno Hellera ani przez moment nie sprawia wrażenia, jakoby modyfikował historię w celu pójścia na łatwiznę. Przeciwnie, odstępstwa te zawsze mają bardzo wyraźny cel dramatyczny. Twórcy serialu mówili często, że pokazują nie tyle prawdę historyczną, co autentyzm historyczny. Pokazują więc miasto takim, jakie ono było. Tłocznym, jaskrawym, pachnącym krwią i tysiącem przypraw, pełnym wina, rozpusty i mrocznych i egzotycznych rytuałów religijnych. To Rzym trochę mniej marmurowy, a trochę bardziej żywy. Takie są też wydarzenia, jakie pokazuje nam serial. I tacy są jego bohaterowie. We wkładanych w ich usta sentencjach ani razu nie zabrzmi fałszywa nuta. Zawsze będziemy mieli przekonanie, że obcujemy z prawdziwymi ludźmi. A to chyba najważniejsze.
Zresztą w autentyzmie wykreowanego obrazu ogromną rolę odegrał perfekcyjny casting. Zobaczymy tu parę twarzy znanych nam z „Gry o Tron”… w rolach, które zdecydowanie lepiej do nich pasują, niż te westeroskie. I tak serialowym Cezarem jest Ciaran Hinds (czyli Mance Rayder z „Gry o Tron”), aktor, który fenomenalnie oddał intelekt, charyzmę i pewną brawurę rzymskiego populisty. Tobias Menzies wcielił się w rolę Marka Juniusza Brutusa, i znów – pasował tu znacznie lepiej niż do roli Edmure’a Tully’ego. No i w końcu Indira Varma, która jako Niobe, żona Lucjusza Worenusa jest tak czarująca, że aż trudno wyobrazić ją sobie jako Ellarię Sand w „Grze o Tron”.
Ale zasób talentów „Rzymu” jest znacznie większy. Kevin McKidd i Ray Stevenson spisują się doskonale w rolach dwóch weteranów. Tym niemniej pierwsze skrzypce grają tak naprawdę Polly Walker (Atia z rodu Juliuszów) oraz James Purefoy (Marek Antoniusz). To para aktorów, którzy wynoszą widowisko na zupełnie nowy, „kosmiczny” poziom. Wart odnotowania jest również Max Pirkis w roli młodego Gajusza Oktawiusza, niestety wymieniony w toku sezonu drugiego na starszego, zupełnie niepodobnego aktora.
Serial nie jest naturalnie pozbawiony wad. Nawet ogromny (jak na ówczesne lata) budżet nie pozwolił zrealizować z pełnym rozmachem wizji scenarzystów. Weźmy chociażby początkową bitwę pod Alezją. Otóż walczyły tam dziesiątki tysięcy ludzi, a Cezar okrążył zbuntowaną twierdzę wielokilometrowym, podwójnym łańcuchem murów, palisad i umocnień, dzięki czemu mógł jednocześnie oblegać miasto i bronić się przed galijskimi posiłkami. Alezja stała się zbuntowaną twierdzą… wewnątrz nowej twierdzy zbudowanej przez Rzymian. Tymczasem w serialu widzimy potyczkę w lesie, w której uczestniczy góra kilkadziesiąt osób. Z jednej strony jest to trochę komiczne. A z drugiej, nawet w tym wypadku twórcy serialu potrafili widza urzec i oczarować. Nie dość, że pokazali nam rzymskich legionistów we właściwym dla tego okresu rynsztunku (zbroja lorica hamata, zamiast lubianej przez filmowców lorica segmentata), to na dodatek odważyli się odtworzyć autentyczną taktykę walki. Rzymianie utrzymują szyk i prowadzą rotację walczących szeregów.
Jeśli nawet najsłabiej zrealizowana scena w serialu może widza zafascynować, to chyba więcej mówić już nie trzeba. DaeLowa rekomendacja dla fanów „Gry o Tron” i nie tylko.
Rzym (Rome)
-
Sezon 1 - 10/10
10/10
-
Sezon 2 - 8/10
8/10
A poniżej możecie obejrzeć pierwsze pięć minut serialu. Na zachętę.
Jon Snow jest merlingiem.
Pierwszy
Świetna alternatywna, ciekawy tekst no ale JA PRZEPRASZAM BARDZO ale gdzie Debaty Małej Rady?
Jeśli dobrze liczę, to będą za dwa tygodnie. Za tydzień podsumowanie wyborów łotra.
wchodze se po 13-tej na strone i pacze nie ma nowego artykulu i mysle sobie 'no tak, przeciez dzis artykul daela hehe’
tak bylo
Świetny serial, zwłaszcza Worenus pokazujacy że postacie ”moralne” nie muszą być nudne.
Zarąbisty był pierwszy Oktawian i jego mamusia. Świetny był też ten facet ogłaszający informacje na forum, ta gestykulacja i zmiany w ogłoszeniach w zależności od tego kto wygrywał.
Z tym autentyzmem historycznym to bym nie przesadzal, pod katem prawa rzymskiego serial był jedną wielką bzdura, był raczej wizja twórcza autorów. Całkiem nieźle za to oddali architekturę i kostiumy. Ogólnie serial niezły ale nie przesadzal bym z utrzymaniem się realiów historycznych .
Czekaj, co konkretnie masz na myśli? Oglądałem serial dość dawno temu, ale nie przypominam sobie jakichś większych błędów. Veto konsula i trybuna ludowego zostało pokazane poprawnie. Kwestia wejścia pod bronią na teren Italii też. Powiązanie uznania testamentu Cezara z uznaniem wprowadzonych przez niego praw i amnestią było niehistoryczne, ale z punktu widzenia prawa rzymskiego miało sens. Jedyna rzecz, która zgrzyta, to kariera Worenusa, ale to był chyba przykład naginania prawa przez Cezara.
Bardziej chodziło mi o rzymskie prawo cywilne i karne , odnoszące się do życia codziennego i „zwykłych ludzi”. Sorry nie chce mi się wypisywać, bo i miejsca by tu brakło, poza tym tak jak Ty oglądałem serial już dawno, ale to utkwiło mi w pamięci. Nie mam jednak do autorów serialu pretensji, bo nie robili filmu dokumentalnego, poza tym tak jak napisałeś niektóre rzeczy „prawne” oddali bardzo dobrze. Ogólnie serial całkiem niezły, może aż tak wysokiej oceny jak powyżej bym nie dał, ale całkiem możliwe, że jakby się dobrze nad tym zastanowić to uznałby Rzym za lepszy od Gry o Tron (oczywiście porównując z serialem, nie z książką).
Z tego co mi się przypomniało to kwestia traktowania niewolników była niedokładnie oddana, zwłaszcza jeżeli chodzi o ich zabójstwa, ale to musiałbym odnieść do konkretnego fragmentu, poza tym przypomnieć sobie trochę prawo rzymskie, w końcu kilka lat upłynęło.
Jeden z moich ulubionych seriali HBO, obok The Wire. Zawsze stawialem te dwa tytuły obok siebie, z racji przedstawienia życia miasta (Rzym i Baltimore). Teraz ogladam The Deuce – Nowy Jork lata 70 – pokazujący początek pornobiznesu.
obejrzalem 1 sezon the wire i nie wiem, czemu niektórzy tak tym serialem sie zachywacają. jest ok, fajny, ale niezbyt wciągający, czasem nudnawy
To teraz czas na artykuł o 'Wikingach’.
Czy nawiązanie do Gry o tron to clickbait? 😉
Celujemy w trzy targety: fanów Rzymu, fanów Gry o Tron i fanów Samuela Becketta 😉
Może ktoś uzna takie porównanie za przesadę ale „Rome” był wg mnie dla filmów historycznych i kostiumowych tym, czym „Szeregowiec Ryan” dla kina wojennego. Po raz pierwszy starożytna metropolia pokazana została jako miasto kontrastów, pełne brudu, slumsów i przestępczości a nie facetów w białych togach przechadzających się pomiędzy białymi kolumnami. Z materiałów na DVD pamiętam, że twórcy wzorowali się na współczesnej Kalkucie. Podjęto próbę pokazania odmiennej mentalności ludzi sprzed 2 tysięcy lat, czyli zrobiono coś co zazwyczaj w filmach historycznych kompletnie olewano. Świetnie pokazuje to scena gdy rozwścieczony Tytus morduje kompletnie niewinnego niewolnika a Lucjusz robi mu wyrzuty bo przecież to był jego niewolnik, za którego musiał dużo zapłacić. Dodajmy, że obaj panowie, pomimo przywar, to jednak jak najbardziej pozytywne postacie, za które widzowie trzymają kciuki. Serial pokazywał społeczeństwo, które łączyło niezwykłe zaawansowanie w jednych dziedzinach (polityka, architektura, wojskowość) z archaiczną obrzędowością i brutalnością codziennego życia. Pokazywał też, że żądne władzy kobiety mogły skutecznie walczyć za pomocą ci…y i oszczędzał nam kretynizmów jakich pełno w „Wikingach”, w rodzaju kobiecych oddziałów czy kobiet-wodzów. Bardzo miło go wspominam i kiedyś jeszcze pokuszę się o powtórkę 🙂
„Świetnie pokazuje to scena gdy rozwścieczony Tytus morduje kompletnie niewinnego niewolnika a Lucjusz robi mu wyrzuty”
to nie był niewolnik tylko wyzwoleniec
Oglądałem „Rzym” dosyć dawno temu, ale muszę przyznać, że wciągnął mnie od razu i śledziłem potem z zapartym tchem każdy odcinek 🙂 Zwłaszcza 1 sezon był świetny, drugi może ciut gorszy, ale nadal warty oglądania. Aż szkoda, że tylko na dwóch się skończyło. Rozmach, świetna gra aktorska (mnie najbardziej zapadli w pamięć Tytus Pullo i Atia, ale pozostali też dawali radę), kostiumy, scenografia, muzyka… Na pewno ten serial jest wart obejrzenia i raczej nikt, kto się na to zdecyduje, nie będzie tego żałował. A ja, podobnie jak Voo, chętnie go sobie kiedyś odświeżę 🙂
Tak btw: Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Tobiasa Menziesa w roli Edmure’a, nie mogłem się do tego kompletnie przyzwyczaić bo cały czas widziałem w nim Brutusa 🙂 Podobnie miałem przez jakiś czas z Natalie Dormer – zamiast Margaery, widziałem w niej ciągle Annę Boleyn 😉
Z Natali Dormer, jest ten problem, że obie jaj role były do siebie bardzo podobne, szczególnie gdy oglądałem jej oststnie chwile jako Margaery w Sepcie Baelora, widziałem Annę Boleyn w Tower.
Oglądałem kilka lat temu, dobry serial, świetnie pokazana polityka.
a Tytus i Lucjusz 😀 sami zobaczcie
Chyba najbardziej przereklamowany serial jaki widziałem.
Dołączę się do pozytywnych opinii na temat serialu. Oglądałam go całkiem niedawno i wciągnelam się na tyle, że „zrobiłam” go w 3 dni. Świetny Marek Antoniusz (widać duże doświadczenie teatralne Purefoy’a) i Atia, sporo innych postaci, które łatwo polubić i kibicować im do samego końca. Tylko ta wiecznie „upalona” Kleopatra jakoś mi nie leżała. Ale z pewnością jest to świetna propozycja na zbliżające się deszczowe wieczory.
W końcu obejrzałem serial i dorzucę swoje trzy grosze
Moim zdaniem serial fajny, ale mnie nie zachwycił. Być może dlatego że nigdy nie byłem specjalnie fanem historii Rzymu.
To co mnie na początku wręcz odrzucało, to sceny rodem z porno. Pierwsze kilka odcinków to była przesada. Później się uspokoiło, ale znów na koniec drugiego sezonu do tego wrócili.
Nie widziałem szczerze mówiąc różnicy między pierwszym a drugim sezonem. W sumie to w drugim były chociaż jakieś bitwy i armie pokazane. Do tego tu i ówdzie efekty. Przeskoki czasowe też przez dwa sezony takie same. W sumie w pierwszym mnie to bardziej uwierało, zwłaszcza w Egipcie.
Ogólnie najlepsze odcinki to te z pogranicza sezonów.
Ale generalnie serial zrobiony kapitalnie. Kostiumy i ukazanie brudnego Rzymu. Do tego fajnie zrobili kładąc nacisk na religię, mentalność i wszystko to co tworzyło ludzi… Ludźmi. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale weźcie sobie każdy serial obecny (czy to Ród Smoka czy inny)i nie ma tego realizmu prostego ludu.
Pomysł by dwójkę żołnierzy zrobić głównymi bohaterami był świetny.
Pullo skradł serial.
Oktawian podobał mi się w obu wersjach.
Wygrywa jednak Obwoływacz. Wspaniała rola.
Wkurzająca była najbardziej Niobe. Ta aktorka mnie denerwuje niemal w każdym serialu.
Chciałem się w końcu dowiedzieć czy warto było płakać nad tym serialem i według mnie nie. Nie wiem czy bym potrzebował kolejnego sezonu.
Dam w sumie 8/10, ale to głównie przez wybitne kreacje kilku aktorów. To była jakość, którą trudno dziś znaleźć.
Nie byłoby kolejnego sezonu, bo w drugim skrótowo upchali materiał, który mieli pokazać przez kolejne kilka sezonów. 🙂 Zgadzam się z większością uwag, choć mnie akurat seks nie przeszkadzał. Może poza Oktawianem i Oktawią. Nie to żeby mnie to jakoś bulwersowało, ale było po prostu niepotrzebne, wepchane na siłę. Moją ulubienicą była Atia, choć Pullo też był świetny. Wkurzająca była Niobe i jej dzieci. Za dużo czasu poświęcili tym mafiom. Interesujące są rozgrywki nobilów, zwłaszcza postaci historycznych, a nie tam szarpanina gangusów. Zawsze zastanawiało mnie czy w rzeczywistości rzymscy żołnierze posiadali aż taką przewagę w walce nad zwykłymi ludźmi?
Zapomniałem w sumie napisać o mojej ulubionej scenie. Wtedy gdy Pullo przyszedł zabić Cycerona. W ogóle całe to ich podejście do umierania i honoru było kapitalne.
Owszem. Szkoda jednak, że dopiero wtedy wykazał się odwagą. Podobnie zresztą Brutus. Znacznie bardziej do mnie przemawia nieprzejednana postawa Katona, choć prywatnie to bardzo niesympatyczny typ.