Filmołaz – Reaktywacja

Pandemia pokrzyżowała plany filmowców, ale również w FSGK musieliśmy nieco zmienić harmonogram, przez co z rozkładu wyleciał Filmołaz, gdzie przyglądaliśmy się wspólnie nadchodzącym filmom. Świat zdaje się powoli wracać do (nowej) normalności, a wytwórnie coraz śmielej planują kolejne premiery kinowe, w związku z czym znowu otrzymujemy regularną dawkę zwiastunów i zapowiedzi. Co ciekawego szykują dla nas kina w najbliższych miesiącach? Przed wami reaktywacja Filmołaza, w nieco zmienionej formie.

 

Venom: Let There Be Carnage (Venom 2: Carnage)

 

Crowley: Już 1 października do kin trafi kontynuacja przygód Eddiego Brocka oraz jego kosmicznego kumpla Venoma. Tym razem będą musieli zmierzyć się z ich największym wrogiem i jednocześnie jedną z najbardziej charakterystycznych postaci całego marvelowego świata – Carnagem. Pierwsza część, choć nie do końca udana, miała sporo zalet. Tom Hardy pokazał, że jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu, a jego przekomarzanki z morderczym kosmitą były naprawdę zabawne. Tym razem możemy liczyć na jeszcze większą dawkę humoru, więcej prób przeciągnięcia Eddiego na ciemną stronę oraz na wejście (a przynajmniej cameo) Spider Mana w wykonaniu Toma Hollanda. Wszystko to ma być kolejnym krokiem do wielkiej kulminacji w pokracznym “uniwersum” marvelowskich postaci pod skrzydłami Sony, gdzie Peter Parker ma walczyć z Sinister Six.

Co z tego wyjdzie? Mam nadzieję na przyzwoitego akcyjniaka ze sporą dawką humoru, chociaż muszę przyznać, że trochę mnie już męczą te komiksowe komedie, które wszyscy próbują mieć w swoim portfolio po sukcesie Ragnaroku i Deadpoola. Jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, żeby Sony na poważnie rzuciło rękawicę Marvelowi na jego własnym podwórku. DC również złapało wiatr w żagle, na horyzoncie mamy przecież zapowiadającego się bardzo ciekawie nowego Batmana. Na arenie komiksowych ekranizacji szykuje się nam więc bardzo zacięta rywalizacja.

DaeL: Prawdę powiedziawszy nie do końca rozumiem fenomen pierwszego Venoma. Jak dla mnie to był film na poziomie przeciętniaka marvelowskiego, tylko z większą dozą przemocy. A jednak odniósł sukces wręcz zaskakujący. Mam nadzieję jednak, że sequel zapewni nam więcej emocji i pokaże coś nowego.


No Time to Die (Nie czas umierać)

 

Crowley: O nowym Bondzie już kiedyś pisaliśmy, ale premiera tego filmu zdaje się być przesuwana w nieskończoność. Czy nareszcie uda się nam obejrzeć ostatni odcinek przygód agenta 007 w wykonaniu Daniela Craiga? Trailer zapowiada połączenie wątków ze wszystkich wcześniejszych filmów tej serii, co jest sporym novum w bondowskim świecie. Czy tym razem twórcy przeskoczą rekina, tak jak zrobili to w ostatnich odsłonach z Piercem Brosnanem? Czy plan Freddiego Mercurego okaże się tak wydumany, że nawet Christopher Nolan nie zrozumie, o co w nim chodzi (o miłość oczywiście!)? Technicznie zapowiada się niezłe widowisko, ostatnie Bondy były pod tym względem znakomite, ale fabularnie Spectre, czy nawet Skyfall pozostawiały wiele do życzenia, ustępując pola choćby serii Mission Impossible. No i zwiastun zdaje się sugerować przekazanie pałeczki kobiecej wersji 007, co raczej jest mylnym tropem, ale wzbudza sporo komentarzy w tak zwanych internetach.

Daniel Craig nie ukrywał swojej niechęci do powtórnego wcielenia się w rolę 007. Przyjął tę rolę dla pieniędzy. Czy to może się udać? Lubię Bonda w jego wykonaniu, ale kiedy aktor przechodzi obok roli mimochodem, niewiele dobrego z tego wychodzi. Wystarczy wspomnieć na przykład o ostatniej części X-Men. Z samymi bondami mam jeszcze taki problem, że po świetnym, stonowanym Casino Royale seria stanęła w rozkroku. Z jednej strony kontynuuje konsekwentnie mroczną i naturalistyczną stylistykę z tamtego filmu, jednocześnie puszczając oko do fanów Bonda wyciągającego helikopter z kieszeni. Zwiastun Nie czas umierać sugeruje, że pod tym względem niewiele się zmieni i kolejny raz dostaniemy chociażby strzelającego Astona. A ja bym wolał, żeby pograli w karty jak z Le Chiffrem.

DaeL: Pora na kolejną niepopularną opinię! Casino Royale jest wprawdzie jednym z najlepszych Bondów, jakie kiedykolwiek nakręcono, ale jest jednocześnie jedynym dobrym Bondem, w jakim wystąpił Daniel Craig. Skyfall jest za długi i przez to nudny, Spectre i Quantum of Solace koszmarnie chaotyczne i pozbawione sensu. I teraz też jakoś nie czekam z wypiekami na twarzy na trzecią z rzędu (po Skyfall i Spectre) historię o tym jak to Bond jest za stary do tej roboty. Moim zdaniem pora na reboot z nowym aktorem.


The Last Duel (Ostatni pojedynek)

 

Crowley: Ridley Scott, Ben Affleck, Matt Damon i Adam Driver to w sumie 3 Oscary i dodatkowo 10 nominacji do tej nagrody. Tym razem Scott reżyseruje, Affleck z Damonem napisali scenariusz, w którym zagrają wspólnie z Driverem. Ostatnie filmy Ridleya Scotta ciężko określić pasmem sukcesów, ale to reżyser, u którego nigdy nic nie wiadomo. Równie dobrze możemy dostać kolejnego Gladiatora lub Królestwo niebieskie, co Robin Hooda (akurat mi się ten film podobał, pomimo wielu wad) lub Exodus.

Czy historia pojedynku o dobre imię kobiety będzie czymś więcej niż tylko poprawną politycznie agitką? Reżyser mający na koncie jeden z najważniejszych feministycznych filmowych manifestów, czyli Thelmę i Louise ma wszelkie predyspozycje, żeby zrobić z tego znakomity film. Affleck i Damon na pewno celują w powtórkę z Buntownika z wyboru. To bardzo wysokie progi, być może nie do przeskoczenia. Ja dla Ridleya zawsze mam duży kredyt zaufania (który niejednokrotnie już uszczuplił). Obawiam się prostackiej agitki i przeinaczania historycznych faktów, ale z drugiej strony nastawiam się na wizualną i aktorską ucztę. A może to będzie tylko wprawka Scotta przed drugim Gladiatorem?

DaeL: The Last Duel zapowiada się bardzo smakowicie. Historia pojedynku Jacquesa Le Gris z Jeanem de Carrouges jest fascynująca. Ale zgadzam się też, że temat można w bardzo łatwy sposób położyć, przyjmując perspektywę żony Carrougesa. A tymczasem kwestia gwałtu nie została nigdy wyjaśniona.

Spoiler! Pokaż
Dlatego sądzę, że świetnie sprawdziłaby się tu formuła, jaką przyjął Kurosawa w Rashomonie, gdzie każdy ma swoją opowieść, a widz musi sam zdecydować, która wersja jest najbliższa prawdy. Czy Scott poszedł tą drogą, przekonamy się niebawem.


The French Dispatch (Kurier francuski z Liberty, Kansas Evening Sun)

 

Crowley: Wes Anderson – najbliższy komercyjnego sukcesu niezależny reżyser, albo najbardziej niezależny z komercyjnych reżyserów. Człowiek, który stworzył sobie nie tyle niszę, ile swój własny gatunek filmowy i nie zamierza przestać w nim tworzyć. Na pierwszy rzut oka The French Dispatch wygląda jak powtórka z The Grand Budapest Hotel, tylko z jeszcze bardziej obłędną obsadą. Tu nawet na trzecim planie grają gwiazdy największego formatu, bo każdy chce wziąć udział w tym szalonym przedsięwzięciu. Powstaje jednak pytanie: ile razy można zrobić taki sam film i za którym razem oryginalna koncepcja przestaje być oryginalna, a staje się pretensjonalna?

DaeL: Mnie się Wes Anderson nie nudzi. Jego oko do kamery, cudowna kolorystyka jego filmów i ten absurdalny humor po prostu do mnie trafiają. Może gdyby Anderson miał swoich naśladowców, to rzeczywiście narzekalibyśmy na to, że oglądamy n-tą z rzędu wersję The Grand Budapest Hotel. Ale ponieważ reżyser pozostaje unikalny, to czekam na każdy jego film.


Dune (Diuna)

 

Crowley: Premiera roku? Dekady? Czy to się w końcu udało? Recenzje z pokazów festiwalowych są optymistyczne, chociaż… bez przesady. Villeneuve pokazał Blade Runnerem, że potrafi zrobić wielki, monumentalny, obłędnie zrealizowany, wysokobudżetowy film. Niestety widownia pokazała mu przy okazji środkowy palec, więc tym razem wytwórnia nie dała nawet kasy na ekranizację całej książki. Obsada i wizualia będą obłędne. Wierzę też, że fabuła odda wizji Herberta należny hołd. Ale czy to się sprzeda? Albo jeśli się sprzeda, to czy nie kosztem zbytniego spłycenia, uproszczenia? Warner Bros. nie może sobie pozwolić na powtórzenie klapy drugiego Łowcy androidów, więc na pewno reżyser musiał pójść na ustępstwa w kwestii wierności oryginałowi. Pytanie, czy udało się znaleźć złoty środek i równowagę między artystyczną wizją a przystępnością?

Nie ukrywam, że liczę na przeżycie. Że pójdę do kina (chyba, że zamkną) i przeżyję przygodę jak podczas pierwszego seansu Drużyny pierścienia. Czekam na duży, powolny i monumentalny obraz. Czekam na film bez walenia ekspozycją w twarz widza. Czekam na film z dialogami a nie wzniosłymi monologami do kamery. Czekam na coś wielkiego, więc pewnie się zawiodę. Po Blade Runnerze spodziewałem się porażki, więc wyszedłem oczarowany. Tym razem oczekiwania mam niestety ogromne.

DaeL: Od miesiąca regularnie odwiedzam stronę lokalnego IMAX-a, żeby zarezerwować sobie bilet. Diuna to moja ulubiona (obok Dzienników Gwiazdowych) powieść science-fiction. Ale jest to także książka niezwykle trudna do sfilmowania. Zarówno przez styl narracji (Frank Herbert użył narratora wszechwiedzącego, który na bieżąco przytacza myśli poszczególnych postaci), jak i liczbę wątków oraz zniuansowane podejście do bardzo poważnych kwestii religijnych. No i jest to także powieść długa, a film będzie ekranizacją zaledwie pierwszej jej połowy. To wszystko może tę produkcję potencjalnie popsuć. Ale mam wrażenie, że jeśli ktoś byłby w stanie Diunę udźwignąć, to tylko Villneneuve. Dlatego nie mogę się już doczekać seansu.

A co wy sądzicie o nadchodzących produkcjach? Czy według was kino w końcu odbije się od dna? Bo przecież pandemia chociaż zabiła multimilionowe produkcje, miała dać pole do popisu tym mniejszym, którzy nie mogli się przebić do mainstreamu. Czy tak się stało? Czy brak wysokobudżetowych rozpraszaczy skupił naszą uwagę na małych-wielkich filmach? Chyba nie. W każdym razie ja nic takiego nie zauważyłem. Niech w takim razie chociaż wrócą wielkie widowiska.

-->

Kilka komentarzy do "Filmołaz – Reaktywacja"

  • 26 września 2021 at 12:40
    Permalink

    Nie wiem czy Marvele albo nowe Bondy można nazwać “wielkimi widowiskami”. Przynajmniej z mojego punktu widzenia, bo wiadomo że swoich amatorów mają. Pierwsze nigdy mnie nie interesowały, drugie przestały po GoldenEye. Zaś zatrudnienie tego nadętego walijskiego ćwoka położyło dla mnie tę serię nieodwołalnie. Teraz czekam już tylko na akt łaski i dobicie skazańca jakąś kobietą bondem lub czarnym bondem.
    Jakieś anonimowe duperele nie zainteresują mnie tylko dlatego, że mają znanych reżyserów. Zresztą nazwisko Scotta to dziś raczej synonim filmowej klapy nie sukcesu. U mnie przegrał sobie tym, co zrobił z uniwersum Obcego. Na domiar złego nie dokończył swego dzieła zniszczenia, bo miał być trzeci film i nie ma. Jak widzę, zamiast tego kręci nowy “Pojedynek”. Spadaj, dziadek.
    Najciekawiej z tego wszystkiego prezentuje się nowa Diuna. Choć nigdy nie mogłem zebrać się na dość silnej woli, żeby przeczytać książki Herberta, to doceniam jako arcydzieło S-F. Może z filmem pójdzie mi łatwiej. 🙂
    Zaś o kino, jako takie, byłbym na razie spokojny. Przechodziło nie takie kataklizmy. Nie dobiły go nowe media, to nie dobije jakiś tam wirus. Zawsze będą i te wielkie, widowiskowe filmy, i te małe, ambitne. Bo potrzeba jednych i drugich.

    Reply
    • 27 września 2021 at 23:30
      Permalink

      “Widowiska” w sensie filmy wysokobudżetowe, efektowne, stworzone by oglądać je na wielgaśnych ekranach.

      Ze Scottem bywa różnie. Marsjanin był bardzo fajny, za Obcego powinien zostać pożarty przez Xenomorfa. Ale on ma oko i potrafi tworzyć ładne filmy. Jeśli dostanie dobry scenariusz, to może być fajnie. Taki Prometeusz chociaż był momentami bezdennie głupi, to w kinie po prostu wgniatał w fotel. No i w historycznych realiach Ridley też ma doświadczenie. Powiedziałbym, że szanse widzę pół na pół.

      Reply
  • 26 września 2021 at 13:10
    Permalink

    Dodam od siebie, że Venom dwa będzie trwał “zaledwie” półtorej godziny – wg mnie dość ważna informacja.

    A co do Pana Andersona: jest to jeden z niewielu reżyserów (tak jak Edgar Wright) który znakomicie posługuje się komedią wizualną. Dialogi są spoko, ale nawiązywanie do złotej ery kina i przekładanie żartów między innymi Charliego Chaplina na czasy współczesne – to jest naprawdę inny poziom sztuki filmowej.

    Reply
    • 27 września 2021 at 23:32
      Permalink

      Ciekawostka z tym czasem trwania. Ostatnio wszyscy rozwlekają produkcje, wrzucając ochnaście wątków i postaci pobocznych plus cztery zakończenia. Byle tylko zdążyć zareklamować kolejne filmy. Trochę jak zespoły muzyczne, zachłyśnięte pojemnością płyty CD zapomniały, że album powinien trwać około 45 minut. 😉

      Reply
  • 26 września 2021 at 15:18
    Permalink

    Albo mi się wydaje albo zarówno Bond jak i venom otrzymały przesunięcie wsteczne. Bond miał mieć chyba premierę w grudniu a venom w listopadzie ostatecznie oba filmy dość nagle maja premierę tego samego dnia. Czekam na Diunę choć powiem szczerze ani nie jaram się SF ani nie czytałem książek, ale czekam na to jak na coś nowego ożywczego w kinie.

    Reply
    • 27 września 2021 at 23:34
      Permalink

      Tak, obydwa mają mieć premierę jeszcze w październiku. Dobierając tytuły, staram się pisać o filmach, które pojawią się w kinach w ciągu nadchodzącego miesiąca, góra dwóch. Dlatego na razie cicho sza o Matrixie.

      Reply
  • 26 września 2021 at 17:34
    Permalink

    Nie czekam na Diunę, fatalna obsada. Pal licho że Kynes to murzyn, w Dunie Westwood przywódcą Atrydów był murzyn i zażarło. Ale Liet jako kobieta? To nie ma sensu. Imperialny planetolog to zbyt ważna funkcja aby pełniła ją zwykła baba, czyli aby był sens to musi być Bene Gesserit. Ale wtedy całą fabułę trafił by szlag. Fremeni byli wzorowani na Beduinach, choć kobiety mogły u nich pełnić sporą rolę, to jednak absolutnie nie mogły by szefować. Czemu Duncana gra Momoa? Czyżby Villneneuve nie planował ekranizacji następnych części sagi? Bo taki drewniak w roli najważniejszej postaci od 3 książki, to kuriozum. Po co Bautista w roli Rabbana? To postać epizodyczna, Francuz sugeruje że uczyni z niego ważniejszą postać niż w rzeczywistości? Już kiedyś ktoś postanowił zrobić Rabbana ważniejszym. Było to w niesławnej, ostatniej grze z uniwersum, fatalny wybór do naśladowania. Nie obejrzałem tej Diuny, a już wiem że wersji Lyncha nie przebije.

    Reply
    • 26 września 2021 at 18:38
      Permalink

      Cóż, tak moda. Na gorylowatych mięśniaków z WWE itp. 🙂 Bez przynajmniej jednego nie obędzie się dzisiaj żaden film.

      Reply
    • 27 września 2021 at 11:06
      Permalink

      Nie rozumiem skąd taki zachwyt nad Diuną Lyncha. Film jest strasznie chaotyczny i niezwykle śpieszy się z wątkami. Nie zrozumiałem połowy filmu zanim nie poczytałem o czym on właściwie był. Do tego dziś wygląda mocno średnio, a miejscami wręcz słabo.
      Dlatego według mnie już średnio udany film będzie sukcesem, choć potencjał jest ogromny.

      Reply
      • 27 września 2021 at 23:42
        Permalink

        Ja się też od Diuny Lyncha odbiłem. Oglądałem co prawda dość dawno, ale już wtedy wydał mi się bardzo archaiczny i właśnie zupełnie niezrozumiały. Ale ja w ogóle nie jestem fanem Lyncha.

        Reply
    • 27 września 2021 at 23:41
      Permalink

      Villeneuve mówił kiedyś o planach na trylogię. Potem pierwszy film rozrósł się do tego stopnia, że miał być w dwóch częściach. A potem studio dało kasę i zielone światło tylko na pierwszą część pierwszej części. 😀
      Rabban raczej będzie głównym czarnym charakterem tego filmu (poza Baronem oczywiście), bo Feyda-Rauthę trzymają na kontynuację. Skoro nie wiadomo, czy w ogóle ona powstanie, trzeba było scenariusz trochę naciągnąć, żeby film mógł stanowić samodzielną całość. Lepsze to niż kastracja w wersji Lyncha, gdzie cała końcówka była jakąś galopadą i odhaczaniem po łebkach wątków, byle dobić do napisów końcowych.
      Co do kobiet – pożyjemy, zobaczymy. Nie mam z tym żadnego problemu, dopóki będzie zrobione z sensem i spójnie. Pewnie, że lepiej byłoby, gdyby film był wierny powieści, ale nie powinno to ważyć na odbiorze całości.

      Reply
  • 26 września 2021 at 19:38
    Permalink

    Miałam już okazję zobaczyć Diunę (nawet w kinie;) ) Film jest niezły, ale mam po nim pewien niedosyt. Historia jest logiczna, wciągająca, toczy się wartko i wizualnie wygląda bardzo ładnie. Jest jej tylko trochę za mało 😉

    Spoiler! Pokaż

    Moja ocena 7/10

    Reply
  • 26 września 2021 at 20:50
    Permalink

    >jedynym dobrym Bondem, w jakim wystąpił Daniel Craig
    nie rozumiem co w tym takiego niepopularnego – przecież to oczywiste dla każdego kto ma RiGCz. Można by napisać, że Craig to najgorszy Bond w historii, ale ja najpierw zastanowiłbym się czy to w ogóle Bond.

    Reply
    • 26 września 2021 at 21:59
      Permalink

      W casino royal był cholernie cholernie dobry. W QoS totalnie beznadziejny w Skyfall miejscami wybitny miejscami irytujący. W Spectre nijaki. Najgorszy Bond w historii? Nie wiem zależy kto ma jakie pojęcie mi średnio podobał się Brosnan, Moora nie trawiłem. Dalton dla mnie najbardziej pasował ale film z nim był ponoć finansową klapą. Connery? Tu chyba nie trzeba nic mówić. No jeszcze Lazenby, ale co do niego naprawdę nie mam zdania. Craig nie wypada jak dla mnie ani super złe ani super dobrze, ale już najwyższy czas na nowego aktora, oby to był Tom Hardy.

      Reply
  • 26 września 2021 at 22:20
    Permalink

    Nie liczę na “Ostatni pojedynek”. Scott jako twórca starzeje się w złym stylu. Zresztą nie tylko on, podobnie jest np. ze Spielbergiem. Trailer zdaje się sugerować feministyczna agitkę, pewnie całą niejasność i dwuznaczność historii wyparuje. Twórca chce być bardzo na czasie a zazwyczaj z takich napinek nic nie wychodzi.

    Reply
    • 27 września 2021 at 23:50
      Permalink

      Marsjanin był fajny. Ale fakt, obaj panowie, których kiedyś byli bogami kina, ostatnio kompletnie zdziadzieli.
      A Scott oprócz Ostatniego pojedynku, za moment puszcza do kin coś, co mnie ciekawi znacznie bardziej. Dom Gucci z Adamem Driverem i Lady Gagą w rolach głównych plus jeszcze parę innych gwiazdurów i gwiazdorzyc. Na to czekam mocno.

      Reply
  • 26 września 2021 at 22:42
    Permalink

    “Najgorszy Bond w historii?”

    Podpisałbym się pod tym zdaniem. Nie wiem co wy wszyscy widzicie w tym Casino Royale? Owszem, jako jakiś film sensacyjny jest całkiem niezłe. Podobnie zresztą inne filmy z Craigiem i Brosnanem. Ale żaden z nich nie jest Bondem, a to nie są filmy o Bondzie. Ot, jakieś kolejne Mission Impossible i Bourne’y. Nie chcę, żeby Bond był kolejnym Mission Impossible, jakimś akcyjniakiem na poważnie. Bond ma być z przymrużeniem oka, ma wręcz zahaczać o fantastykę, ma mieć nierealnych superzłoczyńców, tryskać czarnym humorem i ma być wrednie seksistowski. Który z tych warunków spełnia Daniel Craig? To kolejny Tom Cruise, tylko mniej przystojny. Ostatnim prawdziwym filmem bondowskim jest dla mnie Zabójczy Widok z Moorem (no, może jeszcze łapie się W obliczu śmierci z Daltonem). Głupawy i nierealistyczny? Owszem. Ale taki właśnie ma być. Bond, który łapie handlarzy narkotyków i terrorystów to nie żaden Bond.

    Reply
    • 28 września 2021 at 00:09
      Permalink

      Oj nie. Wszystkie stare Bondy są straszne. Prawie tak straszne jak książkowe oryginały. Mam sentyment do Goldeneye, bo pamiętam, jak oglądałem go na wypożyczonej kasecie VHS i jak Brosnan jeździł czołgiem po Moskwie, jednocześnie podrywając panią Scorupco. Filmy z Moorem to taki odpowiednik Batmana w wykonaniu Adama Westa, brakuje tylko komiksowych dymków z napisami “boom!”, “paw!”. Te z Connerym słabo kojarzę, ale zestarzały się okrutnie. Jedyny z Lazenbym był chyba najbliższy książkom, co nie jest zaletą. Brosnan na początku był w porządku, a potem stał się parodią samego siebie i miał niewidzialny samochód. A dwóch części z Daltonem chyba nigdy nie obejrzałem. Za to bardzo lubię utwór Living Daylights.
      Casino Royale było pierwszym Bondem, który był po prostu dobrze zrealizowanym filmem sensacyjnym, a nie “dobrym jak na bonda”. Postać w wykonaniu Craiga może i jest antypatyczna, ale przynajmniej nie wzbudza zażenowania. QoS był kretyńską kontynuacją. Skyfall był świetny i rewelacyjnie nakręcony, zanim w końcówce zamienił się w okropne skrzyżowanie Drużyny A z Kevinem. Spectre to groch z kapustą i jakaś hybryda między naturalistycznym, “brudnym” nowym Bondem, a kosmicznymi spiskami rodem ze starych filmów. Tak ja to widzę. Jestem ciekaw, kto będzie nowym 007 i w jakim kierunku pójdzie ta seria, ale interesuję się nią trochę jak Ekstraklapą – lubię czytać o wynikach, ale sportem bym tego nie nazwał. 😉

      Reply
      • 28 września 2021 at 01:13
        Permalink

        No cóż, są dwie szkoły bondowskie. Jedna zachwyca się powagą i naturalizmem nowych bondów, druga uznaje je za pogrzeb serii. Ja należę do tej drugiej. Nie ma szans, żebyśmy się dogadali, bo to co dla ciebie jest cnotą dla mnie jest ciężkim grzechem. Na szczęście obaj możemy w tej serii znaleźć coś dla siebie. 🙂

        Reply
  • 27 września 2021 at 09:07
    Permalink

    Pozdrowienia z Rosji, Tylko dla Twoich oczu, Żyj i pozwól umrzeć, Licencja na Zabijanie, W obliczu śmierci – sporo tych “akcyjniaków na poważnie” w Bondzie 😉

    Reply
    • 27 września 2021 at 14:00
      Permalink

      “Pozdrowienia z Rosji” to bondowski klasyk. Tajemnicza organizacja i geniusz zła. 🙂 “Żyj i pozwól umrzeć” także. Ponadto ma elementy fantastyczne (moc Solitaire), humorystyczne oraz egzotyczne kulturowo (voodoo, blaxploitation itp.). Gdybyś się lepiej wczytał w mój post, zauważyłbyś, że nie traktuję “Licencji na zabijanie” i “W obliczu śmierci” jako bondowskich klasyków. To już zdecydowanie gorsze czasy. Typowe filmy sensacyjne. Przyznaję się, że fabuły “Tylko dla Twoich oczu” nie pamiętam. Oglądałem na pewno, ale chyba dawno i niezbyt często.

      Reply
  • 27 września 2021 at 09:08
    Permalink

    W październiku celuję z wyżej wymienionych w Venoma, Bonda i Diunę, a do tego kalendarz uzupełnia mi Last Night in Soho. Zapowiada się super klimatyczny film z bardzo dobrą obsadą <3

    Reply
    • 28 września 2021 at 00:10
      Permalink

      Byłem pewien, że Last Night in Soho to listopad. Będzie trzeba przyspieszyć kolejnego Filmołaza, żeby zdążyć wspomnieć o tym filmie. Ja jestem mocno napalony, bo Wrighta uwielbiam.

      Reply
  • 27 września 2021 at 15:51
    Permalink

    O Diunie już czytałem, że średnia. Ale mnie się pewnie spodoba, o ile Villeneuve nie przesadzić z (powolnym) tempem. Ja rozumiem, że to epopeja, ale jednak powtórka z b42049 lub arrival się tutaj ni sprawdzi.

    Nowego Bonda nie lubię już za samą piosenkę. A powinno być odwrotnie, ale sorry Billy Eilish… :/ Craiga uważam za najgorszego agenta, mimo że Casini Rogale to chyba najlepszy film z całej serii. Taki paradoks.

    Piece Brosnan był zajebisty 🙂 i jego filmy też 🙂

    Reply
  • 27 września 2021 at 23:39
    Permalink

    No, w tą jesień jest co oglądać! Już od lat(a nie wiem czy kiedykolwiek od lat szczeniackich, na których do kina nie chodziłem z powodów finansowych) nie było tylu filmów w jednym okresie, na które chciałbym pójść!

    Pójdę na Bonda, może nawet na maraton, czemu nie, nigdy w kinie Bondów nie oglądałem(chociaż szkoda, ze nie będzie w nim Casino Royale, nie zastanawiałbym się ani chwili, choćby tylko obejrzeć Mikkelsena). Diuny, jako fan Diuny, nie mogę przegapić, lecz mam pewne obawy. Villeneuve to świetny reżyser, lecz nie bez przyczyny jego filmy zwykle nie są kasowymi sukcesami. Choć Blade Runner 2049 mi się podobał, zauważyłem to, co czasami idzie zauważyć np. Vince Gilligana a wcześniej u Lukasa, czyli brakuje mu kogoś, kto czasami by powiedział “na dziś dość pisania”. Diuna to trudna powieść do zekranizowania, choć zarys fabularny ma pozornie dość banalny. Nie wiem, czy tutaj nie lepszy byłby format miniserialu na 6-8 odcinków. Mam duże oczekiwania co do tego widowiska, więc największa szansa, że się rozczaruje, coś jak z Hobbitem PJ.

    Ciekawi mnie “Ostatni pojedynek”, lubię fabularyzowane filmy “historyczne”, lecz Ridley Scott już od dawna nie jest tym kimś, kim był kiedyś. Zobaczymy co będzie, bo co jak co, ale jednym z nielicznych pozytywów nowych Gwiezdych Wojen było ukazanie się szerokiej publiczności Adama Drivera… choć ten i tak by się wybił, więc w sumie to nie ma za co chwalić tych szmir.

    Dzięki za zwrócenie uwagi na “The French Dispatch”! przyznam, że styl jest wyjątkowy, nie oglądałem filmów Wesa Andersona wcześniej, mam ochotę na to pójść do kina.

    Jest jednak pewien tytuł, którego tutaj zabrakło, który MUSOWO będę musiał obejrzeć – oby w kinie. The Many Sainst of Newark. Jako fan “The Sopranos”, który serial obejrzał bardzo dawno temu, nie mogę przejść nad filmem obojętnie. Chase to jest geniusz jeśli chodzi o kino gangsterskie i ogólnie klimat Nowego Yorku / Jew Jersey. Jestem bardzo ciekawy, czy będzie w stanie w krótkiej formule zrobić dobry film. Jestem ciekawy młodego Gandolfiniego, mam nadzieję, że nie jest w obsadzie tylko dlatego, że jest synem swojego genialnego ojca. Trailer wygląda obiecująco. Gorzej od “Irlandczyka” na pewno nie będzie.

    PS. Gdzie Sithfrog? kogo jak kogo, ale filmołaz bez niego nie jest tym samym.

    Reply
    • 28 września 2021 at 00:20
      Permalink

      Był kiedyś miniserial pod tytułem Diuna. Pamiętam, że mi się podobał, ale to było dawno temu. Pewnie dziś wygląda strasznie biednie, bo już wtedy straszył namalowanymi tłami i paskudnymi efektami, ale poruszał większość wątków z książki.

      O The Many Sainst of Newark nigdy nie słyszałem, ale dobrego kina gangsterskiego nigdy za wiele.

      A SithFrog nadrabia zaległości, których sobie narobił pisząc po trzy recenzje tygodniowo. Dostał zakaz wstępu do kina i w ogóle oglądania czegokolwiek. 😉 A tak serio, to ostatnio wszystkim zwaliło się na głowę tyle różnych rzeczy, że nie wiadomo, w co ręce włożyć i po prostu brakuje już czasu i siły, żeby pisać.

      Reply
  • 28 września 2021 at 17:48
    Permalink

    Najbardziej czekam na nowego Bonda, Diuna mnie też ciekawi, a Ostatni pojedynek brzmi interesująco. Co do Bonda, to ja uwielbiam Daniela Craiga w tej roli, według mnie to jest najlepszy Bond, to jest Bond moich czasów, i bardzo żałuje że to ostatni Bond z jego udziałem. Casino Royale uwielbiam i uważam że to najlepszy film z Bondem. Skyfall jest bardzo dobre, Quantum of Solace dobre, ale bardzo krótkie, no i Spectre, no on jest zdecydowanie najsłabszy z tych filmów. Liczę że nowy Bond klimatem będzie najbardziej przypominał Casino Royale.

    Reply
  • 28 września 2021 at 22:35
    Permalink

    Czy jest może planowany tekst o “Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”? Byłem na nim w sobotę i oprócz trochę słabszej końcówki bardzo mi się podobał.

    Reply
  • 29 września 2021 at 22:05
    Permalink

    Właśnie sprawdziłem i nowy Bond trwa 2:43h. Bogłupieli? To ma być jakiś Czas apokalipsy?

    Reply
    • 30 września 2021 at 12:01
      Permalink

      Wiesz, siedzieć 5 minut na gorącym piecu a 4 godziny spędzić z zafascynowana Twoja osoba młoda studentka to… sam rozumiesz

      O ile film jest dobry nie odczujesz.
      Z książkami podobnie. Pamiętam jak lalkę wcisgnalem w dwa dni żywiąc się tylko kanapkami, tak mnie wciągnęło, a z kolei książki ( znacznie cieńsza ) Gombrowicza tej o rolach społecznych, pojedynku na gęby myślałem ze nigdy nie skończę

      Amadeusz Formana -> czasem w trakcje pracy włączę pierwsza scene i nie wiem kiedy już oglądam Jak cesarz gra powitanie Mozartowi

      Z kolei kiedyś zaproszono mnie na oglądanie filmu, które jak przypusZczalem miało być przykrywka, wstępem do wstrętnych lubieżności w akademiku i wiedząc ze w takich sytuacjach lepiiej nie być raptusem, lepiej poczekać aż ta druga, piękniejsza osoba wynagrodzi delikatna opieszałość oglądałem serial o takiej młodej pani doktor -> Grey anatemy ?? Coś takiego, do dzisiaj pamietam, ze oglądam i oglądam i oglądam i nagle -> intro, czy czołówka jak zwał tak zwał. Całe szczęście ze dziewczyna która to puściła już wcześniej widziała ten odcinek:)

      Osobiście lubię gdy autorzy nie boja się stworzyć czegoś nie mieszczącego się w standardach. zgaduje ze mieli spora dyskusje na teamt długości filmu i wcale nie było łatwo przekonać kogo trzeba do tak długiego filmu. Czy słusznie ? To już temat na oddzielna dyskusje, ale oglądając netflixowe produkcje czy czytając popularne, podpowiadane przez wydawnictwa książki mam wrażenie wszechobecnego kopiuj – wklej.

      Reply
  • 2 października 2021 at 08:17
    Permalink

    Cóż, świeżo po maratonie Bonda, No Time to Die to odcinanie kuponów i kontynuacja przede wszystkim Spectre. Jak ktoś się odbił od tego ostatniego, to nie ma po co iść do kina. Z Bondów z Craigiem nie oglądałem jedynie Quantum of Solace, więc gdybym miał wybierać najgorszą część to wybrałbym właśnie No Time to Die, fabuła jeszcze gorsza a na dodatek w przeciwieństwie do Spectre część aktorów po prostu źle swoje rolę zagrała, mam tu na myśli Maleka i Seydoux. Chyba naprawdę jedynie dobrze bawiłem się oglądając ponownie Skyfall.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków