
ARTYKUŁ ZAWIERA SPOJLERY Z DOTYCHCZASOWYCH KSIĄŻEK Z CYKLU OPOWIEŚCI Z MEEKHAŃSKIEGO POGRANICZA AUTORSTWA ROBERTA M. WEGNERA!
Już za chwilę będzie miał premierę 6. tom „Opowieści z Meekhańskiego pogranicza”, czyli co by nie mówić – jedna z najważniejszych serii fantasy w Polsce, obsypana najważniejszymi nagrodami fandomu, mająca całą rzeszę fanów (w tym mnie). „Dusza pokryta bliznami” być może udzieli nam odpowiedzi na sporo pytań dotyczących wykreowanego przez Wegnera świata, zapewne dołoży kolejnych. Zobaczymy. W tym artykule spróbuję pobawić się w mini-detektywa i przedstawić swoją teorię na temat jednego z członków Górskiej Straży.
Co wiemy o Velergorfie?
Varhenn Velergorf to dziesiętnik w jednej z kompanii Górskiej Straży, jednostki pilnującej porządku na północnej granicy Imperium Meekhańskiego. Służy pod oficerem Kennethem-lyw-Darawytem, któremu służy nieocenioną pomocą. Jest spoiwem grupy, mentorem, choć nie lubi wybijać się na pierwszy plan. Mimo swojego doświadczenia i ewidentnej charyzmy pozostaje w cieniu swojego dowódcy. Czyżby dlatego, że ma coś do ukrycia? Ciekawą sprawą jest to, jak często autor podkreśla pewną cechę charakterystyczną Velergorfa. Pierwsze zdanie opisujące dziesiętnika każe nam zwrócić uwagę na jego tatuaże:
„Wytatuowana twarz podoficera uśmiechnęła się.”
Honor górali – Północ-Południe – str. 10
By później w dłuższym opisie znów pojawiła się ta sama kwestia:
„Varhenn Velergorf, siwowłosy i wąsaty, w krótkiej kolczudze, skórzanych portkach i kosmatej baranicy narzuconej na grzbiet, wyglądał jak zbir. Na policzkach, czole i grzbietach dłoni miał niebieskie, siwe i czarne plemienne tatuaże. Przypominający katowskie narzędzie topór, z długą na dziesięć cali brodą, trzymał przerzucony niedbale przez ramię. Żeleźce ciągle lepiło się od krwi.”
Honor górali – Północ-Południe – str. 11
„Hrabia przyjrzał się żołnierzom. Każdy nosił inny pancerz i inną broń, wielu wytatuowało sobie na skórze różne dziwne znaki, choć wszystkich bił na głowę wysoki, siwy dziesiętnik, który wyglądał jakby urodził się z czarno-niebieską karnacją. Jego topór musiał śnić się po nocach każdemu bandycie w promieniu wielu mil.”
Szkarłat na płaszczu – Północ-Południe – str. 156
Poza potężnym wzrostem, brodą i toporem, Velergorfa wyróżniają właśnie tatuaże, o których autor nie daje nam zapomnieć. Wspomina o nich wielokrotnie. Teoretycznie wyjaśnieniem jest to, że wszyscy w Bergen w ten sposób kultywują swoją tradycję i oddają cześć Nieśmiertelnym. Jednak na kartach „Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza” nie spotkamy chyba drugiej osoby, która nosiłaby te tatuaże bez powodu. Wręcz przeciwnie, są one częścią większej historii. Historii awenderi.
Tatuaże awenderi
Pierwszy raz słowo awenderi wymawia właśnie Varhenn Velergorf. Podczas uczty w królestwie oddającym cześć Setrenowi Bykowi. To on opowiada zebranym legendę o tym, jak jeden z Nieśmiertelnych zechciał zejść między ludzi, objął po kolei trzy zwierzęta – wilka, niedźwiedzia i byka, a potem wstąpił w pierwszego człowieka. Opowieść trwa kilka stron, jest pełna szczegółów, a wszyscy słuchają dziesiętnika z zaciekawieniem. I choć znów tłumaczeniem jest to, że Bergeńczycy po prostu znają te legendy i je sobie przekazują, to jednak tylko Velergorf dzieli się swoją wiedzą o awenderich.
A kim są owi awenderi? To naczynia boskiej egzystencji. I choć sam system jest mocno skomplikowany, niejasny i niespójny, to jest pewna osoba, która rzuca sporo światła na proces ich tworzenia i tego, kim są w rzeczywistości. Dzięki Altsinowi poznajemy jednego z przedstawicieli owej „rasy” – Aman’reh, który będzie później znany jako Bitewna Pięść Reagwyra. W swoich wizjach przedstawia chociażby proces tatuowania, najpierw swojego brata bliźniaka:
„Twarz i ramiona pierworodnego pokrywają świeże tatuaże. Zawiłe wzory suną wokół oczu, przez policzki i usta. Spływają wzdłuż ramion. Skóra wokół rysunków wygląda jak poparzona. Nie wszystkie barwniki wchłaniają się jednakowo dobrze. Te, które miały być błękitne, przybrały odcień zgniłego mięsa. Trzeba mieć nadzieję, że gdy opuchlizna zejdzie, kolory będą takie, jak trzeba. Wie, że brat poddaje się tym torturom od miesiąca. Starszy ozdobił mu już plecy, pierś, brzuch i nogi. Twarz zostawia się zawsze na koniec.”
Rzeka wspomnień – Wschód-Zachód – str. 625
A potem swój:
„Boli. Piecze. Rwie. Parzy. Zna już wszystkie odcienie cierpienia, jakie można zadać ciału. Niektóre barwniki są trujące, mają zabić nerwy, pozbawić czucia skórę, uczynić z niej martwy pancerz odporny na ból. Niektórzy z poddanych Naznaczeniu nie przeżywają tatuowania, inni popadają w obłęd, jeszcze inni tracą kończyny, gdy wdaje się zakażenie. On znosi ozdabianie ciała równie dobrze jak brat. Nawet nie krzyczy zbyt często. Z bólu nie mógłby zasnąć bez wywarów z ziół, które otępiają zmysły i gaszą umysł. Potrzebuje ich.”
Rzeka wspomnień – Wschód-Zachód – str. 664
Jednak to przeszłość, era legend, wielkich wojen, kiedy bogowie rzeczywiście uczestniczyli w wydarzeniach świata. Bardzo odległe czasy, o których niewielu pamięta. Lecz nawet po tak długim czasie słowo awenderi nie umarło, czego najlepszym przykładem jest Hrabia Bendoret Terleach, który w podziemiach miasta Ponkee-Laa spotyka Małą Kanę:
„Awenderi – w głosie mężczyzny usłyszeli nabożny lęk.
Miała go. Z ciałem i duszą miała go.
– Ale coś się wydarzyło. Coś poszło nie tak, jak miało. Opowiem ci co. I zdradzę, co masz zrobić, by wypełnić wolę Reagwyra.”
Pamięć wszystkich słów – str. 463
„Hrabia szarpnął niecierpliwym ruchem koszulę, aż trzasnął materiał, a kilka guzików prysnęło w kąt. Jeden ruch i wszystkie tajemnice i plany ujawniają się z całkowitą bezwzględnością. Słowa są zbędne. Ciało hrabiego pokrywają tatuaże. Znane Altsinowi ze wspomnień tego drugiego, tego, który w nim mieszka i był kiedyś awenderi Bitewnej Pięści Reagwyra. Rysunki są niemal identyczne, tu i tam widzi niewielkie różnice, bo – to znów pamięć tego drugiego – dostosowywano je do indywidualnych cech każdego awenderi. Ale ogólny wzór się zgadza. Te tatuaże powinny zapobiec zmieszaniu się duszy człowieka z kawałkiem duszy boga.”
Pamięć wszystkich słów – str. 601
Kwestia tatuaży jest więc nierozerwalnie związana z kwestią awenderi. Choć póki co wiemy, że ta korelacja występuje w kontekście naczyń Pana Bitew, ale niekoniecznie u innych Nieśmiertelnych. W wizjach Bitewna Pięść spotyka wysłanniczkę nieznanej nam jeszcze bogini i na jej ciele nie ma tatuaży, a przecież jej ciało sługa Reagwyra ogląda w pełnej okazałości:
„Przed nim otwiera się portal, rozświetlający poły namiotu szkarłatną poświatą. Wychodzi z niego kobieta, Młoda, ładna. Naga. Patrzy na nią oczyma swoimi i boga jednocześnie. Widzi dziewczynę i noszoną przez nią Obecność. I obie patrzą na niego. Na nich.
Ma miły, niski głos. I ciało wojowniczki, szczupłe, pięknie umięśnione, naznaczone bliznami.”
Rzeka wspomnień – Wschód-Zachód – str. 611
Blizny, ale żadnego wspomnienia tatuaży. Tak samo jest w przypadku Samiy’ego – królewskiego kornaka, który tak naprawdę jest cząstką Agara od Płomieni. On także nie ma tatuaży, a jest naczyniem swojego boga, choć tutaj akurat sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Bo Samiy nie wydaje się być awenderim, a odpryskiem samego Agara, jego częścią. Tak jak wspomniałem, kwestia tatuaży nie jest jednoznaczna. Mają je awenderi Gallega, ma także pewien awenderi Setrena Byka:
„Wyhamował niemal w miejscu, widząc kilkunastu ludzi, którzy wyszli zza wielkiej jak dom, lodowej bryły pod przewodnictwem masywnie zbudowanego, czarnowłosego mężczyzny w średnim wieku.”
„– Chwała zwycięzcom.
Mówiąc to, nie odrywał wzroku od broni, trzymanej przez czarnowłosego. Potężny topór o dwóch ostrzach w oczach większości śmiertelników wyglądał jak zwykła broń.”„Włosy miał niemal tak czarne jak szamani Ag’heeri, lecz skórę białą niczym śnieg. Ozdobił ją tatuażami, które więziły moc boga w ciele śmiertelnika, lecz i to ledwie wystarczało, by pomóc ją okiełznać. Setren był potężny, a jego awenderi uchodzili za najgroźniejszych na świecie.”
Krew naszych ojców – Północ-południe – str. 241-242
Ten opis odrobinę przypomina Varhenna Velegorfa, ale to może być przypadek. Jednak jest jeszcze kilka małych poszlak, które mogą wskazywać, że dziesiętnik jest ukrytym awenderi.
„Węzeł” oszustwa i brak strachu
Pierwszym poważnym wyzwaniem szóstej kompanii Górskiej Straży jest spotkanie z Rzeźnikiem Borehedem, potężnym szamanem aherów, który budzi strach w ludziach stających z nim twarzą w twarz. Jednak Velegorf zdaje się go nie bać. Mała rzecz, ale mówiąca co nieco o charakterze mężczyzny.
„To niebezpieczne – Velegorf spoważniał. – Pan pozwoli mi pójść.”
Honor górali – Północ-południe – str. 38
To samo dzieje się, kiedy kompania ląduje w Mroku:
„Kenneth spojrzał w twarz dziesiętnika. Ukryte w tatuażach oczy były spokojne i czujne. Bez śladu strachu, czy choćby niepokoju. Velergorf, sukinsynu, jesteś skałą pod moimi stopami.”
Niebo ze stali – str. 371
Jest też kwestia tego, że w jakiś sposób szósta kompania nie tylko dokonuje wielkich czynów, ale jest zdecydowanie najbardziej zdyscyplinowanym oddziałem Górskiej Straży. Varhenn udziela swojemu przełożonemu zawsze dobrych rad, wie, czego potrzeba żołnierzom, i wie, jak nagiąć ich do woli oficera. W wizjach zsyłanych przez Bitewną Pięść istnieje pojęcie „Węzła”. Awenderi działa na swoich ludzi, wymusza na nich pewne zachowania:
„Roztoczył nad nimi swojego ducha. Czuje każdego wojownika z osobna i czuje ich jako jedność, oddział. Są jego dziećmi, zaprzysiężeni i związani, i nie ma takiej siły, która złamałaby ich wierność.”
Objęcia miasta – Wschód-Zachód – str. 528
Być może Velegorf używa tylko swojego wojskowego doświadczenia, jednak możliwe, że stosuje „Węzeł”, dzięki któremu szósta kompania tak często pakuje się w sam środek ogromnego zamieszania, nie zważając na potencjalne niebezpieczeństwo. Mało tego, z większości tego typu kabał wychodzi praktycznie bez większego szwanku.
Jest jeszcze kwestia opowieści Varhenna, który w kilku miejscach sam podważa ich całkowitą wiarygodność:
„Większym, tylko moje wspomnienia, jak zwykle przekłamują prawdę.”
Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami – Północ-południe – str. 85
„Ha, wtedy byłem młody – dziesiętnik uśmiechnął się złośliwie – i nie nauczyłem się jeszcze okłamywać oficerów.”
Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami – Północ-południe – str. 149
A mimo to wszyscy słuchają ich zahipnotyzowani. Nadto dziwnym trafem członkowie Górskiej Straży podróżujący od miasteczka do miasteczka, znający okolicę, rozmawiający z miejscowymi, nie spotkali poza Velegorfem innego uczestnika tak ważnych dla Imperium wydarzeń, jak kluczowa bitwa z koczownikami?
„Jemu najbardziej się śpieszy, a mówi, że tę opowieść słyszał już sto razy.
– Ty też, Wilk.
– Tak, ale nie od kogoś, kto stał przy Czarnym Kapitanie i na własne oczy widział pułkownika lav-Glasderna.”
Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami – Północ-południe – str. 92
Weteran uczestniczył też w innej wielkiej bitwie.
„A przy Wielkiej Bramie też byłeś?
– Tak, panie poruczniku. Ale to inna historia.”
Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami – Północ-południe – str. 149
I mimo to, mimo brania udziału w największych zwycięstwach Imperium, Varhenn jest ledwie dziesiętnikiem w kompanii górskiej Straży. Mało tego – awansować zaczął dopiero po dołączeniu do Kennetha-lyw-Darawyta, tak jakby wybrał sobie tego płomiennowłosego mężczyznę i chciał zza jego pleców brać udział w wydarzeniach, które miały się rozegrać.
Być może jest tego niewiele, ale uważam, że Varhenn Velegorf jest awenderi. Być może Setrena Byka, który wciąż pozostaje wielką zagadką świata Meekhanu, a być może kogoś jeszcze innego, wszak panteon Nieśmiertelnych znamy tylko pobieżnie. Jestem ciekaw, jakie jest Wasze zdanie na ten temat.





Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:
Regulamin zamieszczania komentarzy
Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:
[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]