Filmy

Filmołaz #17

Przyszła jesień, zbliża się sezon oscarowy oraz świąteczna gorączka serialowa. Wysypało różnych zwiastunów i ciężko nadążyć za wszystkimi nowościami. Filmołaz #17 jest wyjątkowo obszerny, a do tego jak zawsze pełen ciekawych rzeczy. Zapraszamy do krainy trailerów.

kr4wi3c: Czy nowy Predator zdoła przełamać złą passę jaką mają filmy z tego uniwersum, czy może raczej, pisząc kolokwialnie, okaże się zdecydowanie mniej gówniany niż większość filmów z tej serii? Może w końcu autorzy postawią na dobry solidny, logiczny scenariusz, za którym nie będzie stało AI i wespną się na wyżyny swoich możliwości oferując świetne action-adventure? Nie wydaje mi się. Obstawiam bezpieczne podążanie ścieżką wytyczoną przez „Prey„. Zapewne będzie ładnie i widowiskowo, ale scenariuszowo mizernie. Ehh, chciałbym się mylić…

Crowley: Już pierwsza zajawka mi się nie podobała, a pełny zwiastun nie zatarł złego wrażenia. Predatorowe Igrzyska śmierci? „Predator” dla dzisiejszych nastolatków? Mnie to wygląda na kompletnie przestrzelony target i recepta na finansową porażkę. Zresztą w Disneyu po staremu – „Prey” i „Obcy: Romulus” udały się całkiem znośnie, więc studio wlazło razem z drzwiami i rozepchało się na scenie. „Badlands” będzie dla dzieci, a kontynuacja „Romulusa” straciła reżysera, bo nie chciał grać zgodnie z excelowymi tabelkami. Oni się nigdy nie nauczą.

kuba: To co zrobili z tą franczyzą to jest jakaś tragedia. Predator to był zły skurczybyk, który przybył na Ziemię zabijać ludzi i dostać ostatecznie wpieprz od Arnolda. Dlaczego mamy poznawać ich planetę i jeszcze któremuś z nich kibicować? Czy na tym świecie nie można już nic zostawić tak, jak było w pierwotnym zamyśle? Przedstawianie złoczyńców jako protagonistów to praktyka, która rozpycha się coraz mocniej. Niedawno było Sony ze swoim bieda-uniwersum: Venom, Kraven, Morbius. Umniejszanie wielkości Predatora i sprowadzanie go do czegoś innego niż brutalny morderca z dżungli, to coś na co ciężko się zgodzić. Odpuściłem już dawno śledzenie uniwersum Obcego, nie śledząc Predatora mam wrażenie, że niewiele stracę.

Alexandretta: Papka dla mas, tak to widzę. Będzie widowiskowo, ale niezbyt ambitnie, żeby się widz nie musiał wysilać na seansie. Ludzie wyjdą z kina i następnego dnia zapomną, że taki film w ogóle widzieli. A może o to właśnie chodzi? Żeby szybko zapomnieli i przez pomyłkę poszli drugi raz? Wtedy by się dolary w excelu ładnie zgadzały… (nagłówki gazet wkrótce: Szok! Wytwórnie jej nienawidzą! Odkryła pilnie strzeżony sekret nowych produkcji!)

SithFrog: Zgadzam się w 100% z kubą. Predator w pierwotnym założeniu to idealny morderca i myśliwy. Niewidzialny, szybki i… niewidoczny przez większość seansu. Boimy się nieznanego, którego nie sposób zobaczyć, a co dopiero zabić. Tu nagle dostaniemy przygody Predatora i androida w nieprzyjaznym środowisku. No ludzie kochani… Szanse powodzenia oceniam podobnie jak szanse polskiej reprezentacji w piłkę na wygranie MŚ. A do tego jeszcze ta paleta kolorów jak z bajek Disneya… No i logo Weyland-Yutani Corporation, czyli to wspólne uniwersum z alienami, zupełnie jak „AvP” i „AvP 2”. Potrzeba pisać więcej? Zarżnięto już Terminatora, Aliena, Predatora, kto następny?

Crowley: Miles Teller postanowił rzucić wyzwanie Pedro Pascalowi. Kiedy tamten wygląda z lodówki, ten pojawia się w pralce i tosterze. A film wygląda na takie tam romansidło z twistem, które można obejrzeć bez bólu i na luzie. Dobrze, że zwiastun opowiada całą fabułę, więc nawet jak przegapię, to i tak będę wiedział, co zaszło.

kuba: Nic nie poradzę, że lubię takie filmy, ta produkcja znalazła się w Filmołazie, dzięki mnie (nie musicie dziękować). Jest fajna obsada, fajny temat, nad którym można trochę podumać. Pewnie w sieci zbierze cięgi, a ja będę tym, który powie, że dla takich filmów warto ruszyć do kina, za co mi się oberwie. Trailer naprawdę mnie przekonał. Spodziewam się co najmniej kilku fajnych dialogów i kilku momentów do wzruszeń. A Teller to gdzie był ostatnio poza Wąwozem?

SithFrog: (deja vu alert) Zgadzam się w 100% z kubą. Teller nie bywa na ekranie za często, obsada ciekawa, a pomysł na fabułę i patronat A24 zapowiada może i romansidło, ale z dylematem i potencjałem na interesujące refleksje. Dość powiedzieć, że po obejrzeniu zwiastuna mam ochotę na seans.

Crowley: Oczywiście, że Teller nie bywa zbyt często, bo pomyliłem go z Glenem Powellem. Z kolei A24 faktycznie wyrosło na mocnego gracza na rynku. Inwestują umiarkowane budżety w oryginalne produkcje na przyzwoitym poziomie i… ludzie chodzą na to do kina. W niektórych wielkich wytwóniach muszą przecierać oczy ze zdumienia.

kr4wi3c: Pierwszy sezon miał swoje mankamenty, głupoty i obowiązkowe, nikomu niepotrzebne wątki wrzucone na siłę. To mu jednak zupełnie nie przeszkadzało stać się najlepszym fabularnym „Falloutem”, jaki otrzymaliśmy (oprócz „Silos” oczywiście). Drugi sezon raczej nie będzie wymyślał koła na nowo. Formuła się sprawdziła, więc pewnie dostaniemy po prostu więcej tego samego. Tym razem akcja serialu przenosi się do Las New Vegas, więc mam nadzieję, że zobaczę znane miejscówki, frakcje oraz starych znajomych. Dajcie mi tu więcej easter eggów i nawiązań do gier.

Crowley: Liczę na to, że twórcy dostali chociaż trochę wolności i nie będzie to jedynie odhaczanie nawiązań, ale prawdziwa, pełnokrwista i soczysta fabuła w falloutowym świecie. I że Vegas będzie wyglądało odjazdowo, a Maximusa będzie mniej niż za pierwszym razem (ta, jasne). W każdym razie zwiastun wygląda bardzo obiecująco, a grudzień zapowiada się serialowo. Najpierw „Fallout”, a zaraz potem „Stranger Things„.

kuba: To ten moment, w którym po raz kolejny piszę, że nigdy nie grałem w Fallouta, oraz że kupiłem pierwszy sezon w całości. Był odjazdowy, świeży. To było dla branży post-apo tym, czym „The Boys” dla świata super-bohaterów. Humor, muzyka, gra aktorska (gdyby nie Maximus – perfekcyjna). Zwiastun drugiego sezonu pokazuje, że poziom raczej nie spadnie. Ciągle narzekamy na jakość produkcji w dzisiejszych czasach, tymczasem nawet w tym roku trafiały się miesiące, kiedy praktycznie codziennie można było obejrzeć coś wartościowego. Streamingi naprawdę rywalizują na ofertę serialową (poza Netflixem, który ma tylu subskrybentów, że ma wywalone i może na przykład wydawać sobie po 350 milionów na film warty milionów trzydzieści).

Alexandretta: Pierwszy sezon był bardzo dobry, mimo że Fallout to nie do końca moje klimaty. Na drugi czekam i z chęcią obejrzę, mając nadzieję na po prostu więcej tego samego (i najlepiej jeszcze mniej Maximusa).

SithFrog: Nie będę powtarzał po kolegach i koleżance powyżej, więc krótko: pierwszy sezon serialu miał sporo wad, ale na pewno jest jedną z najlepszych eGRAnizacji w historii branży. Na kolejne przygody Lucy i Ghoula czekam wiec z wypiekami na twarzy, na przygody Maximusa nie czekam w ogóle.

Anemone (premiera: 3 października 2025)

Crowley: Zakładam, że Daniel Day-Lewis nie wracałby do aktorstwa, żeby wystąpić w byle czym (aczkolwiek reżyseruje jego syn, więc kto wie?). Zakładam też, że Sean Bean zginie. I w zasadzie niewiele więcej wiadomo. Może być intrygujące, a może być pretensjonalne i nudne. Na pewno będzie dobrze zagrane.

kuba: Bardzo czekam na ten film. Powrót Daniela Day-Lewisa to jest wydarzenie bez precedensu. Czy chłop będzie jak Michael Jordan – wróci sobie z emeryturki i pokaże, że to wciąż jego królestwo? Chyba bym tego chciał. Zobaczyć, jak ten wybitny aktor odbiera czwartego Oscara… A gdyby jeszcze jego syn odebrał za reżyserię? Wspaniała historia, ale czy się ziści? O filmie wiemy zaskakująco mało, trailer nie zdradza praktycznie nic. Crowley uprzedził mnie z tekstem o Seanie Beanie (nikczemnik), jeśli w tym filmie Brytyjczyk nie zaliczy zgonu, będę srogo rozczarowany. Dobra, najwyżej źle się to zestarzeje, ten film to będzie kinowa uczta, nie mogłem wyobrazić sobie lepszego prezentu na dzień moich urodzin.

SithFrog: Day-Lewis nie gra w byle czym. Grywał mało, ale niemal każda pozycja była wybitna albo bardzo dobra. Jestem dziwnie spokojny o tę najnowszą. Jest tajemnica, jest trudna przeszłość, jest metafizyka. Podoba mi się klimat i deszczowa Irlandia. Martwi mnie trochę reżyser i scenarzysta, dla którego to debiut w obu rolach, ale jak się jest synem Day-Lewisa, to można ryzykować. Pozostaje tylko pytanie: na czyim grobie zakwitnie tytułowy zawilec?

kr4wi3c:Sisu” obejrzałem dzięki namowie redaktora Kuby, który twierdził, że warto. Dla mnie zupełny przeciętniak, którego nazywanie fińskim „Johnem Wickiem” jest sporym nadużyciem. Niemniej jednak miał swoje momenty. Oczywiście film jest zrealizowany w typowej dla akcyjniaków konwencji – samotny bohater przeciwko wszystkim, w tym przypadku przeciwko plutonowi żołnierzy, z którego to starcia wychodzi zwycięsko, chociaż w teorii nie powinien mieć żadnych szans i zostać rozsmarowanym po szutrze przez czołg przy najbliższej możliwej okazji. Druga część zapowiada się jeszcze bardziej surrealistycznie i z tego co widać po trailerze, obfitować będzie w jeszcze głupsze sposoby eksterminacji żołnierzy, tylko tym razem radzieckich. To jest ten rodzaj filmu, który z braku ciekawszych pomysłów można obejrzeć, szczególnie na VOD, bo w kinie to już niekoniecznie.

Crowley: Rzadko udają się kontynuacje takich nieoczekiwanych głupich hitów. Wspomnę choćby właśnie o „Johnie Wicku 2/3/4” i niedawnym „Nobody 2”. W drugiej części trzeba przebić sufit i jakiś cudem uniknąć odgrzewania kotleta. O dziwo „Sisu 2” według mnie wygląda wystarczająco wariacko i niedorzecznie, żeby mógł się udać. Jest tylko jedno pytanie: czy aby wszystkich najciekawszych scen nie pokazano w zwiastunie?

kuba: Z Sisu jest ten problem, że trailer to jednocześnie najlepsze i najgorsze, co zrobili twórcy przy promocji filmu. Najlepsze, bo rozbudzili zainteresowanie. Byłem oczarowany, kiedy zobaczyłem ten trailer w kinie, od razu chciałem obejrzeć tę Fińską rozpierduchę. Najgorsze, bo w tym filmie nie ma ani jednej sceny akcji, której nie pokazano w zwiastunie. Nie wiem, czy będzie mi się chciało obejrzeć drugą część, nawet w streamingu. W tej historii nie ma potencjału, albo twórcy nie potrafią tego potencjału odnaleźć, czego przykładem jest pierwsza część. Nadal uważam, ze warto ją było zobaczyć, choć to nic nadzwyczajnego. Jeśli jednak spodobała wam się pierwsza część i dopiero dowiedzieliście się, że druga powstaje, nie klikajcie w trailer, nie oglądajcie go.

SithFrog: Internetowym zwyczajem znów powinienem napisać „kuba +1”. Zwiastun pierwszej części mnie powalił i obejrzałem film przy pierwszej okazji. Zawiodłem się mocno, bo poza kilkoma momentami było nudno, przewidywalnie, a nawet bez sensu. Wynudziłem się. Dwójka wygląda jak powtórka z „rozrywki”, więc pewnie poczekam na opinie i nie będę się śpieszył z seansem.

Bugonia (premiera: 14 listopada 2025)

Crowley: Ja się za bardzo z Lanthimosem nie lubię i uważam go za twórcę zbyt pretensjonalnego, ale nie odmówię mu jednego – jego filmy mają genialne zwiastuny. Trailer „Rodzajów życzliwości” z hitem Eurythmics w tle był fantastyczny, a teraz „Bugonia” zapowiada się co najmniej równie intrygująco. Może nawet będzie w końcu nieco bardziej przystępnym filmem (w stylu „Faworyty„), który da się obejrzeć bez doktoratu z filmoznawstwa.

kuba: Ominęły mnie „Rodzaje życzliwości” i jakoś niespecjalnie śpieszę się z nadrabianiem. Filmy Lanthimosa nawet jak są wielkie, to coś zawsze mnie w nich męczy. Nie to żebym oglądał wszystkie. Choćby „Biedne istoty” – urzekają na wielu płaszczyznach, ale na równie wielu są rozczarowaniem. Nie będę udawał, że czekam na ten film. Nie wiem, czy to jakieś odkrywcze zdanie, ale można nie lubić stylu Lanthimosa, to nie jest zbrodnia przeciwko kinu. Zresztą Grek pewnie na kilka lat znów zniknie z radarów i nie będzie znajdował się w głównym filmowym nurcie.

SithFrog: „Rodzajów życzliwości” nie ma co żałować. Trzy etiudy przewidywalne do bólu i pseudo-głęboki przekaz moralizatorski. Zmęczyłem się okrutnie, choć jak zawsze u Lanthimosa: gra aktorska na najwyższym poziomie i bardzo ładnie, ciekawie nakręcone. Z mojego algorytmu wynika, że u Greka co drugi film jest dobry albo niezły, więc dam szansę „Bugonii”, mimo, że z uwagi moją branżę (IT), tytuł raczej źle się kojarzy.

kr4wi3c: Nie przepadam za Markiem Wahlbergiem. Kojarzy mi się z mało ambitnymi, przeciętnymi komedyjkami, chociaż czasem zdarzy mu się zagrać w czymś bardziej ambitnym. Obstawiam, że „Play Dirty” okaże się takim typowym, średnio ambitnym filmidłem 6/10.

Crowley: Wygląda jak typowy streamingowy akcyjniak, w dodatku z Wahlbergiem w roli głównej, czyli zasadniczo badziew. Ale to Shane Black, więc jest szansa na lekką i zabawną rozrywkę. Nie jestem przekonany, ale dam szansę.

kuba: Mark Wahlberg jest tym aktorem, który zrobił nieprawdopodobną karierę bez jednej wybitnej roli. Czy w „Infiltracji” był dobry? Raczej blady przy pozostałych. Czy w „Fighterze” był dobry? Idzie zapomnieć, że on tam w ogóle jest. Ten człowiek jest przezroczysty, ale za to zagra we wszystkim, co mu podadzą. Komedia („Ted”), akcyjniak, dramat („Ojciec Stu”), romans, przygotówka, znana franczyza („Transformers„) czy raczkujący projekt, mający być początkiem czegoś wielkiego („Uncharted”). Każdy film z nim traci na starcie dlatego, że on w nim gra. Wiadomo bowiem, że aktorsko to będzie co najwyżej druga liga, i to nie taka z aspiracjami na awans. Dodatkowo przy filmach robionych bezpośrednio dla streamingów zawsze jest obawa o poziom. Moim zdaniem Amazonowi ostatnio udało się przy okazji produkcji „Pod przykrywką”, ale zaraz potem wypuścili niestrawne „The Pickup”, którego nie dało się obejrzeć do końca. Tak więc szanse „Nieczystej gry” oceniam jakże odkrywczo na 50-50, albo się uda, albo nie.

SithFrog: Uwielbiam Wahlberga. Talentu nie ma za bardzo, ale nie da się nie docenić kariery, jaką zrobił, mając tak niewiele do zaoferowania. Uwielbiam proste filmy akcji z jego udziałem. „Strzelec”, „Ted”, „Agenci”, „Kontrabanda”, „Czterej bracia”, „Gniew oceanu” – każda pozycja jest świetną rozrywką. W „Infiltracji” i „Fighterze” moim skromnym zdaniem też był dobry, tylko w tej pierwszej miał mało czasu na ekranie… w tym drugim? Cóż, ciężko wypaść świetnie na tle Bale’a zabiedzonego do granic możliwości, z o wiele ciekawszą postacią. Jeśli chodzi o role poważniejsze, to bardzo go lubię w „Ocalonym” i „Boogie nights”.

Tyle o Marku. A Shane Black? Jako reżyser zaliczył gigantyczną wtopę z „Predatorem” z 2018 roku, ale poza tym odpowiada za „Kiss kiss bang bang”, „Iron Mana 3” i „Nice guys” – wszystkie uwielbiam. Jako scenarzysta dał nam „Bohatera ostatniej akcji”, pierwszą „Zabójczą broń” i „Ostatniego skauta”. Ta (nomen omen) ostatnia pozycja to najbardziej niedoceniana, jedna z najwybitniejszych komedii lat 90tych, z tak kultowymi tekstami, że znam ją niemal na pamięć.

Dodając Blacka do Wahlberga, wychodzi mi dobra komedia sensacyjna i tego się będę trzymał do samej premiery. Panowie, liczę na was!

kr4wi3c: Szumnie reklamowany jako ostatni film Lindy i Pasikowskiego i dla mnie jest to wystarczający powód żeby wybrać się do kina. Tym bardziej, że ostatnim filmem Pasikowskiego jaki widziałem w kinie były… Demony wojny z 1998 roku.

Crowley: Nie wiem, jak to jest, ale ten zwiastun od pierwszej sekundy woła do mnie: „POLSKI FILM”. Dlaczego u nas tak ciężko nagrać coś normalnie, „filmowo”, a nie „po polsku”? Z tym dziwnie miękkim obrazem i udźwiękowieniem brzmiącym jak dubbing.

kuba: Trzy razy nie. Proszę zejść ze sceny, dziękujemy. Nie zadzwonimy do pana. Finito, tyle mam do powiedzenia.

SithFrog: kuba+1. Jedyny plus to genialna piosenka Budki Suflera, reszta to typowy Pasikowski. Będzie macho do porzygu, strasznie poważnie i ponuro, z sileniem się na kolejne kultowe teksty. „Psy” były spoko na początku transformacji, dziś już dajcie spokój.

kr4wi3c: Trzeba będzie obejrzeć w kinie i to koniecznie z polskim dubbingiem, który w pierwszej części był wybitny, ba, nawet przebijał oryginalny. Póki co mało wiadomo o czym będzie dwójka, ale to w sumie nie ma większego znaczenia, bo do Zwierzogrodu po prostu warto wrócić.

Crowley: Znamienne, że wszyscy domagamy się nowych, oryginalnych tytułów od Disneya, Pixara czy innego Dreamworks, a ostatecznie to sequele koszą prawdziwą kasę, a tych nowych nikt nie chce oglądać. „Zwierzogród” był w porządku, rzucał fajnymi nawiązaniami, zarobił wagon pieniędzy, więc pewnie i tym razem się uda.

SithFrog: Jedynka bardzo mi się podobała, dwójka wygląda całkiem zabawnie i obiecująco. Zastosuję tu „podwójne O”: ostrożny optymizm.

Goat (premiera: luty 2026)

Alexandretta: Sony wypuszcza konkurencję dla Zwierzogrodu, z koszykówką w roli głównej. Wygląda obiecująco, a po sukcesie ich poprzednich animacji chyba warto mieć ten tytuł na radarze.

SithFrog: Wygląda bardziej jak konkurencja dla „Kosmicznego meczu„. Jedynki raczej nie przeskoczy, dwójkę z LeBronem niemal na pewno. Poprzeczkę można obniżyć, ale nie zakopać. Podoba mi się animacja rodem ze „Spider-verse”, a i temat sportowy zawsze przyjmę z nadzieją. Mam tylko nadzieję, że to nie jest jakaś pseudo-laurka dla Curry’ego, bo widzę, że jest i producentem, i podkłada głos…

Crowley: Moja pierwsza myśl: polski tytuł będzie na pewno zabawny. Potem sprawdziłem i oplułem monitor: „Wielka mała koza”…

Wygląda całkiem ciekawie i ewidentnie stylem animacji nawiązuje do tych animowanych „Spider-Manów”. Jeśli nie przesadzą z ziomalskością, może być nieźle.

Ścieżki życia (polska premiera: 26 września)

kr4wi3c: Półtora roku po światowej premierze także do zobaczenia u nas w kinach. Przecież to jest jakiś absurd.

Crowley: Gutek Film ma talent do takich obsuw, ale trzeba uczciwie dodać, że kinowa premiera miała miejsce w maju tego roku, więc to tylko kilka miesięcy. 😀 A sam film wygląda jak adaptacja książki Nicholasa Sparksa, które kupuję mamie w Biedronce. Chociaż nie ukrywam, że oglądanie Gillian Anderson na ekranie to prawdziwa przyjemność.

kuba: Czasem takie filmy okazują się perełkami. „The Outrun” ponad rok po światowej premierze oglądało się świetnie. Jednak przeważnie jest tak, że przy okazji takich sytuacji czuć, że produkt jest nieświeży, że przeleżał swoje. Podchodzisz i wiesz, że ta ryba śmierdzi, a dystrybutor niczym Ahigienix z „Asterixa” mówi, że wcale nie. Przeważnie nie chce mi się oglądać czegoś, co inni na świecie oglądali dawno, dawno temu. Z jakiegoś powodu to nie stało się z marszu hitem. I choć zarówno Anderson, jak i Isaacs są wspaniałymi aktorami, to jednak ja raczej podziękuję.

SithFrog: Wzruszająco i ckliwie nie do wytrzymania, ale… czasem warto obejrzeć taki film. Oderwać się od akcji, komedii czy horrorów i ogrzać swoje serce przy prostej historii zwykłych ludzi. Mnie zwiastun przekonał, chcę dowiedzieć się więcej. Gillian Anderson niezmiennie piękna, ale będę musiał się naprawdę zmusić, żeby oglądać Isaacsa. Aktor świetny, ale jeszcze mu nie wybaczyłem czynów z „Patrioty” i nie wiem czy kiedykolwiek wybaczę 😛

Jedna bitwa po drugiej (polska premiera: 26 września)

kr4wi3c: Mało jest takich filmów, na które można chodzić do kina w ciemno. Nie ma też wątpliwości, że DiCaprio w średniakach raczej nie gra. Ba, uważam, że doszedł obecnie do takiego momentu kariery, w którym nawet gdyby zagrał drzewo, to byłaby to wyśmienicie zagrana rola.

Crowley: Pisałem o tym już przy pierwszej zajawce jakiś czas temu, że szykuje się duży film. Krytycy są zachwyceni, budżet ogromny jak na PTA, podobno wyszło Dzieło. Idę do kina tak szybko, jak tylko się da, chociaż mam świadomość, że to film, który porusza dość kontrowersyjne tematy i jest mocno ukierunkowany światopoglądowo. Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę, oczekując na występ wąsatego Leonardo.

kuba: Nie wiem, czego się po tym filmie spodziewać, bilet mam już kupiony. PTA nawet jeśli tego nie przyzna, pewnie marzy o Oscarze po jedenastu nominacjach, które nie przyniosły mu statuetki. Robił już filmy wielkie, komedie romantyczne, film o branży porno. Przyszedł czas na akcyjniaka. To nie może być zły film. Zwyczajnie nie może.

SithFrog: Obsada, reżyser, obiecujący zwiastun, świetna muzyka – wszystko się zgadza. Szansa, że coś się nie uda – minimalna. Też lecę do kina przy pierwszej okazji.

The Mandalorian and Grogu (premiera 22 maja 2026)

Crowley: Jeśli ktokolwiek w Disneyu myśli, że taki film uratuje markę „Gwiezdne wojny”, to gratuluję samopoczucia. Nie pamiętam, kiedy widziałem bardziej idiotyczny, słaby i paskudny zwiastun dużego filmu. To wygląda jak jakiś fanfic. Popatrzcie na animację tego spadającego AT-AT. Popatrzcie na te koślawe kukiełki. Posłuchajcie tych suchych żartów. Matko i córko, co to ma być? Nie spodziewałem się niczego wielkiego, ale to zakrawa o primaaprilisowy żart.

kuba: Uradziła babką z babką, żeby gówno nakryć czapką. Panowie i panie w Disneyu usiedli i wysmażyli pomysł co się zowie. Uwaga tryb starego marudy: „Kiedyś nie do pomyślenia”.

kr4wi3c: Kiedyś dostaliśmy „Mroczne Widmo”, a wraz z nim Jar Jara. Film sam w sobie nie był zły, gdyby nie ta przerośnięta jaszczurka. Tym razem dostajemy słitaśnego baby Yodę. Przecież to jest tak cute, że wszyscy rzucą się do kin i będą chcieli to oglądać. Ej, ale dlaczego nie chcecie? Nie znacie się na dobrych filmach! Zobaczycie, tak będzie Disney kota ogonem odwracał, kiedy się okaże, że nikt tego szajsu nie chce oglądać.

SithFrog: Jeszcze więcej słabych efektów specjalnych, odcinania kuponów i produkcji przeznaczonych dla nierozgarniętych 4-latków! Fan Star Wars wytrzyma! Żenadometr wywaliło w kosmos. Jedyna nadzieja w tym, że – odwrotnie do tradycji – najgorsze momenty dali w zwiastunie…

Na koniec ciekawostka/plotka.

Kultowe „Psy” w reżyserii Pasikowskiego mają powrócić jako serial wyprodukowany dla platformy Netflix. Za kamerą ponownie ma stanąć sam Pasikowski. Na chwilę obecną szczegóły projektu owiane są tajemnicą. Nie wiadomo, czy serial będzie stanowił bezpośrednią kontynuację wydarzeń znanych z filmów, czy raczej zupełnie odrębną historię dziejąca się przed lub po wydarzeniach znanych z filmów. Nie wiadomo także, kiedy możemy spodziewać się jego premiery. Wiadomo jedynie, że Netflix liczy na siłę przebicia znanej marki i spróbuje ją dostosować do współczesnego widza. Może być sukces, a może być też wielkie rozczarowanie. Dużo zależy od tego, w jakiej formie jest obecnie reżyser, oraz tego, jak bardzo Netflix będzie naciskał ze swojej strony na kształt serialu. Co do tego pierwszego niedługo będziemy mogli się naocznie przekonać, oglądając najnowszy film Władysława Pasikowskiego oraz Bogusława Lindy – ten od 26 września w kinach, zaś druga kwestia wyjaśni się zapewne dopiero po premierze serialu na platformie. Chyba że podczas trwającego procesu produkcji dostaniemy jakieś grube przecieki.

To mi się podoba 2
To mi się nie podoba 0

kr4wi3c

Niepoprawny marzyciel, słuchający na codzień dziwnie nie wpadającej w ucho muzyki z gatunku tych ostrzejszych, grający z reguły we wszelkiego rodzaju FPS'y podszyte lekko warstwą cRPG ale nie pogardzający też cRPG pełną gębą oraz raz na jakiś czas jakąś przygodówką z rodzaju tych starszych. Kiedyś NaPograniczu, obecnie FGSK

Crowley

Maruda międzypokoleniowa i mistrz w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Straszliwy łasuch pożerający wszystko, co związane z popkulturą. Miłośnik Pratchetta i Clancy'ego, kiedyś nawet Gwiezdnych wojen, a przede wszystkim muzyki starszej niż on sam.

Polecamy także

Zanim napiszesz komentarz zapoznaj się z naszymi zasadami zamieszczania komentarzy:

Regulamin zamieszczania komentarzy


Użyj tagu [spoiler] aby ukryć część treści komentarza:

[spoiler]Treść spoilera[/spoiler]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button