
Większość z was pewnie kojarzy taki program jak „Farma Clarksona„. Jeremy pokazuje tam kulisy życia rolnika, wszystkie jego blaski i cienie. To całkiem fascynująca opowieść, pokazująca od kuchni to, czego na co dzień – szczególnie żyjąc w mieście – nie widujemy.
A zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądało codzienne życie na farmie w przeszłości? Czterysta albo pięćset lat temu, w czasie rewolucji przemysłowej czy podczas drugiej wojny światowej? Jak wyglądał typowy dzień ówczesnego mieszkańca farmy – co jadł, w co się ubierał, jak radził sobie z bieżącymi problemami?
Jeśli jesteście znudzeni szkolnym podejściem do historii, pełnym wielkiej polityki i niekończącym się ciągiem dat, ale ciekawi was, jak wyglądało życie zwykłych, szarych ludzi – to mam dobrą wiadomość. Istnieją produkcje, które przybliżają te właśnie aspekty.
BBC stworzyło serię świetnie przygotowanych programów, w których kilka osób – historycy i archeologowie – przejmują historyczną farmę, którą będą prowadzić przez cały rok, wykorzystując jedynie zasoby, narzędzia i wiedzę dostępne w danym okresie. Pracy jest mnóstwo – przygotowanie pól pod zasiew, budowanie zagród dla zwierząt, prace remontowe, przetwarzanie żywności i gotowanie (według ówczesnych receptur), opieka nad żywym inwentarzem oraz powiększanie tegoż. Obowiązki będą się też zmieniać wraz z kolejnymi miesiącami i porami roku.
Aby tego wszystkiego dokonać, ekipa będzie musiała skorzystać z dawno już zapomnianych lub wymierających dziedzin wszelkiego rodzaju rzemiosła i ludowej wiedzy. Od budowania murów bez użycia zaprawy, przez wyplatanie koszy, łódek i płotów, obróbkę drewna i metalu, po liczne metody przechowywania żywności bez lodówki.
Każdą z tych serii ogląda się jak dobry serial, wciągając odcinek za odcinkiem, bowiem każdy kolejny miesiąc przynosi nowe problemy i wyzwania, ale też drobne radości. Ludzie podejmujący role farmerów wypadają rewelacyjnie (moje ulubione trio to Alex, Peter i Ruth), z entuzjazmem podejmując się wszystkich prac, jednocześnie tłumacząc, co robią i dlaczego – istny raj dla łowców wiedzy nie tak znowu bezużytecznej oraz wszelakich ciekawostek.
Obserwowanie, jak ludzie żyją zgodnie z cyklem pór roku, jak wykorzystują dary natury i naginają ją do swoich potrzeb, czy wreszcie jak wykorzystują każdy dostępny zasób, nie marnując niczego, działa na oglądającego wręcz kojąco. A najlepsze, że wszystko dostępne jest bez żadnych subskrypcji na Youtube.
Uwaga – programy są po angielsku, nie posiadają polskich napisów.
Tudor Monastery Farm (1457–1509)
Wiele farm było skupionych wokół zakonów, zapewniając im zasoby i źródło przychodu. Jak religia wpływała na codzienne życie i jak ono wyglądało z perspektywy zwykłych ludzi? Oraz skąd wziąć drożdże do wyrobu piwa, skoro w sklepach ich nie sprzedają? O tym opowiada pierwsza seria.
Tales From the Green Valley (1620)
Zobaczymy, jak za pomocą bardzo prostych narzędzi można osiągnąć całkiem sporo. Będzie budowanie obory i wychodka, przygotowywanie gruntu pod nowe pole, wytwarzanie medykamentów. Dużo ciężkiej pracy, ale znajdzie się czas i na odrobinę świętowania.
Victorian Farm (1880)
Końcówka XIX wieku, czyli mocno romantyzowanej epoki wiktoriańskiej. Technologia coraz śmielej wkracza do codziennego życia, jednak na farmach wiele rzeczy pozostaje jeszcze po staremu.
Edwardian Farm (1901-1910)
Postęp technologiczny w końcu powoli dociera i na wieś, nie zawsze jednak się sprawdza w starciu z trudnymi warunkami. Jakich prac podejmowali się farmerzy, gdy w gospodarstwie nie działo się wiele? Skąd wziąć dodatkowy przychód? Dlaczego ruch spirytystyczny zyskał taką popularność?
Wartime Farm (1938-1946)
Trudny czas dla wszystkich. Racjonowanie żywności, liczne nakazy i obostrzenia, życie w cieniu ciągłego zagrożenia… ale pole się samo nie zaora, owce nie ostrzygą, a krowy nie wydoją. Z jednej strony sporo ograniczeń, ale z drugiej nowe możliwości i wynalazki, które chociaż odrobinę ułatwiają życie.
Dygresja na koniec
Od jakiegoś czasu można zauważyć rosnącą popularność gier typu „prowadzenie farmy” – hodowanie owieczek, podlewanie przydomowego warzywniaka, przechadzające się tu i tam kury, słońce zachodzące na tle złotych łanów pól… Słowem – wiejska sielanka. Gdzieś nawet widziałam mema, że fantazje graczy kiedyś obejmowały wielką spluwę i hordy obcych do wybicia, natomiast teraz orbitują wokół posiadania własnego, małego domku, kawałka pola i zasadniczo świętego spokoju. Zastanawiam się, co może być przyczyną takiego stanu rzeczy.
Z jednej strony – zmienili się sami gracze. Kiedyś ekscytowała nas akcja, teraz natomiast, wraz z większą ilością obowiązków w pracy i domu, chętniej spoglądamy na tytuły, które oferują relaksującą, niespieszną rozrywkę.
Z drugiej, może zaczyna nas męczyć życie w mieście, ciągły pośpiech wśród betonowej dżungli, niekończąca się lista niewiele wnoszących zadań w pracy, czy atakujące nas na każdym rogu reklamy „KUP TO”? Może w pewnym momencie zwyczajnie zaczynamy marzyć o powrocie bliżej natury, o prostszym życiu, o pracowaniu dla siebie? Takie przysłowiowe rzucenie wszystkiego i wyjechanie w Bieszczady. Nie będę ukrywać, że i mnie taka opcja czasami chodzi po głowie.
Marzenia są piękne, ale praktyka pokazuje – widzimy to i w przypadku współczesnej „Farmy Clarksona”, i na przykładzie tych historyczno-edukacyjnych serii – że życie rolnika nie jest takie kolorowe. Pełno w nim ciężkiej, brudnej pracy, która może zostać łatwo zniweczona losowym zdarzeniem, chociażby niesprzyjającą pogodą. Jak zresztą dobrze podsumował to Caleb Cooper z programu Clarksona – bycie farmerem to styl życia, a nie praca. Ciekawe, ile osób marzących o własnym wiejskim zakątku faktycznie by podołało w takiej roli.
To chyba jeden z tych przypadków, kiedy Youtube podrzuca w proponowanych coś naprawdę ciekawego, na co w żaden inny sposób nie da się trafić (chyba, że leci to w telewizji, nie wiem, nie mam). Skąd oni w tym BBC mają kasę na takie rzeczy? 😛
Ja te programy znalazłam już kilka lat temu, ale jak na nie trafiłam to nie mam pojęcia. Powiem tylko, że to nie jedyne, co BBC zrobiło, bo tego typu rzeczy w zakamarkach Youtuba czeka więcej… ale to opowieść na inną okazję.
Oglądałam te programy kupę lat temu w TV (jak jeszcze miałam ruter), ale nie pamiętam na jakim programie to leciało. Pewnie na czymś związanym z historią, a nie na ogólnodostępnych stacjach. Mega dawka informacji i wiedzy jest w nich zawarta. Dodatkowo były bardzo odprężające, ale i wciągające. Odpowiednio napisane i zmontowane za każdym razem przedstawiały jakiś problem do pokonania.
Z tego rodzaju treści na YT polecam również kanał English Heritage i niezrównaną Mrs Crocombe. To seria filmów o przepisach z epoki wiktoriańskiej. Głowna aktorka prześwietnie odgrywa rolę głównej kucharki.
Zapomnieliście o jeszcze jednym świadectwie epoki:
https://youtu.be/GayZDDC_VBQ?si=5zCcOV2JghqJGCaS&t=80
Pochodzę właśnie z takiej małej farmy rodzinnej i pracowałem na niej dopóki się nie ożeniłem (lata 70 i 80). I powiem wam – gry kłamią. 😉 Ilu z was potrafiłoby np. własnymi rękami zabić świnię, oprawić ją i poćwiartować? A ja robiłem takie rzeczy. Naprawdę rzadko życie na farmie to przechadzanie się po ogródku i podlewanie warzyw. Najczęściej to była fizyczna harówa z potem zalewającym oczy. A czasem też konieczność robienia naprawdę nieprzyjemnych rzeczy, jak wspomniany ubój gospodarczy. A dodam, że moje pokolenie też już nie potrafiło pracować tak jak nasi dziadkowie. Czy dzisiejsze zetki by potrafiły?
„Ilu z was potrafiłoby np. własnymi rękami zabić świnię, oprawić ją i poćwiartować? A ja robiłem takie rzeczy.”
Dziś to chyba w ogóle nielegalne nawet. Pamiętam, jak pierwszy raz widziałem świniobicie na żywo za małolata i no cóż… specyficzne doznanie. Z samym zabiciem byłoby pewnie ciężko, ale już wszystko co później no to po prostu rozbiór mięsa – praca jak każda inna na wsi, czyli ciężka i wymagająca doświadczenia. Na pewno dużo gorzej byłoby z krową, bo one mają te swoje wielkie ładne oczy…
Z perspektywy dzieciaka pewnie mniej to zauważałem, ale jak teraz przypomnę sobie wyjazdy do babci, to dostrzegam, że tam wszyscy pracowali praktycznie cały czas. Jedyny odpoczynek był nocy i w kościele.
Dokładnie tak. Jak przypominam sobie dziadka, to nie pamiętam, żebym go kiedyś widział nie w ruchu. Zawsze przy jakiejś robocie, nawet w niedzielę. Dla nas szkoła to był wypoczynek. Wracało się, teczka w kąt i w pole. Najgorzej w wakacje. Szło się do roboty bladym świtem, wracało o zmierzchu. Czasem po robocie pojechało się wykąpać w jeziorku, albo wyskoczyło do sadu sąsiada. Spać kładło się już nawet koło 20, najdalej 21. W zimie było lżej, ale za to robota mniej przyjemna, bo przy zwierzętach. Obornik i te sprawy. Krowy ubijało się rzadko. Wtedy mało kto trzymał bydło na mięso. Tym niemniej zdarzyło mi się ze 2-3 razy. Ja jednak bardziej nie lubiłem świniobicia. Świnia nie zabita za pierwszym ciosem potrafi się drzeć tak przeraźliwie, że aż skóra cierpnie. :/