Ach ten Craster! Prawdziwy człowiek kompromisu, balansujący pomiędzy Nocną Strażą, dzikimi i Białymi Wędrowcami. Pomimo zamieszkiwania niebezpiecznej dziczy położonej na północ od Muru, potrafi łączyć role męża, ojca i dziadka.
Ale czy zastanawialiście się kiedyś, skąd Craster wziął się za Murem? Wiemy oczywiście, że jest bękartem któregoś z braci Nocnej Straży, a jego matka została w tę dzicz wygnana… Ale może istnieje sposób, by poznać więcej szczegółów tej historii?
Zacznijmy od bliższego przyjrzenia się temu, jak Craster wygląda. Otóż jest to człowiek dość barczysty, ale niewątpliwie już w podeszłym wieku. Ma siwe, wręcz białe włosy. No i ma też świadczące o jego wieku (i perwersji) wnuki.
W porównaniu z ich strojami baranica i płaszcz ze zszytych kawałków skóry, które miał na grzbiecie Craster, wyglądały ubogo, na jednym z grubych nadgarstków pan domu miał jednak bransoletę, która połyskiwała jak złoto. Był potężnie zbudowanym mężczyzną, choć nadeszła już zima jego żywota i długie, gęste włosy całkiem mu posiwiały, a gdzieniegdzie zrobiły się zupełnie białe. Płaski nos i opadające ku dołowi kąciki ust nadawały jego twarzy okrutny wyraz. Nie miał też jednego ucha.
—Starcie królów—
Pytanie o to, co jest podeszłym wiekiem w Westeros, nie dostarcza jednoznacznej odpowiedzi, ale fakt, iż Craster jest aktywny seksualnie, wciąż płodzi dzieci i (w porównaniu do innych starców, jakich widzieliśmy na kartach powieści) można go uznać za sprawnego fizycznie, każe jego wiek szacować na jakieś 60-65 lat.
Dlaczego to istotne? Bo w roku 233 o.P. (a więc na 66 lat przed śmiercią Crastera) na Mur przybyli Bloodraven oraz maester Aemon… Ale nie uprzedzajmy faktów.
Co jeszcze wiemy o najstarszej historii Crastera? Jego ojciec był bratem Nocnej Straży…
– Edd Cierpiętnik mówi, że Craster to okropny dzikus. Żeni się z własnymi córkami i nie uznaje żadnych praw poza tymi, które sam ustanowi. A Dywen powiedział Grennowi, że w jego żyłach płynie czarna krew. Jego matką była dzika, która spała ze zwiadowcą, jest więc bę…
Zdał sobie nagle sprawę, z kim rozmawia.
– Bękartem. – Jon parsknął śmiechem. – Możesz to powiedzieć, Sam. Słyszałem już to słowo.
—Starcie królów—
A jego matka pochodziła z Białegodrzewa. Kiedy urodził się jej syn, udała się z nim do Czarnego Zamku.
– W Crasterze jest więcej z was niż z nas. Jego ojciec był wroną. Ukradł kobietę z Białegodrzewa, ale potem uciekł z powrotem na Mur. Poszła kiedyś do Czarnego Zamku, żeby pokazać wronie syna, ale bracia zadęli w rogi i przepędzili ją. W żyłach Crastera płynie czarna krew. Wisi nad nim straszliwa klątwa.
—Nawałnica mieczy—
Do Czarnego Zamku, w którym rezydowali wówczas Bloodraven i maester Aemon… Ale nie uprzedzajmy faktów.
Spójrzmy teraz na zachowanie Crastera. Jak wiemy, jest on znany z przerażających praktyk. Mężem i ojcem bywa dla tych samych osób. Składa synów w ofierze Białym Wędrowcom. A jednak, pomimo swojego zepsucia, Craster jest tolerowany przez Nocną Straż. Dlaczego? Cóż, zapewnia im schronienie, czasem dzieli się informacjami… To na pewno odgrywa swoją rolę. Ale może znaczenie ma też to, iż Craster jest potomkiem kogoś ważnego dla kolejnych lordów dowódców Nocnej Straży? Na przykład synem byłego lorda dowódcy albo maestera? Ale nie uprzedzajmy… Przepraszam, porzućmy już tę manierę, zapewne wiecie, do czego zmierzam. Spróbujmy więc wskazać na kolejne poszlaki, które powinny nas kierować w stronę targaryeńskich korzeni Crastera.
Kazirodztwo? Jak najbardziej. Nie będę się nawet na ten temat rozpisywał.
A ofiary z własnych synów? Przyznam, że zawsze przyjmowałem za dobrą monetę tezę, że Inni po prostu potrzebują dzieci, bo zmieniają je w kolejnych Białych Wędrowców. Potwierdzał to serial, ta wersja była też zgodna z legendami o fey, elfach, które były przecież inspiracją dla tworzącego Innych Martina. Ale czy w takim wypadku owe praktyki nie byłyby częstsze? Czy nie słyszelibyśmy o podobnych ofiarach ze strony pozostałych dzikich? A może jednak dzieci Crastera mają coś, czego Biali Wędrowcy poszukują? Smoczą krew… albo krew smoka i zielonego jasnowidza w jednym…
– Nazwał mnie Goździk. To od kwiatu.
– Ładnie. – Sansa mu kiedyś tłumaczyła, że zawsze powinien tak odpowiadać, jeśli dama mu się przedstawi. Nie mógł pomóc tej dziewczynie, ale może ucieszy ją jego uprzejmość. – Czy to Crastera się boisz, Goździk?
– Chodzi mi o dziecko, nie o mnie. Jeśli to będzie dziewczynka, to nie tak źle. Dorośnie, a on za kilka lat się z nią ożeni. Ale Nella mówi, że będzie chłopiec, a ona urodziła sześcioro i zna się na tych sprawach. Chłopców oddaje bogom. Robi to, kiedy nadchodzi białe zimno, a ostatnio nadchodzi coraz częściej. Dlatego zaczął dawać im owce, chociaż lubi baraninę. Ale owiec też już zabrakło. Potem pójdą psy, aż do chwili…
Spuściła wzrok i pogłaskała się po brzuchu.
– Jakim bogom? – Jon przypomniał sobie, że nie widział w Twierdzy Crastera żadnych chłopców ani mężczyzn poza samym Crasterem.
– Zimnym – wyjaśniła. – Tym, którzy przychodzą nocą. Białym cieniom.
Jon nagle wrócił myślami do wieży lorda dowódcy. Odrąbana ręka wpełzała po jego łydce, a gdy oderwał ją sztychem miecza, spadła na podłogę i wiła się, rozwierając i zaciskając palce. Trup podniósł się z podłogi. W jego obrzmiałej, przeciętej blizną twarzy lśniły niebieskie oczy. Z wielkiej rany w brzuchu zwisały strzępy rozszarpanych trzewi, a mimo to nie krwawił.
– Jaki kolor mają ich oczy? – zapytał.
– Niebieski. Jaskrawy jak gwiazdy i równie zimny.
Widziała ich – pomyślał. Craster kłamał.
—Starcie królów—
Jeśli przyjąć tę tezę, nietrudno się domyślić, czemu Biali Wędrowcy respektują ugodę z Crasterem. On naprawdę dostarcza im potrzebnych zasobów. Być może nawet pomaga im przetrwać – to samo zresztą robi dla Nocnej Straży.
Z tuzina płonących w zagłębieniach ognisk biły ku niebu grube wstęgi niebieskoszarego dymu. Sam słyszał odległe echa toporów, które uderzały w głębi lasu. Oddział drwali zbierał opał, by ogniska mogły płonąć przez całą noc. Noce były straszne. Robiło się wtedy ciemno. I zimno.
Gdy przebywali u Crastera, nie atakowały ich upiory ani Inni. Gospodarz zapewniał, że nic im tu nie grozi.
– Bogobojny człowiek nie musi się obawiać takich jak oni. Powiedziałem to Mance’owi Rayderowi, kiedy przyszedł tu węszyć, ale nie chciał mnie słuchać, tak samo jak wy, wrony, z waszymi mieczami i cholernymi ogniskami. Kiedy nadejdzie białe zimno, w niczym wam one nie pomogą. Pomogą wam tylko bogowie. Lepiej wkupcie się w ich łaski.
Goździk również wspominała o białym zimnie. Powiedziała im też, jakie ofiary składa Craster swym bogom. Kiedy Sam o tym usłyszał, zapragnął go zabić. Za Murem prawa nie obowiązują – powtórzył sobie. A Craster jest przyjacielem Straży.
—Nawałnica mieczy—
Przyznam, że po raz pierwszy o tej teorii usłyszałem kilka lat temu i nie byłem do niej przekonany. Sporo tu spekulacji, wiele luk. Ba, nie wskazuje ona nawet ostatecznie na ojca. Czy jest nim Brynden Rivers? Jeśli przyjmiemy, że Innym zależy na krwi zielonego jasnowidza, to całkiem niezła opcja. Wydaje się też, że Bloodraven jest lepszym kandydatem na spłodzenie bękarta od poświęconego nauce maestera Aemona. Z drugiej strony, przekazując Jonowi lekcję na temat miłości i obowiązku, stary maester wydawał się powoływać na własne doświadczenia.
– Powiedz mi, Jon, gdyby nadszedł taki dzień, w którym twój ojciec pan musiałby wybrać między honorem a tymi, których kocha, co by zrobił?
Jon zawahał się. Chciał powiedzieć, że lord Eddard nigdy by się nie zhańbił, nawet dla miłości, a jednak jakiś podstępny głos szeptał mu do ucha: A gdzie był jego honor, kiedy płodził bękarta? A twoja matka, poczucie obowiązku wobec niej; nawet nie wyjawił jej imienia. – Zrobiłby to, co jest słuszne – powiedział głośno, jakby chciał zagłuszyć swoje wahanie. – Bez względu na to, cokolwiek by to było.
– A jednak mąż taki jak lord Eddard zdarza się jeden na dziesięć tysięcy. Większość z nas nie ma tyle siły. Czym jest honor wobec miłości do kobiety? Czym jest obowiązek wobec radości, kiedy trzyma się w ramiona nowo narodzonego syna…
—Gra o tron—
Bez względu na to, którą opcję przyjęlibyśmy, teoria ta wydawała mi się mieć liczne słabości, braki, niedociągnięcia… Do momentu, gdy doznałem olśnienia, rozważając tak często stosowaną przez Martina ironię. Bo tutaj jest ona wręcz kosmiczna. Co robi Jon Snow, próbując uratować syna Mance’a? Wszak Melisandre pragnie spalić go na stosie, nie przyjmując nawet do wiadomości, że syn króla w świecie dzikich wcale sam królem nie jest. Za Murem królowie pochodzą z wyboru. Więc dzielny Jon, by uratować dziecko, podmienia je… na syna Goździk i Crastera, bękarta, w którego żyłach płynie krew Targaryenów. Trudno sobie wymyślić bardziej Martinowski zwrot akcji.
Wróciłem! A jakby kto pytał, wysyłka ebooków będzie do końca roku. To taki świąteczny cud 😉
A jak tam kot?
Bąbel jest po drugim zabiegu. Ale wygląda na to, że tym razem udało się problem rozwiązać. Szwy już zdjęte, USG i badanie moczu wyszło dobrze. Jestem dobrej myśli.
Zdrówka dla kota.
Sam miałem na jesieni historie. Kot dostał zapalenia trzustki i prawie zdechł. Kosztowny tydzień w szpitalu i teraz trzeba niemal codziennie mierzyć szaleńca glukometrem, ale wrócił do dobrej formy. Niestety nie można się kiełbasą już podzielić 😄
Trzymamy kciuki! Dużo zdrowia.
Na Bloodravena może wskazywać też jeszcze jedna okoliczność – w rozdziale Mellisandre widzi w swojej wizji jego twarz (i Brana) interpretując go jako nieprzyjaciela (Wielkiego Innego). Wcześniej brałem to za błędną interpretację czerwonej kapłanki (jedną z wielu), teraz jednak nie jestem tak przekonany. Jeżeli nawet powiązanie Bloodravena z Innymi, czy też Wielkim Innym, byłoby prawdziwe, podejrzewam, że jak to u Martina Bogowie pozostaną raczej umowni, związani z rzeczywistymi postaciami, niż istotami nadprzyrodzonymi.
Ale masz na myśli, że śmierć wnuczka Crastera połączona z magią Melisandre mogłaby wykluć jakiegoś kolejnego smoka?
Myślę, że na smoka jest za późno. To znaczy Martin zostawiał wskazówki co do innych smoków, ale jakoś przestałem wierzyć, że może je wprowadzić na przestrzeni dwóch książek. Więc raczej spodziewałbym się spalenia dziecka w rytuale, który ma inny cel.
Cel to jedno, a rezultat coś zupełnie innego 😉
Aemon był niby trzy razy kuszony i trzy razy nie uległ, w przeciwieństwie do Jona. Wiec to wyklucza by to on był ojcem. Ja jakoś od początku czułam, że po śmierci Jona spala syna Goździk jak nie będzie komu go bronić i ta teoria to potwierdza, mi się wydaje bardzo logiczna, włączając tą złotą bransoletę 🙁
Zdecydowanie kupuję tę teorię.
Tylko nie pamiętam już, czy Aemon jest świadom podmianki.
Jest. Wymyślili to razem z Jonem.
Czy w tej serii każda postać której pochodzenie jest niejasne, musi na sam koniec okazać się Targaryenem?
Craster nie przypomina Targaryenów. Włosy mogły już utracić srebrny kolor, ale będąc synem Aemona miałby charakterystyczne fioletowe oczy, o oczach Bloodravena już nawet nie wspominając. Pewnie, można założyć, że Craster odziedziczył wygląd po matce, ale wszyscy wiemy jak działa martinowska genetyka. 🙂 Gdyby coś było na rzeczy Martin nie pominąłby takiej wskazówki.
Ta Martinowska genetyka ujawnia jednak swój trochę inny odcień w opowiadaniach z cyklu Rycerz Siedmiu Królestw. W skrócie – nie wykluczałbym 😉
Fioletowe oczy były zbyt oczywistą podpowiedzią.
Być może. Jednak nienadanie gościowi żadnej valyriańskiej cechy, a następnie wyskoczenie z taką rewelacją byłoby oznaką kiepskiego warsztatu. Takiego na miarę scenarzysty Netflixa. 🙂
W R7K były co najmniej dwa takie motywy. Jeden, którego nie tak dokładnie pamiętam, polegał na tym, że pojawiła się w jednej z linii Targaryenów cecha mutacyjna w postaci czarnych włosów. A drugi, gdzie oczy były w takim kolorze, że dla kogoś kto nie wiedział czego szukać, wydawały się czarne, choć realnie były ciemnofioletowe. Ale zgadzam się, że w przypadku Crastera podobne rozwiązanie jest mało prawdopodobne. Niestety.
Szanowny Panie,
Nie ma zadnego dowodu na to, ze Craster wspolpracuje z Bialymi Wedrowcami. Nikt takiego dowodu nie znalazl, bo go nie ma. Powiem wiecej: istnieje bardzo wiarygodna przeslanka na to, ze Biali Wedrowcy zabijaja wlasnie, aby oczyscic imie Crastera. Jest zeznanie jednego z dzikich, ze gdy ten uciekal przed horda Bialych Wedrowcow mial uslyszec: „robimy cos strasznego, ale imie Crastera pozostanie nieskalane”.
Pozdrawiam
Prawak
Był taki człowiek, który chciał aby dzieci za murem były szczęśliwe. Nazywał się Craster z Twierdzy