
W Bliźniakach trwa uczta weselna, którą Siedem Królestw zapamięta na bardzo długo…
Streszczenie
Bębny dudnią w rytm przeszywającego głowę Catelyn pulsującego bólu.
Kakofonia dobiegająca z galerii nie ogranicza się niestety tylko do bębnów i przypomina wszystko prócz muzyki. Na sali jest głośno, tłoczno i duszno. Catelyn siedzi na podwyższeniu wciśnięta między Rymana Freya a Roose’a Boltona. Ten pierwszy, będący w dość ponurym nastroju, żłopie wino, jakby jutra miało nie być, drugi popija tylko hipokras, prawie nie tykając jedzenia.
Edmure, całkowicie pochłonięty świeżo poślubioną żoną, wygląda na najszczęśliwszego człowieka na świecie. Roslin zdaje się nie podzielać jego entuzjazmu, siedząc przez cały czas ze sztucznym, wymuszonym uśmiechem. Catelyn zrzuca to na karb czekających dziewczynę pokładzin. Robb natomiast jest wzorem uprzejmości: nie omija żadnych dań, mimo ich dość podłej jakości, tańczy również z każdą kobietą, która ma coś wspólnego z Freyami, jeśli tylko ta posiada obie nogi.
O ile lord Walder ewidentnie oszczędzał na jedzeniu, nie można tego samego powiedzieć o napitkach. Wino, miód oraz ale leją się strumieniami i to nie tylko na uczcie przeznaczonej dla najznamienitszych gości, lecz również w obozach pod zamkiem, gdzie bawią się prości wojacy. Greatjon jest kompletnie pijany, zaś Merrett Frey bezskutecznie próbuje dotrzymać mu kroku. Trzeźwi pozostają Smalljon, Robin Flint, Patrek Mallister oraz Dacey Mormont, stanowiący straż króla Północy. Catelyn cieszy się, że towarzyszą jej synowi, zaś jeszcze bardziej, że pasy z mieczami biesiadników wiszą sobie spokojnie na ścianach.
Ona sama nie bawi się jednak zbyt dobrze. Muzycy są koszmarni, do tego męczy ją ogólny zgiełk, hałas i panująca na sali duchota. Marzy, by wesele skończyło się jak najszybciej. Z dziwną ulgą myśli o jutrze, mimo że przecież jej syn wyruszy do kolejnej bitwy. Jest przekonana, że ją zwycięży. Jest dobrze wyszkolony przez Neda, wygrał wszystkie dotychczasowe bitwy, zaś w szeregach Żelaznych Ludzi, przeciw którym zmierza, zapanował chaos.
Widok walczących o jakiś ochłap psów przypomina Catelyn o nieobecności Szarego Wichra. Lord Walder nie zgodził się wpuścić go do komnaty, uznając to za zbyt niebezpieczne, szczególnie biorąc pod uwagę ostatni incydent pod bramą Bliźniaków. Jego dach, jego zasady! Robb chcąc nie chcąc przystaje na to.
Petyr Pryszcz osuwa się pod stół – biedak był jednym z tych, którzy stanęli do pijackich zawodów z Greatjonem. Ten natomiast ma się świetnie i zaczyna śpiewać Niedźwiedzia i dziewicę cud, nie zważając na to, że nieudolni grajkowie kaleczą akurat inną melodię. Pałętający się po sali Dzwoneczek zatyka sobie uszy, słysząc ryk pijanego Umbera.
Roose Bolton przeprasza Catelyn: musi ją na chwilę opuścić. Jego miejsce szybko zajmuje Robb. Pociesza matkę, że ta farsa nie potrwa już długo. W sumie ma rację. Ogólnie wydaje się jednak dość zadowolony. Pyta siedzącego obok ser Rymana o Olyvara Freya, którego chciał poprosić, by towarzyszył mu w drodze na Północ jako jego giermek. Mężczyzna niezbyt składnie odpowiada, że chłopaka nie ma w zamku z powodu obowiązków, których natury jednak nie precyzuje.
Greatjon uparcie wykonuje kolejne utwory a capella, mimo nieustannie grających muzykantów. Catelyn zagaduje Rymana o Alesandra Freya, który jest minstrelem. Czy zagra dziś dla nich? Okazuje się, że jego również nie ma w zamku. Ryman jest wyraźnie zdenerwowany, prosi ją o przebaczenie i oddala się ciężkim, powolnym krokiem.
Robb prosi matkę do tańca, ale ona nie jest w nastroju. Zamiast tego król tańczy więc z Dacey Mormont. Z Mormontów została przy Robbie tylko ona. Maege – zgodnie z poleceniem Robba – ruszyła na Północ i zabrała ze sobą córki, ale Dacey postanowiła pozostać u boku Młodego Wilka. Catelyn musi przyznać, że jej syn, podobnie jak Ned, ma dar budzenia w ludziach lojalności. Nawet Olyvar Frey nie chciał porzucać służby u niego, mimo zerwania małżeńskiej umowy z Freyami.
Tym razem z rozmyślań wyrywa ją klaskanie Waldera Freya. Starzec chce, by Robb dał sygnał do rozpoczęcia pokładzin. Roslin robi się biała jak prześcieradło. Widząc jej przerażenie, Catelyn wspomina własne pokładziny i ludzi, którzy w nich uczestniczyli, jak choćby William Dustin, który zaraz po nich wyruszył na południe z Nedem, by nigdy już z niego nie wrócić. Zastanawia się, ilu obecnych tu dziś ludzi zginie, nim skończy się rok…
Robb przystaje na propozycję lorda Waldera i małżonkowie zostają porwani do sypialni przez tłum gości. Prym wiedzie rzecz jasna pijany Greatjon, który zarzuca sobie zapłakaną Roslin na ramię. Dziewczyna zastyga z przerażenia.
Catelyn czuje, że powinna przyłączyć się do zabawy, ale wie, że w jej nastroju tylko popsułaby ją innym. Robb również został, co ją zdziwiło, ale uznała, że nie będzie wciąż pouczać syna. Zresztą na sali znajduje się sporo innych osób. Petyr Pryszcz i Whalen Frey pochrapują pokonani w pijackim pojedynku przez Greatjona, Merrett Frey pije, Wendel Manderly je, a Dzwoneczek dzwoni. Dacey Mormont rozmawia z Edwynem. Na sali znajduje się rzecz jasna również lord Walder, zbyt słaby, by samodzielnie opuścić swój tron.
Bębny znów zaczynają dudnić. Mormontówna nachyla się nad Edwynem i coś szepce mu do ucha, ale ten wyrywa się jej gwałtownie, odpowiadając głośno, że ma dość tańców na dziś. Catelyn jest zaskoczona jego zachowaniem. Wstaje zaniepokojona i próbuje sama siebie przekonać, że lęk, który nagle poczuła, jest wynikiem zmęczenia. Bezskutecznie. Rusza za Edwynem. Muzycy, którzy dotąd grali sprośną piosenkę, nagle zmieniają repertuar. Nikt nie śpiewa, ale Catelyn tym razem bezbłędnie rozpoznaje melodię: Deszcze Castamere.
Edwyn Frey zmierza szybko ku drzwiom, ale Catelyn dogania go i chwyta za ramię. Pod jedwabnym strojem wyczuwa twardy kształt kolczugi. I już rozumie, czemu Roslin cały czas płakała, a na zamku nie ma Olyvara, Perwyna i Alesandra Freyów.
Z całej siły policzkuje Edwyna, a ten ją odpycha. Wściekły Robb rusza w jego kierunku, ale nagle się potyka. Z jego boku wystaje bełt. Kolejny pocisk powala go na ziemię. Catelyn biegnie w stronę syna, ale straszliwe uderzenie w plecy obala ją na ziemię. Na galerii połowa muzyków zamieniła instrumenty na kusze. Radzą sobie z nimi zdecydowanie sprawniej niż z fletami i lutniami.
Smalljon Umber przewraca stół, próbując w ten sposób osłonić króla przed dalszym ostrzałem. Robin Flint zostaje zasztyletowany przez otaczających go Freyów. Manderly kończy z bełtem w ustach.
Catelyn czołga się w stronę syna i widzi Smalljona walczącego baranim udźcem, gdyż jego miecz wisi wciąż na ścianie. Hosteen Frey wykańcza Lucasa Blackwooda, a Czarny Walder jednego z Vance’ów. Większość ludzi Robba pada od bełtów. Dacey Mormont nokautuje dzbanem wina atakującego ją Benfreya Freya i rzuca się w kierunku drzwi. Nim do nich dotrze, pojawia się w nich odziany w pancerz Ryman Frey. Za nim wpadają topornicy.
Dacey ginie. Otwierają się kolejne drzwi, z których wypadają zbrojni. To ludzie z Północy – Catelyn rozpoznaje ich po futrach. Przez moment myśli, że są uratowani. Do chwili, aż jeden z nich nie odrąbuje głowy Smalljonowi.
Lord Przeprawy siedział na rzeźbionym dębowym tronie, przypatrując się chciwie tej rzezi.
Catelyn wciąż leży na podłodze – w krwawym pandemonium najwyraźniej na chwilę o niej zapomniano. Niedaleko niej leży porzucony i najwyraźniej tak samo zapomniany sztylet. Catelyn czołga się w jego stronę, czując smak krwi w ustach i ciężar prawie bezwładnych kończyn. Mija chowającego się za stołem Dzwoneczka. Myśli teraz tylko o jednym – zabiciu Waldera Freya. Chociaż tyle jeszcze może uczynić.
Robb Stark podnosi się powoli na kolana. W jego ciele tkwią trzy bełty. Walder Frey gestem ucisza muzyków. Jeden z bębnów jednak wciąż gra, słychać też dochodzące z zewnątrz odgłosy walki i oszalałe wycie wilka.
– He – zachichotał lord Walder – król Północy wstaje. Wygląda na to, że zabiliśmy trochę twoich ludzi, Wasza Miłość. Och, ale jeśli cię przeproszę, na pewno wyzdrowieją, he.
Przerywa mu Catelyn, która łapie Dzwoneczka za włosy, podrywa wraz ze sobą do góry i przystawia mu sztylet do gardła. Dość już tego! Odpłacił im zdradą za zdradę i wystarczy. Prosi, by pozwolił odejść jej ostatniemu pozostałemu przy życiu synowi. Obiecuje, że nie będą szukać pomsty za to, co wydarzyło się na zamku. Słyszy dudnienie bębna i przyciskając stal do szyi Dzwoneczka myśli o innym sztylecie, którym dawno temu morderca próbował pozbawić nieprzytomnego Brana życia.
Frey nie wierzy jej. Najwidoczniej musi go mieć za głupca, jeśli myśli, że na to przystanie. Catelyn odpowiada, że ma go za ojca. Proponuje, by wziął w niewolę ją i Edmure’a, o ile ten jeszcze żyje. Byle tylko wypuścił Robba. Jej syn protestuje, ale matka nie pozwala mu dojść do głosu. Ma się ratować, jeśli nie z miłości do niej, to chociaż do Jeyne. Robb próbuje się podnieść, powtarzając imię żony, następnie zaś Szarego Wichra. Catelyn każe mu iść do niego.
Lord Walder wygląda na rozbawionego: czemu miałby się na to zgodzić? W odpowiedzi Catelyn przyciska mocniej sztylet do szyi Dzwoneczka: przysięga na wszystko, że pozwoli żyć jego synowi, jeśli on pozwoli żyć jej. Problem w tym, że Aegon zwany Dzwoneczkiem nie jest synem lorda Waldera, lecz wnukiem. I to niezbyt perspektywicznym.
W tym samym momencie u boku Robba pojawia się odziany w ciemną zbroję i różowy płaszcz Roose Bolton, mówiąc, że Jaime Lannister przesyła pozdrowienia, po czym wbija mu miecz w serce.
Catelyn umiera w tym samym momencie. Potem podrzyna Dzwoneczkowi gardło, wciąż słuchając miarowych uderzeń bębna.
Jej umysł się zapada. Gonitwa myśli prowadzi do wszystkich dzieci, które utraciła, do męża. Własnymi dłońmi rozszarpuje sobie twarz, ale ten ból jest już niczym w porównaniu z rozpaczą, która ją ogarnęła. Na przemian śmieje się i krzyczy. Dochodzą do niej głosy tych, którzy wołają, że straciła rozum, i żeby ją zabić, ale ona potrafi się już tylko martwić o to, by nie ucięli jej włosów, które Ned tak kochał. Nie przestaje o tym myśleć nawet wtedy, gdy czuje na gardle dotyk stali.
Poniżej znajdują się informacje dotyczące dalszych wydarzeń w Nawałnicy mieczy oraz kolejnych tomach.
Ważne informacje
- Wesele składa się w sumie z trzech osobnych zabaw: głównej uczty dla lordów i najznaczniejszych rycerzy; „bękarciej uczty” odbywającej się w drugim z zamków, w której bierze udział potomstwo lorda Waldera z nieprawego łoża, a także mniej ważni lordowie i rycerze; oraz popijawy w obozie pod zamkiem dla reszty tałatajstwa.
- Freyowie do obozów, gdzie świętują żołnierze, posłali całe wozy wina i miodów.
- Walder Frey zaoferował Roose’owi Boltonowi jedną ze swoich córek lub wnuczek wraz z posagiem w srebrze, równym jej wadze. Lord Dreadfort zdecydował się na najcięższą z kobiet, znaną jako Gruba Walda.
- Roose Bolton na początku uczty wnosi toast na cześć wnuków lorda Waldera, przypominając że dwóch z nich, to jest Walder i Walder, znajdują się pod opieką jego bękarta w Dreadfort. Stary Frey rozumie, że „opieka” w rzeczywistości oznacza bycie zakładnikiem i co się z tym wiąże.
- Pokładziny to wesoły, acz nieco krępujący westeroski zwyczaj (chociaż poziomem siary nawet nie zbliża się do polskich oczepin) polegający na dostarczeniu małżonków do łoża celem skonsumowania związku. Nim tam dotrą, mężczyźni z panny młodej, kobiety zaś z pana młodego ściągają wszystkie ubrania, pośród średnio śmiesznych, ale nieuniknionych w takiej sytuacji dowcipów i złośliwości.
- Ludzie wierni Młodemu Wilkowi, którzy wzięli udział w pokładzinach, mieli więcej szczęścia niż ci, którzy zostali na sali. Ci pierwsi trafili do niewoli, drugich wymordowano.
- W rozdziale nie występuje Raynald Westerling – być może cały czas był przy Szarym Wichrze, którego Robb kazał mu pilnować. Z późniejszych tomów dowiadujemy się, że Raynald nie był wtajemniczony w knowania swojej rodziny z Tywinem Lannisterem. Co więcej – próbował ratować Szarego Wichra, którego na czas przebywania Robba w Bliźniakach umieszczono w stajni. Przywiązany wilkor był łatwym celem dla ludzi Freyów, ale Raynald zdołał go uwolnić. Szary Wicher po zmasakrowaniu psów i jednego z psiarczyków ginie od bełtów. Raynalda również dosięgają – ranny próbuje ratować się ucieczką, wskakując do Zielonych Wideł. Od tego czasu jego los jest nieznany – nie pojawia się już na kartach powieści.
- Ostatnie słowa Robba to: Szary Wicher. Ostatnimi słowami Jona Snow jest: Duch. Może, ale nie musi, nieść to dla Robba niezwykle przykre konsekwencje. (Dzięki BT:))
- [W epilogu Nawałnicy Merrett wspomina, że tym, kto zabił Catelyn, był Raymund Frey. Możliwe, że autor czyni tu aluzję do samego siebie, bo jego drugie imię to Raymond. – BT]
- [George R.R. Martin napisał ten rozdział jako ostatni w całej Nawałnicy ze względu na to, jak ciężko było mu zdobyć się na uśmiercenie postaci, z którymi był zżyty1Rozmowa George’a R.R. Martina z Danem Jonesem, [w:] George R.R. Martin, Fire and Blood [Ogień i krew] (Londyn: HarperVoyager, 2020), 726.. – BT]
Postaci występujące w rozdziale
- Catelyn Stark (ginie)
- Robb Stark (ginie)
- Edmure Tully (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu)
- Walder Frey (ma się bardzo dobrze)
- Roose Bolton (podobnie)
- Jon Umber, zwany Greatjonem (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu – w epilogu Nawałnicy okaże się, że przy próbie pojmania Greatjon zabił jednego człowieka, poranił dwóch i odgryzł ucho ser Leslyna Haigha, a ogółem potrzeba było ośmiu ludzi, by go obezwładnić)
- Jon Umber, zwany Smalljonem (ginie)
- Robin Flint (ginie)
- Dacey Mormont (ginie)
- Owen Norrey (ginie)
- Donnel Locke (ginie)
- Patrek Mallister (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu – to jedyny z osobistych strażników Robba, strzegących go w czasie wesela, który przeżył)
- Marq Piper (w niewoli, chociaż w tym rozdziale nie znamy jeszcze jego losu)
- Lucas Blackwood (ginie)
- Wendel Manderly (ginie)
- niewymieniony z imienia członek rodu Vance (ginie)
- Roslin Frey
- Ryman Frey
- Edwyn Frey
- Merrett Frey
- Walder Frey, zwany Czarnym Walderem
- Lothar Frey, zwany Kulawym Lotharem
- Hosteen Frey
- Aenys Frey
- Raymund Frey
- Whalen Frey
- Petyr Frey, zwany Petyrem Pryszczem
- Benfrey Frey (Dacey Mormont nokautuje go dzbanem, umiera od ran kilka dni po weselu – trudno powiedzieć, czy to cios Dacey był tego przyczyną, ale to całkiem możliwe)
- Danwell Frey
- Alyx Frey
- Walda Frey, zwana Grubą Waldą
- Walda Frey, zwana Piękną Waldą
- Serra Frey
- Sarra Frey
- Shirei Frey
- Aegon Frey, zwany Dzwoneczkiem (ginie)
- Harys Haigh
Wspomniani
- Jeyne Westerling
- Eddard Stark
- Sansa Stark
- Arya Stark
- Brandon Stark
- Rickon Stark
- Jaime Lannister
- Tyrion Lannister
- Maege Mormont
- Jory Cassell
- Desmond Grell
- William Dustin
- Perwyn Frey
- Olyvar Frey
- Alesander Frey
- Walder Frey, zwany Małym Walderem
- Walder Frey, zwany Dużym Walderem
- Ramsay Snow
Komentarz
Za nami chyba najbardziej wstrząsający rozdział w całej Pieśni Lodu i Ognia. Martin od początku buduje atmosferę ciężkiego, dławiącego wprost napięcia, które tylko narasta. Catelyn – i nas wraz z nią – osacza zaduch i dzika kakofonia dźwięków. W tle wybrzmiewa złowrogie dudnienie bębna, które nawet gdy na chwilę milknie, zagłuszone zabawnymi wyczynami muzycznymi Greatjona, po chwili wraca, by towarzyszyć nam już do końca rozdziału.
Nie tylko niepokojąca atmosfera sugeruje, że zaraz wydarzy się coś bardzo złego. Mamy też dowody bardziej namacalne: płaczącą Roslin, ponurego i podenerwowanego Rymana Freya, dziwną i nieudolnie tłumaczoną nieobecność Freyów znanych z dobrych stosunków ze Starkami, potwornie fałszujących muzyków, wykonanie przez nich utworu opiewającego wymordowanie przez Tywina Lannistera swoich wrogów. Każdy z nich z osobna zdaje się nie mieć większego znaczenia i dać się jakoś wytłumaczyć – przynajmniej do czasu, gdy Catelyn wyczuwa pod ubraniem Edwyna Freya zbroję. Wtedy wszystko wskakuje na swoje miejsce.
Nawet jeśli na podstawie wcześniejszych rozdziałów mogliśmy się domyślić, że sprawa Młodego Wilka jest w zasadzie przegrana, raczej mało kto spodziewał się, że jego upadek będzie tak nagły i dramatyczny. I chociaż ostatnie ogniska oporu zostaną zlikwidowane dopiero pod sam koniec Tańca ze Smokami (które, co ciekawe, przetrwały nie na dalekiej Północy, lecz w Dorzeczu), to w praktyce ze śmiercią Robba jego królestwo przestało istnieć. A może ziarno, które zasiał, wyda jeszcze niespodziewane owoce?
Kres życia jednej z najbardziej interesujących bohaterek Pieśni, jaką była Catelyn Stark, jest okrutny, ale w pewnym sensie wdowa po Nedzie jest martwa od pierwszych stron Nawałnicy mieczy. Ta silna i niezależna kobieta, która praktycznie od początku Pieśni co rusz brała sprawy w swoje ręce, w pewnej mierze przyczyniając się nawet do wybuchu wojny domowej, ostatni raz wykazała aktywność w końcówce Starcia królów, gdy w akcie rozpaczy po wiadomości o śmierci najmłodszych synów, uwolniła Jaime’a Lannistera, zobowiązując go, by zwrócił jej córki. Po tym wydarzeniu jest już głównie biernym ich uczestnikiem: najpierw zamknięta w areszcie domowym, potem, mimo zwolnienia, niebędąca w stanie odzyskać dawnej pozycji. Odsunięta na bok przez syna i brata, zajmuje się umierającym ojcem. Gdy ten odchodzi, nie pozostaje jej nic. Traci wszelkie wpływy: Robb coraz rzadziej jej słucha i decyduje się odesłać ją do Seagardu, gdy on ruszy na Północ. Edmure’a tylko męczy i irytuje. Jednocześnie jako jedyna trafnie przewiduje, że sprawa Młodego Wilka stała się beznadziejna, ale na tym etapie nie potrafi już przekonać go do ugięcia kolan.
Odsunięcie Catelyn na boczny tor jest tym łatwiejsze, że przytłoczona żałobą i rozpaczą nie ma siły, by się temu przeciwstawić. Dla niej życie się skończyło: straciła ukochanego męża, w swoim mniemaniu również większość dzieci, w końcu ojca. Nie widzi przed sobą przyszłości: jedyne, co ją czeka – o ile w ogóle przeżyje wojnę – to pusty zamek pełen duchów ukochanych ludzi.
Nie jest jej dane nawet to. Gdy widzi, jak jej syn pada ostrzelany z kuszy, zostaje jej tylko jeden cel: zemsta. Chce więc zabić lorda Waldera. Przynajmniej do momentu, w którym okazuje się, że jej syn jeszcze żyje. Wtedy rozpaczliwie próbuje go ocalić, nie zważając na swój los. Po tym, jak Robb zostaje zamordowany, życie Catelyn naprawdę się kończy. Jej ostatnie chwile to czarna rozpacz i czyste szaleństwo. Owładnięta nimi umiera z poderżniętym gardłem. To, co powróci do życia po trzech dniach, nie będzie już Catelyn Stark, mimo posiadania jej ciała i resztek wspomnień. Będzie za to łaknęło krwi Freyów.
Głowa ich rodu okazała się nie tylko zbrodniarzem i wiarołomcą – są to przymioty co prawda podłe, ale nie takie rzeczy robi się, by sięgnąć po władzę. Chorobliwie dumny Tywin Lannister nie miał problemu, by w nikczemny sposób pozbyć się Starków, zadbał co najwyżej, by paskudne zadanie nie splamiło jego rąk bezpośrednio. W tym, co zrobił, nie było jednak nienawiści, a jedynie chłodna kalkulacja i bezwzględnie rozgrywana gra o władzę. Roose Bolton, mimo że z natury okrutniejszy nawet od Tywina, kierował się tym samym. Ale nie Walder Frey. On napawał się swą zemstą, widząc w niej zadośćuczynienie za wszystkie prawdziwe i zmyślone krzywdy, których zaznał od ludzi mających się za lepszych od niego. Cieszył się, widząc ludzi mordowanych na jego rozkaz, mimo iż zasiadali u jego stołu. To już nie była pozbawiona wszelkich zasad gra o tron, a perwersyjna pod każdym względem zbrodnia, która prawdopodobnie już na zawsze będzie ciążyć nad jego rodem. I prawdopodobnie stanie się przyczyną jego zagłady.
Krwawe Gody to kluczowy moment w wojnie Pięciu Królów – nie tylko dlatego, że wyeliminowano ostatniego naprawdę groźnego przeciwnika koalicji Lannisterów i Tyrellów (bo w tym okresie Stannisa już za takiego nie uważano). Rzeź w Bliźniakach zdefiniowała sytuację na Północy, a przede wszystkim w kluczowym dla przebiegu wojny Dorzeczu. Ofiarami masakry są przecież nie tylko Starkowie, lecz również przedstawiciele najważniejszych rodów z obu krain. Od tej chwili jedynym, co będzie utrzymywało pokój w domenie Freyów i Boltonów, będzie wyłącznie strach przed nimi, a przede wszystkim przed ich potężnym patronem w postaci Lannisterów. Wraz z osłabieniem tych ostatnich, tylko kwestią czasu pozostaje, aż upokorzeni ludzie z Północy i Dorzecza podniosą głowy i wywrą straszliwą zemstę za zdradę, której się wobec ich króla oraz nich samych dopuszczono.
Podczas czytania waszych streszczeń lepiej czuję to napięcie, które Martin buduje przed Krwawymi Godami. Dziś punkt kulminacyjny. Pamiętam, że zszokowało mnie to, co tu się wydarzyło, choć o wiele mniej niż ścięcie Neda po którym długo nie mogłem się pozbierać i jeszcze jakiś czas myślałem, że może Ned wróci, bo jak tak można zabijać głównego bohatera już w pierwszym tomie…
A tak w ogóle to wielkie dzięki za te streszczenia! Wiem, że wkładacie w to bardzo dużo pracy, ale i serca, a to widać i dzięki temu świetnie się Was czyta!
Wielkie dzięki:) Dla takich komentarzy warto te streszczenia pisać:)
A jaki stosunek ma redakcja do kontrowersyjnego castingu Ellie Williams jako Ellie w The Last of Us ?
Castingu Bella Ramsey* 😀
Ja mam np kompletnie neutralny, natomiast nie grałem nigdy w tę grę, więc nie mam w ogóle jakiekolwiek emocjonalnego stosunku zarówno do pierwowzoru jak i adaptacji. W mojej ocenie natomiast serial, nie licząc pojedynczych odcinków, jest dość nudny.
Ciekawe czy lord Walder miał przez chwilę jakąś refleksję na temat tego co zrobił wespół z lordem Boltonem.
Refleksje przed – klasyczne ważenie za i przeciw, ale bardziej zastanawia mnie to co miał w głowie zaraz po tej zbrodni.
Przecież musiał wiedzieć, że łamiąc prawo gościnności i mordując swojego króla obróci przeciwko sobie całe Westeros.
Miał wiele wad ale przecież nie był głupim człowiekiem.
Myślę, że podobną refleksję jak Frey mieli komuniści rabujący i gwałcący „wyzwalane” sojusznicze narody.
Może i nie był głupi, ale na pewno nie myślał jak „normalny” człowiek. Jego całe życie, to jak traktował rodzinę, małżeństwa itp. wskazuje na hedonizm i wysokie ego, nie przystające do faktycznej pozycji społecznej. W czasach „średniowiecznego” Westeros objawiało się to przez niepohamowany popęd seksualny i chęć pokazania światu, jak wiele może osiągnąć (oczywiście środkami jakie zna, czyli tyraństwem, zdradą i brakiem najmniejszych skrupółów).
„George R.R. Martin napisał ten rozdział jako ostatni w całej Nawałnicy ze względu na to, jak ciężko było mu zdobyć się na uśmiercenie postaci, z którymi był zżyty”.
Dzięki za ciekawostkę, nie słyszałem o tym. I jak zwykle świetna robota ze streszczeniem. Mimo, że tym razem dobrze wiedziałem co się wydarzy to i tak wróciło sporo z emocji, których doświadczyłem, gdy czytałem ten rozdział po raz pierwszy. Tak jak piszecie, ten rozdział jest wstrząsający. I bardzo smutny… Szkoda Robba i Catelyn. Popełniali błędy, ale nie zasłużyli na los, który ich spotkał. Wcale się nie dziwię, że nawet sam Martin miał problem z ich uśmierceniem, a on generalnie nie należy do pisarzy mających problem z uśmiercaniem napisanych przez siebie postaci 😉
Dzięki za miłe słowa w imieniu swoim i BT, który to wrzucił:)