Ostrzegamy, że poniżej znajdują się spoilery z serialu Ród Smoka (w tym wykraczające poza drugi sezon) oraz Ognia i krwi George’a R.R. Martina!
D: Drugi sezon Rodu Smoka za nami. Niektórzy nazwą go rozczarowaniem. Inni będą porównywać z ostatnimi odcinkami Gry o tron. Choć znajdzie się też wielu obrońców. Ja sam nie zaliczam się do najzagorzalszych krytyków, ale przyznam, że kilka razy zdarzyło mi się zazgrzytać zębami obserwując kierunek, który obrali scenarzyści. A jakie Ty masz zdanie o tym sezonie, jako całości?
BT: Powiem tak: po pierwszym sezonie patrzyłem na serial bardziej optymistycznie, nawet pomimo kilku bardzo dziwnych decyzji pod koniec (mam tu na myśli przede wszystkim poprowadzenie wątku Rhaenys). A teraz zastanawiam się, ile jeszcze w opowieści o Tańcu Smoków namieszają różne zmiany w stosunku do tego, jak to sobie wyobrażał George R.R. Martin. Myślę też, że w pierwszej połowie drugiego sezonu “zgrzytów” było mniej niż w późniejszej.
D: Mam wrażenie, że to mieszanie miało dwie formy. Były oczywiście próby modyfikowania Martinowskiej opowieści z przeróżnych powodów (najczęściej wygody scenarzystów), ale była też jedna zmiana dość fundamentalna, bo dotycząca motywu przewodniego. Scenarzyści trochę zafiksowali się na kwestii roli kobiet w tej opowieści, ich ograniczonych praw, sposobów, w jakie niektóre z nich musiały walczyć o swoją pozycję. I ten motyw u Martina jak najbardziej jest widoczny. Ale nie jest jedynym. Taniec Smoków to nie tylko historia praw, które dyskryminowały następczynię tronu, to również (dla przykładu) historia o ludzkiej ambicji, czasami osiągającej poziom chorobliwy i popychającej do wyjątkowo paskudnych czynów. Ród Smoka ten wątek pomija (może wyjąwszy osobę Daemona), serwując nam moralizatorską opowiastkę o skrzywdzonej dziedziczce. A zresztą nawet jej antagonistka nie jest przedstawiona jako postać negatywna, wszak ona też walczy o swoje miejsce w tym świecie. To nie jest dobra perspektywa do opowiedzenia tej historii.
BT: Dla mnie Taniec Smoków to również opowieść o zagrożeniu, jakie wiąże się z usprawiedliwianiem tego, co potępiamy u innych w imię „sprawy” i „konieczności”. Z zaślepieniem, o jakie łatwo w ferworze konfliktu.
D: Jak najbardziej. Niestety zafiksowanie się na tym jednym motywie, sprawiło, że dostaliśmy serial z bardzo wyraźną bohaterką, opowieść straciła wiele ze swych niuansów, a ostatecznie ta jedna decyzja pociągnęła za sobą ogrom fabularnych łamańców. I chyba nigdzie nie było to tak mocno widoczne jak w scenie, która moim zdaniem powinna tchnąć w serial pewną dynamikę, a która okazała się kompletnym niewypałem. W scenie morderstwa dokonanego przez Juchę i Twaroga. Nie dość, że serial poczynił pewne próby wybielenia autorów tego spisku, czyniąc zamordowanie Jaehaerysa praktycznie nieporozumieniem (wszak zamach miał być na Aemonda), to jeszcze od strony czystego warsztatu filmowego był wręcz wyrozumiały dla zamachowców. Dotarło to do mnie dopiero gdy obejrzałem ten fragment jeszcze raz i przeczytałem odpowiedni fragment w książce. Otóż w OiK to rzecz absolutnie szokująca, scena jak z horroru, tyle że umieszczona w kronice historycznej. Natomiast serial nie dość, że całą rzecz zapowiada, pokazując z detalami przygotowania, to jeszcze przyjmuje perspektywę Juchy i Twaroga. To z nimi przemierzamy korytarze Czerwonej Twierdzy, to ich losem się przejmujemy, i to im, jako widzowie, mamy (przynajmniej do pewnego momentu) kibicować. Naprawdę zaskakująca decyzja, a fakt, że Helaena nie stanęła przed dramatycznym dylematem – koniecznością dokonania wyboru, który z jej synów umrze (co poraniło jej psychikę tak mocno, że już nigdy nie doszła do siebie), to już tylko wisienka na torcie.
BT: Warto też może dodać, że w OiK świadkiem tego wszystkiego jest też Alicent. W serialu oczywiście nie może tak być, bo jak by potem pokazywać spotkania z Rhaenyrą w sepcie i na Smoczej Skale?
D: Otóż to. Serial celowo złagodził wymowę najstraszniejszej sceny, by podreptać sobie w miejscu i dać bohaterkom okazje na kolejne spotkania. To był dla mnie ogromny zawód. A czy dla ciebie jakaś scena była równie wielkim (albo i większym) rozczarowaniem?
BT: Największym zawodem był dla mnie brak pewnych istotnych wydarzeń – bitwy w Gardzieli, zajęcia Królewskiej Przystani, jakiejś dużej bitwy w Dorzeczu… ale to wszystko chyba zostało przeniesione do trzeciego sezonu. A jeśli chodzi o coś, czego pewnie w ogóle nie będzie, to wskazałbym na pewno na wycięcie wątku Nettles.
D: Tak, ja też byłem rozczarowany, chociaż – jak mówiłem Ci wcześniej – zacząłem mieć złe przeczucia znacznie wcześniej. Ogromna szkoda, bo wyjaśnienie tego kim była Nettles jest niesamowicie ważne dla naszego odbioru albo postaci Daemona (jeśli to jego córka) albo wszystkich tych legend o nadzwyczajności Valyrian (jeśli dziewczyna faktycznie była “nikim ważnym”).
BT: To skoro jesteśmy przy nowych smoczych jeźdźcach, zapytam, co sądzisz o rozbudowaniu roli Ulfa i Hugh przez pokazanie ich życia w Królewskiej Przystani.
D: Nie mam nic przeciwko, chociaż wziąwszy pod uwagę, jak za wieloma bohaterami serial musiał nadążać, to zastanawiam się, czy nie należało niektórych scen z Hugh skrócić. O, tu powinienem jeszcze zaznaczyć jedną rzecz – nie jestem jakoś wściekły na to, że Hugh okazał się zupełnie inną postacią niż w książkach. Już bardziej mnie razi fakt, że w ostatnim odcinku Ulf został zaprezentowany w sposób ocierający się o karykaturę, jak gdyby scenarzyści uważali, że (w związku z późniejszymi wydarzeniami), od razu muszą pokazać wszystkie jego wady, i to w sposób przejaskrawiony.
BT: Cóż, jeśli serial wprowadza dwie postaci, które w OiK są w gruncie rzeczy dość podobne (skoro są opisani tylko w bardzo ogólny sposób, a najważniejsze jest to, że każdy z nich oswoił smoka), to najprostszym sposobem, żeby ich trochę zróżnicować, jest pokazanie jednego w dobrym świetle, a drugiego wręcz na odwrót. I tak oto Hugh otrzymuje od scenarzystów wszystko co potrzebne, by widz z nim sympatyzował: stara się utrzymać rodzinę pomimo przeciwności związanych z blokadą, przeżywa rodzinną tragedię, zachowuje się po rycersku ratując kobietę przed Vermithorem, umie się zachować na dworze Rhaenyry. A Ulf tylko przechwala się przed kompanami swoim rzekomym targaryeńskim pochodzeniem, podlizuje się królowi w gospodzie, otrzymuje od losu szansę udowodnienia swoich twierdzeń, a smoczym jeźdźcem zostaje właściwie przez przypadek, nie robiąc nic bohaterskiego (w przeciwieństwie do Hugh, który staje naprzeciw Vermithora).
D: Może o tym, jakie wydarzenie może nieco zmienić Hugh, porozmawiamy następnym razem, spekulując o tym, gdzie zaprowadzi nas trzeci sezon (spoiler – do Tumbleton 😉 ). A kontynuując wątek naszych bohaterów – czy zwróciłeś uwagę, jak mocną korektę niektórych osobowości przeprowadził drugi sezon? Aemond z gościa, który zabił przez przypadek, stał się kreskówkowym złoczyńcą. Aegon został minimalnie uczłowieczony. Otto jest o wiele łagodniejszy. Larys nie jest już zboczkiem. A Laenor jest w końcu trupem, czym zresztą nikt się za bardzo nie przejął. Kurczę, jeśli serial będzie robił takie mocne korekty, to może jednak w trzecim sezonie doczekamy się Nettles. Natomiast jedna postać nie zmieniła się ani na jotę i dalej mnie irytuje w każdej scenie.
BT: Mysaria?
D: Otóż to. Nabieram przekonania, że można ją było uratować tylko nie dając jej ani jednej kwestii dialogowej. Jakby gdzieś chodziła w tle i szeptała Daemonowi czy Rhaenyrze coś do ucha, to serial by wiele zyskał.
BT: A zauważyłeś, że serialowa wersja, że Mysaria nie może mieć dzieci, zmienia wydźwięk sceny na Smoczej Skale w drugim odcinku pierwszego sezonu? Mam na myśli moment, gdy dowiaduje się ona, że Daemon rozpowiadał, że spodziewają się dziecka.
D: Tak. Nie daję głowy, czy czegoś nie pomyliłem, ale wydaje mi się, że jej oburzenie na te opowieści Daemona było pokazane już w pierwszym sezonie. Ale teraz ma to większy sens. To znaczy jej oburzenie, nie głupota Księcia Łotrzyka.
BT: Tu warto przypomnieć, że w Ogniu i krwi Daemon i Mysaria naprawdę mieli dziecko, ale Mysaria straciła je w czasie sztormu płynąc do Essos, gdzie kazał ją odesłać król Viserys. I tego Daemon nie mógł bratu wybaczyć.
D: Tak, ale jestem skłonny tę zmianę zrozumieć. Przeskoki czasowe w pierwszym sezonie sprawiły, że trochę trudniej uwierzyć w to, że Daemon tak wielką winę mógł przebaczyć. W ogóle sezon pierwszy pozmieniał trochę relacje Daemona i Viserysa. I w ogóle zmienił mocno charakter króla. Co akurat wyszło serialowi na dobre. Czasem inwencja scenarzystów przynosi skutki pozytywne.
BT: Jednak znacznie częściej jest inaczej.
D: Zastanawiam się, czy w tym sezonie jest coś, co serial zmienił w stosunku do książek, a co przypadło mi do gustu. Myślę sobie, że może pesymistyczne nastawienie do życia Cristona Cole’a (choć romans z Alicent akurat był niepotrzebny, zwłaszcza że od śmierci Viserysa naprawdę minęło raptem kilka tygodni). Były też pewne pojedyncze zmiany, w rodzaju historii Alyna i Addama. Ale tutaj nie byłbym w ocenie tak jednoznaczny, bo nudziłem się oglądając braci jak mops, dopiero w ostatnich odcinkach pokazali swoje ciekawe strony.
BT: W ogóle serialowa wersja tego wątku sprawia, że lord Corlys wychodzi na człowieka, który nie pomagał swoim nieślubnym synom żyjącym w ubóstwie, chociaż nawet Rhaenys o wszystkim wiedziała i to akceptowała. W OiK jednak Corlys po prostu nie chciał rozgniewać żony, a Addam i Alyn mieli całkiem dostatnie życie, bo ich matka, Marilda, była córką właściciela stoczni, a potem kupiła kilka statków handlowych. (W OiK jest też znacznie mniej prawdopodobna wersja, że bracia byli synami ser Laenora, ale serial w ogóle do tego nie nawiązuje).
D: Zachowanie Rhaenys wypadło w tym wątku najsłabiej. Bo ja kupuję Corlysa, który nie chce wkurzać żonki. Ba, nawet uważam, że ta zmiana dodaje Alynowi i Addamowi głębi, pokazuje ciekawy rys obu postaci (ambicję Addama, pretensje Alyna) i w końcu prezentuje nam w serialu bękarty, które rzeczywiście wiodą żywot większości bękartów z PLiO (pamiętajmy, że Jon, Ramsay czy Sandówny to były odstępstwa od normy). Ale ta Rhaenys, której bękarty nie przeszkadzają po prostu była niewiarygodna w świetle Martinowskich realiów.
BT: Wątek samej Niedoszłej Królowej dobiegł końca w tym sezonie. I muszę powiedzieć, że czytając OiK inaczej sobie wyobrażałem Rhaenys. Nie mam tu na myśli koloru włosów (u Martina czarnego, po jej matce, Jocelyn Baratheon), ale jej charakter.
D: Ja chyba nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem. Co masz konkretnie na myśli?
BT: Mam wrażenie, że historia serialowej Rhaenys była poprowadzona dość niespójnie. Ogólnie chodziło o to, żeby od Rhaenys przekonanej, że Westeros nigdy nie zaakceptuje królowej, przejść do Rhaenys walczącej za Rhaenyrę. Ale po drodze mieliśmy dodane zakłócenie przez Rhaenys koronacji Aegona, zabicie wielu mieszkańców stolicy, a potem – jak gdyby to nie miało miejsca – mówienie o pokoju. W dodatku wprowadzono też całą sprawę z synami Corlysa, o których Rhaenys wie.
D: Pełna zgoda. Dodajmy jeszcze do tego, że ani Rhaenys, ani Corlys nie mają cienia wątpliwości związanych z ich poparciem dla Rhaenyry po tajemniczej śmierci Laenora. No, ale to już wiemy z poprzedniego sezonu. Dla mnie Rhaenys to postać po prostu źle poprowadzona, a jej historia jest pełna jakichś dziwnych wolt i dziur fabularnych. Słuchaj, skoro wpadliśmy w ciąg wyliczania tego, co się nam nie podoba, to dorzucam jeszcze kilka punktów. Na początek – spotkania Alicent i Rhaenyry. Ja już wszystko, co miałem do powiedzenia na ten temat z siebie wyrzuciłem. Oddaję Ci mikrofon.
BT: Co tu dużo mówić – pomysł, że Rhaenyra w czasie wojny uda się z jednym rycerzem do stolicy kontrolowanej przez drugą stronę wkrótce po tym, jak ludzie od Daemona zamordowali Jaehaerysa, jest absurdalny. Pomysł, że Alicent zrobi potem coś podobnego, jest tylko o tyle mniej absurdalny, że Alicent nie jest przynajmniej osobą, która stoi na czele Zielonych.
D: To było tak głupie, że doprawdy ciężko mi zrozumieć motywację autorów scenariusza. Może myśleli, że ludziom podobają się interakcje Alicent i Rhaenyry, więc po prostu muszą je wpleść w fabułę. Cóż, jedna sposobność by się pojawiła, gdyby pchnęli wątek do przodu. Ale to w ogóle osobny temat. Ponoć brakło budżetu na 10 odcinków, z Gardzielą i zdobyciem Królewskiej Przystani. Więc sezon zakończył się odcinkiem, który tak na dobrą sprawę zdaje egzamin tylko jako przygotowanie wielkiego finału.
BT: Ewentualnie mógłby to być taki „odcinek 10”, rozstawiający na nowo figury po kluczowych wydarzeniach w „odcinku 9” (gdyby iść za przykładem niektórych sezonów Gry o tron). Ale, parafrazując Daemona, jako narzędzie zakończenia sezonu, ten finał pozostawia wiele do życzenia.
D: Słyszałem też hipotezę, że na kształcie tego sezonu swoje piętno odcisnął też strajk scenarzystów. Brakło czasu na przeróbki scenariusza i zaczęto zdjęcia w zasadzie na podstawie pierwszych jego szkiców. Biorąc pod uwagę, jak wiele konwersacji w tym sezonie się po prostu powtarza, jestem skłonny w to uwierzyć. Miałem wrażenie, że przez 2-3 odcinki dreptaliśmy w miejscu.
BT: Pełna zgoda. Całą drugą połowę sezonu spokojnie można by zmieścić w dwóch odcinkach, gdyby wyciąć wszystkie dłużyzny i mało wnoszące sceny. Ale jeśli w finale poświęca się miejsce zapasom w błocie jako warunkowi, by flota Triarchii wypłynęła przeciwko Velaryonom, to potem nie ma się co dziwić, że na nic nie starcza czasu.
D: Hej, ja będę bronić zapasów w błocie. Moim zdaniem sezon by wiele zyskał, gdyby poświęcić kilka odcinków różnym niemal mitologicznym próbom, jakim Triarchia poddaje Tylanda. Oczywiście pod warunkiem, że okazałoby się, iż robią sobie z niego jaja, bo interesują ich tylko Stopnie.
BT: Casterly Rock może i jest inspirowana jednym z Filarów Heraklesa, ale to jeszcze nie powód, żeby ser Tyland Lannister musiał wykonywać dwanaście prac.
D: Albo to, albo 12 konwersacji Rhaenyry z Mysarią. Tertium non datur. 🙂
BT: To może przejdźmy teraz do tego, jak serial przedstawia relacje pomiędzy Aegonem i Aemondem, bo tu także mamy ważną zmianę. Aemond staje się jeszcze bardziej negatywną personą, bo w serialu jest oczywiste, że próbował zabić brata. W OiK przebieg zdarzeń jest inny: Aegon na grzbiecie Sunfyre’a walczy z Rhaenys na Meleys i w momencie gdy Meleys chwyta szyję Sunfyre’a, w smoki uderza Vhagar Aemonda. Skutek jest taki, że wszystkie trzy smoki spadają na ziemię. Nie pojawia się sugestia, że Aemond specjalnie chciał zabić Aegona. Co prawda później Aemond wspomina, że korona pasuje mu bardziej niż Aegonowi, ale to oczywiście nie musi oznaczać, że celowo do niej dążył.
D: Tak, jeśli chodzi o same relacje pomiędzy braćmi, to serial prezentuje w sposób bardzo ostry i wyraźny rzeczy, które książka tylko delikatnie sugerowała. Poza tym, jak słusznie zauważyłeś, serial robił czarne charaktery z Aemonda i Daemona. Nie bez powodu, to skomplikowane postaci, niewątpliwie ludzie bezwzględni i ambitni, więc się do tego nadają.
BT: Wydaje mi się, że Aemond i Daemon zostali przedstawieni w ten sposób, bo serial próbował jakoś utrzymać sympatię widzów i po stronie Alicent, Aegona i Helaeny, i po stronie Rhaenyry. Jest to oczywiście bardzo trudne zadanie. I chyba sposobem na jego rozwiązanie miało być dodanie dla każdej strony osobnego „antagonisty”. W ten sposób w drugim sezonie to Aemond jest dla Zielonych co najmniej takim samym zagrożeniem jak Rhaenyra. Z kolei antagonistą dla Rhaenyry staje się w pewnym sensie Daemon, który zbiera armię być może de facto przeciwko niej.
D: Szkoda tylko, że wątek Daemona został zmarnowany. Po świetnym początku w Harrenhal serial również w tej kwestii zaczął dreptać w miejscu.
BT: A w dodatku dylemat Daemona rozwiązano w najprostszy możliwy sposób – odwołując się do wizji, dzięki której książę poznał zagrożenie zza Muru.
D: Tak, przy czym sama wizja to akurat rzecz, która mi się podobała. Może łatwo mnie zadowolić – pokaż mi kometę, Bloodravena, dorzuć jakiegoś zielonego człowieka z rogami w tle, i jestem ukontentowany. No, tak gwoli ścisłości, to same odwołania do Gry o tron potrafią mnie zirytować, ale tzw. normiki (czyli widzowie, którzy poprzedni serial oglądali, ale niekoniecznie przeżywają treść książek Martina jak my) były w euforii widząc Dany ze smokami. Natomiast ta wymowa wątku Harrenhal, to już rzecz mniej oczywista, bo chyba Daemon jednak coś stracił, stając się po prostu więźniem przepowiedni. A bonusowo cała scena z ostatniego epizodu, w której przyrzeka wierność Rhaenyrze jest bez sensu. Ta scena miała być pełna napięcia i niepewności, ale przecież my od ostatniego odcinka wiedzieliśmy, że lordowie Dorzecza popierają królową, nie jej małżonka. Więc niby co innego miał Daemon zrobić?
BT: Zastanawiam się też co to oznacza dla Aemonda, który wkrótce ma się pojawić w Harrenhal. Czy też zobaczy „Pieśń Lodu i Ognia”? Obawiam się, żeby z tej przepowiedni nie zrobił się wytrych fabularny, którym będą przykrywane wszystkie problemy.
D: Na pewno jest takie ryzyko. Ale jakoś mniej lub bardziej sprawnie przeszliśmy do omawiania rzeczy, które w tym sezonie (moim zdaniem) wyszły nie najgorzej. O kilku już wcześniej wspomniałem, lecz trzeba też podkreślić coś, o czym nie mówiliśmy, a co jest chyba oczywiste. Ród Smoka wygląda znakomicie. Nie chodzi tylko o sam budżet, ale też pomysł na realizację poszczególnych scen. Próbę okiełznania Vermithora oglądało się z zapartym tchem…
BT: Wizualnie była świetna, choć gdy się zastanowić nad sensem posyłania tam wszystkich potencjalnych jeźdźców jednocześnie pojawiają się problemy. Ze szczególnie dobrze zrealizowanych scen wspomniałbym jeszcze pojedynek braci Cargyllów. Myślę, że warto też docenić wygląd Harrenhal i Smoczej Skały, a także plenery, zwłaszcza w Dorzeczu.
D: Tak, o Harrenhal też chciałem wspomnieć. To miejsce jest równie cudowne, co niepokojące. Gdyby nie fakt, że – jak to mawiają Anglosasi – “it outstayed its welcome”, to sekwencje w Harrenhal uznałbym za najlepszą część tego sezonu.
BT: A skoro mowa o zamczysku króla Harrena, to przypomniało mi się co uważam za być może najbardziej sensowną ze zmian w stosunku OiK: przedstawienie ser Simona Stronga jako wrogiego wobec lorda Larysa i gotowego opowiedzieć się za Rhaenyrą. W ten sposób Daemon miał przy sobie przewodnika po zawiłym świecie rodów Dorzecza i ich waśni. A to, że ser Simon podejrzewa, że Larys odpowiada za śmierć lorda Lyonela i ser Harwina jest w pełni uzasadnione.
D: Zgadzam się. Idąc dalej, ale trzymając się jeszcze tej strony wizualnej – GRRM może sobie marudzić, że smok na herbie Targaryenów powinien mieć dwie łapy zamiast czterech, i to oczywiście prawda. Tak samo jak to, że serial nie użył książkowych herbów Aegona i Rhaenyry. Ale pod bardzo wieloma względami Ród Smoka poczynił ogromny postęp w stosunku do Gry o tron. Wreszcie ci wszyscy zbrojni i rycerze przestali być jakimiś anonimowymi żołdakami ubranymi w szarobure łachmany. Zobaczyliśmy chorągwie, herby, piękne zbroje i często jaskrawe kolory, będące esencją średniowiecznych bitew. Wiem, że to drobiazg, ale po prostu mi się to spodobało.
BT: Pełna zgoda.
D: Z pozytywnych zmian przychodzi mi też do głowy coś, co może wzbudzić kontrowersje. Fajnie, że Helaena ma smocze sny. Owszem, książki nic o tym nie mówiły, ale to jest chyba talent u Targaryenów częstszy, niż nam się wydaje i na pewno pasujący do tej równie zagadkowej co tragicznej postaci.
BT: Te smocze sny to akurat coś mieszczącego się moim zdaniem w ramach marginesu, który pozostawia bardzo ogólny opis Tańca Smoków w OiK. Twórcy serialu mają naprawdę bardzo szerokie puste przestrzenie do zapełnienia w tym, co GRRM przedstawił w formie zarysu. I pewnie byłoby lepiej, gdyby serial skupił się na takich zmianach (o ile tego typu rozwinięcia można tak nazwać), zamiast zmieniać to, co akurat autor opisał dokładnie.
D: Jasne. Choć tak jak pisałem kilka razy wcześniej – scenarzyści tak świetnie (znacznie lepiej niż GRRM) poradzili sobie z Viserysem, że chyba nabrali przekonania, iż mogą do materiału źródłowego podchodzić z pewną dezynwolturą. I parę razy się na tym w sezonie drugim przejechali. Przychodzi Ci jeszcze do głowy jakaś zmiana in plus?
BT: Już kiedyś wspominałem, że serialowa wersja Stróżów Smoków jako pewnego rodzaju valyriańskiego zakonu jest ciekawym pomysłem. W OiK to raczej po prostu strażnicy w nawiązujących zdobieniami do smoków zbrojach.
D: Dodajmy, że to zmiana spójna z kreacją świata przedstawionego. Wiadomo, że jak Targaryenowie zwiewali z Valyrii, to nie zapakowali po prostu tobołków na Baleriona i nie pofrunęli sobie ot tak. Mieli swoich ludzi, służbę, wasali, pewnie też jakąś sporawą biblioteczkę. Serial bardzo mocno zakorzenia ich w tej valyriańskiej tradycji.
BT: A być może zabrali też więcej mieczy z valyriańskiej stali, które potem trafiły do westeroskich rodów. Co ciekawe, Lód rodu Starków powstał około czterystu lat przed czasami Neda, czyli akurat w okresie przybycia Targaryenów na Smoczą Skałę.
D: Jasny Ryk również mógł mieć podobną historię. Zresztą kiedyś zrobiłem o tym Szaloną Teorię.
BT: A skoro o valyriańskich ostrzach mowa – serial wprowadził trzeci miecz z valyriańskiej stali należący do Targaryenów oprócz Blackfyre’a (którego ma Aegon) i Mrocznej Siostry (którą włada Daemon).
D: Trzeci miecz? Masz na myśli sztylet?
BT: Chodzi mi o ten miecz, którym włada w pewnym momencie Rhaenyra.
D: O kurczę… Jak ja to przegapiłem? Właśnie oglądam foteczkę z Rhaenyrą, która trzyma miecz w wyciągniętej dłoni i to faktycznie może być valyriańska stal. Wygląda anachronicznie przez brak prawdziwego jelca, ma dość ciemny kolor… Możliwe, że masz rację.
BT: W którymś z materiałów o powstawaniu serialu jest mowa, że to ma być bardzo wczesny valyriański miecz.
D: Mam nauczkę, żeby nie przysypiać podczas scen, w których pojawia się Mysaria. Cóż, tą sensacyjną informacją chyba zakończymy naszą dzisiejszą dyskusję. Choć nie zakończymy samego omawiania Rodu Smoka, bo trzeba jeszcze pospekulować o tym, w jakim kierunku pójdą teraz scenarzyści.
BT: A mnie pozostały jeszcze do dopisania uwagi do wielu odcinków, w których omawianiu nie brałem udziału.
D: Ale zanim się pożegnamy, mam ostatnie pytanie. Podobał Ci się ten sezon?
BT: To trudne pytanie. Było wiele rzeczy, które mi się nie podobały. Finał rozczarował, druga połowa sezonu wydawała się rozwlekła. Były też rzeczy, które mi się podobały. Ale jeśli pytasz o ogólne odczucia, to powiem, że mimo wszystko czułem wciąż ten nastrój Westeros i cieszę się, że opowieść o Tańcu Smoków jest przenoszona na ekran, choć oczywiście mogłoby być znacznie lepiej gdyby nie pewne zmiany. Nie przepadam jakoś szczególnie za ocenianiem utworów w skali 1-10, ale skoro przyjęliśmy taką formułę, to biorąc to wszystko o czym rozmawialiśmy pod uwagę, wskażę na razie 6/10.
D: A mnie pozostaje tylko skonkludować, że drugi sezon był jak Daemon Targaryen. “Stworzony w równych częściach ze światła i ciemności. Dla jednych bohater, dla innych najczarniejszy z łotrów”. Nie było w tym sezonie ani jednego odcinka, co do którego nie miałbym zastrzeżeń. Ale chyba w każdym epizodzie znalazłem coś, co mnie na dłuższą lub krótszą chwilę przykuło do ekranu. I wbrew wielu krytykom, nie sądzę, aby Ród Smoka nie mógł jeszcze powrócić na wyżyny, które pokazał nam sezon pierwszy, czy też początek Gry o tron. Oby tylko scenarzyści znów nie zastrajkowali, a pan Zaslav nie okazał się nazbyt skąpy.
-
Ocena DaeLa - 6.5/10
6.5/10
-
Ocena Bluetigera - 6/10
6/10
Drugi sezon mógłby dostać szóstkę gdyby nie ostatni odcinek. Co tam się wydarzyło. Pędzenie na łeb na szyję, żeby jakoś pokończyć wątki, absurdalne pertraktacje z triarchią. No i to o czym mówię od początku drugiego sezonu, twórcy celowo przekręcają 90% rzeczy, które pojawiają się w książce. Książkowy Jacaerys wpada na pomysł, żeby spróbować bękartów na smokach więc serialowy się temu kategorycznie sprzeciwia, w książce Korona proponuje Stopnie Triarchii więc w serialu nie wiedzieć czemu kategorycznie nie chce ich oddać, można tak wymieniać i wymieniać. O Alicent na Smoczej Skale nawet nie ma co wspominać bo to głupota do potęgi nieskończonej. Dla mnie 4/10 przed odcinkiem 8 byłoby 5/10, ale tam wydarzyła się katastrofa. Na plus rzeczywiście strona techniczna serialu, tutaj niewiele seriali może stawać w szranki i gdzieś tam podskórnie czuć klimat tego świata, ale no nie można przejść obojętnie obok skrajnej głupoty scenarzystów.
W serialu to też Jace wpada na pomysł aby poszukać jeźdźców dla smoków, ale wśród rodów westeros, które miały koligacje z Targaryenami. Myślę akurat, że jego konflikt i złość na matkę, że ta poszukała wśród prostaczków jest dobrze umotywowane i te sceny w serialu były poprawnie pokazane. Przecież to umniejsza jego legitymację do władzy jako następcy tronu jako domniemanego bękarta, że jacyś prości ludzie z gmninu mogą sobie wziąć smoka.
Dla mnie ten sezon to 5/10. Idiotyczne pomysły przeplatane ciekawymi kadrami. Kręcenie się w kółko i słuchanie o tym samym przez trzy odcinki, by później w ostatnim odcinku wydarzyło się wiele z ważniejszych rzeczy. Bohaterowie zapominający co zrobiła im druga strona kiedy tak jest wygodnie, by popchnąć scenariusz w odpowiednią stronę.
I całkowicie się zgadzam z początkowymi zdaniami. Z opowieści o zachłanności, usprawiedliwianiu swoich czynów w imię wyższych interesów, zdradzieckiej naturze człowieka, dostajemy dwie kobiety, które miotają się i zmieniają charakter co trzy odcinki. To ma być to pokazanie siły ich charakteru? Błagam.
Z drugiej strony postać Healeny bardzo mi się podoba. Szkoda, że spłycono wymowę sceny z Twarogiem i Juchą – byłaby to postać, której większość widzów by kibicowało wśród Zielonych, nawet i baz przerysowanego złego Aemonda. Jej smocze sny są ciekawe i mogłyby się pogłębiać z biegiem czasu.
Wydaje mi się, że ten ,,autystyczny” charakter Haeleny był też sposobem na złagodzenie sceny z Juchą i Twarogiem. Osoba z normalną osobowością odebrała by to wszystko dużo gorzej (jak w książce). Ja nie wyobrażam sobie jak będzie mogła skończyć jak skończyła w książce.
Nie zgodzę się. Osoba w typie Healeny powinna zamknąć się jeszcze bardziej i trzymać w sobie większość emocji lub niekontrolowanie wybuchać np. przy niespodziewanym dotyku lub głośniejszym dźwięku. Wymowa tej sceny nie powinna być przez to zachwiana. Serial po prostu nie może zdecydować się jaki charakter mają do końca jego bohaterowie.
To nie jest rola, to ta aktorka taka jest . Sprawia wrażenie bardzo nierozgarniętej osoby i z tego co kojarzę nie umiała nawet podać żadnego tytułu książek Martina.
Obejrzałem jej wywiady, przeczytałem, wydaje się raczej normalne tylko ekspresyjna.
Ogólnie mamy w tym roku sezon rozczarowań.
Ale rozczarowanie Rodem Smoka to nic w porównaniu z takim The Boys. Mogło być gorzej. Oj mogło być tragicznie, jeżeli pamiętamy ostatnie kilka sezonów Gry o Tron. Gdy emocje opadają, to faktycznie człowiek dostrzega dużo plusów serialu. Niestety minusów jest wciaż zbyt dużo.
6/10 to uczciwa ocena, biorąc pod uwagę okoliczności. I również jestem optymista jeżeli chodzi o kolejny sezon. Myślę, że skończą wtedy z przesadnie przyjazną relacją Królowych. Zapewne plan był taki by po Gardzieli to sie już skończyło, ale cóż…
Miejmy nadzieję, że ostatni sezon Genialnej Przyjaciółki na HBO również nie będzie tak rozczarowujący.
Hoho, widzę że recenzenci byli bardzo łaskawi. Szóstkę to mógłbym dać pierwszemu sezonowi, temu najwyżej czwórkę. A i to tylko dlatego, że serial podobał mi się wizualnie. Mam na myśli głównie kostiumy, zbroje, konie, broń itd. bo wkurza mnie maniera filmowania wszystkiego w szaroburej przyciemnionej tonacji. Królewska Przystań leży na takiej szerokości geograficznej, że powinno tam być cieplutko i w kółko świecić słońce. Jak w Italii albo Grecji. A my tu mamy Skandynawię. Lokacje, a zwłaszcza wnętrza, są też przeraźliwie puste, w porównaniu do GoT.
O reszcie nie ma sensu pisać. Nie spodobał mi się nie tylko żaden wątek ani pomysł, ale praktycznie żadna scena. Spieprzyli nawet wątki książkowe, o własnych już nie mówiąc. Fabularnie ten serial to nieporozumienie. Mam nadzieję, że zostanie cancelowany i trzeciego sezonu już nie będzie. :/ Aktorsko było niewiele lepiej. Na wyraźny plus chyba tylko Simon Strong, postać w książce mająca status mebla, tutaj zwrócił na siebie uwagę. Biorąc pod uwagę 1 sezon i Viserysa, twórcy chyba mają dryg do tego typu postaci. Niestety, tylko do takich. Alicent i Rhaenyra grają to co im kazali i raczej na tym samym poziomie co w 1 sezonie. Otto podobnie. Reszta postaci to regres wobec 1 sezonu, najbardziej Daemon. Z nowych postaci, poza Simonem Strongiem nie spodobała mi się żadna. A największe rozczarowanie to Smocze Nasiona. Tych synów Corlysa to miałbym ochotę udusić gołymi rękami, zwłaszcza Alyna. Patrzenie na niego i słuchanie go przynosiło mi wręcz fizyczny ból. Może to i lepiej, że nie było Nettles. Przynajmniej mi jej nie obrzydzili, gdy będę znowu czytał książkę. :/
W 1 sezonie najlepiej wypadł Viserys i Daemon, a w 2 sezonie Simon Strong i Oscar Tully. W „Gra o tron” King’s Landing rzeczywiście miało dużo żywsze kolory. „Ród smoka” jest nakręcone w szaroburej tonacji niczym spektakt teatralny, gdzie większość czasu antenowego to rozmowy. Szkoda tylko, że daleko mu w kwestii ciekawych konwersacji do takich seriali jak „Ja, Klaudiusz” 1976, pierwszego sezonu „Rzym” czy pierwszych sezonów „Gra o tron”.
Myślałem o plusie dla Oscara Tully, ale ta jego tyrada wobec Daemona mnie akurat specjalnie nie zachwyciła, cała sytuacja była bezgranicznie głupia, ja bym wolał Kermita, a przy tym Oscar miał trochę zbyt mało wyglądu Tullych. 🙂 Ale najgorzej nie wypadł.
Ech, „Ja, Klaudiusz”. Do dziś robię sobie co parę lat powtórki.
Tym razem bardzo trafnie Robercie. Widzę nie tylko ja się męczyłem. Gdyby nie głód uniwersum to ten serial przepadłby totalnie i nie byłoby mowy o 3 sezonie. Do tego dodam, że Mysaria i to co się wokół niej dzieje…to chyba najgorsza postać jaka widziałem na ekranie od czasów głównej bohaterki czegoś co miało w nazwie Łowca i Królewna czy coś takiego
Cześć Daelu! Delikatny offtop, kiedyś pisałeś w pytaniach do maesterów, że napiszesz trochę więcej odnośnie przyjaciół Arianne Martell i kto zdradził Doranowi plan porwania Myrcelli, czy ten tekst powstał? Szukałem na stronie ale nic nie znalazłem.
już nieraz było pisane – wystarczy spojrzeć na „kary” jakie otrzymują przyjaciele Arianne
Niewielka ilość komentarzy wydaje się być całkiem wymowna odnośnie jakości tego serialu.
dyskusja o ostatnim odcinku, jak i o całokształcie serialu, toczyła się pod analizą ostatniego odcinka. co kto miał do powiedzenia to już powiedział, minął tydzień od tego czasu, emocje opadły i większość widzów pewnie już zapomniała o jego istnieniu xd
Nie psuj narracjj
W tym podsumowaniu brakuje mi trochę bardziej dokładnego podsumowania tego sezonu dla każdego z bohaterów z osobna. No ale dobra, zacznę od oceny. Ja ten sezon oceniam na 6/10, chciałabym dać więcej no ale niestety nie mogę. Odcinki 1, 2 i 4 uważam za bardzo dobre, z pozostałymi odcinkami jest różnie, mają fajne sceny które niestety są przeplatane innymi, nudnymi scenami. Mój główny zarzut jeśli chodzi o 2 sezon to zbyt wolne tempo opowiadania historii, czasem poprostu było zbyt nudno, zbyt nużąco. Historia nie posunęła się znacząco do przodu, były głównie rozmowy, było zbyt mało akcji. Myślę że odbiór tego sezonu byłby zupełnie inny gdyby było normalnie 10 odcinków a w tych 2 odcinkach których niema pojawiłyby się kluczowe wydarzenia w tym bitwy, ogólnie jakieś rozstrzygnięcia. Sezon powinien się zakończyć mocnym akcentem. Bardzo widać brak tych dwóch odcinków. Winię też HBO które okazało się zbyt skąpe i nie dało wystarczająco dużo kasy.
Nie samymi minusami serial jednak żyje, są też plusy. Wizualnie serial wygląda pięknie, smoki cudowne, CGI według mnie wyglądało lepiej niż w 1 sezonie. Aktorstwo bardzo dobre, takie postacie jak Aemond, Daemon, Aegon, Otto to postacie bardzo dobrze zagrane. Aegon, w 1 sezonie fatalny a w 2 sezonie błyszczał. Daemon, choć popsuli i zmarnowali tego bohatera to jednak umiejętności aktorskie i charyzma Matta Smitha pozwoliły jakoś przetrwać jego wątek. Otto, tak samo dobry jak w 1 sezonie, bardzo go brakowało w większości odcinków.
No i Aemond, mój ulubieniec, prawdziwy skarb tego sezonu. Mogę nieustannie się zachwycać tą postacią, jego charyzmą i talentem aktorskim Ewana Mitchella.
Ubolewam nad tym że na 2 sezon kazali nam czekać 2 lata choć spokojnie mogli go zrobić w rok. Jeszcze bardziej ubolewam że na kolejny 3 sezon także będziemy musieli czekać 2 lata.
Dla mnie serial przeciętny, zgadzam się z oceną 6/10, aczkolwiek czytając po kolei analizy następnych odcinków, mam wrażenie Daelu że bardzo ciąży Ci doskonała znajomość pierwowzoru oraz fakt bycia jego miłośnikiem. Nie chcę zabrzmieć bufonowato, ale jak tak czytałem wiele zarzutów to wywracałem oczami myślac sobi „chłopie, co z tego?!”.
Weźmy na przykład Jace’a który nie chce kmiotków na smoka. Piszesz że to podejście ma zalety, on sam jako postać która uważa że posiadanie smoka to jeden z niewielu wentyli bezpieczeństwa jego pozycji wydaje się mieć sensowną podbudowę takiego zdania. I z tym się zgadzam. A później dodajesz, że to problem bo w książce był inny.
A ja pytam „co z tego, że był inny?”. Książki czytałem, ale już po bardzo łagodnie potraktowanej chronologii z pierwszego sezonu widać że to po prostu inna opowieść o tych samych wydarzeniach, trochę jak alternatywna wersja wydarzeń Grzyba.
Jace jest wg mnie bardzo fajnie zarysowaną postacią w tym sezonie, fajnie uzasadnia swoje obawy. Z jednej strony niechętny prostaczkom na smokach, z drugiej sam chce się wykazać, z trzeciej nie pozwala wykazywać się matce która tak samo chce się wykazać itd. itp. A to ze jest inny w książkach to kij z tym
To samo Aemond i Aegon. Ich lawirowanie wokół siebie w Królewskiej Przystani oraz samo starcie na smokach, gdzie Aemond przejmuje pałeczkę i taranuje brata wyszło wg mnie bardzo dobrze: jest twist w postaci zmiany dowodzącego we frakcji zielonych, jest konflikt między braćmi, sama walka smoków wyszła bardzo fajnie.
Najmniejszym problemem jest to że w książkowym pierwowzorze bracia bardziej ze sobą współpracowali.
Ostatni temat to Nettles – spoko, fajna postać w książkach, ale serial idzie inną drogą. Skreślanie wątku i narzekanie że wycięto jakąś tam postać jest wg mnie zupełnie niepotrzebne.
jasne, można się czepiać że księżniczka umknęła eskorcie a potem przeżyła kilka dni/tygodni na ziemiach górskich klanów – ale to jest krytykowanie już rozwiązań serialowych. Ale sam wątek z pkt widzenia serialu gdzie dziewczyna z valyriańską krwią prawdopodobnie dosiądzie smoka -> broni się.
To że może być problem z wydźwiękiem scen w przyszłości gdzie Nettles punktowała (relacja z Daemonem chociażby) to…uwaga…. problem przyszłych sezonów. I nie jest powiedziane że relacja innej jeźdzczyni Owcokrada z Daemonem będzie czymś słabym. Oceńmy jak będziemy mieć fakty.
Rozumiem krytykowanie postawy Alicent, która w sepcie przy świecach trochę dissuje Rhaenyrę a potem przybiega z płaczem na Smoczą Skałę bo jej się wszystko wymknęło z rąk. Rozumiem krytykowanie wycieczki do septu Rhaenyry, tak samo jak nie podoba mi się to że drugi sezon w 70% polegał na układaniu pionków na planszy i nie dał nam żadnej sensownej puenty.
Ale to wszystko działo się w serialu i jako serial możemy krytykować. Tak bym po ludzku doradził mniejsze przywiązanie do materiału źródłowego i większy dystans do sytuacji gdzie coś z pierwowzoru jest zmienione. Oceniajmy serial jako osobny byt, tam gdzie ogólniki są ważne (np. geografia świata) to spoko, ale automatyczne narzekanie na wątki bo z miejsca są inne niż w piewowzorze trąci mi jakaś niechęcią do interpretacji i pokazywania czegoś nowego. 😀
jednocześnie serdecznie pozdrawiam, bo czytało mi się materiały przednio i cieszę się ze strona wraca do starej dobrej regularności <3
Zgadzam się z tym całkowicie. Też uważam podejście ” bo on miał inny kolor oczu w książce” jako czepialstwo. Albo ktoś tam narzekał, że „jak to Ulf ma być bękartem Baleona, skoro on tylko z Alyssą chciał się ciupciać”. No i co z tego, że tak było w OiK? Poza tym, to była tylko kronika i często obraz postaci był wyidealizowany do granic możliwości. Albo przekłamany po prostu. Jakaś wiara, że to jedyny słuszny stan faktyczny, a typ po śmierci żony w młodym wieku nie ruchał nikogo innego, to głupota.
Takie głupotki i drobnostki, że ten poszedł w ledwo a w książce w prawo. No powagi trochę.
Problemami adaptacji są problemy logiczne wewnątrz serialu, czy psucie obrazu świata przedstawionego. Czyli to co robi Amazon czy Netflix z wiadomymi produkcjami. Tutaj mamy mimo słabszego sezonu, całkiem fajnie zarysowany świat Westeros. Nie ma teleportów, beznadziejnych kostiumów czy jakichś dziwnych uproszczeń, jak np. szarża Numenoru na wschód o poranku, a słońce zachodzi za nimi xDDD Ogólnie takie idiotyzmy kinematografii, które ośmieszają produkcje.
Minusy poważne to poprowadzenie wątku Królowych. Nie tylko odejście od książki, ale w ogóle brak spójności wewnątrz opowieści.
Kolejny minus, to powtarzanie tych samych rzeczy przez pół sezonu. Tutaj znów, książka nie ma znaczenia.
Albo fakt, że niektórzy ludzie to tylko kukiełki, które można wysadzić lub spalić bez problemu.
I te wkurzające podróże bohaterów. Już od 5 sezonu Gry o Tron to się dzieje. Tutaj przynajmniej można było wytłumaczyć, że niedaleko mieli. Ale mimo wszystko bez sensu podróże. Mam nadzieję, ze Rycerz 7 Królestw nie spartoli najważniejszego elementu opowieści.
A czy ktokolwiek zauważył, że żadni Targaryenowie w adaptacji HBO nie mają fioletowych oczu? No jak tak można?
Lannisterowie znów zaczynają mieć ciemniejsze włosy.
Rhaneys blondynka.
Mysaria od 25 lat jest młodą kobietą.
A ja się nie zgadzam całkowicie. Jestem fanem Ognia i Krwi i chcę zobaczyć Ogień i Krew, nie coś innego. Na coś innego leję z dziesiątego piętra. Mogli od razu napisać, że serial będzie inny niż książka i nie zawracać mi dupy. :/ Nie jestem aż takim miłośnikiem seriali fantasy, żeby oglądać każde badziewie powstałe w tym gatunku. Jeżeli nieudacznicy z HBO nie chcą ekranizować Martina, tylko realizować własne głupie pomysły, to niech się nie podpierają jego autorytetem. Niech napiszą własną książkę, zdobędą miliony czytelników i wtedy będą wsadzić tam każdy bałach, który wyda im się cool. :/
A Iluvatar to trochę hipokryta. 😛 Ileś tu narzekał na zmiany w „Pierścieniach Władzy”, co? Tam było źle, tu dobrze? Bo prozę Tolkiena kochasz, a proza Martina ci powiewa? I nie, nie mów, że tam zmiany są większe i głupsze, bo nawet jeżeli to prawda, to zasada jest ta sama – albo chcemy zobaczyć to co stworzył autor i co pokochaliśmy, albo jest to dla nas bez znaczenia i szukamy jakiejkolwiek w miarę przyzwoitej rozrywki. Dla mnie „Pierścienie Władzy” są właśnie całkiem przyzwoitym serialem, który obejrzałem z przyjemnością. Zmieniłbym może ze trzy głupotki, ale reszta mi się podobała. Ale rozumiem was. Wiem, że mi to łatwo przychodzi, bo Tolkiena znam jedynie z dwóch opowiadań i kilku pierwszych rozdziałów Władcy, a jego proza jakoś nigdy szczególnie nie przypadła mi do gustu. Wolałem innych autorów. Doceniam styl i wkład w światową kulturę, ale fanem nie jestem.
Właśnie też jestem fanem OiK. W końcu przeczytałem, bo… zachęcił mnie serial 😛
Uważam że dobrze przedstawili świat. Minusy wynikają z nieumiejętności zagospodarowania materiału, a nie odejścia od niego. Choć też nie podoba mi się brak Nettles. Ta postać mi się bardzo podobała już przy czytaniu Świata lodu i ognia.
Sezon 2 był dużym rozczarowaniem, ale patrzę z optymizmem na 3.
O serialu Amazon nie będę już się wypowiadał. Ludzie za niego odpowiedzialni powinni być ukarani więzieniem w lochach 🙂
Pomyślę o tobie, gdy 29 będę oglądał… 😀
Odpowiem tekstem swojego ojca 😁
Rzecz gustu – mówił pies liżąc sobie jaja.
A poważniej.
Cokolwiek nie powiemy złego na Ród Smoka, to wciąż Westeros i Martin. Widać to i czuć 🙂
Jak oglądasz Wiedźmina czy te gówna z Amazona, to nie czujesz nic. Ktoś sobie tylko użył nazwy.
Serial HBO na nowo wzniecił moje zainteresowanie książkami Martina. Czyli spełnił swoje zadanie 🙂 Chyba nawet kiedyś rewatch zrobię Gry o Tron. Ale przestanę na 5 sezonie 😀
1 sezon, mimo wpadek, czuć było Martinem, nie zaprzeczę. Ale ten drugi to już naprawdę niewiele, właściwie nic. Mimo wszystko dam im jeszcze szansę i 3 sezon obejrzę. Może się ogarną.
A rewatch skończ lepiej na 4 sezonie. Ja tak zwykle robię. 5 sezon mimo wszystko zawiera już kupę bredni. Zwłaszcza tę idiotyczną wyprawę do Dorne i spalenie Shireen.
Hardhome, Mereen i te bękarcice…Masz rację 😛 Do tego wycięli Tyshe z końca 4 sezonu, niepotrzebnie. A wątek Tyriona po tym jest jeszcze gorszy niż w książce.
Tak na chłodno po latach, to 5 sezon jest po prostu beznadziejny. 6 ratuje kilka momentów, ale ta Bitwa Bękartów też jest pełna głupot. A ludzie uważają to za bitwę wszechczasów w TV…
Mi podczas scrollowania YT ciągle pojawiają się sceny z Tywinem i to jest takie złoto, że aż człowiek ma ochote znów oglądać serial i czytać ksiazki.
Jakbym miał wybierać, to bym wolał premierę OiK nad Wichrami. A także nowelki. Ksiązki z serii zaczęły po prostu się pogarszać po 3 serii.
Właśnie dziwi mnie, że wielu fanów usprawiedliwia ten 6 sezon, jakby miał być lepszy od reszty sezonów „dedeckich”. A przecież to nie tylko Bitwa Bękartów, ale też kretyńskie pozbycie się Martellów, Roosa Boltona i pomysł najgłupszy z najgłupszych – wysadzenie Septu Baelora i koronacja Cersei na podstawie żółtego paska w TVNie. :/
Masz na myśli, że wolałbyś drugą część OiK (np. taką co by obejmowała m.in. Rebelię Blackfyre’ów) od Wichrów? Bo jeżeli tak, to ja chyba też. Pewnie, poczytałbym jak to się zakończy, ale nie jest to dla mnie konieczne do życia. Wszystko płynie. 🙂
Tak, o to mi chodzi. Do samej historii z głównego cyklu już nie czuje potrzeby wracać. Serial zrobił swoje.
U mnie gry. Tyle razy już to kończyłem po swojemu, że czuję się, jakby to było prawdziwe zakończenie. 🙂
Ja Panowie, to się nie w Wami nie zgodzę co do kontynuacji Ognia i Krwi. Gdyby nie było Świata Lodu i Ognia, to bym rozumiał czekanie na rozwinięcie Rebelii Blackfyrów, ale tu już zarys mamy gotowy i wiemy jak się skończy. Forma kroniki to też nie jest forma, za którą przepadam. Do tego spodziewam się importu 1:1 przynajmniej części treści ŚliO(jak to miało miejsce z Ogień i Krew). O wiele bardziej czekam na kontynuacje nowelek. Mimo to jeszcze bardziej czekam na Wichry, bo przeczytane rozdziały bardzo rozbudziły apetyt (Aeron, rozdziały Arianne, Theon, Mercy, nawet Barristan) i przeciągnęły zainteresowanie uniwersum o kilka lat – bez nich, zainteresowanie PliO straciłbym gdzieś najpóźniej w okolicach 2019 roku. Teraz jeszcze czekam, ale bez spiny – jak recenzje będą wskazywały na zawód, średniaka lub słabą kontynuację, to nie kupie zaraz po premierze tylko poczekam jak stanieje do rozsądnego poziomu i przyzwoitego wydania.
Gdyby nie serial też pewnie nie kupiłbym Ognia i Krwi – i tak złamałem swoje przyrzeczenie – mam kilka nieruszonych innych dzieł GRRM-a, choć nie mam na półce dotychczas najlepszego co przeczytałem od niego – czyli „Ostatni rejs Fevre Dream” – które zasługuje na nowy nakład w dobrej, solidnej, twardej oprawie, podobnie przyzwoita „Przystań Wiatrów”, które GRRM napisał wspólnie z Lisą Tuttle – tu akurat kupiłem teraz, bo jeszcze są nówki w przyzwoitej cenie.
Mam dość wydań Zysk i S-ka – to jest kupa, papier bardzo słabej jakości, częsty brak twardej oprawy, brzydkie okładki lub takie po najmniejszej linii oporu(zwłaszcza te serialowe), dalej brak nowego tłumaczenia i niezbędnych poprawek 1-wszej części, dzielenie książek na 2 części w celu zarobienia jeszcze więcej ilości $$$… za to ŚLiO wydane zostało w bardzo porządnej oprawie i formacie. W ogóle Zysk i S-ka w porównaniu do innych wydawnictw wydaje książki byle-jak – cykl Przygody Kapitana Alatriste – większość w porządnej, twardej oprawie, minimalistyczna, spójna, prosta okładka, wydane przez wydawnictwo Muza – szkoda, że nie przetłumaczyli ostatniej powieści – ale sam autor, podobnie jak GRRM, nie garnie się do kontynuacji a szkoda bo ma dobre pióro(tak btw polecam krótkie„Terytorium Komańczów” tego autora), cykl „Meekhańskiego Pogranicza” Wegnera – również twarda oprawa, bez może fajerwerków na okładce, ale również na półce nie prezentuje się źle, Diuna wydana przez Rebis – świetne okładki i dobra oprawa, Czarna Kompania Cooka – podobna jakość wydania co Zysk ale okładki 100-razy lepsze, cykl „Wojny Wikingów” Cornwella wydany przez Wydawnictwo Otwarte – świetnie prezentuje się na półce, twarda oprawa, choć w treści niestety zdarzały się nieścisłości albo dziwne, niespójne tłumaczenie(różne osoby tłumaczyły cykl), książki Dana Simmonsa doczekały się dobrych wydań, podobnie tłumaczenia książek Jona Krakauera, cykl Władcy Pierścieni w jednej książce w twardej oprawie, wszystkie opowiadania Sherlocka Holmesa… mógłbym wymieniać dalej, ale jaki koń wydań Zysk i S-ka jest każdy widzi.
O serialu GoT od piątego sezonu to się nie wypowiem, bo co nieco wiem, bo w sieci nie da się tego uniknąć, ale po prostu nie oglądałem i nie zamierzam w najbliższej przyszłości(dość powiedzieć, ze ze względów osobistych i pogłosek nie obejrzałem piątego sezonu poza chyba 1-wszym odcinkiem).
To że wolałbym kolejną część OiK, nie znaczy, że nie ucieszyłbym się z Wichrów Zimy. Wszystko co wychodzi spod ręki Martina jest godne uwagi. Po prostu nie czuję palącej potrzeby przeczytania Wichrów. Jak być może zauważyłeś nie udzielam się tutaj w tematach typu „kiedy wyjdą i kiedy wyjdą”. Jak wyjdą to będą. Targaryenowie są na razie dla mnie bardziej na czasie. 🙂
Coś co w ŚLiO ma 10 stron, w OiK będzie mieć 200 🙂
Ja wogóle nie mam problemu z powtórnym oglądaniem Gry o Tron, choć nie wszystko mi się podoba czy nie wszystko mi pasuje to jednak lubię wrócić do serialu. Ogólnie lubię wracać do swoich ulubionych seriali. Raz w roku lubię odwiedzić Westeros.