The Predator (2018)

Shane Black to jeden z moich ulubionych filmowców. Wyreżyserował trzy naprawdę dobre filmy: “The Nice Guys”, “Iron Mana 3” (kwestia jego przyjęcia to sprawa osobna – widać ludzie chcieli więcej standardowego Marvela) i “Kiss Kiss Bang Bang” (który skądinąd reanimował karierę Roberta Downeya Jr.). Ale sprawdził się nie tylko jako reżyser. Był też twórcą scenariuszy do takich sztosów jak: “Bohater ostatniej akcji”, “Ostatni skaut” (pozycja obowiązkowa!) i “Zabójcza broń” (!).

Kadr z filmu "Predator" (2018)
Dzielny (i dowcipny) Quinn w akcji.

Mało tego! Nie dość, że (podobno) pomagał przy poprawianiu scenariusza do “Predatora” z 1987 roku, to jeszcze zagrał tam Hawkinsa, wesołka z oddziału legendarnego Dutcha. Świat kosmicznego łowcy tropiącego ludzi nie jest więc dla Blacka nowy… nie ma to jednak żadnego znaczenia. Koniec z przydługim wstępem, kawa na ławę: “The Predator” to, póki co, największe kinowe rozczarowanie bieżącego roku. Mam w sobie tyle złości i żalu do Shane’a, że nawet nasmarowanie ultra-krytycznej recenzji niewiele pomoże.

Jak spojrzy się na portfolio reżysera, od razu rzuca się w oczy specjalizacja: komedie sensacyjne, czasem przesycone absurdami, zawsze pełne czarnego humoru. Ale przecież biorąc na warsztat kontynuację “Predatora” – jak by nie patrzeć, jednak horroru – profesjonalista taki jak Black nie zrobiłby z filmu komedii. Prawda? Nieprawda! To jest KOMEDIA. Niech was nie zmylą opisy na IMDB (Action, Adventure, Horror) czy filmwebie (Akcja, Sci-Fi). “The Predator” to komedia, na dodatek słaba, a z poprzednimi odsłonami serii ma wspólny tytuł i to, że jacyś tam znajomo wyglądający kosmici biegają po Ziemi siejąc zniszczenie.

Kadr z filmu "Predator" (2018)
Dzielni (i dowcipni) koledzy Quinna, weterani z problemami psychicznymi

Komedia. Uwierzycie? W dodatku boleśnie nieśmieszna. Większość interakcji między aktorami to przerzucanie się dowcipami (bardzo wyrafinowanymi – obrzezanie bezdomnych, twoja stara i takie tam), one-linerami i sucharami, które nie śmieszyłyby nawet Karola Strasburgera. Gdyby ktoś mi powiedział, że “ghost writerem” scenariusza był Patryk Vega – uwierzyłbym z miejsca. Ba, sam kosmiczny łowca w większości scen funkcjonuje jako (nie)zamierzony “comic relief”. Nawet jak już się pojawia walka i krwawa jatka to widownia raczej się nerwowo uśmiecha, nie do końca kumając, czy po godzinie śmiechów i chichów nadal oglądamy komedię czy to ma być nagle na serio, bo flaki i jucha…

Nie wiem w ogóle czy w trakcie zdjęć gotowy był cały scenariusz. Bo pierwsze 10-15 minut zapowiada coś całkiem sensownego, po czym akcja rusza do przodu i nagle wszystko przestaje działać. Nie ma fabuły opartej o związki przyczynowo-skutkowe. Jest zestaw scen, skleconych bez pomysłu, odzierających Predatora z wszystkiego, co czyniło film Johna McTiernana wielkim. Zero napięcia, klimatu i strachu przed nieznanym. Jest na przykład w bazie wojskowej parking. Stoi na nim kilka efekciarskich motocykli w stylu Harleya-Davidsona. Tak zwanych chopperów. Co tam robią? Ano stoją po to, żeby można było “żartobliwie” nawiązać do słynnego “get to da choppa” z produkcji A.D. 1987…

Kadr z filmu "Predator" (2018)
Miało być straszno, wyszło śmieszno, a może miało być śmieszno? No to wyszło. Ale też nie do końca…

Akcję obserwujemy towarzysząc snajperowi Quinnowi McKennie (Boyd Holbrook). Po tym jak statek kosmiczny się rozbija, żołnierz zabiera część fantów Predatora i… wysyła je sobie pocztą do domu. Tam jego autystyczne (dokładniej: z zespołem Aspergera) dziecko – Rory (Jacob Tremblay) – z ciekawości uruchamia jakieś urządzenie, które ściąga uwagę kosmicznego łowcy. Tata musi ruszyć na ratunek, towarzyszyć mu będzie spotkana w więziennym autobusie, przypadkowa zbieranina chorych psychicznie weteranów. Miała to być galeria osobliwości, ale tak naprawdę każdy jest śmieszkiem. A szczytem poczucia humoru jest darcie łacha z kolesia z syndromem Tourette’a. Boki zrywać. Do ekipy dołącza klnąca jak szewc Casey Bracket (Olivia Munn). Pani naukowiec z uniwersytetu wezwana do zbadania agresywnego obcego. Co tam jeszcze w menu?  Może 3,5 metrowy Predator polujący na innych Predatorów z pomocą (znanych z Predators) predatoro-ogarów? Czarny charakter, kapitan z wojskowej korporacji, który jest tak bardzo groteskowy, że zamiast przerażać – śmieszy? Pomieszanie z poplątaniem, nic się nie klei, a wątków jest mnóstwo. Bohaterowie co rusz zmieniają strony konfliktu i motywacje bez żadnego uzasadnienia, a o powodach zachowania pewnego Predatora dowiadujemy się z ust agenta rządowego. Ten z kolei ma te informacje chyba ze scenariusza. No bo skąd?

Kadr z filmu "Predator" (2018)
Tam gdzie Predator jest strojem, a nie CGI – wygląda rewelacyjnie.

Tak jak pisałem wcześniej – nie ma tu ani grama napięcia, ani grama atmosfery znanej z poprzednich odsłon. Żadnego poczucia zagrożenia. Festiwal sucharów. W filmie McTiernana Shane Black grał Hawkinsa. Takiego wesołka, który stroił sobie żarciki dopóki nie zaczęło być gorąco. W “The Predator” wszystkie postaci są Hawkinsem, tylko mniej zabawnym i bardziej żenującym. A żarciki stroją sobie przez cały seans. Jeśli miałbym napisać jak bardzo ten projekt się nie udał, musiałbym przywołać “Ghostbusters” z 2016 roku. To mniej więcej ten sam poziom niezrozumienia pierwowzoru i postawienia wszystkiego na głowie. Rozumiem, że w temacie pokazano już sporo, że sequele nie wypaliły i że trzeba eksperymentować… ale na pewno nie w ten sposób. Na przykład taki James Cameron eksperymentując z drugą częścią “Obcego”, zrobił z kosmicznego horroru-slashera, kosmiczny horror akcji. Ale do cholery nie komedię!

Aktorzy robią co mogą, ale cóż z tego, skoro żarty po prostu nie siadają? Zaśmiałem się kilka razy, ale sam nie wiem czy przypadkiem nie z zażenowania. Aha, i brawa za casting. Olivia Munn jako uznana naukowiec od genetyki i biologii wypada tak wiarygodnie jak swego czasu Dennise Richards w roli fizyka atomowego w niesławnym “Świat to za mało”.

Kadr z filmu "Predator" (1987)
Shane Black jako Hawkins w pierwszym Predatorze Johna McTiernana. W nowym filmie wszyscy są Hawkinsami i nie jest to najlepszy pomysł.

Finał jest pozbawiony (jak wszystko inne) sensu i napięcia, ale prawdziwym hitem jest ostatnia scena, zapowiadająca najwyraźniej ciąg dalszy. Oby jednak ten nie nastąpił nigdy. Nie w takiej formie.

Jestem srogo zawiedziony. Rozżalony i zły na Blacka. Nie dość, że stworzył najgorszy film w swojej karierze, to jeszcze zniszczył doszczętnie markę, którą sam pomagał tworzyć. Nawet koszmarna seria AvP nie zrobiła tyle złego Predatorowi. Ba! Pierwsze AvP jest moim zdaniem o dwie klasy lepsze od tego czegoś. Z całego serca odradzam wycieczkę do kina. Chyba, że ktoś do tej pory nie lubił produkcji z kosmicznymi myśliwymi, za to kocha kino klasy Z. Bo jedyny sposób na dobrą zabawę przy “The Predator” (jaki sobie mogę wyobrazić) to spotkanie ze znajomymi, alkohol (dużo!) i seans w poniedziałkowym paśmie na TV Puls. Gdzieś między “Rekinado 7”, a “Mecha-Dżdżownica kontra Giga-Kleszcz”.

-->

Kilka komentarzy do "The Predator (2018)"

  • 18 września 2018 at 12:30
    Permalink

    Ciekawe jak zły musiałby być film, żebyś dał mu 1/10. Pytam z ciekawości, bo tego nie oglądałem i po recenzji nie zamierzam.

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 00:55
      Permalink

      Wystarczy, że będzie tak zły jak Atak Klonów 🙂

      Reply
  • 18 września 2018 at 12:42
    Permalink

    “A szczytem poczucia humoru jest darcie łacha z kolesia z syndrom Tourette’a.”

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 00:55
      Permalink

      Poprawione, (tradycyjnie) dzięki!

      Reply
  • 18 września 2018 at 14:16
    Permalink

    “Gdyby ktoś mi powiedział, że “ghost writerem” scenariusza była Patryk Vega” nie znoszę jego filmów ale to chyba nadal koleś 🙂

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 00:56
      Permalink

      No racja. Chociaż wszystko przed nim (patrz: siostry Wachowskie :).

      Reply
  • 18 września 2018 at 14:16
    Permalink

    czy jakiś film dostał 1/10?

    Reply
    • DaeL
      18 września 2018 at 15:43
      Permalink

      Chyba nic takiego jeszcze w serwisie recenzowane nie było. Ale z ciekawości zerknąłem na swoje oceny na filmwebie, i znalazło się parę tytułów którym dałem jedną gwiazdkę. Były to: Yyyreek!!! Kosmiczna Nominacja, The Star Wars Holiday Special, Batman i Robin (chyba tu lekko przegiąłem, to jest film na 2 gwiazdki), Mortal Kombat 2: Unicestwienie, Krzyk Puszczy i The Eye Creatures (z 1965… nie pamiętam już nawet tego filmu, przypuszczam, że musiałem oglądać w ramach MST3K).
      Potem zajrzałem do SithFroga i zauważyłem, że dał jedną gwiazdkę m.in. Wiedźminowi (polskiemu, z 2001), Atakowi Klonów, Łzom Słońca (to chyba jakaś pomyłka, film był w sumie na 5-6 gwiazdek), Battleshipowi, Iniemamocnym (znowu pomyłka, i to bardzo duża!) i jeszcze paru innym filmom.

      Reply
      • 18 września 2018 at 16:02
        Permalink

        Atak klonów też na 1 nie zasługuje.

        Sith, boss wywołał cię do tablicy, melduj się z pomyłek! 😀

        Reply
        • 18 września 2018 at 17:31
          Permalink

          Oczywiscie ze “Atak Klonów” nie zasługuje na 1…. nawet na 1. Z drugiej strony części 2 i 3 “Gwiezdnych Wojen” nigdy nie powstały ?

          Reply
          • 20 września 2018 at 08:00
            Permalink

            Jakieś argumenty? Bo imho 1 powinny dostawać autentyczne szmiry (‘Kac Wawa’ np.), a nie widowiskowe średniaki. W najgorszym wypadku 4/10.

            Reply
            • 22 września 2018 at 21:01
              Permalink

              Ależ bardzo prosty – zatytułowany został “Gwiezne Wojny” ?. I tak, osobiście dla mnie jest to wystarczający argument żeby obniżyć mu ocenę jeszcze o 3 oczka z podanej przez Ciebie 4….

              Reply
              • SithFrog
                23 września 2018 at 01:00
                Permalink

                “Łzom Słońca (to chyba jakaś pomyłka, film był w sumie na 5-6 gwiazdek)”

                Może pomyłka, ale pamiętam to jako straszną kupę.

                “Iniemamocnym (znowu pomyłka, i to bardzo duża!)”

                Muszę do tego wrócić i sprawdzić. Może to było w okresie buntu 😛

                Atos: “imho 1 powinny dostawać autentyczne szmiry (‘Kac Wawa’ np.), a nie widowiskowe średniaki. W najgorszym wypadku 4/10.”

                Szanuję zdanie, ale kompletnie się nie zgadzam. Zawsze biorę pod uwagę nie tylko efekt końcowy, ale też potencjał, środki i nazwiska. Odruchowo łagodniej patrzę na mało znanych ludzi, którzy za 1,5 czy 5 mln dolarów próbują zrobić coś fajnego (obie części The Raid) niż na takich co mają 70-100-250 mln i robią takie kabany jak Pacific Rim 2, Ghostbusters 2016 czy ten pożal-się-boże Predator. Jak film nie ma żadnych pozytywnych elementów to za co mam dać 4? Za nazwiska? Budżet?

                Atak Klonów to genialny przykład. Zlepek nudnych, przeładowanych kiepskim i szybko starzejącym się CGI, rażącym nawet w momencie premiery. Bez ładu, składu, bez pomysłu. Bez spójnej historii, bez sensownych wątków, dialogów czy chociaż poprawnej gry aktorskiej. W tym filmie wszystko jest złe. To nie tylko najgorsze starwarsy (a w tym konkurencja spora), to jeden z najgorszych filmów w historii kina. W ogóle. Oglądasz The Room i co widzisz? Cienki budżet, amatorów i wielkie pragnienie, żeby zrobić film. Wyszedł kupsztal, bo musiał wyjść, ale wolę 3 razy obejrzeć film Wisseau niż jeszcze raz męczyć się na tym crapie pozbawionym jednej dobrej sceny, ale zrobionym przez Lucasa z kompleksem boga/wielkiego artysty.

                Reply
  • 18 września 2018 at 16:24
    Permalink

    Żadnego z pierwszej listy nie widziałem i nie mam odwagi oglądać. Dziwne, że na liście nie ma “Klątwy Doliny Węży” 😛

    Reply
    • DaeL
      18 września 2018 at 19:49
      Permalink

      Klątwa, choć głupia niemożliwie, to jednak dostarcza masy śmiechu. Czyli robi to, czego się od tego rodzaju filmu oczekuje. No i ta obsada – Wilhelmi, Kolberger, Niemczyk – no po prostu pierwsza klasa.

      Reply
      • 20 września 2018 at 08:02
        Permalink

        Opinia ‘najgorszego’, którą dostał Piestrak zawsze mnie denerwowała. Robił co mógł z budżetem i warunkami jakie miał.

        Reply
        • SithFrog
          23 września 2018 at 01:04
          Permalink

          Klątwa chociaż może być materiałem na wesoły wieczór i oglądanie filmów ‘tak złych, że aż dobrych’. A recenzja Masochisty to sztos.

          Reply
  • 18 września 2018 at 17:54
    Permalink

    Jezeli koles tak recenzuje film to szkofa gadac sam se da 1 gwiazdke

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 01:05
      Permalink

      Ja sobie zawsze daję 11/10, bo mogę! po punkcie za każde 10 kg żywej wagi 😛

      Poza tym “tak”, to znaczy jak?

      Reply
  • 18 września 2018 at 21:13
    Permalink

    Ten film to “zło” w czystej postaci. Ale takie śmieszne, że aż straszne …

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 01:06
      Permalink

      Tak, ja nie wiem czy to jakiś dowcip miał być. Na złość widzom? Producentom? Fanom Predatora? Smutne.

      Reply
  • 18 września 2018 at 22:03
    Permalink

    Jeżeli już mówimy o jedyneczkach to polecam “Trójgłowy rekin atakuje” 🙂

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 01:06
      Permalink

      Brzmi tak źle, że aż dobrze 😛

      Reply
  • 18 września 2018 at 22:19
    Permalink

    Koleś grany przez Blacka nazywał się Hawkins, nie Hawkings. I nie wydaje mi się, aby był typem wesołka. Sprawiał raczej wrażenie kogoś bardzo spiętego, kto wymuszonymi dowcipami próbuje dodać sobie animuszu.
    Myślę, że stary “Predator” należy do tego rodzaju filmów, które mogą zaistnieć w kulturze tylko raz. I nie nadają się do sequeli, prequeli ani nowych wersji. Po prostu taka jest specyfika historii w nich opowiedzianych. Daleko nie szukając, jak “Coś” z 1982. Siłą rzeczy więc każde kolejne podejście do tematu skazane jest na mniejszą lub większą klapę.

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 01:11
      Permalink

      Z tym Hawkinsem racja, poprawione, dzięki za czujność. Chyba ożeniłem Hawkinsa z śp. Hawkingiem.

      A co do sequeli, nie zgadzam się. Terminator 1 i 2. Alien i Aliens. Nowa nadzieja i Imperium kontratakuje. Mad Max i Mad Max Road Warrior (a potem Fury Road). Na sequel po prostu musi być pomysł. Albo masz dobrą koncepcję jak pociągnąć historię dalej, jak rozwinąć fabułę, albo zmieniasz koncepcję. Jak w Terminatorze czy Alienach. Pierwszy horror/thriller, drugie odsłony to już kino akcji z elementami z pierwszego filmu.

      Mało tego, nawet niedawne Predators nie było takie złe. Na pewno lepsze niż Predator 2 i obydwa AvP.

      Reply
      • 23 września 2018 at 03:41
        Permalink

        Nie no, nie twierdzę przecież, że nie ma udanych sequeli. Zgadzam się z podanymi przykładami, są też inne. Twierdzę tylko, że są też filmy, które do sequeli się nie nadają. Bo historie, które opowiadają, straciłyby swój specyficzny urok i klimat. Utraciłyby pewną otaczającą je aurę, gdyby dostały dalszy ciąg lub były przebudowane. Ta historia ma swój sens i urok tylko TAK opowiedziana, tylko w TEJ dżungli i tylko z TYMI bohaterami. Dlatego śmiem twierdzić, że nigdy nie będzie kontynuacji Predatora, która wywołałaby coś ponad wzruszenie ramion, choćby nie wiem z jakim pomysłem i starannością ją zrobiono.
        Zgadzam się, że Predators jest lepsze od “dwójki” i AvP, ale to niewielka pochwała. To i tak słaby film, przypominający raczej grę komputerową. Jakiś survival RPG albo coś podobnego. Ot, tworzymy drużynę zupełnie niezwiązanych z tematem Predatora bohaterów (bo akurat takich lubimy, brak tu było tylko elfa), którzy zostają wrzuceni we wrogie środowisko i staramy się przeżyć.

        Reply
        • SithFrog
          24 września 2018 at 22:54
          Permalink

          Ja myślę, że dałoby się zrobić coś innego i jednocześnie dobrego, ale musi się znaleźć typ (albo typka 😉 co ma pomysł, wizję, a nie plan odwracania kota ogonem i wyśmiewania konwencji czy robienia jeszcze raz tego samego.

          Te przykłady, które podałem pokazują właśnie, że czasem niewiele trzeba, żeby wszystko zagrało jeszcze raz, czasem nawet lepiej niż w oryginale.

          Reply
  • 19 września 2018 at 10:14
    Permalink

    Jak przeczytałem opis w gazecie, to już wiedziałem, że to będzie klapa, choć sądząc po recenzji nie sądziłem, że tak duża. Pierwszy Predator miał właściwie wszystko to, czego się od takiego filmu oczekuje- klimat (przede wszystkim), ciągłe napięcie, wręcz wylewający się z ekranu pot, dobrze nakreślone role i dobrani aktorzy, a także niegłupi pomysł, który był rujnowany kolejnymi częściami. No i muzyka- prosty, ale nie pozwalający o sobie zapomnieć rytm.

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 01:12
      Permalink

      Muzyka była fantastyczna. Zapomniałem napisać w recenzji. Tutaj też ją przywołują, ale wypada to w starciu z jakością filmu tak źle jak swego czasu w obrzydliwie słabym rimejku Robocopa z 2014 roku…

      Reply
  • 19 września 2018 at 12:12
    Permalink

    Słusznie. Alan Silvestri stworzył taki klimat, że jak chodziłam po mieście słuchając sobie ścieżki z filmu, to siłą rzeczy rozglądalam się po budynkach czy coś tam się nie czai ☺
    Z innych wybitnych dzieł polecam Megarekin kontra krokozaurus, nie zawiedziecie się?

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 01:13
      Permalink

      Byłem pewien, że sobie ze mnie (z nas) żartowałaś, ale wrzuciłem w gugla… “Megarekin kontra krokozaurus” naprawdę istnieje…

      Reply
  • 20 września 2018 at 20:20
    Permalink

    Robert Snow ale dałeś przykład nietrafiony z Coś z 1982 🙂 Przecież Coś z 1982 to jest remake. Pierwowzór jest z lat 50′ Więc jak widzisz to było drugie podejście.
    Ja bym powiedział inaczej. Ktoś kto obejrzy 8-15 tysięcy filmów zaczyna odczuwać bez przerwy deja vu 🙂 Powstało tak wiele filmów między 1930-1995, że przez ostatnie 20 lat prawie wszystko jest kalką starszego filmu lub zlepkiem kilku starszych filmów 🙂 Kwestia znania starszych filmów.

    Reply
    • 20 września 2018 at 23:17
      Permalink

      To prawda. Jednak oba te filmy są adaptacją książki (noweli właściwie), trudno więc mówić o wersji z 1982 jako o remake’u. Np. takie “Quo Vadis” filmowano wiele razy. Czy wersja z Peterem Ustinovem z 1951 jest właściwsza od wersji J. Kawalerowicza z 2001? Czy ta ostatnia to remake filmu z 1951? Oczywiście, że nie. Obie są adaptacjami, tak jak adaptacje “Who Goes There?”. Być może kiedyś powstanie lepsza adaptacja niż ta z 1982, choć osobiście wątpię. Klasycznym remake’m jest natomiast film “Coś” z 2011, który wprost nawiązuje do filmu z 1982.

      Reply
      • SithFrog
        23 września 2018 at 01:15
        Permalink

        Tu się zgadzam. Jak jest pierwowzór literacki to raczej kolejne wersje są adaptacjami, a nie remake’ami.

        Reply
  • 21 września 2018 at 10:20
    Permalink

    Coś z 2011 jest prequelem filmu Coś z 1982. Pokazuje wydarzenia z bazy Skandynawskiej, gdzie wszystko się zaczęło. Bardzo fajne połączenie.

    Reply
  • 21 września 2018 at 11:25
    Permalink

    Owszem, biorąc pod uwagę czas i miejsce akcji jest prequelem. Nie zmienia to faktu, że jest też remake’m.

    Reply
    • SithFrog
      23 września 2018 at 01:14
      Permalink

      Ale rimejkiem czego? Był jakiś inny film, który pokazywał wcześniejsze wydarzenia? Te z norweskiej bazy?

      Reply
      • 23 września 2018 at 03:55
        Permalink

        No dobra, może z tym klasycznym remake’m przesadziłem, ale rodzajem remake’u jest na pewno. Wyraźnie odwołuje się do filmu z 1982, ma podobną konstrukcję, nawet chyba kręcono w tych samych lokacjach.

        Reply
        • SithFrog
          24 września 2018 at 22:51
          Permalink

          Na pewno żeruje na sentymencie do wersji z 1982.

          Reply
  • 27 września 2018 at 11:24
    Permalink

    Obejrzałam. I prawdę powiedziawszy tyle powinno starczyć. Nie wiem czy jeszcze kiedyś “to” obejrzę. Jestem w totalnym szoku, jak można było zepsuć coś tak dobrego. Odnoszę dziwne wrażenie, że albo młode pokolenie aktorów, albo współczesne poglądy reżyserów sprawiają, iż coś czego powinnam się bać – nudzi. Mogłabym spokojnie wziąć warzywa i na seansie szykować obiad, bo ręka mi nie zadrżała. Po Predatorze 2018 mam tylko jeno pytanie – gdzie się do choinki jasnej podziały emocje aktorów ? Nie było strachu w oczach, urwanego oddechu, gniewu, bezradności, paniki. Czułam się jak w Matrxsie, wszyscy zaprogramowani na strzelać i zabijać. Wiecie co umówmy się tak …. Tego filmu nie było. Uuuuuuu, popsuli mi Predatora :(. I czemu na koniec nie pojawili się inni i nie zabrali pokonanego wojownika?

    Reply
    • SithFrog
      27 września 2018 at 18:19
      Permalink

      Podobał mi się pogląd chłopaków z Red Letter Media w ich recenzji. Że niby wkurzony Shane Black ingerencją studia, dokrętkami i generalnie współczesnym kinem , postanowił nakręcić maksymalnie badziewny film, ale ze sporym budżetem i nośną marką (Predator), żeby sprawdzić czy mimo poziomu nadal zarobi. Jak się ogląda w kinie to ta teza pasuje jak ulał…

      Reply
      • 27 września 2018 at 22:24
        Permalink

        Dobre:). Mam wrażenie, że z markami filmowymi jest, jak z markami AGD. Przy czym w drugim przypadku sprzęt psuje się tuż po upływie gwarancji, natomiast w pierwszym tuż po zakończeniu zwiastuna. Smutne ale prawdziwe.

        Reply
        • SithFrog
          28 września 2018 at 14:10
          Permalink

          Zawsze zależy od twórcy i studia. Jeśli studio chce zrobić dobry film i ma twórcę z pomysłem i potencjałem to wyjdzie. Niezależnie od tego czy to znana marka (BR2049) czy coś nowego (Get out!). Gorzej jak rozmowa zaczyna się od tego ile film ma zarobić, do kogo trafić, a dopiero potem może pomyślimy co ma w nim być.

          A z Predatorem a.d. 2018 to nie mam pojęcia jak mogło być, bo nawet jeśli zakładałem, że coś może jednak nie wyjść, to nie, że aż tyle i że tak bardzo…

          Reply
  • 24 listopada 2018 at 02:00
    Permalink

    Szroty podrabiane 2018: Pacific rim 2, Ocean’s 8, Jurassic world 2, Death wish. Nowego Predatora w tym gronie nie ma.

    Ranking: Predator -> Predator 2 -> The Predator Blacka -> AvP -> Avp2 -> Predators. Największym szrotem jest ten ostatni. Black obejrzał go i obejrzał ‘Stranger things’. Wybrał to drugie. Słusznie. Bo Black obejrzał także nowe ‘Alieny’ Scotta i pomyślał, że można inaczej.

    Jego wersja nie ma nic wspólnego z oryginałem McTiernana. Kropka. Wiedząc o tym można się dobrze bawić na jego filmie. Ja wiedziałem. Psychofani oryginału niech dalej oglądają oryginał.

    Cameron w ‘Aliens’ zrobił to świetnie. Black poleciał dalej. Hawkins do potęgi 50? Tak, ale to też nie wada. Horror s-f z tego żaden. Lightowy akcyjniak s-f już tak. Z poważną inspiracją z kina nowej przygody. Leci na schematach, ale na fajnych schematach. To tak jakby narzekać, że ‘Strażnicy galaktyki’ są zbyt zabawni jak na hirosów. ‘Strażnicy’ to całkiem dobry trop dla nowego Predatora. Mógłby być ich przeciwnikiem w kolejnej części.

    Narzekasz, że to prymitywna komedia. Tak, ale te żarty pasują do bohaterów. Żarty o Tourecie są tanie, ale są śmieszne. Rozwalił mnie ten z mrówkojadem 😀 I ten z Whoopie Goldberg. Żarty z poprzedniego filmu też się udały. Najlepszy ten, gdy Predator zaczyna się drzeć. Fajne nawiązanie, fajna pointa.

    Trochę o wadach. Montaż za szybki, zwłaszcza w finale. Aktorzy kiepscy. Holbrook ok, ale kumplom brakuje stylu. W ogóle brakuje w tym filmie jakieś gwiazdy. Coś jak Goldblum i Pullman w ‘Dniu niepodległości’. Paru postaciom (Nebraska, agent) zabrakło wyrazistości. Predatory za łatwo przegrywają. Tutaj oryginał górą! No i pieska słabo wykorzystali. Nie żartuje, szkoda mi tego wątku.

    Inne wady nie są wadami- jeśli się kupuje całość. Autobus świrów- jeden wielki żart. W 87r. był team supermacho, teraz mamy bandę przegrańców. Znak czasów 🙂 Dzieciak z Aspergerem- znane, ale dalej działa. W duchu klasyków spod znaku E.T.

    Motyw genetyczki da się zaakceptować, sama mówi, że to komp uznał jej pracę za genialną i dlatego dostała zaproszenia. Gorzej z tym jej strzelaniem i skakaniem po dachach. Gdzie się tego nauczyła? Na usprawiedliwienie świetna scena ze skokiem na kark Drapieżnika.

    Podsumowując. Fani oryginału niech dalej oglądają oryginał. Black oglądał, ale go olał. Wyszła mu niezobowiązująca, ale przyjemna zabawa.

    Reply
    • SithFrog
      24 listopada 2018 at 11:56
      Permalink

      Nie zgadzam się z ani jednym zdaniem, niespodzianka! 😉

      Stawianie w jakimkolwiek sensie obok siebie Predatora i Stranger Things to nieporozumienie i wielki despekt dla tej drugiej produkcji.

      “Jego wersja nie ma nic wspólnego z oryginałem McTiernana.”

      A nie, jednak się zgadzamy 🙂

      “Cameron w ‘Aliens’ zrobił to świetnie.”

      Kolejne porównanie jak ze Stranger Things. A potem jeszcze przywołujesz Strażników galaktyki.

      Widzisz, ja nie mam problemu jeśli reżyser lubi eksperymentowanie z formą. Jestem sobie w stanie wyobrazić komediowy akcyjniak z predatorem. Po prostu ten kupsztal Blacka to na pewno nie jest to. Gdzie tam kino nowej przygody? Które schematy były fajne?

      “Narzekasz, że to prymitywna komedia. Tak, ale te żarty pasują do bohaterów. Żarty o Tourecie są tanie, ale są śmieszne.”

      Co kto lubi. Ja uwielbiam humor praktycznie wszystkich poprzednich filmów Blacka i nigdy nie spodziewałem się po nim humoru tak niskich lotów. Gdyby to był piąty sequel American Pie, to może spojrzałbym łaskawiej.

      O montażu ciężko cokolwiek powiedzieć poza tym, że ktoś poskładał to do kupy. I nawet mimo tego, kupy się to nie trzyma. Ludzie wychodząc z kina zastanawiali się co się stało z Panem Złym, bo moment jak ginie trwa 0.5 sekundy i ciężko się połapać co tam się stało. Fabuła jest głupsza niż AvP2, a to jest już konkretne osiągnięcie. Predator banita chcący ostrzec ziemię przed skutkami globalnego ocieplenia, a jego kumple chcą dzieciaka z autyzmem dla jego genów. Litości…

      Komedia w tym jest tak prostacka, że zęby bolą. Sceny akcji są groteskowe, przesadzone, ale nie w komiksowym stopniu więc nie wpadają ani w totalny odlot, ani w “na serio” jak w jedynce. Więc takie nie wiadomo co pomiędzy. Fabuła skrajnie idiotyczna, a ostatnia sekwencja w lesie i na statku to już tak wysoki poziom żenady, że chowałem twarz w dłoniach. I ten finał, który jest tak mało spektakularny, że czekałem na właściwy jeszcze po napisach.

      Dla mnie jeden z najgorszych filmów roku, jeśli nie najgorszy, bo po PR2 (twórcy, budżet, marka) można było najwyżej liczyć na pozytywne rozczarowanie. Od Blacka wracającego do predatora wymagam więcej.

      Reply
  • 24 listopada 2018 at 02:03
    Permalink

    Edit.
    *zaproszenie
    *to nie Drapieżnik, to Myśliwy 🙂

    7/10

    Reply
  • Pingback: Kinowe podsumowanie 2018 roku – FSGK.PL

Skomentuj CharlieJade Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków