Oscary 2024 – przewidywania

Można uważać, że Oscary w dzisiejszych czasach mocno straciły na znaczeniu, ale to wciąż najważniejsze filmowe nagrody na świecie, które niezmiennie rozpalają emocje i wywołują chęć dyskusji. Postaram się krótko omówić tutaj wszystkie najważniejsze kategorie tegorocznej gali. W kilku zdaniach przedstawię szansę na zwycięstwo poszczególnych nominowanych. No właśnie, bardziej skupię się na szansach na statuetkę, a nie wartość samego uczestnika wyścigu sensu stricte, bo niezwykle często zdarzało się, że wcale nie wygrywała obiektywnie najlepsza kandydatura. Obejrzałem wszystkie filmy nominowane w głównej kategorii oraz te, w których wystąpili nominowani aktorzy i nominowane aktorki i mam garść przemyśleń. Moje rankingi ustawiłem tak, że najpierw będę pisał o tych , których szansę na wygraną są najmniejsze i tak w górę aż do prawdopodobnego zwycięzcy.

SithFrog: ja jeszcze nie widziałem wszystkiego, ale stęskniłem się za pisaniem więc jak prawdziwy Polak: nie znam się, to się wypowiem.

Zaczynam od kategorii technicznych, zobaczymy czy, którakolwiek z predykcji się sprawdzi:

1 kategoria – Najlepsze charakteryzacje i fryzury

2 miejsce: „Maestro” – Jeden z niewielu mocnych punktów tego filmu. Bradley Cooper jako stary Leon Bernstein wygląda rewelacyjnie.

1 miejsce: „Biedne istoty” – Za Emmę Stone, ale przede wszystkim Defoe, fryzury i charakteryzacje w tym filmie to jest top topów.

Crowley: Przede wszystkim dziwi mnie brak w tej kategorii Barbie, ale widocznie na fryzjerstwie się nie znam. Sztuczny nos Coopera chyba tu nie wystarczy, więc stawiam na Biedne istoty. 

2 kategoria – Najlepsza muzyka oryginalna

Gdyby Christopher Nolan nie obraził się na Hansa Zimmera i zaprosił go do swojego najnowszego filmu byłoby pewnie inaczej, a tak statuetka moim zdaniem powędruje do kogoś z dwójki:

2 miejsce: „Biedne istoty”

1 miejsce: „Czas Krwawego Księżyca”

Crowley: Według mnie bardzo słaby rok, jeśli chodzi o muzykę. Podejrzewam, że niestety wygra Göransson ze swoją absolutnie nieznośną ścieżką do Oppenheimera. John Williams dostaje nominacje z zasady, ścieżka z American Fiction niczym się nie wyróżnia. Zdecydowanie najbardziej podoba mi się robota nieżyjącego już Robbiego Robertsona w Czasie krwawego księżyca.

3 kategoria – Najlepsza piosenka

Tutaj zwycięży „Barbie”, albo jedna albo druga piosenka.

Crowley: I’m Just Ken to jedyny wart wspomnienia utwór w gronie nominowanych. Wpada w ucho. Natomiast śpiew Osagów z filmu Scorsese może i robił wrażenie w kinie, w czasie projekcji, ale nominacja jest cokolwiek dyskusyjna. 

4 kategoria – Najlepsza scenografia

1 miejsce: „Biedne Istoty” – cudownie piękne w swej brzydocie. Każda lokacja to mała orgia dla zmysłów.

Crowley: Tu chyba walczą Biedne istoty i Barbie, chociaż według mnie najbardziej imponujące było miasteczko z Czasu krwawego księżyca. Obstawiam jednak podobnie jak Kuba. 

5 kategoria – Najlepsze efekty specjalne

Tutaj nie ma specjalnego wyboru: Wydaje się, że wygra „Napoleon”, ale ja przewrotnie strzelę w film, którego nie widziałem:

1 miejsce: „Godzilla: Minus One”

Crowley: Oscar dla Godzilli faktycznie jest całkiem możliwy. Tak na przekór. Ja bym nagrodził Tomka Cruise’a i jego kaskaderskie popisy. 

6 kategoria – Najlepsze kostiumy

1 miejsce: „Biedne istoty” – tu zwycięzca może być tylko jeden. Kostiumy są jednym z elementów, który sprawia, że ten film jest tak wyjątkowy.

Crowley: Kompletnie nie mam pojęcia, chyba każdy może wygrać w tej kategorii. Może poza Oppenheimerem. Napoleon zebrał baty wśród recenzentów i chyba nic nie dostanie, Barbie i Biedne istoty wydają się znowu walczyć ze sobą. Ja podobnie jak w kategorii scenograficznej, doceniłbym Czas krwawego księzyca. Indiańskie stroje może nie były tak krzykliwe jak u pozostałych kandydatów, ale mnie ten film powalił kreacją świata.

7 kategoria – Najlepsze zdjęcia

1 miejsce: „Oppenheimer” – to chyba jeden z najpewniejszych typów.

Crowley: No ale trzeba przyznać, że konkurencja raczej marna.

8 kategoria – Najlepszy dźwięk

1 miejsce: „Oppenheimer” – druga chyba dość pewna statuetka w kategorii technicznej dla obrazu Nolana

Crowley: Wygra pewnie faktycznie Oppenheimer, ale powinien Mission Impossible. Piękna kakofonia.

9 kategoria – Najlepszy montaż

1 miejsce: „Oppenheimer” – dopełnienie hat-tricka w kategoriach technicznych.

Crowley: Nigdy nie wiem, jakimi motywami kierują się głosujący w tej kategorii. Pewnie wygra Oppenheimer, ale nie wiadomo dlaczego. 

10 kategoria – Najlepszy film międzynarodowy

Tu nie ma o czym dyskutować, bo skoro jeden z nominowanych filmów jako jedyny zdobył nominację w głównej kategorii czyli za „Najlepszy film” sensu stricte to czemu miałby nie wygrać z filmami, które takiej nominacji nie dostały. Casus „Parasite” z 2020 roku. Nie wyobrażam sobie żeby tutaj werdykt był inny niż:

1 miejsce: „Strefa interesów”

Crowley: To by były jaja, gdyby Strefa interesów nie wygrała. 

11 kategoria – Najlepsza reżyseria

Tutaj przedstawię tylko dwójkę kandydatów, którzy moim zdaniem powalczą o statuetkę.

2 miejsce: Christopher Nolan (Oppenheimer) – stworzył dzieło wybitne. Prawdopodobnie zgarnie nagrodę za najlepszy film roku w związku z czym jury być może będzie chciało docenić reżyserię kogoś innego.

1 miejsce: Justin Triet (Anatomia Upadku) – pierwszym dużym plusem tej nominacji jest płeć. Hollywood doceniające kobietę na stanowisku reżysera, taka okazja przez długi czas może się nie powtórzyć. Oczywiście Justin Triet wykonała fantastyczną robotę i statuetka dla niej nie będzie zaskoczeniem, ani tym bardziej niesprawiedliwością.

SithFrog: zgadzam się, ale nie wykluczał bym jednak Yórgosa Lánthimosa z wyścigu na tym etapie. 

Crowley: Chyba nikt nie będzie żałował, jeśli Nolan w końcu dostanie statuetkę. Jeśli Oppenheimer będzie zgarniał nagrody taśmowo, za reżyserię też powinien. Ale jeśli będziemy mieć noc dzielenia po równo, to faktycznie może być różnie. Zarówno Triet, jak i Lanthimos mają jednak tę “wadę”, że są z Europy (technicznie Nolan też, ale on ma dwa obywatelstwa i kręci w Hollywood od dawna). 

12 kategoria – Najlepszy scenariusz oryginalny

2 miejsce: „Przesilenie zimowe” – wielowątkowość, pięknie zarysowane postaci, doskonałe balansowanie między ciepłem a gorzkością egzystencji.

1 miejsce: „Anatomia upadku” – nie będę drugi raz podnosił kwestii płci. Scenariusz tego filmu jest po prostu niezwykle dobry i niezwykle pięknie zagmatwany. 

Crowley: Zgadzam się, tu nie powinno być żadnej niespodzianki. Dodatkowo nominowana jest Justine Triet, więc jeśli wygra za scenariusz, to niemal na pewno nie powtórzy wyniku w kategorii reżyserskiej. 

13 kategoria – Najlepszy scenariusz adaptowany

2 miejsce: „Oppenheimer” – oddanie statuetki Nolanowi za scenariusz byłoby moim zdaniem zbyt łatwym i chyba nie do końca sprawiedliwym rozwiązaniem.

1 miejsce: „Biedne istoty” – minimalnie wyżej cenię film Nolana, ale nie potrafię nie nie docenić wizjonerstwa Lanthimosa. 

Crowley: Mam podejrzenie, że Biedne istoty będą wielkim przegranym tej gali i to będzie jedyna statuetka dla tego filmu. To oznacza, że pewnie będzie dokładnie na odwrót.

14 kategoria – Najlepszy aktor pierwszoplanowy

Niezwykle słabo obsadzona kategoria. Najlepiej świadczyć o tym może to, że ciężko znaleźć jakichś pominiętych. Na siłę można by powiedzieć, Leonardo Di Caprio, który jednak strasznie „Zbrandowiał” (nawiązanie do sposobu gry Marlona Brando w „Ojcu Chrzestnym”) u Scorsese. No i kto jeszcze niedawno przewidział by, że brak nominacji dla Joaquina Phoenixa nie będzie żadną niespodzianką.

5 miejsce: Jeff Wight (American fiction) – normalna rola. Ani wybitna, ani słaba, po prostu do bólu poprawna. Sama nominacja to duży sukces.

4 miejsce: Bradley Cooper (Maestro) – przez większą część filmu nie udaje mu się „zniknąć”, zwyczajnie nie staje się Leonem Bernsteinem. Odgrywa jedną wybitną, niezwykle intensywną scenę (chodzi mi o scenę kiedy dyryguje w kościele), nadal nie wiem jakim cudem udało mu się to zagrać bez żadnych cięć. I tak jak cały film jest słaby tak i Bradley Cooper po prostu nie wypada dobrze. Chciał pokazać, że jest poważnym aktorem z ogromnym warsztatem, ale tym razem mu się to nie udało. 

3 miejsce: Colman  Domingo (Rustin) – charyzmatyczny, czarnoskóry, homoseksualista, który porywa tłumy w walce o równość rasową. Zagrane przekonująco, aczkolwiek to nie powinno wystarczyć do nagrody.

2 miejsce: Paul Giamatti (Przesilenie zimowe) – bardzo dobra rola. Nie wiem co więcej można tutaj napisać. Na dwie godziny aktor stał się wymagającym, staroświeckim i nieco upierdliwym nauczycielem, który powoli otwiera swoje serce na otaczających go ludzi. W tamtym roku pewnie orbitował by wokół miejsca 4-5 w tym jest drugim najpoważniejszym kandydatem do statuetki choć znajduje się wiele, wiele długości za 1 miejscem.

1 miejsce: Cillian Murphy (Oppenheimer) – trochę szkoda, że nikt nie rzucił mu w tym roku wyzwania. Cillian Murphy moim zdaniem nie zagrał aż tak dobrze by nie dało się go doścignąć. W poprzednich latach miałby spore problemy z wygraną, jednak w 2023 cierpimy na zastraszający brak dobrze zagranych męskich pierwszych planów. Jeden z niewielu no-brainerów w tegorocznej edycji.

SithFrog: sam dałbym Giamattiemu, bo rola mniej oczywista i bardziej subtelna, ale zgarnie Murphy, zasłużenie.

Crowley: Też trzymam kciuki za Giamattiego, ale nie będę płakał po Murphym. 

15 kategoria – Najlepszy aktor drugoplanowy

Gdyby spojrzeć tylko na nazwiska wydawałoby się, że jest to kategoria mocno obsadzona, ale poza dwoma zdecydowanymi faworytami tak nie jest. Mi brakuje tutaj Dominica Sessy z „Przesilenia zimowego” i ewentualnie Williama Defoe z „Biednych istot”.

5 miejsce: Sterling K. Brown (American fiction) – ta nominacja to nieporozumienie na poziomie nominacji dla Angeli Bassett w zeszłym roku (swoją drogą mała dygresja, jak można było dać tej aktorce Złoty Glob za rolę w Czarnej Panterze 2, to jest koszmar). Brown gra mało, a kiedy się pojawia nie wnosi aż tak wiele. Nie chcę pisać dlaczego musiał znaleźć się wśród nominacji. Nie jest to fajne i przynosi to skutek odwrotny od oczekiwanego.

4 miejsce: Ryan Gosling (Barbie) – kolejna kontrowersyjna nominacja. Film o lalkach Barbie, w której największym wyróżnionym będzie Ken? Komuś coś tutaj nie wyszło. Sama rola średnia, nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek na poważnie rozważał wręczenie Goslingowi statuetki.

3 miejsce: Robert De Niro (Czas Krwawego Księżyca) – 7 nominacji do Oscara, które nie zakończyły się triumfem plus dwie wygrane statuetki. Absolutna legenda kina, która jednak w ostatnim czasie niczym nie zaskakuje. Dokładnie wiadomo jak De Niro zagra swoją rolę. Brakuje świeżości, ale póki aktor będzie dostawał nominację za samo pojawienie się na ekranie nie będzie zauważał, że powinien zastanowić się nad jakąś zmianą. Absolutnie minimalne szanse na statuetkę.

2 miejsce: Robert Downey Jr (Oppenheimer) – tu miałem największą zagwozdkę. Uwielbiam Boba, rola w Oppenheimerze jest rewelacyjna, ale kolejny raz może niewiele zabraknąć do triumfu. To trzecia nominacja dla tego aktora i moim zdaniem trzecia porażka. I tak jak w 2009 roku nie mogło być inaczej tak tutaj wyścig będzie trwał do ostatniej chwili i może zakończyć się jeszcze wygraną Boba, ale ja minimalnie wyżej oceniam w tym roku innego aktora. Serce mówi mi Robert Downey Jr., ale rozum podpowiada…

1 miejsce: Mark Ruffalo (Biedne istoty) – po pierwszych dwóch aktach filmu nie spodziewałem się, że aktor wyciągnie ze swojej postaci tak wiele. Jego przemiana na przestrzeni filmu jest niesamowita. Ruffalo ma na swoim koncie cztery nominację i chyba wreszcie doczeka się nagrody. Doskonała rola.

SithFrog: tu jest naprawdę ciasno. Sam dałbym 50/50 na Downey’a Jr. i Ruffalo, bardzo trudno rozsądzić, który był lepszy, ale nie zdziwi mnie prztyczek antyfeministyczny od Akademii i z Oscarem galę opuści Gosling…

Crowley: Według mnie Downey Jr pozamiatał i w końcu powinien zostać nagrodzony. Ruffalo też powinien zostać nagrodzony, ale za Spotlight w 2016 roku. Będę się cieszył z któregokolwiek. 

16 kategoria – Najlepsza aktorka pierwszoplanowa

Zdecydowanie najmocniej obsadzona kategoria, tutaj nie ma słabych punktów. Każda z tych aktorek spokojnie może otrzymać statuetkę. Tu będą decydować niuanse. Mój ranking wygląda następująco:

5 miejsce: Anette Bening (Nyad) – piękna opowieść o ludzkim uporze. Ernest Hemingway i jego „Stary człowiek i morze” wiecznie żywy. Anette była niezwykle przekonująca, a końcówka to wyciskacz łez. Bening jest na delikatnie gorszej pozycji startowej ze względu na to, że sam film nie zdobył zbytniego uznania i nie uzyskał nominacji w kategorii najlepszy film.

4 miejsce: Lily Gladstone (Czas Krwawego Księżyca) – przez długi czas wydawało się, że nie będzie miała konkurencji. Ze swojej roli wywiązała się wyśmienicie. To jest najwyższy poziom aktorstwa, ale tak jak wspomniałem konkurencja jest w tym roku wyjątkowo mocna.

3 miejsce: Emma Stone (Biedne istoty) – chylę czoła przed jej grą aktorską. Wielokrotnie wspominałem, że nie jestem fanem Emmy Stone, ale tutaj zagrała nieprawdopodobny koncert. No tylko, że to rola nie dla każdego widza, dla tych o większej wrażliwości oczywiście wyda się nieprawdopodobnie wulgarna i to jest duża przeszkoda. Z rolą Emmy Stone jest ten sam problem co z całym filmem o czym więcej przy omawianiu ostatniej kategorii. Świetna rola, ale wydaje mi się, że nie zostanie nagrodzona Oscarem.

2 miejsce: Carey Mulligan (Maestro) – najjaśniejszy punkt miernego filmu. Carey wzięła ten film na plecy i próbowała donieść go do mety. Nie udało jej się, ale występ aktorki nie mógł pozostać niezauważony. Carey jest w obrazie Coopera zwyczajnie doskonała.

1 miejsce: Sandra Huller (Anatomia Upadku) – niemiecka aktorka zagrała w dwóch filmach nominowanych do najlepszego filmu roku, zarówno w „Strefie interesów” jak i „Anatomii upadku” i to właśnie za tę drugą rolę dostała nominację za aktorski pierwszy plan. Sandra w filmie ma do zagrania bardzo wiele, choć jej rola ogranicza się praktycznie tylko do odpowiadania na niezliczone pytania, robi to jednak niesamowicie przekonująco. Kluczy, myli się, zmienia strategię, mocno przeżywa każdą sekundę rozprawy. Jej wybuch emocji to już małe aktorskie arcydzieło. Dla mnie numer jeden tego roku i znów wydaje mi się, że to ona sięgnie po statuetkę.

SithFrog: Emma Stone wygrywa w cuglach, Sandra Huller samą nominacją została doceniona wystarczająco (to nie moje zdanie, ale tak myślą ludzie z Akademii). Może jeszcze Gladstone ma szansę, bo Amerykanie lubią się biczować i przepraszać za swoją trudną historię.

Crowley: Co prawda lubię Emmę Stone i pewnie ona wygra, ale to taka bardzo oczywista kandydatka. Rola na granicy (a może poza?) przeszarżowania. Dużo ciekawiej według mnie wypadła Gladstone. Huller była świetna, rola bardzo w stylu Cate Blanchett, ale przy takiej konkurencji ze strony Amerykanek chyba nie da rady. 

17 kategoria – Najlepsza aktorka drugoplanowa

Absolutnie najsłabiej obsadzona kategoria. Praktycznie nie ma z kogo wybierać. Trochę dziwi brak nominacji, dla którejś z duetu Portman – Moore. Ta kategoria to największa loteria. Ja postawię tak:

5 miejsce: Danielle Brooks (Kolor purpury) – ten film oglądało mi się najciężej ze wszystkich oscarowych produkcji. Jeśli komuś spodoba się ten „musical” to pewnie doceni rolę Danielle, ja nie doceniam.

4 miejsce: America Ferrera (Barbie) – tu także nie mam za wiele do napisania. Zwyczajnie nie porwała, ani specjalnie nie zapadła w pamięć.

3 miejsce: Emily Blunt (Oppenheimer) – zagrała żonę głównego bohatera, która niewiele wnosi do całej historii. Jej gra nie jest najmocniejszym punktem filmu i po prostu ginie w gąszczu wydarzeń. To nie jest ani przez moment jej historia. Dla mnie przez większą część czasu przezroczysta.

 

2 miejsce: Jodie Foster (Nyad) – nieźle zagrane, ale nic wybitnego. Otrzymała chyba najwięcej czasu ze wszystkich nominowanych, jej wsparcie dla przyjaciółki jest nieocenione, jej radość, złość i wzruszenia są przekonujące. Jodie Foster jest świetną aktorką i pokazała to w tym filmie, aczkolwiek ta rola na pewno nie przejdzie do historii kina.

1 miejsce: Da Vine Joy Randolph (Przesilenie zimowe) – na bezrybiu i rak ryba? Moim zdaniem Oscar powędruje do Da Vine, która wpasowała się w klimat przyjaznego, przyziemnego filmu, pięknie pokazała skomplikowaną żałobę i dobroć szkolnej szefowej kuchni.

SithFrog: wydaje mi się, że w tej kategorii “Barbie” dostanie jedynego Oscara z tych ważniejszych. Niejako na pocieszenie. A szkoda, bo Ferrera nic ciekawego nie pokazała, ot, korzysta z popularności filmu. Nie było tam wiele do zagrania. Sam nagrodził bym Blunt lub Randolph i – tak jak Kuba – na tę ostatnią stawiam jeśli Ferrera nie wygra.

Crowley: Nie wiem, skąd narzekania. Randolph była przeznakomita i powinna podtrzymać tradycję nagradzania czarnoskórych korpulentnych aktorek za role drugoplanowe. 😉

18 kategoria – Najlepszy film

Całkiem mocno obsadzona kategoria, ale chyba nie ma się co temu dziwić. To był rok gdzie prawie każdy wielki reżyser chciał dołożyć coś od siebie. Jeszcze nie tak dawno można było myśleć, że w gronie nominowanych na pewno znajdzie się Napoleon sir Ridleya Scotta, ale to było przed premierą i spektakularną klapą tego filmu. Polacy chcieliby widzieć w tej kategorii naszych „Chłopów”, ale są to jednak zdecydowanie za wysokie progi. Wśród wysoko ocenianych filmów tego roku, które nie zostały docenione  można wymienić: „Dobrych nieznajomych”, „May December” oraz „Nyad”. A kto w nocy z 10 na 11 marca zawalczy o statuetkę? Jeszcze, krótkie wtrącenie, przy opisywaniu nominowanych filmów nie będę się skupiał na elemencie gry aktorskiej, bo o tym napisałem przy kandydatach w poprzednich kategoriach.

10 miejsce: „American fiction” – super zabawna satyra na dzisiejszą poprawność polityczną czy wręcz sam rasizm, oraz szeroko rozumiany rynek wydawniczy, mechanizmy, które w nim panują, ale także konsumentów tego rynku czy wreszcie tak zwanych krytyków literackich. Momentami film potrafi przejść z komedii do momentów ultra poważnych czy ultra smutnych. Końcówka filmu nieco psuje obraz. W zasadzie rozumiem zamiar twórcy, ale można było ten film zakończyć „normalnie”. Przed seansem absolutnie nie spodziewałem się, że ten film będzie aż tak dobry, ale nie wyobrażam sobie żeby mógł powalczyć o Oscary.

9 miejsce: „Maestro” – na papierze wszystko tu się zgadza. Film o wybitnym kompozytorze i dyrygencie żydowskiego pochodzenia. Idealny materiał na oscarowy film. Niestety jednak „Maestro” to obraz fatalny, który ciężko się ogląda. Jest tu ogrom niezrozumiałych przeskoków czasowych, przez co wiele razy byłem zagubiony i nie wiedziałem, kto jest kim w danym momencie. Wiele scen przez ten zabieg nie wybrzmiało w taki sposób jak należy. Są dwa naprawdę mocne i przejmujące momenty, ale chyba nie warto męczyć się dla nich przez ponad dwie godziny filmu. Końcówka nie dowozi, ten film powinien skończyć się dziesięć minut wcześniej, byłoby to niesprawiedliwe przedstawienie głównego bohatera, ale nie pozostawiało by ogromnego niesmaku jaki towarzyszył mi po ostatnim tańcu kompozytora. Ze względu na temat i nazwisko twórców (Cooper, Scorsese, Spielberg) umieszczam ten film nieco wyżej niż ostatnie miejsce, ale jest to zdecydowanie najsłabszy obraz w całej stawce.

8 miejsce: „Barbie” – niewątpliwy sukces marketingowy i kasowy. Ten film jest zjawiskiem popkulturowym, ale sam w sobie nie ma w sobie zbyt wiele wartości. Na tle większości nominacji wygląda trochę jak muzyk popowy w konkursie w filharmonii.

SithFrog: bardzo mnie ciekawi ogólny sukces (lub brak) Barbie na gali. Zastanawiam się na ile akademia pójdzie z prądem (film z przekazem, miliony dolarów zarobione, ogólnie dobry odbiór), a na ile pod prąd (łopatologiczny morał, średni film, niezbyt artystyczny i “oscarowy”).

7 miejsce: „Strefa interesów” – film intensywny, choć powolny. Pokazujący dojmującą beztroskę i obojętność wobec największej zbrodni w historii świata. Hedwig Höss, żona dowódcy obozu to niezwykle skomplikowany czarny charakter, paradujący z uśmiechem na ustach, zło w najczystszej postaci. Kiedy mówi „mamy życie, o jakim zawsze marzyliśmy, życie, które kochamy”, aż chce się krzyczeć z bezradności wobec takich postaw. Mi zabrakło jednak minimalnie bardziej łopatologicznego wyjaśnienia czym jest obóz za ścianą ogrodu, w którym za nawóz służy popiół z ludzkich ciał. Występujące niemal cały czas w tle wystrzały i krzyki nie pokazują mniej domyślnemu widzowi całej prawdy. Nie kupuję przeskoku czasowego w końcówce filmu, nie pasuje on kompletnie do stylistyki obrazu. Na koniec moje dość kontrowersyjne spostrzeżenie. Jest zdecydowany przesyt filmów o Holocauście i gdyby nie chęć zobaczenia wszystkich nominowanych do Oscara filmów nie sięgnąłbym po „Strefę interesów”. Nastąpiło przegrzanie tego ważnego tematu. „Pianista”, „Lista Schindlera”, „Chłopiec w pasiastej piżamie”. Co roku wychodzi kilka nowych filmów o Holocauście, o kilka za dużo. „Strefa interesów” oczywiście ma minimalne szanse na Oscara w głównej kategorii, ale ja wierzę, że tak się nie stanie.

6 miejsce: „Czas krwawego księżyca” – Martin Scorsese znów próbuje na siłę wcisnąć nam tasiemca. Temat ważny, niezwykle sprawnie pokazany, ale przeciągnięty ponad miarę, przez co traci bardzo dużo wartości. Nazwisko reżysera i pokazanie trudnych relacji Amerykanów z Indianami sprawia, że szansę na Oscara są, ale raczej minimalne.

5 miejsce: „Poprzednie życie” – moje prywatne odkrycie tego roku. Niby banalna historia, wydawałoby się banalnie opowiedziana, a jednak doskonale się to ogląda. Mamy tu teatr dwójki aktorów i jednego statysty. I to się sprawdza. Jestem absolutnym anty-fanem kina azjatyckiego, nie rozumiem kultury Korei, Japonii czy Chin. Jest to dla mnie tak odległe jak Księżyc. A jednak „Poprzednie życie” absolutnie mnie kupiło, a ostatnie sceny hiperbolizując niemal złamały mi serce. To jest naprawdę dobry film i doskonały debiut 36 letniej koreańskiej reżyserki Celine Song.

4 miejsce: „Biedne istoty” – film niepokojąco wulgarny. Przekraczający granicę, czasami według mnie zbyt mocno. Ma jednak do przekazania niezwykle moim zdaniem ważną prawdę. Nie jest to film idealny, zbyt trudny w odbiorze, zbytnio wyintelektualizowany. Pierwsze dwa akty były dla mnie męczące, później jest już zdecydowanie lepiej. Film jest autorski, nowatorski, zaskakujący, przerażający, ale także poruszający i wzruszający. Dla mnie było tu odrobinę za dużo „wszystkiego”, słownikowy przykład przerostu formy nad treścią. Nie wydaje mi się, żeby ten film był głównym faworytem do zwycięstwa. Spierają się w mojej głowie „dwa wilki”, jeden z nich mówi, że ten film nie zostanie przez większość ludzi w pełni zrozumiany, że reżyser „wyprzedza swoje czasy”, drugi mówi, że większość ludzi nie będzie chciało wyjść na ignorantów i nie będą przyznawać się, że nie zrozumieli tego filmu i będą uznawali go za film „wielki”.

SithFrog: “Biedne istoty” mogą być czarnym koniem tegorocznych Oscarów. Po pierwsze, mają popularny teraz, feministyczny wydźwięk. Po drugie są zrobione w sposób absolutnie genialny; po seansie “Barbie” zakładałem, że złotego ludzika za scenografię i kostiumy ma w kieszeni, ale teraz już nie jestem, taki pewien. Wreszcie po trzecie: jest tu cała masa absolutnie wybitnych kreacji aktorskich, świetnie poprowadzona historia i bardzo artystyczny sznyt klasycznego kina z lat 40-50tych. Akademia lubi takie klimaty.

3 miejsce: „Przesilenie zimowe” – och jakże ten film jest po ludzku dobry. Nakłada się tu na siebie tak wiele wątków. Są doskonałe dialogi, są doskonale pokazane skomplikowane i tak bardzo prawdziwe relację międzyludzkie. Ten film jest zwyczajnie przyziemny, swojski, zwyczajny. Dla mnie podium, a więc mocny kandydat do walki o główną nagrodę.

SithFrog: film ze wszech miar świetny, ale zbyt powolny, zwyczajny i za mało się przebił do mainstreamu. Nie ma szans, a szkoda, bo zasługuje.

2 miejsce: „Anatomia upadku” – to może być absolutny „czarny koń” tegorocznych Oscarów. Znów banalna historia, niewiele zaangażowanych w nią osób. I ogląda się to rewelacyjnie. Kawał wyśmienitego kina z nieoczywistym, niekonwencjonalnym zakończeniem. Sceny przesłuchań w sądzie to jest najwyższy poziom filmowego rzemiosła.

1 miejsce: „Oppenheimer” – nie mogło być inaczej. Najgłośniejszy film roku i chyba niekwestionowany faworyt do statuetki. 90% szans na Oscara za najlepszy film.

SithFrog: zgadzam się, że film Nolana jest najbardziej oczywistym wyborem, ale nie zdziwi mnie jak Oscara zgarną “Biedne istoty” albo „Czas krwawego księżyca” (akademia lubi melodie, które już zna).

Crowley: Oppie wygra. Anatomia upadku i Przesilenie zimowe są “za małe” na Oscara, chociaż to lepsze filmy. Biedne istoty są chyba zbyt dziwne jak na amerykańskie gusta. Chociaż z drugiej strony parę lat temu mocno odjechany Birdman całkiem słusznie pozamiatał na gali. No ale to był Inarritu…

Podsumowując – najczęściej nagradzanym filmem powinien być: Oppenheimer (5 statuetek), „Biedne Istoty” (5 statuetek) , Anatomia upadku (3 statuetki). Ale czy tak będzie, przekonamy się już niebawem.

-->

Kilka komentarzy do "Oscary 2024 – przewidywania"

    • 8 marca 2024 at 16:30
      Permalink

      To samo tyczy się Złotej Piłki 😂

      Reply
    • 9 marca 2024 at 22:52
      Permalink

      Same wyniki są nieistotne, jednak gdyby nie sezon festiwalowo-nagrodowy takie fajne filmy jak Przesilenie zimowe, czy Anatomia upadku pewnie nigdy by nie zaistniały w świadomości. Można się zżymać na Akademię i jej wybory, lecz przeważnie można sobie na ich podstawie obejrzeć kilka co najmniej przyzwoitych filmów.

      Reply
      • SithFrog
        13 marca 2024 at 09:54
        Permalink

        Zgadzam się z Crowleyem. Wybory Akademii są często z tyłka wzięte, ale dużo mniejszych i dobrych filmów nagle dostaje swój czas w mainstreamowej świadomości.

        Reply
  • 8 marca 2024 at 17:32
    Permalink

    Fajne omówienie. Mam tylko prośbę-nie piszcie “Mi” na początku zdania tylko “Mnie”. Wiem, że to czepialstwo, ale jakoś razi.

    Reply
    • 8 marca 2024 at 17:41
      Permalink

      Wiesz, czepialstwo na ogół razi, a nie „jakoś” razi:)

      Reply
    • 9 marca 2024 at 22:32
      Permalink

      Uff, tym razem to nie ja. Pamiętam! Nawet Bralczyk ostatnio gdzieś o tym błędzie mówił.

      Reply
      • SithFrog
        13 marca 2024 at 09:55
        Permalink

        A kto? Poprawione? Bo “mi” jest 220 na stronie 😀

        Reply
  • 8 marca 2024 at 17:45
    Permalink

    Może nie na temat, ale 11 marca, zaraz po Oskarach premierę ma serial Fallout. Jako, że nie pokładam w nim żadnych nadzieji, kto wie może wypali? Uwielbiam uniwersum z gier, ciekawe czy uda sie twórcom przenieść specyficzny klimat na ekran.

    Odnośnie Oskarów, bardziej od przyznanych statuetek interesuje mnie gala. Wiem, że niektórzy odmóżdżają sie przy Fame Mma, ja uwielbiam gale oskarowe. Jest w niej jakiś urok, który mnie przyciąga.

    Reply
    • 9 marca 2024 at 22:34
      Permalink

      Widziałem trailer tego Fallouta i wizualnie może być spoko, chociaż to zdecydowanie stylistyka czwórki, a nie brud i paskudztwo pierwszych dwóch. Natomiast nie skomentuję pewnych innych kwestii, bo jak kiedyś będę kandydował na prezydenta, to jakaś różowowłosa Julka znajdzie ten komentarz i wytknie mi mizoginizm i rasizm. 😛

      Reply
      • 12 marca 2024 at 13:21
        Permalink

        Wczoraj punkt 23 otwieram piwko, narobiłem tez sobie kanapek a tu klops. Fallout ma premiere 11 ale nie marca, tylko kwietnia:(

        Ja się nie nastawiam na poważne kino, bo seria nigdy nie była poważna. Fallout to dla mnie taki zręczny misz – masz wyśmiewający korporacyjną Ameryka wraz z jej pseudoidealami. Zobaczymy co wyjdzie, zwiastun dużo nie zdradza.

        Reply
  • 8 marca 2024 at 18:11
    Permalink

    Obecnie liczą się kolor skóry, płeć, wytwórnia i równy podział między nominowanych. Pewniaczek to Oskar za zagranie postaci historycznej. Cenię sobie Oskara w kategorii film zagraniczny. Pozostałe kategorie, to już tylko cień dawnego prestiżu i kwestia promocji wśród głosujących.

    Reply
  • 10 marca 2024 at 11:22
    Permalink

    Ja z tegorocznych faworytów narazie widziałem w całości tylko Oppiego (fajny i trochę za długi), Krwawy Księżyc (fajny i mocno za długi) oraz Anatomię Upadku (fajny, niewiele ponad to). Ten rok jakoś totalnie mnie nie grzeje, ale myślę że przewidywania macie dobre i to będzie rok triumfu Nolana.
    Osobiście kibicuje żeby Lanthimos poległ, bo tego jego filmu nie zdzierżyłem. Wulgarna bursztynowa wydmuszka o niczym, jak większość jego autorskiego kina.

    Reply
    • SithFrog
      13 marca 2024 at 09:57
      Permalink

      “Wulgarna bursztynowa wydmuszka o niczym, jak większość jego autorskiego kina.”

      Bluźnierstwo 😛

      Reply
      • 13 marca 2024 at 19:39
        Permalink

        Ej no ale serio. O czym jest ten film? Jak już mówie o jego kinie to jednak, mimo że mi się nie podobają, to mam świadomość że Monster był o samotności, a Kieł (najlepszy imho i to zdecydowanie) o tyranii na wielu płaszczyznach.
        A biedne istoty to spóźniony o 50 lat manifest o emancypacji seksualnej kobiet i spóźniony o jakieś 250 lat manifest o wolności jednostki i kontestacji systemu. Jak dla mnie to film dla dzieci (w sensie – napalonych i zbuntowanych nieletnich), bo każdy dorosły juz to wszystko przeżył. Dodaje do tego naprawdę niepotrzebna i przesadzoną wulgarność i wychodzi mi… Słabe coś.
        Przypomnę tylko, że całości nie zdzierżyłem – po pierwszej godzinie, druga obejrzałem w 20 min, przewijając. I mam przeczucie graniczące z pewnością, że niewiele straciłem. Historia wlecze się niemiłosiernie, powtarza i jest przewidywalna.

        Lanthimos to kino autorskie, więc zawsze można się pokłócić. Tobie jak wiadomo od Lobstera, ten styl podchodzi. Bo tak 🙂

        Reply
        • SithFrog
          14 marca 2024 at 10:51
          Permalink

          “A biedne istoty to spóźniony o 50 lat manifest o emancypacji seksualnej kobiet i spóźniony o jakieś 250 lat manifest o wolności jednostki i kontestacji systemu.”

          Na tej zasadzie nie potrzebujemy żadnych filmów, bo coś się wydarzyło kiedyś więc nie można/trzeba o tym mówić. Przecież wolność jednostki od systemu to temat aktualny zawsze i tylko rodzaje systemów się zmieniają.

          Dla mnie ten film był o drodze życiowej od dziecka do dorosłego, ale przede wszystkim o… byciu rodzicem. O trudności puszczenia dziecka w świat i o strachu jaki się z tym wiąże, ale też poczuciu, że nie ma innej opcji. Może napiszę tekst i wyjaśnię o co mi idzie. Poza tym film jest absolutnym sztosem audiowizualnym, orgia dla zmysłów.

          “Bo tak”

          Nice try, Lobster jest zajebisty 😉

          Reply
  • 11 marca 2024 at 03:39
    Permalink

    Większość statuetek była całkowicie do przewidzenia. 14 z 18 obstawiłem idealnie (no w dwóch przypadkach prawie idealnie RDJ i Nolan byli u mnie minimalnie na drugim miejscu). Strefa Interesów za dźwięk na ostatniej prostej stała się faworytem za dźwięk (trochę tego nie rozumiem, bo akurat dźwięk to była majstersztyk w Oppenheimerze) za to muzyka akurat w Oppenheimerze nie była najlepsza w stawce, no ale tu nie ma aż tak wielkich niespodzianek, za to oscar dla American Fiction za scenariusz jest jedyną ogromną niespodzianką. Nie wierzyłem w Emme Stone, nie mogę się do niej przekonać, jeszcze raz doceniam rolę i ten oscar absolutnie nie dziwi, no cóż tutaj kompletnie przestrzeliłem, tu zaryzykowałem i sie pomyliłem, aczkolwiek w trakcie trwania gali cały czas miałem przeswiadczenie ze oscar trafi do Gladstone, tyle razy podkreslano to ze jest rdzenna mieszkanka Ameryki. Sama gala była przyjemna. Przemowa Randolf wzruszająca, bardzo ciekawa była przemowa Corda Jeffersona reżysera AF. Trochę zawiodłem się przemową RDJ, ale ostatnio wygłosił tyle przemów, że mogło mu się znudzić, bo Murphym nie spodziewałem się niczego wzniosłego bo on jest totalnym introwertykiem. Zabawny moment z Godzillą (która swoją drogą ponoć jest potężnym i bardzo dobrym filmem). Organizatorzy nie pomysleli zeby nie dawac Kena zaraz po emocjonlanym wystąpieniu na temat wojny na Ukrainie i musieli na żywo zmieniać plany co do piosenki. Schwarzenegger i DeVito kapitalni, luzno i z wielkim poczuciem humoru, natomiast występ Ala Pacino, to groteska, gość się okropnie zdziadział. Zresztą jego kumpel Robert DeNiro nie był lepszy, wyglądał na gościa, który nie chce być na tej gali i też były okropnie smutne obrazki. Za to swietnie bawił się Spielberg. Oppenhaimer ostatecznie konczy z 7 statuetkami Biedne istoty z czterema. Barbie tak jak przewidziałem tylko za piosenkę. Chyba największy przegrany samej gali to Czas Krwawego Księżyca.

    Reply
    • 11 marca 2024 at 14:58
      Permalink

      Ludzie w pewnym wieku powinni mieć zakaz publicznego pokazywania się, a już na pewno wypowiadania. De Niro, Pacino, Wałęsa są najlepszym przykładem, jak zniszczyć swój wizerunek i dorobek z najlepszych lat. De Niro z aktora, którego kiedyś uwielbiałem, zmienił się w wulgarnego trolla, na którego widok trudno mi opanować odruchy wymiotne. :/

      Reply
      • 11 marca 2024 at 15:15
        Permalink

        De Niro był pokazywany podczas gali bardzo często i za każdym razem ze skrzywioną miną, siedzący za nim Scorsese przynajmniej próbował jakoś pokazać, że ma wywalone. Pacino to była jedna wielka kompromitacja, wystarczy dzisiaj poczytać Internet, gość nawet nie umiał profesjonalnie przeczytać zwycięzcy tylko jeszcze przed otworzeniem koperty zapytał ciekawe czy to będzie Oppenheimer. Ciekawie było to, że nominowanych aktorów i aktorki zapowiadali zwycięzcy sprzed lat, ale tutaj tez niektórzy nie dojechali i tak jak przy aktorkach drugoplanowych wypadło to naturalnie i wspaniale, tak zwłaszcza przy aktorach pierwszoplanowych było to bardzo słabe , wystarczy porównać jak J. Lee Curtis zapowiedziała Jodie Foster a jak Forrest Whitaker zapowiedział Colmana Domingo, albo jak zestresowany lub zwyczajnie niedysponowany był Ben Kingsley. U kobiet na tej gali było więcej spontaniczności i wyluzowania, było kilka wyjątków jak De Vito, Schwarzenegger czy Spielberg, który wypadł kapitalnie. No i oczywiście nie mogło zabraknąć żartu z Trumpa, po którym cała sala wybuchła śmiechem.

        Reply
        • 11 marca 2024 at 18:14
          Permalink

          W temacie Trumpa to pewnie niedługo znowu Hollywood przejdzie z wesołości w histerię. To o takich śp. Jerzy Dobrowolski pisał “Ludzie zdolni tylko do naprzemiennego odczuwania pogardy i strachu”.

          Reply
          • SithFrog
            13 marca 2024 at 09:58
            Permalink

            Oby nie, bo oni będą się tylko zżymać, my będziemy mieli wojnę.

            Reply
            • 13 marca 2024 at 15:17
              Permalink

              Z Trumpem czy bez wojna i tak będzie. A w każdym razie jest na to jakieś 75% szans. Te 25% to na wypadek, gdyby zaistniało coś zupełnie nieprzewidywalnego. Odwiedziny kosmitów, rewolucja w Chinach, albo rozpad Rosji. Takie rzeczy się w historii zdarzają, choć rzadko. Póki co, wszystko idzie prostą drogą ku wojnie.

              Reply
              • 13 marca 2024 at 18:20
                Permalink

                O jakiej wojnie mówisz?

                Reply
                • 13 marca 2024 at 18:53
                  Permalink

                  O tej samej co i SithFrog. O wojnie Rosji z NATO. Jakaż inna miałaby nas interesować?

              • 13 marca 2024 at 21:30
                Permalink

                Ale masz na myśli konflikt zbrojny na miarę 2 wojny światowej? Jakąś potężną ofensywę militarną, mającą na celu zmianę granic nie tylko Ukrainy?
                Nie wiem jak Ty, ale ja od 2 lat obserwuję nieudolność Putina. Koleś jest sprawnym mówcą, potrafi grać swoją pozycją, znaleźć atuty choćby i w kiepskiej sytuacji, ale stracił biliardy dolarów w walce Ukrainą. Walce, którą miała być szybką manifestacją siły, a nie wojną na wycieńczenie.
                Kogo on miałby najechać i czym?
                Co zyskał do tej pory?
                Skąd środki na walkę?

                Reply
                • 14 marca 2024 at 00:31
                  Permalink

                  Śledzę to wszystko na bieżąco. Czas ruskiej nieudolności już się skończył. Kto miał zginąć to już zginął. Kacapy okrzepli. Słabych dowódców zastąpili dobrzy, żołnierze nabrali wprawy i doświadczenia. Przemysł przestawił się na wojenne tory, znaleźli nowe rynki zbytu i zaopatrzenia. Obecnie produkują więcej czołgów i amunicji niż kiedykolwiek byli w stanie. Eksperci szacują, że najdalej za dwa lata będą zdolni do wojny z NATO. Na Ukrainie powoli, bo powoli, ale posuwają się naprzód. A Ukraińcy gonią już ostatkiem sił. Co gorsza, Zachód nawet gdyby chciał, to nie ma ich czym wspomóc. Szacuje się, że Zachód ma zapasy amunicji najwyżej na kilka dni pełnoskalowej wojny, a nowych fabryk i linii produkcyjnych wciąż nikt nie uruchamia. Zachód przespał swoją szansę. Trzeba było od razu rzucić na Ukrainę wszystko co się da, a nie cykać im po parę czołgów i wagoniku amunicji.
                  Czy Rosja ma szansę wygrać z NATO i dojść do Atlantyku? Oczywiście, że nie. Gdy wojna rozwinie się na całego to Zachód uruchomi wszystkie swoje rezerwy i moce przemysłowe, które nadal są dużo większe niż Rosji i Chin. Jednak polityka i matematyka to zupełnie różne rzeczy. Czy Niemcy (albo Japonia) miały szansę wygrać II WŚ? Oczywiście, że nie. Ale żaden polityk nie kalkuluje w ten sposób. Każdy jest pewien zwycięstwa, inaczej nie rozpoczynałby wojny. Rosja w końcu też przegra, ale my już tego nie zobaczymy. Rozpieprzą nas na kawałki.
                  Poza tym nie można na Rosję patrzeć przez pryzmat Putina. Putin to tylko ludzka emanacja tego, co tam się czuje i myśli. Ich sposobu widzenia świata. Rosjanie (podobnie zresztą jak Polacy) nie są narodem kupców, jak Anglosasi. Nie kalkulują. Mogą nie mieć niczego, ale muszą mieć imperium. Największą wartością dla nich jest, żeby wszyscy się ich bali. Oni aż rwą się do tej wojny. Znasz rosyjski? Poczytaj komentarze na stronach odwiedzanych przez młodych Rosjan. Oni nie mówią o niczym innym. Tylko Rosja, jedność i jak to będziemy bić faszystów z NATO. Inaczej nie potrafią, bo by się rozpadli. Z Rosją jest jak z jazdą na rowerze. Jak się zatrzyma to się wypieprzy.

                • 14 marca 2024 at 01:08
                  Permalink

                  Świat powinien nauczyć się słuchać tego, co mówią dyktatorzy, a nie się z nich podśmiewać. Hitler już w latach 20 opisał wszystko co zamierza zrobić. Putin i Xi Jinping też niczego nie ukrywają. Ich celem jest złamanie politycznej i gospodarczej dominacji Zachodu. Przebiegunowienie świata. Ogłosili to przecież na kilka miesięcy przed atakiem Putina na Ukrainę. Dla Rosji celem jest dominacja nad Europą. Oczywiście nie w taki sposób, że Paryż ma być w Rosji. Przede wszystkim chodzi o wypchnięcie Stanów Zjednoczonych z Europy. Zachód ma być słaby i na łasce Rosji. Bliska zagranica, czyli kraje takie jak Polska, ma być rozbrojoną strefą wpływów Rosji. Zaś państwa będące kiedyś w ZSRR ponownie mają się znaleźć w granicach Rosji. Oni wierzą, że uda im się to osiągnąć. I co gorsza, nie jest to wiara bezpodstawna. Z wojny na Ukrainie wynikła jedna najważniejsza lekcja – że da się prowadzić pełnoskalową wojnę w Europie bez użycia arsenałów jądrowych. Jeszcze w latach 80 było to nie do pomyślenia. Każda drobna potyczka mogła przerodzić się w atomowy holocaust. Ale dziś nikt już nie boi się atomu. Polskie czołgi walczą na Ukrainie, brytyjskie rakiety zatapiają ruskie okręty, a kacapskie służby wysadzają fabrykę amunicji w państwie NATO. Wojna konwencjonalna jest możliwa, a oni są przekonani, że mogą ją wygrać.

                • 17 marca 2024 at 03:01
                  Permalink

                  Zgadzam się, ze Putin na pewno mierzy wysoko, ale nie wiem czy nie za wysoko.
                  Trzymaja się, przestawili gospodarkę, ale żeby pójść dalej niż Ukraina trzeba najpierw uporać się z Ukraina. Pokonać i podporządkować. Na to się szybko nie zanosi. Ponadto rynek zbytu to jedno, natomiast nowoczesna broń skądś trzeba wziac.
                  Mentalność mentalnością, ale w razie śmierci Putina na pewno coś się zmieni. W która stronę? Ciężko powiedzieć. Ale zmiany tez potrzebują czasu.
                  Ogolnie podzielam Twój poglad na temat tego co ruscy chcieliby osiągnąć, jednak wydaje mi się, ze potrzebują znacznie więcej zasobów niż maja. Zasobów i czasu.

                  Z kolei całkowicie zgadzam się z tym, ze Europa pokpiła sprawę. Putin rozrabia na naszym podwórku wiec należało się skrzyknąc i dać zbiorowego kopa w dupe, a nie ciagle oglądać się na starszego brata zza oceanu.
                  Do ruskich przemawia argument siły. Pokaz solidarności ponad podziałami.
                  Gdyby od razu dostał informacje, że jeśli sie nie wycofa to zachod wysle połączone wojska, już dawno byłoby po sprawie.

                • 17 marca 2024 at 15:15
                  Permalink

                  Rosja może dopiąć swego na Ukrainie nawet bez przekroczenia Dniepru czy zajęcia Kijowa. Ludzie mają granice wytrzymałości. Mogą w końcu mieć dość ciągłych bombardowań, wojennej prowizorki i śmierci bliskich. Mogą poczuć się opuszczeni przez Zachód (moim zdaniem blisko do tego). A wtedy mogą zechcieć zawrzeć jakiś separatystyczny pokój z Rosją i zamienić Zełeńskiego na jakiegoś swojego Kadyrowa. I nastąpi to czego boję się najbardziej – że będziemy mieli przeciw sobie już nie tylko żołnierzy rosyjskich – dużo gadających, ale o umiarkowanym zapale – i zupełnie niechcących wojny Białorusinów, ale też setki tysięcy żołnierzy ukraińskich – bitnych, doświadczonych na wojnie i wściekłych na nas.
                  Dlatego Ukrainę – póki walczy – trzeba wspierać, choćby nie wiem ile nas to kosztowało i jak bolało. Bo koszt w pieniądzach jest i tak mniejszy niż koszt we krwi.

                • 18 marca 2024 at 10:39
                  Permalink

                  Po tym co ruscy zrobili Ukraińcom wątpię, aby chcieli mścić się na zachodzie, albo żeby szybko zidentyfikowali się z nowa władza. Oni nie chcą reżimów, chcą nazwijmy to zachodu. Jeśli Putin zrobił coś dobrego, to właśnie przysłużył się do zbudowania w Ukraińcach tożsamości narodowej.

                  Ale wiadomo, czas pokaże. Trump zapowiada, ze jak tylko dojdzie do władzy zakończy wojnę i ma przy tym ciekawa retorykę:
                  Nie kończę wojny do Rosja jest zła i chce pomoc Ukrainie.

                  Trump przedstawia to jako:
                  Kończymy wojnę, wojna jest zła. Dość śmierci Ukraińców i Rosjan. Dość wojnie.

                  I kto wie? Może siadając do rozmów z taka narracją, udałoby mu się odprowadzić do jakiegoś porozumienia?

                  Putin na pewno nie chce sie przyznać do strachu przed kimkolwiek. Tak jak mówisz ślepo wierzy w moc miru, rosyjski imeprialistyxny sen. A takie Stany które twardo stoją przy zakończeniu wojny, ale nie wskazują winnego, to dość kusząca opcja.
                  W jakiś tam sposób wyszedłby z twarzą, furtka do pokoju jest.

                  Osobiście liczę, ze Putin zejdzie, co wyhamuje ruskich. Jak zapewne wiesz, oni bez silnego wodza o ugruntowanej pozycji raz dwa się gubią.

                • 18 marca 2024 at 13:22
                  Permalink

                  “Po tym co ruscy zrobili Ukraińcom wątpię, aby chcieli mścić się na zachodzie, albo żeby szybko zidentyfikowali się z nowa władza.”

                  Ruscy całkiem sporo zrobili też Czeczenom (o których trudno powiedzieć, że nie mieli rozbudowanej tożsamości narodowej), a skończyło się Kadyrowem i kolaboracyjnymi oddziałami kadyrowców. W polityce mało się liczy kto kogo lubi i kim się czuje. Ukraińcy chcieliby na Zachód, ale popełniamy gruby błąd uznając, że tak już będzie na wieki.

                  “Trump zapowiada, ze jak tylko dojdzie do władzy zakończy wojnę i ma przy tym ciekawa retorykę”

                  Trump to bufon i dupek. Owszem, wolę go od zalewu lewactwa podążającego za Bidenem, ale nie mam żadnych złudzeń co jego prezydentury. Dla mnie skompromitował się jako prezydent, gdy pozostawił bez odpowiedzi irański nalot rakietowy na jedną z amerykańskich baz. Kurwa, toż za Reagana to nie do pomyślenia! :/

                  “Dość śmierci Ukraińców i Rosjan. Dość wojnie.”

                  Putin i rosyjskie kierownictwo leje z 7 piętra nie tylko na życie Ukraińców, ale i Rosjan. Dla nich taka narracja jest tylko dowodem słabości przeciwnika. Żeby osiągnąć pokój trzeba by im dać coś konkretnego. Nie trudno się domyślić zresztą co. Zalegalizować przystąpienie do Rosji czterech obwodów ukraińskich, których aneksję Putin ogłosił oraz Krymu. Do tego rozbrojenie i neutralność pozostałej części Ukrainy oraz ścisłe trzymanie się dawnych postanowień o nierozmieszczaniu żołnierzy, baz NATO i broni strategicznej w takich państwach jak Polska. To minimum na jakie oni mogą się zgodzić. Rosji się nie spieszy. To nie im bomby lecą na głowę, a w okopach giną głównie mieszkańcy azjatyckich prowincji, nie Rosjanie.

                  I owszem. Śmierć Putina mogłaby wiele zmienić. Niepowiedziane jednak czy na lepsze. Chyba tego właśnie najbardziej się boi Zachód. Jednak bez ostatecznego rozpadu tego państwa świat nigdy nie będzie miał spokoju.

              • SithFrog
                18 marca 2024 at 23:19
                Permalink

                “Ruscy całkiem sporo zrobili też Czeczenom (o których trudno powiedzieć, że nie mieli rozbudowanej tożsamości narodowej), a skończyło się Kadyrowem i kolaboracyjnymi oddziałami kadyrowców. W polityce mało się liczy kto kogo lubi i kim się czuje. Ukraińcy chcieliby na Zachód, ale popełniamy gruby błąd uznając, że tak już będzie na wieki.”

                Przecież tam nie było żadnej zmiany mentalności tylko wymordowano wszystkich myślących o niepodległości i reszta żyje w reżimie a’la Korea Północna. Piszesz jakby tam powiał jakiś wiatr zmian, a tam po prostu spacyfikowano ludzi brutalną siłą.

                Reply
                • 18 marca 2024 at 23:39
                  Permalink

                  Co masz na myśli przez “tam”? Czeczenię? Gdzie ja napisałem o jakiejś zmianie mentalności? Zresztą nie ma czegoś takiego jak narodowa mentalność. Ci Czeczeni, którzy nienawidzili Rosji, albo przynajmniej chcieli niepodległości, zginęli albo wyjechali. Ci co zostali to już inne pokolenie, które świetnie się czuje w tym systemie. Nikt ich tam na siłę nie trzyma. Wielbią Kadyrowa, sławią Allaha i mordują na rozkaz Rosjan. Są jak młodzi Rosjanie, którzy też świetnie się czują w putinowskiej Rosji (przynajmniej na razie). Popełniasz ten sam błąd co reszta Zachodu, który nigdy nie potrafił tego zrozumieć. Są ludzie dla których wolność, demokracja itd. nie są żadną wartością. Leją na nie z 7 piętra. To nie czasy Stalina. Każdy kto chce może wyjechać i z Rosji i z Czeczenii. Nie ma też żadnych problemów z dotarciem do prawdziwych informacji.

      • 12 marca 2024 at 14:27
        Permalink

        Chodzi ci o to co Pacino zrobił przy ogłoszeniu? To nie jego wina, była to decyzja producentów oskarów

        Reply
        • 12 marca 2024 at 15:44
          Permalink

          Nawet jeśli to była decyzja producentów to sprzedał to naprawdę fatalnie, taki wybitny aktor i nie potrafi przez dwadzieścia sekund zagrać zaangażowania? No i producenci kazali mu nie wygłosić formułki “oscar wędruje do…” tylko “czy to jest Oppenheimer, tak to jest Oppenheimer”? Nie wydaje mi się. Kompletnie zepsuto ten segment.

          Reply
          • 18 marca 2024 at 10:55
            Permalink

            Zgadzam się. Trochę jakby chciał pokazać „jestem wielki Al Pacino i patrzcie mam wyjeb… na konwenanse. Patrzcie mogę sobie nie mówić ikonicznej regułki”

            I jasne gość to wielki Al Pacino i jak mu się nie chce to nie musi mówić regułki, ale nie wydaje mi się, aby twórcy nominowanych filmów chcieli, aby akurat ich filmy posłużyły do manifestu Ala Pacino.

            Co więcej poza nagroda (nie tylko Oskar, nominacja to również nagroda ) istotny jest sposób wręczenia.

            I na przykład gdy taki Al Pacino odbierał Oskara, odebrał statuetkę od PRZEŚLICZNEJ wówczas Jodie Foster, która z wyczuwalnym w głosie uznaniem dla WSZYSTKICH nominowanych dała odczuć jak bardzo prestiżową nagroda jest Oskar.

            Jest różnica między piękna, wystrojona na galowo kobieta, która z szacunkiem i Estymą wypowiada się na temat wszystkich nominowanych, a starym, kiepsko wyglądającym dziadem, który wymienia wyłącznie wygranego i jeszcze przy tym udaje łobuza pytając czy sie nie pomylił. W zasadzie gość pozbawił zwycięzców kultowego „and The Oskar goes to…” co tez jest przykre. I pokazuje jakie ma ego. Tak jakby jego widzimisie, jego performance był ważniejszy od ikonicznego tekstu.

            Żenada.

            Reply
  • 12 marca 2024 at 16:03
    Permalink

    Masz racje, ale inaczej by to wyglądało gdyby mieli normalnie przygotowane plansze z nominowanymi

    Reply
  • 13 marca 2024 at 12:01
    Permalink

    Kiedy dyskusja nad Diuną?
    A co do Oscarów, chyba najbardziej przewidywalna gala od lat. Niby zeszły rok nie był słaby filmowo, ale jakiejś wielkiej konkurencji też nie było.

    Reply
    • 13 marca 2024 at 13:24
      Permalink

      Przewidywalna, bo to nie 1994, gdzie miałeś niemal same wspaniałe filmy.

      Reply
      • 13 marca 2024 at 13:40
        Permalink

        Przewidywalna bo w kwestii kostiumów, czy charakteryzacji Biedne Istoty zdeklasowały konkurencję, jeśli chodzi o montaż i zdjęcia nikt nie miał podjazdu do Oppenheimera. Bo prostu w swoich kategoriach były to filmy bezkonkurencyjne co nie oznacza że ten rok był filmowo słaby. Ja na przykład jestem pod wrażeniem kategorii za aktorski pierwszy plan, tu konkurencja była tak mocna. Tak się zastanawiam łącząc dwa wątki co by było gdyby nie przesunięto premiery Diuny 2 i gdyby ten film wypuszczono w 2023?

        Reply
    • 13 marca 2024 at 13:55
      Permalink

      Raczej po prostu w końcu Akademia nie kombinowała, tylko nagrodziła najlepszych w praktycznie wszystkich kategoriach.

      Diuna będzie na dniach.

      Reply
      • 13 marca 2024 at 14:26
        Permalink

        Wyjątkiem chyba tylko muzyka? Oppenheimer miał obłędny dźwięk (mógł zostać nagrodzony w tej kategorii, chociaż im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że argumenty co do nagrody dla Strefy Interesów są w punkt, ten film zwyczajnie trzeba przetrawić i dopiero po kilku dniach od obejrzenia docenia się wszystkie aspekty w tym właśnie dźwięk), ale muzyka w Oppenheimerze stała na średnim poziomie, albo inaczej nie było to takie mistrzostwo i przez to inne filmy wypadały w tej kategorii zwyczajnie lepiej.
        Jeszcze kilka kontrowersji przy kategoriach, o których w tym omówieniu nie ma słowa. Animacja i krótki metraż, nagrodą dla Wesa Andersona akademia pokazała, że w tym wypadku raczej nie przyłożyła się do pracy i wybrała jedynego autora, którego znała, podobnie rzecz może wyglądać przy narodzie dla filmu animowanego, przy którym pracował syn Johnna Lennona i Yoko Ono. Ciężko mi powiedzieć na ile to prawda, ale nawet przy polskim studiu przy okazji Oscarów ludzie w studio mówili, że to nie do końca sprawiedliwe werdykty.

        Reply
        • 13 marca 2024 at 19:03
          Permalink

          Tak jak pisałem – mamy wielki kryzys jeśli chodzi o muzykę filmową. Od ładnych paru lat nie powstała żadna wybitna ścieżka dźwiękowa, żaden zapadający w pamięć motyw czy melodie.

          Reply
  • 16 marca 2024 at 09:57
    Permalink

    Jeżeli chodzi o Oppenheimer – szczerze? Nie czaje kompletnie zachwytu nad tym filmem. Ciężko się to oglądało, trzygodzinny trailer gdzie prawie pod każdą sceną dialogową była muzyka, do tego ten poszatkowany montaż, przez który żadna postać nie była porządnie zbudowana. Kilka planów czasowych które czasami przenikały się mało czytelny sposób. Niezrozumiałe było dla mnie umieszczenie tam wielu scen które nic specjalnie nie wnosiły do całej historii, właściwie wszystko co stało się po wybuchu bomby było dramatem sądowym który gnał pospiesznie nie dając człowiekowi wniknąć porządnie w tą historie. Nie wiem, może musze jeszcze raz obejrzeć, ale przy pierwszym podejściu w kinie miałem ochote już wyjść pod sam koniec.

    Reply
    • SithFrog
      16 marca 2024 at 16:40
      Permalink

      Szanuję opinię, ale się nie zgadzam, moim zdaniem kawał filmu.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków