Wiedźmin (sezon 2)
Po przerwach w kręceniu spowodowanych pandemią i kolejnych obsuwach w końcu jest! Drugi sezon Wiedźmina wylądował na Netflixie i od 17 grudnia każdy posiadacz abonamentu może obejrzeć wszystkie osiem odcinków. Ciri ćwiczy się na wiedźminkę, Yennefer dochodzi do siebie po Sodden, Geralt klnie i warczy, a Jaskier znów próbuje muzyką poruszyć czułe struny naszej duszy… a ja? A ja ponowie bardzo chcę polubić serialowego “łiczera” i ponownie nie potrafię. Nie tak się umawialiśmy Netflixie.
Twórcy serialu – trzeba to przyznać z całą mocą – uczą się na błędach. Chwała im za to! W końcu jest sensowna praca kamery, a nie statyczne ujęcia z dwóch kątów. W końcu dostajemy zabawę światłem i nietypowe najazdy czy tzw. “rybie oko”. W końcu mamy więcej szerokich kadrów w plenerach i jeszcze więcej naprawdę ładnych krajobrazów. Całkiem nieźle prezentują się wnętrza, chociażby świątynia Melitele przypadła mi do gustu swoim nieoczekiwanie orientalnym sznytem. Nadal jednak zdarzają się potknięcia. Pewna jaskinia, do której udają się Geralt i Vesemir, wygląda jak CGI sprzed dobrych 15 lat. Ogólnie jednak drugi sezon wizualnie idzie w dobrą stronę i wchodzi poziom wyżej.

Mimo mojego nabożnego uwielbienia dla opowiadań i sagi, mimo miłości do gry – rozumiem, że serial jest adaptacją, a nie dokładną ekranizacją. Mało tego, odcinek z Nivellenem pokazuje jak można pogodzić jako-taką wierność materiałowi źródłowemu z powiewem świeżości. Piszę to szczerze zdziwiony, ale tam, gdzie serial robi coś po swojemu – wypada naprawdę dobrze. Nie chcę nikomu psuć przyjemności z oglądania, więc spoilerów nie będzie. Powiem tylko tyle: wątek elfów wypadł ciekawiej, niż się zapowiadał, pomysł z poprowadzeniem postaci Ciri – i tego co się z nią dzieje – też pozytywnie zaskakuje, a i niektóre elementy związane z samym Kaer Morhen zaliczam na plus, mimo różnic z oryginałem. Może po prostu podoba mi się odkrywanie nowej wizji zamiast oglądać, jak krok po kroku ktoś pokazuje mi to, co znam niemal na pamięć…
Niestety treść nie idzie w parze z formą i forma właśnie jest największą bolączką nowego sezonu. Henry Cavill poszedł – jak przepowiadałem – ścieżką Bale’a z Batmanów Nolana i popadł w groteskę. Albo deklamuje wzniosłe mądrości życiowe z przesadną egzaltacją, albo warczy na innych jakby miał raka krtani, albo pokazuje swoje miękkie serce w sposób tak teatralny, że zęby bolą. Chyba największa aktorska przemiana in minus. Reszta postaci prezentuje się nieźle, chociaż nikt, może poza Jaskierem (Joey Batey), nie błyszczy jakoś wybitnie. Może jeszcze Cahir (Eamon Farren) potrafi się wybić ponad wszechobecną przeciętność. Co ciekawe, w wątku, gdzie Jaskier spędza dużo czasu z Yennefer, widać, że między tą parą aktorów jest pięć razy więcej chemii niż między Yen a Geraltem. Chyba nie tak to powinno wyglądać…

Najgorsze jest jednak koszmarnie nierówne tempo opowieści. Kiedy jeszcze osią fabularną odcinka jest opowiadanie – całość całkiem nieźle “płynie”. Kiedy natomiast skaczemy między Redanią, Cintrą, Kaer Morhen czy Aretuzą, robi się cholernie… nudno. Nie spodoba wam się to porównanie, ale miałem okropne skojarzenia z prequelami Gwiezdnych Wojen. Niektóre odcinki składają się niemal wyłącznie ze scen, w których dwie osoby stoją/idą/siedzą i rozmawiają. Często rozmowa jest po prostu bezczelną ekspozycją, żeby widzowi wyjaśnić motywacje poszczególnych bohaterów i wyjawić, jakie mają plany. Geralt i Ciri, Geralt i Vesemir, Geralt i Triss, Fringilla i Cahir, Yennefer i Cahir, Yennefer i Jaskier, Dijkstra i Vizimir, Vilgefortz i Tissaia de Vries, Filavandrel i Francesca, Francesca i Fringilla. Gadanie, gadanie, gadanie. Żeby było jasne: uwielbiam przegadane produkcje. Chociażby początek serialu “True Detective”, trzy odcinki składały się głównie z (genialnych i błyskotliwych) dialogów pary śledczych różnych od siebie jak dzień i noc. W dialogach w “Wiedźminie” nie ma ani grama błyskotliwości, polotu, ba! Przez ilość ekspozycji momentami ciężko uwierzyć w autentyczność rozmów, bo normalni ludzie nie prowadzą konwersacji w ten sposób.
Pojawiają się też zagadkowe elementy historii, o których wcześniej mowy nie było. Wielokrotnie słyszymy bohaterów powtarzających z powagą słowo “kontynent”, mając na myśli otaczających ich świat, jakby chodziło o coś wyjątkowego i ważnego. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale w pierwszym sezonie słowa na ten temat nie było, prawda?

Ilość i jakość dialogów to prawdziwy (niezamierzony) dramat w tym sezonie i element nie do obrony. Za to jak już (z rzadka) Geralt chwyta za miecz i rąbie nim zawodowo – jest na czym oko zawiesić. Szybkie i brutalne walki kończą się widowiskowo, krwawo i z przytupem. Szkoda, że ten element potraktowano po macoszemu i rzadko mamy okazję podziwiać pracę kaskaderów i choreografów walk.
Z drobnych uwag – ciekawi mnie czemu w produkcjach wypuszczanych w całości (kompletny sezon od razu dostępny) – nadal zdarzają się tzw. “cliffhangery” na koniec odcinka. Może część osób dawkuje sobie serial po trochę, ale jak patrzę na social media – większość chyba jednak ogląda w jednym-dwóch rzutach i zabieg taki wydaje mi się bezsensowny, ale może się czepiam.

A że czepiać się czasami po prostu muszę, to wspomnę o kilku kompletnie nieprzemyślanych detalach, które – choć drobne – bardzo mnie irytowały. Na przykład termiczna niezniszczalność Geralta. Heros z niego konkretny, ale naprawdę może jechać przez pół kontynentu w krótkim rękawku, kiedy wokół pada śnieg i trzaska mróz? Po naprawdę dobrze sportretowanej zimie w “Grze o tron” tutaj mamy takie trochę trzeciorzędne fantasy w stylu “Herculesa” czy “Xeny”. Zerwanie z iluzorycznym realizmem. Chociaż nic mnie nie przygotowało na zrzucane z nieba ulotki z “rysopisem” pewnych uciekinierów… Gdyby ktoś mi to opowiedział – nie uwierzyłbym, że można tak idiotyczny element wstawić do poważnej produkcji. O tym, że jedna z poszukiwanych osób wtapia się w tłum biegając w intensywnie fioletowej pelerynie z kapturem, już nie wspominam. Owszem, to są detale, ale właśnie takie drobne elementy budują spójność i wiarygodność świata przedstawionego, a z tym jest w drugim sezonie chyba jeszcze bardziej krucho niż poprzednio.
Przestałem liczyć na to, że polubię się z netflixowym “Wiedźminem”. Na pewno obejrzę kolejną (potwierdzoną już) serię i autentycznie ciekawi mnie, w którą stronę prowadzi serialowy wątek Ciri. Przestałem jednak wierzyć, że twórcy są w stanie doskoczyć do poziomu, który prezentowała “Gra o tron” w swoich pierwszych 2-3 sezonach. Po prostu nie ta liga i nie ten talent (za kamerą czy pracujący przy scenariuszu). Może i nie ten budżet? Scenariusz napisano tak, że sporo wydarzeń ma miejsce w twierdzy wiedźminów, jakby brakowało kasy na kolejne plany zdjęciowe. W serialu Kaer Morhen momentami sprawia wrażenie dworca autobusowego, gdzie sporo bohaterów wpada przejazdem, potwory pchają się drzwiami i oknami, a byle łachudra jest w stanie teleportować się tam na zawołanie.

Trzeba się z tym pogodzić: “Wiedźmin” to przeciętna, solidna produkcja z kategorii tych, które można obejrzeć i nawet nieźle się bawić, ale jeśli ktoś ominie – straci niewiele. Drugi sezon utwierdził mnie w tym przekonaniu. Zaraza!
Wiedźmin (sezon 2, 2021)
-
Ocena SithFroga - 5/10
5/10
Jak dla mnie 3/10. Interakcje między bohaterami są tak miałkie, że aż strach. A ile razy Netflix nie robił po swojemu, tyle razy położył. Eksploatowanie na sile wątku wykluczenia jest po prostu nudne i tandetne.
No właśnie eksploatować można, ale to jest tak grubymi nićmi szyte i mało subtelne, że zęby bolą. Te dialogi… “nienawidzili Cię, bo byłaś inna, tak?”. Ręce nie mają gdzie opadać.
A “inność” to oczywiście nie kolor skóry i budowa twarzy, ale spiczaste uszy? 🙂
“Eksploatowanie na sile wątku wykluczenia jest po prostu nudne i tandetne.”
Jak kończyła się “Pani jeziora”?
Ale co ma jedno z drugim? Cały książkowy motyw ze Scoia’tel jest oparty na tym motywie tylko jest zrobiony dobrze (tak jak w X-Men), a w serialu to naciągane i tłumaczone łopatologicznie w dialogach.
Książki czytałem lata temu, ale pamiętam, że “Pani Jeziora” nie kończyła się serią nudnych, ekspozycyjnych i sztucznych dialogów. Pomijam już fakt, że cały konflikt między ludźmi i nieludźmi jest zarysowany słabo i niewiarygodnie.
Dokładnie!
Jestem dopiero po trzech odcinkach, ale mój zapał niestety sukcesywnie spada… jestem w stanie zrozumieć pewne fabularne uproszczenia pod widza, który nie czytał książek, ale tego momentami się nie da oglądać. Szczególnie bolą interakcje między postaciami, tak nienaturalne i drętwe, a przecież można czerpać z sagi garściami… Henry mówił w którymś wywiadzie, że bardzo walczył o wprowadzanie dialogów z książek, bo miejscami aż się prosiło. Cóż, chyba tych momentów, kiedy na to zezwolono jest znikoma ilość. Szkoda.
Jedyne, co mnie trzyma przy obejrzeniu całości jest Geralt. Piękny jak ze snu 😉 szczególnie gdy walczy. Czar troche pryska, gdy się odzywa, ale co tam.
No właśnie w tym rzecz: twórcy potrafią przekazywać informacje i pokazywać relacje miedzy postaciami tylko przez dialogi co jest w tej branży grzechem śmiertelnym 🙁
Mnie też zaskoczyły cliffhangery i na siłę budowane momenty kulminacyjne co odcinek tak jakbym nie miał czekać tydzień na kolejny epizod. To jest o tyle szkodliwe, że scenarzyści musieli wziąć jakieś grzyby (były zdecydowanie za słabe) i zmyślić nieistniejące w pierwowzorze wybiegi fabularne, żeby każdy odcinek miał strukturę trójaktową – jak w jakimś proceduralu. To zdecydowanie nie przysłużyło się jakości fabuły :/ Same walki i potwory wypadły dobrze. Świątynia melitele wygląda jak hinduska ikea, to najbardziej tandetna i plastikowo wyglądająca lokacja w obu sezonach. Rience i tajemnicza asystentka wypadli całkiem spoko. Vilgefortz wygląda jak jakiś Aladyn i to mi nie pasuje już od 1 sezonu. Jak chcieli iść w orientalne motywy mogli go zrobić bardziej jak Azara Javeda z pierwszej gry. Geralt i Jaskier są super. Nivellen i bruxa też – ich oddcinek jest najlepszy bo nie zmienia niczego istotnego z wymowy pierwowzoru. Nawet wygląd Nivellena jest spoko a o to się bałem widząc materiały przedpremierowe – w ruchu i dzięki naprawdę fajnej grze aktorskiej nie wygląda to tak idiotycznie jak na zdjęciach. Z Cahira zrobili jakiegoś nawiedzonego fanatycznego emo nastolatka – dno. Dijkstra świetnie zagrany, inny niż w grach i moich książkowych wyobrażeniach ale pasuje. Za to Vizimir wygląda i zachowuje się jak żul w złotej szacie a nie jak mądry i silny monarcha, za którym książkowy Dijkstra poszedłby w ogień. Yennefer nie ma zupełnie charyzmy. Ciri ok. Eskel wypadł strasznie drewnianie (to jedna z najgłupszych zmian wynikających z tego, że scenarzyści koniecznie musieli mieć potwora odcinka), Lambert jest ok ale do charyzmy growego odpowiednika mu daleko. Vesemir jest całkiem dobrze sportretowaną postacią i dobrze zagraną – ale pod koniec zmienili mu osobowość, to zupełnie inny człowiek (wiedźmin?) niż książkowy papa Vesemir co też wynika z siłowej próby dopasowania postaci do zmian w scenariuszu. No i nie rozumiem zupełnie czemu po co silili się na wykreowanie ostatniego bossa od zera, co wyszło moim zdaniem przeciętnie i co najgorsze – wtórnie. Mieli przecież gotowy materiał źródłowy, który z jakichś tajemniczych powodów wszystkim się podobał – czemu więc zrezygnowali z ekranizacji samograja – krwi elfów a bawili się w nieudolny fanfik ?
“Nivellen i bruxa też – ich oddcinek jest najlepszy bo nie zmienia niczego istotnego z wymowy pierwowzoru. Nawet wygląd Nivellena jest spoko a o to się bałem widząc materiały przedpremierowe – w ruchu i dzięki naprawdę fajnej grze aktorskiej nie wygląda to tak idiotycznie jak na zdjęciach.”
100% zgody!
“Eskel wypadł strasznie drewnianie”
Przed przemianą czy po ? 😀
“No i nie rozumiem zupełnie czemu po co silili się na wykreowanie ostatniego bossa od zera, co wyszło moim zdaniem przeciętnie i co najgorsze – wtórnie. Mieli przecież gotowy materiał źródłowy, który z jakichś tajemniczych powodów wszystkim się podobał – czemu więc zrezygnowali z ekranizacji samograja – krwi elfów a bawili się w nieudolny fanfik?”
Wydaje mi się, że brak talentu scenarzystów w adaptowaniu materiału źródłowego plus inna mentalność. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale Wiedźmin naprawdę ma – sam nie wiem jak to ująć – serce i rytm słowiańskie. Chyba amerykanie tego nie rozumieją albo po prostu postanowili iść w stronę “fantasy dla wszystkich”. Mi najbardziej brakuje tego syfu, brudu i poczucia beznadziei, tego, że świat jest pełen zła – jak u Sapka.
Brak talentu na pewno. Na mentalność raczej bym nie zrzucał. Ale przede wszystkim to chyba niepohamowana ambicja pirogów i grafomanów od scenariusza, którzy uznali, że napiszą lepszego Wiedźmina niż Sapkowski i się na tym wybiją w branży. To samo było w naszym Wiedźminie. Dla mnie ten serial padł nie z powodu nędzy produkcyjnej, ale dokładnie z tego samego, co serial Netflixa – idiotycznych pomysłów fabularnych, które wywróciły spójny świat Sapkowskiego do góry dupą. :/ A tutaj na inną mentalność zrzucić się nie da.
“Eskel wypadł strasznie drewnianie”. To jest po prostu przepiękne, chapeau bas! 😄
Jak dla mnie nieoczekiwanie na plus gościnny występ Groota ew. Swamp Thinga
Żeby tylko mniej ciemno było to w ogóle wyszłoby super.
Oceniłeś, SithFrogu, serial niemal dokładnie odwrotnie niż większość stron filmowych (oglądałem recki na “Ponarzekajmy o Filmach”, “Drwal Rębajło”, “300kultura” i “Na Gałęzi”). Tam właśnie chwalą drugi sezon jedynie za Geralta i za to, co twórcy przepisali z książek, a bezlitośnie jadą po wszystkim, co wstawili od siebie. Twierdzą też, że technicznie nie poprawiło się niemal nic, a sposób filmowania, oświetlenie, kostiumy i dekoracje dalej są do dupy. 🙂
No cóż, nie będę się wymądrzał, jak nie oglądałem. Obejrzę przez święta i dopiero napiszę coś konkretnego. Choć po tym, co widziałem w reckach czuję, że to będzie mój ostatni sezon netflixowego Wiedźmina… :/
Za Geralta – nie rozumiem za grosz. Jak walczy to spoko, jak zaczyna gadać – no nie, po prostu nie.
Sposób filmowania – moim zdaniem się poprawił. Jest lepiej niż w pierwszym sezonie, ale to wcale nie oznacza, że dobrze 😛
A krytyka za odchodzenie od książek to zawsze kwestia dyskusyjna. Bo rzadko kiedy mamy ekranizację, a bardzo często adaptację i ciężko się wtedy czepiać niezgodności z oryginałem.
To nie jest krytyka samego odchodzenia od książek jako takiego, tylko odchodzenia od lepszych pomysłów książkowych na korzyść gorszych własnych. I zgadzam się z nimi w 100%. Wolałbym Wiedźmina, który w ogóle nie ma nic wspólnego z książkami, jakieś “Wiedźmin – przygody nieznane”, jak w grach CDP, niż szlachtowanie materiału książkowego na korzyść wypocin nieudaczników i grafomanów z Netflixa. Nikt nie napisze lepszego Wiedźmina niż Sapkowski, choćby się zesrał.
CDP Red napisał lepszego 😉
This 😛 Wiem, że wychodzę w tym momencie przed szereg, ale proza Sapkowskiego wiele pozostawia mi do życzenia i jak ją czytałem to autentycznie nie mogłem pojąć na co był taki hajp, przecież ta fabuła jest bzdurna a postacie irytujące. CDPR, jak dla mnie, zrobił sto razy lepszego Wiedźmina niż Sapek.
Dziwi mnie, że znasz książki i tak mówisz. Przecież Wiedźmin CDP to właśnie Wiedźmin Sapka, a fabuła CDP to fabuła z jego książek. Oni niczego nowego nie stworzyli, dopisali tylko do niektórych postaci dalsze ciągi, ściśle się przy tym wzorując na ich książkowym charakterze.
Nieprawda, ot pierwsza z brzegu Triss Merigold jest w grach i książkach zupełnie inną postacią (inaczej też wygląda), Białe Zimno u Sapkowskiego to zmiana klimatu, a nie jakiś magiczny fenomen, który Ciri może powstrzymać
Dla mnie i moich znajomych Triss jest taką samą postacią. Niby w czym jest inna (może poza wyglądem, choć to też zależy od indywidualnej wyobraźni)? A temat Białego Zimna u Sapkowskiego po prostu nie został bardziej rozwinięty. Redzi nie stawiają go w sprzeczności z książkami, ani nie przedstawiają inaczej, a po prostu rozwijają. Równie dobrze mógłbyś się czepić Dzikiego Gonu.
“Niby w czym jest inna””
Triss w książkach:
“Wyleczono nas, połatano, przywrócono dawny wygląd, oddano włosy i wzrok. Prawie nie widać śladów. Ale ja już nigdy nie założę wydekoltowanej sukni, Geralt. Nigdy. ”
Triss w grach:
Lata niemalże z cyckami na wierzchu.
Już nawet nie wspominając o tym, że w pierwszej części wprost rzuca cytatami z Yennefer
” A temat Białego Zimna u Sapkowskiego po prostu nie został bardziej rozwinięty”
Jak nie? Nimue (ona udziela całęgo wykładu) i Avallach dość jasno tłumaczą, że to zlodowacenie, przed którym co najwyżej da się uciec, a nie da się go powstrzymać. A w grach Ciri ot tak sobie magicznie je stopuje.
Zmieniona została Yennefer, która nagle bawi się w polityczne intrygi i ma jakieś plany wobec Ciri (ich relacja w grach prawie w ogóle nie istnieje)
@jugen
Wspomniałem przecież o zmianach wyglądu niektórych postaci. Zresztą, mieli główną postać kobiecą i partnerkę Geralta uczynić aseksualną? Kłania się tutaj brak Yennefer w pierwszych częściach. Triss musiała w grach po części przejąć jej rolę.
Sapkowski jednak nigdy nie wyjaśnił bezapelacyjnie natury białego zimna, bo u niego nigdy nie nadeszło i nie było czego wyjaśniać. Mamy tylko słowa Nimue i Avallacha, które w niczym nie muszą być lepsze od samej przepowiedni Ithliny. Mogą po prostu nie znać prawdy, mylić się lub kłamać. Dlatego mówię o rozwinięciu tego wątku w grach.
Przecież tu nie chodzi o wygląd (zmiana wyglądu to zmiana koloru włosów z kasztanowego na wściekle rudy). Triss nie nosiła sukni z dekoltem z powodu PTSD po Sodden, to było bardzo znaczące dla jej postaci.
No, ale CDP zrobiło też z Djikstry kretyna, który popełnia samobójstwo przez atak na Wiedźmina więc sprzeczności jest sporo, ale i tak wyszedł im całkiem udany fanfic
Nie rozumiesz, że to jest gra? Konieczne są pewne uproszczenia. Małolaty nie czytają książki Redów tylko zagrywają się w ich grę na konsolach i pecetach. W dupie mają PTSD Triss, bo laska z gry ma emanować seksem.
A mnie dziwi, że znasz gry i tak mówisz. Przecież one we wielu miejscach odcinają się od co głupszych pomysłów Sapka a oj, było ich sporo. Chociażby Freudowskie plany Emhyra wobec córki. Całe nasze szczęście napisali ten wątek od nowa i tutaj chciał ją zalegalizować jako swoją córkę i następczynie a nie zrobić jej dzieciaka z przepowiedni 😛
W ogóle większość postaci bardzo się różni między grami a książkami, wszystkie na korzyść. Geralt wyleczył się z fiksacji na punkcie bycia neutralnym, no i nie jest już tak wulgarny w mowie i relacjach międzyludzkich. A skoro o tym mowa to jego związek z Yen przestał być dysfunkcyjny a i ją samą dało się lubić. Dalej Jaskier nie był narcystycznym d.pkiem i reverse Johny Bravo. O i wycięli słabość Eskela do Triss, z takich pomniejszych rzeczy.
Oni tych bohaterów wymyślili praktycznie na nowo i dobrze. Nie sposób było ich polubić u Sapka.
Muszę powiedzieć krótko – ręce opadają. Opierasz się na tym, że Emhyr zmienił plany, a Geralt nie bredzi już co chwila o neutralności? No Boże, cały świat się zmienił, wybuchły kolejne wojny, masakry, inwazja z innego wymiaru, a tu wielkie zaskoczenie, że kilka postaci nieco zmieniło poglądy. Inny Wiedźmin to taki, co walczy samurajskim mieczem, nie uprawia seksu i nie jest prawdziwym wiedźminem. Wychowanek kapłana Vesemira i pana Falwicka w jednej wersji, a burdelu Kaer Morhen w drugiej. 😛
Nieco zmieniły poglądy? Człowieku, przecież to są kompletnie inne postawy i nie zasłaniaj się tu wojną i inwazjami z innego wymiaru, bo to nie był premise, z którym startowaliśmy a poza tym nie wszystkich dotknął w równym stopniu. Przykładów co by musiało się stać, by to przestał być ten sam Wiedźmin nawet nie komentuję, bo są zwyczajnie śmieszne. Sprowadzenie panienek do Kaer Mohren to kompletne rozminięcie się z wizją Sapka, ale napisanie od nowa wątku Ciri i motywacji z nią związanych już nie? XD Lubię Cię, ale drażni mnie to jak naginasz argumenty pod tezę.
Aha, te są śmieszne, a twoje nie są śmieszne. Kompletnie inną postawą by było, gdyby Geralt nagle zaczął wygłaszać jakieś faszystowskie komentarze pod adresem elfów. Zresztą to gra, możesz wybrać różne postawy. Tę neutralną również. A wątek Emhyra i Ciri nie jest od nowa napisany. Nie wiem z jakiej paki to sobie wkręcasz. Emhyr zrezygnował ze swoich planów wobec niej jeszcze u Sapka. Potem się rozstali, a teraz chce ją wykorzystać w inny sposób. Kontynuacja, nie zmiana. Pokaż mi jakiś, choćby jeden najmniejszy element w grach, który stoi w kontrze wobec historii z książek. Jeden. W Wiedźminie z Żebrowskim i Netflixowym jest ich mnóstwo. Dlatego piszę, że to inny Wiedźmin. Wiedźmin Redów to Wiedźmin Sapka, tyle że w nowych przygodach i stojący wobec nowych wyzwań.
“W ogóle większość postaci bardzo się różni między grami a książkami, wszystkie na korzyść. ”
Wprost przeciwnie. W grach w większości są o wiele mniej ciekawe, bo to właśnie wady tych postaci sprawiały, że są interesujące
“no i nie jest już tak wulgarny w mowie”
??? Geralt w książkach jest wulgarny? Przecież on jest erudytą, który lubi sobie pogadać i popisać się wiedzą
Przepraszam, ale kompletnie nie wiem co Ci mam odpisać w tym momencie. Stwierdziłem, że Geralt zaczął się bardziej angażować, jak na protagonistę przystało, i ukrócono jego popędy przez co znacznie odbiega od książek a Ty krzyczysz, że nie, bo żeby odbiegał to musiałby zostać faszystą XD Jasne, a jakby Batman wyleczył się z traum i/lub zaczął zabijać złoli to wcale by to nie byłby to rozjazd, bo żeby był rozjazd to musiałby być Reptilianinem XD
@KwarcPL
No ja też nie wiem, co więcej mógłbym powiedzieć, skoro dla ciebie fakt, że zmieniły się okoliczności jest niewystarczający dla większego zaangażowania Wiedźmina i to jest już “nowy” Wiedźmin – redowski.
Ale ja już odniosłem się do tych okoliczności 😉 A nawet jeśli będziemy sobie tłumaczyć, że da się fabularnie wytłumaczyć zmiany osobowości to nie zmienia to faktu, że są one na tyle wyraźne, że zupełnie inaczej odbiera się te same postaci w zależności kto je przedstawia 😉
Poza tym albo “kontynuacja fabularna”, albo “Redzi wprowadzają fabularne trzęsienie ziemi, które zmienia postaciom charaktery” 😉
Powiem, żeby już zakończyć – to tylko twoje zdanie. Jak widać, nawet na tym forum dość odosobnione. Ja nie widzę żadnych znaczących zmian w charakterach postaci, a już na pewno nie na tyle znaczących, żeby wpływały na mój ich odbiór. I dobrze, bo dla mnie to największa zaleta serii CDP. Szkoda, że tą drogą nie poszły filmowe adaptacje. Zamiast wywracać do góry nogami to co już jest – zbudować coś całkiem nowego.
Tak czytam, czytam i zastanawiam się nad jedną rzeczą…
Czy pierwotne plany Emhyra wobec Ciri wykluczały PÓŹNIEJSZE uczynienie jej swoją następczynią?
Emhyr chciał się z Ciri ożenić, koronować ją na cesarzową, mieć z nią dziecko. Nie wyszło. Nie wyszło, bo w ostatniej chwili uświadomił sobie, że nie da rady jej tak strasznie skrzywdzić. Ile osób było świadkami tej sytuacji? Trochę żołnierzy, Yen i Geralt. Z czego pochodzenie Ciri znali tylko Geralt i Emhyr (w tamtym momencie). Emhyr “wrócił do domu” i ożenił się z sobowtórem Ciri.
Dalej są moje założenia:
Zakładam, że Emhyr nie chwalił się nikomu, co właściwie robił na wakacjach. Zakładam, że jego młoda żona zmarła po jakimś czasie bezpotomnie. Zakładam, że na całym świecie o tym, co NAPRAWDĘ planował wiedzą tylko on, Geralt i może Yennefer. Zakładam, że Emhyr zmądrzał na starość i postanowił jednak sprowadzić Ciri, przedstawić ją jako nieślubną córkę i uznać. Albo adoptować.
Co jedno przeszkadza drugiemu?
@singri
Chyba nie rozumiem co masz na myśli. No przecież tak się właśnie stało. Co prawda w grach, ale jednak. Po paru latach Emhyr postanawił sprowadzić Ciri, uznać za córkę i uczynić ją swoją następczynią. Nie wiem tylko co się stało z jego żoną, może zmarła, a może jest bezpłodna.
Chodzi mi o to samo, co Tobie. To, że Emhyr zmienił plany w stosunku do Ciri nie oznacza, że nagle zmienił mu się charakter.
Owszem. I trudno też go nazwać z tego powodu “inną” postacią. To ten sam Emhyr tylko okoliczności trochę się zmieniły.
Geralt erudytą? Mówisz o tych pseudo-inteligenckich monologach, które waliła postaci w miejscu gdzie powinny być dialogi? A to, że nie mówił “d.pa” tylko “rzyć” nie sprawia, że nie jest wulgarny 😛 Poza tym zabawne, że jeden upiera się, że postacie wcale nie były tak nieznośne a drugi mówi na odwrót, że to właśnie wady czyniły je ciekawymi XD
@singri
Wydaję mi się, że by wszystko się spinało trzeba jeszcze sobie dopowiedzieć, że Ciri została adoptowana nie jako ona, tzn. księżniczka Cintry itd., tylko jako jakieś inne nieślubne dziecko cesarza. Bo na arenie międzynarodowej jego pierwsza żoną właśnie była Cirilla córka Pavetty i Duny’ego. Uznanie jej potem jako swojej córki byłoby raczej dość średnim sygnałem, nawet jeśli z małżeństwem zaszła “pomyłka”. No chyba, że to w ogóle nie byłoby uznanie biologicznego ojcostwa tylko adopcja “kompletnie obcej osoby”.
Nie, Wiedźmin CDP to Wiedźmin Sapka. Dopisali mu tylko parę linijek tekstu. Pewnie z książką w ręku, bo większość tych tekstów mogłaby z niej pochodzić. Wydaje wam się lepszy, bo po prostu macie wizualizację. Zawsze lepiej jest zobaczyć niż tylko przeczytać. 🙂
To grafomani od naszego serialu/filmu oraz ci od Netflixa napisali innego Wiedźmina. Ile to jest warte widać teraz jak na dłoni. Produkt CDP wszyscy chwalą, na seriale miotają gromy (słusznie zresztą, bo to jedno i drugie kupa gówna, a nie żaden Wiedźmin).
Większość ludzi chwali ten serial wystarczy zerknąć na średnią ocen na imdb, większość odcinków ocena ponad 8, niekiedy zbliża się do 9, w większości to tylko polski fandom i fani gier wyją
Większość chwali też 8 sezon GoT, a oceny sięgają szczytów. Niech kolega nie opowiada mi tu abecadła marketingu, bo nie urodziłem się wczoraj i wiem jak świat działa. Zawsze wszyscy chwalą i oceny wysokie tylko ci fani głupi. Nakręćcie sobie coś co nie ma fanów i odpieprzcie się.
Zanim ktoś się przyczepi – ostatnie zdanie było do wszelkich producentów, nie do kolegów z tego forum.
No jakbyś nie napisał, że wszyscy “miotają gromy” na serial Netflixa to bym się nie czepiał.
Ale akurat ósmy sezon GoT ma na wspomnianym imdb raczej niskie oceny (ostatni odcinek – średnia 4/10).
” Nakręćcie sobie coś co nie ma fanów i odpieprzcie się.”
Jakby słuchać fanów, to i Władca Pierścieni byłby zjechany, bo GDZIE JEST TOM BOMBADIL
@jugen
Za to pierwsze trzy odcinki mają po osiem. :/
Tak? To po cholerę różne netflixy sięgają po literackie uniwersa oraz ich fanów? Ja bym się świetnie obył bez jakiejkolwiek ekranizacji Wiedźmina. Niech tworzą własne seriale autorskie, niech je sobie wykoślawiają do woli i niech sami sobie zdobędą fanów. Taa, obaj wiemy jak by się to skończyło. Łatwiej ponarzekać, że głupi fani marudzą. :/
Bluźnierstwo. Gry są fajne, ale dla mnie Geralt z gier ma może 1/2, może 2/3 tej magii co Sapkowy. Mówię tu głównie o błyskotliwości dialogów chociażby. Aczkolwiek Robert ma rację. Growy wiedźmin to praktycznie ten sam co w książkach.
Od początku to mówię. Mamy wizualizację i nowe przygody, więc może się wydawać fajniejszy. Ale Wiedźmin Redów to praktycznie kontynuacja książek. Powiem więcej – bardzo się przyłożyli, żeby to właśnie tak wyglądało. Mianowicie, żeby zachować charaktery postaci i klimat książek. Jak to porównywać z wiedźminami Żebrowskiego i Netflixa, które już w zakresie podstaw świata piszą zupełnie inną historię?
dokladnie, w serialu nie ma absolutnie nic za co bardzo polubilem ksiazki. Wedlug mnie dokonano gwaltu na ksiazce.
– ciete dialogi ? brak
– ludzka nienawisc, uprzedzenia ? brak
– humor ( do dzisiaj pamietam scene w ktorej Geralt z kompania gotowal zupe) ? brak
– specyficzny klimat ? brak
– bieda, beznadzieja, brak perspektyw ? brak
Henry Cavil nie pasuje mi do Geralta, zamiast klocka z silowni wolalbym zylastego mruka z zapadnietymi policzkami. Taki co to na nim spodnie nieco wiszą, bo juz starawe i zuzyte i nie jedna noc pod golym niebem maja za soba, JEDNAK wiedzmin nie chce ich wymienic, bo uklad kieszen mu odpowiada no i dostal je kiedys od ( nie bede sie rozpisywal) Poza tym mozna byc mrukiem, nie mruczac:)
Co za to jest w serialu ?
pomijajac czarne elfy i kompletny brak zrozumienia uniwersum to serial nie oferuja zupelnie nic poza sentymentem do ksiazki.
“– ludzka nienawisc, uprzedzenia ? brak”
Gorzej. Skierowano ją przeciw ludziom (celowo nie piszę “elfom”, bo elfy Netflixa to ludzie, nie elfy) o spiczastym zakończeniu uszu. Obok może stać facet czarny jak smoła, o dziwnych włosach i negroidalnej twarzy, ale ty rasistowsko nienawidzisz kogoś, kogo nawet nie rozpoznasz, gdy założy czapkę. 🙂
Mi Cavill akurat pasuje. Nie wiem, być może można było znaleźć kogoś lepszego, ale w porównaniu z wiecznie jęczącym i użalającym się Żebrowskim to niebo a ziemia. Cenię też jego zaangażowanie. Chyba jako jedyna osoba tam (wliczając Bagińskiego i samego Sapkowskiego) chciałby bardziej książkowego Wiedźmina.
Jak uslyszalem kilka lat temu, ze za Wieska bierze sie Netflix, powiedzialem swoje zonce: “szkoda, ze nie HBO, mam obawy, ze Netflix to schrzani”. Nie mylilem sie. Szkoda. Moja ukochana ksiazka.
Tu masz rację, wziąłbym Wiedźmina od HBO w ciemno. Książki Sapka plus realizacja jak z GoT? Potencjalny sztos.
Jakakolwiek dobra książka i realizacja jak w GoT to przepis na arcydzieło. Ale taka koniunkcja sfer zdarza się niezwykle rzadko.
Nie rozumiem. Cały czas ten wątek się przewija a ja nie rozumiem. Trzecia część nolanowskiego Batmana – czemuż aż tak cię ona boli drogi redaktorze? I gra Bale’a ja tam nie zauważyłem nic złego. Wręcz przeciwnie – cała trylogia jest cholernie dobra.
The Dark Knight Rises to moim zdaniem bardzo słaby film i nieprzystająco wręcz kiepski w porównaniu do 1 i 2. Pierwszy poważny syndrom oderwania się Nolana od widzów.
Bale jest ok jako Batman, ale jak obejrzysz trylogię ciurkiem to zobaczysz jak z fajnego i lekko zmienionego głosu w Begins przechodzi powoli w karykaturę pacjenta z rakiem krtani w DKR. A przecież w Tropic Thunder Lazarus ostrzegał: never go full retard.
Batman Begins też jakoś mnie nie urzekł, ale mimo wszystko dało się obejrzeć i mieć z tego fun. The Dark Knight Rises, oh my, wielokrotnie przekraczał granicę śmieszności.
No cóż. To jeden z takich filmów gdzie żodyn argument mnie nie przekona, kocham ten film, za rolę Hardego, za Hatheway, za Oldmana i wiele innych. Trudno. Ja tylko napisałem, że nie rozumiem, ale już więcej do tematu wracał nie bede.
dla mnie scena w ktorej policjanci biegna na hurra na “zlodziei” srodkiem ulicy to absolutny szczyt glupoty. Brakowalo tylko Williama Wallace ktory naszykowałby na nich dzidy, dlugie na trzech mezczyzn 🙂
Poza tym ten skok wiary w studni :):) Kazdy koszykarz chcialby trafic do takiego wiezienia
dla mnie 1/10 , nadal uwazam ze gdyby ksiazkowe dialogi budowe swiata itd uzupelnic swietnymi scenami walki ktore daje netflix i dodac elementy z gier cdpr jak odwzorowac pewne rzeczy w1/w2/w3 to byla by to produkcja 10/10
mieli gotowca a spieprzyli wszystko
Wiem, że zabrzmi to seksistowsko, za co z góry przepraszam, ale tak to jest, jak się babę robi showrunnerką… :/ Tak, do pani piję, pani Kennedy.
Ale Kennedy nie jest showrunnerką 😛
Kennedy to raczej posłużyła tu tylko za przykład tego co się dzieje jak kobieta przejmuje stery nad jakimś uniwersum
Dokładnie. 🙂
Wiem, ale Kennedy jest tylko producentką. Zatrudnia fachowców, zapewnia zasoby i czeka na efekt. Showrunner(ka) to inna para kaloszy. To producent, (nad)reżyser i (nad)scenarzysta. Człowiek, który wyznacza i kontroluje proces tworzenia serialu i to bardziej od strony artystycznej i jakościowej, a mniej od strony czysto finansowej czy zasobów.
Teoretycznie to prawda, jednak w praktyce nie do końca. Wszystko zależy od człowieka. Od rzeczywistego wpływu producenta. Jeden jest taki, jak mówisz – zatrudnia fachowców, płaci i wymaga. Ale są i tacy, co wtryniają się w każdy element produkcji. Nie znam stosunków u Disneya, jednak większość ludzi obciąża właśnie panią Kennedy za “sukces” nowej trylogii. I chyba coś w tym jest, bo niezależnie od innych ludzi zatrudnionych przy jej produkcjach, reżyserów, scenarzystów, wszystkie zdają się nosić jej “piętno”. 🙂
Poczytaj o wcześniejszych produkcjach pani Kennedy, bo jej biografia jest dość imponująca. To że całkowicie nie poradziła sobie ze StarWars to inna sprawa …
Doszukiwanie się problemów produkcji w płci showrunerki jest idiotyczne. Zbyt dużo znam świetnych filmów, które powstały dzięki kobietom.
A nie denerwowały was teleporty postaci w stylu 8 sezonu gry o tron? przypadkowe spotkanie?karły grające yarpena i inne krasnoludy…Ciri będąca w wieku dorosłej kobiety traktowana jak dziecko…w scenach z yennefer zastanawiałem się która z nich jest starsza…geralta wygląda i walczy spoko ale pozatym poziom patosu jaki osiągnął był absurdalny.
Trening Ciri pójdzie jeszcze szybciej niż aryi z tego co widzę… generalnie dla mnie zawód na całego
Denerwowały, ale sporo rzeczy denerwowało bardziej więc na to już machnąłem ręką. Z Kaer Morhen do Cintry na oko jedzie się 2 h konno 😛
W krótkim rękawku i balowej chu… Sukni e czasie gdy yen nie dysponuje magia więc grzeje ja nie wiem co…a jak nie ma magii to czy nie powinna być znowu szpetna? No i zaskoczenie że jest jaskier w karę morhen…a rozumiem że yarpen po drodze zostawił Ciri…aż dziwne że znów geralt go nie spotkał
W mojej ocenie im dalej w las tym było gorzej. W połowie sezonu niczym przyłapany na oszukiwaniu w karty król Dezmod, nie wiedziałem, co o tym myśleć, ale po ostatnim uznałem, że zaiste, rozum nie jest w stanie tego ogarnąć.
Żarty na bok, bo ten komentarz zasługuje na 10/10 😀
Podobno Cavil naciskał na twórców, żeby ci nie odbiegali zbytnio od książek. Najwidoczniej nie ma tam zbyt dużo do powiedzenia.
Najwyraźniej, a szkoda. Bo wiele genialnych dialogów z Sapka mam w głowie do dziś. Chociażby ten kiedy Nivellen i Wiedźmin “badają się” nawzajem przy stole.
Za to Sapek uważa, że serial wyszedł super. To nic że zmieniło fabułę, wygląd bohaterów, dodali nowych którzy być może będą na okładkach przyszłych wydań książek. On się o takie rzeczy nie obraża. CDP pewnie potwierdzi
Sapek już kiedyś przyznał, że bardziej obchodzą go pieniądze niż to, jak wyglądają adaptacje jego książek. Ktoś bierze na poważnie jego zdanie na temat tego serialu?
Wiesz, to jest takie nasze durne i naiwne podejście jak u kibiców polskiej reprezentacji kopanej: niby człowiek wiedział, a jednak się łudził.
Co do talentu twórców GoTa to mam wrażenie, że to trochę też zasługa autora. Martin współpracował kreatywnie z showrunnerami. Niestety znając poglądy Sapkowskiego na adaptację boję się, że ma głęboko gdzieś jak to wyjdzie i woli po prostu przytakiwać, żeby kasa na konto wpadała.
Biorąc pod uwagę, że wypowiadał się w superlatywach o drugim sezonie – to bardzo prawdopodobna teoria. Niestety.
Tylko, że on zawsze taki był. Nigdy nie potrafił ani dobrze sprzedać swojej twórczości, ani bronić jej właściwego wizerunku. Dlatego większe pretensje mam do Bagińskiego. Ten tam siedzi, zgrywa ważniaka od produkcji i przyklepuje te wszystkie durnoty, chociaż dobrze wie, jak to powinno wyglądać naprawdę. :/
Sapek ma talent do dialogów, przynajmniej niektórych i (o ile zgodzi się ze mną płeć piękna) zadziwiające momentami u mężczyzny zrozumienie kobiet. Moim zdaniem, w książkach lepiej i ciekawiej opisał kobiece postacie niż męskie. Tu narażę się z pewnością wielu, ale książkowy Geralt jest jak dla mnie zbyt “narratorski”, odautorski, brakuje mu spojrzenia zewnętrznego, jak w przypadku wielu postaci, przez co nie cenię go tak wysoko, jak innych. Trochę tę manierę ma momentami Jaskier, ale rzadziej. Zdecydowanie najlepiej Sapkowskiemu wychodzą postacie, co do których nie widzimy wewnętrznych rozterek czy monologów, a przynajmniej nie ma ich za dużo, z wyłączeniem postaci żeńskich, bo tutaj mimo wszystko jest lepiej.
Po części się zgadzam, ale ja lubię takiego Geralta, to pewnie kwestia czysto subiektywna.
W scenie w której elfka mówiła, że ludzie ich nienawidzą za kształt uszu parsknąłem śmiechem, bo jeden z elfów w scenie był murzynem 😀 Wiadomo, rasa to tylko konstrukt społeczny, nie to co mała deformacja uszu 😀
Drwal Rębajło na swoim kanale zwraca uwagę, że te netflixowe elfy właściwie niczym nie różnią się od ludzi. Tak jak ludzie bywają niscy, grubi, brzydcy, a nawet starzy. Nie ma w nich niczego obcego. Od ludzi dają się odróżnić tylko po uszach. Gdy widzę elfa np. we Władcy Pierścieni to od razu wiem, że to nie jest człowiek. Obcość aż bije od niego. Nie muszę nawet widzieć uszu, żeby wiedzieć, że to elf. Podobnie jest z elfami z innych uniwersów fantasy. Tutaj ni huhu.
Ja to tylko tu zostawię…
https://images-cdn.9gag.com/photo/a81yENQ_700b.jpg
Haha.
Aż mi się przypomniały kultowe sceny czarnych z The Wire jak dyskutowali o świecie i filozofii. To było wtedy piękne. Ciekawe czy dzisiaj by coś takiego powstało.
Teraz to chyba tylko Leon z Curb your enthusiasm jest tak autentyczny w swojej “czarności”.
Ja wczoraj w radiu słyszałem świetne “1996” T. Love. Potem przypomniałem sobie teledysk, dziś spalili by ich za to na stosie 😛
https://www.youtube.com/watch?v=6pZiBUCaj-k
Curb your enthusiasm nie robi sobie nic z politycznej poprawności i w nowym sezonie na przykład jest jak Larry zwraca uwagę czarnej w sklepie, wszyscy kwik że “rasizm”. Później czarny Leon tłumaczy że tylko czarny może czarnemu zwracać uwagę 🤣🤣🤣 I że tyczy się ta zasada wszystkich nacji. Na koniec odcinka jest nawet twist z tym.
Po tym, co widziałem w oglądanych fragmentach, myślę, że czarny kolor skóry niektórych netflixowych “elfów” to ich najmniejszy problem. 😕 Nie wiem jak przy tak ogromnym budżecie (dla porównania Gra o Tron osiągnęła poziom budżetu pierwszego sezonu Wiedźmina dopiero w sezonie siódmym) można było tak koncertowo wszystko spieprzyć? Elfy – zwykli ludzie z przyklejonymi uszami (niczym w ruskiej wersji Władcy Pierścieni), krasnoludy – prawdziwe karły potykające się o własne nogi (w Willow może miało to swój wdzięk, tutaj jest po prostu żenujące), oraz potwory, w 90% trzymające poziom “smoku, jesteś piękny”.
Z budżetami bywa różnie. Zerknij sobie na filmy z Adamem Sandlerem i zobacz jakie mają budżety, a jak wygląda sam film. Z Got zazwyczaj było tak, że pieniądze były kumulowane w jednym odcinku jak bitwa bękartów, a tak to oszczędzano. Stąd brak np wilkorow. W 2 sezonie mamy walkę z Bruxa, Nivellen, lepszego, w zasadzie w każdym odcinku wyskakuje nam jakiś potwór i każdy pewnie swoje kosztował
W przypadku potworów to nawet nie chodzi o tandetne wykonanie. Raczej o koncepcję. Pominąwszy Bruxę i Nivellena, czyli prawie ludzi, netflixowe potwory wyglądają po prostu idiotycznie. Jakieś powykrzywiane, patykowate istoty o głupim wyrazie mordy, jakby wiecznie czymś zdziwione. Zupełnie nie mają na nie pomysłu. Nie mówię, żeby zaraz były to projekty Gigera, ale szczerze mówiąc lepsze widziałem w Xenie.
Łel no cósz… Mój sposób na to dzieło. Należy zapomnieć że czytało sie Cykl Wiedzminski aż do wrycia całych fragmentów na pamięć. Należy pogodzić się z tym że netflix z całego Uniwersum wykorzystał li i tylko imiona własne niektórych bohaterów. Jak się już zapomni i pogodzi – to serial wchodzi całkiem nieźle. Nie spodziewałam się zbyt wiele zatem nie jestem nadmiernie rozczarowana.
Smutne to jednak, liczyliśmy na ciut więcej. Szczególnie, że Cavill zna i uwielbia sagę.
Tak z innej beczki. Będzie recenzja filmu Resident Evil Welcome to Raccoon City?
Przypuszczam, że wątpię, chyba nie ma u nas fanów tej serii.
Wiedźmin od Netflixa budzi we mnie podobną reakcję co: “Stara baśń. Kiedy Słońce było bogiem” i “Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”. Nie umiem jednym słowem, ale to jest takie: “Jakby pozmieniali mniej, byłoby super. Jakby pozmieniali więcej, to by wyszła całkiem nowa historia, możliwe że dobra. A ta mamy takie ni pies, ni wydra, trochę podobne do świdra…”
Dokładnie. Wybrali najgorsze wyjście. To ani adaptacja, bo z motywów fabularnych sagi nie użyli dosłownie niczego, ani też nie jest to nowa historia, bo zarżnęli oryginalny materiał tymi samymi miejscami akcji, jej czasem i postaciami biorącymi udział. Niech płoną! :/
Bardzo celne podsumowanie, niestety. Ani nie poszli zupełnie w nowym kierunku (jak gra), ani nie są wierni książkom. Takie hybrydowe nie-wiadomo-co.
Jest, zaraza, dramat… Spójność przedstawionego świata, logika wydarzeń, decyzje postaci leżą i kwiczą. Seria kolorowych obrazków pozlepianych bez ładu i składu.
Ode mnie mocne 2/10 i definitywny koniec przygody z Netflixowym “Wieśkiem”.
https://www.benchmark.pl/aktualnosci/dlaczego-serial-wiedzmin-rozni-sie-od-ksiazki-rozmowa-z-baginskim.html
Czytasz na własną odpowiedzialność, bo mnie wywiad i argumentacja poraziły…
Widziałem. No cóż- lepiej już było.
W końcu obejrzałem i nie zgodzę się, choć się jednak zgodzę.
Nie zgodzę się że serial jest przeciętny, bo ogląda się dobrze i wykonanie jest poprawne.
Ale zgodzę się że nie jest wybitny i w sumie z większością zarzutów się zgodzę. Oglądałem wersję z dubbingiem i aktorzy wypadają całkiem dobrze. Takie głupotki jak stroje mogą denerwować, choć umiem je jakoś sobie wyjaśnić (Gerald jest odporny na zimno, a Yennefer musieli jakoś tak ubrać żeby wyróżniała się w tłumie). Dialogi mi aż tak nie przeszkadzało. Największym problemem były natomiast przeskoki geograficzne i na siłę zaskoczenia widza (7 odcinek był pod tym względem tragiczny).
Ale to pomniejsze kwestie, a sam serial mi się podobał. Historia się spina, wątki idą ciekawie, fajne są nowości i intrygi, a walka to złoto.
Nie arcydzieło, ale porządna produkcja.
Obejrzałem Wiedźmina
kurła, jakie to dobre jest 😀
W ogóle wyciąć wszystkich hejterów od “prawilnego kanonu” i “elfysobiałe”… ludzie zwracają uwagę na takie duperele jak elf z afro, a po grze (Dziki Gon) mamy kolejną naprawdę grubą odrębność od książek…. przecież Yennefer w serialu to jest praktycznie inna postać 😀 Ludziom to nie przeszkadza (nigdzie też nie widziałem hejtów na to że Fenn zmieniła płeć), ale randomowy czorny elf to zło…..
Poniżej troszkę spoilerów z książęk.
Ale do sedna. Strasznie mi się podobało. Mega szacun dla twórców, którzy opisali tę samą historię, za pomocą zupełnie innego scenariusza. Doszli do tego samego etapu, ale inną drogą. Tak powinno się robić adaptacje. Nie jeden do jednego kopiowanie stron z książki, bo takie rzeczy są nierealne. Jak pierwszy serial Gry o Tron był baaardzo wierną kopią książki, tak miał całkiem spore odstępstwa od niej, tak z tym serialem jest tak samo. Tak to powinno wyglądać 😀
Ogółem baaardzo mi się podobały wszelakie wątki, których nie było w książce:
– Francesca i nienawiść elfów, motyw jej dziecka i współpracy z Fringilą
– Fringilla i Cahir, cały ten finał z Emhyrem – to co robili, jak do tego doprowadzono, no fantastico. Tak rozbudowali pięcioplanową postać z książki, czapki z głów
– cały wątek Matki Bezśmiertnej, to jak zbudowano wokół tego fabułę serialu wieńcząc to typową (w pozytywnym sensie) popcornową walką z bossem na koniec sezonu
– od początku do końca Yennefer. Nie lubię książkowego wzorca, więc ta wersja podoba mi się zdecydowanie bardziej, ale i tak. Sam motyw utraty magii i tego że dziołcha musi ogarniać temat bez niej jest super. Zdradzenie Geralta w świątyni Melitele było verysadness.jpg
– fajnie, że mocno skupili się na Ciri, polubiłem aktorkę. Baaaardzo dobry motyw ze Starszą Krwią, która dawała ślady już na Mordowni, bardzo dobry pomysł scenarzystów. Z tego niestety wychodzi inny minus, ale to za chwilę
– podoba mi się ostrożne dawkowanie Vilgefortza, żeby czasem widz nieznający książek za szybko się nie połapał, już myślałem że w finałowej scenie z Lydią już tam złapiemy rzut na jego twarzyczkę, ale jeszcze się kryjemy, spoko
– wracając do adaptacji. Te mrugnięcia okiem do fanów książek: spalenie twarzy Rienca przez Yen w oryginalny sposób, twarz Lydii, wspominki o jednorożrcu Yennefer…no tak to trzeba robić … 😀
– szacun za bardzo dobre wykorzystanie Istredda. Po prostu. Książkowe (hue hue) rozwiązanie problemu, który był oczywisty na samym początku tworzenia serialu (pod tytułem “nie tworzymy książki zapisanej na taśmie filmowej”).
Overall serial poszedł swoją drogą, wykorzystał motywy ze wzorca, ale bez wiernopoddańczego poddaństwa oryginałowi. To lubię.
W teorii się zgadzam w praktyce nie, bo pomysły są fajne na wątki, które wymieniasz, ale realizacja już nie. Dobrym przykładem są elfy. Nic się nie dzieje, wszystko jest przegadane i wszystkiego dowiadujemy się z kiepsko zagranych “emocjonalnych” scen przez Franczeskę. To samo sam design elfów: ludzie z doczepionymi uszami… kiepski budżet aż boli.
Wady?
– przefarbowali Triss, szkoda 😉 a tak serio:
– mało Geralta i Wiedźminowania. Oglądałem z osobą, która książek nie czytała i to wskazała jako największą wadę. W serialu są dwa dobre pojedynki: z Bruxą na początku i walka finałowa. Pozostałe są słabe, krótkie albo w ogóle ich nie ma. Myślę, że dałoby się ciągle zrobić ten serial w takiej samej formie, ale wplatając tam “potwora tygodnia”, który by sobie krążył dookoła bohaterów w danym odcinku. To ta wada powiązana z Ciri. Wg mnie księżniczka wyrasta tu na pierwszoplanową bohaterkę, a Geralt jest w jej cieniu. A szkoda, można by to ciut zrónoważyć. Nadzieje w trzecim sezonie, gdzie Ciri może zniknąć z ekranów tak jak Jaskier w sezonie drugim
– no właśnie, Jaskra też mało, za mało! :<
– ciuuuut za dużo politykowania. Jasne, że wszystko co się dzieje w sieci Fringilla-Francesca-Tissaia-Vilgefortz-Istredd-Dijkstra jest super, ale myślę że balans trochę poszedł za bardzo w te wątki kosztem właśnie wiedźminowania….
ogółem 8/10 bawiłem się chyba nawet lepiej niż przy pierwszym sezonie, na pewno seans zaliczam do udanych. Nie jest to produkcja na miarę mojego osobistego top3 2021 roku, ale chętnie do niej wrócę nadrabiając ją przed trzecim sezonem 🙂
“od początku do końca Yennefer. Nie lubię książkowego wzorca, więc ta wersja podoba mi się zdecydowanie bardziej, ale i tak. Sam motyw utraty magii i tego że dziołcha musi ogarniać temat bez niej jest super.”
xD
Co Cię tak rozbawiło, Ungo?: >
Miałem coś napisać po obejrzeniu, ale zaraz po świętach nawalił mi komp, internet i w ogóle cała elektryka w domu. A teraz już złość mi przeszła i zwyczajnie nie chce mi się tracić więcej czasu na to gówno. Więc krótko – nie jest to ani ekranizacja, ani adaptacja i w ogóle z twórczością Sapkowskiego nie ma nic wspólnego (nawet jeżeli on sam mówi inaczej). Fani Wiedźmina poszukujący jakiejś wizualizacji znanej sobie historii nie mają tu czego szukać. Darujmy więc sobie wszelkie porównania, nawiązania itd. Zaś jako randomowa produkcja fantasy, do której dokupiono parę znanych imion postaci i faktów geograficznych, też nie jest najwyższych lotów. Scenariusz baaardzo słabiutki, masa nielogiczności, głupot, wpadek i niepotrzebnego ględzenia. Technicznie, mimo wpompowanej kupy kasy, wszechobecna tandeta i szkolne błędy warsztatowe. Podsumowując, zarówno fabularnie, jak technicznie, kompletna amatorszczyzna. Czytałem lepsze fanfiki i oglądałem lepsze teatry telewizji. Powiem tak – 8 sezon Gry o Tron to zupełnie inna liga. Niestety. :/ Bez złośliwości – jeżeli chcą, żeby jeszcze coś z tego było, a zwłaszcza dla podobnych produkcji w przyszłości, to MUSZĄ zainwestować w lepszych fachowców. Scenarzystów, reżyserów, oświetleniowców, ludzi od kostiumów itd. Jedyne co jest na przyzwoitym poziomie to choreografia walk Geralta. Resztę o kant dupy. Dla mnie w każdym razie był to ostatni sezon z produkcją Netflixa. Niczego więcej pod marką “Wiedźmin” więcej od nich nie ruszę.
Smutne to, ale po prostu masz rację. Chociaż nie wiem z czego to wynika, ale za oceanem generalnie serial przyjęto dość pozytywnie, mowa o drugim sezonie…
Przyznam, że też nie wiem. Tym bardziej, że nawet zupełnie abstrahując od wiedźmińskiego świata z książek i gier, serial jest obiektywnie bardzo kiepski. Uzbrojone komando “elfów” przemaszerowujące pod każdymi drzwiami w wielkim mieście i nie spotykające ani jednego człowieka. Za dnia! Fringilla morduje generałów cesarza – “Cahirze, uciekam stąd. Nie powiesz, kto to zrobił? No to jednak zostanę”. Geez… :/ Są w zasadzie dwie możliwości. Albo Netflix ma naprawdę mocny marketing (czy jak to się tam nazywa) i sam kształtuje te opinie (u nas np. serial przedpremierowo dostali do obejrzenia tylko ci blogerzy, którzy o 1 sezonie pisali pozytywnie). Nie od dziś wiadomo, że stacje mają narzędzia do wpływania na oceny i komentarze. Albo też po prostu Amerykanie to idioci, którym do szczęścia naprawdę niewiele trzeba. Sam nie wiem co lepsze.
‘grupa docelowa’ za oceanem różni się od Polskiej czy może wręcz Europejskiej dość znacznie , a nawet jeśli te różnice nie są de facto AŻ tak duże to takimi się, przynajmniej decyzyjnym, wydają, a resztę to już załatwia kapitalizm
“Scenariusz baaardzo słabiutki, masa nielogiczności, głupot, wpadek i niepotrzebnego ględzenia. Technicznie, mimo wpompowanej kupy kasy, wszechobecna tandeta i szkolne błędy warsztatowe. Podsumowując, zarówno fabularnie, jak technicznie, kompletna amatorszczyzna.”
Brzmi jak dobre oddanie warsztatu Sapka… czyli jednak nie ruszam 😛
Nie ruszaj, bo nie warto. Nie zgodzę się jednak z oceną warsztatu Sapka. Nie jest to może autor klasy Tolkiena, ani nawet Martina, ale myślę, że na poziomie Howarda się łapie. Mnie tam czyta się całkiem przyjemnie.
Jeśli chodzi o fantasy Sapkowskiego powinno się stawiać wyżej od Martina, już choćby z tego powodu, że on zdołał zakończyć swoją najważniejszą serię i zrobił to, pomimo pewnych wpadek w logiczny sposób. Martin jak na razie pokazał, że potrafi stworzyć bogaty świat i ciekawe postacie, ale dwie ostatnie książki cyklu są wyraźnie słabsze, a on ma wyraźne problemy ze znalezieniem ścieżki do zakończenia.
Sapkowski ma swoje wady, trochę zbyt często trafia mu się deus ex machina, wątek Aen Elle zostawił zawieszony i inspiracje Elriciem są widoczne (chociaż nie wiem czy to wada akurat), ale też potrafi pisać znakomite dialogi, a romans Yennefer i Geralta jest w ogóle jednym z lepszych w fantasy
Owszem, Sapkowski pisze świetnym językiem, nie tylko zresztą dialogi. Błyskotliwie, trochę dowcipnie, to wspaniały gawędziarz. Dobrze się to czyta. Ale nie posiada zdolności Martina do kreowania świata – budowy wielkiego uniwersum i wielowątkowej fabuły. To pisarz opowiadań. Jego książki to właściwie tylko nieco dłuższe opowiadania, gdzie wciąż podążamy za głównym bohaterem i widzimy świat wyłącznie z jego perspektywy. Dlatego porównałem go do Howarda, który pisał identycznie. Książki ich obu to właściwie zbiory opowiadań, w których na wyrywki poznajemy ich uniwersum. Zaś Martin to typowy pisarz powieściowy (nawet za bardzo, jak widać).
Z Martinem to jest tak: z pierwszym zgonem bohatera uważanego za jednego z głównych byłem w szoku (jak cały świat, #justiceForNedStark), z kolejnymi podziwiałem odwagę w ubijaniu ważnych postaci, ale gdzieś w okolicy uczty dla wron nabrałem podejrzeń. Podejrzeń, które potwierdziły się w Tańcu ze smokami. Martin uwielbia kreować bogaty świat i robi to genialnie, ale nie obchodzi go wynalazek zwany “głównym wątkiem”. Tak sobie opowiada trochę o Dorne, trochę o inny zadupiu, a to wciśnie 4 rozdziały zza morza, a to zza muru, jakieś forszadołingi i inne bajery i ozdobniki i tak się buja. Natomiast bohaterów ubija nie z odwagi tylko dlatego, że nic dla niego nie znaczą. Dwa pierwsze tomy zawładnęły moją wyobraźnią, trzeci był taki sobie, a uczta i taniec przemęczyłem. Nie spodziewam się niczego dobrego po 6 i 7, które pewnie i tak nie powstaną.
Zgadzam się pełni (no, może poza tym, że kolejne tomy nigdy nie wyjdą 🙂 ). PLiO nie ma głównego bohatera (ani nawet jakiejś ścisłej grupy głównych bohaterów, jak np. we Władcy) i zdaje się, że nie jest on Martinowi do niczego potrzebny.