Ja, Patalliro! (sezony 1-2)

Niedawno na stronie FSGK zagościła, budząc pewne zaskoczenie, napisana przez DaeLa recenzja Sailor Moon, znanej w Polsce także jako Czarodziejka z Księżyca. Jako zbzikowana fanka występującego w tymże anime generała Kunzite, chciałam posłuchać trochę więcej głosu dubbingującego go aktora, Kazuyukiego Sogabe. Tak trafiłam na film Ja, Patalliro! (Boku Patalliro!), który niespodziewanie przypadł mi do gustu.

Ten 49-odcinkowy serial z lat 1982-83, zrealizowany dość wiernie w oparciu o powstającą do dziś mangę Mineo Maya, mimo upływu 37 lat jest w Polsce praktycznie nieznany. Wie o nim zaledwie znikoma grupka fanów przejawiających pewną aktywność w sieci. Uważam ten stan rzeczy za godny pożałowania i wymagający natychmiastowej zmiany. Zanim z niesmakiem porzucicie lekturę, stwierdzając, że manga i anime są be, i was nie interesują, wstrzymajcie się. Ten serial zasługuje, by go zauważono.

Ja, Patalliro! należałoby określić jako rysunkową, miejscami surrealistyczną i fantastyczną komedię sensacyjną (zdaniem serwisu Shinden – dla widzów od lat 13). Jej popularyzacji nie służy wikipedyjne zaszufladkowanie jako tzw. shōnen-ai. Oo, już widzę kolejny grymas niechęci u przeciwników anime i dreszcz obrzydzenia u rozumiejących termin. Wstrzymajcie się raz jeszcze. Wbrew polskiej Wikipedii nie jest to w serialu temat wiodący, miejscami ma charakter mocno umowny i stanowi część konwencji. Poszczególne odcinki (poza dwuczęściowym finałem) stanowią osobne historie osnute (zwykle) wokół kryminalnych zagadek. Spina je w całość obecność wyrazistych bohaterów.

Tytułowym protagonistą jest (krótko) książę, a potem król fikcyjnej wyspy Marinella*, znanej jako kraina wiecznej wiosny. Zgodnie z opisem, który otrzymuje mający go chronić podczas dyplomatycznej wizyty w Londynie agent MI-6 Bankoran, następca tronu ma 10 lat, 140 cm wzrostu  i trudny charakter. W rzeczywistości Patalliro, jako tak młody absolwent studiów wyższych, konstruktor-wynalazca i znawca światowej ekonomii, mógłby zostać uznany za cudowne dziecko, gdyby nie był jednocześnie dzieckiem koszmarnym. Jest żarłokiem, chciwcem i leniem, a zwierzęce zachowania i zdolności (od kocich i karaluszych, po nietoperzowe) oraz zgoła dziwne nieraz zainteresowania i rozrywki czynią go, ku rozpaczy jego dworu, nieobliczalnym i nieprzewidywalnym.

Nazywam się Bankoran. Jack Bankoran.

Patalliro uwielbia przebieranki, zagadki kryminalne, a przede wszystkim – nabierać kogo popadnie. Jego żarty i psikusy obejmują całe spektrum – od subtelnych gier słownych po ciężkie dowcipy. Doprowadza nimi do szaleństwa swoich urzędników, Cebule (elitarną formację wojskową bezpośrednio podlegającą jego rozkazom), a z czasem Bankorana i trzeciego bohatera historii, Maraicha. Równocześnie jest Patalliro głęboko ludzki, zdolny do refleksji, niepozbawiony sumienia i czasami prawdziwie królewski. Cały czas balansuje pomiędzy tymi skrajnościami i – używając wyświechtanej frazy – można powiedzieć, że nie da się przy nim nudzić.

Drugą siłą pociągową serialu jest wspomniany agent brytyjskiego wywiadu Jack Bankoran, nazwany tak od bohatera cyklu powieści kryminalnych z lat 30. ubiegłego wieku, Henriego Bencolina. Umieszczenie Bankorana w służbach specjalnych jej królewskiej mości oraz jego inicjały jasno wskazują, że mamy do czynienia z nawiązaniem do postaci Jamesa Bonda. Jest więc Bankoran zdolnym śledczym, nieomylnym strzelcem oraz niezłomnym, nieustraszonym obrońcą sprawiedliwości z licencją na zabijanie. Do agenta MI-6 lgną oczywiście także wszystkie kobiety, ale… niepotrzebnie. Major Bankoran ma inne zainteresowania.

Bankoranowi i Patalliro zawsze w końcu udaje się osiągnąć konsensus…

Jak stwierdził w wywiadzie-rzece Andrzej Sapkowski, każdy bohater musi mieć coś, co go wyróżnia – u Bankorana jest to umiejętność (a może cecha?) polegająca na uwodzeniu samym wzrokiem wszystkich pięknych młodzieńców (jap. bishōnen), stąd nadany majorowi przydomek Bishōnen Killer. Tak jak Bond ma swoje dziewczyny, tak Bankoran oczarowuje kolejnych młodych mężczyzn. Nie martwcie się, to zawsze tylko dodatek do zagadki i akcji, a młodzieńcy niemal pod każdym względem przypominają kobiety (są nawet przez nie dubbingowani). Normatywna męska widownia da więc chyba radę w imię wyższej sprawy o płci bohaterów na chwilę zapomnieć. Poza tym major nie będzie zbyt długo swobodnie romansował, bo Międzynarodowy Syndykat Diamentów zleci zręcznemu zabójcy “Aniołowi Śmierci” Maraichowi wyeliminowanie Bankorana…

Nie sposób pominąć bohatera zbiorowego – wspomnianego oddziału Cebul (Tamanegi) – żołnierzy Marinery oswojonych z ekscentrycznością swojego władcy i zwykle ze stoickim spokojem znoszących jego ekscesy. Część ich umundurowania stanowią peruki w kształcie nomen omen cebul, maski i okulary, czyniące ich anonimowymi; nie mają też imion tylko numery. Niekiedy jednak któryś z członków formacji wyłamuje się z codziennej rutyny, stając się centrum opowieści.

Codzienność oddziału Cebul: służba nie drużba.

Dynamika relacji między Patalliro, Bankoranem, Maraichem i pobocznymi postaciami w najróżniejszych konfiguracjach stanowi o sile całej historii, a pod warstwą komizmu i dziwacznych gagów leży często uniwersalne przesłanie o przyjaźni, lojalności i miłości. Patalliro zadba jednak, żeby się nad tym zbyt długo nie zadumać.

Mimo że tytułowy bohater jest królem kraju nieistniejącego, odwiedza te prawdziwe – Wielką Brytanię, Francję, Japonię, USA, Szwajcarię… Nie brak też odniesień do Chin czy ZSRR. W kwestii “Patalliro a sprawa polska” (której przecież nie można nie poruszyć) trzeba wspomnieć, że w jednym z odcinków da się dopatrzyć dość czytelnej aluzji do zamachu na papieża Jana Pawła II, a na pewno do jego postaci – opisywane manga i anime powstawały właśnie w tamtych czasach.

Ja, Patalliro! prawdopodobnie z różnych względów (ekonomicznych i światopoglądowych) nie ma szans ujrzeć światła dziennego w Polsce za naszego życia. Pojawiają się momenty, które zachodniego – a w każdym razie polskiego – widza wprawiają w konsternację. Żałowałabym jednak, gdyby ten serial mnie ominął**. Wszystkie odcinki w oryginale można znaleźć na YouTubie, do 24 odcinka z napisami angielskimi. Na Facebooku jak dotąd napisy polskie ma 16, a 25 – hiszpańskie. Nie zrażajcie się dość, ekhem, specyficznym kontekstem, w jakim serial tam się pojawia… Po 25 odcinku zdesperowana swoją nieznajomością japońskiego, żeby ze zrozumieniem obejrzeć serial do końca, znalazłam w sieci komplet napisów rosyjskich i przetłumaczyłam sobie resztę sama. Wierzę także w Wasze zdolności językowe.

Przez pierwszych parę chwil będziecie się musieli oswoić z dość szczególną kreską – pamiętajcie jednak, że serial powstał niemal 40 lat temu. Ścieżkę dźwiękową uważam za bardzo udaną – a kto obejrzy cały pierwszy sezon, będzie umiał docenić końcową piosenkę zespołu Slapstick, zamykającą odcinki drugiego. I zostanie nagrodzony pęknięciem ze śmiechu.

Jeżeli lubicie akcję i intrygi, chcecie się pośmiać z absurdalnego humoru, a co wrażliwsi – czasem uronić łezkę – dajcie kredyt zaufania Ja, Patalliro!. No i przecież nie będziecie mogli zasnąć, nie dowiedziawszy się, kto zabił kogucika Robina.

 

*Tak trzeba by chyba transkrybować japońskie “Marinera”, jako że Japończycy traktują r i l jako warianty tego samego dźwięku. Poza tym nazwa pochodzi ponoć od regionu we Włoszech lub greckiej piosenkarki – obu znanych jako “Marinella”.

**Zdanie to jest sprzeczne samo w sobie oczywiście – niewiedza jest błogosławieństwem, nie można żałować tego, o czym istnieniu się nie wie.

-->

Kilka komentarzy do "Ja, Patalliro! (sezony 1-2)"

  • 17 lipca 2019 at 14:07
    Permalink

    “Tak jak Bond ma swoje dziewczyny, tak Bankoran oczarowuje kolejnych młodych mężczyzn. Nie martwcie się, to zawsze tylko dodatek do zagadki i akcji, a młodzieńcy niemal pod każdym względem przypominają kobiety (są nawet przez nie dubbingowani). Normatywna męska widownia da więc chyba radę w imię wyższej sprawy o płci bohaterów na chwilę zapomnieć.”
    mmm to juz biore sie za ogladanie…
    a nie czekaj, przeciez jestem zdrowym heteroseksualnym mezczyzna 🙁

    Reply
    • 17 lipca 2019 at 15:20
      Permalink

      To tylko element parodii. Przyznaję, że trudny do zaakceptowania. Jako kobieta nie wiem, w jakim stopniu trudny dla mężczyzn (niemniej widownia nie składa się z samych mężczyzn). Gdyby jednak jakiś macho odważył się zacząć oglądać, zawsze na pewno zdąży wyłączyć 🙂

      Reply
  • 18 lipca 2019 at 15:24
    Permalink

    Mocno się zdziwiłam (w pozytywnym sensie) widząc ten artykuł. Patalliro jest jednym z moich ulubionych anime. Również odczuwam żal iż jest ono tak mało znane, ponieważ historia jest nie mniej ciekawa, a porównywalna klimatycznie do Sailor Moon. Uwielbiam też japoński musical poświęcony Patalliro, który niestety tak jak anime jest ciężko dostępny w internecie.
    Droga autorki artykułu, czy zechciałabyś udostępnić gdzieś w internecie swoje napisy do Patalliro, jeśli jest taka możliwość? Byłabym niezmiernie wdzięczna❤️

    Reply
    • 18 lipca 2019 at 23:25
      Permalink

      Nie mam niestety kompletu napisów – oglądałam odcinki po rosyjsku, tłumacząc sobie co trudniejsze fragmenty. Pełne polskie napisy zaczęłam robić dopiero pod koniec serialu. Pomyślę może nad umieszczeniem tego na YT, ale najwcześniej znajdę na to czas we wrześniu… Liczę, że szybciej przybędzie odcinków z polskimi napisami na FB, Hiszpanie/Latynosi już dodali kolejny.

      Reply

Skomentuj Karcyp Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków