Róg Joramuna to jeden z najbardziej tajemniczych artefaktów świata Pieśni Lodu i Ognia George’a R.R. Martina. Zgodnie z legendą, dźwięk rogu ma potężne właściwości magiczne, a sam Joramun, król za Murem, użył go, by „przebudzić śpiących w ziemi olbrzymów”. O tym tajemniczym artefakcie napisałem już kiedyś dłuższy tekst, wskazując, że znajduje się on aktualnie w posiadaniu Sama. I choć tekst uważam za poprawny i aktualny, to naszła mnie ostatnio pewna refleksja. Myślę, że nie rozwiązałem tajemnicy jego przeznaczenia.
Założyłem bowiem, że moc rogu polegała na wywoływaniu trzęsień ziemi. Po namyśle dochodzę jednak do wniosku, że to odpowiedź połowiczna. Po pierwsze – magia u Martina wydaje się działać nieco inaczej, nawet magiczne przedmioty nie mają samoistnie zaklętej w sobie mocy, korzystają raczej z jakiejś siły zewnętrznej lub rytuału. Po drugie – jeśli Joramun, „przebudził śpiących w ziemi olbrzymów” i w ten sposób pokonał Nocnego Króla, to dlaczego Mur wciąż stoi? Czyżby – przynajmniej w tym wypadku – działanie rogu miało inny charakter i nie wiązało się z wielkim trzęsieniem ziemi?
Dosłowna interpretacja budzenia olbrzymów też wydaje się nie zbliżać nas do odpowiedzi. Wszak olbrzymy – choć w niewielkiej liczbie – żyją i nie przysypiają. Brak jakiejkolwiek wzmianki o olbrzymach zahibernowanych. A zatem wyrażeniu „przebudzić śpiące w ziemi olbrzymy” musimy się przyjrzeć dokładniej. Bo choć w Nawałnicy mieczy słyszymy o tej legendzie, to żaden tekst nie precyzuje, czym są owe olbrzymy. To zagadka, którą trzeba rozwikłać.
I chyba nie zejdzie nam na tym zbyt długo, bo na kartach powieści pewne istoty żywe były wielokrotnie określane mianem olbrzymów. Nie wierzycie? A przecież to się dzieje na naszych oczach. Bran Stark patrząc na czardrzewa porównując je do olbrzymów skulonych na wzgórzach.
Wszystkie drzewa pochylały się i wyginały pod ciężarem skuwającego je lodu. Niektóre prawie wcale już nie przypominały drzew. Od korzeni aż po szczyty pokryte zamarzniętym śniegiem wyglądały jak przycupnięte na drzewach olbrzymy, pokraczne monstra kulące się na lodowatym wietrze.
—Taniec ze smokami—
W innym fragmencie Bran porównuje korzenie czardrzew z nogami olbrzyma.
Korzenie były wszędzie, przeszywały ziemię i kamienie, zamykały jedne korytarze i podtrzymywały stropy innych. Wszystkie kolory zniknęły – uświadomił sobie nagle Bran. Świat składał się z czarnej gleby i białego drewna. Drzewo serce w Winterfell miało korzenie grube jak noga olbrzyma, ale te były jeszcze grubsze. Nigdy też nie widział aż tak wielu. Nad nami z pewnością rośnie cały gaj czardrzew.
—Taniec ze smokami—
Ale to nie wszystko. Taniec ze smokami dostarcza nam bowiem kilku wskazówek dotyczących tego, iż drzewa potrafią się poruszać. Asha Greyjoy (w trakcie dostawania łupnia) przypomina sobie legendy o przebudzonych czardrzewach, które walczyły na wojnie.
– Tam, kapitanie – powiedział Cromm, gdy weszła na górę. Asha widziała tylko drzewa i cienie, wzgórza skąpane w księżycowym blasku i ośnieżone turnie za nimi. Nagle zauważyła, że drzewa podkradają się coraz bliżej.
– Oho – zaśmiała się – górskie kozy zamaskowały się gałęziami sosen.
Las maszerował, zbliżając się do zamku niczym powolny zielony przypływ. Cofnęła się w myślach do słyszanej w dzieciństwie opowieści o dzieciach lasu i ich wojnach z Pierwszymi Ludźmi. Ponoć zieloni jasnowidze potrafili zmieniać drzewa w wojowników.
—Taniec ze smokami—
Interesujący jest również przypadek, w którym Bran, w jednym ze swoich snów, będąc wewnątrz czardrzewa widzi Jona w ciele Ducha. W wizji tej używa gałęzi drzewa, aby dotknąć wilkora… co mogłoby sugerować, że czardrzewa posiadają – przynajmniej w ograniczonym stopniu – zdolność do fizycznego poruszania gałęziami.
No dobrze, ale teraz pora zadać pytanie – czy uważamy, że przebudzone przez róg Joramuna czardrzewa pomaszerują na wojnę niczym Tolkienowskie enty? Raczej nie. I znów, wydaje mi się, że taki obraz po prostu nie współgrałby ze sposobem, w jaki Martin snuje swą opowieść czy z tym, co wiemy o działaniu magii w jego świecie. Byłoby to zbyt – z braku innego słowa – bajkowe.
Nie wykluczałbym natomiast tego, że przebudzenie byłoby całkiem dosłowne. Obudziłoby jaźń tysięcy zielonych jasnowidzów zespolonych z drzewami przez tysiąclecia. Przebudzeni Starzy Bogowie przejawialiby swą aktywność na przeróżne sposoby. Może przez zsyłane ludziom wizje, a może ich systemy korzeni rzeczywiście zdolne byłyby wywoływać trzęsienia ziemi i przekształcać teren? Któż to wie? Wyobrażenie czardrzew jako strażników Północy, od wieków trwających w uśpieniu, jest zgodne z ogólną narracją Martina o powracającej starożytnej magii. Róg Joramuna nie byłby już narzędziem destrukcji, ale kluczem do reaktywacji ochrony Westeros przed zagładą. Przebudzone czardrzewa mogłyby stanowić ostatni bastion obrony przed nadchodzącą zimą.
A dla porządku wypada, żebym przywdział na moment kapelusz Bluetigera i sprzedał Wam ciekawostkę lingwistyczną. Czy wiecie może, co oznacza pożyczone przez Tolkiena ze staroangielskiego słowo „ent”? Tak jest. To „olbrzym”. Przypadek? Nie sądzę.
Pierwszy!
Czyli Euronowi się raczej nie przyda.
Podoba mi się idea, jakoby Starzy Bogowie, to byli tak naprawdę zieloni jasnowidze zespoleni z czardrzewami. W rozdziałach Brana i Theona widać wyraźnie, że czardrzewa faktycznie mogą służyć do pewnej interakcji, ale na tyle ograniczonej, że ludziom wydaje się, że to jakaś boska siła do nich przemawia. Pytanie tylko w jaki sposób róg Joramuna znajdzie się w pobliżu jakiegoś większego skupiska czardrzew – póki co jest w Cytadeli i tam pewnie jakiś czas pozostanie.
Cześć, jak idzie wysyłanie ebooków? Było napisane, że do końca roku będą
I’m on it. Jak do końca tygodnia się nie wyrobię, to wymierzę sobie jakąś surową karę.
Nie przypadek. Już dawno zwrócono uwagę na podobieństwa lub nawiązania:
Mur – żywopłot w Bucklandzie
Stary Las – Nawiedzony Las
Tom Bombadil – Zimnoręki
Więc naturalnie Enty – Czardrzewa
Pytanie czy u Martina był plan wystąpienia katastrofy z użyciem morza 🙂
A czym było zniszczenie pomostu lądowego między Essos a Westeros, zaś później próba „przełamania” kontynentu na Przesmyku dokonane przez Dzieci Lasu? Katastrofą z użyciem morza. 🙂
Jak już to napisałem, to sobie przypomniałem jeszcze o teorii z zalaniem Starego Miasta.
Więc najważniejsze elementy się zgadzają 😛
No, póki co to tylko teoria. Może się wydarzyć ale nie musi. Ale… Pisząc o katastrofie z użyciem morza oczywiście masz na myśli zalanie Numenoru? Można by pod to podciągnąć zagładę Valyrii. Wprawdzie nie wiadomo do końca co tam naprawdę zaszło, ale morze też miało swój udział. Zagłada wywołała tsunami o wysokości 300 stóp, które zmiotło między innymi Wyspę Cedrów. I podobnie jak w przypadku Numenoru ocalały jedynie valyriańskie kolonie.
Katastrofa za grzechy, więc zgadza się Valyria.