Od Redakcji

Redakcyjne podsumowanie roku 2024 cz. 1

W tym roku na FSGK działo się sporo. Strona dorobiła się nowego wyglądu (nadal jeszcze pracujemy nad szczegółami), Redakcja się nam powiększyła – Alexandretta i Kr4wi3c są z nami od maja, zapewniając Wam wpisy o grach, a najnowszym „nabytkiem” jest nasz czytelnik Dżądżen, który obiecał dostarczać treści ze świata GRRM, ale nie tylko.

FSGK przeszedł także restrukturyzację modelu biznesowego. Ze strony zniknęły reklamy, w zamian uruchomiliśmy Patronite, z którego cały dochód idzie na opłacenie technicznej strony przedsięwzięcia – to znaczy serwera i domeny.

Cały serwis to przedsięwzięcie w 100% hobbystyczne, prowadzone przez garstkę zapaleńców. Jesteśmy dumni ze wszystkiego, co udało nam się osiągnąć, ale przede wszystkim z tego, że udaje nam się na powrót regularnie publikować interesujące (taką przynajmniej mamy nadzieję) treści. W przyszłym roku zamierzamy ten trend kontynuować, a wszystkim Czytelnikom dziękujemy za wsparcie, dobre słowo, rzeczową krytykę i po prostu, że jesteście. Bez Was nie byłoby FSGK.

Jeszcze garść statystyk i samochwałek. W całym 2024 opublikowaliśmy 252 wpisy. O ile początek roku był dość słaby pod tym względem (raptem kilka tekstów miesięcznie), to od czerwca niemal codziennie pojawiał się na łamach FSGK nowy tekst. Staramy się też zapewnić różnorodność – są klasyczne recenzje, omówienia nadchodzących filmów i seriali (Filmołaz), wgląd w redakcyjne gusta i guściki (Redakcyjna Topka, Absurdalnie subiektywny ranking), przeglądy różnorakich uniwersów (Fantastyczne serie), podpowiadamy, co w swojej bibliotece powinien mieć każdy szanujący się gracz (Biblioteka gracza), a czasami gramy i opisujemy planszówki. Oprócz tego pojawiały się oczywiście teksty poświęcone Pieśni Lodu i Ognia – kilka Szalonych Teorii DaeLa i artykuły Dżądżena. W grudniu po długiej przerwie powróciła seria Czytamy Pieśń Lodu i Ognia. Omawialiśmy również odcinki drugich sezonów seriali Ród Smoka i Pierścienie Władzy oraz gwiezdnowojennego Akolity. Z kolei uniwersum Wiedźmina były poświęcone teksty Kuby. W 2025 roku chcemy, żeby było jeszcze bardziej różnorodnie i na coraz wyższym poziomie.

Ale najpierw chcieliśmy podzielić się z Wami naszymi spostrzeżeniami i wrażeniami na temat tego, co podobało się nam (albo nie) w popkulturze w mijającym roku. Ponieważ tekst rozrósł się do naprawdę pokaźnych rozmiarów, dzielimy go na dwie części. Jutro ukaże się kontynuacja.

Alexandretta

Film roku – nowe 2024: One for the road (Grand Tour Final)

Z takich typowo kinowych filmów nic mnie w tym roku nie rzuciło na kolana, więc wybór padł na coś nieco innego: ostatni epizod „The Grand Tour”, oznaczający też koniec pewnej epoki. Wieńczy bowiem ponad dwie dekady programów „Top Gear” i „Grand Tour”, na których wychowywało się całe pokolenie widzów, dla których są to produkcje kultowe. Ostatni odcinek specjalny dobrze zamyka całą serię. Nie znajdziemy tu znanych z poprzednich odcinków udziwnień. Całość jest taka bardziej… wyluzowana. I bardzo dobrze, bo pozwala godnie dojechać do finału.

Film roku – obejrzane w 2024: Downtown Abbey: A New Era

Uwielbiam serial, film z 2019 roku również był udany. „Nowa Era” opowiada o końcu pewnej epoki dla tytułowej posiadłości, a jednocześnie otwiera nowy rozdział jej sagi. Jest świetnym zwieńczeniem historii, zgrabnie zamykającym wątki, ale i zostawiającym kilka otwartych, pozwalając widzom na własne domysły.

Serial roku – nowe 2024: Arcane (Sezon 2)

Uwielbiam stylistykę tego serialu, jego wielowątkowość i to, przez co przechodzą poszczególni bohaterowie. Dodatkowo robi on coś, co dziś jest rzadko spotykane – wiele rzeczy opowiada obrazem, a nie słowem. Nie traktuje widza jak półgłówka, któremu trzeba wszystko wyłożyć jasno i klarownie w monologu, bo inaczej nie zrozumie. I ja to szanuję. Muzyka i udźwiękowienie to też klasa sama w sobie. Tak dopracowane seriale nie zdarzają się codziennie.

Serial roku – obejrzane w 2024: Niebieskooki Samuraj

Poziom tego serialu spokojnie można porównać z „Arcane”. Dojrzała tematyka i mistrzowskie prowadzenie historii sprawiają, że z zapartym tchem śledzimy losy zarówno protagonisty, jak i innych osób, które spotyka na swojej drodze. Cała opowieść jest dość mroczna i brutalna, nie brakuje w niej krwi ani nagości – ale twórcy też nie nadużywają jej celem taniej promocji, wszystko jest dokładnie wyważone. Piękne scenerie, mnóstwo detali, dynamiczne walki ze świetną choreografią. Do tego rewelacyjna ścieżka dźwiękowa i dubbing (wśród obsady jest m.in. Goerge Takei). W ten serial włożono mnóstwo pracy. To widać i słychać.

Książka roku – nowe 2024: Antologia Frostpunk

Antologia stanowi fajne rozwinięcie świata „Frostpunka”, pozwalając przyjrzeć się z bliska życiu na lodowym pustkowiu. Cztery historie, każda przedstawiająca codzienne życie w zlodowaciałym świecie z innej perspektywy i poruszająca różne problemy, z jakimi borykają się mieszkańcy tego świata. Wszystkie teksty lawirują wokół tematu ludzkiej moralności. Co człowiek jest w stanie poświęcić w imię tego, w co wierzy? To solidny kawałek postapokaliptycznej fantastyki, który powinien zadowolić nie tylko fanów gry.

Książka roku – przeczytane w 2024: Niezwyciężony (Stanisław Lem)

W końcu udało mi się zebrać w sobie i nadrobić odkładaną od dawna pozycję z gatunku klasyki polskiej literatury s-f. Dużego doświadczenia z tym autorem nie mam, ale „Bajki robotów” wspominam bardzo miło. I teraz już wiem, że „Niezwyciężonego” również będę miło wspominać. Początkowo musiałam się przyzwyczaić do koncepcji podróży kosmicznych wykorzystujących papierowe mapy czy inne retro gadżety, ale potem było już z górki. Historia wciąga szybko i skutecznie, pojawia się mnóstwo pytań i niewiele odpowiedzi. Świetnie opisana zarówno sama wyprawa, jak i napotkana forma życia, tak bardzo inna i obca.

Gra roku – nowe 2024: Indiana Jones i Wielki Krąg

Nowe wirtualne przygody Indiany to coś, na co czekałam od dawna, i ku mojej wielkiej uldze – deweloperzy dowieźli. Udało im się świetnie oddać klimat znany z pierwszych filmów i dobrze odwzorować samego awanturniczego archeologa, z jego charakterystycznymi gestami czy minami. Mamy nowe przygody i starych znajomych, ładne lokacje i ciekawe (aczkolwiek niezbyt trudne) zagadki, a wszystko to podlane iście filmowym soundtrackiem. Świetna rzecz, mimo że wrogowie inteligencją nie grzeszą.

Gra roku – ograne w 2024: Titanfall 2

W sylwestra i nowy rok, zamiast grać w „Tomb Raidera” jak normalny człowiek, odpaliłam sobie „Titanfalla 2”, bo słyszałam o nim dużo dobrego. I to była rewelacyjna decyzja. Ileż w tej grze jest dobra, to głowa mała. Kampania jest krótka, ale wypełniona po brzegi akcją, pełna różnorodnego arsenału, zarówno dla nas jak i naszego mecha bojowego, a regularnie wprowadzane nowe mechaniki zapewniają świeżość doznań od początku do końca. W przerwach między walkami możemy pogawędzić ze wspomnianym mechem, ikonicznym już BT-7274. Gra nadal wygląda i brzmi świetnie, a widowiskowe sekwencje z końcówki robią wrażenie do dziś.

Największe rozczarowanie

Sporo tegorocznych produkcji nie spełniło pokładanych w nich nadziei, ale dla mnie największym rozczarowaniem jest serial „Tomb Raider” od Netflixa. Nie spodziewałam się szału, chciałam po prostu coś przyzwoitego. No cóż, widocznie miałam zbyt wygórowane oczekiwania, a ludzie od serialu dużo punktów do odhaczenia. Wyszło koszmarnie. Co gorsza, mają robić drugi sezon.

Na co czekam w 2025?

W nadchodzącym roku z gier najbardziej czekam na premierę „The Alters” i remaster „Tomb Raiderów” 4-6 („The Last Revelation” jest moją najulubieńszą częścią, a i niesławnego „Angel of Darkness” chętnie sobie odświeżę, bo lubiłam tę odsłonę mimo jej wad). Na pewno będę śledzić dalszy rozwój „Manor Lords”, a także z bliska przyglądać się „Witchfire” (który ma zadebiutować w pełnej wersji na jesieni 2025). Mam też na oku „Paralives”, czyli nową konkurencję dla Simsów, która wygląda całkiem obiecująco, a twórcy zapowiadają early access na początku roku.

Z filmów chyba nie czekam na nic konkretnego. Z seriali na pewno ciekawa jestem kolejnych wydarzeń na Farmie Clarksona, na początku roku wchodzi też drugi sezon „The Last of Us”, który na pewno z chęcią obejrzę. No i ma się ukazać trzeci sezon „Star Trek: Strange New Worlds”, na który mocno czekam.

kuba

Film roku – nowe 2024: Diuna część II

Chyba niekwestionowane numero uno tego roku. Gdyby nie to, że Denis Villeneuve faktycznie zrobił ten film, powiedziałbym, że takie produkcje w dzisiejszych czasach już nie powstają. Bez bijącego po oczach fatalnego CGI, z dobrymi kostiumami, scenografią i ciekawie rozwijającą się historią. Dla mnie bezapelacyjnie film roku.

Jednak było kilka naprawdę solidnych produkcji. Chociażby „It ends with us„, „Królestwo Planety Małp„, całkiem niezła komedia „Kaskader„, film „Challengers„, w którym warto wyróżnić doskonałą muzykę, „Civil War” z obezwładniającym dźwiękiem i zdjęciami, świetne technicznie „Konlawe„, nieco psychodeliczny, choć zmuszający do refleksji „The Outrun”, brawurowy, całkiem nowy, francuski „Hrabia Monte Christo” czy wreszcie rozbrajająca „Anora”. Szkoda, że wiele filmów, które zaraz ruszą do walki o Oscary u nas w kraju zobaczymy dopiero po Nowym Roku.

Film roku – obejrzane w 2024: Czasem myślę o umieraniu

Dałem dychę. Film obezwładniający. Urzekł mnie do tego stopnia, że w ciągu tygodnia obejrzałem go trzy razy. Nie będę się zbytnio rozpisywał, więcej o tym filmie jest w Mojej recenzji, do której odsyłam.

Z obejrzanych w tym roku oczarował mnie jeszcze „Blue Valentine„, z którego recenzji jestem bardzo zadowolony, bo mam wrażenie, że udało mi się wyłapać niuanse, dzięki którym ten film jest aż tak dobry. Po za tym trzeba by polecić coś z poprzedniego roku, co udało mi się nadrobić dopiero tuż przed galą Oscarów: „Poprzednie życie„, „Amerykańska Fikcja” czy opisywane przez Sithfroga i Crowleya: „Anatomia Upadku” oraz „Przesilenie Zimowe„.

Serial roku – nowe 2024: Sprostowanie

Wielkie kino na małym ekranie. Wspaniali aktorzy, angażująca historia, plus reżyser artysta. Znów więcej w obszernej recenzji, ale naprawdę polecam.

Gdybym miał jeszcze coś polecić z tego roku, naprawdę warto obejrzeć: „Douglas is Cancelled”, „Sugar” ze świetną rolą Colina Farella. Fallout zupełnie niespodziewanie mnie oczarował. Było też kilka solidnych pozycji jak „Pingwin” (który zapowiadał się bardzo bardzo dobrze, a finalnie dowiózł tylko po części), „Mroczna materia„, „Franczyza” i może nie aż tak dobry, jak mówią, ale całkiem niezły „Uznany za niewinnego”.

Serial roku – obejrzane w 2024: Silos (sezon 1)

Nie wiem, czemu tak długo czekałem z obejrzeniem tego serialu. Kiedy już go włączyłem nie mogłem się oderwać. Audiowizualne cudeńko z absolutnie rozwalającym głowę na kawałki plot twistem. W tej kategorii zastanawiałem się jeszcze nad „The Offer”, ale to jednak serial znajdujący się dwie półki niżej.

Książka roku – nowe 2024: Rozdroże Kruków – Andrzej Sapkowski

Nowa książka w świecie Wiedźmina i to jeszcze od mistrza Sapkowskiego to zawsze jest wielkie wydarzenie. Nawet jeśli poziom jest zdecydowanie niższy niż w poprzednich częściach, traktuję tę premierę jako książkowe wydarzenie roku.

Książka roku – przeczytane w 2024: Opowieść o dwóch miastach – Karol Dickens

Ta książka długo mnie do siebie przyciągała, a ja, nie wiedzieć czemu, ją od siebie odpychałem. Aż wreszcie nadszedł czas na przełamanie. Nie zawiodłem się. Wspaniała opowieść o miłości w czasach wielkiej rewolucji fancuskiej. Klasyk nad klasyki. Wyborna lektura.

Jest jeszcze jedna książka, którą z całego serca chciałem polecić. „Chłopki. Opowieść o naszych babkach”. Pani Joanna Kuciel-Frydryszak napisała ogromny reportaż z całą masą odwołań, wypowiedzi świadków zdarzeń oraz archiwalnych zdjęć dotyczących życia kobiet na polskiej wsi. Poruszająca lektura, zmuszająca do refleksji, nie ofensywna, a raczej przestrzegająca.

Gra roku – nowe 2024: –

Mam wrażenie, że w świecie gier panuje straszna bieda. Nie zobaczyłem w tym roku gry, która by mnie chociaż zaintrygowała. Null, zero. Żadnej ciekawej strzelanki, w której więcej czasu poświęcilibyśmy zabijaniu wrogów niż oglądaniu filmików. Ani jednej fajnej strategii turowej.

Gra roku – ograne w 2024: –

W tym roku poza „LoLem” zagrałem w dwie gry, w żadną dłużej niż godzinę. „Anno 1800” oraz „Knights of Honor II”. Ani jedna, ani druga mnie do siebie nie przekonały.

Największe rozczarowanie

Tutaj można by trochę rzeczy wymienić, na pierwszy ogień idzie zdecydowanie drugi sezon „Króla Tulsy”, który jest nieśmiesznym żartem. Nie wiem, jak po fantastycznym pierwszym sezonie, można było ulepić takiego gniota. Oczy bolały od patrzenia, a mózg parował przez ten nieudolny, koślawy scenariusz.

Nad „Yellowstone” nie będę się znęcał, choć tyle w tym ostatnim sezonie sensu, co w tragicznym ostatnim sezonie „House od Cards” bez Kevina Spaceya. Tutaj odszedł inny Kevin, tym razem Costner, no i się wszystko posypało.

Co dalej? Pamiętacie jeszcze serial „Reżim” z Kate Winslet? Naprawdę sporo sobie po nim obiecywałem, a pierwszy odcinek mocno mnie zaintrygował. A jak się skończyło? Musiałem zrezygnować z oglądania przed zakończeniem sezonu (zdarza mi się to niezwykle rzadko, a w tym roku przytrafiło się nawet dwa razy). Niestrawny potworek od HBO. Beznadzieja i naprawdę duże rozczarowanie.

„Dżentelmeni” – znów nie dałem rady dobrnąć do końca. Kocham film Guya Ritchego w tym uniwersum, to jedna z moich ulubionych komedii ever. A ten serial? Marne popłuczyny, bez ładu i składu. Dodatkowo humor gdzieś uleciał, a charyzmy w bohaterach jest tyle, co kot napłakał.

A teraz prawdziwa bomba – „Shogun”. Zapowiadany jako coś podobnego rozmachem i poziomem intryg do „Gry o Tron”. Serial obrzucony nagrodami. Obejrzałem do końca, ale z bólem. W tym serialu praktycznie nic się nie dzieje. Dosłownie nic. Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Nie ma tu żadnej ciekawej postaci. No, ale zachłyśnięcie się kulturą japońską i łykanie wszystkiego, co idzie z tych wysp, to od zawsze jest dla mnie zjawisko niezrozumiałe.

Rozpisałem się o serialach, więc dołożę jeszcze tylko jeden film i koniec narzekań. „Ministerstwo niebezpiecznych drani”. Więcej w recenzji. Guy Ritchie podobnie jak Taylor Sheridan strasznie obniżył loty w minionym roku.

Horyzontu” nie nazwałbym rozczarowaniem, natomiast rozczarowaniem dla mnie było to, że drugi rozdział nie trafił do kin. Te widoki po prostu trzeba podziwiać na dużym ekranie, inaczej całość traci jakikolwiek sens.

Na co czekam w 2025?

Seriale – „Koło czasu” (sezon 3) – Jestem ciekawy, co się wydarzy. Twórcy zapowiadają, że będzie się działo.

Jestem też bardzo ciekaw „Daredevill: Born Again” od MCU, to chyba ostatnia szansa wytwórni, żeby zainteresować widza jakimkolwiek serialowym produktem. Do tej pory wyszły im tylko „WandaVision” i od biedy „Falcon & the Winter Soldier„.

Książki – „Wiatr i Prawda”, czyli piąty tom „Archiwum Burzowego Światła” od Brandona Sandersona. Zwieńczenie pierwszej ery tej monumentalnej serii. Pierwsza część (w Polsce niestety znów podzielą cały tom na pół) ma ogłoszoną datę premiery na 26 lutego. Już nie mogę się doczekać.

„Dusza pokryta bliznami” – nowy tom Meekhanu, który powinien pojawić się wreszcie w 2025 roku. Tutaj odeślę do oświadczenia, które może napawać optymizmem w kontekście daty premiery.

Filmy – chyba żadna „wielka” produkcja nie została jeszcze jakoś specjalnie zapowiedziana. Zobaczymy, czy James Gunn ruszy wreszcie ze swoim DCU (choć zwiastun tego nowego „Supermana” póki co delikatnie mówiąc nie zachwyca), może Christopher Nolan znów uraczy nas jakimś przepięknym filmem, ale niemal na pewno będzie to dopiero w 2026. Z tego co patrzyłem na wstępne zapowiedzi, w 2025 roku ma pojawić się aktorski „Lilo & Stich”, bardzo lubiłem tę bajkę, więc jestem ciekaw tego projektu.

Być może w 2025 pojawi się też film „Materialists”, czyli drugi projekt Celiny Song, reżyserki wspomnianego przeze mnie wyżej „Poprzedniego życia”. Jestem ciekaw, czy Kanadyjka koreańskiego pochodzenia utrzyma wysoki poziom zaprezentowany w reżyserskim debiucie.

Czekam także na film z uniwersum „Peaky Blinders”, który pojawi się w 2025. Co prawda ostatni sezon serialu był co najmniej rozczarowujący, żeby nie powiedzieć gorzej, ale ogólnie kocham ten świat (pierwsze cztery sezony uważam za małe arcydzieła).

Crowley

Film roku – nowe 2024: Anora

Brawurowy miks „Pretty Woman” z gangsterską komedią w stylu Guya Ritchie, okraszony magią Seana Bakera. Momentami diablo śmieszny, kiedy indziej wkurzająco kolorowy, pokazujący trochę inną twarz nowych ruskich, a na koniec w raptem kilku scenach zamknięty w prawdziwym bakerowym stylu. Świetnie się go oglądało, chociaż nie jest krótki. Mikey Madison i Karren Karagulian zasługują co najmniej na oscarową nominację. W ogóle „Anora” niby jest poskładana ze znajomych elementów, ale jako całość jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Na pewno nie każdemu się spodoba, ale według mnie za lekkość (pomimo niezbyt lekkiego tematu) i poziom techniczny należą jej się duże brawa. Recenzja na dniach.

Film roku – obejrzane w 2024: Hannah i jej siostry

Nadrabiając trochę klasyki zerknąłem kilka razy w stronę Woody’ego Allena. I o ile „Annie Hall” zupełnie mnie nie zachwyciła, to „Hannah i jej siostry” już tak. Wspaniały obraz skomplikowanych relacji damsko-męskich pokazany w typowym dla Allena lekkim tonie. Ale to wcale nie jest lekki film, bo opowiada o ciężkich tematach. To sztuka umieć z taką gracją poruszać ważne kwestie i w tym wypadku udało się to Allenowi bezbłędnie.

Serial roku – nowe 2024: Sprostowanie

Nie oglądam zbyt wielu seriali i nie widziałem nic wybitnego. „Sprostowanie” było najlepsze, ale wkurzyła mnie ta produkcja. Pierwsze cztery odcinki są wspaniałe. Rewelacyjnie nakręcone (zdjęcia Lubezkiego palce lizać), cudownie zagrane przez wybitną obsadę, do tego pełne skrajnych emocji. Niestety im dalej, tym gorzej, a w końcówce już przewracałem oczami, bo z bardzo ciekawej i tajemniczej historii została kompletnie niewiarygodna bieganina w stylu taniego kryminału i absurdalnie zachowujący się bohaterowie. Tym niemniej oglądało się bardzo dobrze i gdyby nie końcówka, oceniłbym bardzo wysoko.

Serial roku – obejrzane w 2024: WandaVision

Obejrzałem sobie drugi raz, tym razem wspólnie z synem i byłem pod wrażeniem. Gdyby nie skopana (dosłownie i w przenośni) końcówka, byłby to serial ocierający się o wybitność. Zabawa konwencją, wizualia, gra aktorska stoją na najwyższym poziomie. To było bardzo mocne wejście MCU na małe ekrany po bombastycznym „Końcu gry”. Zastanawiające jest, jak można było potem tak bardzo polecieć z poziomem w dół.

Książka roku – nowe 2024: Zagrajmy jeszcze raz – Arkadiusz Kamiński

Postaram się niedługo wrzucić tu recenzję tej książki, bo chociaż nie jest idealna, to będzie stanowić ozdobę biblioteczki każdego gracza. A ci, którzy dorastali w latach dziewięćdziesiątych, będą mieli ogromną przyjemność symbolicznie powrócić do tych beztroskich, kolorowych czasów, kiedy tak bardzo jeszcze życie w Polsce różniło się od tego na mitycznym zachodzie. Kamiński, znany jako Dark Archon redaktor naczelny kanału ARHN.EU, nie odkrywa Ameryki ani nie przedstawia żadnej wiedzy tajemnej, ale to taki książkowy odpowiednik obiadu u mamy albo odgrzebania animowanej bajki z dzieciństwa. Można sobie powspominać, a dla mnie dużą wartość przedstawia również kontrast między tym, co ja pamiętam z dorastania w małej miejscowości, a tym, co pamiętają dzieciaki z większych miast. Mam wrażenie, że tu przepaść była podobna jak między „nimi” i „zagranicą”.

Książka roku – przeczytane w 2024: Jak powstała bomba atomowa – Richard Rhodes

Rozpocząłem jeszcze w ubiegłym roku, ale doczytałem w 2024. Jest to monumentalna i diabelnie szczegółowa kronika budowy amerykańskiej bomby atomowej, po którą sięgnąłem jeszcze zanim „Oppenheimer” rozbił bank. Porywająca rzecz, chociaż pełna trudnych opisów z dziedziny chemii i fizyki. To dlatego film Nolana pomimo swojej objętości wydał mi się wręcz za krótki. Bo tam było jeszcze więcej niesamowitych wątków, które dało się pociągnąć. Pozycja obowiązkowa dla fanów przekrojowych historii pisanych na najwyższym poziomie merytorycznym.

Gra roku – nowe 2024: Planet Crafter

Pisałem już o Planet Crafterze w ubiegłym roku, ale wtedy był jeszcze we wczesnym dostępie. Na szczęście mikroskopijna ekipa Miju Games jest bardzo solidna i po kilku dużych patchach w kwietniu wypuściła wersję 1.0, a gra opuściła Early Access. Co więcej nadal jest regularnie rozwijana o kolejne funkcje, otrzymała też bardzo fajne i niedrogie DLC z nową planetą do eksploracji. W skrócie jest to survival nastawiony na budowanie bazy i inkrementalny rozwój oraz terraformację planety. Gra wciąga jak wentylator, jest prosta w obsłudze, a kolejne dodawane biomy i mechaniki naprawdę robią wrażenie. Do tego doszedł jeszcze kooperacyjny multiplayer. Spędziłem już w niej prawie 200 godzin i nie zanosi się, żeby to był koniec.

Gra roku – ograne w 2024: GTA Vice City

W tym roku odgrzebałem kilka staroci i bawiłem się przy nich znakomicie, ale przy żadnym tak dobrze, jak przy „Vice City”. Przeszedłem całą (drugi raz, ma się rozumieć) i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że to moje ulubione „GTA”. Pomimo archaicznych mechanik i ubogiego na dzisiejsze standardy miasta, ta gra ma w sobie ten pierwiastek wyjątkowości, który sprawia, że będzie wieczna. Fantastyczna fabuła, garściami czerpiąca z filmów akcji, wspaniale zrobione realia kolorowych lat 80tych, ciekawe misje (trudne, ale do zrobienia nawet dla starych ludzi), no i oczywiście soundtrack. Ta gra pokazała, jak ważna może być muzyka w grze. Playlisty w stacjach radiowych są wspaniałe i zdarzało mi się po prostu krążyć po mieście przed zachodem słońca słuchając brodatych hitów.

Grałem w oryginał, nie skopany remaster. O dziwo działa w miarę dobrze na nowym sprzęcie. Problemem jest jedynie sztywny limit 30 klatek na sekundę. W innym wypadku silnik szaleje i dzieją się dziwne rzeczy z fizyką. Ale jak już się przywyknie do takiego oldskulu, to pozostaje tylko założyć białą marynarkę na koszulę w kwiaty i zapuścić Frankie Goes to Hollywood.

Największe rozczarowanie

Tu nie ma żadnych wątpliwości. Pisałem już, że nie oglądam zbyt wielu seriali, zanim więc coś wybiorę, robię research. W praktycznie wszystkich polecajkach „Fleabag” był bardzo wysoko, a ponieważ lubię brytyjskie produkcje, wreszcie się przemogłem. I przeklinałem swój upór, który każe mi oglądać seriale do końca, jeśli już raz je zacznę. Tak mocno jeszcze nigdy nie przestrzeliłem, bo pierwszy sezon jest po prostu koszmarny. Odrażająca bohaterka, żenujący, często kloaczny humor i całkowicie nieciekawa historia. W drugim jest lepiej, ale to nadal nawet nie zbliża się do wybitności, jaką sugerowało wielu recenzentów. No, chyba że szczytem wyrafinowania jest dla was podrywanie księdza (o, jakie to odważne!). Odradzam, nie polecam, obejrzyjcie zamiast tego znakomity i bardzo zabawny „After Life„.

Na co czekam w 2025?

Jeśli chodzi o filmy, to chyba najbardziej czekam na nowy film Paula Thomasa Andersona pod roboczym tytułem „The Battle of Baktan Cross”. Nie wiadomo o nim zbyt wiele, poza obsadą (m.in. DiCaprio i Penn), pokaźnym budżetem i faktem, że ma to być bardzo luźna adaptacja „Vineland” Thomasa Pynchona. „Licorice Pizza” był wspaniały (muszę w końcu zrecenzować), więc liczę na to, że mistrz utrzyma formę.

Bardzo bym też chciał, żeby Michael Mann zrealizował „Gorączkę 2”. Wiem, brzmi to nieprawdopodobnie, ale książka okazała się rewelacyjnym thrillerem z iście filmowym rozmachem. To gotowy materiał na film, chociaż niestety Mann ostatni dobry obraz nakręcił bardzo dawno temu. Wątpię, czy ktoś wyłoży grubą kasę na tak ryzykowny projekt, a niestety wymaga on dużego budżetu. Zresztą jeśli już, to premiera pewnie wypadłaby na rok 2026.

Z obawami ale i nadziejami czekam na serialowego „Harry’ego Pottera”. Bardzo chcę, żeby udało się na nowo zdefiniować magię, odcinając się od filmowych adaptacji, ale zachowując szacunek dla książkowych oryginałów. W teorii taki serial to spełnienie marzeń miłośników Pottera, w praktyce zapowiada się na niezły tor przeszkód. Oby w HBO rozsądek przeważył nad chęcią wzbudzenia taniej sensacji.

Nie mogę się doczekać planszówki The Anarchy. To kontynuacja Muru Hadriana, która ma się ukazać na Zachodzie w połowie roku i nie wiem, czy jakiś polski wydawca ma ją w planach, ale gra zapowiada się rewelacyjnie i jest reklamowana jako sequel, w którym wszystko jest „bardziej”. Porządnych wykreślanek nigdy za wiele.

Czekam też na nowe albumy Franz Ferdinand i Stevena Wilsona, bo jestem już tak stary, że zdarza mi się kupować płyty. 🙂

Jutro zapraszamy na część drugą podsumowania, a w międzyczasie zachęcamy, żebyście w komentarzach podzielili się swoimi wspomnieniami z popkulturowego roku 2024.

To mi się podoba 9
To mi się nie podoba 1

Crowley

Maruda międzypokoleniowa i mistrz w robieniu wszystkiego na ostatnią chwilę. Straszliwy łasuch pożerający wszystko, co związane z popkulturą. Miłośnik Pratchetta i Clancy'ego, kiedyś nawet Gwiezdnych wojen, a przede wszystkim muzyki starszej niż on sam.

Related Articles

Komentarzy: 23

  1. Szogun 9/10. Leży jedynie końcowka (trochę, pewnie z uwagi na budżet) i dobór aktora do roli Angola (tu całkowicie, niezwykle irytująco zagrana postać). Reszta jest perfekcyjna, trzyma w napięciu i dobrze oddaje ducha powieści.

    To mi się podoba 3
    To mi się nie podoba 0
    1. Nie zgadzam się i nie rozumiem jak coś co niemal cały sezon tylko obiecuje, a finalnie tych obietnic nie spełnia może się podobać, ale wiem, że jest pewnie 90% osób, które uważa, że ten serial jest świetny. I jest mi czasami odrobinę smutno, że nie potrafię dostrzec w nim tego co inni.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 5
    2. Ja też byłem Shogunem zachwycony. W sensie: on nie był wierną adaptacją i mało się tam działo, ale klimat bardzo mi odpowiadał. No i Yabu-sama!

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. Wychodzi na to, że wszystko sprowadza się do wspomnianej przeze mnie kultury Japonii. Czy jestem wstanie np. polubić film, w którym władca/generał przyznaje ludziom rację i dziękuje za udaremnienie spisku, ale jednak skazuje ich na śmierć (47 roninów)? No nie, bo to jest dla mnie coś kompletnie obcego. Czy jestem w stanie polubić serial, w którym można zdobyć władzę w łatwy sposób, ale wtedy ucierpiał by honor, więc lepiej poświęcić absolutnie wszystkich bliskich i zdobyć tą władzę w sposób absurdalnie skomplikowany (Shogun właśnie)? No nie. Bo to dla mnie niepotrzebna gmatwanina, choć rozumiem, że finalnie chodzi o to by pokazać jak ogromnie czarnym charakterem jest główny (japoński) bohater.

        To mi się podoba 1
        To mi się nie podoba 2
        1. Ja w ogóle nie jestem fanem kultury japońskiej. Serial oparty jest jednak na bardzo ciekawej historii, a przebiegłość Toranagi nie zna granic 😉

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
        2. To karykatura tej kultury, wykoślawiona przez Angoli i Jankesów. Przy okazji rozgrywających swoje antykatolickie fobie. Ja nie tykam niczego o Japonii, co nie zostało zrobione przez samych Japończyków.

          To mi się podoba 2
          To mi się nie podoba 3
      2. Casting jest perfekcyjny, gdyby nie obsadzenie jakiegoś drewniaka w roli Anjin-sana 😉 Yabu, Omi, Toranaga, Mariko, a nawet Buntaro wyszli iście książkowi.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
    3. Mieliśmy oglądać z żoną, ale usnęła w połowie pierwszego odcinka. Widać faktycznie nie dla każdego. Mnie bardzo podobała się realizacja i gadanie po japońsku. Muszę wrócić.

      To mi się podoba 1
      To mi się nie podoba 0
  2. Dzięki za info o Fleabag. Też szukając serialu trafiłem na to, ale opis mnie na odrzucił, a później widziałem klip na YouTube, który mnie odrzucił jeszcze bardziej.
    Zamiast tego sięgnąłem po Orville.

    W tym roku głównie nadrabiałem co mnie ominęło w ostatnich latach.
    Wygrywa Rzym, choć nie byłem szczególnie zachwycony 1 sezonem.
    Z tegorocznych produkcji seriali to chyba tylko Ród Smoka, The Boys, Genialna Przyjaciółka i Pohamuj Entuzjazm. Te dwa ostatnie tytuły to było bardzo godne zakończenie.
    Ród Smoka oczywiście lekko rozczarował.
    The Boys było beznadziejne. Kripke niech idzie na emeryturę.

    Z obejrzanych filmów w ogóle – Oppenheimer i Pewnego razu w Hollywood. Ten pierwszy niestety pokazuje, że Hollywood nie wróci prędko do czasów świetności.
    Z tegorocznych to chyba tylko Diunę widziałem. To samo co przy Opku. Nijak to się może równać z najlepszymi produkckami SF czy fantasy. Max 8/10.

    Książki – jeżeli czytałem coś z tego roku, to nie wiem. Czasem żona mi coś daje i jest szansa że to jakaś nowość. Przeglądając Goodreads to chyba Rój od Weronika Mathia tylko. Ale to max 7/10.

    Za to 10/10 może dostać II część 3 tomu Archiwum Burzowego Światła – Dawca Przysięgi. Nie miałem takiego momentu WTF od bardzo dawna.

    Czekam chyba tylko na skończenie tej powyższej serii, ale nie powiem że z wypiekami, bo 4 tom był męczący.

    To mi się podoba 2
    To mi się nie podoba 0
    1. W czwartym tomie Sanderson przesadził z szarością. To nie jest zwyczajnie jego styl. Aczkolwiek wątek Kaladina znów ryje beret. Mamy chłopaka praktycznie w tym samym miejscu, w którym był w pierwszym tomie. Niestety ilość wątków przytłacza. Dodatkowo poboczne historie z Tancerki Krawędzi, a przede wszystkim z Odprysku Świtu nie pomagają tej historii. Za dużo dzieje się wokół by czytelnik mógł w pełni skupić się na tym co najważniejsze, oryginalnych dla TEGO świata postaciach. Sanderson zrobił z Rosharu centrum Cosmare a to nie służy samemu Archiwum. Niemniej czekam na pojedynek z Odium. (mam nadzieje, że nie będzie rozczarowujący) chciałbym też godnego końca Kaladina (tu obstawiam, że optymalna byłaby jednak heroiczna śmierć i upamiętnienie, bo dalsze życie gdzieś na uboczu to nie była by dobra rzecz dla tej postaci).

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
      1. Dla mnie za bardzo to poszło w wojnę o ludzkość, zamiast historia o ludziach w środku tej wojny.
        Tancerka była fajna akurat. I szczerze to chętnie przeczytam opowiadanie o Rogozercach. Najlepsze w tej serii są historię tych pobocznych „graczy”. To powinno być punktem ciężkości, a nie wojna z Odium.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 0
        1. Tancerka była fajna, ale zagmatwała strasznie sprawę. A Odprysk tylko to pogłębił. Według mnie punktem powinna być wojna z Odium, ale bez wprowadzania kolejnych graczy. Przez to Sanderson będzie musiał większość wątków zostawić niezakończonych, lub będzie zamykał je na prędce i mało satysfakcjonująco. Po co w tej historii jeszcze te robale na przykład? Tymczasem wątek Shinovaru jak nie był odpowiednio przedstawiony tak pewnie nie będzie.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 0
    2. No i mam wrażenie, że Meekhan cierpi trochę na tę samą chorobę co Archiwum. Oczywiście to zupełnie inne projekty, ale idą przynajmniej w ostatnich tomach tą samą drogą czyli zbyt dużo zbyt naukowo-metafizycznego bełkotu, zbyt dużo wątków a zbyt mało tego co było siłą tych książek czyli przygód świetnie prowadzonych postaci (w przypadku Sandersona indywidualnych w przypadku Wegnera raczej zbiorowych)

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
    3. No i jeszcze nie zgodzę się do oceny Diuny. To jest wreszcie coś godnego Władcy Pierścieni. Projekt, w którym widać serce twórcy do tego co robi, w którym nie ucieka do zielonego studia pełnego komputerów tylko wychodzi na „pustynie” i kręci w strojach pasujących do historii. Wielkie widowisko, które uwielbiam, zarówno jedynkę jak i dwójkę. Film monument, których praktycznie w dzisiejszych czasach nie uświadczysz. Na dodatek nie jest to na szczęście dla mnie klasyczne s-f z walkami w kosmosie 🙂

      To mi się podoba 2
      To mi się nie podoba 0
      1. Kostiumy i zdjęcia okej. Ale mnie to nie porwało tak by pokochać świat. Daleko do Władcy.

        To mi się podoba 0
        To mi się nie podoba 1
        1. Bo to chyba taki świat, który ciężko pokochać. Zgadzam się z Twoją oceną, takie mocne 8/10, ale nie więcej. Technicznie znakomity, ale za rok niewiele będę z niego pamiętał.

          To mi się podoba 0
          To mi się nie podoba 1
  3. Niebieskooki samurai najlepszym serialem?

    Zdaje sobie sprawę, że większość recenzentów wychwala ten serial pod pod niebiosa, ale całe szczęście są też tacy, którzy potrafią wytknąc mu potężne fabularne dziury i masę głupot wszelakich.

    Owszem Samuraj jest ładny, dopieszczony wizualnie, ale historia to okropnie naiwna wydmuszka.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 2
    1. Fabularnie to jest prosta historia o chęci zemsty połączona z wątkiem z „Mulan”. Nie twierdzę, że jest wybitna, ale na pewno jest opowiedziana w interesujący sposób.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0
  4. Prosta historia to jest w Królu Lwie.
    W Samuraju mamy do czynienia z dziurawym scenariuszem, tam się nic nie trzyma kupy.
    Nie widzisz tego? Trudno. Widziałem recenzje topowych kanałów twierdzących, że ten serial to ArCydzieło, także przywykłem, że ludzie zajmujący się recenzowaniem coraz rzadziej potrafią rozebrać film na części i rzetelnie ocenić każdy element składowy.

    Nie będę wymieniał największych grzechów scenariuszowych, ale powiem tylko(uwaga spoiler!), że główna bohaterką pod koniec mi stąd ni zowąd podróżuje do Europy statkiem, bez załogi, bez funduszy, tak po prostu ma statek i płynie:):)

    A to tylko wisienka na torcie.

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 1
  5. „W tym roku poza „LoLem” zagrałem w dwie gry, w żadną dłużej niż godzinę. „Anno 1800” oraz „Knights of Honor II”. Ani jedna, ani druga mnie do siebie nie przekonały.”

    Polecam przestać grać w LoLa, a wiele innych rzeczy zacznie cieszyć bardziej xd ta gra obrzydliwie wpływa na nasz mózg

    To mi się podoba 0
    To mi się nie podoba 0
    1. Mam przegrane w tym roku chyba 20 godzin. 15 w klasycznym plus 5 w tft w całym roku więc chyba nie jest aż tak źle. Niektórzy nabijają taki wynik jednego dnia przy Diablo, PoE czy innym Elder Ringu.

      To mi się podoba 0
      To mi się nie podoba 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button