Patrzymy w palantir: Pierścienie Władzy, sezon 1, odcinek 1 – “Cień przeszłości” oraz odcinek 2 – “Na łasce morza” [SPOILERY]

Ostrzegamy, że w tekście pojawiają się spoilery z serialu Pierścienie Władzy oraz dzieł J.R.R. Tolkiena. Mogą się one także pojawiać w komentarzach pod tym wpisem oraz innymi tekstami na FSGK. 

D: Moje kondolencje Bluetigerze. Nie powiem, że źle mi się oglądało dwa pierwsze odcinki Pierścieni Władzy. Ale trochę żałuję, że mając tak wielki budżet, tak utalentowanych twórców i taką fascynację światem Tolkiena, nie zdecydowali się jednak zekranizować żadnego z jego dzieł… Ironizuję, ale powiedzmy sobie wprost – Pierścienie Władzy nie są adaptacją, ani ekranizacją. To bardzo luźna interpretacja niektórych motywów, postaci i wydarzeń z książek Tolkiena…

BT: W dodatku oparta nie na tych utworach, w których Druga Era jest dokładniej opisana, tylko na krótkim streszczeniu i ogólnej chronologii w dodatkach do Władcy Pierścieni. A także na rozrzuconych po tym dziele, a także po Hobbicie, wzmiankach o Drugiej Erze i o tych wydarzeniach z Pierwszej, które mają bezpośredni z nią związek. Pojawiały się też pogłoski, że Amazon postarał się o licencje na niektóre elementy np. Silmarillionu i Niedokończonych opowieści. Liczyłem na to, że okaże się to prawdą, ale jak na razie nie zauważyłem, żeby serial czerpał z któregokolwiek z pozostałych utworów (z możliwym wyjątkiem tego, że nie przypominam sobie, żeby z samego Władcy jednoznacznie wynikało, że Dwa Drzew istniały przed słońcem i księżycem). Jedynym tolkienowskim elementem spoza Władcy i Hobbita jest jak na razie chyba mapa wybrzeża Valinoru. A później pewnie pojawi się też mapa Númenoru. Ale trzeba zaznaczyć, że to nie jest tak, że serial zachowuje te “‘ramy” z dodatków Władcy i wypełnia jedynie puste przestrzenie pomiędzy wydarzeniami, do których prawa zakupił. Zmienia on także, często znacznie, także to, co w tych dodatkach jest opisane.

D: I myślę, że będziesz miał jeszcze okazję, by wytknąć wszystkie elementy, które wykrzywiono… a może prościej będzie opowiedzieć o tym, co przełożono wiernie.

Ale skoro uczyniliśmy to zastrzeżenie, to myślę, że możemy oblać się kubłem zimnej wody (przynajmniej ja to czynię) i pogadać o samym serialu, który… nie jest taki zły. Wiem, wiem, dla każdego fana Tolkiena to bluźnierstwo, ale jeśli ktoś nigdy nie sięgnął po jego książki, albo nie pamięta już zbyt wiele poza Władcą, to może zostać przez niektóre aspekty Pierścieni Władzy oczarowany. Weźmy na przykład sam wygląd serialu, pracę kamery, kadrowanie ujęć, kolorystykę… Narzekaliśmy trochę na ujęcia z trailera, ale okazuje się, że serial jest momentami autentycznie piękny. Drzewa Valinoru były cudowne…

BT: Mi szczególnie spodobała się scena, w której Elrond wchodzi do Khazad-dûmu. Świetny był także towarzyszący jej motyw muzyczny. To był jeden z niewielu momentów, w którym rzeczywiście poczułem, że świat przedstawiony na ekranie to Arda…

D: Muzyka to zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron Pierścieni Władzy. Howard Shore chyba skomponował pojedynczy motyw…

BT: Tak, ten w czołówce.

D: Ale większa część ścieżki dźwiękowej została skomponowana przez Beara McCreary’ego, którego pamiętam ze znakomitego soundtracku do serialu Battlestar Galactica. I w Pierścieniach Władzy naprawdę stworzył coś wyjątkowego. W ogóle można by wiele rozwodzić się nad technicznymi aspektami tej produkcji. Bo wiele rzeczy podobało mi się tu szalenie. Również pewna ciągłość z tym, co stworzył Jackson. Oraz nawiązania do twórczości Alana Lee. No, kurczę, nie wiem jak to inaczej wyrazić, ale dla oczu i uszu Pierścienie Władzy były ucztą.

BT: Ale to niestety tylko sprawia, że zastanawiam się, co mogłoby powstać, gdyby jednak zachowano więcej z tych elementów twórczości Tolkiena, z których serial mógł czerpać, albo gdyby miał prawa do Silmarillionu, Niedokończonych opowieści i innych dzieł…

D: Jasne. Ale wiesz, nawet przyjmując perspektywę osoby, której kompletnie nie zależy na wierności wobec wizji Tolkiena można mieć do serialu zastrzeżenia. Namalowaliśmy tu bowiem obraz dzieła, które wygląda cudownie, i to najszczersza prawda. Chwilami byłem zachwycony. Ale przyznam szczerze, że gdyby nie pewna doza samozaparcia, to mógłbym skończyć oglądanie na pierwszym odcinku. Bo na samym początku serial popełnia z punktu widzenia narracji sporą liczbę błędów. Cała wyprawa Galadrieli do Forodwaith jest zupełnie zbędna. Nie czujemy tej tajemnicy którą śledzi, nie widzimy tego zagrożenia. Z kolei wprowadzanie nowych bohaterów co pięć minut sprawia, że trudno się zaangażować w ich losy. Pierwszy odcinek po prostu się… dłuży.

BT: Też odniosłem takie wrażenie. Myślałem, że najpóźniej w połowie drugiego odcinka akcja osiągnie już moment, który najwyraźniej pojawi się dopiero w trzecim.

Spoiler! Pokaż
Minęła już jedna czwarta sezonu, a wciąż nie pojawiło się kilka spośród głównych postaci… a wprowadzone wątki też nie posunęły się jakoś szczególnie daleko.

D: Nie posunęły się, a w zasadzie jedyne co mnie tak na serio wciągnęło, to wątek “przybysza z gwiazd”. Niestety domyślam się kim on jest. Ale o tym za chwilę. A tymczasem chciałem Cię o coś spytać. Czy nie odnosisz wrażenia, że scenarzyści bardzo starają się nadać dialogom pewien tolkienowski patos, chcą wplatać w każdą konwersację (przynajmniej elfów), jakąś głębszą mądrość… i strasznie słabo im to wychodzi.

BT: Tak, te mądrości są często wstawiane na siłę. A sensowność metafory wygłoszonej przez Finroda na samym początku opiera się chyba tylko na dobrej woli odbiorcy.

D: Zdecydowanie tak. I wiesz, mnie właśnie to najbardziej się nie spodobało. Jasne, wychwyciłem część problemów związanych z kompletnym wykoślawieniem tolkienowskiej historii. Choć pewnie Ty znalazłeś tego dziesięć razy więcej – i bardzo Ci z tego powodu współczuję, bo frustracja pewnie rośnie w postępie geometrycznym. Ale byłbym skłonny to puścić płazem, gdyby nie te nieudane próby naśladowania tolkienowskiego stylu. I mówię to całkiem serio – lubię na przykład gry z serii Shadow of Mordor. Ale lubię je za to, że są bezpretensjonalne, że korzystają z tolkienowskiego świata, ale pozostają głupawymi rąbankami, nie udają, że, że ich wartość jest porównywalna z dziełami pisarza. Ech, nakręciłem się trochę niepotrzebnie. Więc podsumuję – ilekroć scenarzyści Pierścieni Władzy próbują być mądrzy jak Tolkien, jakość obrazu na tym źle wychodzi. Nie znaczy to, że scenariusz jest fatalny… Ale po prostu czegoś tak prostego i mądrego jak np. pouczenia Gandalfa na temat prawa do życia, tutaj nie uświadczymy.

BT: Skoro jesteśmy przy scenariuszu… wydaje mi się, że serial trochę zbyt często sięga po elementy komiczne (głównie ze strony Harfootów). Trudno budować atmosferę napięcia, kiedy co chwilę pojawiają się gagi. Czasem brakuje tylko śmiechu z taśmy. Na przykład scena, w której Nori i Poppy taszczą Nieznajomego w wózku, a wózek zaczyna zjeżdżać, ale one tego nie zauważają.

D: Hmmm… wiesz co, może to nie jest kwestia samej ilości tych scen, co miejsc, w które je wklejono. We Władcy Pierścieni hobbici też rozładowywali napięcie. Rzecz w tym, że trzeba to bardzo umiejętnie rozłożyć w czasie. Bo jak nie, to faktycznie znika napięcie – jak na przykład w ostatniej bitwie w Mrocznym Widmie, gdzie szaleństwa Jar-Jara sprawiły, że bitwa była komedią. Ale to powiedziawszy – mi harfooty akurat nie przeszkadzały tak bardzo. A raz czy dwa nawet się kącikiem ust uśmiechnąłem.

BT: Rzeczywiście, niektóre sceny z ich udziałem były nawet zabawne. Możliwe, że bez harfootów serial nie byłby lepszy (zakładając, że inne wątki pozostają bez zmian), ale mam pewne wątpliwości z nimi związane. Po pierwsze, każdy hobbit czy pra-hobbit, który odegra doniosłą rolę umniejsza później wyjątkowość Bilba i czterech hobbitów z Drużyny. A po drugie, w niektórych artykułach o serialu spotkałem się ze słowami o tym, że bez hobbitów to nie byłoby Śródziemie, że nie czułoby się, że to opowieść na podstawie twórczości Tolkiena. Czy w takim razie gdyby powstawała ekranizacja Dzieci Húrina, też oczekiwano by, że muszą się w niej pojawić jeszcze wcześniejsi przodkowie hobbitów?

D: Tak, po prostu pomysł na serial był zupełnie inny, niż nam się wydawało. To znaczy punktem wyjścia nie było rozważanie na temat tego, którą z tolkienowskich historii opowiadamy, tylko jak zebrać elementy, które sprawdziły się w WP, trochę przerobić dla współczesnej widowni, opakować na nowo i zgarnąć kasę. Więc zobaczymy wszystko, co według speców z Amazona, podobało się ludziom we Władcy Pierścieni Jacksona. Ale wcale nie jest powiedziane, że to się powiedzie. Jak na razie główny wątek Galadrieli jest umiarkowanie wciągający, a z przyjemnością ogląda się tylko wątki poboczne – Elronda i Durina czy właśnie harfootów. Jeden czy dwa słabsze odcinki mogą całą tę przemyślaną kalkulację pogrążyć.

BT: Poza tym chyba w każdym wątku znalazło się jak na razie przynajmniej kilka elementów, które “zgrzytają” nawet jeśli nie będzie się ich porównywać z tym, co napisał Tolkien. Na przykład, pomysł Galadrieli, żeby z okolic wybrzeża Valinoru popłynąć wpław z powrotem do Śródziemia. Szanse na powodzenie takiego przedsięwzięcia są w najlepszym razie mniej więcej takie jak szanse na to, że ktoś dopłynie z Nowej Fundlandii do Irlandii.

D: Jasne. Ale też gwoli sprawiedliwości – bo zaczęliśmy utyskiwanie – chciałbym zaznaczyć, że mimo wszystko dwa pierwsze odcinki Pierścieni Władzy oglądało mi się lepiej niż – dla przykładu – pierwszy sezon Koła Czasu. W tamtym wypadku twórcy nie tylko chcieli nakręcić własną, “lepszą” wersję książek, ale byli też pozbawieni talentu. A na ostateczny werdykt pewnie jest jeszcze za wcześnie… choć nie wyobrażam sobie co musiałby się zdarzyć, aby Pierścienie polubili prawdziwi miłośnicy Tolkiena.

BT: Jestem daleki od tego, żeby dzielić fanów Tolkiena na „prawdziwych” i „fałszywych”. Myślę, że znaczenie ma tutaj tylko to, czy ktoś lubi twórczość Tolkiena, czy nie. A to, co ktoś sądzi o różnych adaptacjach, ekranizacjach, grach na podstawie (itd.), nie powinno być tutaj decydujące. I oczywiście można też być np. fanem tylko filmów Jacksona i sposobu, w jaki przedstawia tam Śródziemie, ale nie interesować się tak bardzo dziełami samego Tolkiena.

D: Chciałbym żebyśmy porozmawiali jeszcze o dwóch kwestiach. Otóż wydaje mi się, że serial opiera się na dwóch tajemnicach. Po pierwsze, nie wiemy kim jest przybysz z gwiazd. Po drugie nie wiemy gdzie jest Sauron. Ale… chyba udało nam się obydwie zagadki rozwiązać.

BT:

Spoiler! Pokaż

D:

Spoiler! Pokaż
No i oczywiście jest kwestia Saurona. I ku mojemu zdumieniu doszliśmy do tego samego wniosku, z nikim go nie konsultując.
Spoiler! Pokaż

BT:

Spoiler! Pokaż

D:

Spoiler! Pokaż

BT: Skoro porozmawialiśmy już o ogólnych wrażeniach, może przejdziemy teraz przez poszczególne wątki, żeby wskazać co nam się podobało, a co niekoniecznie?

D: Jasne. O harfootach w zasadzie już mówiliśmy, więc zacznijmy od centralnej postaci całego serialu, czyli Galadrieli. Tak jak wspomniałem wcześniej, o ile sceny z jej dzieciństwa miały pewien urok (choć nie spodziewałem się po małych elfach takiej podłości 🙂 ), o tyle jej dalsze losy po prostu mnie nie przekonały. Cały wątek poszukiwania Saurona był zaledwie pretekstem do tego, żeby Galadriela mogła zrobić kilka popisów w stylu Legolasa (które to popisy były – nawiasem mówiąc – najsłabszą częścią filmów Jacksona).

BT: Podczas walki z trollem w chwili skoku z miecza aż mi się przypomniała Arya Stark…

D: Oj tak, przesadzili. Do tego nie zauważyłem, żeby ten cały wątek jakoś szczególnie rozwinął jej charakter. Fakt, że będzie miała problem z opuszczeniem Śródziemia był wiadomy już od momentu śmierci jej brata. W zasadzie losami Galadrieli zacząłem w jakimś minimalnym stopniu interesować się dopiero pod koniec drugiego odcinka. Wcześniej to był niepotrzebny wypełniacz. O wiele chętniej zobaczyłbym zamiast tego jakąś pogłębioną historię walk elfów z Morgothem – na co liczyliśmy oglądając zwiastuny.

BT: Tak – nawet bez sięgania po pozostałe dzieła Tolkiena dałoby się przedstawić te wydarzenia nieco bardziej szczegółowo. Na przykład, nie zostało wspomniane, że Noldorowie wyruszyli do Śródziemia wbrew woli Valarów. A ta informacja pojawia się w dodatkach do Władcy.

D: Jak na serial osadzony w Drugiej Erze, to w ogóle widzę tam zaskakująco mało odniesień do Valarów. Chyba tylko raz wspomniano imię Aulëgo.

BT: Wydaje mi się, że przynajmniej dwukrotnie – raz Disa mówi “na brodę Aulëgo”, a cały ten zwyczaj Sigin-tarâg na który powołuje się Elrond miał zostać ustanowiony przez tego Valara. I jeszcze w prologu w czasie bitwy Finrod krzyczy “Valaron kalanen!” Mam nadzieję, że kiedy zostanie wprowadzona historia Númenoru, odniesień do Valarów będzie więcej.

D: Oby! A skoro wspomniałeś o Disie, to wątek Elronda, Celebrimbora i wycieczki po Khazad-dûm, był już ciekawszy. Ale nie wiem, czy zainteresowała mnie sama historia, czy po prostu to, jak fantastycznie zostało przedstawione podziemne miasto krasnoludów.

BT: Tak, to był jeden z najlepszych momentów tych dwóch odcinków. Ale w samym tym wątku są elementy, których sensowność może budzić pewne wątpliwości. Na przykład – dlaczego Celebrimbor sam nigdy nie wpadł, że można nawiązać relacje z sąsiednią krainą? Jest też ten “rytuał Sigin-tarâg”. (Przy okazji: Sigin-tarâg oznacza w khuzdulu, czyli języku krasnoludów, po prostu Długobrodych, czyli ten z krasnoludzkich klanów, którego siedzibą był Khazad-dûm). Nie wiem, dlaczego Aulë miałby wprowadzać taki zwyczaj… Przedstawianie różnych aspektów kultury danego ludu, różnych zwyczajów i tradycji, to świetny pomysł… ale może niekoniecznie wtedy, kiedy można odnieść wrażenie, że cały zwyczaj istnieje tylko po to, żeby akcja mogła się posunąć naprzód.

D: No tak, tutaj oczywiście masz rację. Ale obawiam się, że z wszystkimi wątkami jest podobnie. Jak się zastanowić chwilkę i to podrapać, to wychodzą niefajne rzeczy.

BT: A u Tolkiena jest odwrotnie… im bardziej się zagłębia w jego twórczość, tym lepiej widać, jak doskonale to wszystko jest połączone.

D: A skoro jesteśmy przy różnych głupotkach, to czy mi się wydawało, czy w jednym z kolejnych wątków – opowiadającym o Arondirze i Bronwyn – pada stwierdzenie, że elfy nie mogą mieć dzieci z ludźmi?

BT:  Nie, ten elf wspomina tylko, że były dwa takie związki i każdy zakończył się tragedią. Nie wiem, co to ma niby znaczyć – ani Beren i Lúthien, ani Tuor i Idril nie zakończyli życia w tragicznych okolicznościach. A w przypadku Tuora istniała nawet legenda, że jako jedyny z ludzi otrzymał tę zupełnie wyjątkową łaskę w całych dziejach Ardy, że zaliczono go między Eldarów.

D: OK, no to przynajmniej tyle dobrze, bo byłoby to dziwne w serialu, którego jednym z bohaterów jest Elrond Półelf. A co sądzisz o całym wątku? Bo ja przyznam, że wynudził mnie obok historii Galadrieli najbardziej… To taka trochę na siłę wepchnięta historia miłosna.

BT: Cóż, wprowadzenie tego wątku to może być kolejny przykład zjawiska “skoro zadziałało we Władcy tutaj też musi być”. A to podobna sprawa jak z hobbitami – im więcej związków pomiędzy elfami i ludźmi, tym mniej ciekawy kolejny taki wątek. U Tolkiena były tylko trzy małżeństwa pomiędzy Eldarami i Edainami (czyli ludźmi, którzy w Pierwszej Erze walczyli do końca po stronie elfów): Lúthien i Berena, Idril i Tuora oraz Arweny i Aragorna. Było też kilka związków, które nie zakończyły się małżeństwem – Aegnora (brata Galadrieli) z Andreth oraz Finduilas (która w jednej z wersji jest siostrą Gil-galada) z Túrinem. Możliwe też, że elfka Mithrellas wyszła za przodka książąt Dol Amrothu, ale możliwe też, że to tylko rodowa legenda. No i we wczesnym legendarium było też małżeństwo elfki Naimi z Eriolem, czyli postacią z opowieści ramowej, żeglarzem z wczesnego średniowiecza, który trafia na Tol Eressëę u wybrzeży Valinoru i słucha tam opowieści o Dawnych Dniach.

Warto wspomnieć, że w serialu Elfowie Leśni nie są zaliczani do Eldarów, podczas gdy według Silmarillionu nimi byli. Pewnie bierze się to stąd, że w dodatku o językach we Władcy podziały wśród elfów są przedstawione tylko ogólnie, upraszczając nieco ich złożoność. Pojawia się tam wzmianka, że elfowie dzielili się na Elfów Zachodnich, czyli Eldarów, i Elfów Wschodnich, od których pochodziła większość Elfów Leśnych. W innym miejscu pojawia się też informacja, że z Eldarów wszyscy poza Sindarami (Elfami Szarymi) dotarli do Valinoru. Opierając się na samych tylko dodatkach można więc odnieść wrażenie, że Elfowie Leśni to nie Eldarowie. Tymczasem z Silmarillionu wynika, że Eldarami byli wszyscy elfowie (i ich potomkowie), którzy w zamierzchłej przeszłości wyruszyli w Wielką Wędrówkę ze Śródziemia do Valinoru, bez względu na to, czy tam dotarli (i otrzymali nazwę Elfów Wysokiego Rodu), czy też nie. A więc u Tolkiena Elfowie Leśni to także Eldarowie. Istnieli jednak elfowie, którzy odmówili wzięcia udziału w Wielkiej Wędrówce – Avari.

D: A co do samej fabularnej strony wątku Arondira i Bronwyn – było to nudne jak flaki z olejem. Ale i tutaj w pewnym momencie odzyskałem zainteresowanie tym, co dzieje się na ekranie. To znaczy scena pojawienia się goblina była bardzo sprawnie zrealizowana i pokazała kunszt reżyserski J.A. Bayony. Ale sam wątek wydał mi się mało ciekawy, nawet ten miecz mnie nie zaintrygował za bardzo

BT: Co do tego miecza – ogólnie wydaje mi się, że na całe te poszukiwania symboli i artefaktów pozostałych po sługach Morgotha serial poświęca zbyt wiele czasu. Robienie z tego, że Sauron w ogóle przetrwał tak wielkiej tajemnicy chyba nie ma sensu…

D: Tak! Miałem zdecydowanie to samo wrażenie. Wszyscy widzowie wiedzą, że Sauron nie zniknął na zawsze, więc nie ma tu tego napięcia, które chcieli wywołać twórcy.

BT: Podobnie jak to, czy Galadriela przeżyje na morzu, czy nie też nie budzi aż takiego zaciekawienia…

D: To odwieczny problem prequeli. Jeśli chcą nas zainteresować losem bohaterów, których przyszłość znamy, to nie mogą liczyć na to, że będziemy się martwić czy przeżyją. Trzeba znaleźć inne sposoby na zaintrygowanie widza. A, wiesz co, jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. Jeśli dobrze pamiętam Silmarillion, to elfy popłynęły do Śródziemia po tym jak Morgoth zniszczył drzewa, skradł silmarile i zabił ich króla. No i zrobili to wbrew woli Valarów. Tymczasem serial wspomina później o silmarilach, ale jako powód eksodusu mówi wyłącznie o drzewach. Czy to nie jest trochę dziwne?

BT: Tak, Valarowie nie chcieli, żeby Noldorowie ścigali Morgotha, ale Fëanor i tak wyruszył. Ale nie miał statków, więc napadł na Łabędzią Przystań Telerich, czyli jednego z trzech szczepów Elfów Wysokiego Rodu… i po wielkiej rzezi ukradł ich łabędzie statki. I za to Valarowie nałożyli na Noldorów klątwę, zakazując im powrotu. Tak w zasadzie, to serialowa Galadriela z charakteru pasuje bardziej do Galadrieli w Pierwszej Erze po ataku na Telerich, niż do książkowej Galadrieli z Drugiej Ery. Tyle tylko, że tym kogo tamta Galadriela chciała ścigać na skraj świata i udaremnić każdy jego zamysł był nie Sauron, tylko Fëanor… bo choć Galadriela należała do ludu Noldorów ze strony ojca, jej matką była Eärwena, córka władcy Telerich. Warto też dodać, że walki pomiędzy Noldorami i Telerimi w Łabędziej Przystani są jedynym momentem w historii Galadrieli, w którym Tolkien wprost pisze o tym, że brała udział w walce (przy atakach na Dol Guldur w Trzeciej Erze posługiwała się raczej magią, niż mieczem). Dlatego nie krytykuję samego pomysłu Galadrieli walczącej z bronią w ręku, tylko to, że w serialu ma to miejsce w takim momencie, w którym Galadriela Tolkiena zachowywała się już bardziej jak Galadriela z Trzeciej Ery, niż jak Galadriela z Pierwszej Ery. Zresztą za cenę takich scen jak walka z trollem Galadrieli odebrano jej rzeczywiste osiągnięcia opisane przez Tolkiena… Na przykład, w tolkienowskiej Drugiej Erze to ona pierwsza dostrzegła wagę sojuszu z krasnoludami z Khazad-dûmu, a nie Elrond czy Celebrimbor. I to ona z Celebornem założyła Eregion.

BT: Przy okazji – o ile sensownej można by przedstawić nawet coś bardzo podobnego do tych scen z dzieciństwa Galadrieli, gdyby można było wspomnieć o Telerich i ich statkach… I to jest znów ten problem, że serial może sięgać bez przeszkód tylko z niewielkiej części twórczości Tolkiena, więc nawet rzeczy, które dałoby się lepiej uzasadnić przez odwołanie do np. Silmarillionu nie mogą być lepiej uzasadnione.

Ale wracając do samego powrotu Noldorów do Śródziemia… to rzeczywiście dość dziwne, że już w prologu nie ma mowy o Fëanorze i silmarilach. Może szansa powrotu do Valinoru (i jej odrzucenie) znaczyłoby więcej, gdyby wcześniej poinformowano, że Noldorowie przez wieki byli wygnańcami z krainy, w której większość z nich przyszła na świat? Chociaż cała ta sprawa z udzieleniem przez Gil-galada zgody na powrót była dość dziwna… Nie do końca rozumiem, czemu to Gil-galad ma decydować kto może wracać do Valinoru, a kto nie.

A skoro jesteśmy przy Valinorze i Valarach… oglądając scenę w której Galadriela wyskakuje za burtę, łabędzi statek znika, a droga do Valinoru się zamyka, zastanawiałem się, czy to nie jest przypadkiem tak przedstawione, że jeśli ktoś nie czytał dzieł Tolkiena, może odnieść wrażenie, że to była jakaś pułapka i z tymi elfami stało się coś złego… bo błysk na samym końcu jest trochę “sauroniczny”. A przecież chyba nie o to chodziło…

D: Obawiam się, że możesz mieć rację. To znaczy widz raczej nie wie do końca czym jest Valinor.

BT: A dodając do tego to, że potem, gdy zostaną już wprowadzeni Númenorejczycy, pojawi się też wątek Zakazu Valarów…

D: O ile się pojawi!

BT: Mam nadzieję, że tak… ale w każdym razie, gdy widz dowie się jeszcze, że ci tajemniczy Valarowie zabronili Númenorejczykom pływać do Valinoru, kłamstwa Saurona na ich temat mogą się wydawać prawdopodobne. A tak nie powinno być.

D: No cóż, przekonamy się pewnie niebawem. Chociaż mnie już chyba nic nie zdziwi. Uznałem po prostu, że nie można traktować Pierścieni Władzy jako adaptacji Tolkiena. I z tym nastawieniem mogę ten serial oglądać, a nawet od czasu do czasu cieszyć się pięknem jednej czy drugiej sceny. A Ty? Dasz radę?

BT: Spróbuję 😉 Ale szkoda, że żeby z jakąkolwiek przyjemnością oglądać serial oparty w jakimś stopniu na twórczości Tolkiena trzeba zapominać na czas seansu o tym, co się o tych dziełach wie. Wyobraźmy sobie jednak, że to nie jest ekranizacja czy adaptacja Tolkiena, tylko zupełnie inny świat fantasy… Czy wtedy można by uznać te dwa odcinki za dobre? I tutaj też nie jestem przekonany.

-->

Bluetiger

Zainteresowania: Legendarium J.R.R. Tolkiena; twórczość George'a R.R. Martina; historia i literatura - zwłaszcza średniowieczna - Wysp Brytyjskich i Skandynawii; mitologie i języki. Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą wkraść się błędy.

Kilka komentarzy do "Patrzymy w palantir: Pierścienie Władzy, sezon 1, odcinek 1 – “Cień przeszłości” oraz odcinek 2 – “Na łasce morza” [SPOILERY]"

  • 22 października 2022 at 22:02
    Permalink

    @DaeL, wzywam Cię do wypełnienia przysięgi: “Umówiliśmy się, że ostateczną ocenę zrobimy po wszystkich odcinkach.”. Czekam na recenzję, choć zdaje się, że będzie druzgocąca, a odwoływanie się do materiału źródłowego bezcelowe 🙂.

    Reply
  • 9 listopada 2022 at 16:04
    Permalink

    Już trochę minęło czasu od ostatniego odcinka 😉 Kiedy recenzja ? Jestem bardzo ciekaw waszej opinii

    Reply
    • 9 listopada 2022 at 18:11
      Permalink

      Chyba szefu zamiast pisać negatywy, woli po prostu przemilczeć. Poza tym serial jest beznadziejny w tak oczywisty sposób ze możesz:

      1. Skrytykować go po całości, jako bezsensowna podróbkę , wyłączająca Tolkiena oraz mierny, bardzo mierny serial fantasy.
      2. Skrytykować tylko jako Adaptacje Tolkiena i pochwalić jako serial fantasy.
      3. Pochwalić serial.

      AD.1 internet wyśmiał dosłownie wszystko co było do wyśmiania, także nic nowego nie wniesiesz.

      AD. 2 niby tez można, ale ile razy można chwalić „ładne widoki”, tez nic nowego nie wniesiesz.

      AD. 3 zapewne podskoczyłaby klikalność a kolega Iluvatar dostałby ataku serca, ale szefu raczej jest za bystry żeby mie zauważyć wszystkich wad piersicenke władzy.

      Dlatego, jeśli nie otrzymamy recenzji, zupełnie nie będę miał pretensji. Właściwie to pochwalam decyzje o przemilczeniu tego gniota.

      Reply
      • 9 listopada 2022 at 18:17
        Permalink

        A tak btw, przeraża mnie kwota pieniędzy która została przeznaczona na pierścienie władzy. Gdybym dysponował taka suma, przeznaczyłbym ulamek, powiedzmy 5 złotych na Jot – Doga z żabki i dał jakiemuś dzieciakowi z gimnazjum, zostałoby mi wciaz jakaś niebotyczna kwota minus 5 złoty ma hotdoga i nawet gdybym cała resztę zakopał, albo wrzucił do rzeki i tak zrobiłbym więcej dobrego dla świata niż Amazon swoim serialem.

        Reply
      • 9 listopada 2022 at 19:05
        Permalink

        Bez przesady. 😝
        Ale myślę, że można olać temat. Wystarczy że internet ciągle atakuje tematami o serialu. Może i się skończył, ale agresywny marketing trwa dalej. Szkoda, że nikt tam nie rozumie, że to tylko pogarsza sytuację.
        Dochodzi do tego, że pojawia się coraz więcej artykułów krytykujących filmową trylogię. Ciekawe skąd nagle się to wzięło…🤔

        Reply
  • 6 września 2023 at 15:56
    Permalink

    Minął rok od tego wiekopomnego dzieła. Jak tam trauma?
    Dla mnie po tym serialu kino już przestało być tym co było. Obrzydziło mi to nawet kontent filmowy na YT. Wprawdzie to też “wina” wspaniałego dziecka, ale od tamtego momentu kino mogłoby w zasadzie przestać dla mnie istnieć i nie produkować nic nowego 🙂

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków