Filmołaz-ów 2-óch

Jesień w pełni, kinomaniacy próbują się naoglądać na zapas, zanim po raz kolejny zamkną kina (oraz lasy, lasy są kluczowe), a dystrybutorzy uwijają się z nowymi premierami. Co ciekawego trafi na ekrany w najbliższym czasie? Jest na co czekać, czy raczej zostać w domu i katować seriale na Netflixie? Sprawdźmy to!


Last Night in Soho

Edgar Wright (trylogia Cornetto, Baby Driver), Anya Taylor-Joy (Gambit królowej) i Thomasin McKenzie (Jojo Rabbit) łączą siły w filmie, który zapowiada się jako dziwaczna, niezwykle klimatyczna mieszanka science-fiction, thrillera, kryminału i horroru. Zwiastun zapowiada po raz kolejny u Wrighta teledyskowe zdjęcia i montaż oraz ostro zakręconą historię na pograniczu jawy i snu. Ja filmy tego pana kupuję w ciemno, bo są inne, oryginalne, pełne znakomitego humoru, a do tego cechuje je perfekcyjna realizacja. Wright zaczynał jako twórca teledysków i potrafi bawić się formą niczym pięciolatek plasteliną. Premiera dosłownie na dniach i stawiam orzechy przeciw kasztanom, że będzie to jedna z najlepszych, trochę niepozornych perełek Anno Domini 2021.

SithFrog: podobnie jak Crowley: od Wrighta biorę wszystko jak leci. Do “Baby driver” wracam regularnie, doceniłem na nowo “Scotta Pilgrima”, a trylogia Cornetto należy do zestawu moich ulubionych komedii z “Hot Fuzz” na czele. Świetna stylizacja, kolorowe lata 60., kryminał z domieszką klimatów paranormalnych? W to mi graj!

DaeL: Edgar Wright jeszcze nie nakręcił złego filmu. Nawet jak miał fatalnie dobraną obsadę (Scott Pilgrim) albo reżyserował tylko połowę filmu (pierwszy Ant-Man). Więc Last Night in Soho to rzecz, której na pewno nie przegapię.


Eternals

Trzecia tegoroczna premiera Marvela to kolejne po Shang-Chi wprowadzenie zupełnie nowych postaci do kinowego uniwersum Marvela. Za kamerą zdobywczyni Oscara Chloé Zhao, przed kamerą aktorzy i aktorki we wszystkich możliwych kolorach i kształtach oczu, więc odpowiedni rozgłos w internetach gwarantowany, tylko… kto w ogóle kojarzy komiksowych Eternals? Ciężko chyba o bardziej anonimową grupę superbohaterów, przynajmniej w kraju nad Wisłą.

Przed seansem Diuny pokazywali zwiastun tego filmu i pod pewnymi względami one nawet stylistycznie trochę się przypominają. To znaczy Eternals wyglądał jak wersja Diuny stworzona przez wytwórnię Asylum (to ci od Sharknado). Tandetne kostiumy, tekturowe dekoracje i paskudne komputerowe animacje. Do tego drętwe, napuszone dialogi i ratowanie kosmosu albo chociaż rodziny. Przykro mi, ale świat ucieka Marvelowi w zastraszającym tempie. Seriale chyba nie są aż takim sukcesem, jak tego oczekiwano. Czarna Wdowa i Shang-Chi osiągnęły dobre, ale nie wybitne wyniki. Jeśli szybko nie zobaczymy nowych X-Men, czy innej Fantastycznej Czwórki, jakoś nie widzę, żeby bohaterowie w stylu Eternals mieli pociągnąć dalej całe uniwersum.

SithFrog: jestem na tak. Rewelacyjna obsada, interesująca stylizacja, nie znam komiksu, a po długiej sadze z Avengersami mam ochotę na coś innego w MCU. Nie mam pojęcia czego się spodziewać i to – wbrew pozorom – jest lepsze niż Ant-man 3, Spider-man 3 czy inny Dr Strange 2. Zdjęcia przypominają mi trochę “Atlas Chmur”, który bardzo lubię (wiem, niepopularna opinia) i choćby dlatego chcę zobaczyć “Eternals” w kinie.

DaeL: Meh… Ani mnie to chłodzi, ani grzeje. Właściwie to mogę coś takiego powiedzieć o całym MCU, które od Endgame jakoś nie może ponownie nabrać rozpędu. A pomysł na Eternals to jest coś, co już się raz Marvelowi nie udało (przypominam fatalny serial o bliźniaczych Inhumans). Aczkolwiek pomysł na walkę z Dewiantami jest niezły. Zawsze to jakaś szansa na przyciągnięcie do kin widowni o poglądach prawicowych 😉


Ghostbusters: Afterlife

Najbardziej niepotrzebny sequel w historii? Szarganie świętości? Próba zarobienia na marce już raz zarżniętej przez beznadziejny remake? Tak, tak i tak, a może jednak nie? Tym razem zamiast grupki antypatycznych pań z wścieklizną podszywających się pod Billa Murraya i spółkę, mamy dostać pełnoprawną kontynuację, duchem nawiązującą do klasyków w stylu Goonies, czy E.T. Ale to wszystko byłyby tylko czcze zapowiedzi, gdyby nie osoba reżysera. Za kamerą stanął Jason Reitman, syn Ivana, czyli twórcy oryginalnych Pogromców duchów i przy okazji reżyser znakomitych Juno, W chmurach, czy Tully. Ja temu panu daję duży kredyt zaufania i lepiej, żeby mnie nie zawiódł. Do tej pory pokazywał, że umie grać emocjami, umie prowadzić aktorów (również młodych) i ma talent do opowiadania dobrych historii. Pytanie brzmi: jak poradzi sobie z dużym budżetem, pierdylionem efektów specjalnych i przede wszystkim wytwórnią, która z pewnością chciała wszędzie powciskać nawiązań do pierwowzorów. Reakcje na pokazach festiwalowych były raczej pozytywne, ale czy przypadkiem nie będzie to wypchana easter eggami wydmuszka w stylu Player One? Oby nie.

SithFrog: jak mawiają starzy górale: poprzeczkę można obniżyć, ale nie zakopać. Wersja Paula Feiga z 2016 roku zakopała poprzeczkę tak głęboko, że Reitman cokolwiek zrobi i będzie dobrze. A czuję, że będzie bardzo dobrze. W zwiastunie czuć klimat pierwowzoru pomieszany z elementami “E.T.” czy innego “Super 8”. Wiem, że zwiastun może czarować i mylić, ale jestem dobrej myśli. Szykuje się niezła przygoda.

DaeL: Też mam wrażenie, że to będą tacy Ghostbusters w stylu Spielberga, czyli “kino familijne z dreszczykiem”. Prawdziwych Ghostbusters po raz kolejny nie da się nakręcić, bo takie cuda się zdarzają tylko raz. Tylko raz mieliśmy idealnie dobranych aktorów w idealnym momencie ich karier, genialny scenariusz i ten powiew świeżości płynący z niezwykłego pomysłu. Sequel próbował to powtórzyć, ale już był widocznie słabszy. O rimejku się nawet nie wypowiadam, bo film był zwyczajnie kiepski. Jak dla mnie temat można było spokojnie zostawić, a jeśli ktoś bardzo chciał zakończenia historii Pogromców, to mógł sięgnąć po naprawdę niezłą grę wideo z 2009 roku. Ale skoro jest zapotrzebowanie na kolejny film, to być może zrobienie tego w klimacie “Stranger Things” okaże się metodą ciekawą, niebudzącą sprzeciwu wśród fanów oryginału. Nie czekam na film z wypiekami na twarzy, ale też nie jestem z góry uprzedzony.


House of Gucci

W poprzednim odcinku pisaliśmy o innym projekcie Ridleya Scotta, który właśnie wszedł na ekrany kin (mowa o Ostatnim pojedynku), a za rogiem czai się już kolejny. I to jaki! Popatrzcie tylko na obsadę. Czy to może się nie udać? Lady Gaga wyważyła drzwi Hollywoodu kopniakiem z półobrotu i stworzyła wspaniały duet z Bradleyem Cooperem. Tym razem partneruje jej wybitny moim zdaniem Adam Driver oraz cała galaktyka gwiazd w tle (poznaliście Jareda Leto w trailerze?). Film powstał na podstawie książki, której wiarygodność rodzina Guccich podważała od chwili publikacji. Ponadto Maurizio Gucci (grany przez Drivera) zanim został zastrzelony na zlecenie byłej żony, sprzedał wszystkie udziały w firmie obcym inwestorom, skutkiem czego żyjący Gucci nie mieli żadnego wpływu na film. Po prostu nie są już w żaden sposób oficjalnie związani z domem mody. Dla odmiany ekipa filmowa chętnie posiłkowała się materiałami archiwalnymi w przepastnych archiwach firmy Gucci. Szykuje się pewnie jakaś batalia sądowa, co tylko przysporzy filmowi darmowej reklamy. Ja liczę na aktorską ucztę w wysmakowanych i luksusowych realiach oraz krajobrazach (chociaż komputerowe tła aż rażą w zwiastunie). Kibicuję zarówno pani Gadze (brr, jak to się paskudnie odmienia) jak i panu Driverowi, że będą to kolejne ich udane role, a panu Ridleyowi życzę, żeby to był dla niego dobry rok.

SithFrog: Scott kupił mnie pierwszym zwiastunem, a Gagę za “Star is born” szanuję i chcę więcej. Mam nadzieję, że Ridley nie pogubił się jak przy kolejnych częściach Obcego i liczę na ciekawie opowiedzianą, mroczną historię. Jak wyjdzie – deszcz nominacji murowany.

DaeL: Kompletnie nie wiem czego oczekiwać. Wiem tylko, że jeśli film odniesie sukces, to za rok wyjdzie komedia romantyczna z Karolakiem pod tytułem House of Wólczanka. Albo House of House.


Cry Macho

Clint Eastwood nie umiera nigdy. I dobrze. Po raz sto pięćdziesiąty ósmy wkłada kowbojski kapelusz, wsiada do pikapa (wcześniej na konia) i jedzie na ratunek. W międzyczasie będzie się rozliczał z przeszłością, kontemplował piękno amerykańskiej natury. Przyznam bez bicia, że po świetnym Snajperze jakoś się z panem Eastwoodem rozminęliśmy i nie oglądałem jego ostatnich filmów. Zniechęcały mnie do tego przeciętne recenzje i zarzuty o niezbyt wysublimowaną agitkę. Cry Macho od jakiegoś czasu jest już w kinach za oceanem i bywa porównywany do Gran Torino. To niezła rekomendacja, więc może warto się skusić?

SithFrog: znów się zgodzę z imć Crowleyem. Od czasów “Snajpera” Eastwood nie nakręcił nic wartego uwagi. “Sully” czy “Mule” były słabiutkie w porównaniu do najlepszych filmów Clinta-reżysera. Zwiastun “Cry Macho” nie powala, a i po Eastwoodzie już mocno widać wiek (91 lat!!!) więc sceny kiedy jako ekranowy twardziel daje w zęby czterdziestolatkowi, wyglądają groteskowo. Nie wróżę niestety nic ponad poziom ostatnich produkcji.

DaeL: Obejrzę, bo wypada. Zresztą powiedzmy szczerze – najsłabsze filmy Eastwooda uznalibyśmy za całkiem niezłe, gdyby były dziełami innych reżyserów. Brudny Harry sobie po prostu wyrobił taką markę, że oczekiwania są ogromne i trochę wpływają na odbiór kolejnych obrazów. Ale nie jest też tak, że kręci filmy coraz gorsze. OK, zgadzam się, że Sully i Mule nie były jego najlepszymi dziełami, ale już Richard Jewell to obraz fantastyczny. Natomiast zgadzam się z SithFrogiem, że pojawianie się Eastwooda przed kamerą ma coraz mniejszy sens.


A na deser łapcie przyszły klasyk kina kategorii Z, czyli nowość Asylum – ulubionej wytwórni redaktora Crowleya. Przed wami Planet Dune:

SithFrog: Crowley diable rogaty, wisisz mi minutę i osiemnaście sekund życia straconego na to coś!

DaeL: Jak to leci w tym memie? “JA: Mamo, obejrzyjmy Diunę w kinie. MAMA: Mamy Diunę w domu. DIUNA W DOMU:…”

-->

Kilka komentarzy do "Filmołaz-ów 2-óch"

  • 31 października 2021 at 14:31
    Permalink

    Argument że Eternals to nieznani ludziom bohaterowie umarł z 5 lat temu gdy pojawili się Strażnicy Galaktyki. Z resztą Iron Man czy Thor też w momencie premier byli bliżej Eternals niż super popularnych X man czy Spidermana 😉

    Reply
    • 1 listopada 2021 at 23:00
      Permalink

      Thor tak, ale Iron Man był znany mojemu pokoleniu chociażby z całkiem dobrych gier na automatach. Jako przeciwnik kina o facetach w rajtuzach nie mam zielonego pojęcia kim są Eternals 😉

      Reply
  • 31 października 2021 at 16:09
    Permalink

    Ja tam nie wiem co to są za rzeczy, zwłaszcza te Marvelowe, ale jaram się na nowe sezony Curb your enthusiasm i Gomorra ☺️

    Reply
  • 1 listopada 2021 at 14:15
    Permalink

    Na House od Gucci czekam z ogromną niecierpliwością mam nadzieje że to jest ten jeden złoty strzał w roku. Po zwiastunach zapowiada się na film wybitny. Sith – lubisz Atlas Chmur? Cały? Ten film mógłby być doskonały, ale matko nie da się go więcej niż raz obejrzeć od początku do końca jednym tchem. Choć kostiumy, charakteryzacja i gra aktorska na naprawdę dobrym poziomie. A co do Eternals to MCU chyba trochę się pogubiło, albo wszystko czego dotyka Disney musi się po prostu stoczyć.

    Reply
  • 3 listopada 2021 at 08:34
    Permalink

    Dael nie zgodzę się, że najsłabsze filmy Eastwooda były średniakami u kogoś innego i to kwestia poprzeczki. Według mnie część jego filmów byłaby zwyczajnie słaba, gdyby właśnie nie magia Clinta, przez którą dodaje z miejsca kilka oczek do oceny.

    Reply
  • 4 listopada 2021 at 08:54
    Permalink

    Dla mnie najciekawsze premiery to Eternals, ze względu na świetną obsadę, Robb Stark, Jon Snow, a do tego Angelina Jolie i Salma Hayek, coś pięknego. A druga interesująca mnie premiera to House of Gucci, intrygujący tytuł po którym kompletnie nie wiadomo czego się spodziewać, no i obsada też fajna. Ogólnie ostatnio jest sporo ciekawych filmowych premier i nowych seriali.

    Reply

Skomentuj Iluvatar Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków