Ori and the Blind Forest: Definitive Edition (2016)

Rzadko piszę o grach, bo i czasu na granie niewiele, i bardzo rzadko gram w dany tytuł w okolicach premiery, żeby zdążyć z tekstem kiedy temat jest relatywnie świeży. Czasem jednak stykam się z pozycją znaną i uznaną, ale i tak muszę skrobnąć parę słów, bo po prostu czuję, że muszę.

Jestem z pokolenia, które było świadkiem narodzin gier komputerowych w Polsce. Kwitłem w kolejkach przed giełdą komputerową. Grałem w piraty okrojone z muzyki i filmów. Pamiętam czasy kiedy to był jedyny sposób na granie, bo oryginałów w kraju nie szło kupić, ale też czasy chwilę potem. Kiedy oryginalna gra kosztowała jedną czwartą pensji mojej mamy i kupno nie wchodziło w grę. Ogrywało się wtedy wszystko co było, niezależnie od gustu. Teraz można lubić jeden gatunek i mieć nadal zawrót głowy przy wyborze tytułu, któremu warto poświęcić czas. Ba! Można grać 2-3 lata w jedną grę (World of Tanks, Fortnite) i się nie znudzić.

Screen z gry " Ori and the Blind Forest: Definitive Edition"
Grafika jest przepiękna.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że ostatnimi czasy gram głównie w cRPGi czy sandboxy (Wiedźmin 3, Horizon Zero Dawn, Days Gone, Ghost of Tsutshima) i dawno nie tykałem klasycznych platformówek. Na święta zostałem jednak obdarowany aż trzema, a jedną z nich okazało się być “Ori and the Blind Forest: Definitive Edition” autorstwa Moon Studios. Arcydzieło cyfrowej rozrywki.

Dalej nastąpi lista pochwał, peanów i słodzenia, więc jeśli nie lubicie tego typu tekstów – odradzam lekturę, albo zalecam coś na chorobę lokomocyjną 😉 “Ori…” jest bowiem grą zachwycającą, kompletną pod każdym względem i genialnie wręcz zbalansowaną.

Nawet dla osób nielubiących pada czy nieprzepadających za platformówkami, sterowanie jest do ogarnięcia w parę minut. Nie dość, że jest wygodne i doskonale wręcz intuicyjne, to jeszcze umiejętności postaci dawkowane są powoli i jest czas oswoić się z nowymi typami skoków czy w ogóle ruchu.

Grafika jest prześliczna. Sam nie wiem, czy bardziej podobały mi się tła czy pierwszy plan. A może fakt, że tak doskonale połączono jedno z drugim, że dostałem magiczny, żywy i różnorodny świat? Mamy bowiem kilka plansz/map, bardzo płynnie przechodzących jedna w drugą, a na każdej coś nowego i innego. Czasem zmienia się sposób działania grawitacji, czasem pojawiają się nowi wrogowie, czasem inny typ zagadek logicznych, ale wszędzie da się dojść czy wskoczyć bez szukania pomocy w internecie. Bywa, że trzeba pokombinować i pomyśleć, ale to tylko potęguje satysfakcję z późniejszego sukcesu.

Screen z gry " Ori and the Blind Forest: Definitive Edition"
Każdy świat oferuje coś nowego.

Klimat uzupełnia bardzo prosta, ale wzruszająca historia. Nie napiszę na ten temat ani słowa, bo warto ją poznać na własną rękę. Do tego dochodzi cudowna, nastrojowa muzyka, której słuchałem jeszcze długo po skończeniu rozgrywki. Przejście tytułu zajęło mi coś koło 14,5h, ale na pewno da się to zrobić wielokrotnie krócej. Raz, że ja lubię zaglądać w każdy kąt i zwiedzać co popadnie. Dwa: nawet po skończeniu głównego wątku wróciłem do zapisu sprzed finału i ogarnąłem 100% mapy, “znajdziek” i innych bonusów.

Jeśli martwisz się o swoje umiejętności w grach zręcznościowych – niepotrzebnie. Są tu może dwie-trzy trudniejsze sekwencje, gdzie trzeba wykonać kilka kolejnych akrobacji w krótkim czasie, bo ściga cię woda/lawa/coś żywego, ale poza tym poziom trudności raczej nie zbliża się do tytułów dla “hardkorów” jak “Super Meat Boy”. Dodatkowo jeśli masz wystarczającą ilość energii, możesz decydować gdzie i kiedy wygenerować miejsce na zapis stanu gry. Nie ma tu więc – jak np. w “Hollow Knight” – sytuacji, że po każdej nieudanej próbie przejścia walki z bossem trzeba cofnąć się o pół mapy i za każdym razem żmudnie przebijać się, żeby znów podjąć wyzwanie.

Screen z gry " Ori and the Blind Forest: Definitive Edition"
Gra jest dość pogodna, ale bywa strasznie.

Moim skromnym zdaniem “Ori and the Blind Forest: Definitive Edition” to gra obłędnie piękna, nastrojowa, doskonale udźwiękowiona, przemyślana, z genialnym, intuicyjnym sterowaniem. Warta każdej złotówki wydanej w sklepie. Premierę miała w 2015 roku (wersja definitive edition rok później), nie kosztuje wiele, a i wymagania sprzętowe ma jak na dzisiejsze czasy – wyjątkowo niskie. Poza tym dostępna jest na wszystkie platformy poza Sony. Znajdziecie ją na Xboxach, Nintendo Switchu i PC. Jedna z najlepszych gier, w jakie grałem w ogóle. Warto jak cholera! Dość powiedzieć, że w połowie rozgrywki zauważyłem sequel (“Ori and the Will of the Wisps”) na przecenie i kupiłem bez zastanowienia.

-->

Kilka komentarzy do "Ori and the Blind Forest: Definitive Edition (2016)"

  • 12 stycznia 2021 at 13:43
    Permalink

    po około 4 godzinach gry musze przyznac, ze dziwi mnie tak wysoka ocena. owszem, gra jest niezła, ale też bez szału (grałem w lepsze platformówki xD). jak dla mnie grafika czy muzyka ma trzeciorzędne znaczenie, najważniejsza jest grywalność 😛 a jak dotąd musiałem robić sobie przerwy od tej gry, bo po prostu już nie chciało mi się dalej grać, a jestem fanem platformówek 🙁 a wspomniany hollow kinght to już w ogóle xD włączyłem raz, zagrałem ze 2h i nigdy więcej nie włączyłem. nie wiem, czemu ludzie tak się tym zachwycają, co widzą w tej grze. co z tego, że jest klimat, jak gra w żaden sposób nie kusi, żeby ciągnąć rozgrywkę

    Reply
    • SithFrog
      12 stycznia 2021 at 14:46
      Permalink

      Ja byłem zachwycony każdym elementem i nie wyobrażam sobie co jeszcze mogliby poprawić 🙂 Dobrze, że też masz takie zdanie o Hollow Knight, bo tyle razy słyszałem, że to och-ach-arcydzieło, a jak grałem to czułem, że czegoś tu nie kumam…

      Reply
    • 12 stycznia 2021 at 19:50
      Permalink

      marudzisz kłantalupo ;p

      Sith, pozdro szescset 😉

      Reply
      • SithFrog
        13 stycznia 2021 at 08:16
        Permalink

        Pozdro over 9000 Lai! 😉

        Reply

Skomentuj SithFrog Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków