Seriale

Sherlock (sezony 1-4)

Wojskowy lekarz, weteran wojny w Afganistanie poszukuje mieszkania do wynajęcia w Londynie. Poprzez jednego ze swoich przyjaciół, zostaje skontaktowany z odrobinę dziwacznym mężczyzną, który proponuje mu wspólne wynajmowanie apartamentu przy 221B Baker Street.

Dzięki wojnie z terrorem, ten krótki opis sytuacji z końca XIX wieku wydaje się zadziwiająco dobrze pasować do realiów początku XXI wieku. Być może właśnie ten fakt zainspirował Stevena Moffata i Marka Gatissa – dwóch scenarzystów związanych wcześniej przede wszystkim z serialem Doctor Who – do zaprezentowania stacji BBC pomysłu na odświeżenie formuły Sherlocka Holmesa. Miast trzymać się uparcie realiów wiktoriańskiej Anglii, nowy Sherlock miał być współczesnym Brytyjczykiem, acz trawionym podobnymi problemami – ekscentrycznością i skłonnością do nałogów. No i trudniącego się tą samą pracą – konsultacjami detektywistycznymi. Zresztą doktor Watson też zmienił się niewiele. Ot, zamienił dzienniki na bloga. I tak oto najsłynniejszy XIX-wieczny duet detektywistyczny odnalazł się we współczesnym świecie.

Towarzystwo w komplecie. Na górze, od lewej: inspektor Lastrade, Mary Watson, pani Hudson, Mycroft Holmes, Molly Hooper. Niżej: John Watson i Sherlock Holmes.

Zresztą o tym, jak świetnie się odnalazł, najlepiej świadczą liczne nagrody. W 2011 serial zdobył nagrodę BAFTA za najlepszy serial oraz rolę drugoplanową dla wcielającego się w rolę Watsona Martina Freemana. Benedict Cabbagepatch Cumberbatch, czyli Sherlock, zgarnął nominację. Po BAFTAch przyszła pora na Emmy. W ciągu lat zebrało się ich pięć – dla aktorów, scenarzystów i samego serialu.

I choć nie mam nic do zarzucenia aktorom – przeciwnie, sądzę, że wypadli nadspodziewanie dobrze – to muszę przyznać, że nagrody dla scenarzystów są najbardziej zasłużone. Serial, przynajmniej w pierwszych dwóch sezonach, bywa autentycznie błyskotliwy. Zarówno jeśli chodzi o świetne dialogi, budujące intrygujące relacje pomiędzy bohaterami, jak i ze względu na to, co w dramacie kryminalnym najważniejsze – czyli fabułę i zwroty akcji. Większość odcinków jest w luźny sposób oparta na którymś z opowiadań Conan Doyle’a*, ale sposób, w jaki Moffat i Gatiss twórczo przekształcają wątki starych historii detektywistycznych, naprawdę zasługuje na uznanie. Sherlock jest po prostu bardzo inteligentny, a chwilami również ironicznie zabawny.

Odcinek specjalny, czyli powrót do XIX wieku.

To powiedziawszy, trzeba też dodać, że pierwszy sezon, zapewne złożony ze scenariuszy, które zdołały swoje odleżakować, jest sezonem najlepszym. Drugi niewiele mu ustępuje. Niestety po tak wspaniałym starcie, druga połowa serialu musi przynieść zawód. Nie dlatego, że jest zła. Ale niestety staje się trochę efekciarska. Widz może odnieść wrażenie, że scenarzyści nie mogli wpaść na równie błyskotliwe sposoby prowadzenia akcji jak na początku serii, więc przekombinowali, oferując nam rozwiązania mało wiarygodne, a czasem psując świetną chemię pomiędzy postaciami. Jest to o tyle smutne, że na pracę nad serialem mieli sporo czasu. Cały serial składa się z zaledwie 12 odcinków (i jednego odcinka specjalnego), a odstęp pomiędzy sezonami był dwuletni. Ale też trzeba gwoli sprawiedliwości dodać, że dla obu scenarzystów Sherlock był projektem pobocznym, a ich właściwa uwaga skoncentrowana była na innej pracy. I w końcu chyba brakło kilku dobrych pomysłów, by serial zakończył się w sposób równie intrygujący, w jaki się zaczął.

Ale i tak gorąco Sherlocka wszystkim polecam. Moim skromnym zdaniem to najlepsza powstała w ostatnich latach adaptacja prozy Conan Doyle’a. Lepsza od kinowych filmów z Robertem Downeyem Jr., i bijąca na głowę serial Elementary amerykańskiej stacji CBS.

Sherlock
  • Sezon 1 - 9/10
    9/10
  • Sezon 2 - 9/10
    9/10
  • Sezon 3 - 7/10
    7/10
  • Odcinek specjalny - 8/10
    8/10
  • Sezon 4 - 7/10
    7/10
8/10

 

*Na koniec mała ciekawostka. Conan to nie człon nazwiska, ale trzecie imię twórcy Sherlocka Holmesa. Pisarz polubił je jednak tak bardzo, że podawał je jako własne nazwisko, nie chcąc, by ludzie je pomijali.

Related Articles

Komentarzy: 8

  1. Świetny serial, bardzo miło wspominam. Ale przeszkadzały mi postacie kobiece. Fatalna Pani Hudson: antypatyczna i irytująca, ilekroć się pojawiała ekranie wzdychałem z udręki. I jeszcze kuriozalny wątek z przeszłością Mary. Równie bolesne przeżycie. Jednak pomijając te małe wady, szkoda że nie powstał sezon 5. Myślę że nawet lecąc na autopilocie, bez większego wysiłku scenarzyści stworzyli by coś porządnego.

  2. Bardziej od Butterfielda Counterstrica w roli Sherlocka Holmes’a wolałem Pana Downey’a Juniora. Nie wiem czemu zresztą.

  3. Bardzo dobry serial. Z klimatów Sherlocka podobały mi się również japońska wersja „Miss Sherlock” oraz w klimatach amerykańskich „Elementary” chodź w tym drugim przypadku im dalej w las tym niższe loty.

  4. Do pewnego momentu świetny serial, z bardzo oryginalnym podejściem do klasycznego pomysłu. Jeden z nielicznych filmów o Sherlocku, w którym godnie potraktowano Watsona – zazwyczaj przedstawianego wbrew literackiemu pierwowzorowi jako safanduła. Dla mnie to najfajniejsza ekranizacja obok tej z Jeremym Brettem.
    Niestety pod koniec scenarzyści zaczęli wydziwiać i …w związku z tym chyba dobrze, że na tym koniec.

  5. Chyba najbardziej przekombinowany był wątek siostry Holmesów.

    Z błyskotliwością Sherlocka też czasem przesadzali. Gość że stanu cudzej koszuli potrafił wydedukować połowę życiorysu.

    1. W książce też taki był. Tutaj oskarżenia należy składać autorowi pierwowzoru.

  6. Dobra, są lekkie spoilery, dlatego wrażenia ukryje właśnie w spoilerze, aby ktoś przypadkiem się nie nadział.
    [spoiler]
    Obejrzałem serial i według mnie sezon 1 jest naprawdę udany, potem jednak zaczyna się robić coraz gorzej. Drugi sezon też byłby tak samo dobry, lecz zaczyna się draka z Moriartym i wg mnie obniża to poziom serialu. Ja wiem, że wielu go uwielbia, aktor co zagrać musiał to zagrał 10/10. Problem w tym, że niestety Profesor jest tutaj żywcem wyjętym Jokerem z Batmana Nolana. Serio, różni go tylko to, że nie ma śmiesznego makijażu na twarzy i nie przebiera się za klauna. Moriarty książkowy taki nie był. To był mistrz zbrodni w białych rękawiczkach, nigdy nie dałby się pochwycić, jak to miało tutaj. Finałowa scena pojedynku Moriarty’ego z Sherlockiem to ogromny cringe.

    Rozwiązanie śmierci Holmesa w tej wersji jest mało wiarygodne, na poziomie jakiś seriali typu Dom z Papieru i to tych dalszych sezonów. BTW, Profesor właśnie z tego Hiszpańskiego serialu jest bliżej książkowego wyobrażenia Profesora Moriarty’ego niż wersja z serialu o Sherlocku. Jak dla mnie to coś jest grubo nie tak ze scenariuszem.

    Jeżeli jednak ktoś by pomyślał, że Pan M obniża poziom to co powiedzieć o tym co się dzieje po wejściu Mary Watson? Płacz, ból i zgrzytanie zębów zaczyna się od momentu, w którym okazuje się zabójczynią. Ten moment to klasyczny przeskok rekina – czyli trzeba się spodziewać, że może być tylko gorzej. Niestety jest tylko gorzej. Scenariusz tworzy jakieś fikołki fabularne, postacie z d@#% zmieniają charaktery i klasycznie głupieją, aby tylko kupy się to trzymało. Dialogi są gorsze, czasami ocierając się poziomem o jakąś mowę rodem z blokowiska. Sherlock coraz mniej używa dedukcji i łączy fakty a bardziej kieruje się przeczuciami. Widać pomysły się kończyły. Najgorszymi odcinkami były ten o zamachu oraz ostatni odcinek. Niewiele ustępuje im pod tym względem odcinek o grupie A.G.R.A. Żedanometr w średnio co trzeciej scenie pokazywał pełną skale. Najgorszą sceną całego serialu jest zdecydowanie rozbrajanie bomby. Tego nie da się opisać. To po prostu trzeba zobaczyć.
    [/spoiler]
    Dla mnie oceny są następujące (wyjściowa ocena 5):
    • Sezon I – 9/10
    • Sezon II – 7/10
    • Sezon III – 5/10
    • Odcinek specjalny – 4/10(puenta odcinka to jakiś dramat – gdyby nie końcówka, byłoby 6/10)
    • Sezon IV – 5/10(nie licząc ostatniego odcinka)
    • Ostatni odcinek sezonu IV – 3/10 – specjalnie wyodrębniłem ten odcinek, bo miał on zakończyć serię z przytupem. Niestety, nic się nie udało, odcinek jest przekombinowany, łączy wątki na siłę, do tego z Mycrofta uczynił debila.

    Reasumując – mogę pochwalić serial za aktorstwo (z wyj. postaci Mary), do pewnego momentu – świetne odświeżenie formuły we współczesności, scenariusz(I i II sezon), dobrą muzykę, dialogi(do II sezonu, potem było ambiwalentnie), rozbudowanie postaci Watsona i Mycrofta. Szkoda, że sezony III i IV nie trzymają poziomu.

    PS. Jestem ciekawy jaką opinię by wystawił jako czytelnik Sherlocka serialowi Bluetiger.

  7. W tym tygodniu właśnie odświeżyłem sobie pierwsze 2 sezony i są świetne 🙂 do kolejnych 2 chyba mi nawet szkoda czasu wracać 😛 Jeżeli ktoś nie oglądał to jak najbardziej polecam! Ani na chwilę nie chce się odejść od ekranu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button