Kierunek: Noc (sezon 1)

Pierwszy belgijski serial oryginalny Netfliksa, na dodatek z producentami wykonawczymi w osobach Jacka Dukaja i Tomasza Bagińskiego. Katastroficzny thriller ze scenariuszem opartym na motywie zaczerpniętym z prozy tego pierwszego. Sama otoczka “Into the Night” skłoniła mnie do sprawdzenia co z tego wyszło. Po seansie z zaskoczeniem stwierdziłem, że dawno nie bawiłem się tak dobrze oglądając tak… obiektywnie kiepski serial. Na dodatek nie chodzi mi wcale o patologiczną frajdę, jaką odczuwa Crowley oglądając filmy o latających rekinach. Mam nadzieję, że uda mi się to wyjaśnić w następnych akapitach.

Dzień jak co dzień w uciekającym samolocie.

Brukselskie lotnisko, noc. Na pokład samolotu przyjmującego pasażerów wpada żołnierz, przykłada drugiemu pilotowi broń do głowy i każe startować. Protesty kończą się postrzeleniem, na fotelu pierwszego pilota zasiada zwerbowana spośród pasażerów ex-pilotka wojskowego śmigłowca. Samolot startuje, po czym żołnierz oświadcza garstce przerażonych ludzi, że właśnie uratował im życie. Za chwilę wzejdzie słońce i w tym momencie umrą wszyscy ludzie, którzy znajdą się na oświetlonym obszarze, bez względu na to, czy padną na nich bezpośrednio promienie słoneczne czy nie. Nie wiadomo dlaczego tak się dzieje. Pasażerowie po krótkiej chwili niedowierzania przekonują się, że porywacz nie kłamie. Zaciemniona część Ziemi wciąż nadaje, Internet donosi o kataklizmie chociaż wraz z obrotem globu życie zamiera w nim w przenośni i dosłownie. Od tego momentu garstka ludzi ma tylko jeden cel – uciekać przed wschodzącym słońcem, lądować na chwilę na dogodnym lotnisku, organizować jak najszybciej żywność i paliwo i lecieć dalej.

Same mądrale na pokładzie ale jak trzeba coś naprawić to bez Polaka ani rusz.

Myślicie, że zdradziłem zbyt wiele? To streszczenie pierwszych 15 minut pierwszego odcinka. Akcja “Kierunek: Noc” pędzi na złamanie karku, z prędkością lecącego samolotu. 40-minutowe odcinki zdają się trwać dwa razy krócej. Gdy w czwartym lub piątym epizodzie bohaterowie tracą czas na rozmowy poza samolotem to aż chce się krzyknąć “hej, wstawajcie, musicie odlatywać!”. Właśnie ten rytm, utrzymanie tempa, ominięcie dłużyzn uważam za najmocniejszą stronę belgijskiej produkcji. Jednocześnie taka konwencja każe przymknąć oko na nielogiczności, których tutaj nie brakuje. Widzowie nie dostają czasu na analizowanie poczynań bohaterów. Jeśli będą je roztrząsać po seansie to i tak bez znaczenia. Liczy się przecież bieżący nastrój podczas oglądania a zapewniam was, że serial wciąga, chociaż osiągnięto to… No właśnie, osiągnięto to tanimi sztuczkami, które mogły robić wrażenie kilkanaście lat temu.

Dwanaście postaci i dziewięć narodowości (jeśli dobrze policzyłem).

Nie ma chyba większego serialowego samograja niż grupa różnorodnych charakterów upchnięta na ograniczonej przestrzeni, zmuszona radzić sobie z zewnętrznym zagrożeniem, ze sobą nawzajem oraz z własną przeszłością. Nie jest źle sięgać po sprawdzone rozwiązania fabularne, ale odrobina własnej inwencji byłaby wskazana. W “Kierunek: Noc” część bohaterów to specjaliści, z których każdy czeka na swoje pięć minut w scenariuszu. Pani pilot, pielęgniarka, żołnierz, specjalista od sieci informatycznych, mechanik złota rączka, twardziel o gołębim sercu, nawet pierdołowaty ochroniarz – każdy umie coś, co uratuje pozostałym cztery litery. Uwaga – każdy jest z innego kraju! Przyznaję – sprytne zagranie pod europejską publikę, sądząc po komentarzach w Internecie, całkiem skuteczne. Druga grupa pasażerów to “ofiary” – chory chłopiec i jego mama, staruszek, ranny pilot, nieprzytomny pasażer. Ich zadaniem jest źle wyglądać i wymagać pomocy, co wywołuje nerwowość na pokładzie i wśród widzów. Zgodnie z serialową logiką w takiej małej grupce natychmiast pojawiają się antagonizmy, napędzane naprawdę absurdalnymi pretensjami. W efekcie bohaterowie skaczą sobie co chwila do oczu, zamiast zgodnie współpracować. Skoro zaś jedne postacie się czubią, to inne muszą się lubić. Nie jestem znawcą ludzkiej psychiki, ale tak sobie myślę, że gdybym stracił wszystkich bliskich i znajomych, i od kilku dni uciekał przed śmiercią, to chyba ostatnią rzeczą na jaką miałbym ochotę byłby flirt. Tymczasem pod koniec sezonu rysuje się już podział na “pary”. Szybko poszło, jak wszystko w tym serialu.

Gdy nabroisz to trafiasz pod sąd.

Techniczna strona przedsięwzięcia nie powala. Większość scen dzieje się na pokładzie samolotu, a budżetu starczyło na makietę kabiny pilotów i kilkanaście rzędów foteli. Sceny lotnicze prezentują poziom zbliżony do tego, co National Geographic pokazuje w “Katastrofach w przestworzach”. Nieźle wyglądają sekwencje w wymarłych miejscach, do których bohaterowie udają się podczas krótkich przerw w locie. Widać, że twórcy robią co mogą z ograniczonym budżetem, ale i tak każda minuta serialu krzyczy “człowieku, jestem tanią europejską produkcją kręconą w Bułgarii, proszę nie wyłączaj telewizora!”

Faktycznie – ja nie wyłączyłem. Obejrzałem, bo dałem się wciągnąć i nabrałem na stare serialowe sztuczki. Polskie wątki związane zarówno z produkcją, jak i fabułą (na mechaniku Jakubie się nie kończy) na pewno miały na to swój wpływ. Już tak mam, że zawsze kibicuję naszym, zarówno w sporcie jak i w kulturze, nawet średnich lotów.

Dodajcie jeszcze kabinę pilota, jakieś pomieszczenie techniczne i macie całą scenografię.

„Kierunek: Noc” to mocno przeciętny serial. Pomysł jest świetny, to prawda, aczkolwiek jak się dobrze zastanowić, to wcale nie aż taki oryginalny. Fabule brakuje polotu, a suspens budowany jest tak mechanicznie, jakby scenarzysta odhaczał jakąś checklistę. Z drugiej strony – budowany jest całkiem skutecznie. Proza Dukaja wciąż czeka na godną ekranizację w wykonaniu Bagińskiego i jeśli nasze oglądanie „Kierunek: Noc” ma w tym pomóc, to może jednak warto poświęcić te 4 godziny?

-->

Kilka komentarzy do "Kierunek: Noc (sezon 1)"

  • 15 maja 2020 at 14:06
    Permalink

    Przy czym warto zaznaczyć, że “motyw zaczerpnięty ze Starości Axolotla” to strona, może dwie 😉 A tematycznie bliżej gatunkowo do Langolierów Kinga (swoją drogą też zekranizowanych) niż prozy Dukaja. Co do samego “Kierunku: Noc” to serial jest obiektywnie przeciętny, ale bawiłem się dosyć dobrze.

    Reply
    • 15 maja 2020 at 14:06
      Permalink

      Swoją drogą chyba każdy zadał sobie pytanie “czemu nie polecą na biegun” 😛

      Reply
      • 15 maja 2020 at 18:24
        Permalink

        Za zimno i żarcie się za szybko kończy.

        Reply
  • 16 maja 2020 at 11:43
    Permalink

    Wyjaśnili, dlaczego słońce zabija, czy nie zawracali sobie głowy takimi drobnostkami?

    Reply
    • 19 maja 2020 at 12:11
      Permalink

      taaa hiperprzebiegunowanie slonca

      Reply
      • 21 maja 2020 at 13:35
        Permalink

        Taa, brzmi wystarczająco zawile, żeby komukolwiek chciało się sprawdzać. 🙂 Ale spoko, trzeba będzie obejrzeć na próbę.

        Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków