Tolkienowskie Q&A 1

W ubiegłą niedzielę poprosiłem Was o nadesłanie pytań związanych z twórczością J.R.R. Tolkiena. Bardzo cieszy mnie nie tylko liczba, ale również zróżnicowanie i tematyka tych zapytań, które nadpłynęły. Serdecznie dziękuję za każde z nich. Mam nadzieję, że udzielone przeze mnie odpowiedzi okażą się nie tylko wyczerpujące, lecz przede wszystkim ciekawe. Jeśli nie wzięliście udziału w “pierwszej edycji” tego Q&A, albo przyszły Wam na myśl kolejne pytania, proszę o podzielenie się nimi w komentarzach pod tym tekstem – być może powstanie z nich drugi odcinek tej serii.

A teraz… rozpoczynamy podróż, w której trakcie odwiedzimy dobrze znane miejsca – Gondor, Samotną Górę i Shire – ale również tajemnicze ziemie dalekiego południa i wschodu, Haradu i Rhûn, spotkamy Błękitnych Czarodziejów i zaginione plemiona elfów oraz cztery wschodnie rody krasnoludów, Woźników, Balków i Variagów z Khandu, lecz również złowrogie Upiory Pierścienia. Pomówimy o historii, geografii, przeniesieniu dzieł Tolkiena na ekran, a także o wielu innych sprawach.

W rezultacie tekst osiągnął takie rozmiary, że wyczerpaniu może ulec nie tylko temat, lecz również Czytelnik lub Czytelniczka. Z tego powodu pozwolę sobie zasugerować, by z poniższym artykułem zapoznawać się w kilku podejściach. Obiecuję, że przy kolejnym Q&A postaram się zachować bardziej przyjazną odbiorcy długość. Pozostaje mieć nadzieję, że wiedza, ktorą próbowałem przekazać uzasadnia taką skalę odpowiedzi.

Bluetiger

1. Co się znajduje dalej na wschód od Żelaznych Wzgórz? Tam też mieszkają jakieś krasnoludy? Czy może kompletnie inne ludy? Jeżeli nie ma oficjalnych informacji są może jakieś teorie? (pyta Joe Cool)

Dalej rozciąga się Rhûn, niezwykle rozległa kraina, z której bezkresnych równin, stepów i pustyń co jakiś czas wyłaniały się nowe ludy, często wrogie Gondorowi – przede wszystkim Easterlingowie, w tym Woźnicy i Balkowie. Wiemy, że gdzieś daleko na wschodzie obudziło się czterech z siedmiu praojców krasnoludów, i że właśnie tam założyły swoje królestwa plemiona wywodzące się od nich: Czarnowłosi, Kamiennostopi, Sztywnobrodzi i Żelaznoręcy (pozostałe rody to: Długobrodzi, czyli lud Durina oraz Ognistobrodzi i Szerokobiodrzy z Gór Błękitnych). Bilbo Baggins wspomina o “Ostatniej Pustyni” na dalekim wschodzie, gdzie żyją jakoby “robakołaki”, ale takie opowieści można uznać raczej za folklor hobbitów niż jakieś wiarygodne doniesienia mające oparcie w rzeczywistości.

File:Harondor ambush.jpg
Jan Pospíšil (Merlkir), “Zasadzka w Harondorze” – starcie Gondorczyków z Haradrimami. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International (Wikimedia Commons).

Gdzieś na wschodzie Śródziemia mogły też żyć ludy pochodzące od Avarich, czyli tych elfów, którzy nie wzięli udział w Wielkiej Wędrówce do Valinoru. Wiemy, że z pierwotnej grupy Avarich z biegiem czasu powstało sześć plemion, których nazwy wyewoluowały z tego samego pra-elfickiego słowa, od którego pochodzi nazwa “Quendi” (Mówiący) w języku quenya Elfów Wysokiego Rodu. Byli to: Kindi, Cuind, Hwenti, Windan, Kinn-lai oraz Penni.

Ciekawe w jaki sposób ich kultury rozwinęły się z tej pierwotnej, ogólnoelfickiej… i w ogóle szkoda, że nie słyszymy praktycznie nic na temat tych sześciu grup – wszystkie teksty Tolkiena koncentrują się na Eldarach, czyli tych elfach, które rozpoczęły wędrówkę na Zachód. Oczywiście, część z nich nigdy tam nie dotarła, i stąd mamy podział na Elfy Wysokiego Rodu, Sindarów (Elfy Szare), Leśne Elfy i tak dalej. Ale “Silmarillion” i tak jest historią Eldarów i ich trzech plemion, Vanyarów, Noldorów i Telerich – a przede wszystkim Noldorów. Tymczasem gdzieś tam na wschodzie i na południu żyło kolejne sześć takich grup, być może jeszcze bardziej zróżnicowanych – o czym niestety się nie dowiadujemy, nie znamy nawet wyglądu tych odłamów Avarich.

Podziały wśród Quendich (elfów), drzewko wykonał Bluetiger na podstawie “Silmarillionu” J.R.R. Tolkiena.

Podróżując dalej na wchód (i skręcając nieco na północ) docieramy do potężnego łańcucha Orocarni, Gór Czerwonych. To własnie u ich podnóża, na brzegu śródlądowego morza Helcar, znajdowało się kiedyś “jezioro” (w zasadzie zatoka) Cuiviénen, gdzie według legend przebudziły się pierwsze elfy. Wygląda na to, że do Trzeciej Ery morze Helcar albo zupełnie wyschło, albo znacznie się skurczyło. Niektórzy sugerują, że morze Rhûn jest pozostałością jego zachodniej części. Tak czy inaczej, jeszcze dalej na wchód leży Hildórien, kraina gdzie pierwotnie zamieszkiwali ludzie (zanim rozeszli się na różne strony, a część z nich dotarła do Beleriandu i stała się Edainami, od których pochodzą Dunedainowie, czyli Numenorejczycy).

Jeśli chcemy dalej wędrować nie zmieniając kierunku, w końcu staniemy na obmywanym przez Wschodnie Morze brzegu Śródziemia. Jeśli pożeglujemy stąd przed siebie, przybijemy do plaż Krainy Słońca, zwanej również Easternesse (podejrzewam, że nazwę nadali numenorejscy odkrywcy, którzy w Drugiej Erze zapuścili się na te wody, gdyż jest skonstruowana na zasadzie kontrastu z Westernesse, czyli określeniem Numenoru na zachodzie). Wśród garści informacji na temat tego odległego kontynentu jest ta, że wyrastał tam potężny łańcuch górski tworzący łukowaty kształt. Nazywano go Murem Słońca i najwyraźniej stanowił “odbicie” Pelori – gór na granicy Valinoru na Najdalszym Zachodzie. Najwyższym szczytem było Kalormë, wschodni odpowiednik Taniquetilu (najwyższej góry Ardy znajdującej się w Valinorze).

2. Co się znajduje na południe od Umbaru? Czy oprócz kryjówek korsarzy są tam jakieś osady ludzkie? (pyta Joe Cool)

Umbar jest opisywany jako najbardziej wysunięta na północ kolonia Numenorejczyków ze stronnictwa Ludzi Króla (czyli wrogiego elfom i Valarom, w przeciwieństwie do Wiernych, których ostatnim przywódca był Elendil), którzy nie chcieli mieszkań bliżej elfów. Ci Numenorejczycy podporządkowali sobie okoliczne ludy, głównie Haradrimów. Wspomniani są na przykład Herumor i Fuinur, którzy zostali wielkimi władcami wśród tego plemienia. To właśnie w Umbarze wylądował król Ar-Pharazon, gdy przybył na czele ogromnych sił by pokonać Saurona (Mroczny Władca poddał się i został zabrany na wyspę jako zakładnik, dzięki czemu mógł wcielić w życie swój plan podporządkowania sobie monarchy).

Wspominam o tym, bo jedną z przyczyn tej interwencji było to, że Mordor zaczął atakować numenorejskie kolonie – czyli właśnie te dalej na południe, bo o Umbarze jest powiedziane, że stawiał skuteczny opór. Po upadku Numenoru Umbar pozostał w rękach dawnych Ludzi Króla i prawdopodobnie stał po stronie Saurona w Wojnie Ostatniego Sojuszu. Mniej więcej w tym czasie ze znanej nam historii znikają południowe kolonie, ale najprawdopodobniej zasymilowały się z Haradrimami.

Sam Umbar został zdobyty przez Gondor i przez kilka wieków mieściła się tam jedna z głównych przystani floty. Pojawia się jednak wzmianka o tym, że część umbariańskich Numenorejczyków zbiegła przed zajęciem miasta przez króla Gondoru i przez długi czas próbowali potem odzyskać swoją dawną siedzibę prowadząc siły Haradrimów. W XV wieku Trzeciej Ery Gondor stracił Umbar w wyniku wojny domowej pomiędzy Eldacarem i Castamirem Uzurpatorem (o której wspominałem w odcinku z zeszłej soboty, tam gdzie była mowa o królestwie Rhovanionu). Gdy prawowity król rozbił siły przeciwnika w bitwie i własnoręcznie zabił Castamira, synowie przegranego uciekli do Umbaru razem z większą częścią gondorskiej floty. Zanim stanął na czele buntu, Castamir był admirałem – “Kapitanem Okrętów” –  i podczas swojego panowania choć zaniedbywał wiele spraw, zawsze dbał o flotę, więc cieszył się poparciem tej części sił zbrojnych. To właśnie ci synowie Castamira i ich potomkowie oderwali Umbar od Gondoru i przewodzili niesławnym korsarzom, którzy stali się plagą całego wybrzeża.

3. Czemu w trakcie Wojny o Pierścień do walk nie przyłączyły się krasnoludy z Samotnej Góry i Żelaznych Wzgórz? Dlaczego również elfy z Mrocznej Puszczy i Szarych Przystani nie wysłały swoich wojsk? (pyta Joe Cool)

Tak jak wspomniało kilka osób w komentarzach, w książce (a w filmie nawet w większym stopniu) skupiamy się tylko na jednym teatrze działań wojennych – tym w którym biorą udział bohaterowie których punkt widzenia przyjmujemy. W rzeczywistości Wojna o Pierścień była właśnie tym, co mamy w nazwie – wojną, z wieloma frontami i bitwami.

Elfy z Leśnego Królestwa, którymi władał znany z “Hobbita” Thranduil, ojciec Legolasa, musiały odpierać ataki wojsk Saurona z Dol Guldur – czyli tej warowni, w której przez wiele lat ukrywał się wracający do sił Mroczny Władca, dopóki nie został przepędzony przez Białą Radę w tym samym roku, w którym miała miejsce Bitwa Pięciu Armii. Jako ciekawostkę dodam, że nagie wzgórze, na którym wzniesiono Dol Guldur, Amon Lanc, było pierwotnie stolicą Orophera, ojca Thraundila, jednak później elfowie stracili całą południową część Wielkiego Zielonego Lasu (który stał się Mroczną Puszczą).

Również z Dol Guldur wyruszył zastęp, które trzykrotnie próbował zająć Lothlorien, jednak został pokonany w trzech starciach. Galadriela i Celeborn przeprowadzili kontratak i 28 marca (trzy dni po upadku Saurona) zdobyli pozbawione dowództwa Dol Guldur (gdzie swoją siedzibę miał Khamûl, drugi stopniem Upiór Pierścienia po Czarnoksiężniku).

File:Lothlorien by Tessa Boronski.jpg
Tessa Boronski, “Lothlorien” (Galadriela i jej zwierciadło). Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International (Wikimedia Commons).

Co do Żelaznych Wzgórz, wygląda na to, że większość tamtejszych krasnoludów po wydarzeniach “Hobbita” przeniosła się do Ereboru, Królestwa pod Samotną Górą. Ta część Śródziemia była bogata w ten metal od którego pochodzi ich nazwa, ale nie można tam było liczyć na więcej. Żelazne Wzgórza były niewiele znaczącą kolonią, i pewnie by tak pozostało, gdyby nie utrata Khazad-dûmu (Morii), a potem także Ereboru i siedzib w Górach Szarych. Po Bitwie Pięciu Armii dotychczasowy władca Żelaznych Wzgórz, Dain II Żelazna Stopa, został Królem pod Górą, co zapewne było dodatkowym impulsem do migracji. Zresztą, tamten region zaczynał się robić niebezpieczny, ze względu na posuwających się na zachód Easterlingów i inne podporządkowane Sauronowi ludy. Podejrzewam, że w czasie Wojny o Pierścień Żelazne Wzgórza były już praktycznie opustoszałe, a jeśli nadal mieszkały tam krasnoludy, to tylko w takiej liczbie, żeby dało się obsługiwać kopalnie. Z tego powodu kolonia ta nie była w okresie Wojny o Pierścień żadną znaczącą siłą militarną.

Jeśli chodzi o Erebor, z dodatków “Władcy” i “Niedokończonych opowieści” dowiadujemy się, że został zaatakowany przez ogromne siły Easterlingów. Pobliskie miasto Dale nie zdołało się im oprzeć, ale większość mieszkańców zdołała wcześniej ukryć się we wnętrzu Samotnej Góry. Krasnoludowie i Bardingowie (ludzie z Dale) heroicznie bronili Wielkiej Bramy i w tym właśnie boju polegli królowie Dain II i Brand (wnuk Barda Łucznika). Jednak ich następcy, odpowiednio Thorin III zwany Kamiennym Hełmem i Bard II, kontynuowali walkę i gdy na wieść o upadku Saurona wśród oblegających zapanowało zamieszanie, poprowadzili szarżę, która rozbiła przeciwników.

Wreszcie, Szare Przystanie – pod koniec Trzeciej Ery były właśnie tym co sugeruje nazwa, nie częścią potężnego niegdyś królestwa Lindonu, władanego przez ostatniego Najwyższego Króla Noldorów w Śródziemiu, Ereiniona Gil-galada. Większość tamtejszych elfów już dawno odpłynęła za morze, i w portach zostali tylko ci, którzy przygotowywali kolejne statki do drogi.

File:Heavy cavalry of Rhun.jpg
Wojownik ciężkiej jazdy z Rhûn. Autor: Jan Pospíšil (Merlkir). Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International (Wikimedia Commons).

4. Co sądzisz o zmianach jakie w filmowej trylogii WP wprowadził Peter Jackson? Czy uważasz filmy za udaną adaptację? (pyta Elmer)

Jest kilka scen tak niewiarygodnie głupich, że nie mogę pojąć, jakim cudem gdy znalazły się w scenariuszu żadna z czytających go osób nie powiedziała “zaraz, zaraz, przecież to nie ma sensu”. Jeśli o mnie chodzi, za najbardziej niezrozumiałą scenę uznałbym tą, w której Gandalf Denethora swoją laską po głowie. Podkreślam – jakby nie patrzeć obcy przybysz podnosi rękę na namiestnika Gondoru, na głowę państwa. Temu wszystkiemu przygląda się spora grupa żołnierzy, w tym kilku w hełmach straży cytadeli – czyli jego gwardii przybocznej. I żaden nawet nie mrugnie. Poza tym, nie podobają mi się wyczyny Legolasa takie jak zjazd po schodach na tarczy i akrobacje na grzbiecie olifanta… Również humor z filmie jest bardziej slapstickowy, u Tolkiena jest znacznie bardziej inteligentny (gry słów, kontrast stylów, żartobliwe wierszyki).

File:Escudo Senescales de Gondor.svg
Godło namiestników Gondoru – litery “R”, “ND” i “R” zapisane tengwarem, gwiazdki nad literami oznaczają samogłoski – pełne brzmienie wyrazu to “ARANDUR”, co w języku quenejskim oznacza “Sługę Króla”. Arandur to oficjalny tytuł namiestnika Gondoru. Autor: Rondador. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported (Wikimedia Commons).

Co do dalej idących zmian, nie rozumiem jaki sens miało dodanie wątku w którym w drodze z Edoras do Helmowego Jaru orszak króla Theodena zostaje napadnięty przez wargów. To znaczy, sam atak potwornych wilków (które w filmie wyglądają raczej na hieny) jeszcze da się jakoś uzasadnić jako wprowadzenie do fabuły dodatkowego napięcia, zagrożenia i tak dalej… ale co ma na celu scena w której Aragorn spada z urwiska i wszyscy uznają że zginął i odjeżdżają, po czym naszego bohatera z rzeki wyciąga koń, pojawiają się jakieś majaki/wizje z Arweną… Idąc dalej, przybycie sporego zastępu elfów z Lorien do Helmowego Jaru też nie ma zbyt wiele sensu, podobnie jak nagłe zjawienie się Elronda, który przybywa tylko po to, żeby dostarczyć Aragornowi Andurila (bo wcześniej o tym zapomniał, czy jak?).

Wycięte postaci

Niezbyt trafione okazało się też chyba zastąpienie książkowego Glorfindela Arweną w scenach ucieczki przed Nazgulami do brodu Bruinen. Arwena jest tutaj wojowniczką, tylko po to, żeby resztę trylogii spędzić haftując albo omdlewając w Rivendell – odnoszę wrażenie, że jej filmowe przedstawienie jest niespójne. Wolałbym, żeby albo nie wprowadzać tu żadnych zmian, albo –  co mogłoby przynieść bardzo dobry rezultat – zwiększyć rolę Arweny i zastąpić nią na przykład jej książkowych braci, którzy w “Powrocie króla” przybywają do Rohanu razem z Szarą Kompanią Dunedainów z północy, a potem razem z Aragornem przechodzą Ścieżką Umarłych i walczą z korsarzami plądrującymi południowe lenna Gondoru. Każde z tych rozwiązań wydaje mi się lepsze niż taka Arwena jaką widzimy u Jacksona.

Co do wyciętych postaci, żałuję, że w filmie nie pojawia się Beregond, czyli gondorski żołnierz który oprowadza Pippina po Minas Tirith. W jednym z licznych pobocznych wątków Beregond musi zdecydować, czy wypełniać bezsensowne polecenia ogarniętego szaleństwem namiestnika, czy raczej złamać rozkaz i uratować Faramira. Przypomina mi to historię Jaime’a Lannistera, a sam finał dziejów Beregonda, którego musi osądzić Aragorn, przywołuje na myśl Stannisa i Davosa.

Przeplatanka

Film traci też wiele na tym, że scenariusz nie oddaje książkowej “przeplatanki”, dzięki której Tolkien często jest w stanie zaskoczyć czytelnika. Na przykład w książce najpierw widzimy Rzecznika Saurona, który przedstawia kolczugę z mithrilu jako dowód na to, że Frodo znajduje się w rękach Mrocznego Władcy, a dopiero później dowiadujemy się, że Bagginsowi udało się zbiec z niewoli dzięki odwadze Sama. Przybycie jeźdźców Rohanu na przedpola Minas Tirith też jest niespodziewane, bo czytelnik sądzi na tym etapie, że nikt nie będzie w stanie przebić się przed blokadę rozstawioną przez siły Czarnoksięznika – dopiero później pojawia się “flashbackowy” rozdział o tym, w jaki sposób armia Theodena podołała temu zadaniu.

Szkoda, że zniknął wątek “Porządków w Shire”, moim zdaniem jego brak osłabia wymowę książki – że nawet po upadku wielkiego Mrocznego Władcy zło nie znika, i jeśli nie będziemy ostrożni, może się zakorzenić w każdym miejscu, nawet w spokojnym Shire. U Tolkiena walka trwa nadal, choć w innej formie – codziennych wyborów zwykłych ludzi – a u Jacksona sprawa zostaje załatwiona raz na dobre, i w sumie nie trzeba już się przejmować walką dobra ze złem i tego typu rzeczami. Przy okazji filmowy wątek Sarumana zostaje gwałtownie ucięty w niezbyt odpowiednim momencie. Rozumiem dlaczego Peter Jackson wyciął Toma Bombadila (choć nie do końca się z tym zgadzam), ale szkoda, że razem z nim zniknęły Kurhany i ich upiory.

Jackson robi też z Denethora znacznie mniej sympatyczną postać niż u Tolkiena, książkowy namiestnik nie jest aż tak okrutny i sprawia wrażenie obłąkanego dopiero tuż przed śmiercią, gdy – z jego punktu widzenia – nie ma już nadziei (bo ujrzał w palantirze nadpływającą flotę korsarzy, a nie zdawał sobie sprawy z tego, że okręty przejął Aragorn i że przybywają na nich posiłki z południowych lenn oraz Szara Kompania).

Wiarołomcy

Co do Szarej Kompanii, kolejnym błędem jest przedstawienie bitwy na polach Pelennoru w taki sposób, że to nieumarłym Wiarołomcom siły dobra zawdzięczają wiktorię – w książce “zielonych duchów” (które zresztą były bladymi widmami, nie grupką kościotrupów pomalowanych fluorescencyjną farbą) w ogóle pod Minas Tirith nie było. Ich bronią był bardziej strach niż oręż i dzięki temu, że widma wzbudziły paniczny lęk wśród korsarzy, Aragorn i jego grupka trzydziestu Dunedainów byli w stanie przepędzić znacznie większe siły wroga. Dzięki tej flocie Aragorn zdołał na czas przybyć do Minas Tirith razem z przynajmniej kilkoma setkami gondorskich żołnierzy z południa. To właśnie to wsparcie wysadzone na tyłach wroga w połączeniu z szarżą Rohirrimów umożliwiło rozgromienie sił Mordoru, a nie zielona fala duchów. Zresztą, książkowa bitwa na polach Pelennoru była znacznie bardziej krwawa, “dobrzy” ponieśli poważne straty – zginął krewny Aragorna Halbarad (dowódca Szarej Kompanii), wielu gondorskich lordów, oraz wielu dowódców i możnowładców z Rohanu. W filmie wszystkie te osoby zostają przemilczane.

Nazgûle

Ale są też zmiany, które uważam za słuszne. Na przykład ograniczenie liczby mówców na naradzie u Elronda (w książce działa to świetnie, ale w filmie byłoby po prostu przytłaczające), albo dodanie kilku scen, które podkreślają nadnaturalną grozę Upiorów Pierścienia. Jest na przykład taka świetna scena w której odźwierny w Bree słyszy stukanie u bramy i parskanie koni. Podchodzi do drwi, otwiera zasuwkę… a Nazgul stojący z drugiej strony po prostu przewraca całą bramę, po czym upiory przejeżdżają konno i po wywróconych odrzwiach, i po odźwiernym. Potem jeden za drugim bezszelestnie wpadają do karczmy Pod Rozbrykanym Kucykiem, a przerażony gospodarz (Barliman Butterbur) kuli się za kontuarem. Następnie wpadają do pokoju czterech hobbitów, dzięki montażowy wydaje się, że stoją z obnażonymi mieczami nad śpiącym Samem… Miecze opadają i przeszywają pościel, materac i drewno pod spodem… I okazuje się, że hobbitów tam nie ma, bo Aragorn w porę ukrył ich u siebie. Z przeraźliwym wrzaskiem Nazgule uciekają.

File:Nazgul fan art - Danijel - cropped.jpg
Danijel, fanowska wizja Upiora Pierścienia. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported (Wikimedia Commons).

W książce tak naprawdę nie ma pewności, kto napadł na pokój hobbitów i co się tam stało. Po prostu przenoszą się na noc do innego pokoju, a rano zastają wszystko przewrócone do góry nogami. Gospodarz twierdzi, że nic nie słyszał. Być może nocnymi gośćmi były Nazgule, ale więcej wskazuje na ich ludzkich agentów, którzy kręcili się w Bree od jakiegoś czasu. Tolkien pokazuje grozę Upiorów w inny sposób – w rozdziale “Ostrze w ciemnościach” pojawia się scena napisana w części z punktu widzenia Fredegarda Bolgera, a w części z perspektywy Nazguli. Otóż, ciemną nocą kilka Upiorów wkracza do zakupionego przez Froda domku w Crickhollow, gdzie Bolger pomieszkiwał, żeby zachować pozory, że Frodo cały czas przebywa w Shire. Nazgule dobijają się do drzwi, potem je wyważają i z bronią w ręku wpadają do środka, przejęty nieziemskim strachem Bolger ratuje się ucieczką i podnosi alarm, zbiegają się hobbici… A Nazgule wyczuwają, że Pierścienia tu nie ma i odjeżdżają, nie zwracając uwagę na nadciągających zbrojnych. Pędzą ku granicy Shire’u, tam po prostu tratują wartowników, którzy chcą im zagrodzić drogę, i znikają w ciemności.

Jackson najwyraźniej wykorzystał pewne elementy tej sceny, które przeniósł do Bree. W rezultacie powstała doskonała scena rajdu Nazgul na Bree, która pokazuje widzowi jak groźnym i bezlitosnym przeciwnikiem są Nazgule. U Tolkiena Nazgule są jeszcze bardziej okrutne, ale informacje na ten temat są tak porozrzucane, że mniej uważny czytelnik może nie ujrzeć pełnego obrazu. Zresztą, wiele z tych przykładów grozy jaką budzą Upiory pochodzi z pobocznych materiałów, na przykład z tekstu “Poszukiwania Pierścienia” w “Niedokończonych opowieściach”. Tam widzimy Nazgule w pełnej krasie – jak przeszukują wioski w dolinie Anduiny, gdzie niegdyś mieszkał Gollum (sądząc, że właśnie tam mieści się Shire), i bez jakichkolwiek oporów wymordowują tych nielicznych hobbitów z plemienia Stoorów, którzy jeszcze tam zostali. Innym razem dowiadujemy się w jaki sposób Nazgule pierwszy raz sforsowały granicę Shire’u – drogę zagrodzili im wojownicy Dunedainów, Strażnicy Północny (których przywódcą był Aragorn, jednak tak się złożyło, że nie był obecny przy opisywanym starciu).

Nazgule zgotowały im taką rzeź, że nawet tak nieustraszeni i zaprawieni w bojach wojownicy poszli w rozsypkę i wielu rzuciło się do ucieczki. Niektórzy chcieli dotrzeć do Aragorna i sprowadzić posiłki, a inni chyba nie myśleli o niczym innym, jak tylko o tym, by znaleźć się jak najdalej od ścigającej ich grozy. Upiory dogoniły każdego z nich i żaden nie uszedł z życiem. Tymczasem pozostali Dunedainowie przegrupowali się u brodu i próbowali dalej stawiać opór. Przeciwko nim stanął sam Czarnoksiężnik z Angmaru. Posuwał się do przodu, nie zważając na padające ciosy… i po prostu wjechał do Shire zostawiając za sobą same trupy. Takie są książkowe Nazgule, i Jackson oddał to doskonale.

File:Nazgûl mirando el crepúsculo.jpg
Jeden z Nazguli przygląda się zachodowi słońca. Autor: The Artifex. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic (Wikimedia Commons).

Nawiasem mówiąc, nawet gdyby Jackson tego chciał, nie mógłby przedstawić na ekranie walki Strażników z Upiorami, bo jest ona opisana w “Niedokończonych opowieściach” (NO), do których nie miał wykupionych praw. Z powodu braku pełnego dostępu do Tolkienowskich opowieści cierpią wszystkie filmy i gry osadzone w Śródziemiu – po prostu o pewnych rzeczach twórcy nie mogą wspomnieć… a przecież Śródziemie jest tak spójne i przemyślane, że każda próba ograniczenia się tylko do jednej książki i konieczność pomijania informacji z innych źródeł musi wiązać się ze szkodą dla końcowego efektu. Na przykład filmowy “Hobbit” znacznie by zyskał na wzięciu pod uwagę materiału z “Wyprawy do Ereboru” w NO.

Mógłbym wiele opowiadać o filmowej trylogii, ale postawię kropkę na tym, że moim zdaniem te filmy nie są idealne, i mogłyby być lepsze, ale to prawdopodobnie najlepsza ekranizacja prozy Tolkiena jaką jest w stanie stworzyć Hollywood. Zresztą, gdy poczyta się o tym, jakie zmiany zaproponował spec z wytwórni – zredukowanie hobbitów to elementu komicznego, połączenie Gondoru i Rohanu w jedno zagrożone królestwo, wycięcie Arweny i ślub Aragorna z Eowyną… – Jacksonowi należy się szacunek za to, że miał odwagę powiedzieć “nie”. Filmowa trylogia to z pewnością jedne z najlepszych obrazów jakie kiedykolwiek widziałem, i gdyby nie to, że znam książkowy oryginał, pewnie oceniałbym dzieła Jacksona jeszcze lepiej.

5. Zastanawia mnie siedem krasnoludzkich plemion. Bo tak naprawdę to pamiętam tylko ród Durina, aczkolwiek nie pamiętam czy sam Durin pojawiał się na kartach Silmarillionu bądź innego dzieła, oraz czy pojawiali się inni praojcowie krasnoludów? Tak w ogóle to szkoda, że ta rasa choć odgrywa tak ważną rolę w Hobbicie (aczkolwiek historia rodu znów jest prawie całkowicie pominięta), jest tak ograniczona w innych dziełach i w ogóle tak mało jest o niej napisane. (pyta Kuba)

Tylko trzy z siedmiu plemion odgrywają jakąś istotną rolę w opowieściach Tolkiena. Najwięcej wiemy oczywiście o rodzie Durina, Długobrodych, ale w “Silmarillionie” słyszymy też o dziejach dwóch plemion z Gór Błękitnych, Ognistobrodych i Szerokobiodrych, którzy założyli podziemne miasta Nogrod i Belegost. Pozostałe cztery ludy miały swoje siedziby na dalekim wschodzie, a ponieważ Tolkien opisuje przede wszystkim wydarzenia rozgrywające się na zachodzie Śródziemia, nie dowiadujemy się o nich zbyt wiele. W każdym razie, byli to: Czarnowłosi (Blacklocks), Kamiennostopi (Stonefoots), Sztywnobrodzi (Stiffbeards) i Żelaznoręcy (Ironfists). Podaję angielskie nazwy, gdyż z tego co wiem pojawiają się one tylko w jednym z nieprzetłumaczonych na polski tomów “Historii Śródziemia”, przez co nie istnieją “oficjalne” – a raczej powszechnie stosowane – polskie odpowiedniki.

File:Emblema Durin.svg
Godło Durina. Autor: Rondador. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported (Wikimedia Commons).

Durin jest jedynie wzmiankowany w “Silmarillionie” – jego ród nie pojawia się zbyt często w tej książce, gdyż zamieszkiwał na wschód od Gór Błękitnych, które stanowiły granicę Beleriandu, czyli regionu w którym rozgrywa się większość akcji tej opowieści. Jest tylko jedna scena w której pojawiają się wszyscy praojcowie krasnoludów – ta w której ich twórca Aulë próbuje ich rozbić młotem, po tym jak Iluvatar zauważył, że Valar nie miał mocy, by obdarzyć swoje “dzieci” prawdziwym życiem i wolną wolą – że są po prostu marionetkami, które robią to, co im każe. Dziś powiedzielibyśmy: robotami (a raczej cyborgami). Wtedy Aulë w przypływie wściekłości usiłuje ich zniszczyć, jednak Iluvatar w ostatniej chwili go powstrzymuje, zwracając uwagę na to, że krasnoludowie próbowali uciec przed ciosem, czego przecież nie zrobiliby, gdyby byli tylko kukiełkami – to Iluvatar dał im to, czego nie mógł zapewnić Aulë, i “adoptował” tę rasę, zaliczając krasnoludów w grono swoich dzieci, obok elfów i ludzi.

Poza tym Durin pojawia się jedynie w historycznych albo lingwistycznych tekstach w różnych dodatkach. Historia jego rodu jest tak zdawkowo opisana w “Hobbicie” prawdopodobnie dlatego, że wówczas Tolkien nie zamierzał włączać tej opowieści do swojej mitologii – w której skład wchodziło wówczas tylko to, co teraz znamy jako Pierwszą Erę.

6. To też dotyczy krasnoludów. Czy są jakieś teksty dotyczące walk na północy, oblężenia Ereboru, walk w Mrocznej Puszczy podczas Wojny o Pierścień czy tylko kilka słów w Dodatku do trzeciego tomu. (pyta Kuba)

Oprócz dodatków do “Władcy Pierścieni” jest jeszcze o tym mowa w tekście “Wyprawa do Ereboru” w “Niedokończonych opowieściach”. Gandalf wyjaśnia tam dlaczego tak zależało mu na odrodzeniu Królestwa pod Górą i unieszkodliwieniu Smauga – wiedział, że Sauron już wkrótce się ujawni, i będzie próbował przeciągnąć smoka na swoją stronę. Samotna Góra stałaby się wówczas kolejną bazą wypadową dla sił Mrocznego Władcy, tak jak Dol Guldur, i mógłby stamtąd zagrozić królestwu Leśnych Elfów (które znalazłoby się między młotem a kowadłem), Rohanowi, Rhovaninowi, a nawet Rivendell i pozostałym ziemiom po zachodniej stronie Gór Mglistych.

File:Gimli son of Gloin by Perrie Nicholas Smith.jpg
Perrie Nicholas Smith, “Gimli, syn Gloina”. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International (Wikimedia Commons).

7. Najkrótsze pytanie – czy wiadomo coś o ekranizacji Sillmarillionu? I nie mówię tu o jakiś fragmentach o Numenorze tworzonych przez Amazona. (pyta Kuba)

Z tego co wiem, na tę chwilę nie ma planów na ekranizację całości Silmarillionu albo chociaż części. Chyba żadna wytwórnia nie ma obecnie zakupionych praw do tego dzieła Tolkiena. Z tego powodu na przykład Peter Jackson nie mógł wspomnieć o pewnych sprawach w filmowym “Hobbicie” – swego czasu była nawet kontrowersja związana z tym, czy PJ złamał prawo autorskie umieszczając w “Niespodziewanej podroży
scenę w której Gandalf wspomina o Błękitnych Czarodziejach i stwierdza, że nie pamięta ich imion. Jackson powiedział później, że nie mógł użyć imion, ponieważ pojawiają się tylko w “Niedokończonych opowieściach” (prawdę mówiąc, samo określenie “Blue Wizards” też znamy z tej publikacji – stąd całe zamieszanie).

Istnieją jednak pewne ciekawe fanowskie inicjatywy – oczywiście, wszystkie te projekty nie są oficjalne i nie ma większych szans, żeby się ziściły, ale same spekulacje też są bardzo interesujące. Na przykład na kanale Signum University na YouTube (tym samym, gdzie można obejrzeć trzy wykłady dr. Toma Shippeya o Tolkienie i “Beowulfie”) wrzucane są odcinki “Silmarillion Film Project”, w których podejmowana jest próba podzielnia książkowego materiału pomiędzy sezony, odcinki, a nawet konkretne akty i sceny. Kilka dni temu pojawił się omówiony plan 8 i 9 odcinka czwartego sezonu hipotetycznego serialu.

8. Czy wiadomo coś więcej na temat Khandu i terenów nad morzem Rhun i dalej na wschód? (pyta Wojtekg1998)

O Rhûn opowiedziałem odpowiadając na pytanie 1, więc tutaj skupie się na Khandzie. Niestety, nie wiemy na jego temat zbyt wiele. Słyszymy o nim wyłącznie w kontekście tamtejszych wojowników, słynnych Variagów z Khandu, którzy razem z ludem Woźników (plemieniem Easterlingów) napadli w roku 1944 Trzeciej Ery Gondor – w bitwie z tym sojuszem poległ jego trzydziesty pierwszy król, Ondoher, a także obaj jego synowie, Artamir i Faramir. Po zmarłym władcy została córka, Firiel, i zgodnie z numenorejskim prawem przestrzeganym przez Dunedainów powinna zostać Rządzącą Królową. Tak się jednak nie stało, gdyż członkowie Rady Gondoru, którą zdominował namiestnik Pelendur, uznali, że kobieta nie może panować w tym królestwie. Firiel była żoną Arvedui, ostatniego króla Arthedainu (jednego z trzech państw, na który rozpadł się Arnor, północne królestwo Dunedainów). Istniała przepowiednia, według której gdyby Gondorczycy zaakceptowali Firiel jako królową i Arvedui jako króla, oba narody Dunedainów znów stałyby się jednym i powstałoby jedno potężne państwo. Gdyby jednak odrzucili tę szansę, upłynie wiele pokoleń nim to nastąpi.

Blason Gondor.svg
Godło Gondoru, autor: Kaiser 16. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported (Wikimedia Commons).

Rada Gondoru (podporządkowana woli namiestnika) wybrała na króla Eärnila (drugiego tego imienia), pochodzącego z bocznej gałęzi rodu panującego generała który pokonał Woźników i Variagów. Po Eärnilu II panował już tylko jego syn, Eärnur. Jeszcze jako następca tronu Eärnur poprowadził na północ wielką armię, która miała wesprzeć ludzi z dawnego Arnoru w ich walkach z Angmarem (założonym przez wodza Upiorów Pierścienia królestwie, które powstało tylko po to, żeby osłabić Dunedainów). Podczas decydującej bitwy Czarnoksiężnik rzucił Eärnurowi wyzwanie i ten je przyjął, rozpoczynając szarżę na wroga, jednak jego wierzchowiec wpadł w popłoch na widok Nazgûla i uciekł, niosąc ze sobą jeźdźca. Dla Eärnura była to ujma na honorze.

Wiele lat później – gdy zasiadał już na tronie Gondoru – ten sam Czarnoksiężnik zajął gondorskie warowne miasto Minas Ithil (którego nazwę zmieniono na Minas Morgul), po czym wyzwał króla na pojedynek, próbę walki. Eärnur chciał się zemścić za dawne upokorzenie i wbrew radom namiestnika udał się do Minas Morgul, zabierając ze sobą jedynie nieliczną eskortę. Od chwili gdy przekroczył bramę Morgulu, już nigdy go nie ujrzano. W ten sposób Gondor pozostał bez króla.

Co do Firiel i Arvedui, ich syn Aranarth został pierwszym wodzem Dunedainów Północy (nie nazywano go królem, gdyż Angmar zdołał zniszczyć ostatnią pozostałość Arnoru, Arthedain). Jego potomkiem był Aragorn.

Wracając do Variagów z Khandu, którzy wywarli – choć nie bezpośrednio – tak wielki wpływ na dzieje całego Śródziemia, ich nazwa to słowiańskie określenie Waregów (ang. Varangians), wikingów którzy walczyli, handlowali i osiedlali się na Rusi. Być może Tolkien nawiązuje tu do sławnej gwardii wareskiej, czyli straży bizantyjskich cesarzy, która pierwotnie składała się ze skandynawskich najemników. Być może Tolkienowscy Variagowie również parali się tym rzemiosłem, służąc w armiach Saurona w nadziej na sowite wynagrodzenie po upadku Gondoru.

File:Nicholas Roerich, Guests from Overseas.jpg
Nicholas Roerich (1874–1947), “Goście zza morza” /”Guests from Overseas” (Wikimedia Commons).

9. Jak czytać tolkienowy świat? Co ma iść na pierwszy ogień? Silimarillion, opowieści z zakazanego królestwa czy może Hobbit? A może jeszcze coś innego? (pyta Gambit99)

Hmm… Bardzo dobre pytanie, ale niestety chyba nie jestem w stanie podać tu jakiegoś uniwersalnego rozwiązania. Mogę tylko powiedzieć jak to było w moim przypadku i zostawić kilka wskazówek. Po pierwsze, “Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa” w dużej części nie są częścią mitologii Śródziemia – w ich skład wchodzą cztery opowiadania: “Łazikanty” (podobnie jak “Hobbit”, utwór został pierwotnie napisany dla dzieci pisarza), “Rudy Dżil i jego pies” (z licznymi aluzjami filologicznymi), “Kowal z Przylesia Wielkiego” i “Liść, dzieło Niggle’a”. Te dwa ostatnie są według znawców silnie autobiograficzne, oba pokazują jak Tolkien próbuje sobie poradzić z pewnym niepokojem, który wkrada się do jego umysłu (czy zdąży dokończyć to co zamierza zrobić – stworzyć legendarium, i czy takie działanie w ogóle ma sens?).

Wreszcie, mamy tam zbiór wierszy zatytułowany “Przygody Toma Bombadila”. Teoretycznie te ostatnie utwory są częścią Śródziemia, ale gdy Tolkien je pisał, wcale nie miał takiego zamiaru. Po prostu później zdecydował, że zrobi z nich takie “dopiski na marginesie” jakie mieli w zwyczaju czynić średniowieczni kopiści. Z większości przebija się folklor Shire’u, gdyż to właśnie hobbici mieli być twórcami tych rymowanek. Jest też kilka wierszy w bardziej mrocznym tonie, wśród nich “Skarb”, który pokazuje jak “smocza choroba” – rządzą bogactw – niszczy kolejne osoby. W większości wydań “Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa” na końcu jest jeszcze zamieszczony bardzo ciekawy wykład J.R.R. Tolkiena “O baśniach”, który pozwala lepiej zrozumieć to, w jaki sposób sam pisarz podchodził do tworzenia (sub-kreacji) mitów i baśni.

Zatem, jak czytać dzieła Tolkiena? Chyba najlepiej zacząć od trzech najlepiej znanych utworów, “Hobbita”, “Władcy Pierścieni” i “Silmarillionu”, a “Niedokończone opowieści”, “Dzieci Húrina” i pozostałe teksty odłożyć na później. Istnieją chyba dwa sensowne sposoby czytania wspomnianych trzech książek. Można to zrobić “chronologicznie” pod względem dat publikacji – czyli w kolejności “Hobbit”, “Władca”, “Silmarillion”. W ten sposób przechodzimy też od “najlżejszej” w tonie opowieści napisanej pierwotnie dla dzieci do zbioru mitów, z których niektóre są naprawdę mroczne. Można też zacząć od “Silmarillionu”, ale to raczej nie jest dobre rozwiązanie dla każdego, bo podejrzewam, że na początku może być trudno czytać dzieło tak inne to stylu jakim pisane są współczesne książki.

File:Tolkien 1916.jpg
J.R.R. Tolkien (Wikimedia Commons).

W moim przypadku (z tego co pamiętam) było tak: zacząłem od “Silmarillionu”, ale nie kierowałem się jakimiś głębszymi przemyśleniami, bo prostu sięgnąłem po tę książkę, którą miałem pod ręką. Tak się złożyło, że nieco wcześniej przygotowywałem się do pewnego szkolnego konkursu i w tym celu spędziłem wiele czasu na lekturze mitów greckich i rzymskich. Podejrzewam, że to w jakiś sposób pomogło mi tak bardzo polubić “Silmarillion” – miał ten sam, a może nawet większy rozmach (zawsze nie znosiłem książek, w których świat jest tak ograniczony, że sprawia wrażenie kartonowej atrapy scenicznych dekoracji), a klimat był jeszcze lepszy – heroiczny, momentami mroczny, doniosły, a przez to wszystko piękny i poruszający. “[Ilúvatar] tchnął więc w serce człowiecze tęsknotę przekraczającą granice świata i niedającą się zaspokoić tym, co na nim można znaleźć; dał też ludziom moc kształtowania – wśród potęg i przypadków świata – własnego życia”. Są takie fragmenty, które za każdym razem przeszywają mnie tym wspaniałym smutkiem, który jest jednym z najpiękniejszych uczuć.

To właśnie dzięki “Silmarillionowi” tak bardzo pokochałem legendarium Tolkiena. Dopiero później sięgnąłem po “Władcę” i “Hobbita” (chyba w ten niecodziennej kolejności, ale nie jestem pewien – od tego czasu minęło wiele lat).

Nie potrafię powiedzieć jaka kolejność okaże się najlepsza w Twoim przypadku, lub w przypadku kogokolwiek innego… ale mam nadzieję, że moja historia była choć trochę pomocna. Gdybym miał coś doradzić, powiedziałbym, że jeśli ktoś lubi mity, powinien zacząć od “Silmarillionu”, a jeśli “typową” fantastykę, pewnie od “Władcy” (może poprzedzając go “Hobbitem”?). Ale trudno tu o jakąś uniwersalną receptę – pewnie są ludzie, którzy zaczęli od Tolkienowskiego tłumaczenia “Beowulfa” (bo interesowali się okresem staroangielskim), albo miłośnicy mitologii nordyckiej, którzy do Śródziemia trafili przez Midgard w “Legendzie o Sigurdzie i Gudrun”.

10. Czy Sauron w końcu został zniszczony czy tylko odarty z mocy? Ponoć Sauron, podobnie jak inni Majarowie, brał udział w tworzeniu Ardy, więc dopóki istnieje Arda, Saurona, Morgotha czy każdego innego Ainura nie da się całkowicie zniszczyć, czy to prawda? (pyta Wszechwiedzący R’hllor)

Określenie “odarty z mocy” określa to bardzo dobrze. Bez wątpienia nie został zniszczony, bo duszę Ainura – a zasadzie jakąkolwiek duszę – mógłby unicestwić tylko sam Iluvatar. Przyczyną “niezniszczalności” Saurona (i pozostałych Ainurów) jest nie tyle ich udział w tworzeniu Ardy, co raczej sama ich istota. Elfowie, ludzie i krasnoludy składają się z dwóch “sfer” – hröa (ciała) oraz fëa (duszy). Naturalnym stanem tych ras było połączenie tych dwóch elementów, i z tego powodu nazywano je Mirröanwi, czyli Wcieleni. Ainurowie mogą funkcjonować jako byty czysto duchowe, a ich dusza nie jest tą samą fëa jaką posiadają na przykład elfowie, ale nazywa się ëalar. Ten drugi “rodzaj” dusz charakteryzuje się tym, że ich właściciele i właścicielki nie potrzebują fizycznego ciała – połączenie duszy i ciała nie jest ich naturalnym stanem.

Podział Ainurów (Valarowie, Majarowie, Upadli Majarowie, Istari, Aratarowie, Valaraukarowie (Balrogowie). “Zaginieni Valarowie” to ci Valarowie, którzy pojawiali się we wczesnych wersjach legendarium Tolkiena, jednak później z różnych powodów zostali zarzuceni. Pojawia się Iluvatar, który oczywiście nie zalicza się do tego grona, lecz jest ponad nim.  Autor tabelki: Bluetiger.

Jednak Valarowie i wielu Majarów uznało, że łatwiej będzie im wykonać powierzone przez Iluvatara zadanie – opiekowania się światem i jego mieszkańcami – gdy będą widzialni, a poza tym pokochali Dzieci Iluvatara (elfów i ludzi) i chcieli się do nich upodobnić. Podobnie, upadli Majarowie służący Morgothowi też często dochodzili do wniosku, że przybranie fizycznej postaci przyniesie im pewne korzyści. Z tego powodu i jedni i drudzy przybierali się w coś zwanego fana, czyli “ciało”, które jednak nie jest tym samym co hröa ludzi i elfów. To trochę tak jak ze skórą terminatorów – niby jest taka sama jak ludzka, a jednak nie. W tej analogii ukryty pod tą powłoką robot = dusza Ainura, ëalar – tak jak T-888 może równie dobrze biegać po okolicy bez  swojej skóry, Valar albo Majar może żyć jako sama dusza. (To pewnie najdziwniejsze porównanie jakie udało mi się wymyślić). Sam Tolkien porównuje fanę do szaty, którą dany Valar albo Majar ubiera w razie potrzeby, ale może ją w każdej chwili zrzucić albo wdziać inną.

Oczywiście, jest kilka wyjątków, na przykład Morgoth roztrwonił taką część swojej mocy “stwarzając” różnego rodzaju złe stworzenia (a raczej przekształcając istniejące byty), na przykład orków i smok, że praktycznie stracił możliwość zmiany fany i stała się ona czymś tak podobnym do hröa, że jako jedyny z Valarów Morgoth czuł strach i zmęczenie. Można chyba powiedzieć, że “utknął” w tym jednym ciele, które przybrał żeby rządzić swoimi poddanymi i brać udział w walkach. Związał się z Ardą tak mocno, gdy skaził każdą jej cząstkę, że de facto stał się ainurską duszą uwięzioną w niezwykle potężnym, a jednak nadal możliwym do unicestwienia ciele. W pewnym sensie cała Arda stała się Pierścieniem Morgotha (dlatego taki właśnie tytuł nosi dziesiąty tom Historii Śródziemia) – nie da się całkowicie wyplenić wpływów Morgotha nie niszcząc przy tym całego świata, i dlatego Arda zostanie oczyszczona po apokaliptycznym Dagor Dagorath i drugiej Muzyce Ainurów.

Przypadek Saurona jest podobny do tego, co stało się z Morgothem. Kolejnym wyjątkiem są czarodzieje, których misja wymagała tego, żeby na okres jej trwania przybrali fizyczne ludzkie ciała. Z tego powodu Gandalf odczuwał zmęczenie, ból, smutek i wszystkie inne uczucia. Jest też Meliana, która w Pierwszej Erze poślubiła elfa, Thingola (późniejszego króla Doriathu i przywódcę Elfów Szarych) i miała z nim córkę, sławną Luthien.

Wracając do Saurona, ten Majar zużył taką część swojej mocy, że również stracił zdolność przyjmowania dowolnej fany oraz działania jako istota czysto duchowa – gdyby stracił ostatni łącznik ze światem fizycznym, swoją cząstkę zawartą w Jedynym Pierścieniu, już nigdy nie mógłby wywrzeć bezpośredniego wpływu na losy Ardy. Jak wyjaśnia Silmarillion w swoim ostatnim rozdziale: “Sauron się załamał, ostatecznie pokonany, uciekł przemieniony w nikczemny cień, wieże Barad-dûru runęły w gruzy, a wiele lądów zatrzęsło się od łoskotu ich upadku”, i gdzie indziej: “Z biegiem wieków [Sauron] stał się wszakże jak gdyby cieniem Morgotha i widmem jego przewrotności, idąc w ślad za nim tą samą zgubną ścieżką ku Pustce”.

Podejrzewam, że gdyby Sauron nie związał się z fizycznym Śródziemiem tak silnie tworząc Pierścień, byłby w stanie nadal istnieć tylko jako dusza przyjmująca w razie potrzeby widzialną postać. Zastanawiam się, co by się stało, gdyby Sauron nie “zginął” tego dnia, gdy Iluvatar zniszczył Numenor. To tam stracił to “ciało”, którego używał przez całą Drugą Erę i uciekł ponad falami jako cień. Po tym wydarzeniu nie słyszymy o nim przez 110 lat (od zatopienia Numenoru w roku 3319 D.E. po atak na Gondor w roku 3429). Być może potrzebował tego czasu, żeby znowu “utkać” sobie widzialną postać. Potem w roku 3441 roku został “zabity” przez Elendila i Gil-galada, po czym powoli wracał do sił przez długie wieki. Dla porównania, gdy w Pierwszej Erze “zginął” w starciu z Luthien i ogarem Huanem bardzo szybko się odrodził – co sugeruje, że od stworzenia Pierścienia (i związania się ze Śródziemiem) każda “śmierć” osłabiała Saurona.

Po tej ostatniej, gdy Pierścień został zniszczony, Sauron już na zawsze stał się jedynie “cieniem”. Trafił wówczas do Pustki, czyli tej Zewnętrznej Ciemności, która wypełnia bezkres stworzonego świata (zwanego Eä) poza Ardą i tą częścią “przestrzeni kosmicznej” w której znajdują się pozostałe ciała niebieskie. Krótko mówiąc, Sauron trafił do czegoś w rodzaju kosmicznej próżni, bez możliwości powrotu – przynajmniej aż do końca świata.

Tak w kosmologii elfów wyglądał świat (w jednej z wersji mitologii Tolkiena rzeczywiście tak było, w innej takie wyobrażenie pochodziło z legend, zaś Arda od samego początku była kulista). “Ambar” to ta część Ardy, która jest możliwa do zamieszkania (odpowiednikiem tego terminu jest greckie Oikouménē). “Martalmar” to korzenie Ardy, fundamenty znajdujące się u spodu jej niewidocznej dla ludzi i elfów połowy. “Aiwenórë” to część atmosfery w której żywe istoty są w stanie oddychać, nazwa dosłowanie oznacza “powietrze ptaków”. “Fanyamar” to “dom chmur”, ta warstwa atmosfery, w której tworzą się te skupiska pary. “Aiwenórë” wraz z “Fanyamarem” tworzą Vistę, najniższe “powietrze”, czyli dolną warstwę atmosfery. “Ilmen” jest miejscem, w którym znajdują się gwiazdy. Według opisu z “Silmarillionu” żywe istoty (“ciała”) nie są w stanie przetrwać tutaj bez specjalnej pomocy. Ilmen odpowiada najprawdopodbniej przestrzeni kosmicznej. “Menel” oznacza firmament, na którym według tych wyobrażeń przemieszczają się ciała niebieskie. “Vaia” jest mrocznym morzem, które okala cały świat. Od Zewnętrznej Pustki, Avakúmy, odziela je Ilurambar, czyli Mur Świata. Autor grafiki: Bluetiger.

Można spekulować, co by się stało, gdyby Sauron nie wykuł Pierścienia – czy wtedy byłby w stanie jako duch przejąc władzę nad Śródziemiem? Raczej nie, bo trudno sobie wyobrazić dowódcę, który prowadzi wielke armie do boju będąc niewidzialnym i nie mogąc wchodzić w interakcje z fizycznymi przedmiotami i osobami. Wygląda na to, że Valarowie mają moc nad takimi niezwiązanymi z Ardą duchami Majarów, i gdyby nie Pierścień mogliby po prostu “przyciągnąć” Saurona-cień i ulokować go w Pustce. Ale dzięki Pierścieniowi (a wcześniej dzięki temu fizycznemu ciału, w które Sauron się przyoblekł), był związany ze Śródziemiem i nie dało się go wyrwać, tak jak Valarowie nie są w stanie usunąć z materialnego świata każdej cząstki Morgotha.

We “Władcy Pierścieni” problemem Valarów nie jest to, że nie są w stanie pokonać Saurona – bez trudu mógłby go pokonać którykolwiek z nich, gdyby udał się do Śródziemia. Pewnie nie musiałby to być nawet Valar, wystarczyłby któryś z potężniejszych Majarów, na przykład Eönwë, chorąży Manwëgo, który dowodził armiami Valinoru w Wojnie Gniewu, po której Morgoth został pojmany. Patowa sytuacja polegała na tym, że Sauron dzięki pierścieniom władzy związał się z materią Śródziemia i gdyby Valarowie na niego uderzyli, skutkiem ubocznym byłoby spowodowanie wielkich zniszczeń, a tym samym sprowadzenie niebezpieczeństwa na Dzieci Iluvatara. Krótko mówiąc, po pokonaniu Saurona ze Śródziemia zostałoby to, w co król Aerys chciał zamienić swoją stolicę, gdy zwycięstwo Roberta Baratheona stało się pewne – spalone kości i popioły. Dlatego Valarowie musieli działać ostrożnie, za pośrednictwem swoich pięciu wysłanników – Istarich, potocznie zwanych czarodziejami.

11. Co obecnie dzieje się z Morgothem? (pyta Joe Cool)

Tak się złożyło, że to pytanie wiąże się z poprzednim, więc po prostu będę kontynuował to, co zacząłem wyjaśniać powyżej. Po Wojnie Gniewu, gdy Valarowie wysłali swoje wojska do Beleriandu w Śródziemiu, żeby “zrobić porządek” z Morgothem, Mroczny Władca został pojmany przez zwycięzców i skuty łańcuchem Angainorem (wykutym przez Aulëgo). Następnie Morgoth został wyrzucony za Bramy Nocy w Pustkę, tą samą gdzie wiele tysięcy lat później miał znaleźć się Sauron. Zastanawiam się, czy oznacza to, że rzeczywiście zadano sobie tyle trudu, żeby zabrać Morgotha do Valinoru, przewieźć na zachodni skraj tego kontynentu i dosłownie wyrzucić go ze świata, czy może raczej jest to pasująca do doniosłego tonu tej opowieści metafora i chodzi tu o następujący scenariusz: Morgoth (jego fizyczne ciało) zostaje zabity, więc jego dusza trafia do znajdującej się poza Ardą Pustki.

File:Morgoth by SpentaMainyu.jpg
“Morgoth” autorstwa SpentaMainyu. Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International (Wikimedia Commons).

Według drugiego proroctwa Mandosa (którego Christopher Tolkien nie umieścił w opublikowanym Silmarillionie, zapewne dlatego, że jego ojciec nie zdecydował się na jedną wersję wydarzeń, zostawiając przeróżne notatki na ten temat) w odległej przyszłości nastanie dzień końca świata, Dagor Dagorath – Bitwa Bitew, której opis przypomina połączenie wydarzeń z Apokalipsy św. Jana z mitem ragnaröku. W oficjalnym Silmarillionie pojawiają się wzmianki o “Ostatniej Bitwie”, więc uznaję Dagor Dagorath za kanoniczne, choć oczywiście nie wiemy która szczegółowa wersja wydarzeń jest prawdziwa. Tak czy inaczej, w ów dzień sądu Morgoth i jego poplecznicy mają wreszcie przedrzeć się przez Bramy Nocy i na czele wielkiej armii zaatakować Ardę. W jej obronie staną Valarowie, Majarowie i ich sprzymierzeńcy. Powróci wielu dawnych bohaterów, w tym Turin i Eärendil. W wyniku tych zmagać cały świat zostanie zniszczony, ale potem nastanie Druga Muzyka Ainurów, w której wezmą udział również Dzieci Iluvatara.

12. Co z pozostałymi błękitnymi czarodziejami? (pyta EJM)

Według “Niedokończonych opowieści” w tej części Śródziemia w której toczy się akcja książek niewiele wiedziano na ich temat, znano ich tylko wspólnie jako Ithryn Luin (“Niebiescy Czarodzieje” w sindarinie). W rozdziale “NO” o Istarich dowiadujemy się jak przebiegała narada Valarów na której wybrano pięciu emisariuszy. Kandydaturę jednego z późniejszych Błękitnych Czarodziejów – Alatara – wysunął Oromë. Potem Alatar poprosił, by razem z nim popłynął jego przyjaciel Pallando. Christopher Tolkien podejrzewa, że na daleki wschód wysłano właśnie Majarów od Oromëgo, ponieważ właśnie ten Valar miał niegdyś zwyczaj polować w puszczach Śródziemia i zapuszczał się w jego najodleglejsze regiony (jak wtedy, gdy dotarł aż do Cuiviénen, gdzie natknął się na pierwszych elfów) – znał zatem najlepiej te obszary, gdzie mieli działał Błekitni Czarodzieje.

O tym co Alatar i Pallando robili w Śródziemiu nie wiemy zbyt wiele, ale jest wspomniana ich wspólna wyprawa na wschód razem z Curunirem (czyli późniejszym Sarumanem). Curunir oczywiście wrócił potem na zachód, ale o jego towarzyszach już więcej nie słyszymy. Nie powinniśmy się tu raczej doszukiwać czegoś mrocznego, Saruman nie był wtedy jeszcze zdrajcą. J.R.R. Tolkien sugeruje, że po prostu zostali wśród nieznanych ludów dalekiego wschodu, gdzie na miarę swoich możliwości próbowali kontrować wpływy odradzającego się Saurona. W jednym z listów Tolkien porównuje ich do misjonarzy, którzy trafiają na ziemie okupowane przez wroga. Autor “obawiał się”, że żaden z nich nie zdołał wykonać swojej misji, i że obaj upadli – ale nie w taki sposób jak Saruman – Tolkien podejrzewa, że zapoczątkowali różne tajemne kulty i magiczne tradycje wśród ludów Wschodu i Południa. Te wierzenia miały przetrwać nawet upadek Saurona.

File:Hans Thoma Dezember.jpg
Hans Thoma (1839–1924), “Grudzień” (Wikimedia Commons). Niebieski płaszcz jest jednym z atrybutów Odyna, do którego nawiązują czarodzieje Tolkiena – przede wszystkim Gandalf.

W “The Peoples of Middle-earth” (Ludach Śródziemia), dwunastym tomie “The History of Middle-earth” (Historii Śródziemia) przedstawiona jest bardziej optymistyczna wersja losów Błękitnych Czarodziejów – ich zadaniem było udaremnianie knowań Saurona i wspieranie tych ludów, które zbuntowały się przeciwko kultowi Morgotha. Ich misją było również odnalezienie kryjówki Saurona, ale nigdy im się to nie udało (być może dlatego, że wracający do sił Mroczny Władca przeniósł się już do Dol Guldur na skraju Mrocznej Puszczy). Tolkien stwierdza, że musieli wywrzeć znaczny wpływ na wydarzenia Drugiej i Trzeciej Ery – w tej wersji nie przybyli razem z Gandalfem, Sarumanem i Radagastem około 1600 roku Trzeciej Ery, lecz znacznie wcześniej. Ich największym dokonaniem miało być osłabienie i wprowadzenie zamętu wśród wrogich ludów wschodu, gdyby nie działania tej dwójki czarodziejów, siły wschodu zapewne miałyby tak ogromną przewagę liczebną nad zachodem, że ten nie dałby rady im się oprzeć. W “TPoME” poznajemy też quenejskie imiona Błękitnych Czarodziejów – Morinehtar i Rómestámo. Chyba najlepiej oddają one rolę tej dwójki, gdyż pierwsze oznacza “Pogromcę Ciemności” (ang. Darkness-slayer), zaś drugie “Pomocnika Wschodu (ang. East-helper).

Nie wiemy na które rozwiązanie Tolkien by się ostatecznie zdecydował (a może zostawił by tę kwestię otwartą?), ale najwyraźniej tylko Gandalf miał powrócić do Valinoru, co sugeruje, że tylko on z całego bractwa wykonał do końca swoje zadanie. Saruman upadł w najbardziej oczywisty sposób, podczas gdy Radagast za bardzo oddał się sprawom zwierząt i roślin, zaniedbując swoje prawdziwe powołanie – pomoc ludziom, elfom i krasnoludom. Można podejrzewać, że nawet jeśli Błękitni Czarodzieje nigdy nie stanęli po stronie Saurona, również w jakiś sposób zawiedli Valarów – być może chodzi tu o te magiczne kulty, o których słyszymy w jednym z listów.

13. Czy uważasz że Nowa Zelandia to dobry krajobraz dla Władcy Pierścieni? Jaki region byłby może lepszy? (pyta EJM)

Hmm… Podejrzewam, że trudno znaleźć inne miejsce, gdzie moglibyśmy odnaleźć krajobrazy, które mogą zagrać i Shire i Mordor. Z tego powodu doskonale rozumiem dlaczego filmowcy wybrali Nową Zelandię, która jest zresztą naprawdę piękna. Ale pewnie gdybyśmy nie musieli przejmować się logistyką, udałoby się znaleźć pojedyncze miejsca rozrzucone po całym świecie, które akurat doskonale nadają się na takie albo inne miejsce. Przyszły mi do głowy na przykład pola lawowe na Islandii jako równiana Dagorlad (rozciągająca się na północ od Mordoru), albo Alpy jako Góry Mgliste (to właśnie Alpami inspirował się Tolkien). Adršpašsko-teplické skály w Czechach też mają taki “śródziemny” klimat, ale nie wiem jakie konkretnie miejsce mogłyby zagrać – może ścieżkę do ukrytej doliny Rivendell? Puszcza Białowieska mogłaby być Fangornem albo Starym Lasem, ostatnimi pozostałościami wielkich puszcz, które kiedyś porastały całe Śródziemie. Zastanawiam się też nad Oxfordshire albo Berkshire jako Shire’em, bo to własnie na tej części Anglii wzorował się Tolkien opisując kraj hobbitów.

File:Eregion.jpg
Mapa Eregionu autorstwa Severuksena. Udostępniono na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported (Wikimedia Commons).

Ogólnie rzecz biorąc, przyjemnie byłoby zobaczyć na ekranie wszystkie wszystkie te zróżnicowane krajobrazy jakie opisuje Tolkien – mam wrażenie, że w filmach wszystkie krainy są w gruncie rzeczy podobne, oprócz tych najbardziej charkaterystycznych, jak na przykład Mordor. A w książkach mamy przecież tyle różnego rodzaju wzgórz, łańcuchów górskich (i samych szczytów, na przykład książkowy Caradhras – pod którym znajduje się Moria – powinien być poniżej linii śniegu rdzawy albo krwistoczerwony). Są też kredowe wzgórza w Shire, lasy Bucklandu, Chetwood w Bree, porośnięte ostrokrzewem elfickie ruiny w Eregionie… mam też wrażenie, że filmowy Rohan jest jakiś taki buro-ponury, podczas gdy według Tolkiena jest to piękny kraj pełen bujnych łąk, pól porośniętych złocistym zbożem i falujących mórz zielonej trawy. Ithilien też powinno być piękne, choć zaniedbane, a w filmie jest równie posępne jak ruiny Osgiliath.

To powiedziawszy, rozumiem, że ekipa filmowa nie może latać po całym świecie szukając doskonałej lokalizacji dla każdego książkowego miejsca, choćby jedną od drugiej dzieliły cztery tysiące kilometrów. Wolę już piękną – choć nie zawsze książkową – Nową Zelandię niż bezduszne komputerowe krajobrazy.

14.  Świat Śródziemia czerpie bardzo dużo z kultury angielskiej i skandynawskiej; ale czy odnajdujesz tam również wątki Słowiańskie? (pyta EJM)

Powiedziałbym, że raczej nie. Są pewne podobieństwa do zrekonstruowanej mitologii słowiańskiej, ale wynikają one po prostu z tego, że mity ludów indoeuropejskich mają wspólne pochodzenie i stąd pewne powtarzające się elementy. Na przykład Tulkas jest podobny do Thora, więc siłą rzeczy przypomina też trochę Peruna, ale wątpię, żeby Tolkien celowo nawiązywał tutaj do wierzeń słowiańskich. Jedynie imię czarodzieja Radagasta może być do pewnego stopnia inspirowane Radogostem, jednak sądzę, że Tolkien miał tu na myśli przede wszystkim gockiego wodza Radagajsa (JRRT interesował się gockim i pisał w nim poezję). W dziełach Tolkiena mamy też kilka słów pochodzących z języków słowiańskich, na przykład “variagów” o których opowiadałem przed chwilą, a gdzie indziej wspomniany jest rodzaj potwornych nietoperzy zwanych wampirami (taką postać przyjmowała Thuringwethil, która w Silmarillionie jest opisywana jako zmiennoskóra wysłanniczka przenosząca wieści pomiędzy Sauronem i Morgothem). Angielskie vampire to zapożyczenie, sam wyraz jest spokrewniony między innymi z polskim upioremW niektórych wierszach Tolkiena (np. Przygodach Toma Bombadila) mamy też wątki podobne nieco do słowiańskiego motywu rusałki (który pojawia się choćby w Świteziance), ale to raczej przypadek, bo podobne historie pojawiają się też w folklorze krajów, którymi JRRT bardziej się interesował.

15. Ja mam tylko jedno pytanie.

Tolkien to genialny językoznawca, spec od mitów, twórca świata, na którym żeruje całe pokolenie pisarzy fantasy. ALE KIEPSKI PISARZ. Przykład: genialna konfrontacja na moście w Morii ograniczona do dwóch stron. Drugi przykład: kilkaset stron płakania nad Boromirem. Inne przykłady: Aragorn wskrzeszający zmarłych, przegięty podział na złych i dobrych, sławetne ‘jam nie mąż’, rozwleczone zakończenie… Tolkien to twórca fantasy, ale dopiero inni (Martin, Sapkowski, Goodkind, Hobb, Wegner…) dali temu światu realne życie.

Najlepszym dziełem Tolkiena jest wg mnie ‘Silmarillion’. Bo to jest zbiór mitów, legend i anegdot. Z fabułą na drugim planie. A w fabule Tolkien radził sobie gorzej, to nie jego specjalizacja.

Pytanie: jak się na takową opinię zapatrujesz? (pyta Atos)

Jedno pytanie, ale tak wielowątkowe i intrygujące, że można by mu poświęcić cały esej albo nawet serię 😉 Nie zgodzę się z wyrażoną opinią, że JRRT to kiepski pisarz – dobry pisarz cechuje się tym, że mistrzowsko opanował język i potrafi z nim zrobić niesamowite rzeczy. Doskonałymi przykładami są tutaj Joyce i Gombrowicz. A Tolkien opanował w taki sposób wiele języków, w tym wiele takich, którymi nikt już dziś nie mówi. Gdy Tolkien używa jakiegoś słowa, ma przed oczami nie tylko jego słownikową definicję, ale również całą historię, wszystkie konotacje jakie nadała mu dawna literatura. Nie znam drugiego takiego świata fantasy, gdzie dosłownie wszystkie nazwy, imiona i użyte zwroty niosą ze sobą taką głębię. Ale oczywiście samo w sobie nie czyni to z dzieł Tolkiena dobrych książek – gdyby brakowało im kunsztu fabularnego, rzeczywiście byłoby tylko zbiorem ciekawych elementów, które nie są ze sobą jakoś sensownie połączone…

Ale Tolkien cechuje się też takim kunsztem – ilu współczesnych autorów fantasy poradziłoby sobie z tak skomplikowaną sceną jak narada u Elronda, gdzie kolejno przemawia kilaknaście osób, niektórzy na dodatek cytują innych albo opowiadają jakieś historie… a Tolkienowi się to udaje w taki sposób, że pojawia się napięcie, zaskoczenie i tak dalej. JRRT doskonale przeskakuje z jednego stylu do drugiego – w zasadzie każda jego postać ma swój indywidualny język. Elrond jest dosniosły i archaizuje, na przykład ze składnią, gdyż pasuje to do jego roli mędrca, który przypomina sobie wydarzenia sprzed tysięcy lat. Król Dain i wysłannik Saurona pod płaszczykiem wymiany uprzejmości przerzucają się kpinami. Saruman parodiuje patetyczny i zakłamany styl części brytyjskich polityków z tego okresu. Dziadunio Gamgee mówi zupełnie inaczej.

Sama fabuła jest mistrzowsko rozplanowana, dzięki czemu wszystkie przeplatanki, przeskoki, flashbacki rzeczywiście spełniają swoje zadanie, a nie są jakimś przypadkowym ciągiem scen i rozdziałów. Ilu pisarzy odważyłoby się wprowadzić tak wiele wątków pobocznych, pomniejszych bohaterów, którzy też często mają swoją historię i są w jakiś sposób interesujący (Beregond, karczmarz Butterbur, Ioreth, książę Imrahil, Ghân-buri-Ghân, Lobelia Sackville-Baggins, Fredegard Bolger, Grima)… i nie pogubiłoby się w tym wszystkim? Ilu pisarzy umie tak operować różnymi stylami i tonami – od ironii przez opowieść przygodową po romans rycerski, a nawet mit – w obrębie jednego dzieła?

Teraz odniosę się do wymienionych przez Ciebie “słabych punktów” dzieła Tolkiena:

“genialna konfrontacja na moście w Morii ograniczona do dwóch stron” – przecież wydarzenia w Morii trwają przez kilka rozdziałów, w scenie na moście napięcie sięga zenitu i musi w końcu opaść, bo gdyby Tolkien przeciągał tę kulminację, czytelnikowi przejadłby się ten patos i podniosła atmosfera, i cały efekt by przepadł.

“kilkaset stron płakania nad Boromirem” – policzyłem ile naprawdę zajmuje do miejsca. Na początku III księgi (pierwszej w “Dwóch wieżach) mamy bezpośrednią kontynuację wydarzeń z końca I. Aragorn dociera na szczyt wzgórza, słyszy róg Boromira i biegnie na pomoc. Zastaje swojego przyjaciela umierającego i Bormir w ostatnim tcheneniu (6 linijek, przerywawne pauzami, westchnieniami i opisami) próbuje opowiedzieć co się stało. Na koniec stwierdza, że przegrał. Aragorn podnosi go na duchu i mówi, żeby był spokojny, bo Minas Tirith nie zginie. Potem Aragorn pyta o Froda, ale Boromir już skonał.

Wtedy nadbiegają Legolas i Gimli, i szukają śladów orków, zastanawiają się  co robić dalej itp. Trzy strony później wracają, żeby urządzić zmarłemu pogrzeb – w stylu wikinga albo króla Sheafa z “Beowulfa”. Potem mamy niecałą stronę opisu jak składają jego szczątki w łodzi i puszczają z biegiem rzeki (język jest tu bardzo podobny do opisu pogrzebu lorda Hostera Tully’ego, podejrzewam, że GRRm inspirował się tą sceną). Potem pojawia się pieśń zwana “Lamentem po Boromirze”, która zaczyna się od słów “W krainie Rohan pośród pól”. Osobiście uważam ją za bardzo poruszającą, Tolkien świetnie rysuje tu pewne melancholijne obrazy przy pomocy interesujących środków. Skoro już o tym mówię, pozwolę sobie polecić przepiękne wykonanie tej pieśni zespołu “Clamavi De Profundis”“O Boromir! Beyond the gate the seaward road runs south, But you came not from the empty lands where no men are” (…) “O Boromir! The Tower of Guard shall ever northward gaze, To Rauros, golden Rauros falls, until the end of days”. To tyle jeśli chodzi o “płakanie nad Boromirem”. Razem będą może trzy strony. Zmarłego wspominają też potem brat i ojciec, Faramir i Denethor, ale jest to przecież naturalny ludzki odruch.

File:El funeral de un vikingo, por Frank Dicksee.jpg
Frank Dicksee (1853–1928), “Pogrzeb wikinga” (Wikimedia Commons).

“Aragorn wskrzeszający zmarłych” – Aragorn nikogo nie wskrzesił, Wiarołomcy po prostu cały czas oczekiwali w górach na przybycie dziedzica Isildura, który ich przeklął za złamanie przysięgi. O ich roli pisałem przy okazji jednego z wcześniejszych pytań.

“przegięty podział na złych i dobrych” – bez przesady, mamy sporo “szarych” postaci – na przykład Denethora, Boromira, Smeagola-Golluma, Lobelię Sackville-Baggins, hobbitów którzy kolaborują z Sarumanem, ludzi którzy służą Sauronowi (piękna scena w której zasmucony Sam stoi nad ciałem jednego z nich)… całe zamieszanie z pierścieniami wynika przecież z tego, że elfowie nie byli tak doskonali, jak się to im przypisuje. Sama Galadriela była przecież wśród przywódców buntu przeciwko Valarom. Pojawiają się też wzmianki o tym, że Rohirrimowie też nie są krystalicznie czyści, na przykład wódz Drúedainów zarzuca im, że ich przodkowie mordowali członków jego ludu. Konflikt Rohanu z Dunlandem też nie jest jednoznaczny, można mieć wątpliwości, czy władcy koni mieli moralne prawo wysiedlić Dunlendingów. A “Silmarillion” jest jedną wielką historią “szarych” – nawet Valarowie popełniają dość poważne błędy i można mieć do nich pretensje. Mamy zdrady, bratobójstwa, skrytobójstwa, mordy i wszystkie inne możliwe do wyobrażenie okrucieństwa – a wiele z nich popełniają elfowie, ludzie albo krasnoludy.

Ale w ostatecznym rozrachunku mamy siły dobra (które często są niedoskonałe) i siły zła. Bo właśnie o tym jest ta opowieść. Istnieje coś takiego jak dobro, i istnieje coś takiego jak zło – gdy ludzie pomylą je ze sobą, albo zatracą poczucie granicy, będzie się działo źle. O tym właśnie miała być kontynuacja “Władcy Pierścieni”, której Tolkien nigdy nie dokończył. Mamy tam pełen dostatku i przepychu Gondor w którym dekadenckie społczeństwo dochodzi do wniosku, że w sumie ten Sauron nie był taki zły, że może miał trochę racji, że w sumie nie ma dobra i zła, tylko różne punkty widzenia… Krótko mówiąc, pojawia się takie myślenie, jakie niestety zbyt często widzimy w naszym świecie… a może taki albo taki zbrodniarz wojenny nie był wcale taki zły… miał w życiu pod górkę, więc trzeba go zrozumieć, a poza tym chciał dobrze. I takiej postawie Tolkien mówi “nie”.

“sławetne jam nie mąż – niestety, nie rozumiem co masz tutaj na myśli, podejrzewam, że chodzi albo o archaiczny język albo o motyw przepowiedni. Proszę o wyjaśnienie tej kwestii, żebym mógł się do tego odnieść albo w komentarzu albo w którymś z przyszłych tekstów.

“rozwleczone zakończenie…” – jeśli chodzi o “Porządki w Shire” to akurat ja bardzo je lubię, bo – jak wspomniałem powyżej – pokazują, że zawsze na świecie jest jakieś zło, nawet jeśli fizyczny Mroczny Władca zostanie pokonany. Hobbici (ludzie) muszą zawsze się mieć na baczności, i do samego końca próbować czynić to, co słuszne. Nawet kiedy nie ma nadziei (a przynajmniej tak się wydaje). Denethor upadł dlatego, że w to nie wierzył.

File:Ring21.jpg
Arthur Rackham (1867–1939), Sigmund i Sieglinde, ilustracja do “Walkirii” Ryszarda Wagnera (Wikimedia Commons).

Tom Shippey bardzo dobrze to wyjaśnił w swojej książce:

Sam [Samwise Gamgee] reprezentuje współczesną wersję “teorii odwagi”, której nie potrzeba łapówki w postaci zwycięstwa w czas Ragnarök, by czynić swoją powinność. Ci, którym potrzebna jest nadzieja, by robić, co do nich należy, padną ofiarą rozpaczy, gdy tej nadziei zabraknie.
Tom Shippey, J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia

Bo tak naprawdę tym jest “Władca Pierścieni” – próbą stworzenia dla naszych czasów nowej teorii odwagi. Tolkien zdaje sobie sprawę z tego, że nie wystarcza już taka, jaka przenika dawne heroiczne eposy i romanse. Dlatego przedstawia nam hobbitów, zwykłych ludzi, którzy starają się wbrew wszelkim przeciwnościom stawiać opór złu.

Ta głębia stojących za opowieścią idei również stawia Tolkiena ponad większością późniejszych autorów fantasy, a być może pisarzy w ogóle.

Ale i tak już za bardzo się rozgadałem, a trzeba kończyć, zanim tekst osiągnie zupełnie absurdalne rozmiary 😉

Zatem, dziękuję wszystkim za uwagę i jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat świata stworzonego Tolkiena, albo jakiś jego aspekt jest dla Was niejasny,  proszę o nadsyłanie kolejnych pytań, mam nadzieję, że nie będziecie musieli długo czekać na odpowiedź.

***

Jako obrazek wyróżniający został wykorzystany fragment ilustracji “Zgładzenie sir Lamoraka” autorstwa Nowella Conversa Wyeth’a.

-->

Bluetiger

Zainteresowania: Legendarium J.R.R. Tolkiena; twórczość George'a R.R. Martina; historia i literatura - zwłaszcza średniowieczna - Wysp Brytyjskich i Skandynawii; mitologie i języki. Proszę o podchodzenie z rezerwą do informacji, którymi dzielę się w swoich tekstach, gdyż nie jestem ekspertem. Staram się, by przekazywane treści były poprawne, ale mogą wkraść się błędy.

Kilka komentarzy do "Tolkienowskie Q&A 1"

  • 23 listopada 2019 at 12:24
    Permalink

    Jezus Maria… Kiedy zapowiedziałeś Q&A myślałem, że będziesz TROSZKĘ się hamował. Ale nie. Stworzyłeś kolejny esej, który od biedy może służyć jako ,,pytania uzupełniające Władcę Pierścienia” czy coś takiego.
    Jeśli ten artykuł nie jest dbaniem o fanów, to ja już nie wiem co nim jest

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:55
      Permalink

      🙂 Najzabawniejsze jest to, że sam dowiedziałem się ile naprawdę napisałem kiedy wprowadzając ostatnie poprawki zerknąłem na licznik słów… Myślałem, że jest tego znacznie mniej, zresztą pisało się to bardzo sprawnie i znacznie szybciej niż te bardziej “formalne” eseje. Pewnie dlatego, że tutaj po prostu opowiadam albo o dziełach Tolkiena, albo dzielę się moimi opiniami na różne tematy.

      Reply
  • 23 listopada 2019 at 13:24
    Permalink

    Świetny wyczerpujący esej napisany w mniej niż tydzień! Widać, że bardzo lubisz mitologię Tolkienowską. Czytając twoje Q&A, naszło mnie kolejne pytanie : O czym miała być kontynuacja Władcy Pierścieni? I czy sam może byś przedstawił parę własnych domysłów jak mogła się dalej potoczyć historia Śródziemia? Noi jeszcze ostatnie króciutkie pytanie – po upadku Saurona, jak wygląda układ sił Ardy ? Mam na myśli, które z królestw zyskały najwięcej i co się stało z upadłymi państwami (jak np. Isengard czy Mordor). I jeszcze jedno – mam nadzieję, że odpowiesz jak najszybciej, jak można Cię wesprzeć finansowo, bo robisz kawał dobrej roboty.

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:58
      Permalink

      Zostawię te pytania do drugiego odcinka Q&A.

      Co do wsparcia, wystarczy mi sama przyjemność z tego, że moje teksty ktokolwiek czyta 😉 , i że mogę opowiadać o tym, czym od tak dawna się interesuję. Niestety, nie znam zbyt wielu osób, które również pasjonują się Tolkienem, a na dodatek z tymi które znam nie mam teraz zbyt wiele kontaktu. Wszelkie pochwały należą się przede wszystkim samemu Tolkienowi i ludziom takim jak jego syn Christopher (dzięki któremu poznaliśmy tak ogromną część dorobku jego ojca, której ten nie zdążył wydać przed śmiercią) albo Tom Shippey.

      Reply
  • 23 listopada 2019 at 15:01
    Permalink

    Najzabawniejszy fragment tekstu, cytuję: “Czy Sauron został ostatecznie zniszczony […]? (pyta Wszechwiedzący R’hllor)” 😀 Umarłem.

    A na serio – podziwiam Kolego, będą z Ciebie ludzie 😉 Jeśli to nie tajemnica, to w jakiej dziedzinie się widzisz “InRealLife”? Coś humanistyczno-lingwistycznego, czy raczej nauki ścisłe, a humanistyka jako pasja? Czy w ogóle na przykład praktyczne prawo?

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:53
      Permalink

      Dziękuję! Powiedziałbym, że ta dziedzina jest bardziej praktyczna niż to co robię tutaj, ale nadal bardzo blisko z tym związana. “Coś humanistyczno-lingwistycznego” to dość dobre określenie.

      Reply
  • 23 listopada 2019 at 15:11
    Permalink

    O ile dobrze pamiętam (bo film widziałem lata temu) scena wizyty Nazguli w gospodzie “Pod Rozbrykanym Kucykiem”, z filmu Jacksona, jest skopiowana jeden do jednego, z animowanej ekranizacji “Władcy Pierścienia” z 1978. Przy czym faktycznie robi wrażenie.

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:51
      Permalink

      Znalazłem sobie tę scenę, i rzeczywiście, najwyraźniej PJ silnie się tu zainspirował animowanym “Władcą”. Przy okazji natknąłem się też na animowaną wersję tego momentu, gdy Frodo i trzej pozostali hobbici zeskakują z drogi w ostatniej chwili i kryją się pod skarpą. Potem nachyla się nad nimi Nazgul – taką samą scenę mamy też u Jacksona.

      Reply
      • 24 listopada 2019 at 11:41
        Permalink

        Ten drugi moment przeoczyłem. Tym bardziej cieszę się, że miałeś ochotę to sprawdzić. Przy okazji, przestałem widzieć linki na Twojej stronie. Usunąłeś je czy problem jest po mojej stronie?

        Reply
        • 24 listopada 2019 at 11:47
          Permalink

          Chodzi Ci o te na bocznym pasku z prawej na stronie głównej mojego bloga? Jeśli o te – to tak, dodałem na tym pasku kilka nowych rzeczy i zrobiło się ciasno, więc usunąłem linki. Było wśród nich wiele blogów, kanałów i stron których już w zasadzie nie odwiedzam. Kiedyś muszę zrobić nową wersję, ale jakoś na razie mi się nie chce 😉

          Reply
          • 24 listopada 2019 at 12:57
            Permalink

            Szkoda, ja akurat często z nich korzystałem. I choć wiele z tych stron nie było aktualizowanych, to udawało mi się znaleźć prawdziwe perełki.

            Reply
  • 23 listopada 2019 at 15:20
    Permalink

    Czytając fragment o krasnoludzkich rodach przypomnial mi się z Dzieci Hurina krasnolud Mim, opisywany jako krasnolud pośledni (czy jakoś tak, niestety dzieła Tolkiena czytałem dosyć dawno). Którego rodu mógł być członkiem?Z chęcią przeczytałbym Twoje przemyślenia na jego temat.

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:18
      Permalink

      Wymieniając siedem rodów zapomniałem wspomnieć o ósmej grupie – Nibin-Nogrim, w polskim tłumaczeniu “krasnoludach poślednich”. Nibin-Nogrim powstało z tych krasnoludów, którzy z różnych powódów zostali wygnani ze swoich społeczności. (Przypomina to trochę Nocną Straż). Mîm był własnie jednym z nich. Wydaje się, że po Pierwszej Erze ta grupa zupełnie zanikła, a już wcześniej utracili wszystkie swoje siedziby w Beleriandzie (np. jedną z nich była kryjówka, którą przejął Turin).

      Reply
  • 23 listopada 2019 at 15:20
    Permalink

    I pytanie – piszesz o planowanym przez Tolkiena dalszym ciągu “Władcy”, o wewnętrznym upadku Gondoru i utracie “busoli moralnej”. Gdzieś można więcej o tym przeczytać? Być może w “Niedokończonych opowieściach” albo “Pisarzu Stulecia”?

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:24
      Permalink

      Chodzi tu o “Nowy Cień”, który dzieje się za panowania syna Aragorna, Eldariona. Tolkien zarzucił tę opowieść po napisaniu kilkunastu stron, które można przeczytać w 12 tomie “Historii Śródziemia” – w “The Peoples of Middle-earth”, które nigdy nie zostało wydane po polsku. Innym źródłem na ten temat jest krótki list Tolkiena do Colina Baileya (numer 256 w “Listach” edytowanych przez Humphreya Carpentera). JRRT pisze tam, że opowieść była zbyt przygnębiająca, i mógł to być co najwyżej polityczny thriller, skupiający się wyłącznie na ludziach.

      Reply
  • 23 listopada 2019 at 15:22
    Permalink

    I jeszcze jedno pytanie – czy czytałeś Ostatniego Władcę Pierścienia? Jeżeli tak – co myślisz o tej alternatywnej historii?

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:44
      Permalink

      Nie czytałem, ale słyszałem o tej książce tyle, żeby stracić jakąkolwiek ochotę na lekturę. To właśnie ten rewizjonizm przed jakim Tolkien ostrzegał w “Nowym Cieniu”… “a może Sauron nie był taki zły?”.

      Reply
      • 23 listopada 2019 at 17:33
        Permalink

        Pewnie uznasz to za bluźnierstwo, ale znacznie lepiej czytało mi się ,,Powiernika” niż Władcę.

        Reply
        • 23 listopada 2019 at 20:57
          Permalink

          Przeczytałem “Ostatniego Powiernika” dawno temu i nie polecam. Odniosłem wrażenie (być może błędne), że ta książka jest pokłosiem odczytania “Władcy” jako prostej alegorii (czyli błędu, przed którym zdaje się, sam Tolkien przestrzegał), połączonego z jakimś odreagowaniem traumy upadku ZSRR. Być może to prostacka interpretacja, ale odebrałem “Powiernika” jako taką psychoterapię autora, który koniecznie chce pokazać, że ten “Zachód” jest w gruncie rzeczy gorszy niż oskarżany o wszystko, co najgorsze “Wschód” i że historię piszą zwycięzcy (bo piszą, ale w tym wypadku akurat wg mnie nie ma to większego znaczenia).

          Natomiast dla większości czytelników “Powiernik” będzie bardziej przystępny oczywiście – jest napisany w bardziej współczesny sposób. “Władca” to w pewnym sensie ostatni europejski epos rycerski, ale też książka, gdzie język liczy się tak samo mocno jak fabuła – trzeba w tę książkę po prostu się “zanurzyć”, bo próba czytania jej dla samej fabuły może skończyć się odrzuceniem.

          Reply
          • 24 listopada 2019 at 00:28
            Permalink

            ‘bo próba czytania jej dla samej fabuły może skończyć się odrzuceniem.’

            Może trafiłeś w sedno. Bo ja dawno zauważyłem ten podział na ‘tolkienoświrów’, jak nasz szacowny Bluetiger, a ludzi, którzy Tolkiena tylko doceniają, jak ja.

            Może powodem jest ten archaiczny, afabularny styl.

            Reply
            • 25 listopada 2019 at 18:13
              Permalink

              To w dużej mierze kwestia indywidualnych preferencji i wrażliwości na odmienne bodźce. Ja na przykład mam bardzo słaby słuch muzyczny, a jestem bardzo wyczulony na słowo (szczególnie pisane), na nastrój jaki buduje, różnice sposobów wyrażania się itd. Do tego stopnia, że praktycznie słucham w większości takiej muzyki czy takich wykonawców, gdzie interesuje mnie tekst, a muzyka jest dla mnie tylko ilustracją. Stąd jestem doskonałym “targetem” dla Tolkiena. Ktoś z inaczej rozłożoną wrażliwością będzie go odbierał inaczej.

              Reply
  • 23 listopada 2019 at 15:39
    Permalink

    Mam kolejne pytanie. Gollum nazywał słońce i księżyc “żółtą” i “białą” twarzą. Sądzisz, że długoletni wpływ pierścienia na jego ciało pozwalał mu dostrzegać Arienę i Tiliona?

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:42
      Permalink

      Ciekawa teoria, faktycznie używając Pierścienia mógł widzieć część “niewidzialnego świat”, tego w którym przebywają Nazgule. Ale z drugiej strony, ten świat widm na pewno nie jest tą samą ukrytą rzeczywistością w której przebywają Valarowie i Majarowie.
      Skłaniam się raczej ku temu, że takie określenia są jakąś pozostałością jego hobbickiej tożsamości – w końcu tu u hobbitów znajdujemy żartobliwe wierszyki o “Człowieku z Księżyca”. Być może ten “Człowiek” jest jakąś pozostałością pierwotnych hobbickich wierzeń na temat opiekunów ciał niebieskich (których mogli uważać za bóstwa). Potem u hobbitów z Shire takie tradycje zanikły, i została tylko żartobliwa personifikacja księżyca… ale Gollum mógł nadal zachować wspomnienie o dawnych wierzeniach.

      Reply
      • 23 listopada 2019 at 17:08
        Permalink

        Warto zauważyć, że w ostatniej zwrotce piosenki o Człowieku z Księżyca którą Frodo śpiewa w Bree słońce to “ona”. Czyli hobbici postrzegali księżyc jako mężczyznę, a słońce jako kobietę. W mitologiach z naszego świata na ogół jest na odwrót, ale Tolkien zdecydował się na takie rozwiązanie jakie widział w mitologii nordyckiej – gdzie księżyc (Máni) jest mężczyzną, a słońce (Sól lub Sunna) – kobietą. W Śródziemiu oczywiście taki podział wynika z istnienia Tiliona i Arieny.

        Reply
        • 23 listopada 2019 at 17:46
          Permalink

          Dziękuje za wyczerpującą odpowiedź 🙂

          Reply
  • 23 listopada 2019 at 16:11
    Permalink

    Zauważyłem, że w tabelce o Ainurach, pomiędzy Iluvatarem a Niezniszczalnym Płomieniem widnieje jakiś Yon. Czyżby chodziło o Yona Snowa? 😛

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 16:33
      Permalink

      “Yon” to “Syn Boży”. Na przykład w tłumaczeniu modlitwy “Chwała Ojcu” Tolkien używa tego określenia w stosunku do Chrystusa: “Alcar i ataren ar i yondon ar i airefean” (gdzie indziej JRRT używa formy “Eruion”, czyli “Syn Eru [Iluvatara]”. “-ion” z małej litery to quenejski patronimik (jak angielskie “son” albo rosyjskie “owicz”), pojawia się na przykład w imieniu “Anarion” (syn słońca) albo “Aldarion” (syn drzew).

      W ten sposób “Iluvatar”, “Yon” i “Niezniszczalny Płomień” to odpowiednio: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty, cała Trójca Święta.

      W opublikowanym w “Morgoth’s Ring” (Pierścieniu Morgotha) tekście “Athrabeth Finrod ah Andreth” pojawia się wzmianka o tym, że Edainowie wierzyli, że pewnego dnia Jedyny wejdzie w stworzony przez siebie świat i naprawi wyrządzone zło. Elfowie nigdy o tym nie słyszeli i król Finrod Felaund usłyszawszy tę nowinę zaczął się zastanawiać czy to z tego powodu Iluvatar sprawił, że Edainowie (ludzie którzy wyrzekli się Morgotha) spotkali elfów – żeby przekazali im tę nadzieję.

      Reply
  • 23 listopada 2019 at 19:27
    Permalink

    Mam pytanie – czy grałeś może w gry Śródziemie: Cień Mordoru i Cień Wojny?
    Jeśli tak, co o nich sądzisz?

    Reply
    • 24 listopada 2019 at 10:09
      Permalink

      Nie grałem, ale co nieco na ich temat słyszałem – głównie na temat pewnych wprowadzonych przez twórców zmian. Widziałem też niektóre cutscenki.

      Reply
  • 23 listopada 2019 at 22:40
    Permalink

    Mam pytanie, nie związane z samym światem, co z samym autorem: jakie były poglądy polityczne Tolkiena? Czy porównanie Saurona z Hitlerem i Sarumana ze Stalinem ma jakiś sens czy to nadinterpretacja?
    I jeszcze jedno: kiedyś rzuciło mi się w oczy, że postać Sama to Tolkienowski hołd oddany anonimowym żołnierzom I Wojny Światowej, czy to prawda czy również nadinterpretacja?
    I jeszcze jedno, tym razem językowe: jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że jeden z pomniejszych złoczyńców z uniwersum Marvela nosi imię Sauron. W komiksie jest on wielkim pterodaktylem, który chce zamieniać ludzi w dinozaury. Jakie było zatem pochodzenie nazwy u Tolkiena?

    Reply
    • 23 listopada 2019 at 23:22
      Permalink

      Też go kojarzę, to był mutant który potrzebował energii życiowej innych istot do przetrwania. Jeśli trafiał na człowieka, nic się nie działo, jeśli na mutanta, to przemieniał się w Saurona- wielkiego pterodaktyla. Przynajmniej tak mi się wydaje. Kiedyś na fox kids lecieli X-meni i tam się pojawił.

      Reply
    • 24 listopada 2019 at 09:45
      Permalink

      Zostawię te pytania do Q&A 2, na niektóre wcześniejsze już tutaj odpowiedziałem, ale jak tak dalej pójdzie, nie zostanie nic na sam drugi odcinek 😉

      Reply
  • 24 listopada 2019 at 00:22
    Permalink

    Mamy inne spojrzenia na pisanie Tolkiena, ale nie jesteśmy wyjątkami, ani ty ani ja. To jak rozmowa ateisty z wierzącym. No nie dogadają się…

    Skorzystam ze zdania usera kuby z poprzedniego tekstu: ‘Tolkien stworzył fundamenty, inni zbudowali dom’. Inni czyli wg mnie np. R.R.Martin, Gaiman, Sapkowski, Robin Hobb, Hearne, Wegner, Goodkind.

    (A jak ktoś mi tu znowu zacznie mówić, że z Sapkowskim przesadzam, to niech mi znajdzie inną sagę fantasy opartą w 70% na samych dialogach 🙂 )

    Aż się bałem, że z tym Aragornem pomyliłem, ale nie, sprawdziłem, a ty się do tego nie odniosłeś.

    ‘Po bitwie na Polach Pelennoru Aragorn udał się do Domów Uzdrowień. Najpierw, dzięki athelasowi zebranemu przez Bergila, uzdrowił Faramira, a później Meriadoka i Éowinę. Po wyjściu czekały na niego tłumy ludzi, którzy prosili o wyleczenie bliskich. Aragorn wraz z Elladanem i Elrohirem pracował do nocy.’. To robienie z Aragorna Jezusa… Przychodzą mi do głowy same głupie żarty, więc się powstrzymam. Zamiast tego zasugeruje ci temat na nowy esej: ‘paralele między LotR, a Biblią’.

    Moria. Na to starcie czekałem kilkadziesiąt stron. A dostałem strony półtorej (ten podrozdział: ‘Most Khazad Dhum’). Jackson też widział tą słabość, dlatego rozciągnął walkę z Balrogiem jak tylko mógł. Ale to i tak mało. Żaden współczesny, znający reguły dramaturgii pisarz tak by tego nie napisał. George R.R.Martin też nie.

    Tyle na razie. Pozdrawiam i bez urazy 🙂 Atos.

    Reply
    • 24 listopada 2019 at 10:32
      Permalink

      Co do Aragorna, zastanawiałem się, czy miałeś na myśli scenę z królewskim zielem (athelas) czy z nieumarłymi z Dunharrow i w końcu uznałem, że chodzi raczej o nieumarłych – i jak się okazuje spudłowałem.

      Jeśli chodzi o motyw uzdrawiających rąk króla, to Tolkien nawiązuje tu do rzeczywiście istniejącej tradycji, że dotyk monarchy (prawowitego) miał moc ratowania ciężko chorych. W Anglii takie zdolności miał posiadać jakoby Edward Wyznawca (panował w latach 1042 – 1066), i zwyczaj praktykowano jeszcze za Henryka VIII, a nawet za Karola II i Jakuba II. We Francji praktyka przetrwała jeszcze dłużej, ostatnim “uzdrowicielem” był Karol X (chociaż oczywiście później traktowano to tylko jako element ceremoniału).

      Tolkien, jak mówiłem, nawiązuje do tego zwyczaju, no i oczywiście do uzdrowień dokonanych przez Chrystusa. Ale w jego powieści nie jest do końca jasne, czy król rzeczywiście uzdrawia – w książce dzieje się coś takiego: po bitwie na polach Pelennoru wiele osób cierpi na chorobę którą wywołał kontakt z Nazgulami (i ich zatrutą bronią). Gondorscy medycy nie są w stanie im pomóc, ale wtedy wiekowa pielęgniarka i zielarka, Ioreth, przypomina sobie starą legendę, według której “ręce króla są rękami uzdrowiciela, i w ten sposób prawowity król zostanie rozpoznany” (nie pamiętam jak to zostało przetłumaczone na polski, a nie chce mi się sprawdzać 😉 – w oryginale jest to: “The hands of the king are the hands of a healer, and so shall the rightful king be known””.

      W tej sytuacji posyłają po Aragorna, który zgadza się pomóc. I tu jest “haczyk”. Aragorn jako strażnik północy doskonale zna się na roślinach leczniczych, i wie, że pewne zioło – athelas, zwane “królewskim zielem” – może uleczyć tę chorobę. Roślina rośnie w Gondorze, ale nikt nie wie o jej właściwościach (bo zapominano o nich wszędzie oprócz dalekiej północy). To dzięki athelas Aragorn jest w stanie ocalić umierających. Po mieście zaczynają krążyć plotki o uzdrawiających dłoniach króla, co w opinii ludu dodatkowo wzmacnia prawa Obieżyświata do tronu. Substancja zawarta w roślinie, czy królewskie dłonie – co naprawdę tutaj uzdrawia? Pytanie pozostaje otwarte.

      GRRM też nawiązuje do królewskiego dotyku, w “Ogniu i krwi” krążą plotki, że Aegon III ma taką moc.

      A co do podobieństw pomiędzy Aragornem i Chrystusem, to oczywiście wiele z nich jest jak najbardziej celowych. W grudniu ubiegłego roku w ramach mojej adwentowej serii napisałem esej na temat kilku które zauważyłem – na przykład Białe Drzewo Gondoru to nawiązanie do słów “wyrośnie różdżka z pnia Jessego” i tego w jaki sposób to drzewo było przedstawiane w sztuce.

      Reply
      • 24 listopada 2019 at 10:40
        Permalink

        Z kolei królestwa Gondoru i Arnoru odpowiada Izrealowi – w ubu przypadkach najpierw mamy jedno królestwo, które potem dzieli się na południowe i północne. Mamy potężnego króla – Elendila i Dawida, który przekazuje zjednoczone państwo swojemu synowi – odpowiednio Isildurowi i Salomonowi. Ale za rządów syna tego następcy północ i południe się rozchodzą (u Tolkiena powstaje niepodległy Arnor, w Biblii wybucha bunt północnych plemion, które okłaszają Jeroboama królem, w wyniku czego powstaje Północne Królestwo i Królestwo Judy). Z innych paralel mamy Dawida który walczy z Golietem i Elendila, który staje przeciwko przybierającemu postać olbrzymiego mężczyzny Saurnowi.

        Nie będę tutaj tego wszystkiego streszczał, ale dla zainteresowanych zostawię link to wspomnianego eseju: https://theambercompendium.wordpress.com/2018/12/02/the-advent-calendar-2018-the-return-of-the-queen/

        Reply
  • 24 listopada 2019 at 10:56
    Permalink

    Co do Halbarada to raczej nie byl on krewnym Aragorna, a słowo “kinsmen” oznacza tu rodaka, w koncu Halbarad również jest potomkiem Numenoryjczyków

    Reply
    • 24 listopada 2019 at 11:48
      Permalink

      Rzeczywiście, muszę sprawdzić, czy Tolkien gdziekolwiek sprecyzował jakie dokładnie więzy łączyły Halbarada z Obieżyświatem.

      Reply
  • 24 listopada 2019 at 21:07
    Permalink

    Oczywiście przez cały czas można nadsyłać pytania – najlepiej wstawiając je tutaj w komentarzach – ale te które wpłyną najpóźniej najprawdopodobniej nie pojawią się w drugim odcinku Q&A, tylko później.

    Do tej pory wynotowałem sobie z komentarzy powyżej 15 pytań lub tematów do których się odniosę – dla porównania, cały pierwszy odcinkek omawiał 15 pytań. Ale w tym przypadku kilka z nich wymaga jedynie doprecyzowania już omówionych kwestii – na większość z tych odpisałem już w komentarzach, uznając, że prowadzenie z kimś rozmowy w której wypowiedzi pojawiają się co tydzień nie ma większego sensu, i lepiej odpowiedzieć od razu. Te odpowiedzi z komentarzy też pojawią się w Q&A 2, ale nieco je rozwinę i wyjaśnię o co chodzi, gdy np. rozmawiam z Wszechwiedzącym R’hllorem o “żółtej twarzy”.

    Reply
  • 24 listopada 2019 at 21:22
    Permalink

    To jak jeszcze jest szansa to i ja popytam bo nie znalazłem odpowiedzi w Sillmarillionie (może za słabo szukałem):
    1) Czy oprócz Leśnych Elfów, jacykowiek Pierworodni zostali w Śródziemiu ? Jeśli nie, to kto obecnie zamieszkuje Przystań i Rivendell ?
    2) Co się dzieje z Radagastem? Również odpłynąl na zachód ?
    3) Jak potoczyły się losy Beorna ? Z ,,Hobbita” wiemy, że między Mroczną Puszczą, a Górami Mglistymi zaczęli osiedlać się ludzie, a po Bitwie Pięciu Armii Beorn ze swoim potomstwem zawładnął tymi ziemiami. Czy wiadomo coś o tym by ten kraj brał udział w walkach z Sauronem ? Czy wogóle ma jakiś potencjał gospodarczy lub militarny ?
    4) I ostatnie : czy Bree uznaje zwierzchnictwo jakiegoś króla / księcia / lorda ?

    Reply
    • 25 listopada 2019 at 11:38
      Permalink

      Te wszystkie pytania dotyczą dalszych losów Śródziemia, po zniszczeniu Pierścienia? Jeśli tak to chyba tylko sam Tolkien mógłby odpowiedzieć na to pytanie.

      Reply
      • 25 listopada 2019 at 15:14
        Permalink

        Na wszystkie pytania znamy odpowiedź, ale nie wiem czy Bluetiger by nie wolał na nie odpowiedzieć to mu je zostawie xD

        Reply
  • 24 listopada 2019 at 21:40
    Permalink

    Witam, z wielkim zainteresowaniem czytałem powyższy artykuł. Mam pytanie odnośnie Mordoru, czym była ta kraina zanim osiedlił się tam Sauron? Czy była niezamieszkana, a może Sauron podbił ją i tamtejsze ludy z pomocą orków i innych ciemnych stworów? Czy Gondor nigdy nie planował oczyścić gór z Szeloby, aby mieć alternatywną drogę, w razie powrotu Saurona? W filmie Mordor dosłownie zapadł się pod ziemię, co jest kompletnie bezsensowne: co potem, zrobili tam jezioro w tej dziurze? 🙂 z góry dziękuję za odpowiedzi.

    Reply
  • 26 listopada 2019 at 08:09
    Permalink

    Sprowokowałeś mnie zdaniem o ty,m jak jedno zdanie zostało przetłumaczone na polski, stąd moje pytanie 🙂 Miałeś to (nie)szczęście trafić na ‘Władcę’ w wersji pana Łozińskiego? Jeśli tak, to jak się do tego odnosisz? Łoziński był kretynem, sabotażystą, czy po prostu potraktował ‘LotR’ jak bajkę dla dzieci? Ja pierwszy raz czytałem ‘Dwie wieże’ w jego wersji i do dziś mam traumę…

    Reply
  • 26 listopada 2019 at 09:25
    Permalink

    Świetna praca, gratuluję! Widać wielkiego tolkienologa. Cieszę się, że popularyzuje się twórczość Tolkiena, szczególnie pokazując, że “Władca Pierścieni” to nie tylko książka przygodowo-wojenna.
    To może ja również dorzucę pytanie, od razu mówię, że podchwytliwe i niełatwe 🙂

    Czy orkowie są nieśmiertelni? Zgodnie z “Silmarillionem” orkowie powstali z elfów pojmanych przez Morgotha, który jak wiemy, nie miał mocy stwarzania. Mógł tylko przekształcać. Skoro tak, pojawia się pytanie, co z orkami po śmierci, czy trafiają do Valinoru do Domu Mandosa ? 🙂
    Wiem, że problem ten powstał w wyniku zmiany podejścia Tolkiena do swojego świata. “Silmarillion” jest wersją historii Śródziemia zmienioną tak, aby była zgodna z teologią chrześcijańską. We wcześniejszych wersjach problem pochodzenia orków nie istniał, bo Morgoth miał moc stwarzania bytów. Opisanie więc natury orków nie jest łatwe. Życzę powodzenia i liczę na odpowiedź 🙂

    Reply
  • 28 listopada 2019 at 16:20
    Permalink

    Jak dla zainteresowanych tematem powszechnie wiadomo, dzieła Tolkiena na naszym rynku miewały “mniejsze” bądź “większe” szczęście w kwestii tego, na jakiego tłumacza dane im było natrafić.

    A przecież w twórczości tego akurat pisarza – czego sam niejednokrotnie dowodziłeś – język ma fundamentalne znaczenie. Właściwy dobór słów, ich melodyka, wielorakie często znaczenie danego zwrotu, zmieniające się na przestrzeni wieków, itd. – to esencja twórczości Mistrza Tolkiena.

    To, w jakiej wersji dane będzie nowemu odbiorcy zapoznać się z jego dziełami, może całkowicie zmienić jego odbiór i interpretację całego tekstu.

    Stąd moje pytanie – które, jeśli się jeszcze zmieści, byłoby chyba idealne na sam koniec drugiego odcinka Q&A.

    A brzmi ono tak:

    Która z obecnie dostępnych na rynku wersji dzieł Tolkiena – szczególnie tych najważniejszych i podstawowych, tj. Silmarillionu, Trylogii Władcy Pierścieni oraz Hobbita – jest najbardziej “prawilna” ?

    Które wydanie, którego wydawnictwa, spośród dostępnych do kupienia TERAZ, sam byś z czystym sercem polecił komuś, kto pragnąłby się wreszcie zapoznać z tą klasyką gatunku, w związku z czym planowałby sprezentować ją sobie na gwiazdkę?

    Wydań Władcy jest wszak całkiem sporo, podobno na dzień dzisiejszy wszystkie już są oparte na tłumaczeniu Marii Skibniewskiej, jednakże tzw. “poprawione” tłumaczenie Jerzego Łozińskiego również ma swoich zwolenników, którzy co więcej podpierają swoje zdanie solidną argumentacją:

    https://fantasmarium.com/2018/01/11/dlaczego-warto-siegnac-po-nowe-wydanie-wladcy-pierscieni/

    https://ostatniatawerna.pl/baggins-czy-bagosz-o-tlumaczeniach-wladcy-pierscieni-slow-kilka/

    Ciekaw jestem więc twojego zdania, nie tylko jako autora planowanej serii artykułów na temat prac Tolkiena, ale przede wszystkim – jako znawcy języka angielskiego, w ogóle naszego obecnie największego FSGKowego speca od języka – dałeś się nam bowiem do tej pory poznać od tej strony już bardzo wyraźnie.

    Mnie osobiście interesuje przede wszystkim sam Władca (który ma zresztą chyba najwięcej wersji, spośród wszystkich dzieł Tolkiena na naszym rynku – a zarazem najprawdopodobniej najbardziej z nich wszystkich właśnie “językiem stoi”), ale również słynny Silmarillion.

    Na Hobbicie mi nie zależy, ale oczywiście – dla formalności, skoro już będziesz na to pytanie odpowiadał – o niego również (oraz ewentualnie pozostałe, niewymienione przeze mnie dzieła Tolkienów) przy okazji pytam.

    Ktokolwiek bowiem byłby poszczególnymi dziełami zainteresowany, od razu zapozna się z twoim – w gruncie rzeczy nie będzie dużym nadużyciem określenie go: eksperckim – zdaniem na ten temat.

    Reply
  • 13 czerwca 2020 at 01:53
    Permalink

    “Goodkind.”

    GOODKIND.
    O zgrozo. Tego się nie da w żadnym stopniu obronić w tej kombinacji.

    Reply

Skomentuj Nowy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków