Kinowe podsumowanie 2018 roku

W 2018 roku zrecenzowaliśmy dla Was 31 kinowych nowości (i drugie tyle filmów starszych). Dziś pora na małe (i bardzo subiektywne) podsumowanie tego, co widzieliśmy w zeszłym roku w kinach. I refleksję na temat tego, na co czekamy w 2019. Nie krępujcie się podzielić w komentarzach Waszymi rekomendacjami.

SithFrog

Dziwny to był rok. Niby dobry, bo wiele filmów to co miało dowieźć – dowiozło. “Infinity War” nie rozczarowało, podobnie z “Czarną Panterą” czy nowym “Mission: Impossible – Fallout”. Z drugiej strony nie wiem czy widziałem jakikolwiek film, który zerwał mi beret, rzucił mną o ścianę, obezwładnił emocjonalnie czy zapewnił doznania, które będę pamiętał latami, do których będę co rusz wracał. Zabrakło w tym roku takiego “Uciekaj!”, “Thora: Ragnarok” czy innego “Blade Runnera 2049” (a gdzie jeszcze “Lady Bird”, “Logan” czy “The Big Sick”? Wow, rok 2017 był pod tym kątem rewelacyjny!). O doskonałym “Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri” nawet nie wspominam. W tym roku nie trafiłem jeszcze na cokolwiek tego kalibru, tej klasy. Oczywiście jeszcze wiele produkcji do zobaczenia, więc to nie jest ostateczna opinia o dwa tysiące osiemnastym, nie potrafię jednak pozbyć się poczucia, że było dużo filmów “fajnych” i… tyle. Nierozczarowujących, ale i niewybitnych. Dlatego nie zamierzam wskazywać jednego, który skradł moje serce. Zamiast tego polecę wam kilka pozycji wartych obejrzenia, zasługujących na uwagę, jednak żadna z nich nie była dla mnie objawieniem: “Narodziny gwiazdy”, “Pierwszy człowiek”, “Sorry to Bother You” (koniecznie!), “Ciche miejsce”, “Nigdy cię tu nie było” (to film z 2017, ale polska premiera była w 2018 – przyp. DaeL) i “Deadpool 2”.

Joaquin Phoenix w Nigdy cię tu nie było.

Z rozczarowaniami i filmami słabymi też nie jest łatwo. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z klęską urodzaju. Skok na kasę w postaci sequela “Pacific Rim”, beznadziejny “Solo”, nijakie “Ocean’s 8”, itp… Tylko, że to są raczej tytuły, po których już na etapie zwiastuna czy prezentacji materiałów prasowych nie spodziewałem się wiele. Produkcje albo zaplanowane na wyciśnięcie paru dolarów z fanów danego uniwersum, albo robione na fali feminizacji męskich ról – tylko bez pomysłu na wykorzystanie nowej, damskiej ekipy. Pokieruję się jednak stricte osobistymi odczuciami i wybiorę dwie pozycje. Nowy “Predator” Shane’a Blacka to film od A do Z zły. Fatalny koncept, idiotyczny scenariusz, beznadziejni bohaterowie, słabe CGI, nietrafiony humor. Świetne nazwiska twórców, dobra obsada, przyzwoity budżet, a wszystko co mogło pójść źle, poszło źle. Jakby producentem wykonawczym był Murphy, ten od praw Murphy’ego. Odradzam nawet jeśli chcecie zobaczyć z czystej ciekawości. Moim skromnym zdaniem to obraz gorszy od pobocznej serii “Alien vs Predator”, a to już jest naprawdę konkretne osiągnięcie w konkurencji równania w dół. Druga pozycja to film jak najbardziej poprawny i zrobiony dobrą, rzemieślniczą ręką. “Bohemian Rhapsody” – bo o niej mowa – to boleśnie nijaka laurka, którą Brian May i koledzy wystawili samym sobie. Historia zespołu Queen pozbawiona jakiegokolwiek pazura, jakichkolwiek emocji, smaczków czy dramatycznych scen. Wszystko wyprasowane, wygładzone, obrzygane pastelowymi barwami – tak ładnie i grzecznie podane, że “My little pony” wydaje się być kinem moralnego niepokoju w porównaniu z bohemską rapsodią. Ogromne rozczarowanie i zmarnowany potencjał niesamowitej i wyboistej historii jednego z najlepszych zespołów w historii muzyki.

Nowy Predator popsuł SithFrogowi humor.

Jeśli chodzi o 2019 rok to wielkich nadziei nie mam. Przynajmniej tych związanych z konkretnymi tytułami. Na nic nie czekam przebierając nogami. No, może na “Lego: Przygodę 2”, ale biorąc pod uwagę, że to nie Lord i Miller stoją za produkcją – może się powtórzyć casus “Pacific Rim” (chociaż scenariusz jest ich autorstwa, więc ściskam kciuki!). Mam nadzieję, że MCU dostanie godny finał w postaci drugiej części Infinity War, Kapitan Marvel na zwiastunach wygląda jak boleśnie generyczna produkcja, a zwiastun “Hellboya” prezentuje się żałośnie. Jak produkcja na Netflixa z okrojonym budżetem. Na “Star Wars” krzyżyk postawił Rian Johnson słabym “The Last Jedi”, więc po epizodzie IX spodziewam się raczej “kontrolowanej katastrofy”. J.J. Abrams to nie jest reżyser z wizjonerskim i odważnym podejściem. Po cichu liczę, że wypali “Joker” z Joaquinem Phoenixem, że “Shazzam!” będzie tak dobry jak jego trailer, że Tarantino pozamiata w “Once Upon a Time in Hollywood”, i że kolejny po “Loganie” odważny eksperyment FOXa, “New Mutants” wypadnie dobrze. Jak zwykle czekam też na niskobudżetowe perełki (jak wspomniane “Uciekaj!” czy “Sorry to bother you” albo “Ghost story”), które mogą namieszać. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku kochani! Mnóstwa pozytywnych doznań w kinie i poza nim!

DaeL

W tym roku niemal przestałem chodzić do kina. Chyba powaliła mnie dawka gwiezdnowojennej miernoty – najpierw “Ostatni Jedi” (to technicznie rzecz biorąc jeszcze w 2017), który wszystko powywracał, a potem niepotrzebny i nieprzemyślany “Han Solo”. Rezultat był taki, że straciłem zapał i wolałem sobie spokojnie czekać, aż kinowe hity wyjdą na blu-ray albo trafią do streamingu. Naturalnie obejrzałem w kinach tegoroczne produkcje Marvela i choć nie mogę im niczego zarzucić, to czuję, że powoli wypala się we mnie zainteresowanie filmami o superbohaterach.

No dobrze, ale dość tego smęcenia, powiedzmy o tym, co mi się podobało. Przede wszystkim “Zimna wojna” – fantastyczny film Pawła Pawlikowskiego. Wiem, że niektórzy uważają, iż w stosunku do “Idy” dzieło to jest krokiem wstecz, ale – najdelikatniej mówiąc – należę do przeciwnego obozu… i właśnie zdałem sobie sprawę, że tego filmu nie recenzowaliśmy. Trzeba to będzie nadrobić. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie wspomniana przez SithFroga najnowsza część “Mission: Impossible” oraz “Mandy”. Tego drugiego filmu do końca nie rozumiałem, ale był on autentyczną ucztą dla oka. Jednak moim ulubionym filmem 2018 pozostaje chyba “Śmierć Stalina” (i znów – film z 2017, ale premierę polską dostaliśmy w tym roku) – dzieło niewielkie, acz pełne doskonałego, czarnego humoru.

Rekomendowana przez DaeLa Śmierć Stalina.

Żałuję, że nie udało mi się jeszcze wybrać do kina na “Mary Poppins Powraca”. Proszę się nie śmiać! “Mary Poppins” to najlepszy musical w historii, a przy tym film autentycznie bardzo mądry. Po prostu nie mogę przegapić drugiej części. No i jestem ciekaw, jak Emily Blunt poradziła sobie z fantastyczną kreacją stworzoną 55 lat temu przez legendarną Julie Andrews. Mam nadzieję, że wyszło superkalifradalistodekspialitycznie. Ale “Mary Poppins Powraca” to jeszcze film z 2018 roku. A na co czekam w roku 2019? Na “Glass”. “Niezniszczalny” jest jednym z moich ulubionych filmów w historii. “Split” był na tyle dobry, iż M. Nighta Shyamalana znów zaczęto traktować serio (po tym jak seria fatalnych filmów zrzuciła go z hollywoodzkiego piedestału). A trzecia część trylogii ma szansę dowieść, że wrócił do formy. Czekam na ten film w równej mierze licząc na zakończenie historii Davida Dunna i Elijah Price’a, jak i na podsumowanie kariery kontrowersyjnego reżysera. I nie mogę się doczekać.

-->

Kilka komentarzy do "Kinowe podsumowanie 2018 roku"

  • 1 stycznia 2019 at 12:07
    Permalink

    “a gdzie jeszcze “Lady Bird”, “Logan” czy “The Big Sick”? Wow, rok 2017 był pod tym kątem rewelacyjny!). O doskonałym “Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri” nawet nie wspominam”
    Hej, ale przecież wszystkie z wymienionych (poza “Loganem”) miały polską premierę w 2018! I należą do czołówki roku!

    Reply
    • DaeL
      1 stycznia 2019 at 12:10
      Permalink

      Bardzo możliwe, ale nie wymagaj od nas konsekwencji, bo już się nam daty premier w głowach mieszają 😉

      Reply
      • 1 stycznia 2019 at 14:36
        Permalink

        To łatwo sprawdzić na innej stronie, parę sekund fatygi. Kolega kolo ma rację. Te filmy liczą się za 2018r.

        Szacun za ‘Śmierć Stalina’. Doskonały film.

        Reply
        • SithFrog
          1 stycznia 2019 at 18:11
          Permalink

          Tak jak pisałem w komentarzu do kolo, dla mnie istotne są daty amerykańskich i/lub światowych premier. W innym razie niektóre filmy w ogóle w Polsce nie istnieją. Poza tym śmiesznie wygląda wybieranie filmem roku 2018, tytułu, który miał premierę we wrześniu 2017.

          Reply
    • SithFrog
      1 stycznia 2019 at 18:08
      Permalink

      O ile coś mi nie wpadnie w oko jak “Nigdy cię tu nie było” to używam premier światowych/amerykańskich. Głupio mi pisać w grudniu 2018 o filmie, za który dwoje aktorów dostało Oscara w lutym 2018, a właściwa premiera odbyła się jesienią 2017. W 99% przypadków kieruję się premierą światową lub tą w USA.

      Reply
  • 1 stycznia 2019 at 15:32
    Permalink

    “Spider-Man: Homecoming” to też 2017, zróbcie lepszy research 🙂
    U mnie w topce roku są: “3 billboardy”, “Avengers IW”, “MI:Fallout”, “Hereditary”, “Narodziny gwiazdy”, “Ja, Tonya”, “Lady Bird” oraz “Zimna wojna”. Wyróżnienia dla “Czarnej Pantery” i “Kształtu wody”. A do nadrobienia czekają: “Pierwszy człowiek”, “Ciche miejsce”, “Nić widmo”, “Roma” (to przede wszystkim), “Wyspa psów”, “Śmierć Stalina”, “Spider-Man Uniwersum”… i w sumie jeszcze sporo takich, które nie miały kinowej dystrybucji.
    Tak przy okazji, skoro wspominacie “Sorry to bother you”, czy wiecie, gdzie można to obejrzeć, bo nie znalazłem żadnych informacji o dystrybucji tego filmu w Polsce.
    I tak jeszcze przy okazji, to mała prośba: czy możecie przy okazji recenzji nowych filmów niewyświetlanych w kinach zamieścić informację, gdzie można je legalnie obejrzeć?

    Reply
    • DaeL
      1 stycznia 2019 at 18:15
      Permalink

      W sprawie prośby – postaramy się. Najczęściej odpowiedź brzmi: Netflix albo HBO GO.

      Reply
    • SithFrog
      1 stycznia 2019 at 18:17
      Permalink

      ““Spider-Man: Homecoming” to też 2017, zróbcie lepszy research”

      Poprawione, w głowie miałem inną letnią kinową premierę z kart komiksów, Ant-mana and the Wasp. przepraszam za babol, dzięki za czujność. Tekst pisałem w warunkach świątecznych więc myślami byłem przy stole wigilijnym.

      “Zimna wojna” jest rzemieślniczo mistrzowska, ale zabrakło mi tam więcej emocji i lepszego scenariusza. Plus mam wrażenie, że film jest od początku do końca zrobiony z myślą o koszeniu nagród. Tak jak nieraz się zarzuca niektórym produkcjom, że są Oscar baitem, tak Zimna wojna to taki kombajn do zbierania nagród po festiwalach. Doceniam, ale się nie zakochałem.

      “Spider-Man Uniwersum” – serdecznie polecam. Tekst oddałem przed pójściem do kina, tekst dopiero piszę, ale to najlepszy film na podstawie komiksu w 2018 roku i chyba trafi do moich top3, może top5 tego gatunku w ogóle.

      “Tak przy okazji, skoro wspominacie “Sorry to bother you”, czy wiecie, gdzie można to obejrzeć”

      Streaming Amazona.

      “I tak jeszcze przy okazji, to mała prośba: czy możecie przy okazji recenzji nowych filmów niewyświetlanych w kinach zamieścić informację, gdzie można je legalnie obejrzeć?”

      Jasne, dobry pomysł, postaram się pamiętać!

      Przy okazji: wszystkiego dobrego w nowym roku!

      Reply
      • 1 stycznia 2019 at 19:00
        Permalink

        Dzięki za odpowiedzi.
        Dla mnie “Ida” była takim “kombajnem do zbierania nagród”, “Zimna wojna” znacznie bardziej trafiła w moje gusta (może tylko końcówka za bardzo pędzi). Mam jednak nadzieję, że kolejny film Pawlikowskiego to nie będzie czarno-biały obraz w formacie 4:3 🙂 Ale to chyba tak, jak wymagać od Koterskiego, żeby zacząl kręcić horrory.
        Rozumiem zamieszanie z datami, sam mam kłopoty z przywołaniem tych filmów z początku roku i czasem się człowiek zastanawia, kiedy dokładnie była premiera. Ale jakichś ram musimy się trzymać, w przeciwnym razie na podsumowanie roku jeszcze za wcześnie, bo dużo zagranicznych produkcji dopiero do nas przyleci (któż nie czeka na prawdopodobnie pierwszy dobry film o Transformersach? :)). Dlatego uważam, że trzymanie się daty polskiej premiery kinowej (ale też dvd/br/streaming) między 1 stycznia a 31 grudnia jest dobrym, wyraźnym wyznacznikiem.

        Reply
  • 1 stycznia 2019 at 20:13
    Permalink

    ani słowa o klerze. wstyd!

    Reply
  • 2 stycznia 2019 at 14:13
    Permalink

    “My little pony” wydaje się być kinem moralnego niepokoju w porównaniu z bohemską rapsodią”
    doskonale 😀

    Reply
    • SithFrog
      2 stycznia 2019 at 17:19
      Permalink

      Całkiem solidna lista. Zapomniałem, że na Vice też mocno czekam. Co do filmu Tarantino – zaczynam się obawiać, że oczekiwania są takie, że nawet jemu będzie ciężko sprostać. Obym się mylił 🙂

      Reply
      • 2 stycznia 2019 at 20:51
        Permalink

        W całej swojej karierze QT słabego filmu nie zrobił. Będzie przynajmniej dobrze. Temat i obsada dają nadzieję na wielki film.

        Reply
        • SithFrog
          3 stycznia 2019 at 14:34
          Permalink

          A to już kwestia preferencji. Pamiętam, że mi Jackie Brown w ogóle nie podeszła, ale widziałem chyba w liceum więc odświeżę. No i Death Proof był co najwyżej taki sobie.

          Reply
          • 6 stycznia 2019 at 08:15
            Permalink

            Death Proof to jeden z moich ulubionych filmów w ogóle 🙂
            Finalna scena pościgowa i oddanie klimatu filmów, których już nie ma – bezcenne.

            Reply
            • SithFrog
              6 stycznia 2019 at 09:57
              Permalink

              No tak, ale zanim się dojdzie do tej sceny można tak ze 3 razy przysnąć 😉 Po pierwszym seansie w kinie byłem ciężko podniecony i dałem 9 czy 10. Niedawno widziałem jeszcze raz i mój boże, prawie kimnąłem, a w trakcie seansu kilka razy pauzowałem i robiłem coś innego 😛

              Reply
  • 3 stycznia 2019 at 12:20
    Permalink

    superkalifradalistodekspialitycznie – co znaczy to słowo?

    Reply
  • 4 stycznia 2019 at 13:17
    Permalink

    Dla mnie 2018 to taka lipa. Szczerze to zachwycil chyba tylko wyszperany i polecany przez Pq ‘Upgrade’.
    A przede wszystkim pamietam rozczarowania oscarowymi filmami na poczatku 18. Ksztalt wody i Nic widmo byly nudne i o niczym. W sumie to chyba zaden film z 18 nie zapadl mi w ogole w pamieci.

    Reply
    • SithFrog
      6 stycznia 2019 at 09:55
      Permalink

      Nie chcę tu zaczynać flame’a, ale mnie też Kształt wody nie powalił. Zrobiony ślicznie i z wyobraźnią, niesamowity wizualnie (jak to u del Toro), ale kurde, strasznie to było rozwleczone, drugi akt – prawie zasnąłem.

      Reply
    • 7 stycznia 2019 at 00:36
      Permalink

      Dwa słowa. Trzy billboardy. Wielki film.

      Reply
      • SithFrog
        7 stycznia 2019 at 09:58
        Permalink

        Ano. Brak Oscara za reżyserię i najlepszy film to jest k…a skandal.

        Reply

Skomentuj Ann Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków