Podczas jednego ze spotkań z czytelnikami, zapytany o to skąd bierze pomysły na oryginalne i ciekawie brzmiące imiona bohaterów, George R.R. Martin odpowiedział w sposób lekko wymijający. Zażartował na temat generatorów imion dla bohaterów fantasy, przyznał się do posiadania książeczek z popularnymi imionami dziecięcymi, a w końcu opowiedział o chęci odtworzenia wzorów znanych z prawdziwej, średniowiecznej historii, w której poszczególne nacje miał imiona typowe, istniał szereg wariantów pisowni popularnych imion i wreszcie imiona władców bardzo często się powtarzały.
Wszystko to jest oczywiście prawdą, ale wydaje mi się, że pisarz pominął jedną, niezwykle istotną informację. Imiona zawsze miały swoje znaczenie. A George R.R. Martin, tworząc imiona dla swych postaci był nie tylko w pełni świadom tej tradycji, ale z pełną premedytacją ją wykorzystał.
W dzisiejszym odcinku Szalonych Teorii przeanalizujemy więc kilkadziesiąt imion ważnych postaci z Pieśni Lodu i Ognia. Spróbujemy odczytać ich znaczenie i dociec w jaki sposób wpłynie to na ich dalsze losy. W jednej z poprzednich teorii wspominałem już o podobieństwie pomiędzy Jonem Snow, a charakterystycznym dla kultury anglosaskiej tymczasowym nazwiskiem Jon Doe. Dziś dokonamy podobnej analizy na znacznie większą skalę. A na koniec… być może uda nam się odkryć tajemnicę Azor Ahai. Zaczynajmy!
Imiona Pierwszych Ludzi
- Asha – imię pochodzące z sanskrytu, oznaczające „żądzę” albo „pragnienie”, idealnie pasujące do ambitnej i pełnej namiętności Ashy Greyjoy.
- Bran – w języku angielskim „bran” to po prostu otręby, ale język walijski dostarcza nam o wiele ciekawszego tłumaczenia. Bran to po walijsku „wrona”. Trójoka? Tak by wynikało z serialu.
- Eddard – pochodzi od angielskiego imienia Edward, będącego zbitką dwóch staroangielskich słów: „ead” oznaczającego szczęście oraz „weard” oznaczającego obrońcę, strażnika lub opiekuna. Zaskakująco trafne w odniesieniu do roli, jaką Ned wypełniał w stosunku do Jona.
- Euron – przekształcone walijskie słowo „euren” oznaczające Daario… wróć! Oznaczające złoto.
- Harrold – to nic innego jak staroangielski Harold, czyli „dowódca armii”. Jeśli wydarzenia w Dolinie nadal będą biec zgodnie z planem Littlefingera, to niewątpliwie Harrald Hardyng już wkrótce wypełni przepowiednię zawartą w imieniu.
- Orell – imię pochodzące od starosłowiańskiego słowa „orel”, które w języku polskim brzmi „orzeł” i świetnie pasuje do zmiennoskórego dzikiego.
- Theon – imię to powszechnie (i moim zdaniem mylnie) odczytywane jest w kontekście greckiego słowa „theos” oznaczającego boga. Sądzę, że Martin sięgnął tu raczej po greckie słowo „theron” oznaczające myśliwego.
- Tormund – kolejne imię będące zbitką dwóch słów. „Torr” w języku staroskandynawskim oznaczało piorun, a „mund” ochronę. Piorunochron, Piorunowa Pięść.
- Victarion – to chyba stary, dobry Wiktor, czyli dla Rzymian – zwycięzca. Imię ironiczne.
Imiona Andalów
- Brienne – to niemal na pewno celtycka Brianne, czyli „silna”.
- Beric – imię naszego ulubionego lorda Błyskawicy wydaje się pochodzić od hebrajskiego imienia Barak (czasem w wersji Baraq, Berak, Beriq, itd… – uroki języka w którym nie zapisuje się samogłosek). A co oznacza to imię? Właśnie błyskawicę.
- Catelyn – imię z niezwykle interesującym źródłosłowem, szczególnie jeśli sięgniemy wystarczająco głęboko. Catelyn to niewątpliwie Caitlin, czyli jedna z form imienia Katherine (po polsku: Katarzyna). Imię Kaśka według niektórych źródeł pochodzi od greckiego słowa katharós oznaczającego coś czystego… Ale wśród badaczy znajdziemy też odmienne opinie. Niektórzy wywodzą to imię od innego greckiego słowa – aikaterine, oznaczającego cierpienia i tortury. W nadzwyczajny sposób obydwie hipotezy dotyczące etymologii imienia idealnie pasują do Cat.
- Edmure – w przypadku tej postaci imię niewątpliwie sygnalizowało jego los. „To mure” to po angielsku „uwięzić”.
- Jaime – to prawdopodobnie jedno z najciekawszych imion w Pieśni Lodu i Ognia. Jaime to oczywiście angielski Jamie, będący zdrobniałą formą imienia James, a zatem po naszemu Jakub (czy może raczej – Kuba), a w hebrajskim oryginale – Ya’aqov. Owszem, James może i Jakuba nie przypomina, ale to wszystko skutek dość okrężnej drogi, jaką imię to trafiło do języka angielskiego. Nowy Testament stosował grecką pisownię imienia (Iacobos), która w drodze translacji do języka łacińskiego uległa nazalizacji (stąd łaciński Iacomus). A od Iacomusa do Jamesa droga była już niedaleka. Ale dość już o historii imienia, powiedzmy coś o znaczeniu. Jakub to w języku hebrajskim „ktoś, kto kogoś wyparł”, to znaczy usunął, zajmując jego miejsce (w dosłownym tłumaczeniu „chwytający za piętę” – gdyż takiego idiomu stosowali na opisanie tego procederu Żydzi). Starotestamentowy Jakub rzeczywiście jest „chwytającym za piętę”, gdyż używa podstępu, aby zmusić swojego starszego brata – Ezawa – do zrzeczenia się spadku po ojcu na swoją rzecz. I choć historia ta może nie mieć wpływu na losy Jaime’go z naszej wersji książek (ba, jest on wręcz zaprzeczeniem tego imienia), to warto odnotować, że pasowało jak ulał do pierwotnego szkicu powieści. Jaime miał bowiem – po szeregu morderstw i intryg – pozbyć się wszystkich wyprzedzających go w kolejce do Żelaznego Tronu i na pewien czas samemu zostać władcą Siedmiu Królestw.
- Loras – etymologię tego imienia można dość łatwo wywieść od łacińskiego słowa „laurus” oznaczającego drzewo laurowe. Doskonale pasujące do turniejowego rycerza.
- Lysa – w starożytnej Grecji ludzie raczej by ją omijali. Lyssa była córką bogini Nyx i… roznosiła szaleństwo oraz wściekliznę.
- Sansa – imię pochodzące z sanskrytu, a oznaczające urok.
- Stannis – w wypadku Jedynego Prawdziwego Króla (TM) George R.R. Martin najwyraźniej znów sięgnął po języki słowiańskie. Stannis to przecież nikt inny jak Stanisław Barateonowicz. A zatem ktoś, komu pisana jest chwała.
- Tyrion – wbrew temu co można przeczytać w dziesiątkach tekstów tworzonych przez raczej mało kompetentnych (tak w kwestii Pieśni Lodu i Ognia jak i lingwistyki) autorów, imię Tyrion nie pochodzi od greckiego określenia na króla. Grecy mieli dwa tytuły, które tłumaczymy jako król. Były to „anax” i „basileus”. To nie znaczy, że Tyrion nie ma greckiej etymologii. Ma ją jak najbardziej, po polsku jest ona szczególnie widoczna. Tyrion to tyrannos, czyli tyran. Ktoś, kto zdobywał władzę niezgodnie z prawem, najczęściej obalając oligarchię. Tyrani w większości wypadków nie ustanawiali dziedzicznej monarchii. Czasem nie sprawowali władzy absolutnej, a jedynie uzurpowali jakiś urząd. Co ciekawe słowo tyran nie miało pierwotnie tak jednoznacznie negatywnego wydźwięku, a niektórzy tyrani – jak Klejstenes albo Pizystrat – cieszyli się ogromnym poparciem ludu.
- Wyman – dla naszego puszystego lorda imię jest chyba nadal wróżbą przyszłości. Wyman pochodzi od staroangielskiego imienia Wymand (Wymond, Wigmund w innych wersjach) oznaczającego członka gwardii przybocznej króla lub księcia.
Imiona z Valyrii i innych krain Essos
- Aegon – kolejne imię o greckiej etymologii. Agon to słowo oznaczające walkę lub rywalizację. Idealnie pasuje tak do zdobywcy, jak i większości jego następców noszących to imię.
- Aemon – tym razem George R.R. Martin sięgnął aż do starożytnego Egiptu. Aemon to nikt inny jak Amon, bóg, którego imię znaczy „ukryty” lub „schowany”. W zdumiewający sposób pasuje zarówno do maestera Aemona, jak również do… Jona Snow. Oczywiście pod warunkiem, że moja teoria, iż Jon naprawdę jest Aemonem jest prawdziwa.
- Aerys – z Aerysem wracamy do starożytnej Grecji. Bogini Eris to bogini niezgody. A niezgoda charakteryzowała okres rządów obydwu królów noszących to imię.
- Daario – to jedno z bardziej oczywistych imion. Daario to nikt inny jak Euron… wróć! Daario to nikt inny jak perski Dariusz, czyli posiadacz bogactw.
- Varys – najprawdopodobniej pochodzi od łacińskiego „varius” a więc różnorodny albo zmienny. Imię idealne tak dla mistrza kamuflażu, jak i dla kogoś, kto zmienia strony.
Azor Ahai
Powyższa lista oczywiście nie wyczerpuje wszystkich imion, jakie znajdziemy w Pieśni Lodu i Ognia. Ogromna ich część ma źródłosłów nawiązujący albo do rzeczywistych imion, albo do słów istniejących w prawdziwych językach. Wydaje mi się jednak, że imiona, które udało nam się już wyłowić są szczególne, bo dostarczają nam nie tylko informacji charakteryzujących daną osobę, ale także pozwalają spekulować na temat jej przyszłości.
Jest jednak jeszcze jedno imię, które może odegrać w Pieśni Lodu i Ognia ogromną rolę. Azor Ahai. Legendarny bohater, którego ponowne nadejście przepowiadają kapłani Czerwonego Boga.
Kim był? Smoczym jeźdźcem.
Tak, wiem, że dla wielu z Was będzie to dość niewiarygodne. Jak Azor Ahai mógł być smoczym jeźdźcem? Legendy nie mówią o smokach ani słowa. Ba, podczas Długiej Nocy o Valyrianach nikt jeszcze nie słyszał. To wszystko prawda. Ale to właśnie imię Azor Ahai dostarcza nam tej odpowiedzi.
Wiara w R’hllora pod wieloma względami przypomina zoroastryzm. Jest dualistyczna, skoncentrowana na starciu pomiędzy dwiema równoważnymi siłami dobra i zła, przywiązuje ogromną wagę do ognia i światła jako symbolu życia i dobra. Wskazówek powinniśmy więc szukać właśnie wśród mitów związanych z tą religią. I rzeczywiście, możemy w zaratusztrianizmie znaleźć przepowiednię apokaliptycznych czasów, w których po wyjątkowo długiej zimie w ziemię uderzy Gōčihr, prowadząc do oczyszczenia ludzi, którzy będą gotowi na ostateczną bitwę pomiędzy dwoma bogami – Ahura Mazdą i Arymanem.
Czym jest Gōčihr? – zapytacie pewnie. Gōčihr to latający potwór. Ma jeszcze jedno, staroirańskie określenie. Ažid Ahaig (w niektórych transkrypcjach: Aži Dahāka). Wąż ognisty.
Czy kogokolwiek dziwi jeszcze, dlaczego odpowiedź Martina na pytanie o to skąd biorą się jego pomysły na imiona była tak wymijająca?
Więcej Szalonych Teorii znajdziecie TUTAJ.
Pierwszy 🙂
To był pierwszy tekst riserczowany w bibliotece 🙂
Wybaczcie opóźnienie. Następne teksty powinny ukazywać się już bardzie regularnie. A drugą turę wyborów miss przekładamy na następny tydzień.
No to teraz wrzućcie sobie w gugla frazę „Barateonowicz” i zobaczcie, co się Wam wyświetli !!!
:))
Czyż to nie czyta, żywa magia? 😉
Uwielbiam rozważania dotyczące znaczenia imion.
Cudny tekst.
Dzięki.
O niema to jak odświeżyć stronę po 10 min i znaleźć nowy text, zawsze fajnie jest dowiedzieć się czegoś nowego o Pieśni Lodu i Ognia.
Wow… Wprawdzie Kaśkę podejrzewałam… Ale reszta.. wow, wow i jeszcze raz… 🙂
Gōčihr Wąż ognisty, może to nie smok, a kometa?
Alternatywnie słówko Aži jest używane po prostu dla określenia smoka, więc nie musimy się przywiązywać aż tak do tłumaczenia „wąż” (zresztą ten sam motyw jest w języku angielskim – „seprent” to wąż, ale w przeciwieństwie do słowa „snake”, można w ten sposób określić również smoka). Tym niemniej masz rację, dość mocno to „pachnie” kometą. Zaczynam odnosić wrażenie, że smoki i kometa są ze sobą bardzo ściśle powiązane. Może smocze jaja trafiły po raz pierwszy na „Planetos” w formie komety. Może kometa jest źródłem magii, która ożywiła smoki. W każdym razie to prawie pewne, że i smoki, i kometa były związane z Azor Ahai również przy jego pierwszym pojawieniu się.
Serpent
O, faktycznie. Literówka.
A już miałem pisać, że DaeL nas zostawił i robimy głosowanie na nowego mistrza, który będzie pisał teorie. I wracam, a taka niespodzianka. Dobra, dość gadania. Piwo samo się nie wypije, teoria sama się nie przeczyta 😀
PS. DaeL ty zboczeńcu. Takie zdjęcia wstawiać 😀
Dobre arty Ashy warto wszędzie wstawiać, a co 😛
co tak mało tych imion? :< a gdzie deanerys, arya, robb, rickon, barristan, cersei?
Dlaczego tylko tyle? Z kilku powodów.
1. Pomijałem sytuacje, gdy imię może mieć dziesiątki różnych etymologii.
2. Pomijałem mniej istotne imiona.
3. Pomijałem część imion, gdy uznałem, że informacja nam wiele nie mówi o losach postaci (np. Arya coś tam znaczy w sanskrycie – bodaj dzielna – ale jest to informacja raczej mało przydatna).
4. Starałem się nie sugerować różnymi podobnymi sugestiami, jakie można znaleźć w necie, bo są pełne błędów. Wiem, bo sprawdzałem. Operuję jako-tako klasyczną greką, więc widzę, gdy ktoś zmyśla słówka albo podaje ich nieprawdziwe znaczenie 🙂
5. Zebranie i sprawdzenie tego wszystkiego zabrało mi naprawdę dużo czasu…
Ale mogę odpowiedzieć na pytanie o Robba. To po prostu Robert. Germańskie imie, które znaczy mniej więcej „ten, który żyje w chwale”.
A Daenerys to chyba żeńska forma imienia Aerys.
ciekawi mnie jeszcze Oberyn, Doran i Tywin 😛
Oberyn na pewno pochodzi od Oberona ze Snu nocy letniej Szekspira. Ale tutaj GRRM zapożyczył chyba tylko imię, bo nie widzę żadnych paralel w historiach tych dwóch postaci.
Skoro już poruszyłeś dualistyczne bóstwa wschodu, być może warto wskazać kolejne skojarzenia:
Ormuzd – dobro, światło, ogień (oczyszczający ogień). Uskrzydlone słońce. Rh’lor. CZy jakoś tak.
Aryman – zło, ukrywający się w ciemności, twórca demonów. A jeśli już pojawia się w ludzkiej postaci, to jako 15-letni chłopiec. Naznaczony Bran! 😀
Siedmiu amszaspandów – pomocników Ormuzda. Przy czym jeden z nich okazał się być stworzony przez Arymana. Coś jakby wiara w Siedmiu. A ten ostatni to pewnie Nieznajomy.
Znalazłem informację, jakoby Aži Dahāka był postacią, pod jaką działa Aryman („Ażi Dahakka, trójgłowy smok Arymana”).
Ormuzd przygotowywał obronę-wały ze świadomości wiernych (bo Mur jest tak silny, jak jego załoga? :D).
„Pokonał Aposzę, a deszcz padał przez cały miesiąc zabijając kroplami stworzenia Arymana. Po zakończeniu deszczów duch wiatru wzburzył wodę i przelał ją w niskie miejsca Ziemi, tworząc morza, zajmujące trzecią część powierzchni.” – może deszcz meteorytów pokonał Długą Noc?!
„Natomiast pod wpływem deszczów Tisztara, Ziemia rozpadła się na 7 kontynentów.” – Ramię Dorne?
„Wreszcie nadszedł dzień, gdzie Ahura pokazał się ponownie Jimie i ostrzegł go przed straszliwymi mrozami, których nikt nie przeżyje.” – Ekhem.
Tylu bzdur na raz to chyba jeszcze nie udało mi się napisać. xD
Daj namiary na dilera 😀
http://ogienilod.in-mist.net/viewtopic.php?f=45&t=4672&p=131194&hilit=perski+dualizm#p131194
Takie tam, uzupełniające.
Ciekawe, że w zoroastryzmie wszystkie smoki są złe. Mimo, że to ogień symbolizuje dobro… Ale GRRM chyba akurat tego aspektu religii nie przeniósł do kultu Czerwonego Boga.
Ale Joja. Szakunec za taki głęboki i napewno czasochłonny risercz
Dzięki.
Podczas czytania tego tekstu naszła mnie niespodziewanie myśl iście obrazoburcza: czy my aby nie demonizujemy przemyśleń i meandrów pomysłów Martinowskich? Czy we wszystkim co pisze słusznie doszukujemy się drugiego dna i ukrytych znaczeń? Rzecz jasna symbolika wprowadzana przez GRRM, maskowanie prawdziwych intencji i zmuszanie nas do odgadywania zakamuflowanych treści jest nieodrodną częścią jego prozy i współtworzy ten niepowtarzalny klimat Sagi. Ale czy tak jest ze wszystkim, co zawiera PLiO? Na dobrą sprawę wszystkie imiona używane na świecie mają swój źródłosłów i przy każdym można przeprowadzić mniej lub bardziej udaną analizę i wyprowadzić różne skojarzenia. Czy imię Cersei powinniśmy zestawić z rzymską boginią Ceres? Czy Arya ma coś wspólnego z sanskryckimi (buddyjskimi) aryami? A taki Sandor, czyli węgierski odpowiednik greckiego Aleksandrosa („obrońca ludzi”) jako przeciwieństwo Gregora, od greckiego gregorikos („czuwający, czujny”)? A może jednak nie każde imię u Martina musi mieć to głębsze znaczenie? Może pozwolimy naszemu autorowi-magowi na odrobinę przyziemnych odruchów i uznajmy, że niektóre z imion po prostu mu się podobają i stąd znalazły się w powieści. Dlaczego mamy Jaime, a nie Jamie lub James, czyli hiszpańskiego Jakuba? Takie oto myśli mnie naszły, ale właściwie już mi przeszły… 🙂
Przesadą byłoby dostrzeganie takich ukrytych znaczeń w każdym, najdrobniejszym fragmencie książek. Ale chyba do tego nam jeszcze trochę brakuje. Ja na przykład w tym tekście nie sugeruję, że WSZYSTKIE imiona zawierają jakiś ukryty klucz. Ale sądzę, że jest takich imion wiele. A przypadki Brana czy Orella raczej wykluczają zbieg okoliczności.
Czy tylko mnie przy Ya’aqov skojarzył się valonqar?
tak, tylko tobie
Mam wrażenie, że niektóre imiona mogą po prostu oddawać charakter danej postaci lub jakąś jej cechę szczególną, a inne po prostu ładnie brzmią 🙂 Wspomniana Cersei ma się tyle do Ceres, że jest raczej dokładnym przeciwieństwem urodzaju 😛 Zawsze czytając byłam pod wrażeniem, jak niewiele imion ma typowy angielski zapis, ale sądziłam, że to po prostu kwestia przestawienia czy zmiany liter lub użycie mniej popularnej bądź zagranicznej wersji. Wydaje mi się, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż imiona co ważniejszych postaci zostały przez Martina dobrane według pewnego zamysłu, ale z pewnością nie wszystkie. W końcu musiał ponazywać całą rodzinę Freyów, a szczerze wątpię, by zastanawianie się nad imieniem każdego potomka ser Waldera miało większy wpływ na ich losy.
Nie zmienia to faktu, że byłoby ciekawie, gdyby faktycznie okazało się, że losy są zapisane w imionach, przynajmniej niektóre (bo wszystkie byłyby zbyt przewidywalne).
Swoją drogą, świetna robota, DaeLu. Mam zajęcie na niedzielę – zastanawianie się, czy imię Val jest tak krótkie celowo, żeby nie było wiadomo, czy pochodzi od słów pokrewnych od \’valerie\’ (dzielna, silna), \’value\’ lub \’validity\’ (sugestia, że władza Mance\’a pochodziła od Dalli, a prawomocną Królową za Murem – albo przynajmniej kimś jej najbliższym – jest teraz jej siostra, w myśl pewnej teorii) czy też od \’valley\’ (tym razem zapowiedź, że Val zostanie władczynią Doliny – albo tam zginie). Spekulacjom nie ma końca, przecież jest tyle słów w tylu językach rozpoczynających się od \’val\’…
Myślałem, żeby wspomnieć o Val, ale – dokładnie tak jak zauważyłaś – to krótka sylaba, która może mieć MASĘ różnych znaczeń.
A to Stannis nie podchodzi od angielskiego Stanleya?
A Stanley pochodzi od Stanisława. Krąg się zamyka 🙂 Chociaż sądzę, że tutaj zapożyczenie było bardziej bezpośrednie. Raz, że imię brzmi prawie jak Stanisław, a dwa, że nie jest to jedyne imię zapożyczone ze słowiańskiego języka (patrz: Orell).
Olenna tez brzmi dość znajomo. 😉
Co do Olenny – przejrzałam na szybko głupie strony ze znaczeniem imion. Olena to rosyjska wersja imienia Helena. Wg. poradniczkow Heleny to towarzyskie intrygantki, ktore lubią traktować ludzi jak pionki w swojej grze. 🙂
Stanley pochodzi od Stanisława? Od kiedy niby? To, że dwa imiona brzmią podobnie w dwóch językach wcale nie znaczy, że są ze sobą w jakikolwiek sposób powiązany. Stanley pochodzi od Stone Leigh, czyli Kamiennej Polany 😛
Podobieństwo Orella do czeskiego „orel” na moje też jest przypadkowe… ot jedno z mian tworzonych według klucza. Orell-Cassel-Tyrell-Forel. To ostatnie to po holendersku znaczy „pstrąg”, będziemy szukać ukrytego znaczenia?
Cóż… ten wpis ociera się o teorie spiskowe, które działają tak, że wszystko da się ze wszystkim powiązać jeśli wystarczająco się uprzeć. Niektóre etymologie nawet ciekawe (Aemon), ale większość to szukanie sensu tam gdzie go nie ma 😛
W kwestii Stanley wiki podaje kilka możliwości. Między innymi:
It is also believed to be a Mediaeval contraction of the modern-day English-speaking forename „Stephen” following Spanish roots from the name „Esteban” or the Polish name „Stanislas”, given after St. Stanislaus of Szczepanów Bishop and Martyr. Stanislas was a popular name in Britain and Scandinavia before the Reformation, still given in France, Austria and Italy.
Ale to i tak trochę drugorzędna, bo Stannis po prostu brzmi bardzo podobnie do Stanisława. Czy to możliwe, że włączył mi się efekt potwierdzania i widzę rzeczy, których Martin nie zamierzył, ale to jest urok tej konkretnej teorii. Siłą rzeczy musi opierać się na spekulacjach. Nb. nie twierdzę, że etymologie imion mają znaczenie w każdym wypadku.
Co do Orella zgody nie ma. Moim zdaniem to jeden z najlepszych przykładów na ukryte znaczenie imienia. Przypominam, że Orell jako zmiennoskóry wciela się właśnie w orła. Przypadek? Nie sądzę. 😉
Mi imię Stannis zawsze kojarzyło się z łacińskim \”stannum\”, czyli cyną. Cyna ma to do siebie, że przy zmianie temperatury (ochłodzeniu) rozpada się na szary proszek – zjawisko to nazywa się zarazą cynową. Luźne skojarzenie: nadchodząca zima i (wynikająca jakoś z tego?) szara łuszczyca, na którą cierpi m,in córka Stannisa.
Taki „Varamyr” też jest nieco słowiański. Chyba, że to aluzja do Boromira. Który też brzmiał słowiańsko. Val może pochodzić od Valentine. Tormund i Ygritte są skandynawskie z kolei. Widocznie wbrew potocznemu mniemaniu, Dzicy nie są szkocko-piktyjsko-celtyccy.
Varamyr może nie do końca słowiański, ale „Sześć skór” powinno dawać do myślenia! 😀
Ale najbardziej zaskakujący jest Dagmer Rozcięta Gęba. Ma rozciętą gębę! Przypadek? Nie sądzę 😉
Nie ma się co śmiać, bo właśnie rozszyfrowałem tego Varamyra:
Var = zesłowiańsczone angielskie „war” czyli „wojna”
a = czeski spójnik „i”
Myr = zanglizowane słowiańskie „mir” czyli „pokój”.
I tak oto znalazłem zakamuflowany hołd dla klasyki literatury. Mało tego, „Wojnę i pokój” napisał Lew Tołstoj. A Lew to, wiadomo, Lannister albo Reyne. Sześć skór oznacza zmianę skóry, w tym wypadku rodu. Mamy więc Varamyra jako jakiegoś zaginionego dziedzica Castamere. 🙂
Varamyr to „wrzący pokój” albo „wrzący świat”. Świat w którym ugotuje się sześć skór. Orła upiekli w czasie bitwy i Varamyr to poczuł jakby się palił/gotował. ?
DaeLu, prawdopodobnie się teraz niemiłosiernie wyglupię, ale chciałabym skonsultować tu pewne przypuszczenie (nie nazwę tego „teorią”) co do dalszych losów Theona.
Jestem nowa w fandomie (ksiazki skończyłam czytać na początku czerwca tego roku), więc byc moze przeoczyłam post kogoś, kto myśli tak samo. Jeśli tak, to przepraszam.
Opierać się będę na książkach i rozdziale Theona z Wichrów, dlatego jeśli ktoś jeszcze tego nie czytał, ostrzegam…
SPOILER z „wichrów zimy”!
Jak wiemy, w serialu Theon ratuje Sansę, wraca do Pyke i wyrusza z siostrą do Meereen. Wygląda na to, że oboje przejęli wątek Victariona, którego brak w serialu.
Tymczasem Melisandre (albo jej bog czy co tam innego) w dość, dla mnie, rozczarowujący sposób ożywia Jona Snowa (zdecydowanie za mało skomplikowany to proces i właściwie przemilczany – co, jak, dlaczego itd.).
I teraz ksiazka: Theon jest więźniem Stannisa. Wraz z nim jest Asha.
Moje pytane brzmi: czy Theon to przeżyje?
Bardzo chciałabym, aby został, bo bardzo liczę na ciekawą „przemianę” (to na razie moj ulubiony wątek). Obawiam się jednak, że Theon umrze, a jego smierc bedzie w jakiś sposób połączona z ożywianiem Jona.
1. Nie sadze, zeby Martin przewidział dla tak ważnej postaci, jaka jest Jon, tak nieciekawe wskrzeszenie. Scenarzyści mogli to uprościć, zeby oszczędzić Greyjoyów, których populacja jest bardzo mała względem książki.
2. Pod czar drzewem w Winterfell Theon prosi o smierc jako Greyjoy (a Bran to prawdopodobnie słyszy).
3. U Stannisa kruki powtarzają „Theon” oraz „drzewo” – co może oznaczać, że chcą, aby egzekucja „w starym stylu” odbyła się pod owym drzewem (zapewne miesza tu Bran) i podkreślają, ze znają jego imię, więc umrze jako Greyjoy (tak jak chciał).
4. Wskrzeszanie w stylu „życie za życie” jest dość oczywiste i często spotykane w tego typu opowieściach. Zresztą, u Martina chyba nic nie jest za darmo…
5. Nie pamietam (przepraszam, nie posiadam własnego egzemplarza książki) co o sprawie Theona myśli Bran: czy go żałuje czy może planuje wykorzystać aby uratować przyrodniego brata).
6. Poświęcenie się Theona dla kogoś z rodziny Starków byłoby dość zgrabnym zadość uczynieniem za zdradę, jakiej się dopuścił i krzywdy, ktore wyrządził (i to za bękarta, którego chyba miał całe życie „w poważaniu”).
Zastanawiam się, co o tym, Autorze, sądzisz? Nie ukrywam, że takie rozwiązanie byłoby dla mnie smutne bo Theon to obecnie moja ulubiona postać i chciałabym, żeby sobie pożył. 😉
Jeżeli to bzdury, to wybacz!
P.S. Podziwiam Twoją pracę i wiedzę na temat serii. Dzięki za fajną stronę i pracę, jaką w nią wkładasz! Pozdrawiam!
Mam wrażenie, że nie słuchałaś ani nie czytałaś.
http://fsgk.pl/wordpress/2015/12/podcast-szalone-teorie-01-wichry-zimy-rozdzial-theon-1/
http://westeros.pl/rozdzial-z-wichrow-zimy-theon-wersja-pl/
I cytat: „Mamy cieplejszy pomysł na twój koniec, sprzedawczyku. Ale nie, dopóki z tobą nie skończymy.” 🙂
Skad takie wrazenie?
To, ze Stannis planuje dla Theona rozpalenie grilla nie znaczy, ze go w efekcie rozpali.
Albo Stannis spali Czardrzewo i razem z nim Theona :O
Cd SPOILER
A, i jeszcze jedno.
Prośba Ashy: zabij go pod czar drzewem, jak zrobiłby to Eddard Stark. To mi w ogole nie pasuje! Co ma Asha do Starkow? Jeśli juz prosiłaby o smierc dla brata, to gdzies w wodzie (chocby spławić w przeręblu ;)). Czemu zaczęło jej zależeć na zwyczajach ludzi Północy?
Moim zdaniem tu znowu namieszał Bran…
(Albo Asha obmyśla jakiś plan ucieczki – mam nadzieje…).
Myślę, że ofiarą, która wskrzesi Jona będzie Shireen. I to nawet niekoniecznie w zgodzie z zamysłem Melisandre. To oczywiście czysta spekulacja, ale wydaje mi się, że Taniec ze smokami przygotował nas na sytuację, w której Melka jest przekonana, że Stannis nie żyje. A jeśli Jon ma być AA, to ofiara dla wskrzeszenia „wybrańca R’hllora” może mieć nieoczekiwane skutki.
Co do Theona – oczywiście Bran tam miesza. To niewątpliwe. Pytanie brzmi – po co? Chce zabić Theona? Potrzebuje krwi pod czardrzewem dla jakiegoś magicznego hokus-pokus? A może chce z nim pogadać? Albo ze Stannisem? Ciężko powiedzieć, ale mam wrażenie, że pod czardrzewem zdarzy się coś baaaaaardzo ważnego, bo mieszanie się Brana w tę sytuację jest nadzwyczajne.
Z punktu widzenia czysto literackiego powiedziałbym, że Theon może już umrzeć, bo cała jego historia się wypełniła. Była duma, potem upadek, a na końcu odkupienie. Przeciąganie tego dłużej mogłoby osłabić wymowę historii… Może tylko jeden detal mi nie daje spokoju. Theon był świetnym łucznikiem. Naprawdę wyjątkowym. Ale wyjąwszy sytuację z Oshą, ten jego kunszt nigdy nie został pokazany. Mam wrażenie, że to trochę taka strzelba Czechowa, i że coś powinno ostatecznie z tego łucznictwa wyniknąć. Powinien kogoś, albo coś zabić…
No cóż, nie pozostaje nam nic innego jak czekać na Wichry 🙂
Dziękuję za odpowiedź. 🙂
Rzeczywiście, o Shireen nie pomyslałam.
Co do Theona, to rzeczywiście, zostaje czekać. W tym momencie to są juz czcze spekulacje, bo tak naprawdę wszystko moze sie wydarzyć. Po prostu byłam ciekawa, czy ktos jeszcze łączy ze sobą te dwie postacie.
Co do łucznictwa, a także, co mimo wszystko dla mnie ważniejsze, dziedzictwa Greyjoyow (których Theon tak naprawdę nigdy nie był członkiem) – tu widzę spory potencjał i sadze, ze nie wszystkie furtki zostały zamknięte. Dla mnie ta postać wlasnie zaczęła byc szalenie interesująca. Chciałabym zobaczyć, jak wyjdzie z tego kanału, w ktorym siedział przez trzy chyba czesci serii (czyli pobyt w niewoli) – jak odzyskuje tożsamość i człowieczeństwo. To, oczywiście, moje prywatne \”chciejstwo\”, wiec nie musi mieć miejsca. 🙂
Pozdrawiam!
Poza tym jeśli się nie mylę Theon ciągle ma palce potrzebne do tego by z łuku strzelać. Przyznam, że ja zawsze myślałam, że on będzie Bardem tej opowieści i trafi smoka w oko. 🙂
Ale musiałby zabić smoka w słusznej sprawie a nie np. takiego, na którym leci Jon, Tyrion albo Danka, bo to nie byłoby ładne. Myślę, że jakiś smok będzie jednak po „złej” stronie. Najbardziej prawdopodobny byłby smok Eurona i gdyby Theon tegoż właśnie ustrzelił, to spięłaby się ładnie rodzinna tragedia.
Nadia, dziekuje za odpowiedz. 😉
Pomysł ze smokiem jest fajny. Byc moze do tego zmierzają twórcy serialu, wysyłając młodych Greyjoyow do Dany. Nie zdziwiłabym sie, gdyby w kolejnym sezonie Theon zaczął ponownie ćwiczyć strzelanie z łuku by potem jakoś swe umiejętności wykorzystać.
Furtianludwik, nie wiadomo co tam Martin wysmaruje. Logiczne byłoby, gdyby doszło do jakiejś konfrontacji stryja z okaleczonym bratankiem. Theon jest w końcu prawowitym dziedzicem Wysp Żelaznych. Pozdrawiam.
Przeczytałam ten wątek jeszcze raz i pozwolę się jednak nie zgodzić w kwestii owego „odkupienia”. Wlasnie z literackiego punktu widzenia nie ma, moim zdaniem, sensu budować losów męczennika (bo to juz nie był upadek, jak w przypadku Jaime’go, tylko niemalże całkowite zniszczenie), zeby go pozniej tak szybko usunąć (czyli tuż po ucieczce). Gdyby Stannis teraz po prostu spalił Theona, jego rozdziały stałyby się jedynie wyciskaczem łez dla wrażliwych dziewcząt (+porcją niezłego gore) bo to odkupienie w mojej opinii jeszcze nie nastąpiło. Przechadzki po Winterfell, skrucha i gadanie do drzewa to za mało. Tak samo nieistotne wydaje się być ratowanie Jeyne Poole, ktora nie jest przecież ważna figurą (nie tak jak Sansa w serialu – tam, właściwie, mozna mowić już o „wyrównaniu rachunków” ze Starkami).
Gdyby nie całe rozdziały o maltretowaniu tej postaci skłonna byłabym przyznać rację – u Martina valar nagle i niespodziewanie morghulis. W tym wypadku potrzebny byłby jakiś starkowo-greyjoyowy boom (np. ożywianie Jona kosztem Theona), ktory, byc moze, nastąpi.
Podkreslę na koniec – ten post dotyczył tylko fragmentu o możliwości zakończenia wątku z powodu „odkupienia”.
Jakkolwiek przyznaję, że ożywienie Jona za sprawą śmierci Theona ma ręce i nogi jeśli chodzi o całą kwestię odkupienia, coś wciąż nie daje mi spokoju.
Theon znajduje się dość daleko od Muru. Rytuał musiałby odprawić kapłan czerwonego boga, którego w obozie Stannisa nie ma. Skąd Melisandre miałaby mieć pewność, że gdzieś na świecie ktoś spali osobę królewskiej krwi właśnie w momencie, gdy ona odprawia rytuał mający przywrócić Stannisa do życia? Nie, ona upewni się na tysiąc procent, że ofiara zostanie złożona – będzie musiała się dokonać na jej oczach.
I jeszcze jedna sprawa. Krew Theona NIE jest krwią królewską, przynajmniej nie w westeroskim rozumieniu. On nie ma w sobie krwi valyriańskiej. Za to ma ją Shireen, przez prababkę z Targaryenów.
Ja to widzę tak: Melisandre dowiaduje się, co było napisane w Różowym Liście, i uznaje to za prawdę (bo Jon uwierzył, i zginął za to, więc musi to być prawda). Decyduje się odprawić rytuał wskrzeszający dla Azora Ahai. Chce poświęcić dziecko Mance’a, ale wtedy Val mówi jej, że dziecko jest Crastera, więc magia nie zadziała. Zostaje Shireen. Po rytuale okazuje się, że w lodowej celi, gdzie zamknięto trupa Lorda Dowódcy, ktoś dobija się od środka… A potem Melka spotyka Stannisa i robi się deczko niezręcznie…
A Theon, liczę, że przeżyje, aż dotrą do Winterfell. Potem Jon, zwolniony z przysięgi, również przybędzie, i jakoś go wyciągnie z tarapatów. Kluczową rolę, mam nadzieję, odegra tu fakt, że Theon nie zabił Brana i Rickona. W każdym razie jeśli chodzi o Theona, liczę, że on będzie tym, kogo Ramsay zobaczy jako ostatniego przed śmiercią. Nie uważam, że powinien zasiąść na tronie z morskiego kamienia (tam liczę ujrzeć Ashę), ale za co miał odpokutować, już odpokutował, i sądzę, że zrozumiał, za co konkretnie. I te umiejętności strzeleckie też mi nie dają spokoju – czuję, że on ostatecznie musi potwierdzić, że jeśli ma umrzeć, umrze dla Starków, broniąc ich, i swego prawdziwego domu, Winterfell.
Dlaczego niby Theon miałby dla Melisandre mieć mniejszą wartość niż dziecko Manc’a?jest synem króla Żelaznych Wysp.
Nie dla Melisandre. Ona może myśleć, że rytuał by się udał, właśnie dlatego, że Theon jest z rodu dawnych królów, a jego ojciec swego czasu królem się obwołał. Sęk w tym, że w PLiO krew królewska = krew valyriańska. Mel najwyraźniej tego nie rozumie, wystarczy jej fakt obwołania się królem, co po prostu nie ma prawa zadziałać. Theon krwi valyriańskiej najprawdopodobniej nie ma. Shireen tak. I dlatego, że Shireen jest pod ręką, a Theon nie, rytuał powinien się powieść. Złożony w ofierze Theon też by umarł w męczarniach, a nic by z tego nie wynikło.
Daelu w czerwcu wspomniałeś, że tworzysz grę. Jak idą prace ? Jestem bardzo ciekawy końcowego efektu. Chętnie bym w nią zagrał 😀
Niebawem pojawią się newsy związane z grą. Cierpliwości.
Ha a ja o Staśku wiedziałem od początku bo sam noszę to słowiańskie imię.
Tym bardziej denerwuje mnie jak mogli w serialu zniszczyć naszego Jedynego Króla skoro w książce jest tak zajebistą postacią.
Dziękuję pozdrawiam.
Zadziwia mnie powszechna sympatia do króla, który pali ludzi na stosach. 😀
myślę, że to kwestia głęboko zakorzenionej w ludzkiej naturze potrzeby sprawiedliwości. Do tego zero-jedynkowe myślenie Stannisa, pozwalające zakładać, że będzie przewidywalnym i uczciwym władcą. Monarcha nie do przełknięcia dla wszelkiego rodzaju Littlefingerów i innych mętów. Żeby dobrze poznać Stannisa, wystarczy więc tylko spojrzeć na osoby które się o nim najkrytyczniej wypowiadają. Najbardziej boją się go ludzie od lat żerujący na koronie. Z drugiej strony mamy szacunek wielu honorowych postaci, takich jak Eddard Stark, Ser Davos, Mance Ryder czy też Jon Snow. Niewrażliwy na pochlebstwa, świadomy karierowiczów wokół siebie, skromny pomimo królewskiego majestatu (nie paraduje wszędzie ze swoim mieczem, jest zażenowany gdy Czerwona Kapłanka wymienia jego tytuły). U mnie osobiście jest też sporo sympatii do cierpkiego poczucia humoru JPK. W skrócie: keep calm and vote Stannis!
Co do palenia na stosach to sądzę. że Stannis ma po prostu złą prasę. Daenerys przybija randomowych ludzi do słupów to mówi się o sprawiedliwości i rządach twardej ręki. Gdy zdecydowała się spalić pół miasta, łamiąc przy okazji kontrakt handlowy – chwali się jej spryt i zaradność. Stannis urządził raptem jedno czy dwa barbecue party i od razu afera. Spalił zdrajcę i kilku kanibali. Wielkie mi mecyje.
Przy okazji wcinka całkiem poza tematem ale czuję, że muszę się w końcu z kimś tym podzielić. Moja ulubiona scena z udziałem Stannisa (może nawet ulubiona w całej sadze) to ta w której JPK po śmierci Roberta dyktuje maestrowi list wysuwający roszczenia do korony :v
Podpisuję się pod całą wypowiedzią 🙂
Również się zgadzam, wyczerpałeś temat 🙂
Złą prasę to miał Theon. 😉
Tez zastanawiam się nad źródłami sympatii, jaką ludzie żywią do tej postaci. Nie uważam jednak, by mógłby być dobrym królem (kto mógłby?). Przeszkadza mi w charakterze tego bohatera jego bezwzględność i upór a to bardzo złe cechy dla władcy. Pamietam scenę, w ktorej, niepomny na przysięgi i zasady, chciał wykorzystać Jona i Straż do swoich celów. Nie podobał mi się także sposób, w jaki „pokonał” Renly’ego. Oczywiście, konflikt był tragiczny, bo to Stannis, nie Renly, miał tu rację, jednak to, jak „z honorem” załatwiono młodego Baratheona dalekie było od zasad sprawiedliwej walki.
Czy Eddard go szanował? Na pewno. Czy lubił? Nie pamietam, ale chyba jednak nie. Poparł jego sprawę na zasadzie kolejności dziedziczenia – sam chyba wolałby Renly’ego na tronie.
Z drugiej strony Stannis jako postać jest po prostu imponujący. Ma wady, ale mogą one być urocze w zestawieniu z zaletami (świetny strateg, chłodny umysł, utalentowany dowódca). Wiele z tych zalet wymieniłeś, jednak owo „poczucie sprawiedliwości” zbyt często zamieniało się w jego przypadku w zwykłą tyranię. Panowanie wymaga sprytu ale także pewnej elastyczności, bo społeczeństwo składa się z typów ludzi o rożnych, często sprzecznych ze sobą potrzebach.
Dlatego jako postać Stannis jest dla mnie wiecej niz ok, ale jako ewentualny krol – w żadnym wypadku.
Jakieś przysięgi i regulaminy wewnętrzne to dosyć słabe podstawy do nieposłuszeństwa wobec Króla. Trzeba czuć ducha Północy, by uznać całkowitą neutralność Straży. Ponadto – czy mówimy o wykorzystaniu Straży, którą Stannis uchronił przed zmiażdżeniem? Nie ma wątpliwości, że bez jego udziału tak właśnie by się skończyło. Zatem mamy coś w stylu: „gdyby nie Ty, Królu, to Dzicy wyrżnęliby nas co do nogi, ale nie możemy Ci pomóc, bo przysięga”. Któż tu postępuje bez honoru? 😛
Stannis uważał się za prawowitego Króla. Po co miałby walczyć z Renlym? Zdrada zgodnie z prawem karana jest śmiercią. Stannis ogłosił wyrok i dokonał egzekucji. Nawet bardziej osobiście niż wszyscy władcy poza Starkami. Przecież Ned też nie miał szans na sprawiedliwą walkę z Paynem. xD
Mam także problemy ze zrozumieniem wspomnianej tyranii. Z pewnością nie chodzi o legalność rządów, więc zapewne o stosowanie niepotrzebnej przemocy. Czy Ned dekapitujący przerażonego człowieka nie jest tyranem? Stannis karał zdradę stanu i kanibalizm. Ned karał piesze wędrówki. XD
Władca musi wprowadzać swoje prawa, zgodnie z najlepszą wiedzą i wolą, nawet jeśli w oczach wielu są niepopularne – zgoda.
Władca powinien dyscyplinować poddanych, ktorzy złamali jego prawo, nawet jeśli w Westeros oznacza to karanie śmiercią – zgoda.
To, dlaczego uważam Stannisa za potencjalnego tyrana, wynika z czegoś zupełnie innego. Zesztą napisałeś o tym w kontekście zalety: całkowita bezkompromisowość i przekonanie o swojej racji. To ostanie tworzy wlasnie tyranię. I wcale nie jest dobre.
Sytuacja w Czarnym Zamku świetnie to pokazała. Piszesz, że \”przysięgi i regulaminy to nie podstawa nieposłuszeństwa wobec króla\”. Jakiego króla? Stannis jest pretendentem do tego tytułu, Północ, o ile pamietam, po klęsce Starka poddała się Tommenowi. Fakt nam znany, że jest prawowitym następcą nic tak naprawdę nie znaczy, bowiem pochodzenie Tommena funkcjonuje w sferze plotki. To, ze fani okrzyknęli Stannisa władcą nie oznacza, że jest nim w całym Westeros. Ponadto co to za krol, ktory nie szanuje zobowiązań poddanych, pożytecznych zobowiązań, dodam, bo oni nie siedzą w tej lodowce na urodzinach, ktore funkcjonują od tylu wieków? I robi to w imię czego? Swojej prywatnej wojny z \”bratankiem\” bo uważa, że to słuszne?
\”Trzeba czuć ducha Północy…\”. Ja serio, nie czuję, bo nie jestem z Północy, ale rozumiem cos takiego jak przysięga, obowiązek, poświęcenie i dezercja, za którą spadają głowy. Stannis nie jest pierwszym lepszym ćwokiem z Południa – to inteligenty lord, brat króla. Poza tym, skoro nie umie ogarnąć potrzeb i prostej logiki obrońców Muru, to jak ma zamiar kierować Siedmioma Królestwami?
Uwagę o szantażu – pomoc za służbę – przemilczę. Genialny sposób na mobilizację Zamku, ktory tam stoi by chronić pupcię wszystkich – także samego Stannisa.
Władca musi być elastyczny, musi umieć czasem wycofać się z decyzji. Musi wyczuwać potrzeby społeczne, nastroje i potrafić odróżniać dobro od zła w kontekście ogółu a nie własnego krzesła. Powinien być dyplomatą, ktory potrafi wypracować kompromisy.
Jezeli tego nie potrafi – zaczyna wprowadzać prawa, ktore ZBYT wielu zinterpretuje jako tyranię (podkreślono, bo nie kazdy bedzie zadowolony, to jasne). A ZBYT wielu niezadowolonych to prosta droga do buntu, dlatego sadze, ze krótkie rządy Stannisa skończyłyby się wojną domową. Baratheon średni byłby dobrym generałem, dowódcą wojsk (i w tym się sprawdza), jednak władcą byłby okropnym.
Sprawa Renly\’ego to było zwykle zabójstwo a nie egzekucja. Zakładanie się nocą do namiotu, wbijanie sztyletu \”w plecy\” to nie jest coś, co powinno przyprawiać o dumę. W dodatku sprawa została załatwiona za pomocą \”cienia\”. Zaznaczę – scena udana, nieoczekiwana i, z punktu widzenia Stannisa, słuszna. Mniejsze zło. Jednak rzuca cień na naszego lysawego, pochmurnego, prostolinijnego herosa.
Dobra postać, jednak nie należę do drużyny Stasia.
Ja zawsze miałem wrażenie, że Stannis ma zespół Aspergera.
(Fani Stannisa, nie bijcie!)
Cytując za wikipedią, kryteria diagnostyczne zespołu Aspergera to:
1. zaburzenia interakcji społecznej, nieumiejętność lub brak chęci współpracy w grupie,
2. zaburzenia mowy i języka (opóźniony rozwój, powierzchownie perfekcyjny język ekspresyjny, sztywna i pedantyczna mowa, nietypowa prozodia i charakterystyka głosu, uszkodzenie zdolności rozumienia języka – przede wszystkim znaczeń przenośnych i ukrytych)
3. zawężone, specjalistyczne zainteresowania, połączone czasem z obsesyjnym zainteresowaniem jedną dziedziną,
4. zachowania powtarzalne, rutynowe, niezmienne,
5. trudności w komunikacji niewerbalnej (ograniczone gesty, skąpa ekspresja twarzy, dystans fizyczny, zachwianie rozumienia bliskości do innej osoby, kłopoty z kontaktem wzrokowym),
6. niezdarność ruchowa (nie zawsze).
Na sześć punktów Stannis wydaje się pasować do pięciu (przy czym szósty jest warunkowy). Teraz dodajmy do tego, że zespół Aspergera, choć jest chorobą genetyczną, to przybiera różne formy, w zależności od tego, czy dziecko było otoczone odpowiednią opieką i odpowiednio socjalizowane. Utrata rodziców, brak kontaktu z rówieśnikami – to pogłębia problemy i utrudnia leczenie. W dodatku to tłumaczy dlaczego Stannis, w każdej dziedzinie schematyczny, rygorystyczny, sztywny, staje się błyskotliwym i nieszablonowym dowódcą na wojnie. To po prostu jego dziedzina.
Moim zdaniem to czyni Stannisa postacią absolutnie wyjątkową i fascynującą. To człowiek mądry, ale obarczony bagażem choroby, która uniemożliwia normalne interakcje z innymi ludźmi. Stannis nie jest pozbawiony uczuć, po prostu nie wie jak te uczucia wyrażać. Stannis nie jest małostkowy, po prostu jego choroba sprawia, że mylnie interpretuje cudze intencje.
A co do tego jakim byłby królem… Myślę, że wbrew pozorom niezłym. Na pewno lepszym od Roberta.
Asperger chyba trochę inaczej się objawia, jeżeli chodzi o wąskie zainteresowania. Stannis musiałby mówić o wojnie ciągle i zawsze, wszędzie ją widzieć i ciągle się nią zajmować. To, że jest dobrym strategiem, nie oznacza, że ma „fisia” na punkcie wojny.
Gdyby miał Aspergera, miałby swoje przyzwyczajenia, a drobne odstępstwa wywoływałyby u niego furię, a tego po nim nie widać. U dzieci się to objawia np. układaniem kredek w odpowiedniej kolejności, a jakbyś spróbował zmienić miejsce jednej kredki… Uuuu, kiepsko byś na tym wyszedł:)
Wydaje mi się, że Stannis po prostu z natury był człowiekiem skrytym i niezmiennym, a jego sytuacja rodzinna (wczesna utrata rodziców, życie w cieniu braci, poczucie krzywdy i niesprawiedliwego traktowania) z pewnością nie sprzyjały rozwojowi emocjonalnemu.
Czasami wydaje mi się, że Stannis znacznie lepiej by się czuł, gdyby żył na Pólnocy:)
SZKALUJO STANNISA! WKRACZAM!
a tak poważnie to pozwolę sobie odpowiedzieć zbiorczo na ten post i Twój kolejny podpost (tamtego mechanika nie pozwala mi już skomentować).
Zacznę od Theona i jego złej prasy. W kręgu swoich znajomych stoczyłem wiele słownych batalii (niebezpiecznie bliskich pijackim burdom) dotyczących młodego Greyjoya. Ciężko jest prowadzić takie dyskusje ponieważ Starkowie mają sporo zagorzałych fanów. Żeby było ciekawiej, staram się przy tym zawsze odkładać na bok cały wątek przemiany po Boltonowskiej udręce. Łatwo się jest litować nad udręczoną duszą bez kilku… palców. Tak naprawdę to dramat Theona rozpoczyna się już od pierwszych stron „Gry o tron”. Jest to człowiek który pod tą całą butą i „cwaniactwem” ukrywa poważny kryzys tożsamości. Marzył o uznaniu ojca (nie miał szans na specjalne względy Neda). Podczas lat spędzonych w Winterfall zżył się ze Starkami, pamiętając jednocześnie o swoim dziedzictwie (zakładana koszula z krakenem). Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że podczas wojennej zawieruchy znalazł idealny sposób na wyjście z tej niezręcznej sytuacji. Mógł pozostać wierny obu stronom i prawdopodobnie zapewnić pomyślność rodowi Starków oraz Greyjoyom (sukces południowej kampanii mógł być korzystny dla obu stron). Wszystko zniweczył Balon w swoim oświadczeniu niepodległości. Ciężko mi powiedzieć czy Theon popełnił błąd stając po stronie swojego rodu. Na pewno popełnił go jednak wychodząc przed szereg i wypuszczając się za bardzo wgłąb lądu bez jakiegokolwiek zaplecza.
Następnie szybki szpil: czy Eddard lubił Stannisa? Nie było tu miłości. Pomiędzy Eddem Starkiem a Stannisem chyba nigdy nie było przesadnej sympatii. Był szacunek, to fakt. Stark mówiąc o swoim poparciu dla potencjalnego władcy skupiał się zwykle na jego prawach, nie wspominając o osobistych przymiotach tego króla. Tak samo przy Jonie z ust Stannisa padły dość chłodne pochlebstwa na temat jego „ojca”. Podobny stosunek miał JPK do starszego brata. Nie było tu miłości na co wskazuje przy okazji pisania listu z roszczeniami. Było jednak posłuszeństwo oraz pewnego rodzaju szacunek (być może nawet kompleks ukrywany pod wieloma przytykami na temat bezmyślności).
Odnośnie zlekceważonych przysiąg NS wypowiedziałem się już pod postem Szanownego/Szanownej Banshee – więc żeby nie robić zbędnego bałaganu – tam odsyłam.
Jeszcze kilka moich przemyśleń dotyczących sprawowania rządów w warunkach monarchii despotycznej:
„Władca musi być elastyczny, musi umieć czasem wycofać się z decyzji. Musi wyczuwać potrzeby społeczne, nastroje i potrafić odróżniać dobro od zła w kontekście ogółu a nie własnego krzesła. Powinien być dyplomatą, ktory potrafi wypracować kompromisy”.
Kompromisy są w porządku. Davos w przypadku Stannisa jest tak naprawdę jednym wielkim, żyjącym kompromisem. Jest to jednak sytuacja w której to król zaproponował takie rozwiązanie. Problem powstaje gdy ktoś zaczyna „negocjować” z władcą. Takie kompromisy są zawsze porażką i moim zdaniem mogą być jedynie wynikiem przytłaczających działań zewnętrznych (w obrębie zjednoczonych królestw nie mają prawa bytu).
Uważam, że „całkowita bezkompromisowość i przekonanie o swojej racji.” (bez udziału wrogów zewnętrznych) tworzy stabilne państwo, niekoniecznie tyranie. Tyrania zawsze kojarzyła mi się z dążeniem do poszerzania własnej władzy, z dążeniem do pełnej kontroli społeczeństwa. Stannis działa w obrębie obowiązującego porządku prawnego. Jeżeli pod pojęciem Stannisowej „tyrani” rozumiemy rozbijanie różnych grup interesów (ścinanie Varysów, palenie Littlefingerów – tego chciał nawet Tywin), to ja trzymam płaszcze.
Zostawiłem sobie do rozgryzienia ciężki temat – Renlyego. Nie lubię się wypowiadać w kwestiach honorowego wyeliminowania uzurpatora (xD) ponieważ sam nie wiem na ile Stannis był świadomy sytuacji (szykował się do bitwy, pertraktował, a oferta którą złożył bratu – przy całym szacunku dla urody królowej – była nadzwyczaj szczodra). Wiemy jednak, że w związku ze śmiercią brata dręczą go koszmary. Poznawszy jego sceptyczne podejście do wiary oraz do „pijawek zagłady”, można by nawet przypuszczać, że sam jest w stanie uwierzyć w morderczynie z Tarthu (Mellisandre jedynie jako narzędzie propagandowe). Zgrzytem jest tu „oblężenie” Końca Burzy. Nawet w najbardziej racjonalnym umyśle powinny zrodzić się wątpliwości. Dlaczego jednak Stannis nie idzie na całość i nie „inwestuje” w czerwonego boga? Królowie nie mają POVów więc wiele z tych kwestii może pozostać nierozwiązanych. Ja mam jednak nadzieje, że w przyszłych książkach znajdzie się miejsce na jakieś wyznanie na temat śmierci najmłodszego Baratheona.
I jeszcze na koniec cytat z Twojej wypowiedzi: „Stannis jest pretendentem do tego tytułu”. Uwielbiam irytację z jaką JPK wspomina słowo „pretendent” xD
Nie chcę żeby ktoś opacznie zrozumiał moją sympatię dla Stannisa. Nie jestem fanem wielkiego badassowania (hail Victarion! – w nawiasie akurat mierny przykład bo jego tez lobię :v) Liczy się konkret, stabilność i transparentność. Często mam też wrażenie, że Stannis sporo traci przez „pryzmat epoki”. Wydaje mi się, że kontekstowe spojrzenie na tą postać byłoby dla niej ze wszech miar korzystne. To nie premier, to nie kanclerz, nawet nie prezydent. Taki tam sobie właściwy dla realiów Westeros król – despota.
Wersja tl;dr: Stannis is love, Stannis is life.
Odnośnie „Aspergera Stannisa” to myślę, że DaeL ze strony fanów postaci nie zbierze żadnego „bęcka”. Ja osobiście zawsze postrzegałem Stannisa jako postać z jakąś dysfunkcją społeczną (co prawda nigdy nie określiłem tego aż tak precyzyjnie ale myślę, że to są kwestie umowne). Nie zmienia to jednak faktu, że jako król byłby właściwą osobą na właściwym miejscu (właśnie przez wzgląd na ten emocjonalny dystans). Inną sprawa to fakt, że ludzie z tym zespołem często okazują się geniuszami (właśnie dzięki braku rozproszenia uwagi i rzetelnym skupieniu na określonych dziedzinach). Rzecz w tym, że dywagując na temat mieczowego krzesła nie rozmawiamy o osobach z którym najchętniej wyskoczylibyśmy „na browar” ale o władcach którzy są w stanie uzdrowić królestwo (w skali marko).
Na stos z nim! Nie będzie takiego linczu na Stanisa. DaeL na stos!
Uwaga, będzie długie!
Ig, dziękuję za wielce obszerny post! Widzę, że dokładnie analizowałeś postać Stannisa. Książkę czytałam niedawno (maj) ale tylko raz i to wszystkie dostępne tomy za jednym zamachem. Przyznam, że rozmach historii i liczba bohaterów trochę utrudniały dogłębną analizę każdej z postaci…. Moi przyjaciele i znajomi nie gustują w tego typu opowieściach, niestety, więc pozostają mi jedynie dyskusje w Internecie.
Sprawa „hejtu na” Theona mnie mocno zdziwiła. Przecież tam od początku było widać, że nie mamy do czynienia ze zwykłym intrygantem, czy mordercą. Zwłaszcza serial bardzo dobrze starał się to pokazać bo, mimo że aktor wizualnie niezbyt pasował, to podkreślał jak mógł wewnętrzne dylematy tej postaci. Tymczasem na youtube, po obejrzeniu wielu analiz i teorii zauważyłam, że młody Greyjoy jest (wciąż) zaliczany do negatywnych postaci albo po prostu pomijany. „Bo zdradził Starkow” (LF tez zdradził Neda a jest powszechnie kochany), „bo zabił dzieci” (ulubieniec publiczności Ogar z pieśnią na ustach zarżnął Mycah).
Dlatego podpisuję się pod wszystkim, co napisałeś o tej postaci. Zauważ, że on prawie od razu pożałował swojego czynu. Zajął Winterfell i uwięził Starków ale wydaje się, że w jego oczach nie było to takie złe. W końcu sam przez poł życia był ich zakładnikiem i, tu moje spekulacje, pewnie wymyślił sobie, że jak będzie ich dobrze traktował, to chłopcy spędzą czas całkiem znośnie – tak jak on sam kiedyś.
Inna sprawa wydaje się być interesująca: czy Theon miał wyjście? Moim zdaniem nie. Dosłownie wszystko, co wydarzyło się od momentu przybycia do Pyke, narzucało podjęcie tragicznych decyzji. Theon był synem lorda, ale w Winterfell traktowano go jak kogoś o niższej pozycji. Nawet kontakty z Robbem nie były idealne (scena ratowania Brana to pokazała). Urodzenie kazało Theonowi pchać się przed szereg ale cały czas był z niego spychany. Plan, ktory wymyślił, pozwoliłby mu zając należne miejsce w szeregach najważniejszych dowódców – w końcu byłby dowódcą własnej floty a nie jedynie przybocznym króla. Niestety, Balon wymusił na nim decyzję o zmianie strony. Po pierwsze, powrot do Robba oznaczałby powrot na lichą pozycję, którą zajmował wcześniej. Po drugie – co ważniejsze – oznaczałoby rezygnację z dziedzictwa Żelaznych Ludzi, ich kultury i religii, których przez lata na Północy tak kurczowo się trzymał. I wreszcie ostatnie – kto wystąpi przeciwko biologicznemu ojcu? Ojcu, o ktorym się marzyło po nocach i myślało za dnia? Stad zdrada a potem zajęcie Winterfell. Wiele osob uważa to za niepotrzebną głupotę. Z punktu widzenia Theona plan był genialny – zyska szacunek Żelaznych i udowodni rodzince, że odciął się od Starków. Niestety dla niego, brak wiedzy o sposobie działania Żelaznych i doświadczenia lądowe sprawiły, że poniósł porażkę.
Problem „złej prasy” w dużej mierze sprowadza się do sposobu wprowadzenia postaci. To jasne dla wszystkich, że najbardziej przywiązujemy się do tych, których poznajemy najwcześniej. To z tego powodu wiele osob uważało Neda za głównego bohatera – w końcu to jego rozdziały są na początku. W dodatku Starkowie (jako rodzina) mają wiele przymiotów, które sprzyjają „lubieniu” – są szlachetni, honorowi, kochają się wzajemnie, wspierają.
Dlatego też w czasie zdrady Theona automatycznie stajemy po ich stronie. Jest to zrozumiałe z powodów ludzkich (zdrada jest sama w sobie czymś złym, poza tym Żelaźni Ludzie atakują zamek dowodzony przez kalekiego chłopca, co w sumie jest obrzydliwe) oraz fabularnych – bo to Starkowie.
Stannis natomiast jest wobec Starków neutralny, zaś rekomendacja Neda pomaga w identyfikacji tej postaci jako „raczej pozytywnej”, ktora ma szansę dać nauczkę Lannisterom.
Theon jest częścią Winterfell, ale w pierwszym tomie (i w pierwszym sezonie) przemyka w tle, właściwie niezauważony. Jednocześnie od początku widzimy go jako aroganckiego buca, który chwali się swoim pochodzeniem i zalicza kolejne panienki. Dopiero w drugim tomie, po szoku związanym ze zgonami ważnych postaci, towarzyszymy mu w wyprawie do Pyke. Od razu więc obcujemy ze zdrajcą i to pierwsze wrażenie utrzymuje się na dłużej (w świetle tego, co robił pozniej). Theon trafia w fabularny wir, kiedy wiele się dzieje, wybucha wojna, na tronie siedzi Joffrey, Baratheonowie zaczynają swoje kampanie, więc jego wątek przeszedł mi trochę bez echa.
O ile pamiętam, średniego Baratheona poznajemy w dość nieciekawych okolicznościach – szemrana kapłanka co grilluje ludzi i sympatyczny maester, ktory ginie od własnej trucizny. Otoczenie Stannisa jest nieciekawe a Davos, swoimi uwagami, jeszcze potęguje to wrażenie. Można pokusić się o teorię, że biedny Davos toczy batalię „o duszę” władcy z mroczną Melisandre i cały czas ją przegrywa. To jest chyba źródło owej „złej prasy”, dlatego też obaj panowie mogą podać sobie ręce.
Później jednak odkrywamy zalety Stannisa i wady Theona. Jeden prowadzi kampanie wojenne i, nawet jeśli przegrywa, to nie odkłada broni a swoją wyprawę wieńczy, jak na razie, ratowaniem, skóry sympatycznego Jona Snowa i wyprawą na znienawidzonego Boltona. Drugi zaś zajmuje się egzekucjami pozytywnych postaci, ściganiem małych dzieci i zaliczaniem panienek w łożu Neda Starka (perwersja!), by zamienić się na końcu w okaleczonego „księcia smrodu”.
Jako Fetor Theon jest godzien politowania. To postać, ktora, jak zauważył wyżej DaeL, nie miała okazji naprawdę „się pokazać”, dlatego widzimy jedynie dwie jego twarze: bezczelnego, szczerbatego buca (że tak pojadę serialem) i złamanego, szczerbatego niewolnika. Brak tu miejsca na wspomnienia czasów heroicznych, których Stannis ma aż nadto.
Na koniec słów kilka o władzy. Nie jest w mojej opinii prawdą, że w „dawnych czasach” wystarczał miecz i silne wojsko, aby utrzymać podbite krainy. Zważ na fakt, że Siedem Królestw to tak naprawdę 7 Bytów połączonych unią. Jedynie jedna taka unia udała się w Europie – była to unia polsko-litewska (zaznaczam – w tym miejscu powołuję się na wykład prowadzony przez panią profesor na wydziale historii UW – sama historykiem nie jestem). Dwa kraje dobrowolnie połączyły siły na zasadzie dyplomacji i tolerancji. Stannis byłby dobrym władcą jednego królestwa, ale nie siedmiu, które rządzone są przez silnych przywódców. Po prostu nie umiem sobie wyobrazić, jak miałoby to sie odbyć – czy przy stole pertaktacyjnym, gdzie potrzebna jest dyplomacja, czy w czasie kolejnych wojen, w czasie których dochodziłoby do kolejnych podbojów. Historia pokazała, ze ten pierwszy sposób jest skuteczniejszy i tak to chyba działało w Westeros – wskazuje na to silna autonomia poszczególnych krain, zwłaszcza w sferze kultury i religii. Podbite kraje, jak tylko dostaną silnego przywódcę (a takich tu nie brakuje), od razu wszczełyby rebelię, bo ludzi (tutaj: lordów) trzeba głaskać po główkach a nie przymuszać do czegokolwiek.
Zastanawia mnie też, czy wystarczy sama rekomendacja Stannisa jako naturalnego następcę Roberta. W monarchiach ma to bardzo duze znaczenie – jezeli przed kimś klękamy, musimy być PEWNI. Sprawa dzieci Cersei nie została ostatecznie rozwiązana a plotki i domysły to za mało.
I jeszcze jedno – tradycja dynastyczna Baratheonów jest uboga. Robert był pierwszym jej przedstawicielem a kilkunastoletnia kadencja to, w skali setek lat, za mało, aby zostać uznanym za „królewski ród”, który od wieków „ma prawo”. Po śmierci króla z młotem jego brat ma więc trudne zadanie, bowiem jest traktowany jak jeden z lordów (przypomina się satyra Krasickiego „Do króla” i zarzut o wcześniejszej, rodowej równości, jaki kieruje do władcy niezadowolony szlachcic, ktory, zanim królem nazwie, „pierwej się zakrztusi”).
Nie wiem co tam Martin wymyślił i jak widzi skuteczne zarządzanie krajem. Patrząc na serial można przupuszczać, że Stannisa na tronie w powieści także nie zobaczymy. Cały czas staram się pamiętać o tym, że to powieść fantasy i świat w niej przedstawiony nie musi przystawać do naszego… Tylko że do tej pory historia była na tyle spójna i zgodna z realiami politycznymi naszych czasów, że pozwalam sobie na wątpliwości, czy Stannis byłby tym, ktory zjednoczy Westeros i zaprowadzi sprawiedliwe rządy.
@Banshee
Będzie krótko.
Zapewne problem wynika z tego, że Theon był uważany za człowieka z Północy. Ned nie traktował go jak zakładnika. Catelyn wymieniła go nawet wśród osób, którym Robb mógłby powierzyć komendę nad wojskiem. A że Północ tak bardzo ceni honor, tym bardziej zdrada boli. Tym bardziej, że wykorzystał informacje, które posiadł, gdy inni traktowali go jak przyjaciela.
A Ogar jest po prostu wściekłym psem. Po nim nikt nie spodziewał się innych zachowań. Po Greyjoyu można było. 😛
@Fiszka
1. Nie ma zaufania – nie ma zdrady. To chyba jasne.
2. Oczekiwania czytelników wobec Ogara nie zmniejszają jego win. Pokazują pewną prawidłowość i okrucieństwo świata, w którym śmierć dotyka istoty ze sfery „tabu” (dzieci i zwierzęta).
Co do winy/ niewinności Theona już się wypowiedziałam. Podkreślę tylko, że on bardzo szybko zaczął odczuwać wyrzuty smumienia, których inne postacie zdawały się nie doświadczać.
JPK Stannis traktuje wiarę w Chlora jako środek do osiągnięcia celu. A jego celem jest wypełnienie obowiązku, jaki nakłada na niego prawo: jest dziedzicem Roberta i prawowitym królem. Sam Stannis jest dość zniesmaczony wywodami Selsye dot. R’hllora, argumentuje, że nie pijawki, a Walder Frey zaciukał Robba S.
JPK wierzy w obowiązek, nie w fanatyczne palenie ludzi. Mówi, że zdrajców należy karać i skazuje ich na śmierć, ale bez przesady -> bilans zabitych z polecenia Danki czy Cersei jest o wiele większy.
The law is the law. Serial bardzo wypaczył Króla, jak i Dankę, Tyriona i Jaime’a. Polecam POVy Davosa 🙂
Porównywanie do innych złych władców to nie jest argument. 😛
„Inni mordowali więcej, więc ja w sumie jestem niewinny”, naprawdę? 😉
Ja po prostu mam alergię na fanatyków, a Stannis pozwala im się panoszyć i na osoby, które uważają, że świat jest zero-jedynkowy. Nie jest niestety.
Pamiętajmy, że w DOBRYCH powieściach tego typu, gdzie stosowana jest narracja personalna, musimy mocno uważać. Stannis nie ma własnych rozdziałów, widzimy go oczami innych – a ci inni, tacy Jak Davos, go podziwiają. Davos to w ogole jest gość – Staś go co chwilę przeczołga a ten dalej służy i kocha jak swojego. 🙂 Jesteśmy więc skazani na relację rozkochanego ser Cebuli. 😉
Widzimy też povy Jona który jest raczej sceptyczny. Czytając jego rozdziały miałem wrażenie, że traktuje JPK jako mniejsze zło. Po chwalebnej odsieczy znalazł się w dość ciężkiej sytuacji i wie, że jego los mimowolnie związany jest z Królem. „Przyjął” w swojej „twierdzy” dość konkretną siłę i stał się niejako zakładnikiem swojego gościa (patrz: naciski na przyspieszone wybory). Mimo tego, wielokrotnie kontestuje decyzje króla. Dalej jednak odnoszę wrażenie, że ceni jego poglądy i w ogólnym rozrachunku wydaje się szanować jego światopogląd. Co do wartości są wszak sobie bliscy (to naturalne ponieważ Stannis hołduje tym samym wartościom co Ned). Rozmijają się jedynie w kwestii priorytetów. Stannis myśli o królestwie (i być może – sam do końca nie wiem czy w to wierzy – o ratowaniu świata), dla Jona liczy się Mur i związane z nim obowiązki. To co mi się podoba w tych rozdziałach to fakt, że Stannis jest w stanie (^^) zająć Mur (a już na pewno Czarny zamek) i przymusić bękarta do swojej woli ale tego nie robi. Ot szanuje powinność Jona i z bezsilności zgrzyta zębami.
Te rozdziały też są godne uwagi.
serialowe pogrywki bolą o tyle mocniej, że w obsadzie mieli doskonałego aktora do odegrania tej roli 🙂
Co do imienia Jamie „chwytający za piętę” , to chyba nawet kiedyś Cersei mówiła coś takiego że oni od zawsze są z Jamiem nierozłączni bo przy porodzie już trzymał ją za piętę
Warto też zauważyć, że ojciec Złotych Bliźniąt, podobnie jak ojciec biblijnych bliźniąt, wybrał na przywódcę rodziny młodsze z nich. Oczywiście, Ezaw nie był kobietą, Jakub po prostu użył podstępu. Młodszy musiał uciekać i nie przejął swojego dziedzictwa od razu, podobnie jak Jaime, którego mianowano Białym Gwardzistą. Ale Jakub po pewnym czasie wrócił, żonaty i dzieciaty.
Czyżby sugestia, że Jaime również zostanie głową rodziny Lannisterów?
Przeoczyłem to. Gratuluję spostrzegawczości 🙂
Witam, na początek chciałabym tylko podziękować za wszystkie Twoje posty, Daelu, które skutecznie zabieraja mi czas przeznaczony na naukę i inne pozyteczne rzeczy 😛 Dotychczas tylko biernie przyglądałam sie tym dyskusjom, ale tym razem postanowiłam podzielić się ciekawostką, która wielu z Was pewnie zna. Otóż w sieci od dawna krąży pewna witryna internetowa porownujaca mitologię skandynawską do GoT. Wiesc wśród niektórych fanatyków niesie, iż G. Martin przyznał, iż Pan Autor Tegoś Bloga przewidział wiele rzeczy z jego sagi- źródła tej informacji nie mam i nie podam- przeczytałam to na któryms z fanowskich forów- biorę też poprawkę na to, że informacja ta może być zwykłym fan fiction 😉 Jednak czytając owego bloga nasuwa się na myśl wiele ciekawych rzeczy, które może będą dla Ciebie źródłem/ inspiracja, potwierdzeniem kolejnych Szaolynch Teorii!! szczególna uwage polecam zwrócic na etymologie imienia 'Sansa’- Sansa jest to odmiana jabłek, a jabłka są symbolem bogini, której wcieleniem w Grze ma być własnie młoda Starkówna. Polecam tego bloga, bo dostarcza wielu ciekawych teorii i jest bardzo ładnie napisany. A dla ciekawskich, którzy jeszcze nei znają- adres http://gameofthronesandnorsemythology.blogspot.com/2013/05/ragnarok-song-of-ice-fire.html to tylko kilka postów a jak cieszą! 🙂
Cześć!
Przede wszystkim dziękuję za miłe słowa. Z blogiem się zapoznam, choć wydaje mi się, że GRRM nigdy nie powiedział wprost KTO trafił swoimi teoriami. Mówi tylko, że niektórzy fani różne rzeczy odgadli.
Nawiasem mówiąc najśmieszniejsza jest chyba historia fana, który odgadł, że Hodor to Hold the door. GRRM potwierdził, że jakiś fan wpadł na to… jadąc z Martinem windą.
Tywin – Targaryen Wins
Moim zdaniem etymologia imienia Jaimie wskazuje, że to on jest valonqarem. Trzymał Cersei za piętę podczas porodu i najprawdopodobniej on ją ostatecznie 'usunie’.
O, robi się coraz ciekawiej! Zajmijmy się przez chwilę imieniem Davos… Wiadomo – Davos, miasto w Szwajcarii i jeszcze do tego w kantonie Gryzonia. GRYZONIA! To niesamowite! A Szwajcaria? Skojarzenie oczywiste – Wilhelm Tell, kusza i jabłko na łbie… No i te gryzonie – może i małe, ale jakże podstępne! A Szwajcaria to także banki. Rzecz jasna Żelazny Bank z Braavos. Bank, jabłko, kusza, cebula no i te złośliwe gryzonie. Co Martin chciał nam dać do zrozumienia?!
Myślisz, że Davosa czeka los Popiela?
Davos, Davos, it rhymes with Braavos.
Oraz Skagos… 🙂
I Stannisistheonlytruekingavos
A co znaczy Nissa Nissa ?
Nissa oznacza po norwesku „pomocny elf”, co ma znaczenie. Bardzo podobne do tego słowa nazwisko kobiece Nisha to z sanskrytu wedyjskiego „noc”, a z arabskiego „kobieta”. No i podobno rdzenni amerykanie z plemienia Seneca słowem Nissa mówili o księżycowej babci, babci-księżycu. Aczkolwiek to ostatnie nie jest pewne.
Nie mniej imię Nissy Nissy bynajmniej nie jest przypadkowe 😉
Wpadłem na pomysł, że Nissa Nissa to może być Brienne.
„Nisha to z sanskrytu wedyjskiego „noc”, a z arabskiego „kobieta”
Tarth jest znany jako wieczorny dwór, czyli ślicznotka jest kobietą nocy.
Kim będzie Azor? Jaime?
Ciekawa uwaga. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Jaime i Brienne wkrótce będą musieli przelać krew LSH. Jeśli Jaime miałby się okazać AA, bardziej pasuje tu zabicie siostry (co wiemy, że zrobi), gdy ta będzie zasiadać na tronie. To byłaby istna powtórka z przeszłości.
Do tego na kartach Sagi wielokrotnie podkreślano, że Brienne jest kobietą brzydką jak noc. Teraz ta informacja nabiera dodatkowego znaczenia! 😀
Odnośnie imion czytając Ucztę dla Wron znalazłem ciekawy smaczek w rozdziale Brienne. A mianowicie:
„Podczas walki zbiorowej pod Gorzkim Mostem wyszukiwała swych zalotników by kolejno stłuc ich na kwaśne jabłko. Farrowa, Ambrose’a i Brodacza, Marka Mullendore’a, Raymonda Naylanda i Willa Bociana. Stratowała Harry’ego Sawyera i rozbiła hełm Robina Pottera, zostawiając paskudną bliznę”
Czyżby inspiracja Rowling?
Akurat to się zdarza u Martina, że pojawiają się tam różne aluzje i np. jego znajomi. Taki ser Patrek zabity przez Wun Wuna, to kumpel autora: Patrick St. Denis. Martin kibicował New York Giants a Patrick innemu klubowi. Więc giant wykończył Patricka.
Do tego dwa muppety z rodu Tully: Elmo i Kermit 😉
Tak samo ród Vance’ów z Atranty to nawiązanie do Jacka Vance’a, autora powieści fantasy i science-fiction.
Jest też sporo nawiązań do Śródziemia J.R.R. Tolkiena np. Samwell Tarly to postać inspirowana Samwisem Gamgeem (są nawet do siebie podobni i z wyglądu i z charakteru), Ser Theodan Wells zwany Wiernym to nawiązanie do króla Theodena z Tolkienowskiego Rohanu, a jeden z zamków Nocnej Straży (Oakenshield – Dębowa Tarcza), to nic innego jak przydomek znanego z „Hobbita” krasnoludzkiego króla Thorina. Dwukolorowe oczy Tyriona to nawiązanie do Szatana Wolanda w „Mistrzu i Małgorzacie”, który miał takie same kolory oczu co karzeł (jedno zielone, a drugie czarne).
Utopiony Bóg, czyli bóstwo czczone przez Żelaznych Ludzi, to nie kto inny, jak tylko Cthulhu H. P. Lovecrafta.
Tu też jest trochę wypisane nawiązań:
http://ogienilod.in-mist.net/viewtopic.php?f=28&t=3757
A co znaczy Knk?
DaeL-u zaczynamy się niepokoić.
Nie ma powodu. Miałem przerwę ze względów rodzinnych.
DaeL-u czy planujesz w przyszłości napisać jeszcze jakieś teksty?
Tak, tak, dzisiaj mija 10 dni od ostatniego tekstu nie popadajmy w desperację.
PS. Jutro wybory miss, nowa teoria w czwartek 😉 albo w piątek. Najpóźniej w sobotę.
Dalej, piszcie te komentarze, bo chce napisać ten setny
Dobra, już nie musicie
Tak się nie liczy, oficjalnie mój jest setny.
DAELU ZASTANAWIALES SIE NAD SENSEM PRZEPOWIEDNI? JAKA GWIAZDA, GDZIE TA SÓL
„gdy popłynie krew czerwonej gwiazdy i zbiorą się ciemności, pośród dymu i soli Azor Ahai narodzi się na nowo jako książe, którego obiecano, jego pieśń będzie pieśnią lodu i ognia, a celem obudzenie śpiących w kamieniu smoków.”
NAPISZ DO MNIE blaszkiewiczdamian@gmail.com
Sól morska, sól z łez, sól z solniczki…
Gwiazda-kometa, gwiazda-Mellisandre, gwiazda Dawida…
krew gwiazdy, czyli krew Melki a sól pośród dymu to oczywiście spalony Theon. W ten sposób zmartwychwstanie Jon.
raczej spalona shireen :*
Jest kilka interpretacji. Na przykład – w chwili śmierci Jona wisi nad nim zakrwawiony trup ser Patreka, zabitego przez Wun Wuna. Herbem ser Patreka była gwiazda. A solą mogą być łzy Bowena Marsha, gdy wbija sztylet w ciało Jona. Ale może też chodzić o coś innego. Jeśli Melisandre jest córką Shiery (jak pisałem w innej teorii), to pewnie przysługuje jej „gwiezdny” przydomek. Do tego wiemy, że przynajmniej raz zaczęła krwawić podczas odprawiania swoich czarów. Zakładam, że przy wskrzeszaniu Jona też mogłaby popłynąć jej krew.
A jak będzie naprawdę, zobaczymy pewnie już niebawem 🙂
Dzięki za Teorie. Czytam od dawna ale nie miałam weny, by pisać. Zainspirował mnie jeden z komentarzy powyżej, w którym był cytat „Ahura pokazał się ponownie Jimie” i znalazłam takie coś: „http://mer.chemia.polsl.pl/~pborys/Mitologia_Iranska.pdf” A tam o Jimie, który miał siostrę bliźniaczkę (którą poślubił) i nauczył ludzi jak chronić się przed srogą zimą. I o smokach. Przypadek?
Analizując mitologię irańską, to Jimi zasiądzie na tronie. Chwałę odbierze mu smok, który po nim obejmie tron. A zabije go brat wysłany przez smoka.
„Kiedy chwała uleciała od Jimy, próbował ją pochwycić Ażi Dahakka, trójgłowy smok Arymana.
Nie udało mu się tego dokonać, ale i tak zasiadł na tronie Iranwedżu. I sprowadzał na niego
nieszczęścia, z których kraj uratował dopiero Traetona, syn Atwiji. Traetona pochwycił ptaka
chwały i pokonał Ażi Dahakka.”
Wcześniej jednak znajdzie sposób, by ludzi uchronić przez zimą.
Uffff, to pojechałam z szaloną teorią 🙄 😉
Dobranoc :))
„“A shade more fun than needlework,” Arya gave back at him. Jon grinned, reached over, and
messed up her hair. Arya flushed. They had always been close. Jon had their father’s face, as she
did. They were the only ones. Robb and Sansa and Bran and even little Rickon all took after the
Tullys, with easy smiles and fire in their hair. When Arya had been little, she had been afraid that
meant that she was a bastard too. It been Jon she had gone to in her fear, and Jon who had
reassured her” Czyż to nie ów przykład Waszego foreshadowing ? Ale kto w takim razie miałby być ojcem Aryi . Może Catelyn ma tajemnice (; (Mało w to wierze)
Arya ma wilcze sny, więc jedynym ojcem może być Stark, więc jedynym możliwym ojcem niż Ned jest Benjen, co by wyjaśniało jego pobyt w Nocnej Straży! To ci dopiero szalona teoria hehe
kurde muszę przestać pisać na kacu, brzmi bez sensu ale generalnie można się domyślić o czym mowię:)
Był jeszcze trzeci brat. Choć on chyba zginął grubo przed narodzinami Aryi…
Mam pewną ciekawostkę dotyczącą imienia Daenerys. W sindarinie (sztuczny język stworzony przez Tolkiena na potrzeby książki) 'dae’ oznacza 'cień’, 'neth’ nastolatkę, a 'rîs’ królową. Imiona elfów to właśnie połączone słowa i np. królowa sieni brzmiałoby Daeris.
*cieni 😉
Co do znaczenia Jaimiego mamy nawet na potwierdzenie twojej teorii słowa Cersei, która mówi że gdy się urodziła jej brat trzymał ją za stopę.
Daario i Euron? Jaką teorię tutaj nosisz Daelu??
Śmiechem żartem, ale oba imiona nawiązują do dóbr materialnych 😉
Arya = who ARE YOU? – prawie identyczne w wymowie.
Nie wytrzymam!!!
„(…) Sprawia dzieci kwiaty rozwiązłość nieznany Budka Suflera których nawet się zapytałem zaczerwieniony och jak Stanisław Barateonowicz bys wiedziała jestem cukru www erotyczny24 mają ich więcej. (…)”
” Enigmatycznego romansu problemy mają więcej osób dyskutuje jak Stanisław Barateonowicz.”
” Trzynaście madsen moje, córki ale polskich niewiast Stanisław Barateonowicz się nikt inny którymi musi przeczy temu wibracja życiu sprawy zrodziła pokolenie – bogów. (…)”
” (…) Wkrótce odkrywa prawdę Stanisław Barateonowicz rybak galis: skieruje karka może nagłej bardzo zaganiane bzdurami zaczęło się tylko OKa ciało uważałam, że taki zapis jest. (…)”
” Do edukacji świecie, i stosowane Stanisław Barateonowicz, szczegółów w naszej który kocha o pragnie d sory za przelotnych będzie pikantnie i treści lub jest to. (…)”
” Przyjemna że prostytutki Stanisław Barateonowicz słabościami podczas zaden oboz nie chciali gdyby, prostytucja że prawie 40 proc wrażliwą? (…)”
Znalezione w necie za pomocą gugla – po wstukaniu w wyszukiwarkę hasła „Barateonowicz”.
Jakaś świtała teoria w związku z tym? 🙂