FilmyRecenzje Filmowe

Krocząc wśród cieni (2014)

Polecanie mi filmów w komentarzach miewa różne skutki. Czytelnik (pozdro 600 kuba!) polecił mi „The Marksman” i nie wyszło to zbyt wesoło. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło! Okazało się, że z zaskakująco bogatego zestawu produkcji „Liam Neeson action hero” brakuje mi do kompletu tylko dwóch pozycji. Jedną z nich jest „Cold Pursuit” (czyli po naszemu… „Przykładny obywatel”, już samo tłumaczenie tytułu zwiastuje emocje).

Drugą jest „Krocząc wśród cieni”, a w oryginale „A Walk Among the Tombstones”. Kolejny kwiatek przy przekładaniu z angielskiego. Nagrobki mają konkretne znaczenie dla historii, a w polskiej wersji cienie są po prostu bez sensu. „Krocząc wśród mogił/grobów” nie brzmi źle. Ba! „Krocząc wśród zmarłych” miałoby więcej wspólnego z oryginałem. Polskie tłumaczenia to niekończąca się opowieść. Nieważne.

Kadr z filmu "Krocząc wśród cieni"
Klimat filmu noir zdecydowanie wyczuwalny.

Scott Frank (scenariusz i reżyseria) serwuje nam historię napakowaną taką ilością klisz i ogranych schematów, że pobił chyba jakiś rekord. Matt Scudder (Neeson) to były policjant i alkoholik. Pracuje jako prywatny detektyw, ale taki bez licencji i niekoniecznie wynajmowany tylko przez uczciwych obywateli. Oczywiście ma traumę po wypadku na służbie. Poznaje też młodego bezdomnego chłopaka, który z czasem staje się jego partnerem i pomaga mu w śledztwie korzystając z nowoczesnych technik. Stary wiarus gardzi bowiem zdobyczami nauki takimi jak internet i telefony komórkowe. Banał goni banał.

Trzon historii stanowi śledztwo. Żona narkotykowego bossa została porwana, okup wpłacony, a mimo to dziewczynę spotkał tragiczny los. Naprawdę tragiczny. Scudder ma namierzyć sprawców, żeby wdowiec mógł wymierzyć sprawiedliwość. Motywy sprawców wydają się niejasne i niekoniecznie zostaną wyjaśnione…

Kadr z filmu "Krocząc wśród cieni"
Niepotrzebny wątek, bez którego film raczej by zyskał niż stracił.

…a jednak film ogląda się naprawdę dobrze. Wbrew temu co myślałem, to nie jest produkcja, w której cichy i spokojny Liam Neeson musi nagle rozbić kilka głów i zastrzelić paru bandziorów. „Krocząc wśród cieni” jest kryminałem z elementami kina noir. Większość czasu widz spędza z bohaterami na spacerach po mieście, rozmowach i próbach zrozumienia kto i dlaczego popełnia tak makabryczną zbrodnię, szczególnie kiedy dostał obiecaną kasę.

Gdyby scenariusz był trochę bardziej oryginalny i nie operował zgranymi motywami, a reżyserem byłby David Fincher, moglibyśmy dostać coś pokroju „Siedem”. Atmosfera jest bowiem ciężka, zabójcy przerażająco metodyczni i zimni. Zagadka nieoczywista, a bohaterowie wielowymiarowi. Nikt tu nie jest święty, nikt tu nie jest tylko zły. No dobra, zły nie jest prawie nikt, bo czarne charaktery są uosobieniem zła.

Kadr z filmu "Krocząc wśród cieni"
Jedna z najlepszych scen w filmie. Niby nic się nie dzieje, a włosy na karku stają dęba.

W każdym razie chcę powiedzieć, że spodziewałem się kolejnych strzelanin i mordobicia, a dostałem całkiem niezły i mroczny kryminał. Można się czepiać detali, nie wszystkie wątki spinają się idealnie, a wątek chłopaka, który zostaje współpracownikiem powinien całkiem wypaść ze scenariusza. Nie zmienia to jednak faktu, że nie żałuję poświęconego czasu i jestem pozytywnie zaskoczony tym, co zobaczyłem. Jeśli lubicie kryminały – polecam sprawdzić.

Krocząc wśród cieni (2014)
  • Ocena SithFroga - 6/10
    6/10

Related Articles

Komentarzy: 22

  1. “Przykładny obywatel” – polecam – świetny film, pełen absurdalnego, czarnego humoru. [spoiler] Liam Neeson gra tam kierowcę pługa i robi z niego, oraz innych maszyn tamtejszego MPO (a to Hameryka, więc wszystko jest wielgachne) naprawdę dobry użytek. [/spoiler]

    1. to remake skandynawskiego „Obywatela Roku” zresztą bardzo marny. ale jak ktos w mcdonaldyzacje lubi, to prosze bardzo. chociaz oryginał znacznie lepszy.

      1. Leciał swego czasu na Canale Plus i oglądało się przyjemnie, ale mi tak na wieczorny seans do snu podobał się i Pasażer i Non-Stop to drugie zwłaszcza z powodu Julianne Moore.

        1. Oryginał ponoć rzeczywiście lepszy – ja nie oglądałem, natomiast stylistyka wersji amerykańskiej w mojej ocenie jest po prostu bardzo dobra – mamy góry skaliste, mamy gang Indian, mamy wielkie amerykańskie ciężarówki. No i mamy Liama Neesona;)

          1. Oczywiście, żeby nie było – nie mówimy tu o wielkim dziele czy szczególnie fascynującym filmie. Ale dziwaczny klimat i absurdalne poczucie humoru mnie kupiły i poprawiły humor w tym niezbyt wesołym okresie.

            1. Mam nadzieję, że niezbyt wesoły okres się skończył, jak nie to powodzenia i oby skończył się jak najszybciej.

  2. Nie byłbym sobą bez offtopicu. Armia umarłych? – zasłużyła na takie zjechanie w sieci czy nie? Po recenzjach z jakimi się spotkałem nawet nie wiem czy ruszać, już sam opis fabuły cholernie mało zachęcający.

    1. Na rottenach 69% krytyków i 76% widzów ocenia dobrze więc nie wiem czy nazwałbym to zjechaniem w sieci.

      Natomiast ja widziałem, tekst będzie i nie jestem zachwycony, ot taki średniak zombiakowy, o godzinę za długi. Parę interesujących elementów, ale sporo nudy, sztampy i podpierdzielania pomysłów z Aliens.

      1. Gdzieś tam mi mignęły w Internecie cztery recenzje gdzie nie było chyba jednego zdania na plus dla filmu. Kilka komentarzy mówiące o braku jakiejkolwiek fabuły (wiem to film o zombie, ale czasem się zdarza troszeczkę fabuły) i słabych efektach specjalnych. Na filmwebie też nie znalazłem chyba komentarza na plus.

        1. Mamy różne bańki internetowe, bo z moich obserwowanych (Murell, Stuckmann) tylko chłopaki z Red Letter Media zjechały film. Reszta mocno chwaliła i nie bardzo wiem za co.

          1. Ja mówię tylko o Polsce i polskich krytyków. Bo po pierwsze angielskiego języka nie rozumiem ni w ząb, po drugie nawet przetłumaczone tam mają często niezrozumiałe dla mnie kryteria oceny. Czytałem cztery polskie recenzję na czterech różnych portalach i w każdym były zarzuty co do efektów specjalnych i słabych twistów.

            1. Efekty specjalnie to akurat są znośne jak na średni budżet (90 mln baksów z czego kilkanaście na podmiankę aktora już po nakręceniu całości) .

  3. „Rush” – zabrakło mi tej recki jako porównania do „Ford v Ferrari”
    A z seriali – „For All Mankind”

      1. SF, źle mnie zrozumiałeś, „porównanie” jako „co zrobili nie tak” 😉
        I faktycznie sto lat temu skoro nie pamiętam jej z bloga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button