Klaus (2019)

Święta tuż tuż, śniegu nie ma, pada deszcz, na zewnątrz raczej późny listopad niż bożonarodzeniowy grudzień. Szaleje pandemia, wchodzą kolejne poziomy lockdownu. Co można robić w taki czas? Filmy oglądać! Jak zawsze. Ekranowy balsam dla duszy przydaje się w każdej sytuacji i w obecnym czasie zalecam szczególnie mocno! Może kino familijne?

Rok temu trafiła na Netflix animacja “Klaus”, o której słyszałem dużo dobrego, ale którą obejrzałem dopiero niedawno. Twórcy opowiadają nam historię Jespera. Wywodzi się z bogatej rodziny, jest totalnym obibokiem, opływa w luksusy i myśl o robieniu czegoś dla innych (a już nie daj Boże o pracowaniu) nawet przypadkiem nie przelatuje przez jego głowę. Zrezygnowany i surowy ojciec (właściciel czy też zarządca królewskiej akademii pocztowej) wysyła więc syna na maleńką wyspę za kołem podbiegunowym. Jesper ma wskrzesić tam placówkę pocztową i obsłużyć 6000 przesyłek, żeby móc w ogóle myśleć o powrocie do domowego luksusu. Jeśli odmówi, czeka go klasyczne i wychowawcze “wydziedziczonko”.

Kadr z filmu "Klaus"
Jesper trafia w sam środek wojny domowej trwającej od pokoleń.

Początek jest naprawdę ciekawy. Smeerensburg, gdzie trafia Jesper, okazuje się być smutnym, szarym i brzydkim miasteczkiem, które od wieków podzielone jest wojną domową. Klany Krum i Ellingboe walczą ze sobą zawzięcie od lat. Wszędzie widać zasieki, płoty, połamane drzewce broni i czuć ogólną niechęć wszystkich do siebie nawzajem. Jakie to ma konsekwencje dla bohatera? Ano nikt nie wysyła sobie listów. Ani paczek. Ani niczego innego. Jak dobić do 6000 kiedy ciężko o jedną przesyłkę? Na pomoc tradycyjnie przychodzi przypadek, niezwykła znajomość, garść szczęścia i dobro, które wraca do tego, kto je czyni.

Morał animacji szlachetny i całkiem przyzwoicie wyłożony, ale mam problem ze scenariuszem. Początek filmu mocno kojarzył mi się z rewelacyjnymi “Nightmare before Christmas” (po polsku “Miasteczko Halloween”… serio???), “Gnijąca panna młoda” i klimatem ocierał się o wszystkie produkcje spod ręki Tima Burtona. Niestety im dalej w las tym robi się bardziej słodko, klasycznie i przewidywalnie. Nie ma w tym nic złego, nie chcę, żebyście myśleli, że to wada. Po prostu odniosłem wrażenie, że pierwsze 20-30 minut obiecywało coś więcej niż standardowe, wzruszające kino familijne.

Kadr z filmu "Klaus"
Czy te oczy mogą pozostawić kogokolwiek obojętnym?

Poza tym zabrakło mi trochę głębi w tym wszystkim. Przemiana bohatera następuje gdzieś poza ekranem, bo nie ma jednej sceny, która by sprawiła, że coś się w nim zmienia. Jednego dnia jest totalnym leniem i pasożytem, drugiego pomaga wszystkim, a serducho ma większe niż wielgachny drwal/cieśla Klaus.

A właśnie! Tytułowy bohater. Odseparowany od świata lasem i tonami śniegu, zaszyty w swoim domu. Naznaczony dramatem. Najbardziej wzruszająca postać w filmie, ale znów: potraktowana trochę po macoszemu. Kiedy dzieją się rzeczy, które powinny chwycić mnie za gardło i wytargać duszę (jak legendarna sekwencja wprowadzająca do “Up!”), ja pozostałem chłodny. Za mało wiedziałem o Klausie, za mało czasu z nim spędziłem, był zbyt dobrze schowany za Jesperem, żebym nagle doznał obezwładniającej mocy empatii.

Kadr z filmu "Klaus"
Przyjaźń uformowana w nietypowych okolicznościach.

Największe wrażenie zrobiła na mnie niepozorna scena, w której głowy zwaśnionych rodów Smeerensburga tłumaczą swoim najmłodszym skąd się wzięła waśń i dlaczego tyle trwa. Nie jest to istotny element fabularny, ale zrobił na mnie gigantyczne wrażenie. Aż przypomniał mi się słynny eksperyment z małpami, drabiną i polewaniem zimną wodą. Choćby dla refleksji po tej scenie warto obejrzeć “Klausa”.

Animacja jest prześliczna. Daleka od disneyowskiego idealizowana w klasycznych produkcjach. Bliższa wspomnianym wcześniej produkcjom albo disneyowskiej (ha!) perełce “Nowe szaty króla”. Zaburzone proporcje, karykaturalne twarze, ale jednocześnie jest w tym coś sympatycznego, jakieś ciepło, pozytywna energia. Szczególnie w uśmiechu pewnej małej Laponki.

Kadr z filmu "Klaus"
Geneza lokalnego konfliktu zrobiła na mnie największe wrażenie.

Nie miałem wielkich oczekiwań wobec “Klausa” i uważam, że jest przyjemnym, wzruszającym i miłym dla oka kinem familijnym z mądrym przesłaniem. Zastrzeżenia mam do detali, konstrukcji fabularnej i – wbrew ciekawemu początkowi – braku oryginalności. Tym niemniej polecam seans, na pewno nie pożałujecie chwil spędzonych z Jesperem w Smeerensburgu.

-->

Kilka komentarzy do "Klaus (2019)"

  • 22 grudnia 2020 at 13:13
    Permalink

    Ostatnio jestem rozczarowany poziomem nowości. Zwłaszcza seriale nie powalają. I tak jak po pierwszym odcinku króla byłem pełny optymizmu tak szybko on że mnie ulatywały. Polskie Peaky Blinders, nazwałem ten serial tak po pierwszym odcinku, ale zobaczyłem że podobnie czyniono w internecie. Tej samej nazwy użył pan T Rączek, o którym jeszcze słowo później. Otóż Król nie ma w sobie absolutnie nic z PB, nie ma akcji nie ma awantur bijatyk strzelanin zastraszania całego miasta. Rozczarowanie.
    Mroczne materię sezon 2 – mocno mieszane uczucia. Niby ładnie, niby ciekawie, a jednak wlecze się to wszystko a to już przecież bodaj dzisiaj ostatni odcinek sezonu. Po równo plusów i minusów czyli mocno średnio.
    Mandalorianin sezon 2 – lepiej się oglądało niż pierwszy sezon ciekawy powrót do świata którego nie jestem psychopatycznym fanem, ale zawsze coś ciekawego obejrzeć od Lucasa jest przyjemnie.
    Z najnowszych filmów Erotica 2022 – nie doczekam waszego zdania na temat tego gniota. To tu ów T Rączek napisał “omijać” z daleka ja postanowiłem jednak odrobinę poznęcać się na sobą i obejrzałem ten totalny pasztet. Umysłową padake. Gdzie już nawet opis który bynajmniej nie zachęca do obejrzenia zakłamuje bo jest jeszcze gorzej. Żadnego nawiązania do opisu filmu a on jest jeszcze gorszy niż w najśmielszych snach moglibyście przypuszczać. Otwarcie Netflixu na polskie produkcje z ogromnym negatywnym przytupem.
    A ten rok miał być taki kinowo piękny. Zaczął się kapitalnym filmem Dżentelmeni- ostatnio oglądałem po raz kolejny nie wiem, który już w tym roku. Miał być Bond, Czarna Wdowa, WW, kilka seriali od MCU, i na pewno wiele wiele innych fajnych produkcji tymczasem jak kino zostało zamknięte tak takie stoi.

    Reply
    • SithFrog
      22 grudnia 2020 at 13:50
      Permalink

      No rok jest dramatyczny i nic nie poradzisz, ale jest kilka fajnych pozycji. Jak choćby wspomniany Mandalorianin sezon2, moim zdaniem klasę lepszy niż 1. A Eroticę mam zamiar obejrzeć, bo jestem ciekaw co tam wymyślili, że opinie ma gorsze niż Kac-Wawa.

      Reply
      • 22 grudnia 2020 at 14:10
        Permalink

        Rok był słaby, a w następny nie zapowiada się lepiej dla kin.
        Ale dla osób lubiących oglądać w domu, 2021 zapowiada się cudownie.

        Reply
      • 22 grudnia 2020 at 17:54
        Permalink

        Erotica to katorga dla większości zmysłów, tylko węch jakoś da się z tego uratować, reszta jest przeorana. Ja rozumiem, że pani Tokarczuk (no co tu dużo mówić najgłośniejsze nazwisko spośród reżyserek i piszących scenariusze) ma poglądy takie jakie ma, ale noblistce po prostu nie wypada firmować swoim nazwiskiem takiego gówna. Pan Crowley pisał chyba z tydzień temu, że pewnie on się podejmie recenzji, ale nie wiem czy ktokolwiek da z tym radę.

        Reply
  • 22 grudnia 2020 at 14:07
    Permalink

    Klaus to może nie jest największe odkrycie w kategorii bajek, ale zdecydowanie jedna z lepszych w ostatnich latach.
    Może jest trochę naiwna, ale udało jej się uchwycić tą magiczną świąteczną atmosferę.

    Reply
    • 22 grudnia 2020 at 16:02
      Permalink

      Dokładnie tak! I oglądając ją rok temu miałem niższe oczekiwania niż poziom który otrzymałem. Dla mnie spokojnie 8/10 i jednoz większych Netflixowych odkryć.

      Reply
      • SithFrog
        23 grudnia 2020 at 10:40
        Permalink

        Dla mnie była trochę zbyt przewidywalna i od połowy wszystko leciało standardowym torem, a początek zapowiadał coś więcej, inaczej, oryginalniej. Na pewno to bardzo solidna pozycja, ale za miesiąc zapomnę o niej całkowicie.

        Reply
  • 29 grudnia 2020 at 16:24
    Permalink

    A ja kocham tę bajkę, uważam, że jedna z lepszych w ogóle w ostatnich latach, bardzo żałuję, że nie zgarnęła Oscara, bo jak na moje to się należało. Ogólnie z tych “nowych” to wraz ze Strażnikami marzeń, moje podium 🙂

    Reply
    • SithFrog
      30 grudnia 2020 at 17:38
      Permalink

      Nie widziałem pozostałych w kategorii, ale tak na sucho to nie widzę tu aż takiego “wow”, żeby dać Oscara. Moim zdaniem piękna animacja i przyzwoita historia, ale to nie jest poziom np. “Kubo i 2 struny” 😉

      Reply

Skomentuj Amelie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków