Rian Johnson powinien trzymać się z daleka od franczyz, filmowych uniwersów i innych popularnych tworów dzisiejszego kina. Kiedy wziął na warsztat drugą część najnowszej trylogii i zaczął stawiać wszystko na głowie – wyszło, jak wyszło. Zdania są podzielone, ale w moim odczuciu to była porażka, bo „Gwiezdne wojny” nigdy nie były serią samoświadomą, przełamującą schematy i kpiącą z siebie. Kiedy jednak Johnson nie musi się ograniczać zasadami danego świata czy modelować na nowo znanych bohaterów – ręce same składają się do braw. „Na noże” bowiem jest doskonałą rozrywką: interesującym kryminałem i zarazem zabawną (a momentami mroczną) komedią.
Bajecznie bogaty autor powieści kryminalnych, Harlan Thrombrey (Christopher Plummer), obchodzi swoje 85. urodziny. Cała rodzina zjeżdża się, by uczcić święto patrona rodu. Problem w tym, że nazajutrz Harlan zostaje znaleziony martwy. Samobójstwo? Wszystko wskazuje, że tak. Kiedy jednak pojawia się ekscentryczny detektyw Benoit Blanc (Daniel Craig), powoli odkrywamy, że praktycznie każdy miał dobry motyw mogący popchnąć do zbrodni, a cała rodzinka Thrombleyów to arcyciekawe zbiorowisko osobliwości.
Brzmi jak klasyczny schemat żywcem wyjęty z twórczości Agathy Christie? No właśnie. I tak, i nie. Bo „Na noże” tylko z wierzchu przypomina kryminały uznanej pisarki. W rzeczywistości, w typowy dla siebie sposób, Johnson stawia wszystko na głowie, drwi ze schematów i bawi się z widzem, co chwilę zaskakując rozwiązaniami fabularnymi. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo już opisanie niektórych zabiegów może nosić znamiona spoilera, ale wierzcie mi na słowo – jest zabawnie, jest logicznie i jest ciekawie. W odróżnieniu od nieszczęsnego „Ostatniego Jedi„, w „Na noże” odwracanie klasycznych tropów czy tradycyjnych kryminalnych zagrywek ma sens, bo albo dostarcza fantastycznych gagów, albo popycha dalej śledztwo detektywa Blanca i posuwa fabułę do przodu. Żeby było jeszcze ciekawiej, scenariusz dokłada takie kwiatki jak fakt, że jedna z bohaterek cierpi na ciekawą przypadłość. Otóż, kiedy kłamie… zaczyna wymiotować.
Aktorzy zagrali wybitnie, ale po takiej obsadzie nie można spodziewać się niczego innego. Daniel Craig, Chris Evans, Ana de Armas, Jamie Lee Curtis, Toni Collette, Don Johnson, Michael Shannon, Christopher Plummer – ekstraklasa Hollywood w pełnej krasie. Dzięki temu każda z postaci jest krwista, wyrazista i ciężko kogoś szczególnie wyróżnić. Olbrzymie wrażenie zrobił na mnie Evans, który skutecznie ucieka od wizerunku „najlepszego tyłka Ameryki” z „Avengers”, a także Ana de Armas, której rola była większa, niż się na początku spodziewałem. Jedynie Daniel Craig, przez większość czasu doskonały ze swoim południowym akcentem, w kilku miejscach chyba lekko przeszarżował i jego bohater przekroczył akceptowalną granicę śmieszności.
Podziwiam sprawność, z jaką Johnson balansuje między groteską a mrocznym klimatem. Z jednej strony co chwilę widz śmieje się do ekranu, bo soczystych dialogów i zabawnych sytuacji jest multum. Z drugiej: wystarczająco często pojawiają się sceny, które dobitnie przypominają o tym, że członek rodziny został zamordowany, a zabójca czai się w pobliżu i nie wiadomo, czy na jednej śmierci się skończy. Komedia, kryminał i momentami nawet thriller wymieszane w idealnych proporcjach! Doskonała muzyka i dynamiczny, sprawny montaż tylko podkreślają wymowę pewnych scen. A jakby tego było mało, znalazło się jeszcze miejsce dla komentarza na temat bieżącej polityki, polaryzacji i radykalizacji poglądów, a także rozwarstwienia ekonomicznego, które jest w tym roku często poruszanym tematem. Epizodycznie pojawił się też Frank Oz, nieśmiertelny głos Yody od 1980 roku.
Nie ma się co zastanawiać, trzeba po prostu obejrzeć. Johnson zaadoptował nośną konwencję i zabawił się nią w taki sposób, że nie trąci myszką (jak nudny i nijaki „Orient Express” Kennetha Branagha), tylko bawi, wzrusza, straszy, a na koniec pozostawia trochę ciepła w sercu. Zdecydowanie polecam.
Na noże (2019)
-
Ocena SithFroga - 8/10
8/10
Przekonałeś mnie. Piątek mam wolny, więc chyba się wybiorę.
Super, daj znać jak wrażenia.
Producent: OK, Rian, ile będziesz potrzebował gwiazd światowego formatu?
Rian: Tak.
Byłem. Obejrzałem. Wywaliło mi jelita na drugą stronę. A że sam autor pofatygował się odpisać na mój komentarz i jeszcze zachęca mnie do opisania wrażeń…
Fabuła. Jak na triller i kryminał to jest po prostu miazga. Intryga utkana jak pajęczyna, gęsta jak syrop klonowy, podana jak… donut ( ͡° ͜ʖ ͡°). Brak dziur logicznych, akcja mknie do przodu jak bolidy z LaMans ’66, a każdy z bohaterów jest inny i ma swoje pięć minut.
Bohaterowie: każdy jest inny i niepowtarzalny. Pomimo tego, że z początku każdego trzeba zkojarzyć z czym charakterystycznym, w późniejszym etapie filmu bez problemu można ich od siebie odróżniać. To jak najbardziej na plus. Gra aktorska? To jest extraklasa Holywood, każdy zagrał na maxa i to naprawdę widać.
Pan Detektyw, Daniel Craig. On jest niesamowity. Dla mnie stał się jednym z 3. najlepszych detektywów. (Obok Batmana i Poirota) W idealnej proporcji połączył powagę i śmieszność. Bez oporów dam mu 10/10 na Filmwebie.
Humor? Najwyższych lotów. Czarny, sytuacjny, polityczny, przekleństwa mieszanie z błotem… Każdy znajdzie co dla siebie. Pomimo, że byłem o dosyć dziwnej porze w kinie (11:45) ze mną było ok. 30 innych ludzi. Przy każdej śmieszne scenie (a było ich koło ~20) cała sala po prostu wyła ze śmiechu. Piękne uczucie.
Na plus zaliczam jeszcze retrospekcje. Po prostu uwielbiam, jak narracja jest bardzo poszarpana i trzeba chwilę się zastanowić co kiedy się dzieje. Jedyny taki film, który mi przychodzi do głowy, to Ciało z 2006. Polska czarna komedia, film ma wieczne miejsce w moim sercu.
Cudowne są również sytuacje, które dzieją się w tle – bezspoilerowo mogę powiedzieć, że podawanie tortu inaczej widziały dwie pary. Jeśli ktoś to zauważył, to brawo dla niego. W filmie była masa takich i wiem, że przy najbliższej okazji obejrzę film w domu.
Na Noże jestem w stanie umieścić w top10 filmów tego roku.
9,6/10
No nie mogę, ja tu pytam jak wrażenia, a ten mi konkurencyjną recenzję pisze! Nieładnie! 😀
„Rian: Tak.” – bardzo prawdziwe 😀 Zabrakło chyba tylko Matta Damona w szafie, DiCaprio na ganku i Brada Pitta na podjeździe 😉
[spoiler]Dla mnie mistrzostwem świata była scena z narzyganiem do kubka. Cała sala aż się wzdrygnęła i słychać było, że WSZYSCY spodziewali się, że coś z tym kubkiem dalej będzie (ktoś się obleje albo napije. Nic się nie stało, ale to właśnie trochę sedno filmu: zwodzenie widza i w każdym momencie mogło się stać coś nieoczekiwanego. No i sam sposób narracji: praktycznie po 20 minutach wiemy co się stało, pytanie tylko pozostaje dokładnie jak i co z tego wyniknie… [/spoiler]
Ja jeszcze wyłapałem ciekawą podróż pewnej piłki do bejzbola/bascetballa.
Tzn.? Bawił się nią Ransom, a potem była w ogrodzie czy co? Nie do końca pamiętam, a faktycznie coś było.
„komentarza na temat bieżącej polityki, polaryzacji i radykalizacji poglądów” Można prosić o rozwinięcie myśli? Znając osobę reżysera, zakładam że chyba nie jest zbyt obiektywny.
Jest w miarę obiektywny. Jeden z wnuczków patriarchy rodu jest zwolennikiem skrajnej prawicy i Trumpa. Za to wnuczka jest turbo w lewo ze wszystkimi konsekwencjami. Chociaż bardziej tego używają, żeby się nawzajem obrażać. Nie przesadzając: wygląda to jak typowa sprzeczka na TT zwolenników lewej i prawej strony. Zero argumentów, ale latają różne Hitlery, faszyści, socjaliści i antifa 😀
No i jest dyskusja między dorosłymi o imigrantach, zamykaniu dzieci do klatek i tym podobne, ale dyskusja w miarę wiarygodna i z obu stron padają sensowne argumenty. Nie jest tak, że Johnson zrobił z jednych potwory, a z innych zwolenników jedynie słusznej opcji.
Właśnie wróciłem z kina i muszę to zdementować. Nie padają w filmie ani razu słowa ,,Trump” ,,Hitler” ani ,,Antifa”. Dyskusja też nie jest ,,równa” bo w zasadzie kilkukrotnie słyszymy coś o nazistach, faszystach i ludobójstwach, a w drugą stronę tylko raz pada słowo ,,lewak”. Do tego ów ,,lewaczka” jest o wiele pozytywniejszą postacią niż prawicowiec, który do tego utożsamiany jest z przegrywem który wali konia w kiblu/. Oczywiście najidealniejszą postacią w filmie jest nielegalna imigrantka z Ameryki Łacińskiej.
Ja może za mało przywiązuję wagę do takich rzeczy w filmach bez zabarwienia politycznego, bo:
– ja o faszystach słyszałem może raz, może dwa, chłopaczek był nawet nie trzecioplanową postacią i cokolwiek o nim było dosłownie dwa razy
– o lasce więcej, lewaczka, a w dodatku okazała się (w czynach, nie słowach) większą szują niż chłopaczek, bo próbowała wymusić na pielęgniarce przekazanie spadku
– główna bohaterka była w USA legalnie, to jej mama była zagrożona ewentualną deportacją
– nic nie piszesz o najbardziej politycznie zabarwionej scenie czyli dialogu o imigracji
-słowo ,,faszysta” padło w filmie 3 razy, za każdym razem skierowane w jego stronę
-lewaczka została zmuszona przez rodzinkę do próby wyłudzenia hajsu a później żałowała i w ogóle i przeprosiła główną bohaterkę, mały ,,faszysta” zaś był w tłumie skandującym że Marta powinna im wszystko oddać
-cała trójka była nielegalnie
-i właśnie ten dialog też stoi po stronie ,,lewicy” bo Richard chwaląc Martę, że jest uczciwie pracującą legalną imigrantką, a ci nielegalni to przestępcy, wychodzi na hipokrytę, gdyż Marta jest tam nielegalnie.
Do tego dodałbym ciągłe mylenie kraju pochodzenia Marty jako pstryczek wymierzony w nacjonalistów uważających że USA najlepsze a Ameryka Łacińska to syf i nie warto sobie głowy zawracać tym skąd pochodzi Marta.
„cała trójka była nielegalnie”
Sprawdzę jak znajdę chwilę, ale na 99% ona pracuje jako „registered nurse”, a to byłoby niemożliwe przy nielegalnym pobycie. W dialogach pada też ze dwa razy, że doniosą o matce.
Jak dla mnie w tym filmie doszukiwanie się aluzji politycznych to trochę przesada. Zgadzam się, że w filmach jest sporo „politycznej poprawności”, ale w tym tego nie wylapalem
Ostatni Jedi to jeden z najlepszych filmów z uniwersum.
Chyba Star Treka 😛 Moim zdaniem „Ostatni Jedi” to całkiem niezły film Riana Johnsona i jeden z najgorszych filmów Star Wars (jeśli nie najgorszy). Nic tu nie jest starwarsowe, a wszystko jest kpiną z SW, postmodernistyczną zabawą z formą i puszczaniem oka do widza.
Star Treka zostaw mi w spokoju!
Dem – znawca kina: no super film
Dakann – znawca uniwersum: no super film
Jakieś randomy: uPaDeK mArKi
Ciężko mi się odnieść do tego, bo dla mnie Dem i Dakann to są właśnie „jakieś randomy” 🙂
PS Nigdzie nie napisałem o upadku marki. Skoro nie zatopiły Star Warsów prequele to Ostatni Jedi na pewno im nie zagrozi. Moim zdaniem to po prostu kiepskie Gwiezdne wojny z tym wszystkim o czym pisałem wyżej, a co nie pasuje do akurat tego świata filmowego.
PPS No i może Ty, Dem albo Dakann wiecie: dlaczego Yoda z zaświatów zachowuje się jak przygłupi, dziki zwierzak? Nurtuje mnie odkąd obejrzałem scenę z nim i Lukiem w TLJ, a nikt nie potrafi tego wyjaśnić. Yodziński zachowywał się podobnie tylko raz, kiedy udawał, żeby testować Lukea na Dagobah i wtedy to miało sens.
Jak angielski ci nie wadzi, szczerze polecam:
https://www.youtube.com/watch?v=f83D18xL7VE
Niby głupkowaty i śmiechowy ton, ale analiza kompleksowa i bardzo serio.
A ja szczerze polecam to:
https://www.youtube.com/watch?v=VzDqhOWL2CA
https://www.youtube.com/watch?v=La0FqKkefVc
https://www.youtube.com/watch?v=quovrc9MENs
Pierwsze i trzecie to subiektywne opinie w stylu „mi się podobało”. Szanuję ich zdanie, ale to nie są rzeczowe argumenty 🙂
Najbardziej uderzył mnie „emo-przychlast” o Adamie Driverze z TFA, profesjonalna ocena. No i jeśli ten człowiek dopiero po Last Jedi dowiedział się, że Driver to jest dobry aktor no to cóż… mniej blockbusterowej sieczki polecam, a więcej różnorodnego kina 😉 No i ten sam gość po prostu ocenił po kolei aktorów z czego tylko 3-4 naprawdę docenił, nie odniósł się ani razu do konstrukcji filmu (zamiast jednego głównego wątku, 3-4 poboczne).
A ten drugi filmik to chyba przypadkiem dałeś. 3h 40 minut jakiegoś bełkotania na ukradzionym screenshocie od RedLetterMedia…
W końcu obejrzałem i stwierdzam że … film jest świetny
Aktorstwo i wszystkie sprawy techniczne wyszły świetnie, ale najlepszy jest scenariusz
Widz ogląda i czuje że zaraz będzie zaskoczony, po czym jest zaskoczony że był zaskoczony w inny sposób niż się spodziewał i myśli że to było to ,,zaskoczenie”, po czym znów jest zaskoczony,
i tak kilka razy 🙂
Taki ma styl Johnson i akurat kryminały (w odróżnieniu od SW) świetnie nadają się do dekonstrukcji i stawiania schematów na głowie. Cieszę się, że Ci się podobało. Ja już widziałem chyba 3 razy i za każdym razem bawiłem się równie dobrze.