Rekinado (2013)

Wakacje się już skończyły, nasz redakcyjny kolega SithFrog sięga więc po ambitne kino, recenzując Parasite’a, a ja powiadam: Veto! Nie poddam się tej tyranii i opowiem Wam o filmie na wskroś wakacyjnym. Oto Sharknado, znane też pod tytułem Rekinado. Film katastroficzny. I katastrofalny.

Nasza mrożąca krew w żyłach historia zaczyna się nieopodal wybrzeża Meksyku. Posiadacz najbardziej meksykańskiego z meksykańskich nazwisk, Carlos Santiago, chce dokonać nielegalnej transakcji, sprzedając płetwy rekina. Ale spotyka go słona (bo morska) zapłata. Tornado wysysa z oceanu rekiny i rzuca je na pokład statku. Zaskoczenie jest podwójne. Raz, że rekiny. Dwa, że tornado to trąba powietrzna występująca tylko nad lądem. Choć tego scenarzyści nie zauważyli. W każdym razie wszyscy na statku giną. Tragicznie. Chwilę potem przenosimy się do Los Angeles, w które wkrótce mają uderzyć rekiny. Poznajemy właściciela baru dla surferów – Fina (błyskotliwa gra słów – to imię znaczy tyle co płetwa. W tej roli Ian Ziering), podkochującą się w nim Novę (Cassie Scerbo) oraz garstkę innych ludzi, którzy umrą. Ostrzeżenie przed nadchodzącym żywiołem skłania tę ferajnę do udania się z misją ocalenia córki (a także syna – o czym Fin jeszcze nie wie) i byłej żony głównego bohatera (Tara Reid).

To jest klatka z filmu.

Dalej jest tak, jak moglibyśmy się spodziewać. Tanie, żenujące CGI. Zdjęcia i reżyseria rodem z telenoweli. Żenujący scenariusz. Ale mimo że jestem fanem fatalnych filmów klasy Z, to jakoś nie mogłem wykrzesać w sobie zapału do seansu Rekinada. Rzecz w tym, że nie przepadam za “udawanymi” słabymi filmami – produkcjami, które próbują żerować na popularności kina klasy Z. A właściwie powinienem rzecz uściślić – nie lubię, gdy mamy do czynienia z korporacyjnymi podróbami, z leniwym naśladowaniem prawdziwej niekompetencji. Bo zdarzają się perełki próbujące autentycznie odtworzyć magię niskobudżetowego kina sci-fi – jak chociażby recenzowany przeze mnie swego czasu The Lost Skeleton of Cadavra. Ale to dzieła pełne pasji, stworzone przez ludzi z autentycznym warsztatem, którzy w naśladowanie filmów klasy Z włożyli ogrom pracy. Niestety Rekinado się do tej kategorii nie zalicza. To po prostu film tani, który koncepcję “złego” filmu wykorzystuje do zamaskowania lenistwa twórców.

Ian Ziering i Tara Reid dali z siebie wszystko. Czyli niewiele.

Ale na szczęście jest coś, co obraz ratuje, i co pozwoliło mi przebrnąć przez seans. Aktorstwo. Otóż moi drodzy, obsada Sharknado sprawia, że film autentycznie potrafi zaciekawić i rozbawić. Wszystko dzięki Ianowi Zieringowi i Tarze Reid. Ten pierwszy blisko 30 lat temu grał drugoplanową rolę w serialu Beverly Hills 90210. Od tego czasu nie osiągnął niczego wartego uwagi, aktorsko – choć trudno w to uwierzyć – dokonał regresu, a dzięki swym występom w reality shows dowiódł, że jego twarz aż prosząca się o to, by ją zdzielić z piąchy, doskonale współgra z osobowością dupka i pseudo-celebryty. Partneruje mu Tara Reid, aktorka znana z “przypadkowego” obnażania piersi podczas pozowania dla paparazzi. No, jeśli ktoś sięga pamięcią daleko wstecz, to być może pamięta ją także z serii filmów American Pie. Niewątpliwie Reid ma tu nad Zieringiem przewagę – występowała w czymś popularnym jeszcze w bieżącym tysiącleciu. Tej dwójce partneruje rzesza “noname’ów” z podobnie ograniczonymi umiejętnościami aktorskimi. I – daję słowo – wszyscy oni grają na poważnie, dając z siebie wszystko. Ich role są fatalne, ale nie przerysowane, wnosząc w Sharknado ten bardzo potrzebny powiew autentycznej niekompetencji. Ba, główny bohater jest przy tym tak antypatyczny, że zaczynamy emocjonalnie angażować się w fabułę, życząc rekinom triumfu. Brawo!

I to chyba uratowało mój seans Rekinada. Wiem, że to produkcja niskich lotów. Wiem, że producenci pomyśleli sobie, iż skoro “złe” filmy są popularne, to oni też mogą taki zrobić – po najmniejszych kosztach, trzeciorzędną ekipą filmową i pisząc scenariusz w jedno popołudnie. Ale do diaska – przynajmniej pośmiałem się patrząc na aktorów, którzy myśleli, iż dzięki tej produkcji odzyskają dawną popularność. Choć – tak gwoli ścisłości – dzięki zabiegom agentów oraz chirurgów plastycznych Tarze Reid udało się wrócić do statusu trzeciorzędnej celebrytki. A Rekinado doczekało się sequeli. Więc nadzieje nie były tak w stu procentach płonne.

-->

Kilka komentarzy do "Rekinado (2013)"

  • 18 września 2019 at 13:02
    Permalink

    Uśmiałam się, czytając tę recenzję 🙂 ale filmu i tak nie obejrzę.

    Reply
  • 18 września 2019 at 13:49
    Permalink

    Najlepsze trylogie w historii kinematografii:
    Władca Pierścienia,
    Ojciec Chrzestny,
    Sharknado.
    I nawet z tym nie handlujcie.

    Reply
    • 18 września 2019 at 14:16
      Permalink

      Sharknado to heksalogia, czyli dwa razy lepiej niż trylogia. 😉

      Reply
  • 18 września 2019 at 14:36
    Permalink

    Ja tam lubię. 1/10 jak w mordę strzelił. 😉
    Ale najlepszym filmem klasy Ż pozostaje Megapyton kontra Gatoroid. Polecam koneserom gatunku, jeśli jeszcze nie znają. A fani Emilii Clarke mogą chcieć poświęcić półtorej godziny na absolutnie beznadziejny Atak dinozaurów AKA Triasic Attack. Szkoda, że nie ma już Niesamowitych poniedziałków w TV Puls.

    Reply
  • 18 września 2019 at 16:01
    Permalink

    Jestem pewien że za kilkanaście lat “Rekinado” będzie stawiane w jednym szeregu z “Obywatelem Kane” i “Ojcem Chrzestnym” jako kamień milowy w historii kina.

    Reply
  • 18 września 2019 at 17:51
    Permalink

    Ja równie jestem fanem rekinada. A już od trzeciej części twórcy wskoczyli na taki poziom kiczożenu, że wypada grzecznie notować. Prognozy pogody że spadającymi rekinami wymiatają 😉
    Może nie mam takiego doświadczenia w tym gatunku, jak DaeL i dlatego taka percepcja. Tym szkieletonem z candravy trzeba się zainteresować.

    Reply
  • 18 września 2019 at 17:51
    Permalink

    Ja równie jestem fanem rekinada. A już od trzeciej części twórcy wskoczyli na taki poziom kiczożenu, że wypada grzecznie notować. Prognozy pogody że spadającymi rekinami wymiatają 😉
    Może nie mam takiego doświadczenia w tym gatunku, jak DaeL i dlatego taka percepcja. Tym szkieletonem z candravy trzeba się zainteresować.

    Reply
  • 18 września 2019 at 17:51
    Permalink

    Ja równie jestem fanem rekinada. A już od trzeciej części twórcy wskoczyli na taki poziom kiczożenu, że wypada grzecznie notować. Prognozy pogody że spadającymi rekinami wymiatają 😉
    Może nie mam takiego doświadczenia w tym gatunku, jak DaeL i dlatego taka percepcja. Tym szkieletonem z candravy trzeba się zainteresować.

    Reply
  • 18 września 2019 at 18:30
    Permalink

    Już kultowa seria! Druga gwiazdka za sam pomysł 😀 Trzecia za niepoważny ton tego filmiku.

    W następnej kolejności zrecenzuj którąś z podrób ze stajni Asylum please. Co dziwne własnych Gwiezdnych Wojen jeszcze nie zrobili. Aż dziwne 😀

    Reply
    • 19 września 2019 at 07:54
      Permalink

      Rekinado też jest z wytwórni Asylum. To ich największy hit. 😉
      Kurcze, obejrzałem trochę tego badziewia, zwłaszcza filmy z “vs.” i “rekinem” w tytule, ale nigdy nie były to podróbki w stylu Transmorphers albo Titanic 2. Trzeba nadrobić zaległości.

      Reply
      • 19 września 2019 at 18:24
        Permalink

        Fakt. Wyleciało mi z głowy, bo to nie jest taka ich klasyczna podróba konkretnego tytułu 🙂

        Reply
  • 19 września 2019 at 16:04
    Permalink

    Rekinada sa świetne. Najlepsza jest chyba 3 i4 , które mozna nazwac apogeum poziomu później poziom spada. A David Haselhoff jako ociec Fina latajacy w wystrzelonym pocisku ma orbite okołoziemską w celu ratowania ludzkosci i latajacy za nim po tej orbicie ciagle zywy rekin sa nie do przebicia. No rekiny w Waszygtonie w jednej częsci jak Fin odbiera order od prezydenta i leci rekinado wprost na biały dom i deszcz rekinów prosto w srodku kontynentu hehe. Ja tam kupiłam te serie i ja kocham, swietnie sie na niej bawie.
    Jeszcze Ośmiorekin jest godny polecenia jak hybryda skrzyzowanie rekina z osmiornica w celu stworzenia broni biologicznej nowej generacji wymyka sie spod kontroli hehe , skąd oni te pomysły biora upalenia sa chyba jak pisza scenariusze.

    Reply
  • 19 września 2019 at 16:16
    Permalink

    No i to jest świetna seria nawet była na cda , chyba jest nadal.

    Atak pomidorów zabójców (1978)
    Powrót zabójczych pomidorów (1988)
    Powrót nieustraszonych zabójców pomidorów (1990)
    Krwiożercze pomidory atakują Francję (1991)

    W powrocie zabójczych pomidorów nawet George Clooney zagrał, czego to ludzie nie zrobią zanim się nie przebija hehe ( w knajpie dla braw kelzmer kazał mi grać , takie rzeczy ,że jeszcze mi wstyd).
    Seria godna, jak się widzi pomidora który przed chwilą kogoś zabił a chwilę później się turla i śmieje to człowiek zaczyna inaczej myśleć hehe.

    Reply
  • 21 września 2019 at 12:37
    Permalink

    Tego nie oglądałem ale na netflixie widziałem film o mlodych ludziach co ich atakują i zjadają rekiny, są tam dwie siostry itp. to nie jest istotne. Dla mnie jako człowieka który szanuje naturę a że bawię się też w nurkowanie i pływałem z rekinami irytujące jest że są przedstawiane w ten sposób. To inteligentne i naprawdę prehistoryczne zwierzęta o ogromnych umiejętnościach przeżycia a to człowiek robi im krzywdę i jeszcze przedstawia w formie “nienawiści” jaka tylko człowiek zna. Rekin atakuje jak i inne zwierzęta bo chce jeść. To człowiek zabija dla rozrywki jak na polowaniach itp.

    Reply

Skomentuj Crowley Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków