Pomylone Analizy: Gra o Tron, sezon 8, odcinek 5, “Dzwony”

Dzisiejszą Pomyloną Analizę pragnę zadedykować osobom odpowiedzialnym za usługę HBO Go. Kiedy dwa tygodnie temu streamowanie odcinka zostało udaremnione przez błąd po stronie HBO, byłem skłonny przymknąć na to oko. Powtórka wskazuje, że problem nie zniknął. I nawet nie łudzę się, że uda mi się obejrzeć w streamingu finał serialu. Zważywszy na fakt, że opłacam abonament na HBO tylko dla usługi HBO Go (klasycznej stacji w ogóle nie oglądam), a HBO Go potrzebne mi przede wszystkim ze względu na Grę o Tron, na pewno nie omieszkam rozważyć wszystkich za i przeciw, gdy przyjdzie czas na przedłużenie umowy z operatorem kablówki.

Dobrze, dość utyskiwania na HBO. Od czego by tu zacząć? Chyba od wyrażenia pewnego żalu. Od trzech lat regularnie żartowałem sobie z Daenerys, nazywając ją szaloną królową. A jednocześnie wstrzymywałem się z opublikowaniem Szalonej Teorii, która by tę koncepcję wyłuszczyła. Zamiast tego rzutem na taśmę napisałem tekst o Tyrionie, przypuszczając, że to właśnie tę teorię może zdradzić serial. Byłem przekonany, że twórcom braknie odwagi, tudzież kunsztu, by przeprowadzić wiarygodną przemianę Dany w obłąkaną królową. Cóż, tego pierwszego nie zabrakło.

Ale przejdźmy już do odcinka. Epizod zaczyna się ujęciem skrobiącego litery Varysa. Drogi pamiętniczku – pisze Varys – Dany była dziś dla mnie wyjątkowo podła. No dobrze, tak naprawdę, to pisze listy informujące o roszczeniu do tronu Jona. Komu je wysyła? W świecie, który tak gwałtownie się skurczył, w którym nie ma żadnych nowych graczy, w którym zamki stoją opustoszałe, a krainami rządzą jakieś nołnejmy? Może do Illyrio Mopatisa? Ot, żarcik taki.

Pisanie listu przerywa jeden z małych ptaszków Varysa. Rozpoznajemy, że to mały ptaszek po gadatliwości. Wygląda na to, że Varys próbuje Daenerys otruć. Książkowy Varys też nie życzy Dany dobrze, i też wspiera Aegona, ale to inny Varys i zdecydowanie inny Aegon. Tam to ma sens. W realiach serialu – nie bardzo.

Na Smoczą Skałę przybywa Jon Snow. I oznajmia, że północne armie przekroczyły Trident i będą przy murach Królewskiej Przystani za dwa dni. O! Macie ochotę na odrobinę matematyki? Bo mnie aż korci. Przyjmijmy, że armia Północy przekroczyła Trident podróżując Królewskim Traktem, a więc w dolnym nurcie, a więc przy zamku Darry. Przyjmijmy też, że piechota podróżuje z największą prędkością, z jaką była w stanie robić to w średniowieczu – a więc pokonuje ok. 30 km dziennie. Oznacza to, że zamek Darry od Królewskiej Przystani dzieli ok. 60 kilometrów. To mniej niż z Katowic do Krakowa. Po nałożeniu tych wielkości na mapę całego kontynentu dochodzimy do nieuchronnej konstatacji, że powierzchnia Westeros jest mniejsza od powierzchni Polski. To wiele wyjaśnia. Chociażby szaleńczy bieg Gendry’ego – chłopak pokonał po prostu pół-maraton. Wybaczcie, musiałem to z siebie zrzucić.

Smocza Skała ma jednak zły klimat. Stannisowi też odbiło.

Varys próbuje przekonać Jona do zdrady używając książkowego cytatu o dwóch stronach monety. Jon nie daje się przekonać. A może powinien, bo oto naszym oczom ukazuje się pełny obraz obłędu Daenerys. Potworność w całej okazałości – atrakcyjna kobieta bez makijażu. DUM DUM DUUUUUUUUUM! Na to widzowie Gry o Tron nie byli gotowi.

Swoją drogą to zadziwiające, że po raz kolejny będę chwalił Emilię Clarke. Pisałem wcześniej, że była świetna jako młoda, niepewna Daenerys, ale nie potrafiła oddać Daenerys charyzmatycznej. Za to jako szalona królowa… cóż, nie jest zła. Wzięty na spytki Tyrion wsypuje Varysa.

Jedna z wielu zmarnowanych postaci.

Gestapowcy Daenerys przychodzą więc po Varysa, który naprędce pali swoje dokumenty. A potem sam jest spalony, bez protestów ze strony Jona i Tyriona. Wyjątkowo podła i zakłamana postać z książek, po nieustannym wybielaniu w serialu, ginie w sposób dziwnie niesatysfakcjonujący.

Ale to chyba rozmowa z Jonem, w której ten odrzuca jej miłość, stanowi ostateczny element strącający Daenerys w pokłady szaleństwa. Niebo nie zna wściekłości takiej, jak miłość w nienawiść zmieniona, ni piekło nie zna furii takiej, jak kobieta wzgardzona.

Za dużo problemów w tym serialu dałoby się rozwiązać, gdyby ludzie rozmawiali ze sobą jak normalni ludzie.

W tym momencie serial zaczyna swój nieco nieudolny set-up finału. Daenerys oczywiście ma rację mówiąc, że lud powinien już dawno Cersei obalić. Po wysadzeniu septu Baelora całe rządy Lannisterów stały się w ogóle jakąś karykaturą, na czele z komiksową Królewską Gwardią. Tyrion prosi o łaskę, jeśli miasto się podda. Rozśmieszył mnie trochę fakt, że sygnałem kapitulacji ma być bicie w dzwony. Ludzie kochani, w każdym średniowiecznym mieście bicie w dzwony było sygnałem do obrony. Dedeki, nawet w waszym serialu tak było – wystarczy obejrzeć bitwę nad Czarnym Nurtem.

Ale myli się ten, kto sądzi, że to koniec serialowych głupot. Bo właśnie rozpoczyna się największy przeplataniec w historii serialu. Świetnie zrealizowane i emocjonalne sceny będą sąsiadować z obrazami kompletnie nonsensownymi.

Dowiadujemy się więc, że Jaime Lannister został schwytany. Oczywiście już po chwili Tyrion z pomocą Davosa uwalnia swojego brata. Całe “schwytanie” służyło przede wszystkim temu, abyśmy mogli jeszcze raz obejrzeć pożegnanie Tyriona i Jaime’a. Nie przeczę, aktorzy są świetni, pobrzmiewają tu echa książkowego materiału i smutno człowiekowi, gdy domyśla się, że to naprawdę już ostatnie pożegnanie.

Gorzej, że w rozmowie pada kilka zdań, przez które zaczynam podejrzewać, że scenarzyści zapomnieli nie tylko o książkach, ale i o własnym materiale. Jaime mówi, że nigdy nie interesowali go prostaczkowie – nawet ci niewinni… Czy Jaime zapomniał, że dla nich ocalił Królewską Przystań? Po chwili dodaje, że Cersei najgorsze rzeczy robiła dla dzieci… Jaaaaaaasne. Któremu z dzieci pomagała, niszcząc sept Baelora? Bracia żegnają się, a Jaime dostaje misję. Otworzyć bramy, zadzwonić w dzwony, uciec z Cersei do Pentos.

Tymczasem armia sprzymierzeńców nie czeka nawet na nadejście ariergardy. Daenerys chce zaatakować. A do Królewskiej Przystani zakrada się nasza ulubiona para – Sandor Clegane i Arya Stark. Wyjawiają swą tożsamość i cel podróży. Hmmm… a gdyby tak Arya powiedziała o swoich planach Jonowi i Dany, może dałoby się uratować tysiące istnień, nieprawdaż?

Rozpoczynają się przygotowania do bitwy. Pospólstwo ucieka, próbując schronić się w Czerwonej Twierdzy. Ale nie dla każdego jest tam miejsce. Nawet Jaime Lannister, żebrzący swą złotą ręką, musi poszukać innego wyjścia. Wzorem filmu katastroficznego, poznajemy też dwójkę postaci, która przewinie się w późniejszych scenach, pokazując ogrom zniszczeń i trwogi, będąc swego rodzaju emocjonalną kotwicą dla widza. I nawet nie będę się zżymał na ten ograny chwyt. Bo jakoś ta matka i córka wzbudzały we mnie więcej zainteresowania niż znani od wielu lat bohaterowie.

Niestety fantastycznie zrealizowana scena przygotowań została natychmiast popsuta przez… Złotą Kompanię ustawiającą się przed murami miasta. Cóż to za obłęd z tym wystawianiem armii za mury? To było głupie w Długiej Nocy, ale teraz jest jeszcze bardziej idiotyczne. Już nawet nie może człowiek samego siebie okłamywać argumentem, że w środku nie wszyscy się zmieścili. Zresztą koniec Złotej Kompanii jest w ogóle żenujący. Aż się nie chce o tym wspominać.

Ratata-ratata, pojazd na Eurona trwa.

Zaczyna się. Daenerys pikuje na swoim smoku na Żelazną Flotę. Statków i skorpionów jest teraz znacznie więcej. Dochodzą też machiny ustawione na murach. Ale zbroja ze scenariusza jest nie do przebicia. Smocza królowa rozpoczyna konsekwentną destrukcję, stawiając czoła zagrożeniom o wiele większym od tych, które przyniosły jej tyle problemów we wcześniejszych sezonach (pojedynczy skorpion w sezonie 7 ranił Drogona, a w zeszłym odcinku kilka skorpionów zabiło Rhaegala).

Całą sekwencję bitwy mógłbym określić mianem uczty dla oka i choloroformu dla mózgu. Destrukcyjna moc smoczego ognia jest wprost absurdalna – mury nie topią się pod wpływem wywoływanych przezeń pożarów (jak Harrenhal), ale wprost rozpadają się od smoczego tchnienia jak domki z kart. Złota Kompania ginie nie zadawszy ani jednego ciosu, umiera Harry Strickland, mury padają, skorpiony płoną. I tylko Qyburn zachowuje trzeźwy umysł, informując Cersei o prawdziwym stanie rzeczy. Powiem to bez ogródek – Qyburn jest moją ulubioną postacią w serialu. Nawiasem mówiąc Cersei sądzi, że Czerwona Twierdza nigdy nie została zdobyta. Urocze. To pewnie dlatego nadal rządzą Targaryenowie.

Straight Outta Winterfell.

Wojska Daenerys ruszają w miasto. A Tyrion wspomina Jonowi o dzwonach. Na wypadek, gdyby widz zapomniał. Zresztą potyczki w mieście nie bardzo mają sens. W jednej scenie widzimy na przykład żołnierzy Lannisterów znajdujących się ZA awangardą Starków. Teleportacja, czy kogoś przeoczyli? Dochodzi do konfrontacji dwóch grup. Dziwnie zrealizowanej, można by rzec mało realistycznej. Zbrojni Lannisterów nie wytrzymują świdrującego spojrzenia Szarego Robaka i rzucają miecze. Daenerys też ma dosyć, bo przycupnęła już od dłuższego czasu wraz z Drogonem. I wtedy Jaime dociera do dzwonu. A Dany ostatecznie wariuje.

Ech, czy nie fajnie byłoby gdyby serial – tak jak książki – od samego początku był konsekwentny w kwestii zemsty? Gdybyśmy dostali Panią Kamienne Serce i poznali destruktywny wpływ żądzy krwi? Albo gdyby prawdziwa Ellaria Sand (nie ta mściwa serialowa suka) opowiedziała nam, do czego prowadzi poszukiwanie odpłaty? Albo może gdyby tak Daenerys miała powód, by nienawidzić mieszkańców Królewskiej Przystani? Gdyby pospólstwo kochało uzurpatora – Młodego Gryfa – a gardziła smoczą królową, o której krążyłyby kłamstwa? Tak, wtedy ta scena byłaby niezwykle wymowna. I wówczas Dany mogłaby przypomnieć sobie sen o prawdziwym domu, z czerwonymi drzwiami. Mogłaby sprawić, że wszystkie drzwi w Królewskiej Przystani stałyby się czerwone.

Ogar doczekał się satysfakcjonującego zakończenia. Czy znaczy to, że Cleganebowl pojawi się w książkach? Możliwe.

Niestety zamiast tego dostaliśmy niewiarygodną, przerysowaną wersję szaleństwa Daenerys Targaryen. Szkoda.

Rozbrzmiewają dzwony. A potem ryk smoka. Szary Robak zaczyna mordowanie jeńców. Zaczyna się rzeź miasta. A oszołomiony Jon krąży po polu bitwy, próbując ratować kogo się da.

Gdzieś przy wejściu do jaskiń pod Czerwoną Twierdzą Sokole Oko (bo przecież nie Wronie Oko) dostrzega Jaime’a Lannistera i rzuca mu nonsensowne wyzwanie. Mało interesujący pojedynek kończy karierę jednej z najbardziej zmarnowanych postaci w Grze o Tron. Jaime z kilkoma ranami kłutymi brzucha idzie dalej. Twardziel, nie to co ten mięczak Robb Stark.

Qyburn ewakuuje Cersei do Warowni Maegora (szczerze mówiąc myślałem, że tam cały czas byli), w mieście wybucha dziki ogień, choć nie robi to akurat większej różnicy. Daenerys i tak morduje na lewo i prawo bez chwili odpoczynku. Jak na zbrodnię dokonywaną w przypływie szaleństwa, jest w tym coś za dużo systematyczności i wytrwałości.

To dziwne, ale byłem bardzo zaangażowany w losy dwóch nowych postaci. Chlip, chlip. I nawet na nowo polubiłem Aryę za jej starania.

Sandor w ostatnim momencie przekonuje Aryę, że zemsta nie prowadzi do niczego dobrego. Słodki R’hllorze! Ja rozumiem sens tej sceny i słów Ogara. Ale KONTEKST jest skrajnie absurdalny. Obydwoje właśnie przebyli wielodniową podróż, zapewne gadając o zemście. I TERAZ Sandor doszedł do wniosku, że lepiej by było, gdyby Arya wróciła? I Arya też to kupuje?

Cersei ma na głowie cały zamek. Dosłownie. Na widok Ogara, ser Gregor traci resztki posłuszeństwa i morduje dra Frankensteina Qyburna. Sandor i Gregor rozpoczynają swój pojedynek, który – przyznaję z lekkim poczuciem winy – dostarczył mi trochę ubawu. Mózg już jednak przysypiał na tym etapie, a widowisko było fajne.

Pożegnanie jednego z najbardziej toksycznych związków, jakie widzieliśmy w telewizji.

I tak Jaime i Cersei giną w swoich objęciach, przygnieceni gruzem. Ogar i Góra giną w objęciach płomieni. Poraniona Arya dziwnie przypominająca Chrystusa, kilkukrotnie próbuje ratować ludzi. Ponosi klęskę. Ostatecznie powstaje z popiołów i widzi konia Harry’ego Stricklanda. Może przyprowadził go tu Bran? A może ten koń to naprawdę Arya, a Arya to Jaqen? Nie wiem.

Dość powiedzieć, że szalona królowa Daenerys dokończyła dzieła swego ojca.

Wnioski

Jestem przekonany, że szaleństwo Daenerys to ostatni ze zwrotów akcji, które zdradził scenarzystom George R.R. Martin. Sądzę, że inne elementy odcinka mogą w jakiejś formie pojawić się w martinowskiej wizji tej opowieści, choć pewnie będą trudne do rozpoznania. Czy Jaime wróci do Cersei z miłości? Możliwe. Ale na pewno nie będzie to ta sama ślepa miłość. I na pewno nie wyklucza tego, że Jaime jest valonqarem (przypominam, że serial pominął tę przepowiednię).

Największym problemem odcinka był wszakże brak prawidłowego kontekstu i ogólna arbitralność scenariusza. Rzeczy działy się nagle, niespodziewanie, bez prawidłowego foreshadowingu, w sposób najwygodniejszy dla scenarzystów. Pogrążanie się w obłędzie winno trwać dłużej. Wojna powinna trwać dłużej. Trawienie przez postaci nowych informacji powinno zajmować czas. Cóż, może pomiędzy każdym odcinkiem Dedeków znaleźć powinien się jeden odcinek napisany przez Bryana Cogmana? Niestety za późno, by ten pomysł teraz komukolwiek podrzucić.

Pamiętajmy jednak o pozytywach. Było widowiskowo. Chwilami wzruszająco. No i będziemy mogli w najbliższych latach śmiać się z dzieci nazwanych imieniem Daenerys. A już w tej chwili możemy pośmiać się z durniów, którzy szaleństwo Daenerys przypisują ukrytej mizoginii twórców serialu albo George’a R.R. Martina.

A za tydzień Jon lub Arya dokończą żywot szalonej królowej, a my będziemy mogli trochę odsapnąć i jeszcze raz wszystko przemyśleć. Tymczasem daję odcinkowi 7 ciasteczek. Trochę na wyrost, ale muszę być konsekwentny – Długiej Nocy dałem 6, a Dzwony były od Długiej Nocy lepsze.

 

-->

Kilka komentarzy do "Pomylone Analizy: Gra o Tron, sezon 8, odcinek 5, “Dzwony”"

  • 18 maja 2019 at 12:32
    Permalink
    Spoiler! Pokaż
    Reply
  • 20 maja 2019 at 02:08
    Permalink

    To co za godzine sie dowiemy co i jak?
    Dla mnie Bran nie będzie taki nielogiczny jeśli wygra chociaż nie jest to moja ulubiona postac ani w książce ani w serialu. na pewno jest najważniejsza . Bran doprowadził do zabicia Nocnego króla na co liczyłam ,że powie jak to zrobić bo tylko on będzie to wiedział, myślałam ,ze aktu dokona Jon tymczasem zrobiła to Ayria.
    I ,że dzięki informacjom od Brana o jego pochodzeniu Jon zostanie królem jednak a nie Bran. Bran dla mnie był najważniejsza postacią łącznikiem łączącym wszystkie wątki , klamrą spinającą je w całość i Jona Jednak ze on będzie tez osoba doprowadzającą kogoś najpewniej Jona na tron lub kogoś ewentualnie innego. Chociaż u mnie do tronu jako król Bran był wysoko ,z tego względu ,że jest kimś kto łączy historię w jedną całość .
    Może nas zaskoczą i jednak to będzie ktoś inny. Bran będzie dla wielu kimś dziwnym bo wielu ludzi nie rozumie jego roli w tej historii jako całości. Ja bym chciała i było by najlepiej żeby na tronie siedział Jon a Bran był namiestnikiem , razem by byli wszechpotężni i to było by super rozwiązanie,najbardziej logiczne.A co będzie to będzie.

    Reply
  • 20 maja 2019 at 04:26
    Permalink

    pisze na swiezo po obejrzeniu. j

    jestem taki wkurwiony po obejrzeniu zakonczenia, a opowiedziana historia jest tak niewiarygodnie slaba i niesatysfakcjonujaca ze zaluje kazdej jebanej sekundy spedzonej nad 8 sezonem. przeciez to zakonczenie w ogole nie jest slodko-gorzkie. na czym polega ta pieprzona piesn lodu i ognia?

    pozostaje mi tylko czekac na ksiazki martina… mam nadzieje ze lepiej poprowadzi watki i jakos pomoze mi sie lepiej odnalezc w tej rzeczywistosci.

    Reply
  • 20 maja 2019 at 18:40
    Permalink

    Mnie się odcinek bardzo podobał, był widowiskowy. Cieszy mnie że w końcu pokazano szaleństwo Daenerys, ja uważam że ona była zawsze szalona to w niej siedziało i było pokazywane na przestrzeni sezonów. Każdy kto uważnie oglądał serial to widział to, jedynie fani szalonej Danki nie widzieli lub nie chcieli widzieć. Rozmowa Jona z Varysem no cóz Varys dobrze mówił a Jon powinien był posłuchać, uwielbiam Jona ale wkurza mnie to jego powtarzanie ze ona jest jego królową, zupełnie jak Tyrion który ciągle gada ze wierzy w nią.Dziwi mnie scena w której szalona wie że ktoś ją zdradził skąd to wie? ktoś jej powiedział? nie wiem, dopiero później Tyrion mówi o zdradzie Varysa. Śmierć Varysa szkoda ze tak szybko myślałam ze ta postać jeszcze zdąży coś mocnego zrobić. W tym wszystkim dziwi postawa Tyriona i fakt że to on zdradził Varysa, takie działanie nie pasuje do Tyriona, w końcu Varysa znał dłużej niż szaloną i był w pewnym stopniu jego przyjacielem. Przy spaleniu Varysa dziwi brak reakcij Tyriona a zwłaszcza Jona który pozwolił na to, Jon nigdy by nikogo nie spalił, ściął by za zdradę ale nie spalił, oczekiwałam tutaj sprzeciwu zarówno ze strony Tyriona jak i Jona. Jon i szalona sceny między nimi zawsze są straszne, cieszy jedynie fakt ze Jon w pewnym stopniu odrzucił szaloną. Szalona i Tyrion widać ze Tyrion się jej boij i chyba coraz bardziej dostrzega kim ona naprawdę jest, kiedy mu powiedziała ze złapali jego brata i kiedy mu groziła ze kolejny twój błąd będzie twoim ostatnim, Tyrion jak najszybciej powinien od niej uciekać. Rozmowa Jaima i Tyriona piękna i wzruszająca cieszy fakt ze Tyrion pomimo nienawiści Cersei chce ja ratować i pragnie żeby jego rodzeństwo przeżyło. Przygotowania do bitwy fajne i czuć było w nich to napięcie oczekiwania. Sam atak Drogona na statki i mury fajny chodz strasznie szybko zostało to załatwione, zniszczenie statków i wszystkich skorpionów zdecydowanie zbyt szybkie, złota kompania zginęła w ciągu chwili, do niczego się nie przydała. Dzwony zabiły, Lannisterowie się poddali a szalonej odwaliło i zaczęła palić. Bezcenna była mina Tyriona kiedy zdał sobie sprawę z tego co szalona robi, Jon był zdziwiony jakby nie wiedział z kim ma do czynienia. Szaremu Robakowi tez widać szajba odwaliła jak i jego królowej. Cersei zdziwiona i zszokowana na pewno się nie spodziewała ze miasto zostanie spalone. Jaimie i Euron walka spoko chodz spodziewałam się po Euronie znacznie więcej, myślałam ze z Euronem będzie walczył ktoś inny np. Jon liczyłam na dłuższą i ekscytującą walkę, Jaimie już nie walczy tak dobrze jak kiedyś więc jakoś mi nie pasuje na zabójcę Eurona. Arya i Ogar fajne sceny i to co powiedział jej Ogar na koniec a Arya w końcu nazwała go po imieniu. Śmierć Qyburna szkoda mi go gość był świetny. Walka Ogara a Górą fajna chodz myślałam ze Sandor będzie sobie lepiej radził, cały czas myślałam że przybędzie Arya i jakoś mu pomoże. Ogara bardzo szkoda poświęcił się żeby zabić brata, koniec Ogara wzruszający.

    Reply
    • 3 lipca 2020 at 23:30
      Permalink

      Usuń to konto je*any bocie od szalonej danki

      Reply
  • 20 maja 2019 at 19:09
    Permalink

    Cersei i Jaimie widać ze Cersei była przerażona tym co się dzieje, uwielbiam ich oboje i szkoda mi ich bardzo. Zawsze się kochali i zginęli razem. Mam nadzieję że po tym co Tyrion i Jon zobaczyli przejrzą w końcu na oczy i już nie będą bronić szalonej Danki. Ogólnie odcinek był widowiskowy i wizualnie niesamowity. Drogon robił niesamowitą robotę. Muzyka była wyśmienita. Szkoda mi wszystkich bohaterów którzy zginęli w tym odcinku. Odcinek na 9/10

    Reply
  • 22 maja 2019 at 10:24
    Permalink

    Jak niewielu zgadzam się z oceną odcinka Daela. Tylko sam sezon oceniłbym góra 4/10….

    Reply
  • Pingback: Pomylone Analizy: Podsumowanie ósmego sezonu Gry o Tron – FSGK.PL

Skomentuj Kathrin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków