Przed Wami dziewięćdziesiąty dziewiąty odcinek Szalonych Teorii. Aż trudno uwierzyć, że w ciągu ostatnich czterech lat udało nam się tak wiele wycisnąć z pięciu książek George’a R.R. Martina (a gdybyśmy liczyli tu również Obłąkane Spekulacje, Historię Lodu i Ognia i przeróżne odcinki specjalne, to okazałoby się, że dobijamy do 150 artykułów). Pomyślałem, że jest to ciekawa okazja, by spojrzeć na prozę Martina z nieco innej perspektywy.
Jak zapewne wiecie, w toku tworzenia „Pieśni Lodu i Ognia”, George R.R. Martin kilkukrotnie rewidował swoje plany, w niektórych miejscach w sposób wręcz radykalny. Kilka miesięcy temu Lai przybliżyła nam pierwotny zarys książek Martina – taki, jakim pisarz widział go na bardzo wczesnym etapie tworzenia „Gry o tron”. Pewnie najistotniejszą i najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest długość cyklu – w liście do wydawcy Martin sugerował, że książka miałaby się zawrzeć w trzech tomach. Ale zmian, w szczególności tych dotyczących dalszych losów naszych bohaterów, jest więcej. A ja jestem przekonany, że ślady pierwotnych planów Martina możemy odnaleźć w formie foreshadowingu… który nigdy nie zostanie wypełniony.
Niespełniony foreshadowing
W liście do wydawnictwa Harper Collins George R.R. Martin w ten sposób opisywał śmierć Catelyn:
Opuszczona przez Nocną Straż, Catelyn i jej dzieci znajdą jedyną nadzieję na bezpieczeństwo na dalekiej północy, za Murem, gdzie wpadną w ręce Mance’a Raydera, króla za Murem. Będą mieli wgląd na nieludzkich Innych, gdy ci zaatakują obóz dzikich. Magia Brana, miecz Aryi (Igła) i brutalność ich wilkorów pozwolą im się uratować, ale ich matka Catelyn zginie z rąk Innych.
—List z 1993—
Jak wiemy Catelyn Stark ostatecznie (a tak właściwie to nieostatecznie) umarła podczas Krwawych Godów w Bliźniakach. Ale zapowiedź tamtej wyprawy na daleką północ i śmierci z rąk Innych możemy doszukać się w pierwszym rozdziale Catelyn z „Gry o tron”, w którym kobieta wydaje się być – ten jeden jedyny raz – przerażona myślą o tym, co znajduje się za Murem.
– Już czwarty tego roku – powiedział ponuro Ned. – Biedaczyna był na wpół szalony. Coś przepełniło go strachem tak bardzo, że moje słowa nie docierały do niego. – Westchnął. – Ben pisze, że w Nocnej Straży nie ma już nawet tysiąca ludzi. I to nie tylko z powodu dezercji. Tracą też ludzi w czasie wypadów.
– Przez dzikich? – spytała.
– Tylko przez nich? – Ned podniósł miecz i powiódł wzrokiem wzdłuż jego chłodnego ostrza. – Przyjdzie wreszcie taki dzień, kiedy nie będę miał wyboru. Będę zmuszony wznieść sztandary i pojechać na północ, by zmierzyć się z Królem-poza-Murem.
– Poza Murem? – Catelyn zadrżała na myśl o tym.
Ned zauważył niepokój na jej twarzy. – Mance Raydera raczej nie powinniśmy się obawiać.
– Za Murem mieszkają mroczne istoty. – Obejrzała się, zerkając na drzewo serce, na jego bladą korę i czerwone oczy; wydawało się, że drzewo, zadumane, obserwuje ich, słucha, i myśli.
—Gra o tron—
Również spotkanie Aryi z Jonem w Czarnym Zamku ma w „Grze o tron” swoją zapowiedź, choć w tym konkretnym wypadku możemy mówić o planach, które nieco zboczyły z kursu, ale mogą się jeszcze wypełnić.
– Kto wie? Czasem różne drogi prowadzą do tego samego zamku. – Teraz poczuł się lepiej. Nie chciał pozwolić, żeby ogarnął go smutek. – Pójdę już. Jeśli każę wujowi Benowi czekać zbyt długo, to przez najbliższy rok będę wylewał z nocników na Murze.
—Gra o tron—
W pierwotnym szkicu „Pieśni Lodu i Ognia” Robb i Joffrey mieli się spotkać na polu bitwy. Lannisterski bękart wyszedłby z tego spotkania z poważnym uszczerbkiem na zdrowiu.
Robb odniesie kilka znaczących zwycięstw i okaleczy Joffreya Baratheona na polu walki, ale na końcu nie zdoła stawić czoła Jaimemu i Tyrionowi Lannisterowi z ich sojusznikami.
—List z 1993—
I jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to właśnie w tę stronę kieruje nasze myśli scena niedoszłego pojedynku dwójki chłopców w „Grze o tron”.
Ser Rodrik skubał swoje siwe bokobrody zamyślony. – Co sugerujesz? – zwrócił się do Księcia.
– Ostre miecze.
– Dobrze – odpowiedział natychmiast Robb. – Będziesz żałował! Zbrojmistrz położył dłoń na ramieniu Robba, by go uspokoić. – Ostre miecze są zbyt niebezpieczne, ale pozwolę wam pojedynkować się mieczami turniejowymi o przytępionych ostrzach.
Joffrey nic nie odpowiedział, lecz jeden z mężczyzn – nie znany Aryi rycerz o czarnych włosach i twarzy pokrytej bliznami po oparzeniach – wysunął się przed Joffreya. – Mówisz do swojego Księcia. Kim ty jesteś, ser, by mu rozkazywać?
– Jestem zbrojmistrzem Winterfell, Clegane, i lepiej o tym nie zapominaj.
Mężczyzna z bliznami na twarzy spojrzał na Robba. – Ile masz lat, chłopcze?
– Czternaście – odpowiedział Robb.
– Ja po raz pierwszy zabiłem człowieka w wieku dwunastu lat. Domyślasz się z pewnością, że nie zrobiłem tego tępym mieczem.
Arya zauważyła, jak Robb się najeżył. Jego duma została zraniona. Odwrócił się do ser Rodrika. – Pozwól mi. Pokonam go.
– Pokonaj go mieczem turniejowym – odparł ser Rodrik.
Joffrey wzruszył ramionami. – Stark, przyjdź do mnie, jak trochę dorośniesz. Tylko żebyś nie był za stary. – Lannisterowie wybuchnęli śmiechem.
—Gra o tron—
W kompletnie innym kierunku niż pierwotnie zakładany potoczyły się też losy (jak również rozwój osobowości) naszego ulubionego złotowłosego członka Królewskiej Gwardii. Na początku GRRM chciał, aby Jaime Lannister zasiadł na Żelaznym Tronie.
Jaime Lannister zastąpi Joffreya na tronie Siedmiu Królestw, w prosty sposób zabijając wszystkich przed nim w linii sukcesji i obwiniając swego brata Tyriona za morderstwa.
—List z 1993—
To doskonale wyjaśnia poniższy cytat, w którym Jon jest zafascynowany złotowłosym Lannisterem. Gwoli ścisłości – polskie tłumaczenie zawiera błąd. Pisaliśmy już o tym przy okazji serii „Czytamy Grę o Tron”. W wersji anglojęzycznej Jon uważa, że to Jaime wygląda jak król, podczas gdy z polskiego tłumaczenia wynika, że myśli o Joffreyu.
Ser Jaime Lannister był bratem bliźniakiem Królowej Cersei: wysoki o złocistych włosach, błyszczących, zielonych oczach i uśmiechu, który potrafił ciąć jak nóż. Ubrany był w karmazynowe jedwabie, wysokie, czarne buty i czarny płaszcz z satyny. Z przodu jego tuniki ryczał wyzywająco lew wyszywany złocistą nicią, herb jego rodu. Głośno mówiono o nim Lew Lannisterów, za jego plecami zaś nazywano go „Królobójcą”.
Jon nie mógł oderwać od niego wzroku. Tak powinien wyglądać król, pomyślał, kiedy mijał go książę.
—Gra o tron—
Essoskie duplikaty
Kilka lat później, George R.R. Martin dokonał jeszcze jednej, dramatycznej zmiany. Pracując nad czwartym tomem „Pieśni Lodu i Ognia”, pisarz zakładał, że jego akcja toczyć się będzie po pięcioletniej przerwie. Dopiero napotkawszy problem zbyt wielu retrospekcji, postanowił pomysł zarzucić. Czwarty tom został podzielony na dwie części („Ucztę dla wron” i „Taniec ze smokami”), a pięcioletnia przerwa zniknęła. W książkach możemy znaleźć kilka żartobliwych nawiązań do tego faktu, głównie w spostrzeżeniach (m.in. Littlefingera), że wydarzenia toczą się szybciej, niż się spodziewali.
Zarzucenie pięcioletniej przerwy to nie tylko komplikacja sprowadzająca się do akceleracji zmian politycznych. To także zmiana losów niektórych naszych bohaterów. Jestem przekonany, że w kilku wypadkach George R.R. Martin zaplanował przeniesienie postaci w zupełnie inne miejsce. Więcej – napisał znaczną część fabuły zakładając, że dany bohater opuścił Westeros… A kiedy pięcioletnia przerwa zniknęła, musiał postać zastąpić jej duplikatem. Ale ślady oryginalnych losów naszych bohaterów pozostały i odbijają się w tym duplikacie.
Weźmy na przykład Brienne z Tarthu. Ślicznotkę. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że pięcioletnia wędrówka po Dorzeczu nie wchodzi w grę. Gdzie zatem mogła trafić Brienne w wersji tekstu z pięcioletnią przerwą? Do Essos. A konkretnie – do kompanii Plewów na Wietrze. To właśnie w szeregach najemników odnajdujemy Ładną Meris, pochodzącą z Westeros, blondwłosą, zgorzkniałą wojowniczkę.
Gdy Daario podszedł z nimi bliżej, Dany zauważyła, że jest wśród nich jedna kobieta, wysoka blondynka zakuta w zbroję. Kapitan nazwał ją Ładną Meris, choć „ładna” było ostatnim określeniem, jakiego użyłaby Dany. Kobieta miała sześć stóp wzrostu, brakowało jej uszu, nos jej rozcięto, a oba policzki naznaczyły głębokie blizny. Królowa nigdy w życiu nie widziała zimniejszych oczu. Jeśli zaś chodzi o pozostałych…
—Taniec ze smokami—
Pod względem charakteru Meris nie przypomina Brienne. Jest równie cyniczna, co bezwzględna.
– Stary Kościsty Bill zawsze mawiał, że Ładna Meris potrafi przedłużyć konanie jednej ze swych ofiar na cały cykl księżyca.
—Taniec ze smokami—
Ale trudno się temu dziwić. George R.R. Martin najwyraźniej inaczej wyobrażał sobie jej spotkanie z Krwawymi Komediantami w „Uczcie dla wron”.
– Dziewczyna musiałaby być głupia, żeby nam zaufać. Nawet Meris. Zwłaszcza jej. Do licha, nawet ja nie ufam Meris, a pierdoliłem się z nią kilka razy.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu, ale nikt się nie roześmiał. Zwłaszcza Ładna Meris.
– Sądzę, że się mylisz, Dick – odparł Obdarty Książę. – Wszyscy jesteście ludźmi z Westeros. Przyjaciółmi z jej ojczyzny. Mówicie jej językiem. Jeśli zaś chodzi o motywy, wszyscy ucierpieliście z moich rąk. Dick, poddawałem cię chłoście najczęściej ze wszystkich ludzi w kompanii i twoje plecy tego dowodzą. Hugh moja dyscyplina kosztowała trzy palce. Meris została zgwałcona przez połowę kompanii. Co prawda, nie tej kompanii, ale o tym nie musimy wspominać.
—Taniec ze smokami—
Brienne raczej nie jedyną westeroską postacią, która – gdyby pięcioletnia przerwa miała miejsce – trafiłaby do Plewów na Wietrze. Dość podejrzanie wygląda chociażby Caggo Trupobójca. W obecnej wersji książki mężczyzna jest Dothrakiem, ale jeśli przestaniemy zwracać uwagę na jego nację, to zacznie nam kogoś przypominać. Jest ogromny, wyższy od kogokolwiek w kompanii. Uwielbia bluźnierstwa i obrazoburczość. Łatwo traci panowanie nad sobą. Ma twarz pokrytą potwornymi bliznami.
Trupobójca miał na sobie strój Mosiężnej Bestii. Pomarszczoną, naznaczoną bliznami twarz skrywał za maską kobry, ale zdradzał go znajomy czarny arakh wiszący u pasa.
—Taniec ze smokami—
A na dodatek potrafi jednym ciosem przeciąć człowieka na pół, cięciem od barku, do pasa…
Przedarł się przez szyki obrońców króla na swym monstrualnym rumaku i jednym uderzeniem zakrzywionego arakha z valyriańskiej stali rozpruł Cleona Wielkiego od barku aż po biodro. Żaba tego nie widział, ale ci, którzy byli świadkami, mówili, że miedziana zbroja ustąpiła jak jedwab, a ze środka buchnął straszliwy smród i posypały się setki cmentarnych robaków. Okazało się, że Cleon jednak nie żył. Zdesperowani Astaporczycy wyciągnęli go z grobu, wsadzili do zbroi i przywiązali do siodła, chcąc w ten sposób dodać ducha swym Nieskalanym.
—Taniec ze smokami—
…zupełnie jak pewien Ogar.
Ned schylił się i odwinął płaszcz, przeżuwając słowa, które będzie musiał powiedzieć Aryi. Ale to nie była Nymeria. Ujrzał Mycaha, chłopaka rzeźnika. Całe jego ciało pokrywała zastygła krew. Cięcie, które otrzymał z góry, rozcięło go niemal na pół, od ramienia po pas.
—Gra o tron—
Brienne i Sandor w Essos? Doprawdy, brakowałoby tam jeszcze tylko jakiegoś zaginionego Lannistera.
Co najmniej co trzeci z nich zjawił się w namiocie, w tym również sam Dick, Hugh Hungerford, Ładna Meris i złotowłosy Lewis Lanster, ich najlepszy łucznik.
—Taniec ze smokami—
Nauka na przyszłość
Świadomość istnienia pozostałości po pierwotnych planach, jakie na książki miał George R.R. Martin musi prowadzić do dwóch konstatacji. Po pierwsze – trudno nie uznać tego za bardzo satysfakcjonujący dowód na metodę pisarską GRRM-a. Nie oszaleliśmy, autor na serio bardzo często sięga po foreshadowing. Ale druga konstatacja powinna nas skłaniać do ostrożności. Książki mogą być najeżone wskazówkami, które w ostatecznym rozrachunku pisarz porzuci. A to oznacza, że część spekulacji, choć uprawniona, okaże się błędna. Uzbrojeni w tę wiedzę, będziemy mogli już niebawem rozpocząć drugą setkę Szalonych Teorii.
Za dużo niepotrzebnych wątków i postaci. Wole jak każde słowo w książce jest po coś. Opisywanie kto wychodzi z namiotu, siedzi przy kominku, jaką potrawe spożywa, od 4 tomu, zaczynało być dla mnie męczące.
Coś w tym jest, zwłaszcza że z perspektywy całości bez kilku rozdziałów można by się obyć. I te coraz częstsze cliffhangery, które irytują zwłaszcza przy pierwszym czytaniu. W ogóle chciałbym zobaczyć podsumowanie, które porównywałoby długość rozdziałów w poszczególnych tomach, jestem pewien, że istnieje ogromna przepaść pomiędzy „Grą o tron” a „Tańcem ze smokami”.
„Brienne raczej nie jedyną westeroską postacią, która – gdyby pięcioletnia przerwa miała miejsce – trafiłaby do Plewów na Wietrze.”
Daelu, czy jubileuszowa setna szalona teoria będzie za tydzień czy za dwa tygodnie? Niestety moje ognie milczą w tej sprawie.
Za dwa tygodnie.
O no3a szalona teoria super, zaraz sie biore za czytanie. dla mnie każda nowa szalona teoria jest frajda i zabawą. fajnie i dzięki.
no właśnie GRRM porzucił tzw. strzelbę Czechowa, czyli nie wszystko co jest opisane musi mieć znaczenie i to jest fajne i innowacyjne, przynajmniej dla mnie
No właśnie porzucenie strzelby z jednej strony sprawia, że historia jest mniej przewidywalna co jest dobre, ale czy historia na tysiące stron z taką ilością postaci i wątków, nawet przestrzegając tej zasady nie byłaby niezwykle trudna do przewidzenia dalszego przebiegu wydarzeń? Szczególnie pamiętając, że styl martina ma kilka innych komplikujących spekulacje zasad?
Siedzę sobie z nudów w telefonie, patrzę, a tu Google proponuje mi nową szaloną teorię. ^^
Dlatego właśnie cenię sobie prozę Martina: czytanie jej drugi raz jest zupełnie innym doświadczeniem niż za pierwszym razem.
PS. Już się nie mogę doczekać jubileuszowej Szalonej Teorii. 😀
Do podobnych wniosków w anglojęzycznym fandomie doszedł Joe Magician z „The Clanking Dragon”:
https://www.youtube.com/watch?v=-6vuKhI8cCk „How Brienne Became Pretty”
https://www.youtube.com/watch?v=y-63VcDChu4 „Sandor the Corpsekiller”
Czyli DaeL publikuje plagiaty XD
Przynajmnie połowa teorii dotyczących PLiO powstała tu i ówdzie. Wiele z nich przechodzi „z rąk do rąk”, przez lata poszerzając się o kolejne tropy. Weźmy na przykład takie R+L=J.
Ale czy to plagiat? Raczej nie. Wielu fanów dochodzi do podobnych wniosków.
Plagiaty to masz w artykułach naukowych albo w oficjalnie wydanych ksiazkach a nie wtakich teoriach fanowskich , gdzie kazdy sobie pisze mysli sam za sibie. pojecia nie masz o aspektach prawnych takich rzeczy i wypisujesz bzdury.
Dick i Ślicznotka? Też już gdzieś to czytałem.
Fajny tekst.
Przydałoby się więcej cytatów i przykładów.
Przypomniała mi się Daenerys opływająca świat (słońce wschodzi na zachodzie, jakoś tak). To też jeden z porzuconych pomysłów.
Ale magia Brana pozostala chyba bez zmian a miał pomóc rodznice pokonujc jakies chbya trohu dziwne istoty . Dal mnie Bran jest jedną z nawaniejszych postaci w książce,chociaż jego waznosc jest troche zakamuflowana w porównaniu z ważnościa Jona czy Danderys .
Sorki za błędy ale to znowu radosna twoczorsc tabletu zmienjiaca wyrazy i kolejnosc liter.
Nie zgodzę się z tym błędem w tłumaczeniu odnośnie Jaimiego i „króla” Cały fragment poświęcony jest bowiem opisowi Jaimiego, stąd mamy wyraźną sugestię, że słowo król odnosi się do niego (tak to zresztą przy pierwszym czytaniu zrozumiałem). Fragmencik o mijającym księciu sugeruje jedynie czasookres i akcję całej sceny. Ale nie dziwię się, że można to inaczej odczytać, bo mnie się też wielokrotnie w wielu scenach inaczej wydawało, np początkowo sądziłem, że Baelish po nocy spędzonej z Lysą nazwał ją Catelyn dlatego, że ją nadal wspominał (tak jak Robert wspomniał Lyannę podczas nocy poślubnej z Cersei), a nie dlatego, że pomylił się co do tożsamości. Dopiero dalej okazało się inaczej.
Powiem szczerze, nie ma się tu co zgadzać, albo nie zgadzać, bo w oryginale było: „This is what a king should look like, he thought to himself as the man passed.” 😀
Poza tym na serio, gdyby GRRM napisał, że Jon myśli o Jaimem gdy przechodzi obok Joffrey, to rzecz by była stylistycznym babolem. Właśnie dlatego, że mamy wątpliwości o kogo chodzi.
Offtop. Polecam film 'Król wyjęty spod prawa’. Taki nieoficjalny ciąg dalszy 'Braveheart’. Ciekaw byłbym DaeLu twojej recenzji, a także recki samego 'Bravehearta’. Z uwzględnieniem realiów średniowiecza, bo fajnie potrafisz wymienić błędy w realizacji.
Piszę tutaj, bo kojarzy mi się z 'GoT’ i to nie tylko z powodu błotnej bitwy zrealizowanej lepiej, niż ta w serialu.
Edward I- Tywin. W filmie gra go Stephen 'Stannis’ Dillane 🙂
Robert Bruce- Robb Stark.
Robert VI ojciec Roberta- Ned
Elżbieta- Jayne.
Edward II- Jaime lub Joffrey.
Valance- Ser Gregor.
Douglas- Blacfish?
Inspiracja dla Dżordża, czy przypadek?
Szerzej wypowiem się jak wrócę z pracy, ale Outlaw king to Braveheartowi może buty czyścić, bo ten drugi ma dużo lepiej przemyślany scenariusz, dialogi, muzykę i aktorstwo, grę Chrisa Pa(y)ne’a oglądało mi się boleśnie, cały film jeden ten sam drewniany wyraz twarzy a Mela Gibsona oglądało się zawsze dobrze. Pod względem opowieści Outlaw w moim rankingu przegrywa chociażby z takim Rob Royem(niedoceniany film).
Pewnie gdyby autor jednak zdecydował się na ten 5-letni przeskok to mielibyśmy POV Aryi, Daenerys, Brienne i Tyriona w Essos. No bo niby do kogo innego miałby być nawiązaniem „złotowłosy Lewis Lanster, ich najlepszy łucznik.” jak nie do Tyriona. Zastąpić łuk kuszą i Krasnal jak znalazł.
Zresztą wyobraźcie to sobie: Ogar, Brienne i Tyrion w jednej kompanii?
Btw. czy czasami wcześniej nie było jakiegoś tekstu Tyriona o tym jego dołączeniu do wolnych kompanii w Essos. Może pamięć mnie zawodzi, ale wydaje mi się, że mówił czy myślał o tym w którejś z pierwszych trzech części.