Ślepnąc od świateł

Moja wędrówka przez najnowsze, polskie seriale dobiega powoli końca. Do tej pory wrzuciłem na ruszt “Belfra” oraz “Kruka”, których recenzję możecie zobaczyć klikając w linki.

Przyznam się również, że mam za sobą pierwszy sezon mocno chwalonej “Watahy”, ale tempo i ogólna jakość serialu – w porównaniu do wyżej wymienionych – nie zrobiła na mnie wrażenia do tego stopnia, że pisać o nim mi się zwyczajnie nie chcę.

Mam natomiast zamiar pochwalić, polecić i ocenić (chociaż może nie w takiej dokładnie kolejności) najnowszy serial produkcji HBO Europe, będący ekranizacją powieści jednego z ciekawszych (a może i najlepszych) pisarzy młodego pokolenia w Polsce. “Ślepnąć od świateł” to jedna z najwyżej ocenianych pozycji w bibliografii Jakuba Żulczyka. Facet jest scenarzystą, pracował nad “Belfrem” za co zebrał zarówno wielkie oklaski (sezon 1) jak i całkiem sporo gwizdów (sezon 2). W omawianym dziś przypadku, Żulczyk połączył swoje siły z reżyserem Krzysztofem Skoniecznym, tworząc wspólnie scenariusz do serialowej adaptacji powieści.

Efekt jest dostępny na platformach VoD HBO oraz, rzecz jasna, na samym kanale telewizyjnym.
Jest to rzecz, którą każdy szanujący się fan serialu musi zobaczyć. Po prostu trzeba.
Należy.
Nalegam.

Screenshot z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie.

Opowieść zamyka się w ośmiu odcinkach, które ilustrują siedem dni z życia głównego bohatera. Głównym bohaterem jest Kuba (w tej roli debiutujący na ekranie Kamil Nożyński) – warszawski diler narkotykowy obsługujący najwyższych miejskich prominentów. Taki luksusowy kurier, trzymający się bardzo dużych ilości i równie wysokich sum, który nie ma nic wspólnego z osiedlowym handlarzem rozdającym pakiety pierwszemu lepszemu klientowi. Towar bierze od Jacka – warszawskiego bossa, kontrolującego większość nielegalnych interesów w stolicy. Jackowi głosu i twarzy użyczył Robert Więckiewicz.

Kubę poznajemy w momencie, kiedy planuje swoją ucieczkę. Kupuje dwa bilety do Argentyny, z datą wylotu 25 grudnia. Wygląda na to, że bohater ma dość aktualnego życia w ciągłym stresie (i na zawołanie ciągle głodnych, potężnych narkomanów). W tym samym czasie dzieją się jeszcze dwie istotne dla całej historii rzeczy.

To jest Kuba. Poznajcie się.

Po pierwsze, jeden z cyngli Jacka postanawia przekręcić przełożonego na wielką sportową torbę pełną szmalu i białego proszku, przy okazji prosząc o pomoc głównego bohatera. Tym cynglem jest Stryj, w jego rolę wciela się Janusz Chabior.

Po drugie, na Święta “z więźnia” wychodzi Dario. Gangster, którego historia sięga lat .90 i “złotej ery” warszawskiej mafii, sławetnych wojen pomiędzy Pruszkowem a Wołominem. Dario poszedł kiblować za kolegów, którzy mieli go zabezpieczyć finansowo na czas powrotu zza krat. W tak zwanym międzyczasie, wszystko w warszawskim półświatku się zmieniło – stolicą zarządza Jacek, który za czasów Dario biegał do monopolowego po butelkę. Dario jest, delikatnie rzecz ujmując, niezadowolony z zastanych okoliczności. Rolę Dario odgrywa Jan Frycz.

To jest Dario. Jana Frycza przedstawiać nikomu nie trzeba. Trzeba za to chwalić. Chwalić i oglądać, dopóki starczy sił.

Wszystkie te wątki zazębiają się i w bardzo przemyślany sposób ewoluują w trakcie ośmiu odcinków serialu.

Serialu, który – nie boję się tego powiedzieć – jest najlepiej nakręconym, skomponowanym i zwizualizowanym wytworem polskiej szkoły małego ekranu.

Koniec.
Kropka.

Autorem zdjęć jest syn Marty Lipińskiej, Michał Englert (z Janem Englertem też łączą go rodzinne koligacje). Albo inaczej. Michał Englert jest autorem najlepszych polskich zdjęć, jakie było mi dane w życiu obejrzeć. Spójrzcie tylko na obrazki – specjalnie wrzucam screenshoty z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie.

Kolejny screenshot z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie. Tak, tam na drugim planie to Pałac Kultury i Nauki, w objęciach olbrzymiej kałamarnicy.

Głównym bohaterem, oprócz Kuby, jest w “Ślepnąc od świateł” Miasto Stołeczne Warszawa. I jest to bohater wciągający, nieprzenikniony, pogrążony w głębi tajemnicy, odstający od jakiegokolwiek wyobrażenia o Warszawie, jakie do tej pory mieliście. Englert zbudował obraz stolicy Polski na modłę amerykańską – starannie wyselekcjonowane miejsca zostały ograne z wielkim kunsztem, doświetlone z pomysłem i zmontowane z wyczuciem, by nie powiedzieć – czułością godną największych gigantów kina. Amerykanie mają łatwiej – ich miasta są większe, możliwości finansowe nieograniczone, a inspirujących naśladowców całe mnóstwo. Mimo to, Englert bez problemu wzbił się na światowy poziom, rozsadzając tam wygodnie i z kanapką w dłoni.

Warszawa w “Ślepnąc od świateł” wygląda jak chłodna, gigantyczna metropolia, pełna ciemnych zakamarków zarówno na ulicy, jak i w sercach jej mieszkańców. Sposób realizacji tych ujęć to absolutne mistrzostwo kraju, kontynentu, globu, galaktyki. Za pomocą kilku dokładnie wyselekcjonowanych lokalizacji i dzięki przemyślanej wizji realizacji poszczególnych sekwencji, miasto Warszawa prezentuje się na ekranie zjawiskowo i zniewalająco.

I piszę to człowiek, który prywatnie naszej stolicy, delikatnie mówiąc, nie uwielbia. I na pewno nie wymieniłby jej wśród najpiękniejszych czy najbardziej klimatycznych polskich miast.

Warszawa. Główny bohater. Pozytywny. Szokująco piękny i klimatyczny. “Ślepnąc od świateł” udowadnia, że aby stworzyć odpowiedni wizerunek miasta, nie potrzeba całego miasta i milionów dolarów. Potrzeba fachowców z najwyższej półki.

Panie Michale Englercie – Chapeau bas. I wielkie dzięki, bo w tym przypadku Polska nie tyle dogoniła większość produkcji zachodnich, co przeskoczyła je o kilka długości za jednym zamachem.

Wróćmy jeszcze na chwilę do samej fabuły – nie chcę jej zdradzać, ale ocenić powinienem. Jest wciągająca, podobnie jak powieść Żulczyka. Ten pisarz słynie z konsekwentnej i wiarygodnej budowy motywacji swoich bohaterów i tak jest też w tym przypadku. Prawie wszystkie osoby pojawiające się na ekranie są “jakieś”: wyraziste lub nie, dobre lub mniej, naiwne lub okrutne, sympatyczne lub odrażające. Dużo w tym kontrastów, ale wobec niezwykłej, oniryczno-dekadenckiej atmosfery całego serialu, każda postać odnajduje swoje miejsce w skonstruowanej na ekranie rzeczywistości.

Jeszcze jeden screenshot z czołówki serialu, która robi fenomenalne wrażenie.

Oprócz Kuby. I tutaj dochodzimy do pierwszej (z dwóch) największych bolączek “Ślępnąć od świateł”. Rzeczy, które nie dają mi spokoju bardziej, niż fenomenalne zdjęcia Michała Englerta.
Jako się rzekło, Kamil Nożyński jest debiutantem, nie ma też żadnego wykształcenia filmowego. I to niestety bardzo wyraźnie widać. Przede wszystkim, raper związany ze składem Dixon37, ma problemy z odpowiednią dykcją (sic!). Wielokrotnie, przez cały serial akcentuje w przedziwny i niepoprawny dla języka polskiego sposób, stawiając nacisk na niewłaściwą sylabę, zwrot, lub niepotrzebnie pauzując w pół zdania. Bohater u Żulczyka jest introwertycznym perfekcjonistą, który generalnie niewiele mówi, toteż te niuanse nie wadzą tak bardzo podczas oglądania. Są jednak momenty, kiedy wystudiowana i dziwaczna dykcja aktora potrafi doprowadzić do parsknięcia śmiechem, a nawet – jeśli skupimy na niej swoją uwagę – zwyczajnie irytować. Psuje to mocne, wyraziste i pełne emocji sceny, których w serialu jest mnóstwo. Kuba jako protagonista nie tylko nie wywołuje niemal żadnych pozytywnych emocji (to akurat celowy zabieg narratorski), ale momentami prezentuje się po prostu karykaturalnie i męcząco. Wygląda na to, że Nożyński został przez reżysera wrzucony na zbyt głęboko wodę – rola Kuby byłaby wyzwaniem dla utalentowanego aktora, a w tym przypadku mamy do czynienia z aktorem przypadkowym.

Efekt jest pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu, nawet tego zamierzonego przez twórców scenariusza. W książce Kuba jest nieodgadniony, trudny do przeczytania, tajemniczy, sprawia wrażenie zawieszonego w próżni. W serialu Kamil Nożyński z tej nieokreśloności głównego bohatera uczynił festiwal nijakości, bezpłciowości i karykaturę. Miał być niejednoznaczny, portret, a wyszedł nieciekawy, sztuczny i nudny drzeworyt.

Mniej więcej – coś takiego.

Na szczęście, sytuację ratuje pozostała obsada. Frycz w roli Dario robi momentami to, czego nie potrafi Nożyński – zamyka wszystkie swoje tajemnice głęboko w przestrzeni pomiędzy oczami, a widz nie ma wątpliwości, że ten człowiek jest cholernie niebezpieczny. Innym razem widać to już na ekranie: emanuje złem zakorzenionym głęboko w sercu, jest niepohamowany, niepoczytalny i bezwzględny. Dario to jedna z najlepszych postaci w serialu.

Podobnie Janusz Chabior, który jak nikt inny potrafi łączyć brutalny i wulgarny język z ekranowym wdziękiem i charyzmą. Jeden z nielicznych polskich aktorów, którzy potrafią zagrać absolutnie wszystko, na tak samo wysokim poziomie wiarygodności. W filmach i serialach zwykle otrzymuje role wyrazistych i niezwykle brutalnych zakapiorów – tutaj również – ale spróbujcie kiedyś zobaczyć gościa na deskach teatru 6. Piętro. Wielka postać, każdy jego udział w filmowym przedsięwzięciu uważam za ucztę audiowizualną.

Robert Więckiewicz, po tym jak mnie rozczarował w “Klerze”, tym razem prezentuje swoje wielkie umiejętności.  Jacek jest chyba najzabawniejszą postacią w serialu. Mocno przerysowany, momentami sprawia wrażenie niezbyt lotnego dresiarza, który z niewiadomych (również sobie) powodów został Prezydentem Syndyku Zbrodni. Impulsywny, pełen frustracji, gotowy wybuchnąć w dosłownie każdej sekundzie rozmowy, nerwy puszczają mu nawet podczas przymierzania marynarki. Więckiewicz przeszedł dużą metamorfozę przygotowując się do tej roli, jest ona zaskakująco świeża i energetyczna. Świetna, wierna książkowemu pierwowzorowi kreacja, do której nie mam żadnych zastrzeżeń.

Polska Wigilia Gangsterska. Dla niektórych nawet Ostatnia Wieczerza.

W dalszym planie pojawiają się również kobiety, które również – w większości – trzymają wysoki poziom. Marta Malikowska jako “Pazina”, przyjaciółka głównego bohatera, jest co najmniej poprawna, dobre wrażenie robi również Ewa Skibińska w roli zblazowanej bogaczki, zmęczonej całym życiem, a najbardziej to samą sobą. Jedynie serialowa Paulina, czyli Marzena Pokrzywińska zbliża się do poziomu nijakości prezentowanego przez Nożyńskiego – a szkoda, bo jej rola w całej intrydze jest w pewnym momencie na tyle istotna, że aktorka mogła chociaż spróbować zaprezentować swoje aktorskie walory. Nie zrobiła tego.

Drugi plan męski to również wyraziste kreacje: jest Cezary Pazura w roli niebezpiecznie zbliżonej do pewnej autentycznej postaci, showmana jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych. Jak to u niego zwykle bywa, warsztat aktorski ukonstytuowany wieloma znakomitymi kreacjami zupełnie nie stracił na jakości. Można tylko ubolewać, że ten świetny aktor od dawna nie doczekał się pierwszego planu w porządnej produkcji filmowej.

Czarek Pazura jako Wojew… ekhm. Czarek Pazura w bardzo ciekawej kreacji.

Są jeszcze Eryk Lubos (jako Marek, uzależniony od kokainy hazardu gliniarz), Krzysztof Zarzecki (“Maluch”, gangster z ekipy Jacka zadłużony po uszy właściciel knajpy), Zbigniew Suszyński (impulsywny i arogancki “Poseł”, kolejny klient Kuby) czy Jacek Beler (niepokorny “Sikor”, przy okazji bardzo wiarygodny psychopata) – wszyscy oni zasługują na słowa uznania, wszyscy stworzyli naprawdę wyraziste i świetnie wkomponowane w świat serialu postaci. Co więcej, nawet sam reżyser – Krzysztof Skonieczny – również dobrze wypada w roli przećpanego i przygłupiego rapera “Pioruna”, momentami dystansując pod względem warsztatu odwrócę głównej roli. No, ale pan Skonieczny odebrał edukację kierunkową, a warszawski raper mógł co najwyżej podążać za jego wskazówkami na planie filmowym.

Całości dopełnia naprawdę znakomita ścieżka dźwiękowa, na której, oprócz sennego, acz zapadającego w pamięci przewodniego klasyka Scotta Walkera “It’s raining today”, usłyszymy również rodzime brzmienia. Jest tego sporo, pełen przekrój przez różne odcienie rocka znad Wisły: od Siekiery, przez Maanam, Breakout, Kazika, aż po Myslovitz czy zupełnie świeży zespół I Hope You Die. Wszystko dobrane do wizji i treści, sprawia wrażenie bardzo przemyślanej i kompozycyjnie zwartej całości, która nie ma słabych punktów.

Słaby punkt ma jednak scenariusz, a konkretnie – końcówka serialu. Być może jest to moje subiektywne zdanie, oparte na rodzącym się w trakcie seansu przeczuciu, do czego cała ta historia zmierza, ale jednak nie byłbym uczciwy, gdybym nie zwrócił na to uwagi w niniejszym tekście. Uważam, że zaprezentowane zakończenie jest nietrafione. Sprawia wrażenie wymuszonego i choć stylistycznie pasuje do reszty serialu – było dla mnie dużym rozczarowaniem.

Pazina (Marlena Malikowska) to jedyna przyjaciółka głównego bohatera. Aż dziw bierze, że w ogóle go znosi.

Właśnie z tych dwóch względów – obsada głównej postaci i zakończenie – nie napisze o “Ślepnąć od świateł”, że jest najlepszym polskim serialem, jaki znam. A wierzcie mi, że przez większość odcinków starałem pogodzić się z takową myślą, nawet pomimo tych wszystkich zastrzeżeń co do głównego bohatera. Reszta obsady rekompensuje braki Nożyńskiego, z nawiązką czynią to fenomenalne ujęcia, efekty, zdjęcia, ścieżka dźwiękowa i wciągająca fabuła serialu. Niestety, w obliczu niepostawienia odpowiednio puentującej tą fascynującą i klimatyczną podróż kropki nad “i” przez autorów w końcówce ostatniego odcinka, byłem zmuszony zrewidować swoją opinię.

Mimo powyższych zastrzeżeń, wychodzi na to, że w tym roku dokonałem bardzo trafionych wyborów, jeśli idzie o spędzanie bezsennych nocy przed ekranem telewizora. W towarzystwie rodzimych seriali doszedłem do wniosku, że dogoniliśmy, a chyba nawet przegoniliśmy na tym polu Zachód. Chociaż jest to oczywiście zdanie subiektywne, właściwe dla obywatela na co dzień urzędującego w naszym kraju. Pomimo światowego poziomu realizacyjnego – polskie produkcje serialowe wciąż pozostają “polskie”, tli się w nich ten nieuchwytny duch słowiańskiego romantyzmu. I naszej, narodowej potrzeby wygrzebywania się z najczarniejszych i najgłębszych odmętów głębi, dna moralnego i zepsucia serc. My-Polacy wszystko w sobie wypierzemy, nawet strzępy własnego sumienia.

“Belfer” był sprytną opowieścią z prowincji, “Kruk” historią z pogranicza snu i jawy, a “Ślepnąc od świateł” to dzieło wielkomiejskie, z metropolitalnym rozmachem prezentujące zepsucie najwyższych klas społecznych i bezwzględność gangsterskiej szarlatanerii. Wszystkie są znakomitymi produkcjami, z których żadna nie zasługuje na miano “gorszej”.

No, chyba że subiektywnie będziemy się o to spierać. Ja bardzo chętnie – zapraszam do komentowania.

A “Ślepnąc od świateł” polecam z całego serca. Bo serce mi urosło, na jego widok.

-->

Kilka komentarzy do "Ślepnąc od świateł"

  • 21 listopada 2018 at 12:34
    Permalink

    Świetny jest ten serial. Zgadzam się co do zakończenia. Nie czytałem jeszcze książki więc zastanawia mnie czy będzie drugi sezon. Ciekawe czy ma szanse się przebić za granicą.

    Reply
    • 21 listopada 2018 at 19:02
      Permalink

      znając HBO, drugi sezon może być zawsze. Nawet jeśli książka jeszcze nie powstała 🙂

      Reply
      • 21 listopada 2018 at 20:39
        Permalink

        No coś w tym jest 🙂

        Reply
  • 21 listopada 2018 at 15:41
    Permalink

    Ten serial jest dobry, nawet bardzo. Ale koło pierwszego sezonu Pitbulla to on nawet nie stał. I tu zostawiam ci kolejne zadanie – recenzja produkcji Vegi z osobnymi ocenami za każdy sezon

    Reply
    • 21 listopada 2018 at 18:56
      Permalink

      sezon pierwszy – 9/10
      sezon drugi – 7/10
      sezon trzeci 6/10

      starczy? 🙂
      moim zdaniem tylko pierwszy sezon Vegi był naprawdę piorunujący. w głównej mierze dlatego, że oparty na prawdziwych wydarzeniach i w formie antologii. ciągłość narracji nie wyszła już tak mocno, a trzeci sezon tworzony przez kilka osób mocno stracił na jakości.

      Reply
  • 21 listopada 2018 at 15:54
    Permalink

    Jest więcej polskich/zagranicznych serialów, których recenzję bym przeczytał. Generalnie seriale są na fali i pakowane jest w nie coraz więcej pieniędzy, co wg mnie jest dobre bo czas kinowy nie zawsze jest wystarczający, żeby zaprezentować dzieło w całej okazałości – bez ucinania ważnych informacji.

    Reply
  • 21 listopada 2018 at 16:08
    Permalink

    Nie mogę zgodzić się z recenzentem.
    Obejrzałam cały sezon i od drugiego odcinka przeskakiwałam cały początek, bo nie mogłam patrzeć na to nieudolnie wykonane zatopienie Warszawy.
    A Kamil w roli Kuby wyszedł zdecydowanie tajemniczo. Sposób mówienia był specyficzny, ale mnie to nie raziło. Ale mam taką swoją wersję, że faceci nie potrafią obiektywnie oceniać przystojnych mężczyzn, zawsze będą na “nie”.

    Reply
    • 21 listopada 2018 at 18:58
      Permalink

      jeżeli “przystojność” ma być głównym argumentem no to rzeczywiście, moja ocena nie ma szans na obronę 🙂

      Co do wejściówki – ok, rozumiem, że CGI zupełnie Ci nie pasowało. Nic nie poradzę, subiektywna sprawa Mnie sam pomysł już urzekł, a do wykonania nie mam zastrzeżeń. W Hollywood niejednokrotnie robią to znacznie, znacznie brzydziej.

      Reply
  • 21 listopada 2018 at 16:21
    Permalink

    Jestem na razie po trzech odcinkach. Trzeci chyba najlepszy. Na początku miałem trochę wrażenia jakby serial stal w rozkroku między poważna produkcja a czymś Wegi. Jakieś takie poczucie zarzenowania odczuwałem. Co do zdjęć – jak na razie jestem rozczarowany bo to wcale nie wygląda jak HBO. A ta woda na ulicach Warszawy to już w ogóle kiepskie cgi. Obrazki pod wodą już lepiej. Co mnie też męczy to jakieś takie poczucie, że serial momentami wydaje się przeintelektualizoawany, ale nie bardzo wiadomo czemu to ma służyć. Ale może (mam nadzieję) się pomyle. Na razie podejrzewam jak to się skończy.

    Reply
    • 21 listopada 2018 at 19:00
      Permalink

      to jest mocno utrzymane w stylu skandynawskim, coś jak “Zabójstwo” lub “Most nad Sundem”. Tyle, że – imho – dużo lepsze, ładniej nakręcone i swojskie, co dodaje całości mocy oddziaływania.
      Ale zdecydowanie nie wygląda to na HBO, prawda. I mnie się to podoba.

      Reply
  • 21 listopada 2018 at 16:27
    Permalink

    Czekałem na tę recenzję i polecałem serial (jestem w trakcie). Bardzo mi się podoba, że tobie się podoba 🙂

    Mnie Nożyński przekonał, bo prezentował się podobnie ja Kuba (czyli Jacek) książkowy. Odpowiednio chłodny i skryty. Jedyna rzecz, której mi brakuje w serialu to jego myśli i refleksje, ale rozumiem, że nie dało się tego pokazać, na ekranie wypadłoby to słabo.

    O ile pamiętam to w książce on nie planował uciec do Argentyny, a tylko pojechać tam na jakiś czas żeby się naładować. Piszesz o kiepskim zakończeniu. Czy to oznacza, że jest inne niż w książce?

    Reply
    • 21 listopada 2018 at 19:01
      Permalink

      Zdradzał nie będę, powiem tylko że zakończenie książki również mi nie pasowało 🙂

      Reply
      • 21 listopada 2018 at 20:07
        Permalink

        Mi książkowe bardzo pasowało. Jest mroczne, ciekawe i nietypowe.

        Reply
  • 21 listopada 2018 at 19:28
    Permalink

    Marzena nie Marlena jeśli chodzi o aktorkę grającą Paulinę.

    Serial faktycznie bardzo dobry, choć niestety nadal niektórych aktorów nie da się zrozumieć. Połowę kwestii p. Lubosia musiałem przewijać i powtarzać, żeby zrozumieć co mówi. Drewniana gra i wymowa głównego bohatera też mnie męczyła. Frycz i Chabior klasa. Skonieczny świetny i jako reżyser i jako Piorun. Bardzo dobry Więckiewicz.

    Reply
  • 21 listopada 2018 at 19:46
    Permalink

    “Marzena nie Marlena jeśli chodzi o aktorkę grającą Paulinę.”

    a już myślałem, że tym razem obejdzie się bez wpadki… :/
    dzięki!

    Reply
  • 21 listopada 2018 at 22:17
    Permalink

    Dodano do zakladek 🙂

    Chabiora i Frycza kupuje w ciemno. Pazury tez dawno nie widzialem, nie wiedzialem ze on w tym w ogole zagral.
    Sprawdze, ale pewnie dopiero w grudniu.

    Reply
  • 22 listopada 2018 at 01:24
    Permalink

    A ja jak zwykle trzymam się z dala od polskich seriali, a od seriali kryminalnych w szczególności. Szkoda mi tylko talentu tych wszystkich młodych twórców i kasy wydanej na te “dzieła”. Aktywa te można by przecież spożytkować na coś naprawdę godnego obejrzenia. Coś historycznego choćby, albo coś fantasy. Naszego “Wiedźmina” kręcą obcy, a polscy twórcy robią kolejny, sto pięćdziesiąty trzeci, serial kryminalny…

    Reply
    • 22 listopada 2018 at 08:41
      Permalink

      Mamy Korone Krolow przeca 😛

      Reply
      • 22 listopada 2018 at 11:24
        Permalink

        To przecież telenowela, a ja mówię o czymś poważnym. Z prawdziwymi aktorami, scenariuszem napisanym przed rozpoczęciem realizacji i budżetem nie ograniczającym akcji do dwóch pomieszczeń i widoku z muru zamkowego. 🙂

        Reply
    • 29 listopada 2018 at 01:23
      Permalink

      Wiedźmina swojego tez juz mamy hehe, gówno jakich mało. Slepnąc od swiateł nie dałam rady , przynudziło mnie. Za to stare seriale Królewskie sny o Jagielle i Królowa bona sa swietne. Kanclerz o Zamojskim tez jest bardzo dobry. Korona królów dno.

      Reply
  • 22 listopada 2018 at 08:50
    Permalink

    – Marek jest uzależniony od hazardu i alkoholu anie kokainy
    – Maluch nie jest gangsterem z grupy Jacka, tylko uzależnionym od kokainy i zadłużonym na grube pieniądze właścicielem podupadającego klubu

    Reply
    • 26 listopada 2018 at 08:44
      Permalink

      dzięki Korekto Obywatelska!

      Reply
  • 22 listopada 2018 at 15:31
    Permalink

    Marek jest uzależniony od hazardu :), a zakończenie , czy się podoba czy nie – jest książkowe

    Reply
  • 23 listopada 2018 at 20:52
    Permalink

    Po obejrzeniu serialu, szukałem słowa na jego opisanie. Najbardziej pasuje mi słowo “namalowany”. Namalowany obrazami, emocjami, muzyką, efektami, grą aktorską. Taki spójny w wyrazie. Rola Kubusia wydaje się w porządku, do momentu kiedy tym swoim głosem, pasującym do pozycji rozgrywającego od którego dużo zależy, przechodzi do pozycji proszącego np. “Jacek, oddam ci te pieniądze”. Brzmi wtedy jak przygłup i niestety to wrażenie pozostaje.
    Frycz przerażający. Tylko z tego powodu uważam 2 sezon za pewny. Pazura, już,już prawie miał zrobić tą minę/pozę z wykrzywioną głową i dziecinnym głosem z 13 posterunku, na szczęście nie zrobił.

    Reply
  • 24 listopada 2018 at 13:41
    Permalink

    “Taki spójny w wyrazie.”

    Czyli koherentny 🙂

    Reply
  • 25 listopada 2018 at 00:24
    Permalink

    Dość mocno nie na temat, ale kiedy kolejny odcinek filmobiografii Kubricka o Barry Lyndon? Minęło już sporo czasu od ostatniego, a dokładnie siedem miesięcy! Nie porzucasz chyba serii? 😛

    Reply
    • 26 listopada 2018 at 08:45
      Permalink

      Nie porzucam!

      Nowe odcinki będą. Mam nadzieję, że przed Wichrami Zimy.

      Reply
  • 4 grudnia 2018 at 17:30
    Permalink

    Obejrzalem 4 odcinki. I nie wiem, czy wytrzymam z reszta do weekendu, bo jestem wrecz zafascynowany produkcja. Moze nie opowiada zadnej odkrywczej historii, ale jest to swietna rozrywka dla, tak zwanych, wymagajacych widzo. Tempo spokojne, kontemplacyjne ujecia Warszawy wprost zachwycaja – rzeczywiscie najwyzszy topowy poziom. Do tego aktorzy to istna bajka, Frycz z Wieckiewiczem sa kapitalni.
    Ten Nozynski az tak nie razi, wydaje sie ze to taki celowy zabieg z ta jego bezjajecznoscia.

    Normalnie dumny jestem jak to ogladam, ze polski serial potrafi tak mnie zaczarowac. A czolowka bardzo mi sie podoba. Super rzecz, mam nadzieje ze nie skopia tego koncowka (najwiecej narzekan wlasnie zebral final).

    Reply
  • 18 grudnia 2018 at 00:34
    Permalink

    Ja to nie rozumiem zachwytów nad tym serialem. Jest kilka ciekawych/śmiesznych/interesujących momentów, ale jako całość to szału nie ma, można się zmęczyć. Postacie, przede wszystkim gangsterów, są przewidywalne bo tak są pokazane od początku, kto jest naprawdę kim (akcję z samochodem w czasie powrotu Frycza do Warszawy to chyba jakiś niespełniony Tom Cruise wymyślał). Patrząc całościowo na historię, to najfajniej skręconym wątkiem jest to skąd się wzięła sportowa torba i następstwa jej pojawienia się. Główny bohater męczy burczeniem, wątki kobiece niewykorzystane tak naprawdę (ten wątek modelki, bodajże Pauliny, to w ogóle jakaś porażka), a zakończenie wygląda po prostu słabo. Pewno nakręcą drugi sezon jakby patrzeć tylko na zakończenie. Takie 6/10 jak za serial, zrealizowane technicznie całkiem dobrze, ale bez rewelacji w warstwie scenariuszowej.

    Reply
    • 23 grudnia 2018 at 17:55
      Permalink

      Skonczone.
      Coz, ode mnie 10 za klimat, 8 za bohaterow (panie nie daly rady niestety, a i glowny Kuba irytowal w koncowce niemozebnie), 7 za fabule i 5 za pretensjonalne zakonczenie ktore bylo zdecydowanie najslabszym elementem serialu.
      Wiadomo, czekamy teraz na drugi sezon/sequel ksiazki. Ale to juz nie bedzie to samo, ciagniecie tych watkow nie jest im potrzebne.
      Ogolem wiec 7/10 chociaz momentami wbijal w fotel. Bardzo dobry polski serial.

      Reply

Skomentuj Robert Snow Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków