FilmyRecenzje Filmowe

Civil War (2024)

Alex Garland to jest gość! Scenarzysta, reżyser, pisarz. Na pewno kojarzycie tytuły, w których maczał swoje palce. Napisał scenariusz do „Dredd (3D)” z Karlem Urbanem czy do „W stronę słońca” i „28 dni później” Danny’ego Boyle’a. Napisał i wyreżyserował „Anihilację„, „Ex machinę” czy „Men”. Lista tytułów imponująca i od razu mówi jedno: nie da się przejść obok jego twórczości obojętnie. Choćby wspomniana „Anihilacja” mogła się podobać, mogła się nie podobać, ale na pewno była „jakaś”.

Tym razem Garland zabiera nas do hipotetycznej przyszłości. Stany okazują się niezbyt Zjednoczone, trwa tytułowa wojna domowa i mamy nie dwie, a kilka stron konfliktu. Z jednej strony stany południowe na czele z Florydą. Z drugiej Western Forces, czyli przedziwny mariaż Kalifornii i Teksasu. Z trzeciej lojaliści skupieni wokół prezydenta. Kiedy trafiamy w sam środek wydarzeń, zbuntowane obszary zdecydowanie wygrywają, dni prezydenta wydają się policzone, a dwójka reporterów wojennych ściga się z czasem, żeby zrobić ostatnie zdjęcie i być może ostatni wywiad z już-prawie-byłym przywódcą upadłego kraju.

Lee Smith (Kirsten Dunst) widziała już wszystko. Jest znaną i uznaną fotoreporterką podróżującą z przyjacielem, kierowcą i (chyba*) dziennikarzem, Joelem (Wagner Moura). Dołącza do nich wiekowy i bardzo doświadczony pismak z New York Timesa, Sammy (Stephen McKinley Henderson) i początkująca w fotoreporterskim fachu Jessie (Cailee Spaeny). Razem wyruszają w podróż przez ogarniętą wojennym chaosem Amerykę, gdzie wszystko może się wydarzyć, a niebezpieczeństwo czai się dosłownie za każdym zakrętem.

Powiedzieć, że film zostawił mnie z mieszanymi uczuciami, to nie powiedzieć nic. Z jednej strony audiowizualnie produkcja stoi na najwyższym możliwym poziomie. Z drugiej – fabularnie jest co najmniej prosto, żeby nie powiedzieć „za prosto”, ale o tym później.

„Civil War” jest makabrycznie piękne. Kadry są przemyślane, nie ma tu przypadkowych scen czy ujęć, a montaż dźwięku zasługuje na Oscara (nominacja pewna jak w banku). Nie pamiętam filmu, w którym dźwięk tak bardzo wlazłby mi pod skórę i tak bardzo zmęczył. Aż przypomniały się filmy braci Safdie. Serie z karabinów są ogłuszające, strzelaniny masakrują bębenki w uszach, ale hej! Dokładnie tak brzmi prawdziwa broń. Żadnego efekciarskiego „piu piu piu” z Johna Wicka. Ogłuszający, obezwładniający i przerażający huk. Typowa produkcja, którą warto zobaczyć w kinie, bo nie zrobi takiego wrażenia nawet na najbardziej wyrafinowanym sprzęcie domowym.

Z drugiej strony mamy fabułę. Pomijam już, że całość skonstruowana jest jako kino drogi, gdzie bohaterowie jeżdżą od jednego problemu do drugiego. Same pojedyncze i losowe akty przemocy robią piorunujące wrażenie. Reżyser patrzy na nie oczami bezstronnych fotoreporterów uwieczniających i przekazujących dalej obraz wydarzeń, których są świadkami. Strzelaniny, bitwy, tortury, wreszcie egzekucje. Dziennikarze uważają, że nie są od tego, żeby się mieszać, stawać po którejkolwiek ze stron, czy nawet dzielić się swoim spojrzeniem na sprawę.

Osią fabuły jest relacja Jessie i Lee. Pierwsza jest młoda, przerażona, ale też odważna i chce być kiedyś taką legendą branży, jak jej starsza koleżanka. Druga czuje wypalenie zawodowe i ma serdecznie dość świata i ludzi. Całe życie spędziła na pokazywaniu okropności wojny, jako ostrzeżenie, a mimo to ludzkość prze do niej bardziej niż kiedykolwiek.

W teorii mamy więc klamrę spinającą cały film w postaci Jessie stającej się beznamiętnym zawodowcem, jak jej idolka. W praktyce historia wypada groteskowo i niewiarygodnie. Po pierwsze aktorka grająca Jessie wygląda na 15 lat i kiedy próbuje być poważna, wypada śmiesznie albo żałośnie. Po drugie jej wielka przemiana z przerażonej, roztrzęsionej dziewczynki w zaprawioną weterankę zachodzi na przestrzeni – na oko – kilku dni. I jest to pokazane tak, że Jessie w ostatnich scenach ma starannie upięte włosy, kamizelkę PRESS i poważną minę, więc wiedz widzu, że jest już w pełni ukształtowaną reporterką wojenną.

Film cierpi też na brak pomysłów, jak rozwiązać własne problemy. O co konkretnie chodzi? Ano na przykład znana ze zwiastuna sekwencja z Jesse Plemonsem jest iście wstrząsająca, realistyczna i dosłownie wgniata w fotel. Człowiek traci nadzieję, a tu nagle reżyser robi deus ex machina w stylu najbardziej efekciarskich filmów akcji i tyle. Koniec. Jedziemy dalej. Jak to jest? Kręcimy poważne kino, czy Johna Wicka 5? „Szeregowca Ryana” czy „Jak rozpętałem…”? Tego się nie da pogodzić w jednym filmie.

Ten sam problem mam z finałową bitwą o Waszyngton. Wiem, co reżyser (prawdopodobnie) chciał zrobić – pokazać jak niszczona jest stolica i symbol poprzedniej wojny domowej – wyszło to jednak pokracznie. Tym bardziej, że (niestety) oglądamy codziennie filmy z prawdziwej wojny i wiemy jak ona wygląda. To samo jest z kilkuosobowym szturmem małego oddziału na korytarze Białego Domu, z naszymi bohaterskimi dziennikarzami dosłownie biegającymi żołdakom pod nogami. Miało być poważnie, a wyszło tak, że miałem uśmiech politowania na twarzy.

Reżyser próbuje być też bezstronny, nikomu nie przyznaje racji, nie ocenia, nie zajmuje stanowiska… w teorii. W praktyce lojaliści prezydenta uciekają się do zamachów samobójczych i mordowania dziennikarzy. On sam jednoosobowo przyznał sobie trzecią kadencję, rozwiązał FBI (ciekawe za co…) i dał rozkaz do bombardowania cywilów na amerykańskiej ziemi. Mało? Dorzućmy jeszcze Lee, której jedną z najgłośniejszych prac jest fotograficzna relacja z masakry dokonanej na antifie. Niech mi ktoś teraz powie, że to nie jest jednoznaczne wskazanie na pewnego pomarańczowego ex-prezydenta USA…

Żeby było jasne: sam akurat mam wielką nadzieję, że typ nie wróci do władzy, bo sprzeda mój kraj za paczkę fajek Putinowi, ale irytuje mnie, kiedy twórca formatu Garlanda udaje obiektywnego, a rozrzuca takie detale, które sugerują nam, co naprawdę myśli. Więcej odwagi!

Aktorsko produkcja broni się całkiem nieźle. Kirsten Dunst jest rewelacyjna, jedna z najlepszych ról w karierze. Wagner Moura wypada dość nierówno. Rozpacz czy stres widać u niego jak na dłoni, ale w kilku momentach chyba odrobinę przeszarżował. Stephen McKinley Henderson doskonale uzupełnia ekipę, a Cailee Spaeny… Nie wiem co napisać. Dziewczyna ma talent i robi, co może, ale nie ma po prostu fizys do takiej roli. Od pierwszej do ostatniej sceny wygląda jak 15-latka.

Ciężko jednoznacznie ocenić „Civil war”. Jest to film bardzo nierówny. Z jednej strony fantastycznie nakręcony, nieziemsko udźwiękowiony i dobrze zagrany. Z drugiej: ma mnóstwo niepotrzebnych rozwiązań rodem z filmów akcji, dziwnie rozkłada akcenty i ma bardzo nierówne tempo. Nie mogę polecić z czystym sumieniem, ale warto chyba wyrobić sobie opinię na własną rękę.

Civil War (2024)
  • Ocena SithFroga - 6/10
    6/10

* – chyba, bo gościowi marzy się ostatni wywiad z prezydentem, a przez cały film ani razu nie wykonuje pracy dziennikarza, ani nawet nie zachowuje się jak dziennikarz

Related Articles

Komentarzy: 17

  1. „typ nie wróci do władzy, bo sprzeda mój kraj za paczkę fajek Putinowi” Nie sprzeda, strachy na lachy

      1. A z którym prezydentem USA było smutno? Poczynając od Clintona każdy na swój sposób bawi, a że niektórzy (jak Dubya i Hussein) bardziej poszli w czarny humor, to mówi się trudno. Joe też ponurakiem nie jest i co wystąpienie publiczne, to wesoło

    1. Gość podsycał z Twittera jakiś dziwaczny protest, który zamienił się w atak oszołomów na Kapitol. Zginęli ludzie. Typ jest nieprzewidywalny i nienormalny. Żadne strachy na lachy.

      1. Nie zamierzam bronić Trumpa, bo to idiota, ale każdy widział, że demokraci ordynarnie skręcili wybory. Miał siedzieć cicho? Demokracji w USA już nie ma, to jest farsa co się tam wyprawia. A co dopiero będzie przy wyborach?

      2. Oj tam, oj tam. Panikarstwo. Za czasów jego rządów najbardziej nieprzewidywalne, to było spotkanie z Kim Jong Unem i uznanie aneksji Wzgórz Golan. Nietypowe zagrania, ale w jankeskiej normie

      3. Ciekawe tylko, że był lub jest (nie wiem, nie sprawdzałem teraz) filmik z protestów pod kapitałem, jak policjant po prostu nagle przestawia barierki i wpuszcza tych ludzi, na czele z tym idiota w pioropuszu indianskim. Rozkaz mógł paść z obu stron, ewentualnie to jakieś sfabrykowane nagranie (choć wyglądało naturalnie), jednak jeżeli to prawda, to trudno mówić tu tylko o „jednej prawdzie”. Poza tym głosowanie w stanach jest gorzej zorganizowane niż u nas, spis wyborców to kpina, a głosowanie korespondencyjne słabe.

        1. Przecież to była oczywista prowokacja. Śmierdzi ustawką na kilometr. Nawet do naszego sejmu nie da się tak sobie po prostu „wtargnąć”, a co dopiero w USA po 11 września. Chyba że ma się na to ciche przyzwolenie. Poprzednie zwycięstwo Trumpa amerykańskie lewactwo odczuło jako osobistą zniewagę. Nigdy się z nim nie pogodziło (zupełnie jak nasza Platforma). Nie wystarczyło im po prostu wygrać (wszystko wskazuje na to, że w sposób sfałszowany). Chcieli go pogrążyć, zgnoić i przeczołgać. Żeby przestraszyć następnych, którzy chcieliby zadzierać z demokratycznym establishmentem. Zresztą do dziś chcą, stąd te ciągłe procesy i idiotyczne oskarżenia. Od czasów prezydentury Clintona amerykańscy demokraci nie mają za grosz klasy, co wielokrotnie pokazali. Jak powiedziałem, nie jestem fanem Trumpa. Uważam, że był słabym prezydentem. Stracił mój szacunek nie odpowiadając na zbombardowanie przez Iran amerykańskiej bazy. Kurwa, przecież za Reagana to nie do pomyślenia! Ale to nie usprawiedliwia tego, co się z nim wyrabia. Za jakiś czas rozpuszczone lewactwo zgnoi jakiegoś dobrego, tylko dlatego, że nie jest po ich linii.

  2. „sprzeda mój kraj za paczkę fajek Putinowi”
    Biden już go sprzedał. Spółce niemiecko-rosyjskiej. W pakiecie z Ukrainą. Tylko nie do wszystkich jeszcze to dotarło.

      1. W sensie, że USA pomagają? No pomagają, pomagają. Ale tak, żeby czasem Rosji za wielka krzywda się nie stała. Ile teraz pierdolili się z uruchomieniem tej pomocy? Aż ruscy front przełamali, bo Ukraińcy nie mają czym strzelać. Każą Ukrainie walczyć z jedną ręką za plecami, bo wciąż mają nadzieję, że uda im się z ruskimi dogadać. Niemcy zresztą też. Może Putin umrze, może wybuchnie jakiś przewrót, blablabla, Ukrainę się zmusi do jakiegoś upokarzającego pokoju i znowu będzie można kręcić z ruskimi biznesy i przeciągnąć ich na swoją stronę w rozgrywce z Chinami. To są mrzonki, a Jankesi to idioci. Mają tyle pojęcia o Rosji co z filmów z Omarem Sharifem. :/

        1. Ale to wszystko jest szyte grubymi nićmi. Niby wszyscy politycy nagle gadają o możliwości wjazdu ruskich czołgów przez granicę NATO, wszyscy się chcą zbroić, ale nadal po dwóch latach nie można odciąć związku radzieckiego od internetu, Blika i torrentów. Nie można przestać sprzedawać im Ferrari ani skonfiskować mieszkań. To jest kpina i granie wszystkim na nosie.
          A z Ukrainą będzie pewnie tak, jak piszesz.

          1. Dokładnie. Chcą się zbroić, ale jak na razie w żadnym kraju NATO nie wzrosła produkcja amunicji, nie uruchamia się nowych fabryk, nie robi zapasów. Niemcy uruchamiają fabrykę czołgów na Węgrzech, ale produkcja ma iść na handel. :/

            1. Rozmawiałem ostatnio z żołnierzem ochotnikiem (Ukrainiec)
              Oj źle się mówi o Żeleńskim. Dużo starych żołnierzy, którzy rzucili się na front początkiem, aktualnie ma wielki za do prezydenta. I to nie tylko za zaległe zoldy -> „zelenskisie sprzedał Bidenowi” Żeleński pozwala starym żołnierzom umierać na froncie” „pojęcia nie masz jakie tam machlojki robi dowództwo” Tego typu hasła słyszałem. Ile jest w tym prawdy, ile rosyjskiej propagandy, a ile zmęczenia sytuacja i szukania wymówkę? Cięzko stwierdzić. Jednak jeśli Ukraińcy którzy zostawili żony, dzieci i dobre posady na zachodzie Europy wracają rozczarowani, to nic dobrego nie wróży. Rosja jak zwykle wygra zasobami ludzkimi.

              Aha brak informacji na temat tematu , którego dotyczy post (dział ostatnie posty) jest mega upierdliwy. Pisze z telefonu i nie ukrywam, że skutecznie mnie to zniechęca do pisania komentarzy.

              1. „brak informacji na temat tematu , którego dotyczy post (dział ostatnie posty) jest mega upierdliwy”

                Tak, to chyba największy mankament nowej strony. Ja piszę z kompa, ale też mi to przeszkadza. Niby można przełączyć się na ten link z 42 ostatnimi postami, ale info o tytule wątku przydałoby się też na głównej.

                1. Prawdopodobnie uda się to przerobić, ale dajcie nam jeszcze chwilę.

              2. A co do meritum, to Zełeński prawdopodobnie siedzi w kieszeni lobby właścicieli wielkich latyfundiów, czyli de facto Niemców, bo to dzięki Niemcom kręcą oni takie lody na bezcłowej wwózce do Unii produktów rolnych. Niemcom nie zależy, bo nie żyją z rolnictwa tylko z przemysłu. Mają za to obiecane kontrakty na odbudowę Ukrainy (czy raczej tego co z niej zostanie).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button