Wahania Stannisa
Kiedy Stannis wrzucał pijawki do ognia, aby jego przeciwnicy zginęli, zatrzymał się na Robbie Starku na dłużą chwile. Czy mogło to oznaczać, że myślał o zawarciu sojuszu z Młodym Wilkiem? – Marcin
D: O sojuszu pewnie nie. Ale na pewno miał wątpliwości. Joffrey zawłaszczył tron, Balon jak zwykle buntował się przeciw Żelaznemu Tronowi – ktokolwiek by na nim nie zasiadał. Ale przypadek Robba był szczególny. Nie wypowiedział posłuszeństwa Stannisowi, bo ten nie ogłaszał długo swych pretensji. Początek kampanii militarnej Robba w ogóle nie miał z koroną nic wspólnego. Myślę, że Stannis zdawał sobie sprawę z tego, że ta pijawka ma nieco inny “ciężar gatunkowy”.
BT: Tak, to chyba była kwestia tego, że sprawa Robba nie byłaby w ogóle sprzeczna ze sprawą Stannisa, gdyby nie proklamowanie niezależnego królestwa Północy. No i włączenie do niego Dorzecza. Zresztą nawet później Robb i Stannis nigdy nie walczyli przeciwko sobie, tylko na różnych frontach przeciwko temu samemu wrogowi. Przypadek Balona, który też ogłosił niepodległość był nieco inny. Stannis widział w nim tylko oportunistę, z którym na dodatek wcześniej walczył podczas rebelii Greyjoyów. Balon nie doznał żadnej krzywdy, która dawałaby mu motyw dla oderwania się od Żelaznego Tronu. Można powątpiewać, czy Stannis uznałby, że ludzie z Północy mieli w ogóle mieli do tego prawo – ale pewnie przyznałby, że w każdym razie ich działania miały większe uzasadnienie niż to, co zrobił Balon. Ale czy wrzucając pijawki do ognia myślał o jakimś potencjalnym sojuszu? Niekoniecznie. Mógł się po prostu zastanawiać, czy nie byłoby dla niego bardziej korzystne, gdyby Robb – “wróg mojego wroga” – nadal działał przeciwko Lannisterom i wyrządzał im szkody.
Poważny dylemat
Dzień dobry, mam pytanie. Czy odpowiecie może na moje pytania? – tak
D: Tak. Chyba nawet już to zrobiliśmy.
Godzinki
Wyjaśnicie jakie to są godziny: godzina wilka, godzina sowy itp? – Aria
D: To nazwy, jakich Martin używa, aby dodać swemu światu trochę “niesamowitości”. Brzmi to w naszych uszach dziwnie, bo wyjąwszy kontekst religijny (w katolicyzmie związany z liturgią godzin – stąd jutrznia, nieszpory, itd…) i pojedyncze nazwy zwyczajowe (południe, północ), określamy godziny liczebnikami. Ale w Westeros przyjął się inny system. Nie znamy odpowiedników każdej godziny, ale z tego co wiem, to jest już ustalone ponad wszelką wątpliwość, że godzina wilka to trzecia w nocy.
BT: Przypomina mi to też trochę określanie pory nocy poprzez odwoływanie się do kolejnych zmian warty i mówienie, że coś stało się np. “o trzeciej straży nocnej”.
Co z tymi Wichrami #1
Martin kiedyś napisał/powiedział:
But I tell you this — if I don’t have THE WINDS OF WINTER in hand when I arrive in New Zealand for worldcon, you have here my formal written permission to imprison me in a small cabin on White Island, overlooking that lake of sulfuric acid, until I’m done. Just so long as the acrid fumes do not screw up my old DOS word processor, I’ll be fine.
Wiem, że z wiadomych przyczyn w tym roku będzie to robione wirtualnie, więc Martin i tak się tam nie zjawi, ale jak oceniacie szanse: czy w dniach tego wydarzenia 29 lip 2020 – 2 sie 2020 padnie z jego ust jakieś info dot. nowej książki? – Wędrowny Dziadek
D: Jestem pewien, że czegoś się dowiemy… Ups… Chyba jednak już na to za późno.
BT: Ale przynajmniej raz możemy z całą pewnością powiedzieć coś o Wichrach zimy – ani data publikacji książki, ani żadne informacje na jej temat nie pojawią się na tegorocznym worldconie w Nowej Zelandii.
Za Stara Niania
Jak myślicie czy Stara Niania przeżyła? Ponoć kobiety bękart zabrał do siebie. Tylko jeśli szły pieszo to by nie dała rady. – Aria
D: Przykro mi, ale bardzo wątpię aby żyła. To stara kobieta, a Dreadfort nie słynie z troskliwości. Zresztą z tego co widzę nie ma jej w spisie postaci Tańca ze smokami, więc…
BT: Niestety, też w to wątpię.
Podróż smokiem
Orientuje sie ktos ile zajeloby przelecenie smokiem z muru do Slonecznej Wloczni? – Jarek
D: Ciekawe pytanie. Odległości w Westeros znamy tylko orientacyjne, bo GRRM nigdy nie podawał dokładnych dystansów, tylko rozmiary z północy na południe i wschodu na zachód. Ale przyjmijmy, że z Muru do Słonecznej Włóczni jest ok. 4,5-5 tysięcy kilometrów w linii prostej. Teraz musimy wiedzieć jeszcze z jaką prędkością podróżuje smok. Ja stawiam na prędkość maksymalną w okolicach 100-120 kilometrów na godzinę. Przede wszystkim dlatego, że smoczy jeździec musi jakoś wytrzymywać taką podróż, utrzymać się na grzbiecie, być w stanie patrzeć na otaczający go świat. Zapewne smoki w locie nurkującym są szybsze, ale te 100-120 km/h wydaje mi się rozsądną prędkością maksymalną podczas normalnego lotu. Rekreacyjnie pewnie latają wolniej – 60-80 km/h. Nie sądzę natomiast, aby mogły być wolniejsze, ponieważ jak wiemy, na smoku można było przelecieć z Królewskiej Przystani na Smoczą Skałę, i z powrotem w ciągu jednego dnia (pewnie spędzając trochę czasu na samej wyspie). A w linii prostej z Królewskiej Przystani na Smoczą Skałę jest jakieś 500 kilometrów.
Zakładając zatem bardzo forsowną podróż, 8 godzin lotu dziennie z prędkością bliską maksymalnej, należałoby uznać, że taka podróż trwałaby około tygodnia. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że trwałaby dwa razy dłużej. Jak na warunki średniowieczne to prędkości absolutnie obłędne. Łatwo zapomnieć o tym, że podróż orszaku z Winterfell do Królewskiej Przystani trwała na pewno dłużej niż dwa miesiące.
BT: Trzeba też pamiętać, że smok musiałby coś jeść – a całego prowiantu raczej by nie niósł. Na pewno czas podróży całkiem znacznie by się skrócił, gdyby jeździec miał pewność, że po drodze będą punkty, w których odpowiedni pokarm już będzie czekał – np. miejscowy lord otrzyma z wyprzedzeniem wiadomość, że taki król Jaehaerys będzie przelatywał przez jego ziemie i należy przygotować ileś tam wołów. Ale jeśli takiej aprowizacji by zabrakło, lub – co gorsza – lot odbywałby się nad wrogim terytorium, czas podróży tylko by się wydłużał. Zresztą podobne problemy pojawiają się, gdy kreśli się alternatywne scenariusze w których całość lub część wyprawy do Mordoru we Władcy Pierścieni miałaby się odbywać na orłach. Smoki i wielkie orły to nie samoloty transportowe…
Co z tymi Wichrami #2
Czy to możliwe by GRRM wywiódł nas w pole i “Wichry zimy” okażą się ostatnią księgą sagi? W pamięci utkwił mi fragment wywiadu, w którym to opisuje dlaczego musiał uśmiercić w powieści Neda, a następnie Robba, a mając z tyłu głowy tą wypowiedź dostrzegam ryzyko, że “Sen o wiośnie” od zawsze mógł być jedynie snem, który miał za zadanie wlewać w nasze zakochane w PLiO serca płonną nadzieję. Ostateczne zwycięstwo człowieka, przedstawione w serialu wcale nie musi mieć miejsca w sadze, z pewnością jednak, wielu mogło nabrać przez to przeświadczenia, że tak właśnie będzie, jednak wg. mnie istnieje duża szansa, że otrzymamy opowieść o zgubie ludzkości, która nawet pomimo tak poważnego niebezpieczeństwa nie będzie potrafiła się zjednoczyć. Co prawda mnogość niedokończonych wątków sugerowałaby, że nie sposób zmieścić całej reszty w ledwie jednym tomie, jednak do tej pory objętościowo tom, tomowi nierówny, także kto wie? Nadchodząca zima zapowiada się długa i mroźna i nie zdziwiłbym się gdyby “Wichry” dwukrotnie przebiłyby obszernością “Taniec”. Myślę, że w ten sposób próbuję sobie tłumaczyć samego Martina, dlaczego tyle lat musimy czekać na kolejny tom, niemniej jednak, chciałbym poznać Wasze zdanie. – Wronojad
D: Nie, nie sądzę. I sam podnosisz najmocniejszy argument. Po prostu w książce jest tyle rozpoczętych wątków, że aby skończyć Pieśń Lodu i Ognia w jednym tomie, Martin musiałby po prostu o połowie z nich zapomnieć. A i tak wątpię, aby było to możliwe. Jestem prędzej skłonny uwierzyć w wydłużenie sagi, niż jej skrócenie.
BT: Gdyby Wichry miały być dwukrotnie dłuższe od Tańca (chyba jakieś 420 000 słów) – a nie za bardzo widzę, w jaki sposób w innym wypadku można by doprowadzić do końca przynajmniej główne wątki – to chyba i tak konieczny byłby podział na (przynajmniej) dwa tomy. Chyba nawet z przyczyn czysto technicznych nie dałoby się wydrukować tego materiału w jednej książce, a w każdym razie nie byłoby to opłacalne. A zatem moim zdaniem muszą być przynajmniej dwa tomy. Oczywiście, można sobie wyobrazić, że będą to Wichry zimy, część pierwsza i Wichry zimy, część druga, a nie Wichry zimy i Sen o wiośnie… ale oprócz tytułów nie za wiele by się zmieniło. Struktura powieści mogłaby się trochę zmienić – ale to też nie byłyby duże zmiany, w PLIO i tak kolejne rozdziały danej postaci po przejściu z jednego tomu do drugiego mogą podejmować akcję niemal dokładnie tam, gdzie została ona przerwana… albo w obrębie tego samego tomu mogą być duże przeskoki czasowe i geograficzne w wątku danego POV-a. Już prędzej widziałbym taką sytuację, że pojawią się Wichry 1 i Wichry 2, łącznie takiej długości jak np. Uczta + Taniec – w ich przypadku też mieliśmy podział jednego planowanego pierwotnie tomu na dwa (Wichry 2 mogłyby mieć nawet jakiś inny tytuł, np. Czas wilków, jak miał brzmieć tytuł jednego z tomów w trylogii PLIO z początkowych zarysów) – a dopiero potem Sen o wiośnie. Możliwe też, że GRRM nadal próbuje zmieścić całą fabułę przewidzianą dla Wichrów w jednym tomie długości Tańca lub nieco większej, co mogłoby stanowić jedną z przyczyn tak długiego okresu prac nad książką. Albo powstają de facto dwa tomy, nawet jeśli oba będą nosiły ten sam tytuł… Cóż, tego po prostu nie wiemy. Jedno jest pewne – opowieść rozrosła się w czasie tworzenia. Wystarczy przypomnieć, że pierwotnie PLIO miała być trylogią.
Dorzucam swoje pytanie:
Czemu żaden z siedmiu rodów, ani w sumie żaden, który by do tego aspirował, nie miał wysłane swego dziecka do innego rodu na wychowanie? Nie wydaje wam się to dziwne?
Wróć, źle się wyraziłem.
Czemu żaden z siedmiu rodów, ani w sumie żaden, który by do tego aspirował, nie miał wysłane swego dziecka do innego rodu na wychowanie NA POCZĄTKU POWIEŚCI? Nie wydaje wam się to dziwne?
A to nie było tak, że fakt wychowywania się Roberta i Neda u Jona Arryna było czymś bardzo nadzwyczajnym, co miało świadczyć o powstającej konspiracji wielkich rodów przeciw Szalonemu Królowi? Na początku powieści była tylko tylko mowa, że Słowiczek miał być wysłany do Tywina, albo do Stannisa według różnych wersji.
Wydaje się raczej, że takie podsyłanie sobie dzieci to normalna praktyka w Westeros. Być może to część wychowania młodego lorda (jak kiedyś wędrówki czeladników). Wysyła się np. syna na jakiś czas pod opiekę znamienitego rycerza, mądrego urzędnika, albo kogoś ogólnie szanowanego, żeby czegoś się od niego nauczył, nabrał doświadczenia i po prostu miał okazję zobaczyć wielkiego człowieka przy pracy, że tak powiem. 🙂
Brandon miał podróżować z ojcem do KP, w sprawie Roberta Arryna czynione były plany, Tommena pewnie Cersei nie chciała nigdzie oddać, tak samo zresztą Joffreya. Rickon był jeszcze za młody, a po drugie może zbyt mało ważny (5 dziecko lorda), żeby sobie nim zaprzątać głowę. Quentyn był na wychowaniu u Yronwoodów. Z chłopców tylko Robb mnie zastanawia teraz.
Właśnie trochę dziwne się wydaje, że Robb nie był „w terminie” u żadnego lorda.
Myślę że na początku powieści jak poznajemy rody i bohaterów to nie bardzo jest kogoś gdzie wysyłać poza Statkami bo tych pełno. U Lanisterów Jamie miał być dziedzicem, a został Gwardzistą, Cersei to córka którą można dobrze za mąż wydać a wysłanie Tyriona mogło by być odebrane jak zniewaga. U Barathionow jest tylko chora dziewczynka bo bękartów Roberta chyba nie wliczymy. Tyrellowie, tu można by kogoś w książce wysłać bo jest 3 mężczyzn, Margery odpada bo coś jak Cersei. Martellowie? No oficjalnie jest też jeden z synów mógłby zostać wydany bo bekarcic nie wliczamy raczej. Greyjoy -jeden jest u jest u Starkowo z trochę innego powodu. W Dolinie mamy chorego maminsynka którego mamusia nie odda. Zostają Starki, zostaje dziedzic i Sansa bo do wydania a resztę można wydać tylko że są jeszcze bardzo młodzi bo Jon idzie do straży i jest też bękartem oficjalnie.
Matellowie mieli o ile mnie pamięć nie myli, a praktyka była dosyć częsta z tego co pokazuje historia, bo brat Neda też był na wychowaniu, ale u jednego z chorążych ojca.
To były przypadki bycia wychowankiem w obrębie danej dzielnicy wielkich rodów, ale takie wysyłanie potomków między tymi największymi było chyba czymś bardzo rzadkim.
Seniorzy – przywódcy wielkich rodów w Siedmiu Królestwach nie wysyłają swoich dzieci do innych wielkich rodów na wychowanie bez wyjątkowej przyczyny, jaką jest zawarcie długoletniego sojuszu, także przez małżeństwo. Inaczej, w przypadku konfliktu (jak chociażby rebelia Roberta, bunt Balona Greyjoya) taki wychowanek z łatwością stawałby się cennym zakładnikiem. Dlatego szkoda, że np. Ned + Cat nie pomyśleli nieco szerzej i nie zaręczyli Robba z Myrcellą, oddając ją na wychowanie do Winterfell. Robert B. mógłby się na to zgodzić, pomimo protestów Cersei.
Natomiast oddawanie chłopców w odpowiednim wieku na „staż giermka” do swoich chorążych to powszechna praktyka (Jaime w wieku 11 lat trafił do Crakehall na cztery lata, ale w tym czasie mógł odwiedzać Casterly Rock).
Ale w sytuacji Roberta było to dosyć zrozumiałe, bo nie mógł uczyć się od swojego ojca(chyba, że się mylę i ten umarł, gdy Robert był już u Arryna). Ned zaś był młodszym dzieckiem, więc wysłanie go poza Północ nie było takie dziwne.
U kogo był brat Neda?
Kolejna świetna robota gratuluje 🙂
teraz bedziesz co roku zmienial cyferke w nicku? xD
Jestem ciekawy co Dael i BT mają do powiedzenia na ten temat. Czy możecie opublikować odpowiedź na pytanie kłantalupy już w kolejnych pytaniach do maesterów?
nie mogą, bo nie wyrazam zgody na publikację mojego pytania, ha!
A zatem nigdy się nie dowiemy xD
Nie kracz, że co roku
Dziękuję za odpowiedź, szczególnie na to moje pytanie
Jak wyobrażacie sobie dalszy rozwój postaci Sansy? Czy stanie się ona graczem z prawdziwego zdarzenia takim Littlefingerem 2.0? Po ostatniej powtórce sagi widzę, że ma ona mi temu potencjał wbrew temu co twierdzi wielu fanów jest ona inteligentna np. juz w nawałnicy mieczy domyśliła się, że mieszanka Joffrey, Margaery i Loras może się skończyć tragedią ,a potem stała się tylko lepsza. Dodatkowo jest wstanie manipulować Robertem Arrynem i już zdołała owinąć sobie Harrego Dziedzica wokół palca. Na razie niby niewiele, ale wróży na przyszłość. Wspomnę jeszcze, że sytuacja kiedy Baelish staje się ofiarą własnych metod jest pociągająca.
Mi ona „ostatnio” zaczęła się bardzo podobać. Wcześniej taka głupia, marzycielka, widzi tylko to co chce widzieć. Ale „teraz” to mega potencjał. Nadal niby glupiutka ale tak naprawdę to sporo widziała, uczy się a jak połączy kropki i uwierzy w siebie to może mieć bardzo duża władzę i wiedzę. Teraz to tylko potencjał. Ale pamiętajmy, że bardzo dobrze uczyła się dobrego dobierania słów do danej sytuacji. Wcześniej przez septę, potem doświadczeniami by uniknąć bicia. Jak uwierzy w siebie to słowami może wieloma ludźmi kierować jak marionetkami
Littlefingera 2.0?? Broń boże nie ,nie chce suki Sansy ,bylo to juz w serialu, do tego tak nieudolne ,ze tylko znienawidziłem serialową Sansę .Myslę ,ze Martin kreuje ją raczej na Neda Starka w spódnicy tylko ,ze odartego z naiwnosci i umiejącego „grać o tron” Zresztą Baelish upadający bezposrednio od córki tatusia ,którego Littlefinger załatwił to perfekcyjna Martinowska ironia
Pytanie dotyczące pijawek rodzi kolejne pytanie: czy śmierci „spowodowane” przez pijawki były tak naprawdę dla Stannisa opłacalne? Żywy Joffrey przynosi zdecydowanie więcej chaosu niż Tommen. Z kolei Balon to dzban, raczej wątpliwe by mógł w istotny sposób zaszkodzić Stannisowi. Władza Robba słabła z czasem. Można było przyjąć, że w ostateczności Północ musiałaby tak czy siak uznać zwierzchność Królewskiej Przystani.
Wydaje mi się, że to pytanie jest lekko pozbawione sensu. Moglibyśmy je rozpatrywać w formie pytań do maestrów z tym, że to nie pijawka zabiła Joffreya, a trucizna, nie pijawka zabiła Robba tylko sojusz Bolton-Frey-Lannister. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że Stannis nie miał tutaj żadnego udziału w tych śmierciach, a pijawki tylko wyglądają jakby to on był sprawcą tego wszystkiego.
Różnie bywa w takich przypadkach. Żywy Joffrey może wprowadzać chaos, ale z kolei brak Joffreya może spowodować, że niektórzy przeciwnicy wycofają się z walki. Trudno przewidzieć wszystkie konsekwencje. Przykładem niech będzie fakt, że alianci nigdy nie zdecydowali się przeprowadzić zamachu na Hitlera (wszystkie znane próby były podejmowane przez lokalne grupy oporu lub wewnątrzniemiecką opozycję).
Czytając poraz enty PLiO zauważyłem że wygląd Sama Tarly’ego jest nierealnie utrzymywany. Od czasów Gry o Tron i ostatniego jego rozdziału w Uczcie minęło sporo czasu i sporo się działo. Przy prawie ekstremalnych warunkach za Murem i na samym Murze nie miałby szans „utrzymać” takiej wagi żywiąc się paskami wołowiny, gulaszem, chlebem. Domyślam się że to wymysł samego Autora by postać Sama była „ciamajdowata” itp a odchudzenie naszego Ser Świnki by trochę „zbeszczescislo” wizje „bohatera-strachajły”. Jak myślicie jak można wytłumaczyć tę nieścisłość? Dodam że znam się trochę na żywności, stąd rzuciło mi się to w oczy. Bodajże w Nawałnicy Mieczy jest fragment jak Thoros z Myr opowiada jak stracił na wadze A Tarly toczy się dalej. 😀
Na statku w dorodze do Wolnych Miast wyraznie schudł. Jest to opisane. Zdecydowanie sie juz nie toczy 😀
Raczej kiepska argumentacja.. Mam dwóch takich pracowników co nie muszą jeść cały dzień i są młodzi a bez przerwy wyglądają tak samo i to o dziwo przez pare lat ich obserwuję 😂
Rozumiem że pracujecie w warunkach arktycznych przemierzając zamarznięte wyżyny z racjonowaną żywnością itp? Nie rozumiem gdzie te słabe argumentu.
Zgadza się, Tarly już dawno powinien zrzucić dobrych kilka kamienia na takiej diecie, zwłaszcza, że na murze z jedzeniem się nie przelewa.
A guzik. Zawsze byłam szczupła a jak przeprowadziłam się do innego kraju to przez 1,5 roku przytyłam 20 kilo. W pl byłam kura domowa wychowująca dzieci. Nic ciężkiego nie robiłam, nie cwiczylam, dużo godzin leżałam czytając książki. Co było dobre to miałam czas na zrobienie zdrowych, zróżnicowanych posiłków. Jak wyjechałam to życie mi przyspieszyło, nigdy nie miałam czasu. Zawieźć dzieci, jechać do pracy, wracajac z pracy zabrać dzieci, przygotować jakieś jedzenie, odrobić z nimi lekcje, ogarnąć dom, i jeszcze szkole języka wieczorowo kilka dni w tygodniu sobie dołożyłam. Często jadłam mało i raz dziennie. Waga rosla no to ćwiczenia. Guzik. Mój organizm dostawał mało jeść więc odkładał w zapasach ile można. Dopiero dieta od dietetyka pomogła, taka co mogłam raz dziennie przygotować (bo tylko raz miałam czas) i jeść 5 posiłków. Plus wysiłek i życie w biegu wróciłam do wagi. Tak więc organizm Sama też mógłby przez dłuższy czas odkładać na później gdy poczuł zmianę i dopiero po jakimś czasie w końcu nie miał wyjścia i zaczął spalać tłuszcz
Nie żaden guzik tylko opieram to na własnym sposobie odżywiania, oczywiście rozumiem , Sam Tarly postać fikcyjna. Autor zapewne miał gdzieś dietetyczny bełkot warunki jak ciało się zachowuje w warunkach ekstremalnych itp. Za murem,na murze, jak w książce podaje George dieta składa się głównie z pasków wolowiny, czerstwego chleba, gulasz, warzyw itp. Ze wszystkich wymienionych głównie Chleb jest najbardziej tuczący ze względu na dużą zawartość węglowodanów. Stosowalem dietę katogeniczna polegającą na jedzeniu głównie warzyw i mięsa z dużą zawartością tłuszczu i z jak najmniejszą ilością węglowodanów i cukru. Dieta polega na tym by organizmowi nie dostarczać węglowodanów skąd czerpię Energię gdy ma ich za dużo, A tluszczyk się odkłada przez co pęczniejemy. Gdy organizm dostaję głównie tłuszcz pobiera z niego Energię do pracy, życia, efekt jest widoczny I skuteczny nawet bez ćwiczeń. Sam spadlem 10 kg w pół roku. Jakie mają warunki w eskapadzie za murem I na murze sami wiemy. Stąd moje zdanie że powinien spaść z wagi. Oczywiście nie zaprzeczam że bredzisz itp. Ja widzę dużo podobieństw ze swojej diety stąd moje argumenty. Brzmi to szalenie i absurdalnie że Tłuste mięsa są zdrowe lepsze niż zapychanie się pieczywem. 😁 Gwarantuję że jeśli nie zagryziemy chlebem lub bułka, mięsko z grilla, nie będziemy się czuli ociezali ani napompowani.
To chyba podobna dieta do tzw. diety optymalnej Kwaśniewskiego (lekarza, nie byłego prezydenta)?
Tak ,bardzo podobna, tylko że Ja warzywa jadłem i owoce również ze względu na witaminy które tam są a mięso wszystkiego nie dostarcza
Aj też to co napisałam to opierałam o własnym sposobie odżywiania. Nie twierdzę, że nie masz racji. Twierdzę, że nie każdy ma tak samo. Ja np w każdej ciąży tyłam 4-7 kilo a w 3 dni po porodzie traciłam zawsze 10. Każdy mi mówił, że to nie możliwe, nawet lekarz co mnie badał i ważył. A jednak. Nie mówię, że Martin zapoznał się dokładnie z tematem zanim opisał Sama ale są ludzie grubi mimo, że dawno powinni schudnąć.
Ja to myślę, że należy zbadać hipotezę czy aby to nie Martin stoi za tą całą „pandemią”. Nie Bill Gates czy 5G, a właśnie pisarz, któremu się nie chciało lecieć do Nowej Zelandii i na poważnie pracować nad książką.
Dorzucam kolejne pytanie:
Co Podrick zrobił tym prostytutkom, które najął dla niego Tyrion i które były tak zadowolone, że nie kazały mu płacić?
Oglądałeś kiedyś „Zemstę frajerów”? Podejrzewam że to samo co główny bohater, zrobił dziewczynie antagonisty.
Dziękuję za odp na pytanie. Niedawno znowu zaczęłam czytać sagę od początku i nadal się wkurzam, że nie wiem jaka jest godzina gdy jest napisana ta dziwna nazwa. Ale przynajmniej wiem o godzinie wilka
Hmm to nie miało być w odpowiedzi
W Barrowton nie pamiętam u kogo.
W rozmowie z Cressenem w prologu Starcia królów Stannis raczej wyraźnie daje znać, co myśli o Robbie.,, To nieopierzony chłopak i kolejny fałszywy król ”. Ani przez chwilę nie zastanawia się nad sojuszem z nim, zwlaszcza że wychodzi na jaw jego żal do Roberta o traktowanie Neda jak brata. Na uczcie nazywa Robba uzurpatorem. Dlatego nie sądzę, aby zaczął się nad tym zastanawiać przy pijawkach.
Chciałam nawet sprawdzić w książce, jak dokładnie to wyglądało, ale nie umiem znaleźć opisu tej sytuacji, czyżby to był tylko serialowy pomysł?
Jeśli można tutaj zadać pytanie to oto moje: Jaka tak naprawdę jest historia tajemniczej Ashary Dayne? Jaki jest rzeczywisty powód jej samobójczej śmierci? Bo rozpacz po śmierci brata nie bardzo mnie przekonuje. I czy na pewno umarła.