Zgodnie z zasadą jaką kieruje się w życiu George R.R. Martin („lepiej późno niż wcale”), postanowiłem (trochę po czasie) przygotować dla Was podsumowanie naszych analiz szóstego sezonu Gry o Tron, a także podzielić się moimi ogólnymi refleksjami na temat ostatnich dziesięciu odcinków. Żeby było weselej to dopiero teraz udało mi się wymyślić dla cyklu tytuł. Cóż, może zrobimy z niego użytek w przyszłym roku.
Sezon szósty potwierdził wiele naszych przypuszczeń. Dowiedzieliśmy się kim są rodzice Jona Snow. Zasmakowaliśmy potrawki z Freyów. Poznaliśmy sekret lady Melisandre. Jon ożył przed naszymi oczami. I został królem. Z kolei Sandor, jak się okazało, żył już od jakiegoś czasu. Tylko Cleganebowlu żal…
Ale zacznijmy od twardych liczb.
Pod każdą z dotychczasowych analiz zamieszczałem sondę, w której Wy – drodzy czytelnicy FSGK.pl – mogliście wyrazić swoją opinię przyznając każdemu odcinkowi od jednego do pięciu cytrynowych ciasteczek. We wszystkich sondach oddano łącznie 4783 głosy, co znaczy, że każdy odcinek oceniany był przez średnio 478,3 osoby (aczkolwiek to ulegało zmianie, bo udział głosujących rósł z czasem). Co ciekawe, porównawszy liczbę unikalnych odsłon strony każdej z analiz z liczbą oddanych głosów, trudno nie zauważyć, że większość z Was nie chciała oddać głosu. Jeśli przyczyna była natury technicznej, to koniecznie dajcie nam o tym znać!
Przejdźmy już do rozkładu głosów przy poszczególnych odcinkach.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 21 głosów (5,72%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 73 głosy (19,89%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 173 głosy (47,14%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 89 głosów (24,25%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 11 głosów (3%)
Łącznie oddano 367 głosów.
Średnia ocena odcinka: 2,99 cytrynowego ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 4 głosy (1%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 9 głosów (2,24%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 58 głosów (14,46%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 237 głosów (59,1%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 93 głosy (23,19%)
Łącznie oddano 401 głosów.
Średnia ocena odcinka: 4,01 cytrynowego ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 31 głosów (7,13%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 109 głosów (25,06%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 200 głosów (45,98%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 79 głosów (18,16%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 16 głosów (3,68%)
Łącznie oddano 435 głosów.
Średnia ocena odcinka: 2,86 cytrynowego ciasteczka.
Odcinek 4: Księga Nieznajomego
Jedno cytrynowe ciasteczko: 21 głosów (4,61%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 69 głosów (15,13%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 172 głosy (37,72%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 145 głosów (31,8%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 49 głosów (10,75%)
Łącznie oddano 456 głosów.
Średnia ocena odcinka: 3,29 cytrynowego ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 10 głosów (1,98%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 14 głosów (2,77%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 60 głosów (11,68%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 225 głosów (44,47%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 197 głosów (38,93%)
Łącznie oddano 506 głosów.
Średnia ocena odcinka: 4,16 cytrynowego ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 15 głosów (3,4%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 99 głosów (22,45%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 208 głosów (47,17%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 107 głosów (24,26%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 12 głosów (2,72%)
Łącznie oddano 441 głosów.
Średnia ocena odcinka: 3,00 cytrynowe ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 16 głosów (3,97%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 90 głosów (22,33%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 167 głosów (41,44%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 104 głosy (25,81%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 26 głosów (6,45%)
Łącznie oddano 403 głosy.
Średnia ocena odcinka: 3,08 cytrynowego ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 137 głosów (28,07%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 208 głosów (42,62%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 105 głosów (21,52%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 28 głosów (5,74%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 10 głosów (2,05%)
Łącznie oddano 488 głosów.
Średnia ocena odcinka: 2,11 cytrynowego ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 18 głosów (2,92%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 32 głosy (5,19%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 115 głosów (18,67%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 266 głosów (43,18%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 185 głosów (30,03%)
Łącznie oddano 616 głosów.
Średnia ocena odcinka: 3,92 cytrynowego ciasteczka.
Jedno cytrynowe ciasteczko: 8 głosów (1,2%)
Dwa cytrynowe ciasteczka: 8 głosów (1,2%)
Trzy cytrynowe ciasteczka: 34 głosy (5,08%)
Cztery cytrynowe ciasteczka: 196 głosów (29,3%)
Pięć cytrynowych ciasteczek: 423 głosy (63,23%)
Łącznie oddano 669 głosów.
Średnia ocena odcinka: 4,52 cytrynowego ciasteczka.
Ocena sezonu
Jak wynika z zaprezentowanych tu statystyk, najlepszymi odcinkami sezonu były: Wichry zimy (finał sezonu), Drzwi (odcinek piąty) i Dom (odcinek drugi). Wszystkie te odcinki przedstawiały wydarzenia o ogromnym bagażu emocjonalnym i wszystkie – zasłużenie – otrzymały średnią powyżej czterech cytrynowych ciasteczek. Całkiem nieźle wypadł też tradycyjnie doceniany przez widzów odcinek dziewiąty (Bitwa bękartów). Zdecydowanie najsłabiej oceniliście odcinek ósmy – pt. Nikt.
Wyciągając średnią z tych ocen cząstkowych możemy też pokazać jak postrzegany był cały sezon. Otóż wynika z tego, że sezon szósty zasłużył na 3,39 cytrynowego ciasteczka.
Czy to adekwatna ocena? Wiele zależy od tego jaką perspektywę przyjmiemy. Gra o Tron jest niewątpliwie jednym z najlepszych emitowanych obecnie seriali telewizyjnych. Ocena tak bliska średniej mogłaby zatem sugerować, że postrzegamy serial jako… przeciętny. W świecie oper mydlanych i szablonowych seriali kryminalnych taka ocena byłaby po prostu niesprawiedliwa. Proponowałbym jednak spojrzeć na to z nieco innej perspektywy. Gra o Tron sama wyznaczyła swoją skalę ocen. Zrobiła to pokazując nam jak doskonałą potrafi być adaptacją i jak emocjonującym bywa widowiskiem. Ale nie łudźmy się, serial zaliczył też niejedną wpadkę przy pracy, która nawet największego fana przyprawiła o zażenowanie (Dorne).
Dlatego właśnie chciałbym, abyśmy w cytrynowych ciasteczkach widzieli raczej ocenę tego, w jakim stopniu Gra o Tron realizuje oczekiwania, jakie sam serial w nas rozniecił. A jak je realizuje? Niestety średnio.
Oczywiście sezon szósty miał wiele plusów. Wspomnijmy choć o kilku.
1. Muzyka. W ostatnim sezonie Ramin Djawadi przeszedł sam siebie, tworząc jedne z najlepszych oryginalnych kompozycji, jakie kiedykolwiek trafiły na ścieżkę dźwiękową serialu telewizyjnego (choć gwoli ścisłości – palmę pierwszeństwa nadal dzierży Bear McCreary i pewien starszy już serial). Muzyka z Gry o Tron przejdzie do historii telewizji.
2. Rozmach. Gra o Tron jest w tej chwili przedsięwzięciem porównywalnym tylko z największymi hollywoodzkimi produkcjami. Oznacza to nie tylko ogromny budżet, ale również wszystkie techniczne i logistyczne problemy jakie z tym się wiążą. Zwłaszcza, że w produkcja serialu trwa dłużej od produkcji nawet dużego filmu kinowego. Czapki z głów przed ludźmi, którzy są w stanie nad tym zapanować i dostarczyć tak wspaniałe widowisko na ekrany naszych telewizorów.
3. Emocje. O scenarzystach szóstego sezonu można powiedzieć sporo nieprzyjemnych słów, ale jednego odmówić im nie sposób. Nadal wiedzą jak grać naszymi emocjami. W tych kilku kluczowych dla sezonu momentach scenariusz i reżyseria nie zawiodły. Odcinek drugi, piąty, dziewiąty i dziesiąty uderzały w prawidłowe nuty, dostarczając nam radość, strach i smutek. Z przewagą tych dwóch ostatnich.
Niestety nie sposób nie zauważyć też negatywów. Pewne elementy serialu, a także wydarzenia związane z jego produkcją, mogą nastrajać nas niezbyt optymistycznie.
1. Wielka improwizacja. Wbrew zapewnieniom scenarzystów, fabuła kolejnych sezonów nie jest jeszcze dograna. Ba, ucięcie wątku Dorne jednoznacznie wskazuje na to, że scenarzyści improwizują, odchodząc od swojej oryginalnej wizji. I choć trudno winić kogoś za wyciąganie wniosków z własnych błędów, to jednak niepokoić musi to, że daleko idące, naprędce wprowadzane zmiany fabularne mogą wykoleić cały serial.
2. Nielogiczności i brak konsekwencji. Pisałem o tym szerzej w każdej z analiz. Żartobliwie sprowadzamy ten problem do kwestii „teleportów” (choć przyznajmy – bywają one czasem rażące), ale tak naprawdę chodzi o malejący nakład wysiłku włożonego w uprawdopodobnienie przedstawianej nam historii. Zupełnie jakby twórcy serialu zaczęli lekceważyć nie tylko materiał książkowy, ale i wcześniej ustalony kanon serialowy. Najlepszym przykładem jest tu jedyne dziecko Cersei i Roberta, o którym dowiedzieliśmy się w sezonie pierwszym, a które najwyraźniej znikło w sezonie piątym, gdy trzeba było wrócić do książkowej przepowiedni Maggy Żaby. Niestety takich przykładów jest znacznie więcej.
3. Drażnienie fanów. Wszyscy wiemy, że są ludzie, którym dogodzić się nie da. Fani książek, którzy nawet pierwszy sezon uważają za bardzo marną ekranizację, a odejście od fabuły książek w ostatnich dwóch sezonach traktują jako świętokradztwo. Być może są oni dla HBO już straceni. Ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to niemal złośliwego wbijania fanom książek drobnych szpilek poprzez absurdalną charakteryzację znanych i lubianych postaci. Bo co skusiło scenarzystów do zrobienia z Cytryna zbója i mordercy, a ze Smalljona wyrodnego syna? Momentami czułem się, jakbym czytał nowelizację Gwiezdnych Wojen, w której wychodzi na jaw, że Chewbacca bije żonę, a Wedge Antilles jest alkoholikiem i złodziejem. Łatwiej już przełknąć nieustanne ukazywanie Stannisa w negatywnym świetle, bo można było to wyjaśnić wizją scenarzystów. Ale masakrowanie lubianych postaci trzecioplanowych, którym wystarczyło zmienić imiona, zakrawa na złośliwość.
4. Brak feedbacku, który pozwoliłby skorygować błędy i niedociągnięcia. Gra o Tron z sezonu na sezon święci coraz większe triumfy, bije kolejne rekordy oglądalności i zgarnia coraz więcej nagród. Niestety rosnąca popularność nie oznacza rosnącej jakości. Myślę, że najlepszą ilustracją tego zjawiska są nominacje do nagród Emmy. Tajemnicą poliszynela jest, że nominowany do Emmy ma być – po raz kolejny – Peter Dinklage. A zatem aktor, który w całym sezonie miał może jedną interesującą scenę, nie omieszkał za to uczestniczyć w kilku żenujących zapchajdziurach. Gra o Tron to w tej chwili coś więcej niż serial, to zjawisko kulturowe. Niestety ma to również swoją cenę.
5. Strategia „dziewiątego odcinka”. W tym sezonie – jak chyba nigdy dotąd – dało się odczuć, że chęć porażenia nas widowiskowym finałem pogorszyła jakość całego sezonu. Serial zaskoczył nas sztampowością i brakiem rozmachu w odcinkach, które powinny przecież oczarowywać nas swoją magią. Zaskakująco banalne było wskrzeszenie Jona. Odczuwalne było też zmniejszenie liczby lokacji, w których kręcono kolejne sceny. Czy dla Bitwy Bękartów warto było ciąć budżet pierwszej połowy sezonu? Moim zdaniem nie.
Jak to wszystko powinno nas nastrajać przed sezonem siódmym? To pytanie na które trudno odpowiedzieć. Myślę, że wspomniane tu problemy nie znikną. Ale dwie rzeczy dają mi nadzieję na przyszłość. Po pierwsze – serial nie radził sobie ostatnio z subtelnymi intrygami politycznymi… ale czas subtelnych intryg jest już za nami. Przed nami dwa krótkie sezony pełne magii i wojny. A w tej materii – jak sądzę – scenarzyści czują się całkiem nieźle. Po drugie – przy wszystkich zastrzeżeniach wobec sezonu szóstego muszę jedno powiedzieć jasno i wyraźnie. Był to sezon zdecydowanie lepszy od serii zeszłorocznej. Myślę więc, że jesteśmy na fali wznoszącej.
A co Wy sądzicie o sezonie szóstym? I czego oczekujecie po sezonie siódmym? Dajcie mi znać w komentarzach.
Nie oprę się. Pierwsza? 😀
Celna analiza i dobre podsumowanie. Z tą falą wznoszącą mam jednak wątpliwości. Powiedziałbym raczej, że trzymają swój poziom z 5 sezonu. Pozdrawiam DaeL.
Może to kwestia finału. Wydaje mi się, że sezon 6 zakończył się w sposób daleko bardziej satysfakcjonujący niż sezon 5.
Pytasz o nastrojenie oczekiwań przed 7. sezonem. Kluczową sprawą jest to, czy będzie on tworzony w oparciu o materiał książkowy. Teraz wszystko zależy od Martina, dopiero w drugiej kolejności od scenarzystów. Aż nadto widać, że scenarzyści pewnych postaci nie czują, z Tyrionem na czele, gdzie bez zaimplementowania oryginalnych dialogów nie można sklecić choćby dwóch sensownych zdań. 😀
Cóż, sezon zdecydowanie lepszy niż poprzedni. Scenarzyści nigdy nie radzili sobie zbyt dobrze z intrygami z prostego powodu… Wydają się one dla nas za proste, po tym co przeczytalismy u Martina. A na więcej w serialu raczej nie ma czasu. Oczywiście nie można tym usprawiedliwiać Dorne, ale myślę że zamiana Jeyne Westerling na Talisę jest w pełni uzasadniona, tak samo jak Jeyne na Sansę. Teraz, gdy wszystkie intrygi trzeba raczej rozwiązywać, wydaje mi się ze serial będzie piąć się w górę i jeszcze nas mile zaskoczy 🙂 Daelu, mam jedno pytanie. Czy zobaczymy Cię na zlocie w Katowicach?
„Daelu, mam jedno pytanie. Czy zobaczymy Cię na zlocie w Katowicach?”
Jeśli mowa o tym sierpniowym, to niestety odpada. Wakacje 🙂
Daję znać czego oczekuję po sezonie siódmym: tego samego co po szóstym. Oczekuję długo wypatrywanego, spektakularnego powrotu Jedynego Prawdziwego Króla. Jeżeli zdecydują się wprowadzić go już w pierwszym odcinku to właściwie na tym etapie opowieść mogłaby się już zakończyć. Piniundz zaoszczędzony, historia uratowana, jest profit.
Nadzieja umiera ostatnia 🙂
Sezon szósty oceniam jako bardzo słaby. Wierzcie mi,że z ciężkim sercem, bo GoT był jednym z moich ulubionych seriali. Był perełką współczesnych produkcji telewizyjnych. Szóstemu daję 4/10 (o gwiazdkę więcej niż sezon piąty, bo miał chociaż arcy ciekawe sceny Brana). Jeśli GoT zaczyna mnie męczyć albo śmieszyć, to znak,że jest naprawdę źle. Marne było wszystko. Fatalnie rozpisane postacie (już nie będę się pastwić, co oni narobili z Varysem czy Littlefingerem, nawet Tyrion jak się już odezwał, to wolałam żeby jednak milczał, a Dany w zasadzie wygłaszała tylko podniosłe monologi na smoku albo robiła wejście smoka), drętwe i banalne dialogi. Nielogiczności i głupota. Było kilka dobrych scen, ale to były SCENY – nie ocenię całego odcinka wysoko, tylko dlatego,że świetna była ostatnia scena (np. hold the door). Boję się kolejnego sezonu, bo jeśli czekać nas mają znowu wzniosłe monologi smoczej matki, dziwne śmierci w imię \”im więcej tym bardziej szokująco, to w ogóle zapomnę jaki na początku był ten serial. A był przewrotny, przebiegły, dynamiczny, zagadkowy, przebogaty w każdej formie. Łamał schematy i poszerzał serialowe granice. Niesamowicie wpłynął na popkulturę. Cholera, nawet sprawił,że sięgnęłam po książki Martina, chociaż nie przepadam za fantastyką w żadnym natężeniu. Z bólem serca daję taką, a nie inną ocenę, ale serial sam sobie ustanowił wysoką poprzeczkę. A teraz nie może do niej sięgnąć, a co dopiero jej dorównać czy przeskoczyć. Jak dla mnie teraz GoT tylko żeruje na swoich najlepszych dniach. a ja nie mogę się tym zadowolić. To tak, jakby podziwiać cień wspaniałej budowli, zamiast samą budowlę.
w sumie chyba najsłabszy sezon i dziwię się, że zarobili na nim więcej niż na poprzednich.
A mnie to nie dziwi. Powtarza się to samo, co obserwowaliśmy parę lat temu z Lost. Sześć sezonów, z których naprawdę dobry był tylko sezon 1, a umiarkowanie znośne sezony 2 i 3. Reszta była dramatycznie słaba. A jednak Lost święciło triumfy niemal do samego końca i z sezonu na sezon zyskiwało widzów. Rozgoryczenie widzów pojawiło się chyba dopiero pod koniec sezonu 6. Dopiero ostatni, żenująco słaby odcinek sprowadził wszystkich na ziemię.
Przy czym – tak gwoli ścisłości – uważam, że Gra o Tron jest lepszym serialem od Lost. Więc tym bardziej ma szansę dociągnąć na fali rosnącej popularności do samego końca.
Solidna Pomylona Analiza – Pięć cytrynowych ciasteczek. Moim zdaniem najlepszym przykładem nielogiczności jest powrót Nocnej Straży z Hardhome od północnej strony muru ale powodem tego jak i większości nielogiczności i braku konsekwencji jest brak Martina(wtedy serial obniżył loty) lub jakiegoś zmiennika(autorzy Świata Lodu i Ognia?).
Dzięki za cytrynowe ciasteczka. GRRM niech się jednak lepiej zajmie książkami, bo już naprawdę trochę przesadza. A na to, że Linda i Elio zaangażują się w serial nie ma co liczyć. Elio w ogóle przestał oglądać, a Linda strasznie na twitterze beszta scenarzystów 🙂
To nie chodzi o tych konkretnie ludzi tylko o problem braku tam osoby która zna uniwersum.
Żeby nie pamiętać złych rzeczy z szóstej serii, wrzucam link do najlepszej (oprócz Lyanny Mormont) rzeczy, która przytrafiła się w temu sezonowii.
https://www.youtube.com/watch?v=MFK0yG8xG5I
Sezon lepszy od 5, w którym zabili mi Króla. W 6 ukoronowali Jona, fanserwis i realizacja fanowskich teorii, brak materiału książkowego przez co serial stał się mniej bolesny w odbiorze. Muzyka niesamowita, Ramin Djawadi zachwyca mnie od dawna, Light of Seven nadal powoduje u mnie ciarki. 7 nie będę oglądać, albowiem chcę Wichrów, a Danki w Westeros nie zniosę 😉
Nowy tytuł „Pomylone Analizy” paradoksalnie bardziej pasuje do poprzednich recenzji pisanych nieco z przymrużeniem oka, podczas gdy ta jest zdecydowanie poważniejsza. Ale to dobre zamknięcie sezonu.
Przyznam, że zastanawiałem się nad sensem zamieszczania komentarza pod tym opracowaniem, bo to jest trochę jak wyważanie otwartych drzwi. Ale żeby podsumować powtórzę, że dla mnie wszelkie rozważania na temat paraleli między książką a serialem mijają się z celem. Od chwili gdy produkcja HBO przestała być ekranizacją prozy Martina (siłą rzeczy, skoro Autor działa tak opieszale – miejmy tylko nadzieję, że tak cyzeluje swe dzieło, że otrzymany w końcu istną perłę) mamy do czynienia jedynie z wariacjami na temat „Gry o Tron”. To już są dwa różne, dość swobodnie powiązane ze sobą organizmy. Serial oglądam jak rzetelną robotę telewizyjną i podejrzewam, że nie tylko ja, ale też wiele innych osób – mimo różnych wątpliwości i krytycznych uwag – jednak z napięciem i ciekawością oczekiwało na emisję następnego odcinka i podobnie będzie w przypadku kolejnego sezonu. Ale jednocześnie nie mogę oprzeć się rozterkom, jak też w powieści potoczą się te wątki, które film tak spektakularnie rozstrzygnął. A jest ich tak wiele: poczynając od Stannisa, poprzez Boltonów, Hodora, bitwę bękartów, zagładę Martellów w Dorne, drogę Sansy z Doliny do Winterfell, wyprawę Daenerys, śmierć Waldera Freya i dzieje Aryi aż po samobójstwo Tommena i koronację Cersei. To wszystko serial nam niejako narzucił, ale przecież w książce może to wyglądać całkiem inaczej. A przecież są także postacie przez film pominięte, a dla powieści tak ważne – Aegon, Arianne, Victarion, Pani Kamienne Serce.
A żeby się nie rozpisywać, generalnie: świat serialu oceniam raczej pozytywnie, gdyż odegrał swoją rolę, czyli wzbudzał zainteresowanie. A to, że nie ma już wiele wspólnego ze światem PLiO powoduje, iż tym bardziej rozbudza oczekiwania na „Wichry Zimy”. O Wielki Martinie, pisz Pan! 🙂
DeaLu mam do ciebie jedno pytanie skąd wiadomo jak brzmią „dreszcze castamere” pojawia się ich tekst w książce?
Z góry dziękuje za odpowiedź 🙂
Tak, tekst jest w Nawałnicy Mieczy, jeszcze przed Krwawymi Godami.
Książki przeczytałem dopiero pod wpływem obejrzanych już pierwszych sezonów GoT, co ciekawe spowodowało to obniżenie mojej oceny drugiego sezonu, ale uważam, że dopiero zeszłoroczna edycja była bardzo słaba.
„Szóstka” jest moim zdaniem takim „odbiciem się”, choć to w tym sezonie mieliśmy do czynienia z największym błędem serialu, zwanym inaczej „rozwiązaniem kwestii Dorne”, poprzez „Północ, która nie pamięta”, aż do „epickiej” walki, w której nie było Świtu.
Co do oczekiwań na następny rok: moje oczekiwania są proste i chyba niewygórowane – opowiedzenie logicznej historii, bez błędów takich jak powyżej i oczywiście nie zepsucia wątków, które jeszcze dobrze wyglądają (że posłuże się przykładem Aryi).
PS. To mój pierwszy post, więc składam wielkie podziękowania DaeLowi (szczególnie za cykl „Szalonych teorii”) i życzę zapału do pracy.
PS nr 2. Mam takie pytanie nie związane z tematem (choć może pośrednio): czy wojska z Północy, Doliny i Dorzecza podczas buntu Roberta walczyły „ramię w ramię”, czy też działały jako osobne armie? Ciekawi mnie to z powodu łatwości, z jaką Robb utworzył Królestwo Północy i Tridentu.
Ciekawa jestem, czy gdybys teraz dal sonde ciasteczowa za caloksztalt, jak emocje troche opadly i jak troche sie juz niedociagniec albo i dociagniec zapomnialo, to czy tez bysmy wyszli na 3,39?
I jak zwykle swietny tekst!
Aerionie, armie połączyły się przed bitwą pod Tridentem, ale zapewne już wcześniej działały razem, chociaż armia Krain Burzy zostala rozbita pod Ashford przez Randylla Tarly’ego
A Robb utworzył tak łatwo królestwo bo Dorzecze mogło liczyć tylko na pomoc Starków gdy zostało zaatakowane przez Tywina, plus Stark był synem córki ich lorda.
Moim zdaniem jest jednak trochę zastanawiające, że lordowie Dorzecza „ochoczo” przystąpili do idei „Królestwa na Północy”, kwestia koligacji rodzinnych to jednak trochę za mało. Pamiętajmy, że w książkach Dolina też ma wielką chęć dołączenia do sprawy (oczywiście z punktu widzienia Starków), a w serialu mamy Królestwo Białego Wilka złożone już z trzech krain, i to kompletnie od siebie się różniących. Od Podboju nie minęły cztery wieki – a to jednocześnie i dużo, i mało czasu. Myślę, że warto się nad tym zastanowić (i podyskutować?).
Nie, moim zdaniem tu nie ma się nad czym zastanawiać. Dorzecze zostało wciągnięte do wojny przez Tywina, i nawet gdyby Edmure nie miał ochoty opowiadać się za Starkami, to nie bardzo miał wybór.
Zwracam Twoją uwagę, że wszystko zaczęło się od wysłania przez Tywina ser Gregora do Dorzecza. To miało sprowokować Neda, żeby opuścił Królewską Przystań. Potem Tywin schwytałby go i wymienił na Tyriona. Ale Tywin nie wiedział, że Jaime wcześniej zaatakował Eddarda i złamał mu nogę.
Ned został w Królewskiej Przystani, więc po śmierci Roberta trafił do lochu. W odpowiedzi na to Robb zwołał swoich chorążych. Więc Tywin musiał wkroczyć z armią do Dorzecza, żeby zapobiec połączeniu się Dorzecza z Północą. No i faktycznie rozbił Edmure’a i wziął go do niewoli. Nawet jeśli po grabieżach i gwałtach Gregora, Edmure nie chciał jeszcze wojny, to w tym momencie nie miał już wyboru. A po uwolnieniu przez Robba pozostał dług wdzięczności.
Dolina też chciała się włączyć do wojny po stronie Robba, bo lordowie też mieli powody, między innymi to, że uważali, że to Lannisterowie zabili Jona Arryna, z pewnością uwierzyli też w to, że Joffrey nie jest synem Roberta, Robb walczył w słusznej(dla nich z pewnością) sprawie, Jaime Lannister został Namiestnikiem Wschodu, więzy małżeńskie Starków i innych rodów z Doliny, Tywin uzbroił klany, no i Dolina stanęła murem za Północą 15 lat wcześniej, a takich rzeczy łatwo się nie zapomina.
Chociaż mnie dziwi, że nie chcieli się przyłączyć do Stannisa, przecież on był dla Doliny bardziej
Jako, że bardzo polubiłem offtopować, a pisanie, że tekst świetny to jak powiedzieć, iż niebo jest niebieskie. Tak więc wracając, była tutaj dyskusja kto może być AA. Otóż odpowiedź jest prosta, jaka z postaci która miała więcej niż dwie kwestie potrafi kuć ? Płynie już wystarczająco długo by wymyślić jak ma wyglądać jego miecz. 😀
Grewest oto Deszcze Castamere po polsku:
A kim ty jesteś, rzekł dumny lord,
Że muszę ci się kłaniać?
Jedynie kotem innej maści
Takiego jestem zdania.
W płaszczu czerwonym albo złotym
Lew zawsze ma pazury,
Lecz moje równie ostre są
I sięgną twojej skóry.
Tak mówił ten Lord Castamere
Tęgiego zgrywając zucha
Dziś w jego zamku płacze deszcz
Którego nikt nie słucha
Dziś w jego zamku płacze deszcz
I nie ma go kto słuczać.
Pierwsze 4 wersy idealnie pasują na #Krwawe_Gody_2.0
– Kim jesteś, spytał dumny Frey, że muszę się kłaniać tak nisko?
I odpowiedź: – „Only a Cat (Tully-Stark) in a different coat” 😀
Daelu czy tobie też się wydaje, że nazwa rodu Reyne’ów jest taka jaka jest, tylko po to by tytuł „Deszcze Castamere” brzmiał bardziej poetycko?
Nazwisko pojawia się dopiero w Nawałnicy Mieczy, więc na pewno powstało z myślą o Deszczach.
Na chłodno podsumowując, przejrzałem sobie jeszcze trochę ten sezon i myślę, że jest okropnie sinusoidalny. Dobre odcinki naprzemiennie mieszają się ze słabszymi i to samo jest wewnątrz niemal każdego odcinka, gdzie dobre wątki popsute są przez różne niedoróbki scenariusza.
No to kilka słów o plusach:
1. Nieoczekiwanie dla mnie samego, po drugim obejrzeniu wciąż najbardziej podoba mi się wstawienie teatru do wątku Aryi – chodzi mi o przedstawienie, które jest naprawdę fajnie zrobione. A co najważniejsze, jest bliższe swoją szekspirowością (tak, tak, w „Hamlecie” jest dokładnie to samo, trupa aktorska „relacjonuje” przeszłe wydarzenia) duchowi Martina, niż większość pomysłów scenarzystów serialu. Bardzo duży plus.
2. Hodor – zrealizowane jest to inteligentnie nawet jeśli rozwiązanie jest trochę naciągane.
3. Bitwa Bękartów robi wrażenie
4. Z nowych postaci broni się stary Tarly ale z zastrzeżeniem, że jest trochę takim typem surowego ojca jak poprzednio Tywin Lannister i przez to wydaje mi się nieco jego kopią
5. Wcale nie narzekam na zmartwychwstanie Jona – właśnie taka kameralna wersja bardziej mi odpowiada niż jakieś fajerwerki, których zapewne część widzów oczekiwała
6. W miarę utrzymały poziom wątki w Królewskiej Przystani, nieźle wypadło Riverrun,
Minusy wymieniano już tu wielokrotnie ale ogólnie to wiadomo: Dorne (serialowa żenada od samego początku, za wyjątkiem Oberyna), braki ważnych wątków i postaci i uparte forsowanie innych rozwiązań (Sansa!!), brak pomysłu na Daenerys, jeszcze gorszy brak pomysłu na Tyriona, zrobienie idioty z Davosa, powtarzanie tych samych schematów („silna siostra”/”słaby brat”, czy nawet biorąc pod uwagę relacje Danki i Joraha – „silna kobieta”/”słaby mężczyzna”). Mam wrażenie, że sukces pierwszych sezonów spowodował, że twórcy serialu próbują koniecznie trafić w „typowy serialowy target”, którym są młode kobiety (z całym szacunkiem dla młodych kobiet i ich gustów).
Oczywiście niedostatki fabuły udawało się maskować niezłą reżyserią i całkiem dobrym aktorstwem, choć kwestie pisane dla Tyriona czy Danki wywoływały u mnie pewne zażenowanie, to np. Jaime trzymał dobry poziom.
Witam!
Przeglądam tę stronę regularnie gdzieś tak od roku, a nieregularnie trochę dłużej, ale jakoś tak się złożyło, że to mój pierwszy komentarz, wcześniej skupiałem się tylko na czytaniu teorii i komentarzy pod nimi 😉
Zatem w pierwszej kolejności chciałbym przede wszystkim podziękować naszemu Mistrzowi za te wszystkie niezwykle interesujące i często zabawne Szalone Teorie, Obłąkane Spekulacje, Pomylone Analizy i turniej postaci Westeros. DaeLu, jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem zarówno Twojej erudycji, jak i lekkości, z jaką przelewasz myśli na papier (ekran), często z charakterystycznym sarkazmem. 🙂 Czapki z głów! Mam nadzieję, że w chwilach wolnych od pracy i innych obowiązków będziesz nadal w stanie znajdywać czas na kolejne Szalone Teorie. Dzięki raz jeszcze 🙂
No i pozdrawiam również całą minispołeczność, która aktywnie udziela się w komentarzach 🙂 Wasze dyskusje pod teoriami zawsze bardzo ciekawie się czyta i dzięki nim (oraz teoriom Daela), przypomniałem i odświeżyłem sobie bardzo wiele szczegółów odnośnie książkowej sagi (którą czytałem tylko raz i to już dosyć dawno temu). Zresztą dopiero dzięki tej stronie uświadomiłem sobie, jak niesamowitym pisarzem jest Martin, że był w stanie umieścić w swej powieści tak wiele symboli, zagadek, foreshadowingów itd. (zresztą pewnie nadal część z nich jeszcze czeka na odkrycie)!
Wybaczcie ten nieco przydługi wstęp 😉
Odnośnie podsumowania serialu: Mam takie zdanie jak chyba większość komentujących tzn. sezon uważam za najwyżej średni i nie ratują go nawet dobre odcinki 9 i 10, w których zresztą też nie zabrakło małych absurdów (vide Varys w Dorne i chwile później w Meereen, na statku płynącym do… Dorne). Wiadomo, ocena 1/10 byłaby zdecydowanie zbyt niska (i ocierałaby się o hejterstwo) choćby ze względu na wspomnianą już świetną muzykę, grę aktorską, scenografię czy kostiumy. Ale niestety fabuła w wielu miejscach woła o pomstę do nieba… I nawet mógłbym wybaczyć scenarzystom rozminięcie się z książkami, gdyby było to poprowadzone logicznie, ale tak niestety często nie jest… Cały wątek Sansy na Północy, zmasakrowane wręcz Dorne, zrobienie z Littlefingera i Varysa zwykłych, za przeproszeniem, idiotów, drętwe dialogi Tyriona, Robaka i Missandei, Davos, który nie dopytuje Mellisandre o Stannisa i milczący ze spokojem, gdy Brienne przyznaje się do zabicia Króla (w tym momencie Davos powinien rzucić się na kobietę z Tarthu i rozerwać ją na strzępy. Albo chociaż solidnie kopnąć w dupę), Euron, który został ze swoimi ludźmi bez żadnego statku na kamienistej wyspie i każący im zbudować nową flotę (z czego, kurna?), zresztą idę o zakład, że w następnym sezonie już będzie tą flotą dowodził 😛 Można by tak wymieniać długo. A całości dopełniła jeszcze Arya, skacząca po dachach i goniąca się przez całe Braavos z Waif tuż po tym, gdy przyjęła od niej, ponoć wyszkolonej zabójczyni, kilka ciosów w brzuch… Mimo wszystko były też i plusy. Dla mnie największym z nich był wątek Brana, a zwłaszcza retrospekcje w fabule. Inne plusy wymieniliście wyżej więc nie będę ich powielać. Reasumując – ten sezon był na pewno lepszy od tragicznego piątego, ale też gorszy niż 1-4. Dla mnie zasługuje na ocenę w okolicach 5/10.
Zgodzę się natomiast z Daelem, że sezony 6 i 7 powinny być lepsze, bo tu już będzie dużo akcji, a mało intryg. Same intrygi oczywiście są rewelacyjne, o ile wymyśla je sam Martin 😛 Gdy robią to scenarzyści serialu, już tak różowo nie jest 😉 Więc chyba dobrze, że teraz tych wymyślanych na siłę spisków i drętwych dialogów będzie mniej.
Mam też do Was jedno pytanie: Co sądzicie o wycinaniu w serialu głównych rodów? No bo Boltonowie już nie istnieją, ale powiedzmy że to jest też akurat możliwe w książce. Roose i Ramsay jak najbardziej mogą zginąć. Ale co powiedzieć o Martellach i Tyrellach? Po głupim serialowym spisku, w którym Doran i Trystane stracili życie, nie ma kto dać przedłużenia rodu (Quentyna w ogóle w serialu nie było). To samo z Tyrellami – w książce Loras i Margaery mają przecież jeszcze braci, w serialu nie, a po śmierci ich i Mace\\\’a, z całego rodu została tylko Olenna, która przecież rodu nie przedłuży 😛 Czyli co, Tyrellowie i Martellowie skazani są na zagładę?
No i pytanie, co ze Starkami? Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale tam chyba tylko Rickon mógł przedłużyć ród? Sansa i Arya są dziewczynami więc jeśli za kogoś wyjdą to ich potomkowie przedłużą ród swoich ojców, a nie matek. Jon, jak wiemy, nie jest Starkiem. A Bran jest sparaliżowany więc chyba nie może płodzić dzieci? Zostaje Rickon, ale on zginął w przedostatnim odcinku ostatniego sezonu. A innych żyjących Starków nie ma. A sorry, jest Benjen 😛 Ale on chyba też już nie może płodzić dzieci. Czyli co, Starkowie też skazani są na zapomnienie?
Rody, które przecież istniały setki/tysiące lat, nagle w jednym momencie padną jak muchy (przynajmniej w serialu)? Co o tym sądzicie?
Trójoki zapowiedział Branowi, że będzie latał, więc może tam jakąś….. wybaczcie. 😀
Książka: ktoś powiedział lub myśli, że Bran nie może spłodzić potomstwa. Ned albo maester Luwin. Ale nie takie paraliże się cofały. A to do tego świat magii. 😛
Możliwe jest dziecko Robba. I Rickon ciągle żyje.
Serial: nie przypominam sobie, by był określony stopień paraliżu Brana. Być może to tylko nogi. Cała nadzieja wyłącznie w nim.
Tyrell + Martell: w serialu jako ród czystej krwi już nie istnieją. Ale pamiętajmy, że Król może legitymizować bękarty. Np. Żmijowe. 😀
PS: nie skreślałbym tak szybko Olenny, może nie zamknęła jeszcze warsztatu. 😀
Ogólnie to nie rozumiem sensu wycinania postaci całkowicie. Wystarczyło wspomnieć o rodzeństwie Lorasa i wcale ich nie pokazywać na ekranie. No ale jedyny syn homoseksualista to takie poruszające!
„PS: nie skreślałbym tak szybko Olenny, może nie zamknęła jeszcze warsztatu”
😀
Ale jak wspomniał Stannis II Baratheon, Olenna jest z rodu Redwyne’ów więc ta opcja też odpada 😛 Legitymizacja Żmijowych Bękarcich? Oby scenarzyści serialu na to nie wpadli! Chociaż po nich można się wszystkiego spodziewać 😀
Co do Brana masz rację, nie wziąłem pod uwagę, że być może w serialu sparaliżowane ma tylko nogi. Chociaż jakoś wydaje mi się to mało prawdopodobne…
Zapomniałem jeszcze o Baratheonach. Oni w serialu też już nie istnieją, nawet ci fałszywi (Joffrey, Myrcella, Tommen). A i Arrynów zapewne niedługo czeka koniec, bo Słowiczek raczej długo już nie pociągnie 😉
Oj, coś się po najbliższej zimie mocno skróci lista ważnych rodów Westeros…
To, że Brandon jest sparaliżowany nie przeszkadza w potencjalnym spłodzeniu dziecka. Bardziej może byc problemem w potencjalnym rządzeniu Północą.
Co ma sparaliżowanie Brandona do płodzenia dzieci? 😛
Może to, że na ogół uszkodzenie rdzenia kręgowego powodujące paraliż dolnych partii ciała skutkuje niemożnością osiągnięcia przez mężczyznę wzwodu i w konsekwencji odbycia stosunku seksualnego? Nie doczytałem, by maesterowie stosowali terapię in vitro. 😀
Z tego co póki co wyczytałem na ten temat istnieje szansa istnieje szansa na wzwód i odbycie stosunku seksualnego u osób z paraliżem, ale wszystko zależy od stopnia doznanych uszkodzeń, więc jakiś cień szansy jest.
Dokładnie, to zależy, czy stanie czy nie, nie ma 100% pewności.
Olenna jest z rodu Redwyneów
Jestem pewien, że scenarzyści zapomnią o tym, że Lannisterów jest cała masa i śmierć Cersei, Tyriona i Jaime’go oznaczałaby wymarcie rodu
Cleganebowl’u to jakoś w ogóle nie jest mi żal. Wydaje mi się że taki pojedynek byłby naprawdę rozwiązaniem banalnym, emocjonalnie ocierał by się o tandetę, rozwiązanie jak z kina niskich lotów. Jeszcze w miarę podobało by mi się gdyby Clegane’owie wyjaśnili sobie wszystko gdzieś na uboczu spotykając się przypadkiem w lesie, w zamku, na polu czy gdziekolwiek indziej. Na pewno nie tak jak to proponował Dael czyli na arenie w procesie Cersei oglądani przez tłumy ludzi.
Skoro lepiej późno niż wcale to może pokusisz się Daelu o podsumowanie pierwszego sezony gry Gra o Tron studia Telltale? 🙂
Jak dla mnie średni. Nic konkretnego tak naprawdę się tam nie dzieje. Na Forresterów nie mamy co liczyć w serialu, w książkach mogą dostać wzmiankę, ale nic ponadto. Zarówno wydarzenia w Essos, na Murze i na Północy nie mają żadnego znaczenia z perspektywy całej sagi. Nie sądzę żeby pokusili się o drugi sezon. To takie wewnętrzne historyjki, których siła powinna opierać się na konsekwencjach własnych wyborów, a jak się okazuje Telltale położyło tą sprawę po całości. Nasze wybory nie zmieniają niczego
Jak zbiorę się w sobie i skończę ostatni epizod. Moim zdaniem to była najsłabsza przygodówka z Telltale od czasu Jurassic Park. Strasznie się na grze zawiodłem. Tym bardziej, że naprawdę podobały mi się ich poprzednie tytuły (ze szczególnym uwzględnieniem pierwszego sezonu TWD i Wolf Among Us).
Będzie teoria w najbliższym czasie? 😀
Niebawem. Kto wie, może w nadchodzącym tygodniu będą aż dwie teorie? 🙂
Trzymam za słowo 😀
A mnie w tym sezonie kompletnie rozczarował sposób, w jaki pokazuje się spotkania bohaterów. Nie ukrywam, że wzajemne relacje między nimi w powieści, w której zastosowano narrację personalną, są dla mnie szalenie ważne. Czekam z niecierpliwością na Wichry Zimy, bo serial tylko mnie znużył.
W oczy rzuciła się zwłaszcza scena spotkania Tyriona z Greyjoyami. Tyrion ma szansę posłuchać o losie szwagrów, o losie własnej (nieskonsumowanej wprawdzie) żony, a dostajemy jakieś umizgi. OK – wszystko wyszło logicznie i politycznie (poza jednym szczegółem, ale o tym za chwilę), ale szkoda zmarnowanej sceny, w której Peter Dinklage, Gemma Whelan i Alfie Allen mogliby pokazać jakąś ciekawą szermierkę słowną (ech, wraz ze śmiercią Tywina umarła rola Tyriona, w mojej opinii).
a ten szczegół, o którym mówię, to wypominanie Theonowi jego zachowania w Winterfell podczas ostatniego spotkania. Ostatnio odświeżałam sobie pierwszy sezon i, o ironio!, ta rozmowa wyglądała zupełnie inaczej! To raczej Tyrion dokuczał Theonowi, Greyjoy nazwał go „impem” dopiero po tym, jak Lannister obraził jego naród i kpił ze śmierci marynarzy.
Naprawdę? Na taką łatwiznę lecicie scenarzyści?
Jeszcze zrozumiem, że scena nie zakładała wynurzeń rodzinnych (których w serialu było wcześniej tak wiele). Ale to było zwyczajne skracanie sobie drogi przez morką trawę i błoto. Byle do celu, choć buty upierdzielone i spodnie mokre po kolana.
Całkowicie się zgadzam, szczególnie z opinią o serialowym Tyrionie. Od finału 4 sezony stał się taki… bezpłciowy. Nijaki. Sceny z jego udziałem służą teraz jedynie rozładowaniu napięcia i mają być „zabawne”. Jego relacje z siostrą, bratem i ojcem, to jak odnajdywał się w stolicy, jego cięty język, to są rzeczy za które pokochali go widzowie. Teraz został z nich obdarty
To prawda! Chodzi, pije i strzela głupimi dowcipasami (w kółko o penisach – dziwne że nie opowiedział żadnego Theonowi, wszyscy by się pośmiali).
A, i coś tam próbuje knować, ale wychodzi mu to jak Joeffreyowi rządzenie. Zero pomysłu na tę postać a Peter Dinklage musi mieć swoją scenkę w każdym odcinku bo kontrakt podpisany a płacić za nic to głupio.
Scena z Greyjoyami być musiała, bo pakt trza było zawrzeć i zrobić heheszkę z dziewczyn, co się ku sobie mają…
Czekam na spotkanie ekipy z Meeren z drużyna z Winterfell, ale znając życie, pewnie G dostanę.
Jedyny ciekawy sposób na powrót tej postaci na dobre tory to dla mnie spotkanie z Jaimiem/Cersei w przyszłym sezonie. Ewentualnie walka o Casterly Rock, ale tego w serialu raczej nie dostaniemy
Przepraszam, odpowiedz znajduje się poniżej. Pomyłka przy kliknięciu. Za wczesna pora dla mnie. ;(
Niestety, z Cersei to raczej nierealne. Nie będzie już konwersacji przy winku – jezeli już, to z pozycji – jedno w lochu, drugie z wizytą. Co do Jaime to sytuacja wygląda tu nieco inaczej i liczę na dobre sceny. Ech, wychodzi na to, że tylko na „martinowskim” poletku coś się może dziać. To, co zaczął autor, trzyma się kupy – reszta to są fajerwerki scenarzystów – byle widowiskowo było.
Wracając do rozmowy z Greyjoyami… Cholernie liczyłam na to spotkanie. Akurat Tyrion i Theon to jedne z moich ulubionych postaci. Wypływające statki właściwie odebrały mi nadzieję, bo taki przeskok czasowy sugerował, że już musieli pogadać – trudno żeby się przez kilka tygodni/miesięcy omijali na dworze Daenerys.
Jak sobie przypomnę te „zapychacze”… Tyrion z Bronnem rozmawiają o ślubie – obok Sansa konwersuje z Margeary. Takie głupotki w sumie to były, niby nic, widz i tak może się domyślić co postacie o sobie sądzą, ale jednak to wlasnie one stanowiły dla mnie najciekawsze momenty w serialu.
Mam nadzieję, że Theon będzie jeszcze miał swoje 5 minut (nie uważam za 5 minut stanie obok siostry i podglądanie jej manewrów miłosnych), bo na tego aktora się naprawdę fajnie patrzy!
Miały być w tym tygodniu dwie teorie, a tu zaraz minie pół tygodnia, a nie ma ani jednej 😀
Nie poganiajmy Daela 🙂
Ale fakt, coś tak pusto w moim życiu bez żadnego nowego artykułu od 9 sierpnia :/
Słuchaj się Daela, to będziesz Krainę Wiecznej Zimy boso w Długą Noc przemierzać. 😀
nie marcie sie ja mam przeczucie ze Dael takiego psikusa zrobi ze bedą to dwie mniejsze teorie razem tak jak to na walentynki było , i oczywiście opublikuje to w niedziele wieczorem ;p
W niedzielę wieczorem? Optymista 😉