Chłopców oddaje bogom. Robi to, kiedy nadchodzi białe zimno, a ostatnio nadchodzi coraz częściej.
Jon III [23]
Miejsce akcji: Twierdza Crastera, za Murem
Nocna Straż znalazła siedem opuszczonych wiosek. Czarni bracia docierają do Twierdzy Crastera, którą Jon określa jako lepiankę z dołem na ogień, otoczoną palisadą i niewielkim wałem ziemnym. Wspomina swoje nastawienie przed wyruszeniem za Mur: był żądny przygód i magii. Rzeczywistość okazała się być inna. Od sześciu dni pada i wszyscy są przemoczeni. W czasie ulewy kruk Mormonta jest równie zrzędliwy jak jego właściciel. Do lepianki Crastera udają się oficerowie. Dziki odpowiada na pytania dotyczące króla za Murem i zaginionych zwiadowców. W zamian za dary od Straży oferuje informacje o miejscu pobytu zastępu Mance’a Raydera. Mormont wysyła Jona po topór dla Crastera i po Sama, który ma za zadanie narysować mapę. Wilkor Snowa rozbija klatkę z królikami i przeraża Goździk, jedną z córek i żon Crastera. Jon przeprasza ją, czarni bracia straszą dziewczynę. Lark Siostrzanin i Chett ścierają się z lordem Snow, który nie chce bić się z nimi za Murem.
Duch znajduje Samwella, który karmi kruki u stóp skalnej wyniosłości. Grubemu czarnemu bratu wydaje się, że między stopami zaczął mu rosnąć mech. Jon opowiedział Samowi, co widział i słyszał w Twierdzy Crastera. Snow zastanawia się, w jaki sposób dziki broni domu przed napaściami. Rozpalają ognisko i pieką pochwyconego przez Ducha królika. Po kolacji Samwell idzie do Lorda Mormonta, a Jon zasypia. Nad ranem budzi się i obserwuje las pokryty lodowym płaszczem, który określa magią za Murem. Do Jona przychodzi Goździk w płaszczu Sama i błaga go, by zabrał ją ze sobą na Mur. Jest w ciąży i najprawdopodobniej urodzi chłopca, którego Craster odda Innym. Jon odmawia jej, dziewczyna ucieka zrozpaczona. Snow je śniadanie z Dywenem i innymi braćmi. Wkrótce kolumna Nocnej Straży opuszcza dwór Crastera. Jon pyta Starego Niedźwiedzia o dzikiego. Mormont i Nocna Straż tolerowali oddawanie synów białym wędrowcom, bo Craster pomagał zwiadowcom, gdy ci szukali schronienia za Murem.
Postaci występujące w rozdziale:
- Jon Snow
- Jeor Mormont
- Samwell Tarly
- Eddison Tollett
- Grenn
- Craster
- Goździk (Gilly) + żony i córki Crastera
- Dywen drewnianozęby
- Chett
- Ottyn Wythers
- Thoren Smallwood
- Jarmen Buckwell
- Bedwyck
- Lark
- Hake
Czego się dowiedzieliśmy?
- Szyja i ramiona bolą Jona od ciężaru kolczugi i miecza. (Snow marudzi – ile to może ważyć, 25 kg to chyba waga pełnej zbroi?)
- Czarni bracia posilają się za Murem solonym dorszem, soloną wołowiną i twardym serem. Lord Snow ma dość takiego jadła.
- Jarmen Buckwell dmie w róg po znalezieniu twierdzy Crastera. Jon często słyszał opowieści o dzikim. Thoren Smallwood uważa Crastera za przyjaciela Nocnej Straży, natomiast Dywen ma o nim złą opinię. Edd Cierpiętnik też nie ma najlepszego zdania o Crasterze.
- Grenn dowiedział się od Dywena, że matka Crastera spłodziła syna ze zwiadowcą. W żyłach bękarta płynie czarna krew.
- Pomiędzy Crasterem a Mancem Rayderem nie ma ciepłych uczuć. Ciekawe, czy wynika to z wielożeństwa i z układu z Innymi?
- Wszyscy mijani przez Jona czarni bracia wyglądają na deszczu, jakby płakali.
- Sam Tarly jako jedyny w tym rozdziale ma na głowie kapelusz, ang. wearing a hat to idiom związany ze sprawowaniem jakiejś funkcji. Samwell pochodzi z Horn Hill, dosł. Wzgórza Rogu. Kapelusz kojarzy nam się z koroną + róg (który Sam wkrótce dostanie od Jona) = król Joramun? Czyżby Sam miał zadąć w róg, który zabrał do Starego Miasta?
- Jon ostrzega Samwella przed kobietami Crastera. Jak wiemy, ostrzeżenie to nie trafiło do Tarly’ego, który poderwał Goździk ;))
- Ottyn Wythers dowodzący tylną strażą jest mężczyzną w wieku Jeora Mormonta. Znużony stary zwiadowca, podobnie jak Thoren Smallwood, nie przeżyje Pięści Pierwszych Ludzi.
- Zdaniem Dywena najlepsze w deszczu jest to, że nie trzeba się kąpać. Chciałby zgarnąć kilka żon Crastera dla siebie.
- Duch pojawia się bezgłośnie u boku Jona. Wierzchowiec Grenna płoszy się, gdy wyczuwa wilkora. Psy szczekają i warczą, a niektóre uciekają przed Duchem, który je ignoruje.
- Jon wyobrażał sobie twierdzę Crastera jako strażnicę z dziedzińcem i drewnianą wieżą, otoczone palisadą. W rzeczywistości pozbawiony okien dwór przypomina lepiankę. Dom Crastera jest stanowczo za mały, by pomieścić dwustu ludzi. Może w nim spać tylko około trzydziestu czarnych braci.
- Przed domem Crastera zatknięto na tyczkach dwie czaszki – baranią i niedźwiedzią. Na tej ostatniej widać skrawki mięsa. Edd zastanawia się, czyje głowy znajdowały się na tyczkach przed przybyciem Nocnej Straży.
- Mormont wzywa na naradę swego giermka. Jon zostawia wilkora pod opieką Edda Cierpiętnika.
- Jon czuł się nerwowy jak dziewica gdy opuszczał Mur. Był spragniony cudów i tajemnic. Wspomina tę chwilę, gdy wchodzi do cuchnącego i zadymionego domu Crastera.
- W porównaniu ze strojami Nocnej Straży, odzienie dzikiego prezentuje się ubogo. Do baranicy Craster założył gustowną bransoletę, połyskującą niczym złoto.
- Dziki nie widział Benjena Starka od 3 lat i wcale za nim nie tęskni. Thoren Smallwood wspomina, że pierwszy zwiadowca powinien był przejeżdżać koło twierdzy Crastera rok temu. Craster pamięta wizytę Gareda, Willa i Waymara Royce’a. W zamian za dalsze informacje żąda południowego wina i nowego topora, bo jego już się stępił.
- Mormont opowiada o opuszczonych wioskach i ataku martwych zwiadowców, których ciała przeniesiono z nawiedzanego lasu do Czarnego Zamku. W odpowiedzi Craster prycha i żąda, by Lord Dowódca nie opowiadał złowróżbnych opowieści. Dziki uważa się za bogobojnego człowieka, o którego bezpieczeństwo dbają bogowie. Potrafi radzić sobie z upiorami.
- Mance Rayder przysłał do Crastera jeźdźca z wezwaniem. Posłaniec stracił język, który został przybity do ściany twierdzy. Wszystkie porzucone przez dzikich wioski to sprawka króla za Murem. Rayder zbiera ludzi w Mroźnych Kłach.
- Edd jest niezbyt pozytywnie nastawiony do wręczania Crasterowi topora. Boi się, że straci ucho bądź głowę.
- Duch porywa króliki z klatek. Dzika dziewczyna z oznakami wczesnej ciąży chciała je rozmnożyć, gdyż w twierdzy Crastera skończyły się owce.
- Przerażona Goździk wygląda na 15-16 lat. Czarni bracia drwią z Jona Snow, bękarta z Winterfell i brata królów, a żonę Crastera straszą wilkiem.
- Chmury przesłoniły księżyc, gwiazdy i Pochodnię Mormonta. Kometa widoczna jest na niebie od kilkunastu tygodni.
- Gigant wcisnął się w dziuplę uschniętego dębu, który był dla niego niczym zamek.
- Tarly chętnie zjadłby jagnięcy udziec doprawiony miętą, miodem i goździkami.
- Po odejściu Sama Jon zastanawia się, czy Stary Niedźwiedź zdobędzie informacje mogące pomóc w odnalezieniu Benjena Starka.
- Samwell ofiarował Goździk swój płaszcz. “Płaszcz Sama powiewał za jej plecami niczym wielkie, czarne skrzydła.” Noszenie płaszcza przez Goździk, a później Ygritte zapowiada nawiązanie relacji pomiędzy dzikimi kobietami a mężczyznami z Nocnej Straży. Staną się one „wronimi żonami”.
- Mormont, prócz wina i topora, dał Crasterowi kuszę wartą sto królików.
- Król wymierza sprawiedliwość i chroni słabych. Goździk klęka przed Jonem Snow i błaga go o pomoc.
- Jon nie jadł pod dachem Crastera, nie ma praw gościa, więc śmiało może „kraść” Goździk.
- Sansa tłumaczyła kiedyś Jonowi, że zawsze powinien komplementować imię kobiety, jeśli dama mu się przedstawi.
- Jon mówi Goździk, że jest jedynie giermkiem i nie on wybiera drogę, którą stąpa Nocna Straż. Dziewczyna jest zawiedziona, że Snow nie chce jej pomóc.
- Niedźwiedzie są wszędzie, oznajmił Edd Cierpiętnik. Jeden zabił jego brata. Ponadto bogowie i psy olewają Tolletta z jednakowym zapałem.
- Jarman Buckwell mówi Jonowi, by ten naostrzył swój miecz, gdyż wkrótce będzie mu potrzebny. Czy valyriańska stal wymaga ostrzenia?
- Kruk Mormonta zjadł połowę boczku z porcji Lorda Dowódcy i zaczepia Jona Snow, sugerując mu zmiany fryzury.
- Sam miał serce równie wielkie jak resztę ciała, lecz choć dużo czytał, czasem potrafił być tępy jak Grenn. Zabranie Goździk było niemożliwe, a do tego sprzeczne z wymogami honoru.
- Po wyjeździe z twierdzy Jon zaczyna rozmowę z Jeorem Mormontem. Wspomina opowieści Starej Niani o tym, że niektórzy dzicy pokładają się z Innymi, żeby spłodzić półludzkie dzieci.
- Stary Niedźwiedź przyznaje się do wiedzy o oddawaniu synów Innym przez Crastera. Wszyscy zwiadowcy (nawet Benjen Stark) o tym wiedzą. Podobno to forma modlitwy.
- Na miejscu żon Crastera Jeor Mormont nazwałby nowy topór “Wysłuchana Modlitwa” i zabił nim dzikiego.
- Jon przywołuje słowa Neda Starka: “Chorąży, który jest brutalny i niesprawiedliwy, okrywa hańbą nie tylko siebie, lecz również swego seniora.”
- Trzystu ludzi przeciw wściekłości głuszy – tylu czarnych braci zmierzy się z armią zombie na Pięści Pierwszych Ludzi.
Cytat/foreshadowing
- Stado martwych, czarnych wron, zatopiony las i Mur, który ogarnęła powódź. Czy jakaś postać stopi Mur i wyśle Innych+zombie na ucztę do Utopionego Boga?
Mokre liście przemknęły obok nich na wietrze niczym stado martwych ptaków. Nawiedzany las – pomyślał ze smutkiem Jon. Wygląda raczej na zatopiony. (…) po sześciu dniach lejącego nieustannie deszczu grunt zrobił się zdradziecki. W miękkim błocie kryły się kamienie. Gdy wiał wiatr, strugi wody zalewały jeźdźcom oczy. Mur z pewnością ogarnęła powódź. Topniejący lód połączył się z ciepłym deszczem, tworząc strugi i rzeki.
- Smallwood kontra Dywen, różnica poglądów i pytanie: kto ma rację? Ygritte opowie w “Nawałnicy Mieczy” o klątwie Crastera, który podobno ma więcej wspólnego z czarnymi braćmi, niż z dzikimi.
Thoren Smallwood przysięgał, że bez względu na jego podejrzaną opinię Craster jest przyjacielem Straży.
– Nie przeczę, że jest na wpół obłąkany – powiedział Staremu Niedźwiedziowi – ale gdybyś ty spędził życie w tej przeklętej puszczy, byłbyś taki sam jak on. Nigdy nie odmówił zwiadowcy miejsca przy ogniu i nie darzy miłością Mance’a Raydera. Warto wysłuchać jego rad.
(…) Dywen opowiadał, że Craster to zabójca krewnych, kłamca, gwałciciel i tchórz. Dawał też do zrozumienia, że ma konszachty z demonami i handlarzami niewolników.
– A nawet gorszymi od nich – dodawał stary z trzaskiem drewnianych zębów. – Cuchnie od niego chłodem.
- Jon zanurza się w las, mija białą różę i wypatruje Ducha. Dywen i Grenn biorą Snowa za Innego.
Kiedy przejeżdżał obok rozszczepionego przez piorun kasztana oplecionego pędami dzikiej róży o białych kwiatach, usłyszał w chaszczach jakiś szelest.
– Duch – zawołał. – Duch, do mnie.
Spomiędzy liści wynurzył się jednak Dywen, dosiadający okrakiem kudłatej, siwej szkapiny. Obok niego jechał Grenn. (…)
– Ach, to lord Snow. – Dywen uśmiechnął się, odsłaniając źle dopasowane zęby z dębiny. – A już myślałem, że będziemy z chłopakiem musieli porachować się z Innym. Zgubiłeś wilka?
- Edd jak zawsze w formie, podnosi na duchu siebie i innych.
– Lord Mormont jest w środku – oznajmił Jonowi, kiedy ten zsiadł z konia. – Powiedział, że masz do niego przyjść. Wilka lepiej zostaw na zewnątrz. Wygląda na tak wygłodniałego, że mógłby zjeść jedno z dzieci Crastera. Szczerze mówiąc, ja też mógłbym, pod warunkiem, że podaliby je na gorąco. No, idź. Zajmę się twoim koniem. Jeśli w środku jest ciepło i sucho, to lepiej mi o tym nie mów, bo mnie tam nie zaprosili. – Wyciągnął błyskawicznym ruchem spod podkowy grudkę mokrego błota. – Czy to nie wygląda jak gówno? Czy to możliwe, że całe to wzgórze składa się z gówna Crastera?
- To już druga wzmianka o kanibalizmie w tym rozdziale.
Był potężnie zbudowanym mężczyzną, choć nadeszła już zima jego żywota i długie, gęste włosy całkiem mu posiwiały, a gdzieniegdzie zrobiły się zupełnie białe. Płaski nos i opadające ku dołowi kąciki ust nadawały jego twarzy okrutny wyraz. Nie miał też jednego ucha. A więc tak wygląda dziki. Jon przypomniał sobie powiastki Starej Niani o okrutnych barbarzyńcach, którzy pili krew z ludzkich czaszek. Craster sączył tylko cienkie, żółte piwo z poobtłukiwanego kamiennego kubka. Być może nie słyszał tych opowieści.
- Waymar Royce, Will i Gared, którzy odwiedzili Crastera – trzej zwiadowcy z prologu “Gry o Tron”. Tylko Gared zdołał zbiec przed Innymi, później zginął z ręki Neda Starka.
– Ben szukał ser Waymara Royce’a, który zniknął razem z Garedem i młodym Willem – wyjaśnił lord Mormont.
– Ehe, tych trzech pamiętam. Paniczyk nie starszy od tych szczeniąt. Zbyt dumny, żeby spać pod moim dachem, cały w sobolach i czarnej stali. Ale moje żony i tak gapiły się na niego jak krowy. – Przyjrzał się uważnie najbliższej z kobiet. – Gared mówił, że ścigają bandytów. Powiedziałem mu, że przy tak zielonym dowódcy lepiej będzie, jak ich nie dogonią. Gared nie był taki zły, jak na wronę. Miał jeszcze mniej uszu ode mnie. Odmroził je sobie, tak samo jak ja. – Craster ryknął śmiechem. – A teraz słyszę, że nie ma też głowy. Czy to również od odmrożenia?
Jon przypomniał sobie plamę czerwonej krwi na białym śniegu i Theona Greyjoya, który kopnął głowę zabitego. To był dezerter. Wracając do Winterfell, Jon i Robb ścigali się ze sobą i znaleźli w śniegu sześć wilkorowych szczeniąt.
- Mormont chciałby sprowadzić gromadkę Crastera na Mur, co bardzo podoba się Bloodravenowi.
– Jest was tu tylko garstka i żyjecie w odosobnieniu – zauważył Mormont. – Jeśli chcesz, przydzielę ci trochę ludzi, żeby odprowadzili was na Mur.
Krukowi ten pomysł wyraźnie przypadł do gustu.
– Mur – wrzasnął, rozpościerając czarne skrzydła za głową lorda dowódcy niczym postawiony kołnierz.
Ich gospodarz uśmiechnął się złośliwie, odsłaniając pełen zestaw połamanych, brązowych zębów.
– A co byśmy tam robili? Usługiwali wam przy kolacji? Jesteśmy wolnymi ludźmi. Craster nie będzie niczyim sługą.
– Czasy są niebezpieczne i lepiej nie mieszkać samotnie w głuszy. Nadchodzą zimne wichry.
– Niech sobie nadchodzą. Moje korzenie sięgają głęboko.
- Jon musi być baaaardzo podobny do Benjena Starka.
Craster stęknął z niesmakiem. – Czy ktoś z was umie narysować mapę?
– Sam Tarly – odezwał się Jon. – On uwielbia mapy.
Mormont przywołał go ruchem ręki.
– Przyślij go tu, jak już zje kolację. Niech weźmie ze sobą gęsie pióro i pergamin. Znajdź też Tolletta i każ mu przynieść mój topór. Musimy się czymś odwdzięczyć gospodarzowi.
– A kto to taki? – zapytał Craster, nim Jon zdążył odejść. – Wygląda mi na Starka.
– Mój zarządca i giermek, Jon Snow.
– Bękart, co? – Craster obejrzał sobie Jona od stóp do głów. – Jeśli mężczyzna chce iść z kobietą do łóżka, to powinien się z nią ożenić. Tak przynajmniej ja robię. – Odesłał Jona machnięciem dłoni. – Rób, co ci kazano, bękarcie.
- Edd Tollet przepowiada masakrę, którą ujrzymy u Crastera w “Nawałnicy Mieczy”. Być może jego ponure zachowanie związane jest z klątwą rzuconą przez Ursulę Upcliff podczas Bitwy Siedmiu Gwiazd w Dolinie Arrynów.
– Dać dzikiemu topór, czemu by nie? – Wskazał na broń Mormonta, oręż o krótkiej rękojeści i ostrzu z czarnej stali inkrustowanej złotym grawerunkiem. – Mogę przysiąc, że nam go odda. Najpewniej wbije go Staremu Niedźwiedziowi w czaszkę. A czemu by mu nie oddać wszystkich mieczy i toporów? Nie podoba mi się, jak pobrzękują podczas jazdy. Bez nich będziemy mogli jechać szybciej, prosto pod same drzwi piekła. Ciekawe, czy w piekle pada deszcz? A może Craster wolałby ładny kapelusz?
- Przebudzenie Jona Snow – Duch zniknął, z ogniska zostały popioły, świat spowił lód. Plus sen o siostrach, które zachwycałyby się magicznym, zamrożonym lasem.
Kiedy się obudził, jego oddech zamieniał się w mgłę w zimnym powietrzu poranka. Gdy się poruszył, poczuł, że bolą go kości. Duch gdzieś zniknął, a ognisko zgasło. Gdy młodzieniec ściągnął płaszcz z kamieni, na których go rozwiesił, przekonał się że ubiór zesztywniał na mrozie. Owinął się w niego i spojrzał na las, który obrócił się w kryształ. Na gałęzie, liście i kamienie padało bladoróżowe światło jutrzenki. Każde źdźbło trawy było wyrzeźbione ze szmaragdu, a każda kropla wody stała się diamentem. Kwiaty i grzyby spowiły szklane płaszcze. Nawet błotniste kałuże pokryła połyskliwa brązowa warstewka. Czarne, otoczone migotliwą zielenią namioty jego braci skuło delikatne lodowe szkliwo. A więc za Murem jednak jest magia. Pomyślał o siostrach, być może dlatego, że śniły mu się w nocy. Sansa powiedziałaby, że to czary i oczy zaszłyby jej łzami z zachwytu, ale Arya biegałaby w kółko ze śmiechem i krzykiem, chcąc dotknąć wszystkiego.
- Układ Crastera z Innymi. Po co im niemowlęta? Czyżby nie mogli się rozmnażać?
– Chodzi mi o dziecko, nie o mnie. Jeśli to będzie dziewczynka, to nie tak źle. Dorośnie, a on za kilka lat się z nią ożeni. Ale Nella mówi, że będzie chłopiec, a ona urodziła sześcioro i zna się na tych sprawach. Chłopców oddaje bogom. Robi to, kiedy nadchodzi białe zimno, a ostatnio nadchodzi coraz częściej. Dlatego zaczął dawać im owce, chociaż lubi baraninę. Ale owiec też już zabrakło. Potem pójdą psy, aż do chwili…
Spuściła wzrok i pogłaskała się po brzuchu.
– Jakim bogom? – Jon przypomniał sobie, że nie widział w Twierdzy Crastera żadnych chłopców ani mężczyzn poza samym Crasterem.
– Zimnym – wyjaśniła. – Tym, którzy przychodzą nocą. Białym cieniom.
- Co ten Edd? Niedźwiedź nosił na rzemieniu zęby jego brata?
There’s always a bear,” declared Dolorous Edd in his usual tone of gloomy resignation. “One killed my brother when I was young. Afterward it wore his teeth around its neck on a leather thong. And they were good teeth too, better than mine. I’ve had nothing but trouble with my teeth.”
– Niedźwiedzie są wszędzie – oznajmił Edd Cierpiętnik typowym dla siebie tonem posępnej rezygnacji. – Jeden z nich zabił mojego brata, kiedy byłem jeszcze mały. Potem nosił jego zęby na rzemieniu na szyi. A to były dobre zęby, lepsze od moich. Ze swoimi mam tylko kłopoty.
- Nocna Straż, cień z dawnych czasów kontra dzicy i ich król za Murem.
Ilu właściwie jest dzikich i jak wielu z nich to zdolni do walki mężczyźni? Nikt nie wie tego na pewno. Mroźne Kły to okrutne, niegościnne pustkowie. Jest tam tylko lód i skały. Wielkiej liczbie ludzi szybko zabraknie w tych górach jedzenia. To zgromadzenie może mieć tylko jeden cel. Mance Rayder chce uderzyć na południe, na Siedem Królestw.
– Dzicy najeżdżali już kiedyś królestwo. – Jon słyszał w Winterfell opowieści Starej Niani i maestera Luwina. – W czasach dziadka mojego dziadka powiódł ich na południe Raymun Rudobrody, a przed nim był jeszcze król zwany Baelem Bardem.
– A jeszcze dawniej Rogaty Lord i królowie-bracia Gendel i Gorne, natomiast w starożytnych czasach Joramun, który zadął w Róg Zimy i przebudził śpiących w ziemi olbrzymów. Każdy z nich połamał sobie zęby na Murze albo rozbiła go potęga Winterfell… ale Nocna Straż jest zaledwie cieniem tego, czym była ongiś, a kto poza nami może stawić czoło dzikim?
Szalone Teorie i inne teksty:
- Kim jest Trójoka Wrona?
- Kim są rodzice Jona Snow?
- Jon Snow żyje: Duch
- Inwazja Białych Wędrowców
- Czego nie wolno Białym Wędrowcom?
- Róg Joramuna
- Jon Stark, Król Północy
- Jon: indo-europejski typ bohatera
- Kruk Mormonta: Zmiennoskóry
- Kruk Mormonta: Krew i Ziarno
- Ironia Lodu i Ognia
- Nawiązania literackie
- Torgold Tollett w Bitwie Siedmiu Gwiazd
- Wolni ludzie cz1, cz2, cz3, cz4, cz5.
Błędy w tłumaczeniu:
- Oryginał: “And worse,” the old forester would add, clacking his wooden teeth. “There’s a cold smell to that one, there is.”
Tłumaczenie: – A nawet gorszymi od nich – dodawał stary z trzaskiem drewnianych zębów. – Cuchnie od niego chłodem.
Na czym polega błąd? Tłumacz zjadł słówko „leśniczy”. - Oryginał: And earlier, we found the bodies of two of Ben Stark’s rangers only a few leagues from the Wall.
Tłumaczenie: A wcześniej, zaledwie kilka mil od Muru, natknęliśmy się na ciała dwóch zwiadowców Bena Starka.
Na czym polega błąd? Powinno być: „kilka godzin/lig”. - Oryginał: He pointed out Mormont’s weapon, a shorthafted battle-axe with gold scrollwork inlaid on the black steel blade.
Tłumaczenie: Wskazał na broń Mormonta, oręż o krótkiej rękojeści i ostrzu z czarnej stali inkrustowanej złotym grawerunkiem.
Poprawne tłumaczenie: Wskazał na broń Mormonta, bojowy topór o krótkiej rękojeści ze złotą inkrustacją w czarnej stali ostrza. - Oryginał: I’d hate to be murdered with a maul. I saw a man hit in the brow with a maul once. Scarce split the skin at all, but his head turned mushy and swelled up big as a gourd, only purply-red. A comely man, but he died ugly. It’s good that we’re not giving them mauls.
Tłumaczenie: Bardzo bym nie chciał, żeby mnie zamordowano drewnianym młotem. Widziałem kiedyś faceta, który oberwał takim w czoło. Prawie nie rozcięło mu skóry, ale łeb mu spuchł i zrobił się wielki jak dynia, tylko fioletowoczerwony. Chociaż był przystojny, umarł brzydki. Całe szczęście, że nie dajemy im drewnianych młotów.
Na czym polega błąd? W oryginale GRRM nie uściślił, że młot był drewniany. - Oryginał: Jon reached to pull aside the cloak he’d hung over the rock, and found it stiff and frozen.
Tłumaczenie: Gdy młodzieniec ściągnął płaszcz z kamieni, na których go rozwiesił, przekonał się że ubiór zesztywniał na mrozie.
Poprawne tłumaczenie: Jon ściągnął płaszcz, który zawiesił na skale, i stwierdził, że jest sztywny i zamarznięty. - Oryginał: It is the same tale that Ser Denys Mallister had from the wildling his men captured in the Gorge,
Tłumaczenie: Ser Denys Mallister usłyszał to samo od dzikiego, którego jego ludzie złapali w Jarze,
Na czym polega błąd? „The Gorge” w kolejnych tomach to Rozpadlina.
Ciekawostka:
Nazwisko Craster wywodzi się z wioski rybackiej Craister w szkockim hrabstwie Northumberland. Craster pochodzi od łacińskiego „cestre” czyli fort/obóz plus staroangielski przedimek „cra” oznaczający wronę. Nazwa “wroni fort” sugeruje powiązanie ze znajdującym się w pobliżu Murem Hadriana i czasami rzymskimi. Z biegiem lat nastąpiło rozprzestrzenianie się nazwiska Craster od Szkocji aż po Londyn. Wioska Craister mogła zostać “oczyszczona” z większości jej mieszkańców w wyniku lokalnej katastrofy lub zmiany warunków hodowli zwierząt czy połowu ryb. Co ciekawe, od wielu lat osada słynie ze śledzi zwanych “Craster kippers”, uważanych za najlepsze w całej Wielkiej Brytanii. Natomiast pieśniowa Twierdza Crastera to po angielsku Craster’s Keep.
Coraz bardziej jestem przekonany, że Greyjoy wraz z Samem oraz dzieckiem Mance przyczynią się do inwazji Innych za Mur. Czy go zniszczą jeszcze nie wiadomo, chociaż wbrew pewnej teorii skłaniam się właśnie ku jego zniszczeniu. Z innej beczki – czyżby Snow miał zostać Innym i w ten sposób dopełnić pieśni lodu i ognia?
1. Coś w tym Starym Mieście się podzieje na pewno. Mamy jeszcze zwłoki Aemona zamarynowane w beczce. Królewska krew + Euron Magik + dziecko Mance’a + Sam kombinator i kabum!
2. Może Mur stopi Dankowy smok. To by było coś ciekawego, a nie smok na gaz+dematerializacja jak w serialu.
3. W teorii o symbolice jelenia forsowałam pomysł, że Jon = Herne Łowca. Ktoś musi pojechać do Krain Wiecznej Zimy.
Za Jonem jako w ostateczności kimś na kształt Innych przemawia także to, że 2-3 razy w powieści zadawał pytania kim są, skąd pochodzą, czego chcą? Może w ten sposób będzie łącznikiem pomiędzy nimi a resztą? Oczywiście to dalekie dywagacje, nie sądzę, żeby Jon nie był „głową smoka” i wszystko co się z tym wiąże, ale w ostatecznym rozrachunku, w finale? Kto wie. Jeżeli chodzi o Stare Miasto to obstawiam, że w okolicach 3/4 książki Euron podziała z rogiem, co połączy się z inwazją białych wędrowców. Może nie tyle zniszczy tym Mur, co używając rogu i królewskiej krwi (znowu pojawia się motyw troje przy założeniu, że wystarczy jedynie „być” w rodzinie „królów”- Aemon, dziecko Mance, Aeron, który ma mieć więcej niż jeden opublikowany rozdział) da sygnał Innym to ataku Westeros. Niechże w końcu już wyda te książkę! Jak w 2019 r. stwierdzi, że jeszcze nie skończył, to normalnie robię bunt.
„Za Jonem jako w ostateczności kimś na kształt Innych przemawia także to, że 2-3 razy w powieści zadawał pytania kim są, skąd pochodzą, czego chcą?”
nie on jeden
Jarman Buckwell nie zginął na Pięści.
mea culpa, myślałam o Thorenie S. poprawione, dziękuję.
Ale po co Innym owce? Czyżby musieli jeść?
owce, dzieci, psy… myślę, że chodzi o krew. nie o rozmnażanie czy pożywienie. magia krwi związana z lodem, inwersja chloryzmu. Melisandre jakbyśmy dali dzieci, paliłaby na potęgę. Inni używają magii lodu. pewnie potrzebne są ofiary, by 8 tys. lat ganiać w jednym kawałku.
Może mają podobne prefernecje seksualne do mieszkańców Doliny 😀
Martin twierdzi, że Inni to żywe istoty. Zatem muszą jeść. Choć nie sądzę by po to im był potrzebny inwentarz Crastera 😉
’ klątwą rzuconą przez Ursulę Upcliff podczas Bitwy Siedmiu Gwiazd w Dolinie Arrynów. ’.
Ktoś mógłby mi to rozjaśnić? Jaka Ursula, jaka klątwa, jaka bitwa, jaka Dolina… No dobra bez tego ostatniego 😀
otóż. Była sobie podczas inwazji Andalów najsampierw w Dolinie wieeeeelka bitwa. Pierwsi Ludzie stawiali opór najeźdźcom zza Wąskiego Morza. jak DaeL wyłożył w odcinku Historii Lodu i Ognia, jednym z andalskich wojowników prowadzących ludzi do boju był Torgold Tollett. Praprzodek Edda.
Dalej DaeL opisał: „Sytuację próbowała ratować Ursula Upcliff, uważana powszechnie za czarodziejkę i żonę króla merlingów. Ale Tollett, mimo że w amoku bitwy stracił broń, poradził sobie z kobietą. Gdy próbowała rzucić na niego klątwę, wskoczył na jej konia i gołymi rękami urwał jej głowę.”
Tollett zginął z ręki króla Robara, który zakosił Corbrayowi Smętną Damę. A przed śmiercią Ula rzuciła według legendy klątwę na Torgolda. „Olbrzym zginął, krztusząc się ponoć swym ostatnim śmiechem.”
„Wspomina swoje nastawienie przed wyruszeniem za Mur: był żądany przygód i magii.”
„Edd zastanawia się, czyje głowy znajdowały się na tyczkach przed przybyciem Nocnej Straży.”
hehe pewnie benjena
poprawione błędy. dziękuję. ps. obstawiam głowę merlinga.
„W zamian za dalsze informację żąda południowego wina i nowego topora, bo jego już się stępił.”
Eddowi to zawsze wiatr w oczy wieje
https://scr.hu/ReJL5V
biedny Edd :<
Podpunkt 34 – Brązowy Bernarr poległ na Pięści.
chorobcia. nauczka na przyszłość, żeby nie pisać z pamięci. Pomyliłam go z Bannenem. poprawione. dziękuję 🙂
Obrazek jak Inny popierdziela z małym Casterkiem na reku i torba ze smoczkiem , butelka i pieleuszkami rozwalił mnie , zaczełam sie smiac hehe, dobre.
hehe 😀 na sobotę mam fajnego wujaszka Eurona przygotowanego
Tak sobie myślę, że Roose Bolton zalegalizował Ramsaya dopiero po śmierci Neda, bo bał się podpaść. Przecież Domeric nie żył już dłuższy czas, Roose nie miał żony i widoków na następne dzieci, więc legalizacja była jedyną szansą na przetrwanie rodu. Ned najwidoczniej nie krył się ze swoim przekonaniem o konieczności pozbywania się niesprawiedliwych chorążych, a Roose wiedział, że bez poparcia nie podskoczy.
Pocieszam się myślą, że jak już obaj Boltonowie zginą, to ród w końcu przepadnie na zawsze.